Raport o stanie świata Dariusza Rosiaka: Raport o stanie świata - 20 maja 2023

Dariusz Rosiak Dariusz Rosiak 5/20/23 - Episode Page - 2h 11m - PDF Transcript

Przy mikrofonie Dariusz Rosiak, dzień dobry państwu, zapraszam na Rapport o Stanie Świata.

G7 wzywa do całkowitego, bezwarunkowego wycofania wojsk rosyjskich z Ukrainy.

W Hiroshima szczyt G7, w Xi'an spotkanie Chin i pięciu krajów Azji Środkowej.

Wojna w Ukrainie, rola Chin, zwalczanie skutków zmian klimatycznych,

to tematy, co do których wiele różni globalną północ i południe.

Według niektórych doniesień prezydent załęski ma osobiście przybyć do Hiroshima,

czy wpłynie to na zmianę stanowiska państw południa wobec wojny.

Chiny kontynuują polityczną i gospodarczą ekspansję w Azji, co NATO G7.

W Tajlandii opozycja bezapelacyjnie wygrywa wybory, co nie znaczy, że sformuje rząd,

czy armia jej na to pozwoli.

W Paragwaju nie ma zmiany po wyborach, krajem rządzi ciągle skorumpowana elita.

Dlaczego? Jak wstawić twarze w miejsce liczb?

Porozmawiamy z wybitnym francuskim filozofem i dokumentalistą,

którego film o wojnie w Ukrainie właśnie wchodzi na ekrany.

Czy historia Izraela to opowieść o zawiedzionej miłości,

w której dominuje przemoc i zdrada?

W programie spotkanie ze znakomitą izraelską pisarką.

A także korespondencja z Włoch, gdzie dramatyczne opady pustoszą północ kraju,

w Wenecji rozpoczyna się biennale architektury.

Oraz o uzór patorach i samozwańcach, których akceptujemy, bo inaczej się nie da.

To wszystko w raporcie o stanie świata 20 maja 2023 roku.

Raport o stanie świata to program finansowany przez słuchaczy

otwartym do słuchania za darmo dla wszystkich,

których interesuje świat i inni ludzie.

Dziękuję bardzo za wszystkie wpłaty.

Dziękuję za wyrazy sympatii, które do nas docierają.

Jeśli ktoś z państwa miałby ochotę dołączyć do grona patronów,

zapraszam na mój profil w serwisie Patronite.pl

za jego pośrednictwem najłatwiej na z wesprzeć.

Nasz adres raport rosiaka małpa gmail.com

adres naszej strony raport o stanie świata.pl

Adrian Bąki, Kryz Wawrzak w Reżyserce Studia Efektura.

Zaczynamy!

Zaczynamy!

Zaczynamy!

Zaczynamy!

Zaczynamy!

Zaczynamy!

Zaczynamy!

Zaczynamy!

Zaczynamy!

Zaczynamy!

Zaczynamy!

Zaczynamy!

Zaczynamy!

Zaczynamy!

Zaczynamy!

Zaczynamy!

Dzień dobry, witam.

To jest związane z dwoma zmianami strukturalnymi.

Jedna to jest przesuwanie się ośrodka siły głównie ekonomicznej i handlowej,

ale coraz bardziej także technologicznej z oceanu atlantyckiego

ze świata transatlantyckiego na Pacyfik.

W tym sensie mamy rzecz niezbyt dobrze brzmiącą tu u nas w kraju czy u nas w Europie,

bo przestajemy być pępkiem świata.

I to jest jedna strukturalna zmiana, która powoduje osłabienie G7.

To jest pomysł Pani Margaret Tatcher i Valerie Gorzis-Cardestel,

już dzisiaj nie żyjących aż z 1975 roku,

żeby połączyć wtedy siedem najważniejszych organizmów,

które Pan wymienił gospodarczych świata,

ale mamy drugą strukturalną zmianę,

a mianowicie do tych czasowych G7 dołączyły nowe organizmy.

Przede wszystkim chodzi tu o Chiny.

To jest ta zmiana od 2008 roku zachodząca,

kiedy to były państwa trzeciego świata takie jak Chiny,

jak Indie, jak Indonezja, jak Brazylia.

Nagle, jak za pociągnięciem czarodziejskiej ruszki w filmie Disneya

zamieniły się i zaczęły być nazywane

i teraz się nazywają wschodzącymi rynkami.

Chiny wyrosły na drugie supermocarstwo ekonomiczne.

Stany zjednoczone w sensie nominalnym dają niespełna 24%,

ciągle jeszcze prawie ćwierć tego światowego PKB,

ale Chiny dają 18,3%.

A trzecia jest Japonia, tylko 4%.

I to pokazuje Niemcy też mniej więcej tyle.

Czyli te 7 daje nieco więcej, podwyżej 30%,

ale zdecydowanie mniej niż było dwie czy trzy dekady temu.

I w Hiroshima to widać.

Mamy przedstawicieli miejsc,

które z jednej strony wydają się oczywiste,

jak patrzymy na współczesną mapę świata,

z drugiej niekiedy bardzo egzotyczne,

no bo jest Australia,

są Indie, Brazylia, Korea Południowa, Wietnam, Indonezja.

To są ważne kraje, o których pan o niektórych z nich wspomniał,

ale mamy też komory reprezentujące Afrykę,

czy wyspy Kuka, maoryskie terytorium stowarzyszone nowej Zelandii.

To jest taki gest, taki sygnał ze strony G7.

Słuchajcie, my się interesujemy całym światem.

Ten podział, który funkcjonował jeszcze do końca XX wieku,

czy na początku XXI, on jest totalnie nieaktualny.

