Żurnalista - Rozmowy bez kompromisów: Doktor Miłość. Jak spostrzegać miłość?

zurnalistapl zurnalistapl 7/9/23 - Episode Page - 1h 40m - PDF Transcript

Dzień dobry Państwu. Miło mi Państwa powitać w kolejnym podkaście żurnalisty.

Zanim zacznie się rozmowa, chciałbym Państwa w imieniu gospodarza poprosić o wystawienie oceny i obserwację podkastu.

Nie zajmie to Państwu więcej niż kilka sekund. Życzę dobrego odsłuchu.

Dzień dobry Państwu. Przypominam, że rozmowy żurnalisty są dostępne dla osób pełnoletnich, ze względu na występującą w nich treść.

Pozdrawiam bardzo serdecznie Maciej Orłoś.

Żurnalista. Rozmowy bez kompromisów.

Dzisiaj u mnie Janna Bobel. Dzień dobry.

Dzień dobry.

A jak lubisz być przedstawiana? Bo to też mnie zastanawiał, czy doktor miłości tak... natchniony.

Ja przede wszystkim lubię być przedstawiona Asia.

Asia?

To jest imię, która ja czuję. I nieimieniona, nie Aśka, tylko Asia. I wszyscy mnie znają, bo to Czeniu, wszyscy mnie nazywają, że jestem Asia.

Bo po prostu jestem Asia.

Ale zawsze byłeś Asia, czy to też przyszło w międzyczasie?

Znaczy od dziecka w domu nazywano mnie częściowo Aśką, częściowo Asicą, mowała wiadomo.

Wśród dzieci, jak był jakiś tam spory, to różne były te imiona. I już wtedy bardzo lubiłam, że nazywano mnie Asią.

I tak jakoś całe życie to imię mi towarzyszyło, a teraz już po prostu jestem, nawet niewygodnie się czuję, kiedy ktoś mówi do mnie inaczej.

Naprawdę?

Tak, tak mieszkam w Holandii. Dla nich jest bardzo trudne do wypowiedzenia to imię.

Dlatego, że raczej to wymawiają Asia i w ogóle. I tam nazywają mnie Joannou. To jest trochę takie dla mnie surrealistyczne.

I też się z tego śmieją. No też jestem Joannou, może być. Ale zdecydowanie bardziej czuję i jestem Asia.

Okej. Byś zastanawiał, bo twoja postać jest coś mocno elektryzująca i pociągająca, jeżeli się coraz bardziej zagłębia w nią.

Czy ty masz taką myśl, cytat, fragment jakiegoś, jakiejś książki, czegoś, co jest ci bardzo bliskie?

Tak mam. Fragment mówi tak, niebo spada nam na głowę nie po to, aby nas zniszczyć, ale żeby nam się zachwycać, kiedy będziemy się podnosić.

Ja to przeczytałam bardzo dawno, będąc nas to latką zapisam to sobie w swędzinniku, który prowadziłam codziennie.

Natomiast szczerze mówiąc nie pamiętam po prostu od kogo to pochodzi. Wydaje mi się, że to było od Małgorzaty Musierowicz.

Okej. Myślałem o tym, czy jest coś takiego, co prowadzi cię dłuższy czas, niż nawet twoja przemiana, twoja zmiana, twoja droga.

Ujście nagle w bok z tej drogi, która mogła wydawać się kręgosłupem. I ty podczas tej drogi musiałaś coś stracić?

Musiałaś coś wyjąć z plecaka, żeby móc pójść w zupełnie inną stronę?

O, i zdecydowanie. To, co wyjmowałaś z tego plecaka?

Całe moje życie to było taką drogą właściwie odkrywania siebie. I przede wszystkim do mnie zrozumienie, że ja cokolwiek muszę wyjąć z tego plecaka to przyszło całkiem niedawno,

bo przyszło około 8 lat temu, kiedy zaczęłam rozumieć, co chodzi z tym przebudzeniem, że my mamy jakikolwiek traumy, programy, obciążenia.

I dopiero wtedy tak naprawdę zaczęłam rozumieć, że ja to mam, więc mogłam zacząć to wyciągać.

Także więc po drodze już dużo znążyłam stracić. I to już wydarzyło się wcześniej, natomiast później to już było takie rozumienie tego,

dlaczego to straciłam, co mi to dało, co było to lekcją i przymonanie się właściwie temu.

Ale zdecydowanie w życiu przede wszystkim to, co straciłam, to marzyłam na przykład o tym, żeby mieć małżeństwo na całe życie.

I okazało się, że to małżeństwo nie zostało zrealizowane, bo nasze drogi się tak potoczyły, że po prostu doprowadziło to ostatecznie do tego,

że rozwiedliśmy się po 13 latach małżeństwa, dzieci były całkiem małe i ja później do dzieci wychowywałam sama, więc to było na pewno dla mnie bardzo dotkliwe.

Straciłam też, prowadziliśmy też z mężem firmę w Polsce, która początkowo przynosiła świetne rezultaty, też nie od razu.

To wymagało pewnego wysiłku, a później też z kolei straciliśmy to, czyli dorobiliśmy się, można powiedzieć, świetnego życia i też to straciliśmy.

To też zresztą miało później przełożenie na to, że my nie umieliśmy sobie z tym poradzić i wiele ludzi nie umie sobie z takimi rzeczami poradzić.

I gdybym ja wiedziała to, co wiem teraz, być może wtedy umielibyśmy sobie z tym poradzić.

Natomiast tak życie nas potoczyło, że doprowadziło to do tego, że jedna katastrofa przyprowadziło drugą katastrofę do życia.

Ale patrzysz na rozpod małżeństwa jako katastrofę?

Ja teraz zdecydowanie nie, natomiast w tamtym momencie patrzyłam zdecydowanie.

W tamtym momencie to było dla mnie tak, że bałam się, że przestanę oddychać.

Bo tak bardzo pragnęłam, żeby ta rodzina była pełna i unikałam wręcz pewnej odpowiedzialności, żeby z tego małżeństwa odejść.

Po prostu marzyłam o tym i chciałam to marzeń zrealizować, żeby to małżeństwo było, więc używałam wszelkich możliwych metod, żeby to małżeństwo zachować.

Dzisiaj rozumiem, że to nie miało sensu w ogóle żadnego istnienia i że to było mi potrzebne.

Ja dzisiaj wiem, że gdyby nie rozpadł małżeństwa, to ja dzisiaj nie byłabym tu, gdzie jestem.

Dzisiaj jestem wdzięczna absolutnie za każdego człowieka, który mnie skrzywdził, za każdy moment mojego życia.

Po prostu przepełnia mnie tak wielka wdzięczność i radość za wszystko, że nawet nie jestem w stanie tej wielkiej radości wypowiedzieć.

No dobrze, ale na razie mówisz o tym z tego plecaka, że wyjęliśmy tylko i wyłącznie małżeństwo.

A co tam jeszcze po drodze musiałeś pogubić? No bo wydaje mi się, że to było dużo więcej elementów.

Tak, pogubiłam przede wszystkim siebie.

I to było największa strata, jaką ja poniosłam, bo miałam jakieś swoje wyobrażenie, że małżeństwo musi być jakieś, że związek musi przejść.

No dobrze, ale to będę ci trochę przerywał. Jak wyglądało twoje małżeństwo? Jakie to były role? Jak byliście podzieleni? Jak wyglądało wasze życie?

Zakochaliście się w sobie od samego początku? Byłaś nastolatką? Jednak te małżeństwo było długie, dzieci były małe z tego co mówisz.

Tak, tak.

To jak to mniej więcej wyglądało? Bo o tym jest mało, jest od twojej rzeczywistości, a mnie zastanawia po prostu, jak ona jest wcielona w życie.

Więc my poznaliśmy się właściwie w jednej z pierwszych moich prac, kiedy pracowaliśmy w sprzedaży bezpośredniej dla kanału Plus.

I właściwie chyba było to gdzieś tam miłość od pierwszego wejrzenia, ale ona nie wypuchła od razu, tylko mijało troszkę czasu zanim rzeczywiście my się do siebie zbliżyliśmy.

Natomiast później poszło już to szybko, bo już po roku mieliśmy małżeństwo i niedługo później urodził się Wiktor, który też był dzieckiem planowanym zdecydowanie,

bo ja tak bardzo chciałam tego małżeństwa.

Moim w ogóle marzeniem od zawsze było, jak dziwnie to nie zabrzmiało, w wieku 21 lat być matką.

Więc to marzenie udało mi się zrealizować jako pierwsze na życie mojej marzeń i to się stało.

I jednocześnie rozwijaliśmy własną firmę, więc jednocześnie staliśmy się dla siebie partnerami biznesowymi, więc prowadziliśmy też razem firmę.

To też uważam, nie wpłynęło na to, że nam było lepiej.

Potem urodziło się drugie dziecko, firma się rozwinęła, natomiast zaraz po urodzeniu drugiego dziecka nasza firma można odpowiedzieć,

że całkowicie no zbankrutowała, nie z później przyszedł taki gorszy okres.

I zaczęliśmy się od siebie oddalać, okazało się, że my jednak być może poświęciliśmy za mało czasu, żeby się poznać na początku,

żeby zbudować solidny fundament, że za szybko przyszły marzenia o dzieciach, że za szybko przyszło tak wielkie życie, które wiązało się z biznesem ze wszystkim.

I po prostu nasz fundament widoczny nie był zbyt stabilny, żebyśmy mogli to po prostu razem przetrwać.

A jakby się, jak wspominasz może w ten sposób, jak wspominasz siebie z tamtego okresu, kim byłeś?

Mi się wydawało wtedy, że jestem bardzo pozytywną i bardzo mocną osobą.

Dzisiaj z perspektywy czasu myślę, że byłam dużą ofiarą.

I na pewno też ciekawe jest mi na to patrzeć, dlatego że widzę, że przychodzi na przykład do mnie, do mojej przestrzeni bardzo dużo kobiet,

które właśnie też z tej pozycji startują i ja dokładnie potrafię je zrozumieć.

Łatwo mi jest takim kobietą po prostu pomagać.

Widzę też swoje pewne uwarunkowania, które powodowały, że to małżeństwo było tak, jak i jest, wtedy tego nie umiałam zobaczyć.

Wtedy widziałam siebie jako to osobę bardzo pokrzywdzoną, a mojego męża widziałam jako osobę, która mnie niesprawiedliwie traktuje.

I tak właściwie wierzyłam w takim cierpieniu bardzo wiele lat, próbując zrozumieć, o co chodzi, próbując reparować to, w tym wszystkim były dzieci.

Natomiast dzisiaj wiem, że wszystko po prostu wydarzyło się do naszego najwyższego dobra.

Mam dzisiaj bardzo szczęśliwe dzieci.

Mój ex-mąż ma fajną relację z tego, co wiem i ja jestem bardzo szczęśliwą osobą.

I wierzę, że to, co się wydarzyło, było dla nas po prostu dobre.

A jest jakiś łącznik tamtej ciebie z tą, którą jesteś dzisiaj?

Szczerze mówiąc, ja mam w ogóle wrażenie, że dawno Asia nie istnieje.

W ogóle, ale to tak zupełnie.

I tutaj odniosłabym się właściwie do słów Jezusa Chrystusa, które są niepopularne, bo religia jest zupełnie w naszym kraju coraz mniej popularna.

Które mówią o śmierci i ponownym zmartwychwstaniu.

Dosłownie mogę powiedzieć, że jestem dzisiaj totalnie zupełnie inną osobą niż byłam tam, zupełnie.

Nawet kiedy my rozmawiamy, to ja mam pewne takie, nawet dziwne uczucie, czy na pewno to, co mówię, sprawdą.

Bo po prostu to było tak dawno.

Jestem już tak od tego, jakby to powiedzieć, daleka, bo już to wszystko w sobie przepracowałam,

że czasami nawet też muszę naprawdę poważnie się zastanowić, jak to było.

Bo to już po prostu jest zupełnie poza moją pamięcią nawet.

A z pewnością nie powoduje już bulu we mnie.

Ale nie, ale też chodzi o to, że jeżeli nawet pisałaś ten pamiętnik, o którym rozmawialiśmy przed rozmawą od 15 roku życia,

to pokazuje, że miała się jednak takie wewnętrzne przemyślenia, chęć opisywania ich.

Mówiłaśmy tu, że chciałaś to później pokazać swoim dzieciom, jaką byłeś nastolatką.

To jednak gdzieś tam korresponduje może trochę z tym, kim jesteś dzisiaj.

Tylko wtedy po prostu nie miałaś takich narzędzi, którymi dysponujesz dzisiaj,

no bo dzisiaj jesteś dojrzałą kobietą, która osiągnęła sukces i też poznała życie z różnych perspektyw.

Zdecydowanie tak.

Natomiast po rozwodzie to można powiedzieć, że ja się czułgałam na kolonach.

Ja myślałam, że cały świat mi spadła głowę.

Tam przyszły z pracą inne, dodatkowe rzeczy, które też mnie dodatkowo przygniotły

i doprowadziło mnie do konkretnej totalnej depresji.

Natomiast ja dzisiaj z perspektywy czasu, widzę to tak, jak ty mówisz,

ja dzisiaj z perspektywy czasu mam wrażenie, że ja właściwie urodziłam się po to, żeby robić to, co robię.

Że ja cały życie byłam tak bardzo blisko emocjonalności.

Kiedy ja pisałam pamiętnik, to w moim pamiętniku bardzo dużo było, że ja czuję to, że ja tak to dobieram,

więc dużo ludzi w ogóle nie jest z tym skontaktowanym, więc u mnie było jakby to zawsze proste.

Natomiast fajnie, kiedy my czujemy miłe uczucia.

W momencie, kiedy ja doświadczałam bardzo trudnych emocji, bólu, cierpienia, odrzucenia, straty, strachu,

to nie było miło przez to przechodzić i to było dla mnie swojego rodzaju piekło.

Ja mogę powiedzieć, że w tamtym momencie to ja czułam się, że żyję totalnie w piekle.

I kiedy przyszła depresja, to w tej depresji to już w ogóle miałam wrażenie, że jestem w studni bez dna.

Że nie ma szansy, że ja z tego wyjdę.

Nawet nie słyszałam ptaków śpiewających na górze tej studni.

Po prostu było totalne, takie odralnienie życia.

I to też jest ciekawe, bo kiedy ja szłam przez życie i przeżywam to wszystko,

nie rozumiem zupełnie o co chodzi z tą świadomością i w ogóle,

to miałam zawsze wrażenie, że ci ludzie z depresją to chyba coś przeginają.

No przecież ja jestem taka twarda, przez tyle trudnych rzeczy przechodzę.

Ja sobie spokojnie mogę radzić, więc depresja nie istnieje.

No bo jakby istniała, to na pewno bym jej doświadczyła.

No i jak pomyślałam, to tak się stało, więc doświadczyłam tej depresji

i dopiero zobaczyłam, że to naprawdę istnieje.

I była to naprawdę tak głęboki stan, że nie wiedziałam, czy to jest dzień czy noc.

Nie wiedziałam tak naprawdę, jak mam sobie poradzić.

Byłam wtedy sama już strójką dzieci.

I nie wiem, jak to się stało, że one do szkoły chodziły.

Nie wiem, jak gotowałam obiady.

Po prostu tego momentu życia w ogóle bardzo mało pamiętam.

Nawet miałam taki pomysł, że bo miałam bardzo duże silne też myśli samobójcze.

Więc miałam taki pomysł, żeby pójść do szpitala psychiatrycznego,

żeby ktoś po prostu mnie pilnował.

To mi odpowiedziano, że lepiej nie, że my będziemy się opiekowali Tobą przez telefon,

żeby nie odebrano ci dzieci.

Więc to dzieci były wtedy na pewno wielką moją siłą.

Ale ten stan bez nadziei był tak potężny, że właściwie nawet mając tą siłę,

ja po prostu fizycznie czułam taki brzmi ból emocjonalny,

że miałam wrażenie, że mi głowa eksploduje.

Ja dosłownie tak to czułam, że mi w pewnym momencie po prostu eksploduje głowa.

Ale też powiedziałaś, że w trakcie swojego życia,

jeszcze kiedy byliście w małożeństwie, zdobyliście bardzo duży majątek.

Jak to był duży majątek?

No bo też zastanawiam, jest jakiego konia spadaliście.

To też powiedzieć majątek, my na pewno robiliśmy bardzo duże obroty firmą.

Natomiast już zostaliśmy, można powiedzieć, milionyrami w tamtym momencie.

Oczywiście w znaczeniu polskim, więc to było wielkie osiągnięcie.

Mogliśmy sobie pozwolić na kupno fajnego, drugiego auta.

Na wycieczki nie, bo musieliśmy ciągle pilnować firmy.

Myśmy byli uwiązani własnego biznesu i byliśmy więźniami naszego sukcesu.

Czyli tak naprawdę całe życie doczyło się wokół firmy.

Dzieci żyły cały czas w firmie, dlatego że wracaliśmy do domu.

To był jeden temat firma.

Dzieci też się w tym wychowywały i w momencie, kiedy w firmie nie było dobrze,

to między nami nie było dobrze, bo nie rozumieliśmy tego.