Musimy wszyscy się zebrać,

aby jakikolwiek problem światowy w tej chwili rozwiązać?

Nie, panie redaktorze,

ja uważam, że to jest trzecia strukturalna zmiana

i ta zmiana szczególnie przyspieszyła i uwidoczniła się

po rosyjskiej agresji na Ukrainę,

a mianowicie rozpoczął się narastający, moim zdaniem,

bój o światowe południe.

Mianowicie z tego konfliktu ukraińskiego,

który nie wiadomo, kiedy i jak się jeszcze ostatecznie zakończy,

wyłania się to o to obraz,

że znowu kształtują się dwa duże obozy.

Świat zachodu liberalny skupiony bardziej lub mniej.

Pamiętamy kontrowersję wokół wizyty prezydenta Emanuel Macrona

w Chinach, ale jednak świat zachodu liberalny, demokratyczny.

Znowu zderza się ze światem wschodu nieliberalnym, autokratycznym,

tylko że teraz sterowanym już nie przez Kreml,

a przez Chunnanhai, przez siedzibę władz chińskich w Pekinie.

I oba te obozy rozpoczęły wielką walkę o światowe południe.

Gdzie będą Indie, gdzie będzie Indonezja, gdzie będzie Iran,

gdzie będzie Arabia Saudijska, gdzie będzie Afryka,

gdzie będzie Ameryka Łacińska.

I to jest zupełnie nowe rozdanie, z którego moim zdaniem,

jak zawsze po większym konflikcie,

czy w większym zakręcie historycznym, wyłoni się nowy ład.

Pytanie, czy znowu będzie dwubiegunowy wokół tych dwóch obozów,

czy może wielobiegunowy?

Wspomniał pan, obydwajśmy, wspomnieli Indię.

Ja chcę podkreślić, że niedawno w tym kraju przebywałem

i byłem zaskoczony, kiedy premier Modi i jego ministrowie

mówili, że jeszcze w tej dekadzie

Indie będą trzecią największą gospodarką świata.

Potem analizowałem dokumentację

i wydaje się, że premier Modi może mieć rację,

dlatego że wspomniałem, Stany Zjednoczone, powiedzmy, 24%,

w sensie nominalnym, Chiny 18,3, 4,

Japonia i Niemcy wspominałem o tym po 4%,

a na piątym miejscu są właśnie Indie,

3,67, a ponieważ stały się

najludniejszym państwem świata w tym roku,

mają bardzo dynamiczne społeczeństwo

i na dodatek korzystają z kapitałów zachodnich,

które ze względu na ten nowy bipolaryzm uciekają z Chin,

to Indie rzeczywiście w tym wieku mogą wyprzedzić Japonię i Niemcy

i nagle o to mamy dwa wschodzące rynki

wśród trzech największych mocarstw gospodarczych świata

i wszystkie są poza Europejskie.

To dopiero jest nowe rozdanie i nowa mapa tego świata.

Panie profesorze, rozmawiamy w piątek wczesnym popołudniem,

więc jeszcze wiele konkretów z tej wizyty nie ma,

natomiast wiadomo, że mamy nowe sankcje na Rosję,

wiadomo też poza tymi wszystkimi problemami,

o których pan przed chwilą mówił

i różnicami między północą a południem,

wiadomo też, że była różnica w podejściu do tych sankcji

ze strony Stanów Zjednoczonych i Europy.

Stany początkowo parły do całkowitego właściwie zakazu eksportu

wszystkiego do Rosji, na co w G7 zgody nie ma, nie było.

Prezydent Załański ma przyjechać do Hiroshima,

wiadomość została podana,

przypuszczam, że niektórzy się zorientowali,

że może trochę za wcześnie, więc w tej chwili jest

trochę wycofywania się z tej wiadomości,

ale zakładamy, że skoro pojechał na szczyt Ligi Arabskiej,

bo już wiadomo, że dotrze na ten szczyt do Jedy właśnie,

więc prawdopodobnie dolecie również do Hiroshima,

w tym gronie występ Załańskiego to będzie zupełnie inna para kaloszy,

że tak powiem, niż występy w Kongresie amerykańskim,

w Izbie Gmin, pod Zamkiem Królewskim,

czy w Zgromadzeniu Narodowym w Paryżu, prawda?

Tak zgadzam się, ja uważam, że są trzy główne zagadnienia,

czy kwestie tego szczytu w Hiroshima.

Pierwszy to wiadomo, Hiroshima miejsce symboliczne

i Japolczycy jako gospodarze od dawna

forsowali tak zwany action plan,

czyli plan akcji, plan działania,

żeby wyeliminować broni jądrową z tego świata.

Wiemy, że ta walka z wiatrakami takich trochę donki szotów współczesnych,

bo nikt z tej broni jądrowej dobrofonie nie zrezygnuje.

Ukraina zrezygnowała i teraz sobie tamtejsze władze

bardzo plują w brodę, że do tego dopuszczono.

Tym niemniej Hiroshima jest miejscem symbolicznym,

a Japończycy mają jeszcze jedną do upieczenia w tym przypadku.

Otóż całkiem niedawno i ciągle aktualne jest,

że ładunki, być może z broni jądrową,

przelatują nad jej terytorium,

wstrzeliwane z terytorium Korei Północnej,

więc ona jest szczególnie wyczulona

i trudno się dziwić, że to jest omawiane.

Druga kwestia to są Chiny, Chiny jeszcze raz Chiny, w tym Tajwan.

Tam będą kwestie, jak reagować na rosnącą,

coraz bardziej nam w oczach nową, dzimną wojnę.

No i trzecia kwestia Ukrainy i wojny, którą tu Pan poruszył.

Jeżeli Rzełęski tam dotrze, no to mamy zupełnie nową jakość

i zobaczymy, jakie będą ustalenia.

Sam jestem ich ciekaw.

Porozmawiajmy o tym drugim szczycie, który się odbywa w Xi'an.

O ile dobrze wymawiam nazwę tego miasta.

Xi'an, Dawny Chang'an, Dawna Stolica to jest miejsce,

gdzie jest ta słynna terakotowa armia, czyli Dawna Stolica Chińska.

Rozmowy wokół Chin, wokół roli Chin,

niezwykle spektakularny element tego szczytu to jest brak Rosji.

Czy ja przesadzam może ze spektakularnością,

bo kilka dni później przedstawiciele Chin i Rosji będą się spotykać?

Tak, ale będą się spotykać później.

Chińczycy w swoich mediach podkreślają,

że to jest już nowy etap i nowy model stosunków międzynarodowych,

a więc że zmierzamy ku nowej konfiguracji sił światowych.

Widzieliśmy nawet chyba z panem redaktorem,

też komentowałem wizytę Xi'impinga na Kremlu,

że Rosja po tej wizycie pokazała się,

jako junior partner prowadzony na lejcach

czy na powrozie przez Chińczyków.

A teraz jest drugie uderzenie pokazujące stosunek sił.

To są przecież pięć państw dawnych Republik Radzieckich,

państw poradzieckich, które teraz przejmują w pach Tkiny,

które są dla nich wszystkich największym partnerem handlowym i gospodarczym.

Tam kluczowy jest oczywiście Kazachstan.

Już były bilateralne spotkania prezydentów Tokajowa i Xi'impinga,

ale też jest szef dyplomacji kazachskiej.

Już rozmawiają z Cinkangiem, z nowym szefem dyplomacji chińskiej.

Także tam są kwestie trzy podstawowe na tym szczecie wsianie.

To jest handel inwestycje, ale też bezpieczeństwo.

To się wiąże. Handel inwestycje zwiążą się z tym,

że Chińczycy podkreślają, że w tym roku jest dziesięć lat

od ogłoszenia przez Xi'impinga tego wielkiego projektu

czy wizji dwukiedwabnych szlaków.

No i jeden ogłoszony został zresztą w Kazachstanie.

Stąd ten Kazachstan tak jest fetowany.

No i jest największy z tej piątki.

Natomiast druga inicjatywa też obejmująca ten region,

to jest szangajska organizacja współpracy,

która, kiedy była zakładana w 2001 roku,

ona się narodziła z dialogu chińsko-rosyjskiego o dotyczenie wspólnej granicy.

To były trzy hasła obowiązujące do dziś zwalczanie terroryzmu,

separatyzmu i ekstremizmu, tak naprawdę fundamentalizmu islamskiego.

I teraz się też do tej ostatniej kwestii wraca,

że no tamte tereny są niestabilne, mamy w Pobliżu

i stowarzyszony z tą szangajską organizacją współpracy

Afganistan, niespokojny w dużej mierze,

jest część, przynajmniej, Pakistanu.

No i to są kwestie, które są poruszane,

ale pokazują i to jest, jak na dłoni widoczne,

że to jest pierwsza, poważna aktywność dyplomatyczna.

Tu zacytowałem, że Mirzy Pał, chiński ciągle najważniejszy dziennik partyjny,

no ale to jest po prostu wyjście chiń,

jako światowego już mocarstwa i gracza

i do tego musimy się powoli przyzwaczajać i przygotowywać.

Termin oczywiście tego szczytu nie jest przypadkowy.

Nie jest.

Gest, który jasno pokazuje.

Wy możecie sobie o nas mówić bez naszego udziału,

ale to nic nie zmienia.

My i tak jesteśmy najważniejszym partnerem, rywalem,

jakkolwiek byśmy to nie nazwali zachodu

i tego nie zmienicie, żebyście nie wiem, co sobie ustalali w waszym gronie.

No po części tak, równocześnie wspominaliśmy,

że G7 to jest trochę powyżej 30% nominalnego, światowego PKB,

ale ta grupa, co się teraz w cianie spotyka też daje powyżej 20%,

no bo same Chiny prawie 18% i 3%.

W tym sensie tu trzeba się po prostu przystosowywać do nowych zupełnie realiów,

do tego, że Chiny są największym partnerem handlowym tych pięciu państw

i że tam relacje są też oczywiście nierównoprawne czy nierównorzędne.

Sprawdzałem przed naszą rozmową około 55% eksportu tej piątki do Chin.

To jest ropa naftowa i gaz, trochę też węgla,

czyli surowce energetyczne, natomiast Chiny pchają na tamte rynki,

co tylko mogą i starają się je coraz bardziej zajmować.

No i to jest też nowa jakość.

Jeszcze wróćmy do Hiroshima i jednym chyba z ważnych elementów,

to będzie bardzo silna presja ze strony Japonii i Korei Południowej,

by Stany Zjednoczone utrzymały twarde stanowisko wobec Chin,

zwłaszcza w sprawie Tajwanu, choć nie tylko.

My widzimy postępujące zbliżenie Japonii i Korei

i postępującą konsolidację tych państw Pacyfiku wokół wspólnego wroga.

Wokół wspólnego wroga, którym stają się Chiny, prawda?

Bardziej skomplikowany jest ten obraz.

Na szczyt Hiroshima przylatuje Joe Biden,

ale z tego szczytu miał lecieć na inny szczyt do Australii

ugrupowania o nazwie Kład, czyli współpracy tak naprawdę strategicznej

i bezpieczeństwa pomiędzy Stanami Zjednoczonymi, Australią, Japonią i Indiami.

I Biden z tego drugiego szczytu zrezygnował,

na co Australia odpowiedziała rezygnacją z organizacji tego szczytu.