Ale był to taki festiwal wzajemnego obwiniania się

i zamiast tak naprawdę wspierania, co zrobi, żeby było dobrze.

No i społecznie też to było dość mocno uwarunkowane,

no bo jeżeli zjeżdżasz w dół z takiego dużego standardu życia,

mimo wszystko to coś jest tak, że mówiłaś o to w jakimś wywiadzie,

że jak człowiek ciężko pracuje, to wiadomo, że sukces i tak dalej,

bo jesteśmy w ten sposób wychowani.

Takie też mamy wzorce, więc wydaje mi się, że wtedy kiedy widzisz,

że nadal ciężko pracujesz, ale zaczyna coś ci nie wychodzić,

to w ogóle twoja głowa mówi sobie, ej, ale jak?

No przecież ciężko pracuje, ale cała firma się rozjeżdża

i potrafiłaś sobie na przykład poza tym,

że jeżeli jesteś w stanie sobie to wyizolować, to małżeństwo,

to jak bardzo mocno cierpiałeś, że nagle coś na co pracujesz,

też nie wychodzi, no bo tu były dwie tragedie równocześnie.

Zdecydowanie dużo bardziej cierpiałam nad tym,

że małżeństwo nie wychodzi, niż że firma nie wychodzi.

Nawet pamiętam taki moment życia, że w momencie kiedy jeszcze to wychodziło,

ja byłam tak wkurzona na to, że nam to wychodzi,

bo miałam wrażenie, że przez to, że nam to wychodzi,

to moje małżeństwo się rozwala. Takie miałam uczucie,

że im więcej my mieliśmy, to tym mniej byliśmy ze sobą.

I ja pamiętam kiedyś jakoś taką kutnię, gdzie ja wykrzyczałam i mówię tak,

bo że zabierz po prostu cały ten majątek, a tylko wróć mi męża z powrotem.

I niewiele później się to zaczęło tak dziać,

więc ja jeszcze nie miałam w ogóle pojęcia o kracji, o tym wszystkim, co się dzieje.

Dzisiaj to rozumiem. I to było dla mnie,

dzisiaj z perspektyw czasu wielkim darem.

Ale wtedy było to cierpieniem oczywiście,

no bo nie jest przyjemnie, kiedy przychodzą komornicy,

zaczynają ci pewne rzeczy zabierać i po prostu,

i ty widzisz, że tracisz wszystko,

ale jednocześnie obok jest daleko ten człowiek, który kiedyś był ci tak bliski,

więc to było zdecydowanie bardzo trudne.

Samo odbudowywanie tego, my próbowaliśmy jednak stanąć,

odbudowywać z powrotem to zrobić,

było po prostu bardzo trudne, dlatego że my ważliśmy tak bardzo w energię braku.

Ja dzisiaj to rozumiem, ja dzisiaj dopiero mogę o tym mówić.

Chciałabym sobie pytanie, co fasz mnie do tamtego momentu?

Jak ja mam mówiąc z tego momentu, to nie do tego zrozumienia, które ja mam dzisiaj,

bo dzisiaj to ja bym powiedziała, że ja weszłam totalnie w energię braku,

w energię lęku i ta energia braku i lęku po prostu tak nas wciągnęła,

że my tylko tak mogliśmy krować.

Natomiast dzisiaj dzięki temu doświadczeniu wiem,

jak pomagać ludziom wychodzić z tej energii braku,

jak pomagać im znowu wracać do życia, jak podnosić się,

bo to jest dużo prostsze niż nam się wydaje.

Nie potrzebuję spędzić tyle lewe życia, które ja spędziłam, żeby to odnaleźć.

A co się stało, że wyprowadziłaście z trójką dzieci do obcego kraju?

Właśnie to się stało, to, że tutaj w pewnym momencie już było trudno,

gdzie my już ze sobą nie potrafiliśmy się dogadać,

nie potrafiliśmy już funkcjonować,

nawet te kolejne firmy okazywały się ok,

ale gdzieś czegoś mi brakowało i miałam takie wrażenie naivne.

Ja myślę, że wielu z nas tak myśli,

że jak wyprowadzimy się do innego domu, na początku to były domy.

Myśmy najpierw się wyprowadzali z domu do domu.

Półpolskis jeździliśmy, bo może w innym domu się to znajdzie z powrotem to szczęście.

I tego szczęścia w innym domu nie było,

więc później wychaliśmy do innego kraju, żeby zaleźć to szczęście.

No i wychaliśmy z ogólnego kraju i ja tam poczułam,

że tam jest bardziej na tamten moment sprzyjająca dla mnie energia,

dlatego że ja odpoczęłam, dlatego że wiele lat prowadząc tą firmę,

ja już byłam zmęczona pracownikami, oddziałami, kosztami, rachunkami,

odbudowywaniem, budowaniem tego,

a tam po prostu zajechałam i mogłam mieć takie chillowe życie,

po prostu mogłam mieć do fabryki pracować.

Bo to było dla mnie hardcore,

gdzie ja tutaj, będąc właścicielką firmy i mając 5 oddziałów firmy,

nagle wyjechałam i zaczęłam pracować w fabryce produkującej kabelki do samochodu.

A to był tak cudowny moment mojego życia,

że to był właściwie pierwszy moment, w którym ja pracowałam,

tak naprawdę dla kogoś na etacie.

Ja nigdy nie umiałam do końca zrozumieć ludzi, którzy mogą chcieć pracować w fabryce.

I kiedy tam byłam, odkryłam, że to jest mega fajny pomysł na życie,

że można tak lekko żyć, że można do godziny 16 zrobić swoje i mieć czas dla dzieci

i po prostu i być mega szczęśliwym człowiekiem,

więc dla mnie to był taki czas, w którym ja też przewartościowałam swoje życie.

Zrozumiałam, że ja będąc tutaj na tych kabelkach,

jestem jeszcze szczęśliwsza niż wtedy mając tą firmę i pieniądze

i zaczęłam rozumieć, że te pieniądze w ogóle szczęścia nam nie dają,

że te pieniądze... zaczęłam rozumieć te słowa,

że ludzie mówią, pieniądze szczęścia nie dają.

Zaczęłam rozumieć, że to szczęście zupełnie poza pieniędzmi.

Zaczęłam cieszyć się totalnie czasem, że ja mam ten czas dla dzieci,

że możemy jechać nad morze, cały dzień na plaży siedzieć, chodzić, piknikować,

że możemy po prostu, że mogę z tymi dziećmi języka się uczyć nowego,

traktowałam to jako przygodę.

I to był czas, w którym ja pierwszy raz tak naprawdę

mogłam być tak w 100% matką.

I bardzo to pokocham.

A jak odczuwa się też ten zjazd, jeżeli chodzi o standard?

No bo jeżeli masz dużą firmę, mówisz, że w polskich standardach

jesteś milionerką, no to kiedy idziesz i robisz kabelki do samochodów,

no to raczej już milionerką nie jesteś.

Tak, to był na pewno dla mnie proces, ale miałam sobie takie poczucie,

tej godności w sobie, ono nie znikło nigdy.

Ja szłam sobie do fabryki kabelków, nakładałam obcasy, nakładałam suki,

stawam, rano brałem kąpier, kręciłam loki, robiłam make-up, piszłam do fabryki.

Więc fajnie, że mi miejsce pracy na to pomagało.

Praca sama w sobie też była taka przyjemna, czysta.

Natomiast tak jak ty mówisz, na to była po prostu totalna zmiana życia,

bo nagle musieliśmy się utrzymać za 2 tysiące euro.

I były takie pomysły, co ty w ogóle tutaj robisz w tej Holandii?

Co ty w ogóle sobie wymyśliłaś?

Co ty sobie zrobiłeś za strzał w kolano?

I oczywiście na tamtym etapie ja w ogóle nie wiedziałam tak naprawdę,

o co tu jeszcze chodzi i co ja tutaj robię, jak się z tego podnieść.

I dla mnie takim kluczowym momentem był moment, kiedy przyjechał mój przyjaciel

z Warszawy, Patryk z rodziną.

I pamiętam, że on przyjechał do Holandii do mnie i mu się przeźnił już wiele lat.

I on tak powiedział, dziewczyno, co się stało z twoim życiem?

Przecież dzięki tobie mam sukces.

Dzięki temu, że ty to osiągnęłaś, ja też w to uwierzyłem

i dzięki temu ja mam dziś tak olbrzymi sukces.

Asia, już czas po prostu wstać do życia

i ty też powinnaś teraz coś ze sobą zrobić.

I pamiętam, że to było dla mnie tak mocne,

że on po prostu tak szczerze mi o tym powiedział,

że ja jeszcze tego samego dnia zaczęłam wpisywać po prostu ofert pracy,

wyszukiwać na stanowisku dyrektor sprzedaży,

bo skoro tyle lat byłam w Polsce na stanowisku dyrektor sprzedaży,

to pomyślałam, no tak, dlaczego?

Dlaczego ja pracuję w fabryce?

Przecież ja jestem dyrektorem sprzedaży.

O co w ogóle tutaj chodzi, nie?

I bardzo szybko znalazłam tę pracę.

Właściwie pierwsza oferta, na którą zareagowałam znalazłam tę pracę,

ale oni niestety mieli inne wyobrażenie o tym.

Bo myśleli, że ja będę tam pracownikiem administracji,

który będzie im tłumaczył trochę polskich tekstów.

I na początku mówię, no nie wytrzymam tego.

No przecież ja nie wytrzymam w takiej pracy,

gdzie ja nie mam żadnej takiej sprawczości.

I po pół roku zaproponowałam,

że pozwólcie mi poprowadzić ten sklep,

bo ja wprowadziłam internetowy sklep z Hollandii do Polski.

Po pozwólcie mi poprowadzić ten sklep

i zrobić mi tą sprzedaż, żeby mogła być waszym dyrektorem sprzedaży,

a zrobię wam to po prostu najlepiej, jak się da.

I w ciągu dwóch lat sklep stał się najlepszym sklepem w Polsce,

po prostu największym.

Więc to był taki sukces, który ja odniosłam już będąc w Holandii.

I wtedy poczułam się dopiero,

dopiero wtedy zaczynałam się czuć tak naprawdę znowu w swojej mocy,

że mam moc, tak naprawdę sama się bił utrzymać,

że teraz już mam wystarczająco pieniędzy,

że poradzę sobie nawet, jeżeli to małżeństwo trudne,

że ja już się nie godzę dalej na takie życie właśnie

poniżę mojego standardu,

że sobie poczułam, że tak naprawdę to życie w obwitości,

to jest ten mój standard, że OK, ja mogę być szczęśliwa bez pieniędzy,

nie ma problemu.

Ja sobie nawet poradzę, nie mając pieniędzy gotować,

umiem to świetnie, mam nie tego nauczyła,

bo wywodzę się z dużej rodziny, jest nas jedynaście ro w domu.

Natomiast zrozumiałam, że ja chcę dla dzieci też więcej,

że chcę podróżować, że chcę robić piękne rzeczy,

ja nie zdążyłam życiu dotąd podróżować.

Więc wtedy zaczęłam tak naprawdę już coraz bardziej,

bo te przesłanki były wcześniej o tym, żeby się rozwieść,

wtedy zaczęłam już bardzo mocno po prostu przygotowywać się do rozwodu.

Na to była twoja decyzja?

Czy to była moja decyzja?

Trudno to powiedzieć, bo między nami tyle było wtedy na tamten moment

dziwnych momentów, że jedno drugiemu wykrzykiwało po prostu w złości,

że się z tobą rozwiodę, że cię nie kocham.

Więc szczerze mówiąc, ja myślę, że my oboje po prostu już byliśmy na to gotowi.

OK.

No więc trudno to powiedzieć, czy ja to jest decyzja.

Natomiast w pewnym momencie po prostu w pewnym,

pewnego dnia mój mąż stał i wyszedł z domu.

Czyli można powiedzieć, że to była jego decyzja.

Natomiast ja bardzo na to czekałam już wtedy.

Tutaj chwila przerwy.

Jeżeli słuchasz teraz tego podcastu, pamiętaj by wcisnąć przycisk Obserwuj

bądź Subskrybuj.

W zależności od tego, na jakiej platformie słuchasz tego podcastu

będę bardzo, bardzo wdzięczny, miłego odsłuchu.

Może to tak nie jego decyzja, ale on to skończył.

On to skończył dokładnie.

To był za sklep?

To był sklep zajmujący się sprzedażą urządzeń do gastronomii.

Ok, czyli coś takiego bardziej specjalistycznego niż...

Tak, to były urządzenia specjalistyczne, typów urządzeń całych restauracji,

całych hoteli.

Ale tam niektórzy kupowali tylko naczynia, na przykład, tak, do restauracji.

Ale to były typowo do restauracji taki sklep specjalistyczny.

No dobra, czyli zawodowo się spełniasz,

mąż wyszedł, ale w sumie tak naprawdę na to czekałaś,

upraszczając tę historię.

No to gdzie wtedy puka depresja?

Od której strony?

Z tego, że ja nie do końca czułam się spełniona.

Mimo wszystko, że znowu odzyskałam te pieniądze

i dalej, znowu, w pewnym momencie myślałam,

że przez chwilę mi ta pustka się zapełni.

Ale się okazało, że dalej czuję gdzieś tą pustkę w sobie.

Więc zaczęłam myśleć sobie, że to musi chodzić chyba o partnera.

Że byłam tak wtedy spręgniana, mam tak wielki głód miłości,

że sobie powiedziałam, że mój mąż mnie nie kochał,

jakie to niesprawiedliwe, że chciałabym kogoś, kto mnie kocha.

Więc to był taki moment, gdzie ja wierzyłam,

że jakiś partner jest w stanie sprawdzić,

że ja poczuję się wartościową osobą.

I rzeczywiście miałam wtedy duży głód miłości w sobie.

I z tego głodu miłości przeciągałam do życia,

niestety partnerów, którzy nie potrafili mi tej miłości dać,

bo ja sama nie miałam tej miłości w sobie po prostu.

To byli partnerzy.

Czym się specjalizowali w tamtym okresie twojego życia?

No bo jednak doskonale najprawdopodobniej wiesz,

jakie były te deficyty, które chciałaś zakopać kimś innym.

No zdecydowanie ja miałam przede wszystkim głód bliskości.

I byłam osobą, która chciała dawać za dużo,

która kochała za dużo.

Ja wiem, jak to brzmi,

bo wydaje się, że kochać za dużo nie można,

ale jest coś takiego jak toksyczne kochanie za dużo.

Gdzie osoby się w pewien sposób,

aż zwłaszcza, że chciałby się z tą osobą zlepić.

I na pewno ja na tamtym moment chciałam być bardzo blisko po prostu

swojego partnera, chciałam na tamtym moment jakoś tak,

tą miłość tak eksplorować, żeby on mnie tylko zapewnił,

że cały czas jest przy mnie.

I to po prostu nie mogło na ten moment wyjść.

I to było dla mnie bólem,

bo ja jednak za każdym razem, kiedy tej miłości dotykałam,

jestem taką osobą, że miłość bardzo poważnie traktuję.

I dla mnie miłość jest po prostu najważniejszą wartością na świecie.

Nie ma innej wartości.

Ja uważam, że nie ma innej wartości niż miłość na świecie.

I zawsze tak u mnie było,

natomiast ja inaczej wtedy rozumiałam miłość,

a dzisiaj rozumiem inaczej miłość.

Więc to się nie zmieniło,

że dla mnie miłość była największą wartością,

ale dzisiaj zrozumiałam czym jest miłość naprawdę.

I to mnie skłoniło to,

że te relacje mi później nie wychodziły,

skłoniło mnie do tego,

że zaczęłam szukać o co chodzi z tą miłością,

o co chodzi z tym życiem,

o co chodzi z tym cierpieniem.

I to doprowadziło mnie do odkrycia,

które uratowało moje życie i teraz ratuje życie tysiące ludzi.

No dobrze, ale poszukując miłości

w tamtym okresie,

kiedy potrzebowałaś takiego zlepienia

i zapewnienia, wpadłaś w depresję?

Właściwie to jest tak,

że w tamtym momencie ja nie rozumiałam,

że ja mam depresję.

Ja po prostu uważałam, że jak się uśmiecham

i że jak daję rady wstawać do pracy, to jest okej.

Natomiast miałam wtedy na pewno stanę,

gdzie miałam po prostu chaos myśli w głowie.

Ja w ogóle miałam takie zjawisko.

Myślę, że wielu z nas to ma.

Ja miałam zjawisko tysiąca gadających głów

w mojej głowie. Myślałam za moje dzieci,

myślałam za eksmęża,

myślałam za pracowników, pracodawców,

wszystkich wokół. Miałam po prostu

tysiące małpe, które mi gadały w głowie

i to był swojego rodzaju prawie że obłęd,

bo tego nie da się wytrzymać.

I kiedy się to nawarstwiało, bo wtedy to już było tak,

że już to było jakiś czas po rozwodzie

firma, która ja wprowadzałam do Polski,

postanowiła przeprowadzić się po prostu

do Polski.

Tak to wyszło po prostu, że na tamten moment

nasze drogi się rozeszły. Ja nie chciałabym

tutaj wchodzić w szczegóły.