To jest jedna rzecz, nie chcę tego nadinterpretować,

no ale poszło to w świat.

Druga rzecz, którą Pan poruszył,

że jest zbliżenie pomiędzy Koreą, Południową i Japonią, Seulemi, Tokio,

po niekąd jest, ale te role nie są tak samo rozłożone.

Japonia, aż to w trudno w Polsce będzie uwierzyć,

jest jeszcze wierniejszym w tej chwili sojusznikiem Stanów Zjednoczonych niż Polska,

bo Japonia jako jedyne społeczeństwo i państwo na świecie,

oprócz społeczności na Tajwanie, rozumie, co by oznaczało

osiągnięcie przez Xi Jinping'a podstawowego jego celu,

czyli pokojowe zjednoczenie organizmów chińskich

po obu stronach ciśniny tajwańskiej.

Japończycy doskonale zdają sobie sprawę,

że wtedy niejako automatycznie

Chiny są numerem jeden w światowej gospodarce, w handlu, w biznesie,

a nawet w wysokich technologiach,

bo tu przecież o te cipy czy półprzewodniki tajwańskie chodzi

i o to tak naprawdę rozpoczęła się gra.

Seule takiej gry, mimo że ma samsunga, też potentanta na rynku,

aż takiej gry nie prowadzi, ale również z tego powodu,

że dla Seulu Chiny są dużo ważniejszym rynkiem,

aniżeli Japonia jest dla Chin we wzajemnych stosunkach,

chociaż to też są silne relacje.

Natomiast rzeczywiście tam rośnie nam w oczach z Prawa Tajwanu

i będę coraz częściej powtarzał publicznie,

że papierkami lakmusowymi będą nadchodzące wybory na Tajwanie,

które są w styczniu przyszłego roku

i przede wszystkim wybory amerykańskie w listopadzie przyszłego roku,

bo jeśli nawet nie Donald Trump by wrócił do władzy,

bo ma coraz więcej, jak wiemy, kłopotów z sądownictwem

i wymiarem sprawiedliwości,

to Trumpiści, a szczególnie ten gubernator z Florydy,

mogą dojść do władzy, a wtedy będzie albo rollercoaster,

albo może znowu bilateral deal z Chinami wobec tego.

To, co najciekawsze, proszę państwa i panie redaktorze,

wydaje się, że jeszcze stety niestety przed nami.

Jest na co czekać. Dziękuję bardzo.

Profesor Bogdan Góralczyk z Centrum Europejskiego

Uniwersytetu Warszawskiego był naszym gościem.

Dziękuję.

Jak opowiadać o wojnie w Ukrainie,

dając świadectwo cierpienia i bohaterstwa,

tzw. normalnych ludzi,

jak w pleści Chloss wskomplikowane procesy,

których ofiarą padają w codziennym życiu.

Francuzki filozof i dokumentalista Bernara Rillevy

zrealizował właśnie film na ten temat.

Film nosi tytuł Slava Ukrainii

i wkrótce będzie dostępny dla polskiej publiczności kinowej.

To jest zapis podróży Lewiego na pierwszą linię frontu,

gdzie spotyka on zarówno dowódców, jak i żołnierzy,

a także zwykłych ludzi.

Zapytałem Bernarda Rilleviego,

czy jego celem było przedstawienie doświadczenia

Ukraińców publiczności francuskiej i szerzej zachodniej.

Przecież nie jest to public francuski,

ale public occidentalny,

zwłaszcza Amerykański.

Pierwsze dzieje się z tym filmem.

To, co mam zrobić w ostatnich dni,

jest odwiedzenie publiczności w USA.

Na pewno nie publiczności francuskiej,

tylko zachodniej, przede wszystkim amerykańskiej.

Do tarcia do niej jest moim podstawowym celem.

Film jest obecny w kinach wielu amerykańskich miast

i na amerykańskich platformach streamingowych.

Mówi pan, że pokazuje u normalnych ludzi,

a także bohaterów wojny.

Tak, ale w tym filmie tak zwani normalni ludzie są bohaterami.

Zełeński jest bohaterem,

generałowie są bohaterami,

ale prości ludzie, matki, które szukają synów,

ci, którzy przeżyli obrężenie hersonia,

to także bohaterowie.

Wyjątkowość tej wojny polega m.in. na tym,

że pokazuje ona, co nie zdarza się.

Naród, który postępuje, w sposób heroiczny.

To jest reportaż, to jest reportaż do wojny,

ale w samym czasie, to jest espiała decyzja filozofii.

To jest reportaż wojenny,

ale także esej filozoficzny dziennik.

Jak widzi pan swoją rolę w tym filmie?

Na ile ważne było dla pana ukazanie osobistego zaangażowania?

Moim celem było umieszczenie twarzy w miejscu liczb.

Jesteśmy zarzucani liczbami.

Czele osób zginęło,

tyle ofiar, tyle pocisków wystrzelono,

tyle amunicji zużyto, to wszystko liczby.

Ja w miejsce tych liczb wstawiam twarze.

Poza tym chodzi o danie świadectwa.

Rola świadka jest ważna i piękna.

Tę właśnie rolę przyjąłem.

Ale w samym czasie,

podczas całej kariery profesjonalnej,

ty znowu robisz takie rzeczy.

W czasie całej kariery zawodowej

robił pan filmy o wojnach,

które są niewidoczne na zachodzie.

Oliby, Kurdistanie, wcześniej Obośni,

jaka jest relacja między filozofią

a reportażem w pańskich dziełach?

Mówiłem przed chwilą o twarzy.

Pojęcie twarzy jest pojęciem filozoficznym.