Sprawiło to, że ja poczułam tak duży

brak stabilizacji sobie,

że po prostu ta depresja

mogła się tak naprawdę uwolnić.

To znaczy, że jej nie były wcześniej, ona była wcześniej,

tylko ona po prostu mogła się uwolnić.

Ja w pewien sposób odpuściłam już tą wielką zbroję,

którą nosiłam cały czas.

Czyli na taka dobra tak świetnie sobie daje radę

i po prostu poległam.

Chodziłam, no nie, już nie dam rady.

Już nie dam rady kolejny raz, znosić cierpienia,

bólu, nie dam kolejny raz,

już być upokarzana.

I dla mnie też było takie, nie, już po prostu

nie dam rady.

I to nie dam rady, to było ratowanie

mojego życia tak naprawdę, więc dla mnie depresja była

moim wyzwolaniem w pewien sposób.

Ale mówisz, że nie dałaś rady być upokarzana,

co to znaczy w twoim słowniku?

Ja wtedy tak to rozumiałam. Ja dzisiaj w ogóle uważam,

że to jest tak naprawdę upokorzenie.

To jest tylko nasza opinia do czegoś, co się dzieje.

I to będzie różna i subiektywna

w zależności, ktaki ma swojej wartości.

Nie, no uznajmy, że tak da się

o kogoś dość mocno

obnażyć w ten sposób, że poczuje się

upokarzony.

Są jakieś tam pewnego rodzaju standardy

i społeczne, które po prostu możemy

wszyscy spojrzeć na to i powiedzieć,

że ktoś został upokarzony, jeżeli po prostu

odwiniemy mu się.

To na pewno był ten moment w moim życiu,

że ja czułam się w pewien sposób

oszukana, wykorzystana,

upokorzona. Teraz się tak zastanowiłam,

trudno powiedzieć,

może trochę. Chodziło o to, że też ta

firma, w której ja wtedy pracowałam,

ona, przeprowadzając się do Polski,

postanowili, że

zamiast zatrudniać jedną asię, płacąc jej tyle

pieniędzy w Polsce, możemy na to miejsce

zatrudnić trzech menadżerów, płacąc

jej taką pensję, bo w Polsce zarobki są dużo

inne. I to wszystko się zbiegło

na to, że firma, którą ja zbudowałam

od staw, od pierwszego dnia, gdzie zbudowałam cały

dział z Przedaży, mimo że ta firma nawet

nie myślała o tym, że chce tego.

I gdzie były ustalenia zupełnie inne

między mną, nagle stało się zupełnie

inaczej, więc dla mnie to było tak jakbym,

czułam się tak jakbym, kolejny raz odnosiła

sukces, czyli tak jakbym czułam się jakbym

i kolejny raz trauma powtórów powróciła,

że ja zrobiłam wszystko, żeby zbudować

mój sukces najpierw w tej firmie sprzedażowej

i to się skończyło.

I teraz nagle ja zbudowałam coś, znowu

swoje jakieś, powiedzmy, królestwo, które mi dawało

poczucie bezpieczeństwa i to znowu urunęło.

Więc to było dla mnie po prostu zbyt dużo

na tamten moment.

Okej, no ale to wyzwala, powiedzmy tak,

w tobie depresję, daję

zgodę na to, że okej, już nie będę tego

udawała, nie będę nosiła tej

zbroi, odkładam zbroje, chcę po prostu

poczuć się z sobą i jak wyglądają

twoje dni w tamtym okresie.

W ogóle masz coś takiego, że nagle

ty czujesz się inaczej?

O, i zdecydowanie tak. To dosłownie takie

było uczucie jakby w mojej głowie

mogła zaistnieć jedna pozytywna myśl.

Po prostu nie było tam ani jednej pozytywnej myśli.

To dosłownie, jak ja bym miała to

opisać, jak ja się czułam, to ten

stan, to ja się czułam dosłownie, jakby

była na dnie studni,

bardzo wysokiej, bardzo

czarnej, bardzo chłodnej.

I to dosłownie opisywało stan, w którym jestem

i miałam wrażenie, że nikt nie jest

w stanie zrozumieć w tym.

To było rodzaj odchłani.

To było dla mnie bardzo, bardzo, bardzo

trudne i bardzo

też takie doświadczenie, którego się nie

spodziewałam absolutnie. Ja w ogóle nie wierzyłam, że

takie coś może istnieć.

Ale wtedy jest ten wątek z szpitalem

psychiatrycznym. No to dzwonisz

do swojego byłego męża i mówisz, słuchaj

jest taka sytuacja, musisz się

zajęć dziećmi. Tak i tak było.

I tak było i w tamtym momencie też muszę

powiedzieć, że on wspierał mnie, że

kiedy były takie bardzo złe momenty, to

on przychodził do domu, był z dziećmi,

zajmował się nimi, więc tutaj

miałam zdecydowanie wsparcie od

w tym momencie. Natomiast

ja myślę, że samo niezrozumienie

społeczne ludzi

jest takie, że nikt do końca nie wiedział,

z czym ja się mierzę. Ja myślę, że ludzie

myśleli sobie, że Asia jest smutna, że ona

robi z siebie ofiarę. Nikt nie wiedział, że

we mnie jest to tak mocne,

że łatwiej mi było na tym moment umrzeć

i żyć. Co to znaczy, że miałeś

bardzo złe momenty? Bardzo złe momenty

to były takie momenty, że ten ból

emocjonalny i ból fizyczny

były po prostu tak silne, że

ja po prostu marzyłam o tym, żeby umrzeć,

żeby nie czuć tego. To było po prostu tak

silne, to było dla mnie dużo silniejsze

niż chęć życia w ogóle. No to jak

poszukuje się miłości do samej siebie

z takiego punktu odniesienia? No właśnie,

ja nie poszukiwałam wtedy miłości do

siebie. Ja wtedy to poszukiwałam raczej

kierunku, iść w kierunku śmierci. Pamiętam

taki moment, kiedy ja już miałam naprawdę takie

bardzo silne myśli sąbójcze i

zadzwoniłam wtedy do szpitala psychiatrycznego

i opisałam im, jak się czuję, i oni

powiedzieli, okej, wiemy, jak się czujesz,

nie wierzemy, bo ty dasz sobie radę.

Ty jesteś silna, przeszłaś przez to tak długo.

Połóż słuchawkę przy głowie,

my będziemy z tobą, jak trzeba, nawet 3 godziny

na linii czy 5, czy 10, zadzwoniłam

do swojego ex-męża, on przyszedł, zajmował

się dziećmi. Wtedy ja przeszłam jakiś

taki rodzaj, nie wiem, po prostu takiego

bólu, ja wyłam jak wilk,

wszystko mnie bolało, to po prostu tragedia.

Dla mnie to było naprawdę najsilniejsze,

najbardziej negatywne doświadczenie, jakie

w życiu doświadczyłam. I wtedy

pamiętam, że miałam coś takiego, o to chodzi

nie może o to chodzić w życiu. Wiesz, w tym krzyku,

kiedy ja to wykrzykiwałam, to we mnie było takie,

to jest niesprawiedliwe i takie, wiesz,

szły tam takie do Boga, że jak mogłeś

mi to zrobić, czemu ludzie mi te robią, dlaczego

mnie to spotyka. I w tym momencie przyszło

do mnie, jak może być coś lepszego

w życiu, to mi to daj, a jak nie, to już

mnie zabierz w cholerę, bo ja już tego po prostu

nie chcę. I w tym momencie rzeczywiście

przyniosła jakiś to ulgen,

bo poszłam w końcu spać,

cały ten ból

emocjonalny minął, bo to było

jakiś rodzaj wybuchu, który się skończył

i obudziłam się następnego

dnia z jakimś takim spokojem w sobie.

Naprawdę dziwnie brzmi,

ale zaczęłam widzieć, na przykład

gotując obiad, zaczęłam widzieć, że się jakoś

źle czuję i nagle zaczęłam, miałam

rodzaj wiedzenia, widzenia,

rozumienia, że

kurczę,

ale to jest dzieciństwo, ja się tak czułam w dzieciństwie.

I początkowo myślałam sobie, że ja

chyba zawariowałam do reszty.

Kurczę, jak ja powiem te rodzinie, to nie już

kule do bariatkowa wsadku, nie?

No kurczę, co to jest w ogóle, jak ja mogę

takie rzeczy w ogóle myśleć, ale widziałam, że

kiedy ja to widzę i kiedy się temu

przyglądam w sobie, to że

zdrowieje, w sensie, że wraca mi dobry nastrój,

że życie mi się zmienia,

zaczęłam szukać w Internecie, co to w ogóle jest, co

mi się przydarza, że mam jakieś takie

rodzaj

wiedzenia, widzenia, bo to jest na trudno nazwać,

bo to jest coś tak subtelnego, że trudno jest to nazwać

i zaczęłam

odkrywać, że jest więcej ludzi, które że tego doświadcza.

To było około 8 lat temu i

zaczęłam też wśród tych ludzi

być, zaczynać poznać, czym to jest

i trafiłam tam na metodę lustra,

która dla mnie jest przełomowa

w moim życiu, dlatego, że

wtedy zrozumiałam, że wszystko, czego

ja doświadczam, wszystko, co

widzę na zewnątrz, jest tak naprawdę projekcją

u mnie samej. I to był dla mnie

Game Charger totalny.

Od tego momentu, można powiedzieć, że od tego momentu

moje życie, to już tak

zaczęło się szybko przemieniać po prostu

dnia na dzień, totalnie, że

już nigdy nie było takie samo.

Ale jeszcze przed tym momentem, ty miałaś

takie fragmenty dzieciństwa, które musiałeś przepracować?

Zdecydowanie tak.

Zdecydowanie, miałem fragmenty dzieciństwa, które musiałam

przepracować, bo

my wszyscy tak naprawdę mamy, czy my sobie z tego zdajemy

sprawę, czy nie, to my wszyscy je mamy, bo te

fragmenty dzieciństwa nie muszą być jakieś super

traumatyczne i super bolesne, a dla dziecka i tak

będą. Czyli jeżeli ja doświadczyłam

na przykład takiego poczucia odrzucenia przez innych,

to znaczy, że ja w dzieciństwie też

czułam się odrzucona.

To nie znaczy, że ktoś świadomie mnie odrzucał,

ale ja jako dziecko czułam się odrzucona

i u mnie to jest jakby,

ja to rozumiem z perspektywy czasu jako oczywiste,

bo jeżeli nas w domu było

łącznie jedynaś cioro, jest nadal,

to jednak to mało dziecko nie otrzymuje

tylej opieki niż, niż dostaje to na przykład

dziecko, które jest jedno w domu, bo

kiedy ja się urodziłam, za chwilkę urodziła się kolejna

siostra i kolejna, i kolejna, i kolejna.

Czyli ci rodzice nie mieli takiego czasu, a nie

nawet mocy przerobowej, żeby dać temu każdemu

dziecku wszystkim po prostu do bólu

miłość i szczęście. Ja i tak jestem im mega

wdzięczna, że oni tak pięknie to zrobili,

bo... bo...

no, jednak ten deficyt miłości na pewno

w każdym z nas mniej lub bardziej był obecny

i to z tego powodu, że po prostu

najzwykle i w świecie brakuje rąk do opieki

na tyle ma dziećmi.

Ale to tylko i wyłącznie musiałaś przepracować

akurat to, czy by było więcej rzeczy?

Nie, tam było oczywiście, w dzieciństwie było

różne sytuacje, które musiałam przepracować,

że...

że już jakby dało mi zrozumienie tego, jak w ogóle

traumy działają. Ja po prostu w jakiś sposób

tak zaprzyjaźniłam się z całym tym procesem

i zaglądaniem po wszystkie te kamienie,

że właściwie urzeczywistniłam to w postaci

rocznego kursu. Więc trudno mi jest tak naprawdę

opowiedzieć o tym w jednym zdaniu,

bo ludzie, którzy przychodzą, i tą drogę

przychodzą, którą ja przeszłam, zajmuje nam

to... 54 tygodnie.

Więc 54 tygodnie

opisuję o tym tak naprawdę, co się we mnie

działo w dzieciństwie i co się dzieje

w nas wszystkich, bo się okazało.

Zacząłam to rozumieć, że my wszyscy

mamy to samo. Więc

kiedy ten proces mój przełożyłam na innych

okazało się, że wszyscy zdrowie...

zdrowiejemy tak samo. I że efekt,

który we mnie to zdrowienie przyniosło, że przynosi

w innych dokładnie taki sam efekt. Więc

więc mi trudno jest opowiedzieć teraz

w skrócie, co ja musiałam przerobić,

bo było tego 54 tygodnie.

No dobrze, co ci najbardziej uwierało?

Myślę właśnie, że najbardziej jednak

moją taką lekcję użycia było właśnie to

odrzucenie. To poczucie,

że jestem w życiu i miałam takie wielkie poczucie,

że jestem sama za wszystkim.

I to była traumą, która mi najdłużej towarzyszyła.

Mimo, że byłam w tym stadzie

w naszej rodzinie

i ja byłam trzecia akurat.

I zawsze dużo się działo,

to ja jednak miałam takie poczucie, że

ja sama, że ja jestem sama.

I dlatego później właśnie doświadczałam

tego w relacjach, że dostawam ostatecznie sama.

Więc dla mnie to było bolesne, jak już w końcu myślałam,

że z kimś będę, to znowu byłam sama.

I musiałam

tego poszukiwać i patrzeć, z czego to było

i tam uleczać to w sobie, żeby tą samotność

w sobie zasklepić, żeby już

nie czuć się samotną. Dzisiaj absolutnie nie czuję się

w żadnym względzie samotna.

Więc na pewno ma swoje znaczenia.

Też było takie bardzo ważne doświadczenie w moim życiu.

Kiedy miałam 8 lat, doświadczyłam

można powiedzieć śmierci.

Dlatego, że bawiłam się na sianku w stodole

i turlałam się po prostu

i sturlałam się z tego siana, z 3 metrów

wysokości, uderzyłam się tam o beton.

I przyszli na ratunek do mnie,

ale się oczywiście mówi, nie mówcie nikomu.

Nie mówcie nikomu.

Więc jak Asia kazała to nikt nikomu, nie mówił.

I tak ja cyklicznie zbliżałam się

do śmierci przez 3 dni.

Nikt po prostu wymiotowałam, źle się czułam

i tam jeszcze bardziej poczułam tą samotność.

Czy nikt nie widzi, że ja się tak źle czuję?

Czy ja jestem taka niewidzialna?

Ja po prostu czułam, że ze mną coś się dzieje.

Ja czułam, że umieram.

W jaki sposób bałam się sama powiedzieć

rodzicom.

I było to dla mnie wtedy bardzo trudne,

ale wtedy pojawił się ból fizyczny.

To był ból fizyczny, który opisałabym

dzisiaj, jakby ktoś mi na żywca

wbijał głóź do głowy.

I kiedy poczułam ten ból, zaczęłam krzyczeć.

I potem tylko pamiętam, jak już jadę

w samochodzie i mnie pytają, kto to jest

dziadek, kto to jest mama.

Prawdopodobnie, kiedy zawieźli mnie do szpitala,

to lekarz powiedział, że ono nie ma absolutnie

specjalizacji, żeby komuś otwierać głowę,

że jest krwiak na mózgu. I czy rodzice wyrażą

zgodę, że już nie mam tętna, już właściwie

nie ma szansy życia, że po prostu

w tym momencie, kiedy oni uratują mi

do życia, lub nie,

że to jest jedyna nadzieja, ja zrobił tą operację

pierwszy raz w życiu. No i tak

to było. I trzy dni

byłam w śpiączce totalnej, po czym z tej

śpiączki się wybudziłam i powróciłam

do świata żywych. I to było dla

mnie bardzo traumatyczne, jak się okazało

w przyszłości, ja tego może tak nie rozumiałam,

bo było takie zdanie

wtedy powiedziane, że mama

powiedziała, że tak strasznie mogliła się wtedy

do Boga. I powiedziała do Boga, że

Boże, ile dzieci zechce, że

tyle ci urodzy, błagam ocalmi tą córkę.

Czyli właściwie

ja czułam się później przez całe życie,

to długo mi czasu zajęło, żeby to zrozumieć

odpowiedzialna za całe moje rodzeństwo.

Ja miałam wrażenie, że jestem ich mamą,

tatą, ciotką, babcią, dziadkiem

i że ja po prostu muszę tak dużo

osiągnąć, tak dużo zrobić, żeby każdy

miał. A jednak rodzina była duża,

więc ja czułam się i to też

było dla mnie bardzo, bardzo duże

do odkrywania. I to było takie

dla mnie też ciekawe bardzo, kiedy to odkryłam,

że tak mogło to we mnie zapracować

jako małej dziewczynce.

No i też jako byłaś trzecia,

jeszcze jednak kawałek

osiem osób za tobą, no to

na pewno byłaś dla większości właśnie taką mamą,

gdzie się opiekowałaś. Tak, o zdecydowanie,

bo u nas, u nas w domu też tak było, że

kiedy jest tak dużo dzieci, to właściwie

ja, mając te pewnie 6, 8

i 7 lat, już po prostu przywijałam

pieluszki dzieciom. Tak po prostu

było dla wsiak w takich dużych domach, więc

ja bardzo szybko byłam dojrzała i bardzo szybko

opiekowałam się swoim rodzeństwem.