Pochodzi od francuskiego filozofa

pochodzenia litewskiego Emanuela Levinassa.

Levinas pokazał,

jak twarz staje się punktem odniesienia

i nieskończoności tego świata.

Pokazywanie twarzy to gest filozoficzny,

który wykonuje całe życie.

W filmach, które poświęciłem wojną,

zapomniełem,

że w tym filmie,

który wykonuje całe życie,

w filmach, które poświęciłem wojną zapomnianym,

to nie jest zresztą przypadek wojny w Ukrainie,

chciałem nadać imiona tym,

którym imię odebrano,

stali Sianonimowi.

Chciałem zbudować grup dla tych,

którzy zostali pozbawieni po chówku,

którym nie okazano szacunku po śmierci,

a także przypomnieć

twarze tych, którym twarze odebrano,

którzy zostali usunięci z naszej pamięci.

Przez wiele lat spotykałem ludzi,

których twarze fizycznie

były nietknięte,

ale w istocie twarzy nie mieli.

Przywrócenie tych twarzy

jest gestem filozoficznym,

który podejmuję również w tym ostatnim filmie.

Choć kontekst jest różny.

Wojna w Ukrainie nie jest

wojną zapomianą, wszyscy o niej mówią.

Ale gest filozoficzny dotyczący

twarzy jest ten sam.

To prawda, to nie jest wojna zapomniana.

Powiedział pan niedawno,

że to jest wojna dwóch cywilizacji.

Jakie to dwie cywilizacje

stoją naprzeciw siebie?

Ze strony Rosji

to cywilizacja, która wierzy wyłącznie

w siłę, przemoc, która

nienawidzi wolności myśli,

którą przeraża wizja podstawowych praw ludzi.

A po drugiej stronie

stoją ci, którzy wierzą,

więc każde ryzyko,

również ryzyko śmierci,

w celu ustanowienia państwa prawa,

społeczeństwa nieskorąpowanego

i demokracji.

To wojna demokracji z totalitaryzmem.

Wierzono, że totalitaryzm

skończył się wraz z upadkiem

Związku Radzieckiego,

ale odrodził się z nowym obliczem

wraz z Putinem.

I podobnie jak w czasach sowieckich,

ten totalitaryzm sprzeciwia się

demokracji.

Jak w drugiej stronie,

słończył się z sowieckim

demokracji.

W Polsce wszyscy się z Panem

zgodzą, ale połowa świata

myśli inaczej. Dlaczego?

Dlatego, że na świecie

rozpowszechniła się nowa religia,

mniej więcej od dwóch wieków.

Nazywa się ona

antyamerykanizm. Nienawiść

do Ameryki jako takiej.

Ameryki, którą nie uważa się za kraj,

region świata,

ale za region bycia, kategorie ontologiczną.

Nie doceniamy siły tego

antyamerykanizmu, wściekłości,

szaleństwa tej religii,

bo to jest religia, której celem jest

gromadzenie ludzi we wspólnocie.

A zatem w każdej wojnie,

w której Amerykanie biorą udział,

mniej czynny, należy przyjąć

stronę ich przeciwników.

Druga sprawa, to fakt,

że kraje, o których Pan myśli

są często rządzone przez autokratów

z tej samej rodziny, co Putin,

którzy myślą tak samo, jak on

i wiedzą, że jeśli Putin upadnie

im również grozi podobny los

i którzy użyją wszystkich

dostępnych środków propagandowych,

by przekonać rodaków, że ta wojna

ich nie dotyczy, że to Putin

ma rację i jego należy wspierać.

A zatem antyamerykanizm

i ciężka praca autokratów,

którzy chcą zachować skórę,

owocuje tym, że południe

albo zbleka z zajęciem stanowiska

albo otwarcie wspiera Rosję.

Ten rodzaj myślenia

jest także obecny w Europie Zachodniej.

Był obecny przez wiele dekad,

gdy kraje, takie jak Polska

czy państwa bałtyckie,

ostrzegały przed zagrożeniem

ze strony Rosji

i były oskarżane o rusofobie

czy przesadę.

Czy to także pokłosi antyamerykanizmu

w Niemczech, Francji

i innych krajach europejskich?

Czy też może jest inna przyczyna?

Są dwie.

Po pierwsze, antyamerykanizm.

A nawet trzy przyczyny.

Po drugie, niewiedza, naivność,

które są słabościami demokracji.

Demokracje mają problem

z dostrzeżeniem zła tam,

gdzie zło się panoszy.

Mają tendencje do odpływania

w świat idealny, spacyfikowany,

świat, w którym dochodzi się

do porozumienia przez kompromisy.

Demokracji mają problem

z przyjęciem do wiadomości,

nie da się uregulować idąc na kompromisy.

Niestety są spory,

które można zakończyć

tylko w sposób przemocowy i radykalny.

Jest jeszcze jeden powód,

bardziej prozaiczny.

Po prostu większość krajów zachodnich

chciała handlować z Rosją.

Bardzo poważne ośrodki na zachodzie

i teraz w tym, by traktować Rosję

jak normalny kraj.

Dlatego, że dostarczała im ropę, gaz.

Rosyjscy oligarchowie obkupowali się u nas.

Zachód żyje czasem

wewnętrznej sprzeczności

między wiarą w rynek i wiarą w zasady.

I tutaj wiara w rynek

w handel chęć włączenia biznesów rosyjskich

w obieg zachodu zwyciężyła.

Myślę tu przede wszystkim o Niemczech,

które popełniły niewiarygodny błąd historyczny,

jakim było wybudowanie

rurociągu Nord Stream 1

za czasów Gerharda Schredera.

Jakby tego było mało,

wybudowanie Nord Stream 2

przez jego spadkobierców,

w tym przez Anglę Merkel.

To była osoba, która w tak wielu miejscach

miała rację,

że w tym miejscach

wybudowała radykalny.

To była osoba, która w tak wielu miejscach miała rację,

a w tej dziedzinie

popełniła błąd polityczny.

Trudny do zrozumienia.

Doprowadzenie Niemiec

do totalnego uzależnienia energetycznego

od Rosji to coś niespotykanego

wcześniej w historii.

Zwłaszcza, że chodzi o wrogi kraj,

który nieustannie potwierdza swoją wrogość.

Pamiętajmy, że Putin

od 20 lat zapowiadał to,

co dzisiaj robi.

W 20 lat,

mówił o tym, co dzisiaj robi.

Normalnie,

mówił o tym, co dzisiaj robi.

No i nikt nie chciał go oznaczać,

ale bardzo nie ma.

Ja go słyszałem.

Ja go słyszałem

od wojny w Czeczenni

i widziałem, co on powiedział

w Georgii.

Mniej więcej, i nikt nie chciał go słuchać.

Ja go słuchałem od wojny w Czeczenni

i widziałem, że w zasadzie robił

to, co zapowiadał.

W Gruzji, Syrii, na Krymie

i w Donbasie. Plan był napisany.

Ale myśmy go nie słuchali,

a Niemcy popełnili ten historyczny błąd,

za który odpowiedzą

przed własnymi sumieniami i przed narodem

i być może przed trybunałem historii.

A niektórzy z nich

być może odpowiedzą przed zwykłym trybunałem.

Nie wiem.

Mówił pan o Niemczech,

to porozmawiajmy też o Francji.

Pański prezydent Emmanuel Macron

nie zerwał kontaktów z Putinem,

rozmawiał z nim regularnie po

24 lutego.

Czy to była decyzja potrzebna

i pożyteczna?

I co ona mówi o waszym prezydentcie

i Francji?

To po prostu nie tak.

On mówił o Putinu

w początku wojny

i on mówił o Putinu

Po pierwsze, to nie jest

do końca precyzyjny opis.

Macron rozmawiał z Putinem

od początku wojny i przestał rozmawiać

po pięciu miesiącach.

Od września 22. roku z nim nie rozmawiał.

Po drugie, każda jego rozmowa

z Putinem była poprzezona rozmową

z Wołodymirem Zęłeńskim.

Albo rozmawiał z Zęłeńskim

zaraz po rozmowie z Putinem.

To może szczegół, ale wart zauważenia.

Myślę, że żadna z tych rozmów

nie odbywała się w tajemnicy,

nie odbywała się w tym razem.

Po trzecie, jego aktywność

wyszła na dobre i złe.

Na złe, bo myślę, że

sam Macron czuje, że pomylił się.

Ale on nie chciał poskromić

Putina. On po prostu wierzył

w siłę rozsądnej argumentacji.

Nie mówię tego, żeby go bronić,

ale on wierzył, że w głowie

Putina zostały jakieś szczątki

rozsądku i próbował do nich dotrzeć.

Pomylił się.

Macron a pensé,

że w lepszym czasie

nie mogłoby zostać

w porządku racjonalny

w serdele Putina.

I on

próbował do tego dodać.

On się wstrąpił.

Chciałem wam zapytać

o coś, co

jest bardziej generalne.

Nie mówię o prezydentem Macron,

ale o Francji,

o tradycji kultury francusznej.

Nie mówię o tym,

ale o pewien rys, kultury francusznej,

czyli fascynację Rosją.

To widać również teraz,

kiedy oglądamy telewizję Francją

skończy słuchamy komentarze.

Skąd bierze się ta fascynacja?

Z bardzo dawnych relacji.

To chyba Wolter zainicjował tradycję

pro rosyjską,

jak również zresztą antyukraińską

w kulturze francusznej.

Potem pojawiali się kolejni pisarze

zafascynowani Rosją.

Komudizm sowiecki miał we Francji

wielu admiratorów.

Francja wraz z Włochami była najbardziej

narażona na propagandę rosyjską

w czasach komunizmu.

To wszystko zostawia ślad.

Do rzućmy jeszcze anti-amerikanizm,

który jest również silnie obecny

we Francji,

ożywiony przez generała de Gola,

który chciał za wszelką cenę zachować

równowagę,

między dwoma ówczesnymi potęgami.

Do rzućmy także siłę populizmu

z krajnej Lewicy

i z krajnej Prawicy,

które wyrastają dziś na dwie główne

partie we Francji.

A ich wspólną cechą jest

Niemcy,

dowolności, globalizacji,

liberalnej demokracji

oraz podziw dla Putina.

I mamy kraj, w którym

wstydza się tego,

ale taka jest prawda.

Putinofilia jest dziś bardzo silna.

Jak pan widzi koniec tej wojny?

Na poziomie politycznym,

praktycznym

i na poziomie kultury,

skoro mówi pan o wojnie dwóch cywilizacji.

Po pierwsze,

widzę zwycięstwo militarne Ukrainy.

Nie wyobrażam sobie innego rozwiązania.

Jeśli po jednej stronie

stoi armia, która wie,

dlaczego walczy, a po drugiej

armia, która tego nie wie,

to znamy to od czasów wojen greckich,

wojen perskich.

Wygrywa ta pierwsza armia.

Co oznacza zwycięstwo militarne Ukrainy?

Odebranie wszystkich terenów

okupowanych przez Rosję?

Absolutnie tak.

Część Donbassu

okupowanego przez Rosję

od 2014 r.

i Krym.

Tak, to na tym polega

zwycięstwo militarne.

Od strony praktycznej,

co stanie się z Rosją?