Natomiast to spowodowało, że my mamy tu

bliskość z rodzeństwem do dzisiaj, że

że my naprawdę mamy taką bliskość

po prostu do siebie i miłość.

Wszyscy? Bo jednak sporo was jest, więc

wydaje mi się, że są to różne charaktery.

Wszyscy. Myślę, że wszyscy, natomiast nie jest to

taki rodzaj zlepienia.

Mamy natomiast na Facebooku taką swoją grupę,

rodzeństwo, co się nie ktoś tam coś wrzuci, zdjęcia dzieci

staramy się być na co dzień w kontakcie.

Tak jest łatwiej niż

każdy osobno, bo potem się okazuje, że ten o tym

coś wie, ten nie wie, więc to też jest fajne.

Natomiast mój proces

przemiany siebie zdecydowanie przemienił moją rodzinę.

Bo jak się okazało, ja myślałam cały życie, że

miałam taką cudowną rodzinę, takie cudowne

relacje. Kiedy zaczęłam

mierzyć się z tym, z tymi wszymi z kimś programami,

to się nagle okazało, że te nasze relacje jednak są

powierzchowne. Że jednak

gdzie się jeden drugiemu nie mówi prawdy, że obgadujemy

się po kontach, jeden obgada drugiego,

jeden o drugim coś powie. I

kiedy zaczęłam właściwie robić ten proces nad sobą,

zaczęłam widzieć, że tak bardzo zmienia się

moja rodzina, jak to może być. Że ja robię

nad sobą proces, a zmienia się

takie stado ludzi, tak to nazwy po prostu,

że tyle ludzi się zmienia przy mnie

i dzisiaj te relacje są zupełnie inne.

Między nami naprawdę mam

wspaniałą rodzinę i jestem

bardzo szczęśliwa, że w takiej rodzinie się

urodziłam. No bo jeżeli ty się zmieniasz,

no to zmieniasz też najbliższych do

ok. siebie, też mi się... To było

coś takiego, o co chciałam cię zapytać, ale już trochę mi odpowiedziali

na to pytanie, czy właśnie małżeństwo też się nie rozpadło

przez to, że się rozjeżdżaliście, bo często po prostu

to, że ludzie rozwijają się w innych kierunkach,

powoduje to po prostu, że

przestają do siebie pasować. Bo czasami relacje,

o tym też nam będą zrozumieć, są

mają termin ważności.

Relacje często nie są na całe życie, one są

z terminem ważności, ze względu na to, że

my się zmieniamy i to

powoduje to wszystko, ale jest coś, za czym

ty tęsknisz, a coś straciłaś bezpowrotnie

w trakcie tej drogi i tej zmiany, którą

przeszłaś? Nie.

Absolutnie, nie ma niczego

za czym ja tęsknię.

Nie istnieje coś takiego w moim życiu, jak tęsknota.

Ale czego nie?

Dlatego, że właśnie w drodze pracę nad sobą

odkryłam również, że tęsknota też jest

programem, który programuje nas na to,

że jak zacząć tęsknimy, to nie możemy tego

uchwycić. I

kiedy zrozumiałam to na głębokim poziomie

i uleczyłam to w sobie i znikła tęsknota,

okazało się nagle, że mam uchwitość

wszystkiego w życiu. Totalnie wszystkiego.

Ale czasami mamy kogoś, kto odchodzi

i po prostu zanim tęsknimy tak po ludzku.

Ja mam raczej bardziej takie poczucie

tak po ludzku,

że

nie, jak wam jest tutaj we mnie.

Że jak mam takie głębokie poczucie połączenia

z człowiekiem. Jeżeli łączę mnie z człowiekiem

jakaś bliskość i nawet on nie jest przy mnie

fizycznie, to i tak łączę mnie do połączenia.

I oczywiście, jeżeli na przykład kończy się

jakaś relacja, to przez moment przeżywa się

rodzaj żałoby, tak? No bo trzeba to

przepracować. Ale to nie, to jest takie

w moim, przynajmniej wykonaniu, w moim

odczuciu, jest to takie godzenie się

takie dziękowanie za tę lekcję

i posiadanie wielkiej wdzięczności, że ten człowiek

był. A co jest definicją twojej porażki,

jak ona się zmieniła?

Definicją porażki. Wcześniej definicją

porażki to było

wankurstwo i rozwód, więc osiągnęłam totalne

dno porażki i myślałam, że

już po prostu dalej się nie da.

A dzisiaj uważam, że porażka

w ogóle nie istnieje. Uważam, że

coś takiego porażka w ogóle nie istnieje.

I że to jest bardzo krzywdzące, że my jako ludzie

wierzymy w porażkę, bo sami ujmujemy

sobie i nie jesteśmy w stanie wyciągnąć tych

lekcji życia, które życie nam daje.

A jak kiedyś radziłaś sobie z porażkami właśnie?

No bo kiedyś one istniały.

Tak, tak nakładałam zbroje,

uśmiech na siebie, nie mówiłam kto, jak nie ja.

Więc budowało to

po prostu we mnie, prawdopodobnie

też dzięki temu kształtowało to moją osobowość

na jakimś etapie, że ja po prostu stałam

się po prostu bardzo silna i

potrafię wyjść z każdej opresji.

Chciałbym zapytać cię też o ludzi, kim

są profesorowie w twojej szkole

życia, jakbyś miała popatrzeć na ludzi,

którzy byli dla ciebie wzorem, którzy w pewnym

momencie stali się ważni. Kto to jest?

Wzorem?

Czy nauczycielem? Bo to są dwie rzeczy dla mnie.

No, nauczycielem w takim wypadku,

bo wzorem pojeżdżę nikt.

Nie, wzorem powiem, że tak, bo na przykład

do dzisiaj mam po prostu

olbrzymi podziw do drogi Jezusa

i do tego, jak On postrzegał ludzi do Jego miłości.

Ja mówię to zawsze i otwarcie,

że dla mnie to jest właściwie

jedyny i najważniejszy mój nauczyciel.

Tego, kim ja jestem dzisiaj

i tej miłości, jak ją dzisiaj umiem zrozumieć,

bo na pewno bez tej postaci

ja tej miłości tak mi nie zrozumiałam.

Natomiast nie chciałabym, żeby to było skojarzone

z religią, tylko po prostu z postacią Jezusa,

bo dla mnie to są dwie zupełnie inne rzeczy.

Natomiast, jeżeli chodzi o

nauczycieli, to najlepszymi, najpiękniejszymi

i najwartościowszymi nauczycielami

dla mnie byli ludzie, którzy mnie w życiu skrzywdzili

i urządziły mi ból.

Dlatego, że to właśnie to

skłoniło mnie do szukania, ale czemu,

ale po co, ale dlaczego.

I dało mi szansę skonfrontowania się z sobą.

No dobrze, tak już tak mówisz,

bardzo

opficie o tym i też pokazujesz

zupełnie inną skalę

tego, kto może być wzorem, bądź nauczycielem,

to jaka jest twoja osobista, życiowa misja?

To też jest ciekawe, bo przez chwilę myślałam sobie,

że mam taką wielkoosobistą misję,

żeby cały świat się przybudził i wszyscy żyli szczęśliwie.

Dzisiaj rozumiem, że to też był program,

że ja tak naprawdę moją misją życia

jest po prostu żyć tu i teraz.

Być szczęśliwym człowiekiem, doświadczać tego życia

i to jest moją misją życia.

Ale przy okazji, w tym procesie, w tej drodze życia

okazało się, że

dzięki mojemu doświadczeniu i dzięki temu, co ja robię,

po prostu budzę ludzi do życia.

Ja tak mogę to odpowiedzieć, czyli

wybudzam ludzi ze snu cierpienia, bólu,

chorób i tych wszystkich bólu,

które my mamy w naszej głowie zgromadzonych,

po prostu cierpień i odchłani

i przywracam ich do życia, by zmyśli,

wyzwęku i bez cierpienia.

Dobrze, a zrobiłaś kiedyś kogoś krzywdę?

Mam takie poczucie o jednym człowieku.

I to miało miejsce,

kiedy ja byłam w liceum.

Zostałam zaproszona na studniówkę.

Chłopa mi się nawet nad podobał.

Ale tak się jakoś stało, że w międzyczasie

no, byłam jeszcze młoda i miałam takie podejście.

Spodobał mi się też inny chłopak.

I słuchajcie, ten człowiek

przyjechał właściwie

zebrać mnie na studniówkę,

a ja wysłałam na studniówkę swą siostrę z nim.

I mam uczucie, że to jest moje największe krzywty,

o której wyrządziłam człowiekowi.

Przeprosiłam go wielokrotnie za to,

ale mam takie poczucie, że to jest

takie...

najbardziej we mnie to, co ja chciałabym

zrobić inaczej.

To za zdroszcze.

Kiedy myślisz o swoim domu,

to co natychmiast przychodzi ci na myśl?

O moim domu?

Błogość, lekkość, szczęście.

Niebo.

A czym to się charakteryzuje?

Cię tym charakteryzuje, że żyję w moim domu

z trójką moich cudownych,

przewspaniałych dzieci, że żyjemy sobie

w lekkości, że każdy może być sobą,

każdy może powiedzieć, co chce.

Każdy żyje w swojej lekkości.

Mamy tam czułość, mamy tam rozłowy,

mamy tam bliskość, a mamy tam wolność.

Nie napinamy się

i jest po prostu dobrze, można odpocząć.

Nikt nic nie musi, wszyscy wszystko mogą.

I to jest dla mnie

po prostu to, czego ja życzę każdemu,

żeby każdy umiał

tak zbudować to w swoich domach,

bo wtedy się okazuje, że wtedy każdy z nas

może dosięgnąć granicy swoich możliwości,

kiedy my jesteśmy wolni w tym życiu.

Bycie wolnym

ma pewnego rodzaju ramy,

czy to jest właśnie życie poza ramami?

Jak ty na to patrzysz?

Ma swojego rodzaju ramy, dlatego że

miłość do siebie ma też swoje granice.

Czyli ale co innego jest mieć swoje granice,

a co innego mieć te swoje ramy.

Bo jeżeli ja mam swoje granice, to na przykład

moją granicą jest, no jak jesteśmy w tym domu

razem, no to miejmy tą bliskość ze sobą.

No to jednak jest my razem posiłki.

To jednak spędzajmy ten czas, siedźmy

przed telewizorem. I to jest tak jakby

oczywiste i gdyby się okazało, że na jakimś

etapie, któreś dziecko tam, za bardzo

w którąś stronę, już na przykład w kierunku kolegów,

to ja bym wam nie powiedziała, ej no weź,

no weź, no wiesz, jesteśmy

tą rodziną. I po prostu dążyłabym

do tego, żeby jednak w ramach tych naszych

granic, po prostu to było tak,

jak jakbyśmy chcieli, każdy z nas może mieć różne

te granice, bo to są nasze granice osobiste.

Natomiast ja jestem daleka

od tego, żeby postrzegać granicę jako mury.

Bo w moim zająłym granice w ogóle nie są murami.

One powinny być raczej utkane

z wartości. Jeżeli mają wartością jest

lojalność, no to ja jestem po prostu

w lojalności, do swojej lojalności.

Czyli jeżeli ktoś w moim towarzystwie zachowuje się

nielojalnie, to ja mówię, nie, dziękuję.

Po prostu. Czyli to są te

ramy. Tak, to są te ramy. Czyli ramy

są utkane z moich wartości. Jeżeli mają

wartością jest szczerość, a jak ktoś mi

kłamie, ja bym powiedziała, hej, ty tak poważnie,

tak serio? I wodzią, nie,

no ja dziękuję. No to jak już rozmawiamy

o domu, to jak spędzasz

większość swojego wolnego czasu?

No i to też jest ciekawe,

że większość swojego wolnego czasu

spędzam właśnie z moimi dziećmi.

Z mam córką

szczególnie, dlatego że ja bardzo sobie cenię,

że jeszcze mamy tą więź, bo zdaję sobie

sprawę, że dzieci są coraz starsze i że niedługo

z domu mogą mi wyfrunąć.

I przede wszystkim bardzo

lubię być. Po prostu być.

A w jaki sposób spędzacie razem czas?

Spędzamy czas razem.

Na przykład wożę swoją córkę codziennie rano do

szkoły. Mimo, że mogę wyjeździć rowerem, a ja

po prostu kocham te momenty.

Już chłopaków nie muszę wozić, bo już oni szkoły też

pokończyli. Natomiast też bardzo tu uwielbiałam

być po prostu dla nich. Jemy razem

posiłki, gotujemy czasami razem.

Czasami leżymy sobie po prostu na kanapie i oglądam

jakiś fajny serial na Netflixie.

Podróżujemy razem i to się stało

taką nową pasją

i w ogóle jest to cudowne podróżować sobie

razem. Rozmawiamy, śmiejemy się.

Jakby być dziećmi to jeszcze graliśmy w różne

gry planszowe, czy tam

PlayStation teraz już mniej jakoś

razem gramy. To już jest coraz trudniej

z dziećmi czas spędzać, dlatego że chłopacy są

już dorośli. Miktor ma 21

mar. 2019 i oni już tak mówiło

Mamo, przychodzi weekend. Nie wybierasz się

może gdzieś za granicę?

Kornelie by zabrała ze sobą.

Ja mówię dobra, kiedy umówiliście się z kolegami

no za tydzień. Więc ja mówię no dobrze, nie?

No to bukuje lot, wylatuje sobie z Korneliem.

Chłopacy mają imprezę w domu.

Więc tak się u nas żyje lekko.

Czyli Wiktor w moim wieku.

No dobrze, ale jak ty masz spędzić

czas sama ze sobą?

To jak?

Pomyślmy, tak egoistycznie.

Ja kocham bardzo moją ciszę.

Więc

ciszę, zabieram wszędzie ze sobą. Bez względu na to,

czy ja jestem tutaj, czy jestem w innym zakątku

świata, ciszę, spędzam, zabieram z sobą.

Mój spokój zabieram z sobą, więc

mi nie potrzeba dużo, żeby czuć się dobrze.

Cudownie czuję się, będąc wadnie w kąpieli.

I o czym myślisz?

O czym lubisz myśleć? Wtedy lubię nie myśleć.

I potrafisz mieć taką ciszę?

Tak, ja mam w noc to w taką ciszę.

Od dawna?

Właściwie od czterech lat.

Już mam taką ciszę noc dopernamentnie

w mojej głowie. A co robisz

dla osób, które naprawdę kochasz?

Jestem z nimi i dla nich.

A co to oznacza w twoim słowniku,

że jestem dla nich?

Oni to wiedzą, co to znaczy.

Że jestem. Trudno jest wytłumaczyć,

jak to jest być dla człowieka.

Jestem wtedy, kiedy mnie potrzebują.

Jestem wtedy, kiedy są szczęśliwi.

Jestem wtedy, kiedy doświadczają

jakiś smutków. Po prostu jestem z nimi.

No to wróćmy do tego, o czym mówię mu przyjaźni.

Czy przyjaźn w twoim słowniku

ma termin ważności?

Czy może być ponad każdy ten?

Może być w ogóle poza tym.

Dlatego, że ja mam kilku, niewielu,

kilku przyjaciół w moim życiu.

I ta przyjaźń zdecydowanie jest poza terminowa.

Może na przykład mam też przyjaciółka,

z którą bardzo mało się widzimy.

Mało się kontaktujemy. Ja dalej tak samo kocham.

I dalej jak się skontaktujemy,

to jesteśmy po prostu najlepszymi przyjaciółkami.

Mam przyjaciół, z którymi ten kontakt jest większy.

Mam przyjaciół, z którymi spotykam się rzadziej, częściej.

Przez to, że ostatnie lata życia

spowodowały, że wokół mnie tak się stało dużo.

Dużo pracy, dużo ludzi.

To ja też w pewien sposób

też mniej kontaktowałam się

z przyjaciółmi. Dlatego mam wielką wdzięczność

do nich, że oni takie zrozumienia do mnie mieli.

I przy mnie też po prostu byli w tym momencie,

że też mnie wspierali,

nie oceniali i że mogłam być w tej przyjaźni

też po prostu bezpieczna.

Ale nie masz wrażenia, że jeżeli na przykład

rozmawiamy z kimś 2 razy w roku, 4 razy w roku,

załóżmy nawet 10, 12 razy w roku,

to dużo łatwiej jest

o higienę tej całej znajomości,

bo nie obarczamy siebie dużymi ciężarami.

I to jest tak trochę jak z kimś,

z kimś się trochę spotykała.

A nie, no my się w sumie zawsze lubimy,

ze względu na to, że dużo więcej się nie widzimy,

i ta przyjaźń, okej, ona istnieje,

ale dużo większym sprawdzianem

dla przyjaźni jest wtedy,

kiedy spędzasz z kimś dużo czasu.

To zdecydowanie na pewno tak jest,

natomiast ja też nie jestem standardową osobą.

I nawet kiedy my widzimy się krótko,

to ze mną na częściej rozmawia się o tych trudnych

sprawach. Dlatego, że

to jest moją specjalizacją, ja po prostu widzę,

rozumiem te programy, traumy

i właściwie mi się wydaje, że

zawsze jakieś miałam do tego zrozumienia, teraz to jest

zdecydowanie na pewno mam. I

przede wszystkim, jak jestem dla przyjaciół, to lubię być

dla nich, też pomagać im mierzyć się z tym,

co oni w sobie mają.

No zobacz, tylko z tobą na przykład rozmowa dzisiaj o depresji.

Wydaje mi się, że może być dużo lżejsza

teoretycznie, niż rozmowa codziennie

o codzienności, bo codzienność często

jest po prostu męcząca dla ludzi, kiedy muszą

porozmawiać na przykład o tym, że mąż jest taki siaki

i owaki, spieszysz to czwarty raz w tygodniu.

Rozumiesz, że potem to się robi taki ciężar

z tego, że jej, no koleżanku moja najdroższa,

ale to jest wszystko do wyjaśnienia, po prostu wystarczy

zastosować. Jeżeli widzisz, że ktoś nie stosuje

twoich rad, to wtedy ta

przyjaźń też jest takim trochę sprawdzianem,

że widzisz, że musisz zaakceptować

tego kogoś, że on zna rozwiązanie, mimo z tego

z niego nie korzysta, męczy się,

a ciebie tym samym męczy, no bo

czwarty raz opowiada cię w tygodniu o tym samym

problemie, o to mi bardziej chodzi. Czym

jest przyjaźń też w twoim życiu?

Ja widzę to troszkę inaczej, dlatego, że ja czegoś

takiego nie doświadczyłam.

Dlatego, że jakoś z tą przemianą

mnie przemieniły się i tematy

mojej przyjaźnie. Czyli można by powiedzieć, że

ja nie mam w przyjaźniach

trudno. Nie mam przyjaciół, którzy

doświadczają jakieś bardzo trudne sytuacje, chociaż

na przykład w trakcie też mojego przebudzenia

mój przyjaciel najbliższy

pozmierzył się ze śmiercią żony,

która zginęła w wypadku

i zostawiła dwójka małych dzieci, bo

to dla nas wszystkich wtedy bardzo trudne

i to też

było takie doświadczenie, które też sprawdziło

tą przyjaźń. Natomiast

wtedy też to zrozumiałam, że

całe cierpienie, nawet związane z bólem,

z umieraniem, ono i tak jest w naszym umyśle

i że każdy prędzej czy później będzie musiał

się z tym uporać. I kiedy ja widzę,

że coś dotyczy moich przyjaciół, to

największym darem, jaki mogę dla nich zrobić, to znaleźć

to w sobie, uleczyć przez siebie, żeby

u nich pojawiła się ulga. Jest to dużo prostsze

niż umoralniać ich, albo mówić im, że

oni coś muszą z sobą zrobić.

Czasami oferuję im swoje ramię i mówię, to

może sesyjka, może zrobić i sesję

i sobie też czasami z tego

korzystają i sobie bardzo to cenią, bo

praca z taką głęboką podświadomością po prostu

przynosi olbrzymie zmiany

w bardzo szybkim czasie, po prostu

niewyobrażalne zmiany, takie, o których

nawet nie wyobrażaliśmy sobie, że tak życie może

wyglądać lekko. Więc ja mam takie wrażenie, że

w moim życiu na każdej poszlić nie zawsze jest lekko

i nie dlatego, że ja utaczam się tylko ludźmi,

którzy jest lekko, bo ja prowadzę kurs roczne

i do kursu rocznego przychodzą ludzie, którzy

przychodzą, bo już sobie z życiem

nie radzą, którzy są w tej odchłaniach, w której

ja byłam i zaczynają pracować,

więc ja na co dzień mam

w swoim grupie setki

tysiące ludzi, którzy mówią o rozwodach,

o zdradach, o bólach, o chorobach.

A dla mnie to wszystko

jest lekkie już teraz.

A co to znaczy, że oferujesz im sesejka?

Sesejka, to znaczy tak,

kiedy ja zaczęłam właśnie już

doświadczać, na początku to doświadczałam

tego uświadamiania, że coś musi być

innego. I zaczęłam po prostu

obserwować to w sobie, potem zaczęłam

pracować metodą lustra, zaczęłam też

postrzegać świat zupełnie inaczej, jako projekcję

mnie samej. I doszło do tego,

że doświadczyłam takiego

stanu oświeconego.

Co to oznacza, to się wydarzyło w zwykły

dzień, w złokiej restauracji, po prostu

wyszłam z mojej siostro i z jej chłopakiem

do restauracji, zamówiłam sobie pizzę,

zamówiłam sobie kawę, jeszcze piłam kawę.

Poszłam do toalety i ciało mi

znikło. Po prostu poczułam się

przestrzenią, poczułam się wszystkim.

Miałam poczucie, że mam całą wiedzę,

że wszystko, czego doświadczam, to jest

po prostu lekkość. Wróciłam i mówię, że

już nie jem mięsa, nie jem kawę.

A nie mówię, co się z tobą dzieje, więc

opisałam ten stan

i tak podejrzewam, że to jest ten stan

oświecone, o którym się mówi. I od tego

momentu to moje życie nabrało jeszcze

innego znaczenia.

I właściwie, kiedy ja już tego

zaczęłam sobie doświadczać, to się okazało,

że wszystko jest po prostu

lekkie. Wszystko jest lekkie.

Że wszystkie trudności, których my

doświadczamy, są tylko projekcją naszego umysłu.

Że życie może być lekkie.

I zaczęłam o tym ludziom mówić jeszcze po prostu

więcej. I tak się po prostu

powstał ten kurs. I kiedy na początku

pojawiały się we mnie takie głębokie

wyzwania, bo ja mówię, że jestem prowadzona

przez Boga. Bo to jest rodzaj takiego silnego

głosu we mnie. Nawet nie głosu,

wiedzenia. Po prostu, że ja po prostu wiem,

co mam zrobić. Ja po prostu wiem, co jest prawdą.

I to jest niepodważalne. To jest tak po prostu

silne we mnie, że to jest niepodważalne.

Czyli zniknęły wszystkie gadające głosy

w głowie. A został jeden,

ale on jest tak mocny, tak potężny,

że jest to głos samego Boga. I ja zaczęłam

za tym podążać. I pojawiły się wtedy

właśnie we mnie takie wołanie,

żeby zrobić kurs roczny. I

na tamten moment było to dla mnie trudne.

No bo jak, jak kurs roczny, kim Ty

jesteś? Niech coś ani psychologiem, ani psychiatrą.

No jeszcze umysł swoje miał podrygi ostatnie

i próbował tutaj, tutaj mi to tłumaczyć.

Natomiast kiedy zaufałam

temu, to się zaczęło okazywać, że z tygodnia

na tydzień pojawiały się po prostu

kolejne tematy, które należało

przeprowadzić. Ja wiedziałam, co mam

powiedzieć, wiedziałam z jakiej strony mam to

powiedzieć. I to powodowało, że ludzie z tygodnia

na tydzień po prostu bardzo szybko

zdrowieli. I wtedy w,

jakby w trakcie tego całego procesu

zaczęły się pojawiać też we mnie zrozumienia.

Na przykład ktoś mówił, a ja się tak i tak czuję.

Ja po prostu te osoby zaczęłam

prowadzić, robić z nimi

rodzaj sesji terapeutycznej, której zupełnie

nie rozumiałam. Byłam w tym wszystkim po prostu

prowadzona. I te sesje terapeutyczne

powodowały, że bolączki, z którymi

uborykali się na przykład całe życie,

zostały się w trakcie nawet jednego dnia jednej sesji.

Czyli na przykład ktoś mierzył się

ze zdrością całe życie

i nie mógł sobie z tym poradzić. Nagle robił

sobie sesję w intencji uwolnienia

ze zdrości. Nigdy więcej w życiu nie

poczuł ze zdrości, ale mało tego.

Nigdy więcej w życiu, nikt już o niego

nie był za zdrostny. Więc nagle zacząłam

widzieć, że wow, ja żyję w jakimś

świecie cudów. Na początku nie dowierzałam

temu zupełnie. Myślałam sobie, że tylko mi się

wydaje, więc jak ci wszyscy ludzie zaczęli

mówić, my też żyjemy w tym świecie.

Mówiliśmy w tym tygodniu wstyd. I nagle

nie czujemy w ogóle wstydu w życiu.

Nagle nie czujemy poczucia winy.

I to się działo po prostu tak szybko.

To było tak intensywne. Dla mnie to był

bardzo święty moment. I to

po prostu przeze mnie tak przepływało

w takim totalnym zaufaniu.

I po prostu tak powstała ta cała metoda,

którą ja nazywam moją metodą, to nie jest

moja metoda. Bo ja nie mam żadnych

kwalifikacji, żeby nazwać to moją metodą.

To jest metoda, która wykracza

poza wszystko, co jest, myślę, do tej pory

no dobrze, to co to znaczy

sesja w twoim wykonaniu?

To znaczy sesja. Sesja to jest

połączenie się bardzo głęboko

ze strumieniem naszej

świadomości,

w którym my potrafimy

zrozumieć, dlaczego my mamy pewne

schematy dzisiaj i skąd one wynikają.

Czyli usuwamy się wtedy po emocji

albo usuwamy się właśnie po

danym wydarzeniu, które jest

i docieramy do źródła tego problemu.

Czyli każdy człowiek po prostu

dostaje w sobie, sam w sobie, w tej sesji

głębokiej, która jest po prostu

bardzo też takim mistycznym doświadczeniem

dostaje odpowiedź, dlaczego tego w życiu doświadczają.

A to jest na zasadzie rozmowy?

To jest na zasadzie rozmowy. Natomiast

zamkniętymi oczami. Tak.

Czyli zamykamy oczy i rozmawiamy.

A dlaczego to jest mistyczne?

Dlatego to jest mistyczne, że ta energia, która

temu towarzyszy przede wszystkim. I kiedy ja zaczęłam

tego doświadczać, to ja miałam takie wyrażenie,

że to sam Bóg mi mówi, co mam powiedzieć.

Jakkolwiek by to dla kogoś nie brzmiało.

I po prostu ja nie mogłam tej wiedzy wiedzieć,

jakie słowa mam wypowiedzieć, co mam powiedzieć,

gdzie pójść, co powiedzieć i tak dalej.

Więc przede wszystkim dla osoby, która

prowadzi tę sesję, jest to mistyczne połączenie,

bo to jest tak, jakbym byłam narzędziem,

dla Boga, który może się przejawić i zrobić to.

Natomiast dla tych osób, które tego doświadczają,

to jest podobne, bliskie doświadczenia.

Mają doświadczenie, że to sam Bóg

ich to tak ulecza. Że po prostu nagle przychodzi

takie zrozumienie, zaczynają płakać.

Zaczynają mówić, ojej Kuborze,

przypomnij, przywminają się te momenty bardzo mocno.

Wtedy właśnie to procesujemy

i to jest taki mistyczny moment,

który jest magiczny.

Dlatego, że przypominają się momenty z brzuchomamy,

przypominają się momenty

członków rodu.

Czyli przypomina się jakieś wydarzenie,

które dotyczyło np. praprabapci.

Albo przypomina się sytuacja, kiedy ktoś miał

półroczku. I z punktu rozumu,

kiedy my sobie rozmawiamy, można powiedzieć,

to jest niemożliwe. To jest jakaś bzdura.

Natomiast to jest tak silne doświadczenie,

że to nie jest, że komuś się wydaje.

Ty po prostu cały

fizycznie, w pewien sposób, to jest tak jak

wechikuł czasu, który cię po prostu w tamto

wydarzenie przenosi. I to jest

bardzo mocne i przenosi ogromną transformację.

A nie bałaś się, że możesz komuś

zrobić tę krzywdę? Nie, w ogóle

w tym wszystkim, co robię, nie ma

odrubiny lęku. Dlatego, że

w tej energii, w której żyję,

w ogóle nie może się nikomu nic złego przydarzyć.

To jest raczej energia, która

wszystkich otulaj daje bezpieczeństwo.

Ja mam całkowite 100%

pewność, że nikomu w moim otoczeniu nie może

stać się krzywda. Bo,

jak wiesz, ludzie są różni

i po prostu zastanawiam mnie na te rzeczy,

które mówisz, to są bardzo duże słowa, bardzo duże

rzeczy i czasami ludzie

po prostu, no, mogą tego nie

skontrolować, mogą nie mieć takiej świadomości,

jak Ty masz i zastanawiam po prostu, czy jest

jakiś efekt wypadkowej tego, że właśnie

ktoś może się wykoleić.

Nie zdarzyło mi się to jeszcze.

Zdarzało mi się, że na początku takie wątpliwości,

czy tak nie może być. No to robiliśmy

sobie, miałam cały czas kontakt z tymi

ludźmi, robiłam im sesję, więc pytałam, jak się czujesz,

co się z tobą dzieje. Więc na samym

początku miałam to, co Ty mówisz. Czyli taki

mimo tego, że wiedziałam, że to jest jakieś

magiczne, że to jest święte, to miałam też

takie swoje ludzką odpowiedzialność, żeby to było

dobre. Natomiast na chwilę obecną,

kiedy ja wiem, że w kursie rocznym już wzięło

udział 1300 ludzi i oni już ten

proces przeszli i można powiedzieć, że mam

tak olbrzymią grupę badawczą,

wiem po prostu w 100%, że

to nie może przynieść nigdy krzywdy.

A co to znaczy, że ktoś przychodzi do Ciebie

chory i wychodzi zdrowy?

Bo tak powiedziałaś, to zastanawia mnie, co

jest definicją, powiedzmy, bycie chorym,

a co jest definicją bycia zdrowym dla Ciebie?

Przede wszystkim należy też zrozumieć,

że choroby możemy uznać, że

coś jest chorobą umysłu, a coś jest też chorobą ciała.

Bo chorobą na przykład

będzie nasza chora relacja.

Jeżeli my żyjemy w relacji, która jest toksyczna

i w której nie potrafimy być ze sobą

szczęśliwi, to też jest choroba, jest chora

cała rodzina. Nie tylko ojciec, nie tylko matka

czy na cały system jest chory.

Jeżeli żyjemy w państwie, w którym jest

wojna, cały system jest chory.

Jeżeli z kolei dotyczy ciała

i mamy chorobę ciała,

to doświadczamy choroby ciała, która też

jest manifestacją tego, czego my doświadczamy.

Czyli ktoś, kto przychodzi do mnie,

zdrowienie na wszystkich płaszczyzna.

A próbowałeś kiedyś alternatywnych prób

terapii? No to jest alternatywna próba

terapii. Ale to też jest na zasadzie psychodelików

i tak dalej, to są rzeczy,

które są bardzo, bardzo modne, jeżeli chodzi

o tego rodzaju świat i tą

płaszczyznę terapii.

Więc

miało to miejsce.

Natomiast u mnie droga była zupełnie inna.

Dlatego, że ja miałam całkowite zaufanie

w moje własne prowadzenie.

Więc ja przebudziłam się do tego stanu

w którym jestem, zupełnie sama,

niekorzystając absolutnie z żadnych alternatyw,

żadnych roślin. Absolutnie nawet

byłam na tamten moment przeciwna temu.

Można by powiedzieć, że jeszcze wtedy istniała we mnie

ocena do tego, że miałam wrażenie, że

ludzie to uciekają od siebie, że to chyba nie jest

prawdziwe. Natomiast

tak mnie poprowadziło, w co ja też całkowicie

ufam, żebym później na dalszym etapie

mojej drogi doświadczyła również tego.

I kiedy doświadczyłam tego,

okazało się to jedno z najpiękniejszych

doświadczeń mojego życia, bo

tam jeszcze głębiej połączyłam się

z tym głosem, który

w sobie słyszałam, ale zobaczyłam to wszystko

kolorowo, zobaczyłam to wszystko

nomacalnie. I właściwie to mi tylko

potwierdziło to wszystko, co ja robię

fizycznie, więc dla mnie to było bardzo mistyczne

doświadczenie. Natomiast ja osobiście

mam po prostu takie doświadczenie,

że nie powinny korzystać z tego

osoby bez pomocy i bez pewnej

odpowiedzialności, która, bez pewnej

dojrzałości też tej duchowej, która jest

do tego po prostu konieczna. Dlatego, że to działa

w ten sposób, że kiedy my się łączymy

w taki sposób z źródłem naszej świadomości

jeżeli nasza świadomość jest święta,

czysta, dobra, to my

taki doświadczymy po prostu świata.

W takim świecie się znajdziemy. Jeżeli

ta świadomość jest pełna bólu, goryczy, cierpienia,

wierzenia w piekło, to

my po prostu udajemy się sami

wędrówkę do piekła. I teraz

o ile dla kogoś, kto już ma

wysoką świadomość, ta wędrówka do piekła

może być uleczająca, bo ona na głębokim

poziomie coś tam w nim uleczy, to dla

niektórych ludzi może to być na tyle trudne,

że mogą wręcz trafić do szpitala

psychiatrycznego, bo po prostu mogą tego

psychicznie wytrzymać. Dlatego, że

rośliny mówią do nas też

językiem nam znanym, czasami mówią do nas

językiem symboli. I dla przykładu

opowiem tutaj przykład

no też trudno

powiedzieć tu może przykład, ale czasami pokazuje nam

ta roślina właśnie coś bardzo

symbolicznie. I ktoś przychodzi i mówi, asia, co to oznacza,

że ja zobaczyłem to w taki sposób.