W przypadku tego zwycięstwa militarnego,

o którym mówię, nastąpi rozkład

armii rosyjskiej.

Temu rozkładowi towarzyszyć będzie

poczucie prawdziwego upokorzenia

wśród Rosjan.

Ale nie chodzi o sztuczne upokorzenie,

któremu towarzyszy nasze współczucie,

podanie ręki, przebaczenie.

Nie, tu chodzi o prawdziwe upokorzenie,

za które odpowiada konkretna osoba,

Władimir Putin.

Wobec porażki militarnej,

upadku armii, poczucia upokorzenia

z Rosją.

Ale Rosja nie zniknie.

Co można zrobić

z Rosją?

Albo może to lepsze pytanie.

Władimir Putin

był w stanie przeżyć.

Tak czy inaczej, zniknie

ze sceny publicznej.

Ale Rosja nie zniknie.

Co można zrobić z Rosją

albo może to lepsze pytanie.

Co Rosjanie zrobią z Rosją?

Wie pan, ZSRR zniknął, prawda?

Być może za jakiś czas

Federacja Rosyjska,

po wyzwoleniu Ukrainy będzie miała

inne kontury niż dzisiaj.

Nie wiem, to narody tej Federacji

zdecydują.

Ofiarami kolonializmu rosyjskiego padają

z Rosji, ale też

przecież kolonializm wewnętrzny

w Rosji. Jak on się skończy

nie potrafi powiedzieć.

Jest

kolonializm

w którym są wichny,

ukraiński, georgijski

i tak dalej.

Ale jest też

kolonializm intern

też, w środku Rosji.

Jak

zaczął to się?

Nie, nie.

Berna Vanuilowi, dziękuję.

Dziękuję.

To

mi

Ty

jesteś

tak piękny

To

mi

Czy

wszystko

jest

everything I need

You are

so beautiful

To

mi

Such joy

and happiness

Your brain

Such joy

and happiness

Your brain

Like a dream

Your guiding light

That shines in the night

You have us good to me

You are

so beautiful

To mi

You are

so beautiful

To

mi

You are

so very, very beautiful

To

mi

You are

so very, very beautiful

To

mi

To

mi

To

mi

To

mi

Do

mi

Do

mi

Do

mi

Do

mi

Do

mi

Do

mi

Do

mi

Do

mi

Do

mi

Do

mi

Do

mi

Do

mi

Do

mi

Do

mi

Do

mi

Do

mi

Do

mi

Do

mi

Do

mi

Do

mi

Do

mi

Do

mi

Do

mi

Do

mi

Do

mi

Do

mi

Do

mi

Do

mi

Do

mi

Do

mi

Do

mi

Do

mi

Mi

Mi

Mi

Mi

Mi

Mi

uzurpator. W starym testamencie co róż mistyfikacja. W nowym Jezus przestrzega

przed fałszywymi prorokami, wilkami w owcze i skórze. Takie same przestrogi

przedniosącymi krzyż i miecz, głoszą później kapłani podbijanych ludów.

Papiestwo ma swoich antypapierzy. Do pocztu królów polskich już na początku chce się

wędrzeć intrus, bez prym brat mieszka drugiego. W końcówce listy też zamieszanie.

August II czy Stanisław Leszczyński. Obaj mają swoje prawne racje, a i

możnych popleczników. Jeden i drugi może powiedzieć za Machiavellim, że dla dobra

państwa obok wzniosłych aktów wolno popełniać także podłe uczynki. Samo z wańcem nie jest

żaden. Litera prawa przemawia przeciwko uzurpatorowi, a duch spiritus ubivult

spirit. Duch objawia się tam, gdzie zechce, albo gdzie go popchnie historia, gdzie zagoni

polityka. Degol wypowiedział posłuszeństwo prawowitej władzy Petena. Formalnie był więc

zdrajcą. Właściwe państwo chińskie to republika na Tajwanie. HRL jest nielegalną

poczwarą, niemal jak ISIS. Bezprawna jest każda rewolucja. Północny cypr, południowa

Ossetia, Abkhazie, Naddniestrze, Somaliland pozostają poza prawem międzynarodowym,

akosowo nie. Trump, inaczej niż świat, uznaje Baydena za uzurpatora i tak samo jak

świat, respektuje władze skradzioną przez Putina. Macron samo z wańczą tożsamia się

z Europą. Belezwycięzca wyborów mieni się zaraz rzecznikiem wszystkich rodaków, choć

przynajmniej połową z nich gardzi z wzajemnością. Antifa z prytnym zabiegiem

semantycznym zdobywa monopol na antyfaszyzm. Każdy jej przeciwnik automatycznie

staje się pro-fa. Prawica wywłaszcza lewicę i liberałów z patriotyzmu, bez odszkodowania.

Szpiedzy i hakerzy, pranksterzy i sobowtóry mnożą klony i plagiaty cudzych tożsamości,

a swoje talenty dopiero rozwija sztuczna inteligencja. I nic z tych czarnych chmur nie

prześwituje? Ale szowszem, są jeszcze różowe od optymizmu, bestroskie ramoty,

powieści Magdaleny Samozwaniec.

Dwudziestego maja w Wenecji rozpoczyna się biennale architektury, jedna z najważniejszych,

może najważniejsza, wystawa architektoniczna na świecie. Co dwa lata w Wenecji biennale sztuki

wymienia się z biennale architektury i w tym roku właśnie wypada architektura.

W Wenecji jest nasza wysła niczka Anna Dudzińska, witam Cię.

Witam bardzo serdecznie.

Hasłem tej wystawy jest laboratorium przyszłości, co może nie jest jakimś specjalnie odkrywczym hasłem,

ale jeśli popatrzymy, gdzie ta przyszłość ma się wykukać, to robi się ciekawiej.