Ja zawsze mówię, co to znaczy dla Ciebie,

bo dusza zawsze mówi dla Ciebie, świadomość mówi

do Ciebie Twoim językiem, więc Ty musisz

to wiedzieć. I czasami potrzeba na przykład

kilku miesięcy, żeby dany symbol zrozumieć.

Czyli na przykład

podam tu jako przykład, jedna z dziewczyn

opowiadała mi, że kiedyś miała takie

doświadczenie po przyjęciu psychodelików, że

zobaczyła, że jest przyklejona brzuchem

do swojej mamy. Co oczywiście dla mnie

dzisiaj, wydaje się to oczywiste, no nie

została odcięta pępowina, trzeba tu zrobić

robotę z mamą na poziomie duchowym. Jej się

to tak pokazało, że jak ona była już

w taki sposób, to jej się pokazało, że muszę się

tej mamy pozbyć. Czyli pokazały się opór,

jak się mamy pozbyć. To oczywiście były jej uczucia,

co jej towarzyszyły w świecie, załóżmy

tam fizycznym, jak się pozbyć

tej pępowiny z tą mamą. No i pojawiło

się tam pomysł, no dobra, wezmę ten nóż i to

odetnę. I wtedy, ale jak to uciąć, żeby

tej mamy, na przykład, krzywdy nie zrobić.

I ona miała bardzo wysoką świadomość, ona

sobie to procesowała. I ona dokonała tego

procesu, że jej się udało odcięć w tej

wizji tą pępowinę i to się stało.

Ale zaraz załóżmy, że jest tam człowiek,

który jest zupełnie nieświadomy. I widzi, że

jest sklejony brzuchem swoją mamą. I załóżmy,

że pojawi mu się tam nóż. Nie wiem, jakie

pomysły taki człowiek może mieć po wyjściu

na przykład z takiego transu. Albo co może

człowieku, który nigdy nie doświadczał

wizji, nigdy nie doświadczał

tego, że jest jakiś świat energetyczny.

Czyli to, co na górze, że jest to, co na ziemi.

I nagle zaczyna mu się to, tak mówiąc

odpalać. Czyli on nagle widzi, że

wow, są jakieś wizje.

Może to graniczyć z tym, że on będzie się

czuł, że ma schizofrenie. Może to graniczyć z tym,

że on w ogóle nie będzie wiedział, co z nim się dzieje

i będzie czuł się szalony. I wierzę, że niektórzy

ludzie mogą trafić na do szpitala psychiatrycznego.

Dlatego ja jestem bardzo w tym ostrożna

i ja nie polecam. Zdecydowanie

roślin polecam mój kurs roczny zamiast

roślin. Zdecydowanie. No bo zresztą

sama wiesz, że dużo ludzi właśnie nie może się

odkręcić. No i jeżeli ludzie biorą psychodeliki

na imprezach. Tak, zdecydowanie.

To jest w ogóle też, też w ogóle

pomylenie, pomylenie samej

intensji. Dlatego, że

psychodelik albo substancje psychoaktywne

one nie mają służyć

rozrywce. To jest zupełnie nie do tego.

I teraz, kiedy

kiedy my wykorzystujemy to do tego, żeby

służyło to rozrywce, to my tak naprawdę

sami siebie oszukujemy. Bo część tych osób,

kiedy tego doświadcza,

oni doświadczają, tu się śmieją i tańczą,

ale w środku w nich toczy się proces.

Ale oni później to otworowują. Kolejne dni,

energia w nich pracuje i w nich się to pojawia,

więc biorą kolejną dawkę, żeby znowu od tego

uciec. Więc dopiero kiedy my zrozumiemy,

że tego typu substancje one

służą temu, żebyśmy mogli

tak naprawdę siebie głębiej odkryć,

ale pod opieką osoby, która się na tym

zna, pod opieką terapeuty,

pod opieką bezpiecznych

warunków, to wtedy tak naprawdę jesteśmy w stanie

zrobić piękną pracę, ale zdecydowanie

ja nie polecam tego w celach

do zabawy. Ale uważasz, że psychodeliki

powinny być legalne

w użyciu medycznym,

no bo z tego, co pamiętam, chyba teraz w Stanach,

ale nie daje sobie głowy odciąć, bo gdzieś

czytałem, że na pewno teraz wróciły do bycia

legalnymi. One w Holandii są legalne.

Czyli w Holandii, w której żyje psychodeliki

są legalne. I

jakie jest moje zdanie na ten temat,

jest to kraj dużo bardziej przebudzoną

pierwszego. Ale one są legalne w terapii?

Czy po prostu? One są w ogóle legalne. Można

pójść do sklepu i kupić sobie psychodeliki.

Co uważam, że nie jest to koniecznie najlepsze,

natomiast ja nie widzę też w tym kraju, żeby

było to nadużywane. Przynajmniej

może dlatego, że nie jestem...

Moimi dzieci, mimo dzieci też twierdzą, że nie

są nadużywane w ich otoczeniu, mimo że oni są młodymi

ludźmi. Więc może przez to, że jest to legalne,

też nie jest to tak zakazane

i może przez to inni po to nie sięgają.

Natomiast w Holandii, tak jak na przykład w Polsce

jest mój kurs roczny i są mojej terapie, natomiast

w Holandii głównie ludzie w ten sposób się budzą.

I to po prostu do szamana

odbywają z szamanem taką specjalistyczną

sesję i po prostu

w taki sposób odkrywają siebie.

I to jest w Holandii takie, można powiedzieć

typowe.

Natomiast

uważam, że może przynieść to dobre

efekty w terapii pod warunkiem, że jest to

prowadzone przez terapeutę, a nie

prowadzone w naszym domowym środowisku,

gdzie my sami sobie

robimy terapię. Bo trzeba mieć do tego głębokie

zrozumienie, co jest z czym

i w jaki sposób z tego zrezygnować, jak to uleczyć

w sobie. A ty, kiedy byłaś

pierwszy raz na ceremonię Aja Łaski?

Miało to miejsce, myślę chyba

dwa lata temu. I jak?

Bo to też zazwyczaj jest tak, że ludzie to

kontynuują, miałaś też

drugie podejście, drugie trzecie? Tak, miała

mącznie 4 ceremonia Aja,

więc

kontynuowałam to

i one przyniosły mi jeszcze głębsze

zrozumienie tego, mojej misji,

jeszcze głębsze zrozumienie mojego kursu,

co jest z czym. I dla mnie

to były bardzo święte momenty, natomiast

na początku, kiedy się wydarzyły, były dla

mnie zbyt święte, zbyt mocne,

zbyt duże. Bardzo

trudno było mi wtedy też to udźwignąć

to, czego ja tam doświadczałam.

A co to znaczy, że

bo tak były zbyt święte? To

to już jest interesujące

i szłaś tam

już idąc na tą pierwszą Aja Łaskę,

już miałaś właśnie w tą sobie, w tą miłość,

że nie doświadczałaś tego piekła, o którym mówili.

Już nie doświadczałam tego piekła z upełnienia.

To jakie to były doświadczenia?

Bo zastanawiam mnie, co się,

jakby wyglądały mniej więcej, jakby się mogła chociaż pokrótce

powiedzieć, jak było za pierwszym razem, drugim,

trzecim i tym ostatnim, czwartym.

U mnie za każdym razem jest tak naprawdę tak samo.

Natomiast za każdym razem

otrzymujesz inne przekazy

i inną informację, to co jest

w tym momencie potrzebne. Właściwie to ja tam

idę i dostaję informację, co mam zrobić.

Tak mogę to powiedzieć, tak jest to w moim przypadku.

Ja tak naивnie sądziłam, że tak

będzie w przypadku wszystkich osób,

że każdy, kto rzeczywiście tą drogę zrobi

i będzie miał już tą miłość, doświadczył

tego nieba tak jak ja,

a później zweryfikowało to życie, że okazało się,

że inni mogą tego doświadczyć

też w sposób bardzo trudny.

I to dało mi też taką pokorę do tej rośliny.

Natomiast mi do tej pory

nigdy się nie zdarzyło, żeby dla mnie to było trudne.

I w momencie, kiedy ja tego

doświadczam, to ja jestem po prostu w niebie.

Natomiast dlaczego było to dla mnie

zbyt święte? Dla mnie było to zbyt święte,

bo ja na tej drodze przebudzenia

rozpuściłam w sobie też

poczucie, jako Boga,

jako jakiegokolwiek osobowego

dla mnie Bóg jest wszystkim.

Wszystko na pełnia jest wszystkim.

A w momencie, kiedy jest się w tej ai,

ta bliskość z tym Bogiem, jest taka bardzo osobowa.

Po prostu to

było tak bardzo osobowe,

że to też było dla

mnie takie trudne dotknąć tej potęgi

i tej mocy Boga

i słyszeć, bo takie są moje

wizje do dzisiaj. Po prostu

w mojej wizjach się pojawia, że Bóg mówi

przeze mnie, że ja przyszłam tutaj po to,

żeby przynieść ten kurs światu,

że ten kurs wybawi ludzi, że On zbawi świat,

że to, co się tu dzieje, to jest

po prostu zbawienie świata

i że to się dzieje przeze mnie,

że we mnie jest po prostu Bóg.

Czyli taka była moja pierwsza

aja i o ile

było też piękne, bo to było

przepiękne. Widziałam stworzenie świata,

widziałam jak to wszystko funkcjonuje, tego nie da się

opisać, bo kiedy taka ceremonia

aja trwała u mnie 6 godzin, to ja

żyłam pewnie 300 lat.

Tego się nie da opowiedzieć.

Natomiast za kolejnym

razem na przykład miałem już konkretne

informacje, że w kursie

trzeba zrobić tak, tak, tak i tak, i tak, i tak.

To już było dla mnie w ogóle interesujące

jak, że ja mogę dostać konkretne instrukcje,

za

którymś razem nie pamiętam, którym pojawiły

się do mnie takie przekazy i ci powiec

to, tej osobie, to, tej osobie, to.

I też to oczywiście zrealizowałam, więc

u mnie to, u mnie zawsze to jest

zawsze to jest z takim

z pozycji Boga.

Po prostu ja w aji jestem tak mocno

połączona z osobą Boga,

że ja po prostu

staję się całą tym Bogiem.

Nie każdy musi to rozumieć, więc...

Nie, nie każdy raczej to zrozumie nawet.

Ale też chodzi mi o to, że gdyby ktoś chciał Cię nazwać

narkomanką, to co kazałabyś,

czy kazałabyś? Radziłabyś przeczytać, żeby na przykład

w części zrozumieć.

Są takie rzeczy, albo są takie filmy

dokumentalne, jakieś fragmenty

literatury, gdzie warto byłoby po to sięgnąć,

żeby móc coś takiego zrozumiać.

Zdecydowanie poleciłabym, może by posłuchał moich live-off.

Ale gdyby miał jednak

uciec do czegoś innego i patrząc na to,

że powiedzmy, że ty nie byłabyś

żadnym autoretem w tej całej zabawie,

ale miałoby po prostu trafić po jakieś rzeczy

naukowe.

Albo coś, co faktycznie byłoby wiedzą.

To jest coś takiego, co byś doradzała?

Ja nie wiem, czy to można mi powiedzieć,

dlatego, że ja wcześniej bardzo kochałam

czytać książki jeszcze przed przewodzeniem,

a w momencie, kiedy zaczęłam się budzić,

odcięło mnie troszkę literatury.

I moja droga nie wiodła przez książki.

Ja mało wiem o innych metodach,

mało wiem o innych nauczycielach,

mało wiem o tym, co kto pisze.

Wiem, że jest mnóstwo książek na ten temat,

bo wiem, że ludzie budzą się na całym świecie

w różny sposób, natomiast moja droga

była wolna od tego i nie sugerowana niczym.

Więc trudno mi się do tego odnieść,

o tym mógł wspominać w swoich opisać

i to zbadać, natomiast

nie jestem tego całkowicie pewna,

ale mogę tak podejrzewać.

Skąd wpadłaś na ten pomysł,

żeby też to ogrywać dość dobrze medialnie?

Bo to jest niewątpliwie to, co robisz,

odnosisz bardzo duży sukces.

Skąd pojawił się ten pomysł,

żeby o tym pisać początkowo na blogu?

Przede wszystkim

to właśnie tak zadać

pytanie, jak pojawił się pomysł.

To nawet nie jest pomysł, bo kiedy ja jestem jakby

w tym stanie świadomości, w tym przepływie,

to jakby

staje się tą, jestem tą myślą w działaniu,

jeżeli tak mogę bym powiedzieć, czyli że coś do mnie przychodzi,

to ja to robię. Ja po prostu, nie mając tych myśli,

nie zastanawiam się, czy to jest dobre, czy to niedobre,

czy to mi się opłaca, czy mi się nie opłaca, tylko w pewien

sposób, okej, robię to,

robię i puszczam, robię kolejny krok, kolejny krok,

kolejny krok, więc to wydarzyło się

trochę w taki sposób, że wydarzyło się samo.

I oczywiście to nie jest tak, że moje doświadczenie

biznesowe, które miałem nie miało znaczenia,

bo ona na pewno gdzieś na poziomie

nieświadomym mnie też prowadzi.

Natomiast nie jest to strategia,

nie jest to mój jakiś pomysł

i ogrywanie, tak jak ty mówisz, strategia,

to zaczęło się tak pojawiać,

natomiast jest też we mnie zrozumienie,

że jeżeli ja chcę pomóc dużej grupie osób,

to nie muszą o mnie usłyszeć.

Żeby o mnie mogli usłyszeć, to ja w pewien

sposób muszę być publiczna,

chociaż muszę powiedzieć, że dla mnie

być osobą publiczną

nie jest wygodne i nie jest moim marzeniem.

Chociaż bardzo lubię być tu u Ciebie.

Jest miło, bo dzięki temu mogę poznawać

wspaniałych ludzi, bo dzięki temu, że jestem

osobą publiczną, nagle się okazuje, że

ludzie, którzy gdzieś byli dla mnie niedostępni,

oni są na wyciągnięcie ręki i chętnie ze mną rozmawiają

i to jest cudownie poznawać inspirujących ludzi.

Natomiast samo pojęcie

bycie osobą publiczną, że ktoś może poznać Cię

na ulicy, zaczepić,

do Ciebie zagadać, to nie jest

w moim odczuciu to, czego ja w życiu pragnę

i chcę, dlatego mi jest bardzo wygodnie

mieszkać w Holandii. No bo też mi to zastanawiał,

bo to, że osiągnęłaś sukces

jako dyrektor sprzedaży i to, jak

dzisiaj wszystko robisz i nawet jak jest

prowadzona sprzedaż twojego kursu,

pokazuje, że ty się znasz na robocie.

Ja zdecydowanie znam się i ja w ogóle

uważam, że ja,

będąc nawet sprzedaży, ja to wiedziałam wyraźnie,

ja po prostu jestem doskonałym sprzedawcą.

No bo świetnie sprzedałaś swój wizerunek.

Tak, ale to wiesz co, ja po prostu

będąc sprzedawcą, tak jak mówię, w ciągu

dwóch lat wprowadziłam ten sklep do Polski, on stał się

największym sklepem w Polsce, więc ja

wiem, że to jest moja super moca.

Sprzedaż jest moją super mocą, natomiast

kiedy ja zaczęłam robić to wszystko, kiedy

zacząłam zajmować się właśnie tą duchowością,

to najbardziej na świecie pragnęłam

zostawić cały ten biznes, te wszystkie cele,

te wszystkie dążenia,

bo sprzedaż jest też, o ile jest pasjonująca,

jest też trudna, bo kończy

się miesiąc, nawet jak z zomadziesz olbrzymi

sukces, kolejny zaczynasz od zera.

I to też było ciągłe takie życie

w napięciu, ciągłe życie w dążeniu,

nigdy nie jest coś wystarczające, bo na tak zrobisz

takie cele w tym miesiącu, za miesiąc masz większe.

Czyli tak naprawdę to było po prostu

ciągle nienakarmiony umysł i jego.

Ja bardzo pragnęłam się tego pozbyć

i ja w ogóle, kiedy zaczęłam prowadzić swój

blok, nie miałam ani marzenia, ani planu,

że to będzie moją ścieżką życia, absolutnie nie.

Ja to robiłam typowo hobbystycznie,

chciałam po prostu ludziom powiedzieć, że oni mogą

użyć dobrze, to już był czas, w którym

ja doświadczałam bardzo miłego i fajnego

życia i chciałam powiedzieć ludziom

Boże, wyjdź z tego cierpienia, nie potrzebujesz tego.

I to było jedynym, jedynym

moim marzeniem i pragnieniem i tak

było przez pół roku, aż ludzie nie zaczęli

pytać, że o nich są ten kurs i aż w końcu

we mnie nie zaczęły pojawiać się te wołania,

żeby ten kurs zrobić. A co robiłaś przed tym

zanim zaczęłaś robić kurs i zarabiać

na tym, kim jesteś dzisiaj?

Czyli co robiłam wtedy zawodowałam, pracowałam

wtedy na tamten moment, także cię się potoczyło,

że pracowałam na tamten moment

w data center i po prostu

byłam osobą, która

zajmowała się recepcją w data center, co

powodowało, że ja miałam na ten moment bardzo dużo czasu.

Dlatego, że to było w data center

kto nie wie jak funkcjonuje data center, to

może też krótko powiem, jest to po prostu

centrum, gdzie są serwery

i tam firmy oddają swoje serwery, tam

to są takie chłodzone pomieszczenia

i zawsze musi być ktoś, kto pilnuje,

że temperatura spadnie, przyjąć

ewentualnie gościa, który przychodzi, przeprogramować

serwer itd. I tak naprawdę

to była praca, w której ja po prostu

byłam sobie w olbrzymim budynku sama

najczęściej,

przez bardzo długi okres czasu, bo ja pracowałam

w tym data center łącznie chyba

półtora roku, może dwa lata trudno

mi na to sobie to przypomnieć. I to był czas,

w którym ja mogłam w ogóle się przebudzić.

Bo ja szłam do pracy, mogłam otworzyć

sobie na komputerze

książka, a propos książki,

to ja mogę powiedzieć o jednej książce,

która zrobiła na mnie bardzo duże wrażenia

i to były książki Ramty i jedną z takich

książek to był Eliksier Miłości, który

w ogóle był dla mnie Game Charger, bo zrozumiałam

wtedy o co chodzi w relacjach partnerskich,

a drugą to byłoby

biała droga, bo jeśli nazywała tak ta książka

nawet nie mam pamięci do nas,

natomiast to były książki Ramty, czyli

pisane pod natchnieniem

Boga, który przyjawił się przez jakąś kobietę

i one bardzo do mnie przemawiały, bo ja mam wrażenie

ja to wszystko wiem. I to był

dla mnie też bardzo ważna, ale będąc w tej

recepcji mogłam mieć otwarty na komputerze

książki, mogłam czytać, mogłam sobie pisać, co mi ktoś

pokazuje lustrem, mogłam wykonywać sobie tą pracę,

więc ja właściwie cały czas pracując

w recepcji miałam tak dużo przestrzeni

i wolnego czasu, że mogłam wykonywać tą pracę

nad sobą. Wtedy też zaczęłam pisać pierwsze teksty,

wtedy też zaczęłam nagrywać pierwsze wideo,

ale w momencie kiedy już tak

poczułam, że kurczę, już czas odchodzić,

bo już była mnie coś innego,

bo mi też to trudno porzucić, bo to była

taka lekka praca.

Szczerze mówiąc, to była taka praca, w której

można by powiedzieć, że płacono mi wręcz

za darmo, za to tylko, że jestem, czy już wtedy

mi płacono, że jestem, bo teraz można powiedzieć, że też płacą

mi, bo jestem, więc

to była namiastka tego, ale to było

wspaniały czas w moim życiu również.

A nie bałaś się, rezygnując do takiej normalnej

pracy właśnie z tego, że jesteś

i teraz tutaj idziesz trochę w kierunku

nieznanego, no bo... W ogóle całkowicie

się bałam, bo to było tak, że ja pracowałam wtedy,

zarabiałam sobie wtedy na warunki holenderskie

całkiem fajne pieniądze, które wystarczały

mi, żeby żyć sobie godnie z dziećmi,

czyli mogłam już sobie te długi, które kiedyś

powstały po prostu też spłacać i życie

czy oprócz tego godnie.

I wtedy powstała

ta ideologia kursu rocznego, i do kursu

rocznego przyszło mi 12 ludzi, to

ta kwota, którą ja zarabiałam za ten kurs roczny

wtedy, ona była nieadekwata do tego, co

ja zarabiałam miesięcznie, nawet w stosunku

do tego data center, więc ja nagle

okazało się, że zaczęłam poświęcać swój czas

dużo mojego czasu na coś, co mi

w ogóle przynosi dużo mniej pieniędzy, niż to, co ja robię

zawodowo. Ale mimo wszystko

sprawiało mi to tak dużą przyjemność,

że ja zaczęłam w domu się zaznaczną,

że na przykład z mojej dzieci mówię, ja już chyba muszę zrezygnować z pracy

w data center, a w ich, którą mówił mamu, uważaj

na słowa, bo ty szybko kreujesz, to jest praca marzeń.

Co ty opowiadasz, to jest praca marzeń, bo one

dzieci ze mną jeździły na data center, myśmy tam

cały dzień spędzali, bawili się w chowanego, mieliśmy

tam w swoje fajne, fajne też momenty

życia z dziećmi.

Wiktor chodził i na przykład Wiktor lubi rapować

i tam sobie nagrywał, na przykład robił sobie

studio, miał tam taką przestrzeń, gdzie miał studio,

mógł nagrywać sobie rap, więc moje dzieci

też bardzo lubiły moją pracę

i moja praca lubiła moje dzieci.

Moich szefowie nie mieli z tym problemu

i pamiętam, że mu powiedziałam

to do dzieci w czwartek, a w piątek

dostałam wiadomość

tego przełożonego i mówi Asia, już my

skończyliśmy tam całą centralkę, że w nocy

już nikt nie musi siedzieć w data center

i jednak będziemy musieli się już z tobą rostać

i ja wtedy tak

ojejku, to się dzieje

i co teraz, ja w pierwszej chwili

oczywiście była taka panika, jak ja sobie poradzę

no jednak nie będę miała tych przychodów

miesięcznych, które są mi potrzebne zapłacić rachunki

i ja wtedy poprosiłam, że ja mówię

ale jestem u was tak długo, dajcie mi po prostu

dwa miesiące, żeby mogła po prostu

sobie odejść, a nie powiedziałem, oczywiście damy ci dwa miesiące

tak, że spokojnie, czuję się bezpiecznie, tylko

się dogadamy i ja już chodząc

tam do pracy, zastanawiałem się, co mogę zrobić

odczuwałam to przez siebie i wtedy się pojawiło, że

skoro ten kurs roczny, który już trwał na tamten

moment, ok. 12 tygodni

że on przyniósł tak spektakularne

zmiany dla ludzi i ludzie już o tym bardzo głośno

mówili, to sobie pomyślałam, że jak zrobię

krótką wersję tego, po co mam

ludzi prowadzić rok czasu, po co mam

rok czasu, słuchać ich traum, i pomyślałam sobie tak

zrobię to w 6 tygodni,

nauczę ich, pracę z wewnętrznym dzieckiem

nauczę ich pracę z rodem, wytłumaczę im, jak to działa

wytłumaczę, czym jest ta trauma,

nauczę ich tego wprowadzę ich w tą energię, żeby

oni poczuli się z tym bezpiecznie, żeby mogli robić

proces sami. I taki pojawił się we mnie, wtedy

nadam ten moment pomysł i okazało się,

że ten pomysł okazał się od razu trafiony

dlatego, że od samego początku, już w pierwszej

edycji było 150 osób w kursie

dla mnie wtedy to było wielkie wow

bo nagle się okazało, że

wow, przychodą mnie takie pieniądze, które

przychodziły by rok czasu

A jak to były pieniądze mniej więcej?

W ten moment chyba kurs kosztował

600 zł, może 120 tysięcy

natomiast no to było

powiedzmy sobie 30 tysięcy euro

to było duża część

mojego rocznego wynagrodzenia na tamten czas

bo zarabiałam wtedy miesięcznie około 3,5 tysiąca euro

więc jakby dla mnie to było wow

co się wydarzyło

i na początku nie miałam w ogóle pomysłu

żeby robić dalsze edycje kursu rocznego

bo jakby

nie miałam takiego pomysłu, nie miałam

tak daleko siężnych planów, ale ludzie, którzy byli

w tym kursie zaczęli mówić i prosić

że Asia my też chcemy do tego rocznego

inni tak mówił, że to jest tak dobrze

my też chcemy do rocznego

więc ja myślałam, jejku, no to trzeba zrobić kolejną edycję kursu

rocznego i co teraz, jakie to ogarnę

bo ile 12 osób mogę robić

te sesje terapeutyczne sama, tego nie ogarnę

no to nie pójdzie, nie dam rady

i w tym momencie, kiedy

ja zrobiłam już właśnie tę kolejną kursie

edycję kursu rocznego

powiedziałam do osób, które były w pierwszej edycji

kursu mojego rocznego, że ja nie mam dla nich

czasu, wybaczcie, nie mam dla was czasu

nie mam jak robić wam sesji, ja was nauczę

te sesje robić tak, jak ja je robię

i powiem wam, jak to się robi

i wy po prostu

róbcie to między sobą, będzie to dla was wspierające

i oni zaczęli robić te sesje

między sobą i się okazało, że te sesje

po prostu działają tak samo, jak ja je robię

więc w kolejnych edycjach

kursu rocznego już doszło do tego,

że oni zaczęli mi pomagać

robić te sesje z kolejnym osobą

i tak to się rozwijało, przychodziły kolejne

inne sesje terapeutyczne, bo my mamy kilka

rodzajów sesji terapeutycznych

na różne dolegliwości, na różne

sytuacje w życiu

i po prostu osoby, które kończą kurs roczne

mogą dołączyć do zespołu terapeutów

mogą ukończyć kurs terapeutyczny

i zostają terapeutami i część z nich

pracuje również za mną w kursie rocznym

dlatego w moim kursie rocznym każdy

ma własnego kołcza, własnego terapeutę

jest w stałym kontakcie z bliską osobą

co oznacza, że nie zostaje się

samemu w procesie, jak jest coś trudnego

albo trauma, tu piszemy do kołcza

czy jest zle ciebie i zawsze cię wesprze, zawsze cię pomoże

pomagamy też te traumy uwalniać

i teraz to jest po prostu niesamowite

bo mogę być indywidualnie

osobiście z każdym kursantem

poprzez innych ludzi

i to ten drugi czas, drugi raz, kiedy stałaś się milionerką

i to jest drugi czas, który stałem się milionerką

i to stało się w ten sposób,

że po prostu ludzie zaczęli polecać to dalej

zaczęli mówić, że ten kurs czyni takie wielkie rzeczy

i to się wydarzyło

poza moją kontrolą, poza moim oczekiwaniem

to jest zupełnie inaczej niż za pierwszym razem

bo za pierwszym razem to było zaplanowane

wymyślone, zrobione

dlatego ja uczę ludzi o pwitości inaczej

ja uczę ludzi najpierw powrotu

do tego stanu

właśnie, do tego stanu powiedzmy oświeconego

nazwijmy go błogości

bez względu na to, żeby to nie brzmiało, wie wielce

i napompowanie, żeby nikt nie stworzył sobie z tego programu

po prostu

i kiedy my już wracamy do tego stanu

to po prostu

opwitość przychodzi sama

w tym, jak się umaczyć, ale to jest rodzaj energii

pieniądz jest rodzajem energii

opwitość jest rodzajem energii

i kiedy my wracamy do tego rodzaju energii

do tej energii opwitości w nas

czyli tej energii połączenia z tym Bogiem w nas

czy Wszechświatem, czy Życiel

niech też każdy nazw jak chce

to z tego miejsca możemy tworzyć tylko dobro

to po prostu nie ma braku

tu nie ma biedy

tu nie ma choroby

tu nie ma oddzielenia

tu jest po prostu tylko miłość

do programatycznych rzeczy

bo teraz masz tak, że jest kurs 8 tygodni

i trzeba przejść ten kurs

żeby dołączyć do rocznego

i jaka jest cena

kursu, który zawiera 8 tygodni

kurs, który zawiera 8 tygodni kosztuje 1750 zł

a roczne

roczny kurs kosztuje 12500 zł

ok, no bo to też będą rzeczy

na pewno, których ludzie będą

bo tym podkaście szukali

a wracamy teraz do Ciebie, jak już tak

przegadaliśmy bardzo duży fragment

a co możesz się podzielić?

jaka jest twoja największa siła?

miłość

a co jest twoją największą słabością?

miłość

a co jest słabością w miłości?

słabością w miłości

może być tylko tęsknota za miłością

przecież nie ma tęsknoty

ale zrozumienie, że nie ma tęsknoty

rozpuszczają, więc z drugiej strony

dla mnie w ogóle już nie istnieje nawet słabość

to jest trudno wytłumaczyć

ale co może być naszym słabością?

no mogę powiedzieć, że moje słabością są słodycze

w takim razie

nie mam słodycze, nazwijmy je na moją słabością

co jaka jest twoja największa frustracja?

nie, nie posiadam frustracji

nawet kiedy stoisz w korku i się...

absolutnie nie

nie, bo

warto sobie to właśnie uświadomić jedną rzecz

czym jest frustracja w naszym życiu?

ona jest zlepkiem myśli, które przychodzą

przez naszą głowę

o, cholera, znowu korek

ktoś tu mi przeszkadza, nie dojadę na czas

wszystkie te myśli

powodują naszą frustrację

a kiedy czujesz się niesprawiedliwi

oceniona, w samym momencie

niesprawiedliwej oceny, nie w kiedy momencie

kiedy masz czas to przeanalizować, tylko w takim momencie

nie czujesz frustracji, nie czujesz się źle z tym?

nie, nie czuję frustracji

wtedy mogę odczuwać

złość albo smutek

i te emocje, których ja już teraz doświadczam

one są też zupełnie z innego poziomu

niż ja kiedyś doświadczam

załóżmy, że kiedyś byłam zła, to ta złość była

ona była powiedzmy na 10

zróbmy skalę do 10, bo musimy się do czegoś odnieść

to załóżmy teraz doświadcze złości

która będzie 0, 0, 5

ale ja jestem ze sobą skomunikowana

że ta złość się pojawiła

i wtedy nie muszę tego nazywać

nie muszę tego oceniać, że ta złość jest

tylko mogę tą złość nazwać, czyli mogę do kogoś powiedzieć

czuję teraz złość, że ma miejsce taka sytuacja

i w momencie kiedy ja to nazywam

automatycznie we mnie się to rozpuszcza

czyli ja nie nadaję do tego masek

i nie nadaję do tego ocen, tylko po prostu

nie ja w prawdzie z tym co we mnie zżywa

a żywa jest przecież złość, bo frustracja jest tylko oceną złości

a ile masz kontroli naprawdę

naprawdę, naprawdę nad sobą

kontroli?

ja nie mam kontroli nad sobą

i to też nastąpiło od momentu zmiany?

tak, tylko że to jest droga

to nie jest tak, że to się stało w jednym momencie

tylko odkrywałem, tylko odkrywałem różne te

bo to są bardzo różne mechanizmy kontrolne

i mechanizmy obronne, to nie jest jeden

mechanizm o kontrola, ktoś powie sobie

uwolnić kontrolę i już uwolnione

kontrolę bardzo wiele się rzeczy złoży

bardzo wiele tego co myśmy zapamiętali

zrobili, więc jakby

i dużo tego trzeba było po drodze uleczać

aż w pewnym momencie to się rozpłynęło

i to się dzieje tak u każdego, osób, które przychodzą do kursu rocznego

też doświadczają tego samego

dobrze, czyje życie miałaś największy wpływ?

wyliminujmy dzieci, bo one wydają się

zupełnie prostym wyborem i kursantów

no, moich dzieci i kursantów

myślę, że

miałam bardzo duży wpływ na moją rodzina

skoro wypadek

w wieku ośmiu lat wpłynął na to, że jest

moje rodzeństwo, więc myślę, że największy wpływ

miałam na urodzenie się mojego rodzeństwa

a kto miał największy wpływ na twoje życie?

największy wpływ na moje życie

z ludzi żyjących, tak?

znaczy nie, bo może już ktoś nie żyje, a miał wpływ na twoje życie

nie, ale w sensie z osób, które mogłam znać

tak, bo tak jak powiedziałam wcześniej

odniosło mi się do Jezusa, natomiast

tutaj bym powiedziała, że chyba największy wpływ na moje życie miał ekspertner

to ciekawe

to jest bardzo ciekawe

a w czym byś to odniosła?

w tym, że ja wtedy doświadczyłam

życia, które nie sądziłam, że może istnieć

po pierwsze doświadczyłam

wielkiej obfitości

i tego, że wow, ja mogę

to było bardzo fajne doświadczenie

doświadczyłam przy nim macierzyństwa

która jest bardzo piękna dla mnie doświadczeniem

świętym i to jest najlepsze, co mi się w życiu przydarzyło

ale doświadczyłam przy nim

również toksyczności w relacji

której nie sądziłam, że może istnieć

doświadczyłam przy nim piekła

gdzie dla mnie

było to takie bardzo mocne

czyli mogłam zobaczyć świat, którego nie znałam w ogóle

i

oczywiście później cała ta droga odchodzenia

doprowadziłam nie też do rozumienia tego, co czym jest

więc tak naprawdę

to było dla mnie najbardziej transformujące wydarzenia

jesteś otwarto na codzienne doświadczenie

czegoś, co wykracza poza twoją strefę

komfortu?

zdecydowanie tak, zdecydowanie jak najbardziej tak

co jest dzisiaj poza twoją strefą komfortu?

właściwie to tak naprawdę

można by powiedzieć, że

ja już nie muszę trzymać swoich grań z komfortu

czyli ja wychodzę z ciekawością

do wszystkiego, co jest nowe

na przykład dzisiaj sobie pomyślałam, że nałożę sobie taką

różową sukienkę do ciebie

pomyślałam fajnie, będzie wesoło

bo na co dzień nie chodzę aż w takich różowych sukienkach

ale może w nich zaczyna chodzić

natomiast bardzo chętnie teraz podróżuję

bardzo chętnie doświadczam nowych ludzi

teraz na przykład spędziłam 4 dni

z osobami na festiwalu

gdzie graliśmy na bębnach i śpiewaliśmy

gdzie nie śpiewam od dziecka

gdzie po prostu puszczałam się w tańcu

i dla mnie to też było ciekawe doświadczenie

gdzie część ludzi była taka zaskoczona

że jak to, że Asia która tutaj

jest publiczna i ma tyle znajomek

i po prostu jest razem z nami i się przytula

jest taka normalna a dla mnie to było mega fajne

być po prostu z ludźmi

a gdybyś mogła zacząć życie od nowa

ale nie swoje, ale mogłabyś się wcielić

w kogoś zupełnie innego

z sobą porzucić to kim jesteś dzisiaj

to ciekawej mnie kim byś chciała zostać

zupełnie serio

tak jakbyś mogła się naprawdę na tym skupić

porzuciła cały swój dyskomfort

wszystko co porzucasz

ale czyje życie chciałeś przejść gwiazdy roka

sportowca

myślę, że nadal chciałabym

jednak przeżyć swoje życie

nauczyciela duchowego

bo to jest tak cudowna misja, że myślę, że lepszej nie ma

ale to cię czeka

sportowcem już możesz nie zostać

ja w ogóle mam takie uczucie, że pewnie

gdybym chciała to bym każdy mogła zostać

ja po prostu mam wrażenie, że

kiedy my już nie mamy tych blokat

to my głęboko czujemy w sobie

że my możemy tak naprawdę wszystko

może chciałabym być tancerzem

to jest jakieś takie niespełnione jeszcze marzenie

że chciałabym tańczyć

a co cię fascynowałoby w życie tancerza?

to że w tańcu można się tak

puścić i przenić do innego świata

ja po prostu w tańcu czegoś takiego doświadczam

dla mnie taniec jest momentem mistycznym

w którym

jestem w pewien sposób zanurzona

też z tym światem energetycznym

które łączy te dwa światy

dla mnie z takim pomostem między dwoma światami

i bardzo to lubię

natomiast moje życie tak się do tej pory

to czuło, że ja nie mogłam tak zająć się tańcem

i zawsze też myślałam sobie, że jak już przyjdzie

ten partner to wtedy będziemy sobie razem tańczyć

że to będzie weselę

i tak jakoś chyba odwlekałam to na potem

i tak jeszcze do tej pory nie tańczyłam

jakie nawyki powstrzymują Cię

od osiągnięcia większego sukcesu

niż tam, który już dzisiaj masz

są takie rzeczy?

ja przede wszystkim otuczam ludzi nawyków

i to jest bardzo niepopularne

bo na przykład cała sfera

rozwoju zawodowego mówi

miej nawyki, zmieniaj nawyki

kontroluj siebie, doskonal się

ucz się więcej

u mnie zupełnie na odwrót

ja mówię oducz się tego wszystkiego

że kiedy my się tego wszystkiego uduczymy

bo to wszystko podklejamy

to ta nasza mądrość tutaj

jest tak wielka, że tego wszystkiego nie potrzebuje

że my przez te wszystkie mechanizmy

tą mądrość powstrzymujemy

czyli moja mądrość sprawi, że ja będę mieć zapłacić

rachunki

moja mądrość wewnętrzna sprawi, że zaprowadzi mnie

do realizacji swoich marzeń dotęczenia

czy do czegokolwiek nie miałabym robić

więc u mnie z kolei jest zupełnie na odwrót

i ja nie czuję, że

ja mam jakieś nawyki, które nie powstrzymują

ja uważam, że ja żyję pełnią moje obfitości

wierzę w to, że moja obfitość

tak to widzę, tak to też doświadczam

że moja obfitość będzie jeszcze większa

olbrzymia, ale dla mnie to w ogóle nie z celem

dla mnie celem jest to

jakby wyznacznikiem mojej obfitości

jest to, jak wiele ludzi uleczy swoje życie

to jest wyznacznik mojej obfitości

ale co ty wyznacznikiem twojej obfitości

tym samym jest też twój sukces

no bo ten twój sukces samym staje się dużo większy

tak, natomiast gdyby dało się to osiągnąć

bez osiągnięcia sukcesu, że ludzie

to uleczą to wolałabym to mieć bez tego sukcesu

wolałabym dotrzeć do ludzi

jakoś telepatycznie, że oni

nagle wszyscy włączą w komputerze

i wszyscy mają mnie

ale jednocześnie nie jest do tego łapka

przystawiona sukcesu

dlatego, że tak naprawdę

oczywiście ten sukces jest potrzebny

jak najwięcej ludzi o tym usłyszało

natomiast to jest w pewien sposób

cena, którą się płaci

dlatego, że ten sukces kosztuje też w pewien sposób czas

kosztuje też w pewien sposób mój kawałek życia

a ja chciałabym już żyć tak totalnie

lekko w życiu, że to, co już przyniosłam

przyniosłam ten kurs, który przyniosłam

chciałabym już podróżować, chciałabym już pisać

mojej książki i chciałabym tak całkowicie

w życiu już czuć się wolna

i być dla ludzi wtedy, kiedy ja czuję

wtedy, kiedy ja im mam coś do powiedzenia

robię to cały czas z wolnej woli

przychodzę do ludzi dwa razy w tygodniu

i przynoszę im swoje nauki zupełnie

za darmo, żeby im się w życiu po prostu

powodziło, żeby mogli żyć tak jak ja

to dobry wątek do tego, żeby zadać

ci to pytanie, kim się stajesz

kim ja się staję?

miłością

jestem miłością i staję się miłością

kim ja się staję

nastaję się w pewien sposób pewnie osobą publiczną

też trzeba na to tak spojrzeć, ale trudno

mi powiedzieć kim ja się staję

bo dla mnie ja nawet się nie zastanawiam kim ja jestem

dla mnie ja po prostu jestem

ja żyję w takim poczuciu, że ja jestem

i nie potrzebuję tego nazywać, więc kim ja się staję

życie to przyniesie

to życie pokaże tak naprawdę

jak to będzie wyglądało, natomiast

w pewien sposób tak, gdybym miała podążać

za widziami, które widziałam, to staje się

osobą, która po prostu zmieni

wizerunek świata. A marzyłaś o takiej

sobie, jaką jesteś dzisiaj? O nie, absolutnie

w życiu, ja nie sądziłam, że takie coś

istnieje, ja nie sądziłam, że taki rodzaj wolności

szczęścia, lekkości w ogóle

istnieje, to w ogóle

było poza sięgiem, jak ja czytałam, bo chodziłam

do kościoła, bo byłam wychowana w rodzinie katolickiej

i czytałam

jakby z uważnością słuchałam słów Jezusa

dla mnie taka miłość wydawała się nieosiągalna

w ogóle jak, nie?

że jak można tak kochać, jak można

w ogóle tak żyć w takiej lekkości

a dzisiaj po prostu wiem,

że nie ma nic lepszego, po prostu nie ma

i nie ma pieniędzy, które są do tego

lepsze, nie ma relacji, które to może

zapełnić, po prostu nie ma wartości, które

może dać więcej w moim odczuciu niż to

to jest w moim odczuciu nasze dusze

nawet jeżeli ktoś wierzy w reinkarnację

lub nie, ja w moim procesie nie mogę

temu zaprzeczyć, że to istnieje, natomiast nie chcę

tego interpretować, a nikomu swoich

projektów też narzucać, natomiast

ja mam takie uczucie, że

to, co się dzieje tutaj, jakby

czy u mnie się stało, to już jest, że dusza

już doświadczyła wszystkiego

i w końcu może doświadczyć tego, czym jest

naprawdę.

Ale na pewno też masz coś takiego, że

wizualizujesz w sobie przyszłość?

Absolutnie nie.

Nie, w ogóle mnie to nie interesuje

i mało tego, ja nawet

uczę ludzi i to jest też ciekawe, inne

jak do innych, bo idziemy we wizualizu

i to sobie.

Ja czuję to też inaczej, dlatego, że

wizualizacja nadal jest z poziomu

mojego małego ego, czyli mojego człowieka, który

chce, na przykład latać ze spadochronem

albo mój mały człowiek, czyli ja

tak, chcę na przykład

no tańczyć, to, co ci powiedziałam, tak, by była

tu mowa o tańcu. A tak naprawdę,

kiedy ja już wracam do siebie, ja żyję tym

momentem tu i teraz, jestem szczęśliwa z tobą,

kiedy jestem na podkaście, za chwileczkę

wyjdę, będę się delektawać, że śpiewają ptaszki,

pójdę pewnie z rodzeństwem

Warszawy, tak, spotkać się, porozmawiać,

no tak naprawdę w każdym tym momencie

jestem szczęśliwa w pełni.

Tam nie ma braku, tam nie ma poczucia, że mogłoby

być coś lepiej i kiedy ja żyję tym każdy

momentem pełni, to życie zaprowadzi mnie

do rejonów, o których ja nawet nie śnię,

bo ja na przykład nie śniłam o takiej pracy,

nie śniłam o takiej misji i

moim zdaniem to będzie dużo większe,

niż to, co my jesteśmy w stanie sobie wyafirmować

i wymarzyć. No dobrze, a co jest

największym kłamstwem na temat świata w twojej skali?

Że my jesteśmy jacyś.

A bo, że mamy być jacyś,

że miłość ma być jakaś, że matka

ma być jakaś, że ojciec ma być jak i

się, czyli

największym kłamstwem świata jest ocena.

No dobrze, a jak na przykład jest byłaś

wychowana w domu katolicki,

mówisz o tych wartościach, mówisz o Jezusie,

to jak patrzysz na zmieniający się

świat ludzi, LGBT plus

i to wszystko dookoła,

mnie zastanawia w takim wypadku twoja optyka na to.

Mhm, okej.

Ja przede wszystkim widzę to wszystko

ponad religijnie. Ja nie utożsamiam się

absolutnie z żadną religią, niektórzy mówią

o, o, ty mówisz trochę z budyzmu, nie mam

pojęcia, bo z budyzmem nigdy nie miałam do czynienia,

ale też wątpię, bo bliżej mi jednak do nauk

Chrystusa. Natomiast ja widzę

to zupełnie poza religijnie,

ja widzę to z takiego poziomu świadomości,

że my wszyscy jesteśmy jednym,

że my na głębokim poziomie i tak jesteśmy

połączeni, że wszechświat jest naszym

odbiciem, czyli jeżeli ja doświadczam

ludzi, którzy żyją w jakiś

sposób, to oni też są mną, tylko

w innej postaci, czyli są też tą samą

polską świadomością przejawioną w innym człowieku

i to mi daje patrzeć na wszystkich ludzi

z miłością, bez względu na to, jakie oni mają

poglądy, co oni robią, nawet niektórzy w trakcie

moich live'ów mówią, tak, tak, to co,

to może ten pedofil też jest dobry.

Tak, on też

jest dobry, bo

one działał, to tak jakby powiedzieć,

że człowiek, który jest psychicznie chory,

jest zdrowy, nie jest zdrowy.

Umysł czyni nas w pewien sposób psychicznie

chorem, kiedy my mamy w sobie jakiś program

jakąś, jakąś rodzaj wady, można nazwać

ten program, czyli błąd

fabryczny, czyli nasz ludzki program,

to my w pewien sposób nie umiemy

postąpić inaczej, niektórzy radzą sobie z tym

lepiej lub gorzej i umieją te demony w sobie

opamiętać, inni nie, i inni po prostu

nie poradzili sobie z tym, i ja mam

wielką miłość też do tych ludzi, którzy błądzą,

do tych, którzy czynią zło

i wierzę, że wielu takich ludziom też pomagam.

A w jaki sposób uważasz, że im

pomagasz? W taki sposób, że kiedy oni

mogą, z pewnością mają

trudno otwierać się przed innymi i wierzę, że nie

mówią innym, że mają takie problemy w sobie.

Natomiast wierzę, że kiedy trafią na

mój profil i zaczną mnie słuchać

i zaczną mierzyć się z tym, co jest w nich,

to dużo większą ulgę przyniesie im

zmierzenie się z sobą, niszczynienie

krzywdy innym. I kiedy oni zrozumieją,

że to, że oni wyrządzą komuś

krzywdę, to będzie tylko chwilowa

chwila, kiedy oni poczują się dobrze, bo oni

to robią, prawdopodobnie mają taki program

wyzwalać, że to jest moment, który czyni im

dobrze, na krótką chwilę, bo potem

ich to pogrąża, prawdopodobnie w poczuciu

winy. I kiedy oni zrozumieją, że oni mogą

z tego zrezygnować, bo ci ludzie prawdopodobnie

najczęściej sądzą, że oni z tego nie

mogą zrezygnować, więc wierzę, że

to, co ja mówię w internecie, te wszystkie moje

przekazy i nauki są też

uleczające dla tych ludzi, którzy tej pomocy

nigdzie by nie dostali, bo gdyby poszli i

powiedzieli, ja mam taki problem, prawdopodobnie

wstazano ich do więzienia, być może nie

dali by im takiej pomocy czy internetu.

Więc ja wierzę, że tacy ludzie nawet, jak nie mieli

odwagi stanąć do tego i wziąć odpowiedzialności

na to, że to mają, to że dzięki temu, że trafią

na mnie, robią to w swoich zaciszach domowych.

Gdyby jutro miało nie być już tak

zupełnie na koniec,

miałabyś zamknąć oczy i powiedzieć

mi pięć rzeczy, które od razu

przychodzą ci na myśl i wspominała,

wspominałabyś o nich z dużym uśmiechem

na ustach, co to by było?

Jutro tak naprawdę nie ma.

Bo czas się rozciąga, tak naprawdę jutro

istnieje w naszym świecie, mam poczucie, że jutro

istnieje, a w moim świecie istnieje tylko tu i teraz.

No to świetnie, to zamykasz oczy.

Pięć najważniejszych wspomnień twojego życia.

Wiktor? Marcel Cornelia?

Mamy trzy, jeszcze dwa.

Mama, tato i po kolei rodzajstwo.

To już rodzajstwo się nie zmieściło, bo jest za daleko.

Dokładnie, więc to jest to, co

na pewno jest dla mnie najbliższe

i z czym jestem zawsze połączona.

Myślałem, że ten byłe mąż będzie tam

po rodzicach, no ale nie zmieścił się.

Nie, nie, nie, nie.

Nie, aż tak muszę powiedzieć, że aż tak go nie wspominam.

Jakby ja zrobiłam tą swoją lekcję,

dałam mu wolność, dostałam wolność od niego,

ale nie znamy dzisiaj bardzo dobrych kontaktach, naprawdę.

I mamy dzisiaj, może nie przyjaźń,

ale na pewno bardzo zdrową relację

rodzicielską do moich dzieci.

Natomiast, no to nie jest osoba,

za którą ja tęsknię czy wspominam ją.

Po prostu, no

jest teśmy ze sobą w jakiś rodzaju

relacji, która się po prostu zmieniła.

Zmieniła,

ale czasami zmiany są trudne.

I to też była trudna zmiana.

Ta zmiana nie przyszła łatwo i ta zmiana była

trudna po tym rozstaniu.

Ta zmiana była dla mnie i dla niego trudna.

I ta toksyczność jeszcze po naszym rozstaniu

się przez jakiś czas toczyła.

Natomiast później, kiedy ja odkryłam

tą metodę lustra, że ja mogę

to, co widzę, winem uleczać przez siebie

i przestałam go oceniać, że on jest jakiś,

że nartystyczny, że taki, że taki,

że taki, a zaczęłam patrzeć

lustrem, które nie było wygodne.

No, czyli to znaczy, że jesteś nartystyczna.

No to oznaczę, że mam tą cechę, którą

nie widzę w sobie. I to jest trudno nam się

z tym zmierzyć, bo jest no jak ja,

że się zmienięta, no nie, ja miałam

tą odwagę. I ja zachęcam ludzi

do tego, żeby w tej odwadze stanąć, bo

tu jest wolność. Bo dużo łatwiej jest

przemienić siebie niż innych. Innych się

nie da zmienić, a siebie zawsze możemy

zmienić. I się okazywało, że kiedy ja

uleczam to w sobie, to przestałam widzieć

to w nim lub w nim się to zmieniało. Nie

wiem, trudno mi to powiedzieć, jak jest

naprawdę, natomiast wiem, że tak jest

efekt, że już w nim tego nie widzę.

Dobrze Asia, jeżeli jesteś miłością, już

kończąc tak zupełnie naprawdę, czy dzisiaj

jestem osobą w twoim życiu. Tak.

I mamy to. Bardzo ci dziękuję. Dziękuję uprzejmie.

Machine-generated transcript that may contain inaccuracies.

Zapraszam Was do odsłuchania mojej najnowszej rozmowy.