Ma się bowiem wykukać w Afryce. Afryka jest główną bohaterką tego biennale.

Na czym polega pomysł? Dlaczego Afryka i co takiego wykukać się ma w tej Afryce?

I przyznam szczerze, że to jest absolutnie główny powód, który spowodował, że tutaj jestem i chcę Państwu o tym opowiadać.

Dlatego, że Afryka jest kontynentem, o którym nigdy w kontekście architektury nie mówiono.

Mówiono, ale w takim kontekście, że europejscy, amerykańscy, naukowcy jeździli tam i budowali różnego rodzaju

miejsca, miasta, budynki. To oczywiście wszystko wiemy, tym razem po raz pierwszy Afryka przemówiła tutaj na tej imprezie,

która jednak próbuje być takim miejscem, gdzie architekci opowiadają siebie, sobie nawzajem.

I to jest bardzo ważny moment w tej chwili. Nie tylko dlatego, że ta Afryka się pojawia, ale także dlatego,

że w ogóle chyba następuje absolutna redefinicja i słowa, i zajęcia, i tego, czym się po prostu architekci zajmują.

Wiemy przecież doskonale, że 30-40% emisji dwutlenku węgla to budownictwo.

Więc jeśli ktoś chce budować, to musi całkowicie zmienić swoje myślenie o tym, w jaki sposób to robić, co robić, jak stawiać.

Beton właściwie nie powinien być używany oczywiście takich rzeczy. Nie da się zrobić od razu, z dzisiaj na jutro.

No ale jednak ta zmiana i to myślenie dwutorowo właśnie o tym, żeby pokazywać miejsca, które do tej pory były nie pokazywane.

I jednocześnie mówić o tym, jaki architekt powinien być dzisiaj, czym powinien się zajmować.

To jest właśnie to miejsce, to jest właśnie ten czas, żeby rozmawiać o tym w Wenecji.

Aniu, ja rozumiem, że to jest próba zmierzenia się z takim myśleniem postkolonialnym, z gruntu postkolonialnym,

uprzedmiotowianiem Afryki, traktowaniem jej jako miejsca czy kontynentu, dla którego co najwyżej można coś zrobić,

ale na które nie patrzy się jak na partnera, na które z pewnością nie patrzy się jako miejsce,

gdzie my możemy uczyć się od ludzi, którzy tam żyją i tam na przykład budują domy.

Z drugiej strony się zastanawiam, czy my gdzieś nie jesteśmy na etapie budowania takiej wioski patrion kinowskiej.

To znaczy, no nie da się przenieść wzorców Afryki do Norwegii, ani do Polski.

A zatem czego będą szukać uczestnicy tej wystawy czy obserwatorzy?

Ale oczywiście i to absolutnie masz rację i to powtarzają sami architekci z Afryki,

z którymi miałam tutaj przyjemność rozmawiać, no nie da się pewnych wiosek afrykańskich,

budowanych w tamtych warunkach słońców w zupełnie innych klimatycznych warunkach przenieść po prostu do Europy,

nie da się tego zrobić rzeczywiście w dalekiej Norwegii.

Ale myślę sobie też, że wszyscy na tym globalnym południu w tej chwili wiedzą już o tym,

że bez nich pewnych rzeczy po prostu się nie wprowadzi i nie będzie się zmieniało.

Afryka jako taka i tak to bardzo głośno mówi Leslie Locco, to jest półganika, półszkotka,

która właśnie jest kuratorką bienale architektury w Wenecji.

Mówi o tym, że Afryka jako kontynent i ludzie w Afryce, jak nikt zmaga się z różnymi rodzajami zmian pogodowych i klimatycznych.

Oni są doświadczani naprawdę na co dzień. Być może to jest właśnie kierunek, który powinniśmy zerkać

i tak sobie myślę, że chyba no nie ma w tej chwili albo nie ma konkretnie dzisiaj i wczoraj i jutro lepszego miejsca,

żeby o tym mówić, jak właśnie Wenecja, jak właśnie Włochy, prawda?

Bo no muszę tutaj w jakiś sposób jednak nawiązać do tego, co się dzieje 200 kilometrów od Wenecji

i w Bologni, w Ravennie, gdzie no władze po prostu jasno mówią, że nie należy pytać, czy takie katastrofy,

czyli ta wielka, ogromna powódź, która się zdarzyła, będą się zdarzały.

Tylko należy pytać, kiedy i gdzie one się zdarzą?

Opowiedz o tym, co się dzieje właśnie w regionie Milia Romania.

Wiemy, że jest tam 13 ofiar śmiertelnych, 20 tysięcy już mówi się o 20 tysiącach ewakuowanych.

Okropne sceny, cierpienia ludzi, izolacji dochodzą do nas.

Ja rozumiem, że Wenecji tych opadów no przynajmniej tego typu nie było.

No jest zdecydowanie mniej.

W tej chwili bardzo wieje wiatr, dlatego ja się nawet schowałam w takie pomieszczenie zupełnie z nieładną akustyką.

Chciałam, żeby państwo usłyszeli, poczuli tę Wenecję.

No nie jest to w tej chwili możliwe, bo rzeczywiście wszystko, nasza rozmowa byłaby całkowicie zawiana,

ale i nie jest też oczywiście tak, że jakoś Wenecja odczuwa to, co się dzieje.

Poza turystami, którzy z Wenecji do Boloni na przykład podróżować muszą pociągiem,

bo wiele pociągów nadal jest odwołanych.

Ja będę podróżować jutro rano.

I prawdę mówiąc, no koleżanka, którą tam chce nagrać, bardzo mnie przed tą podróżą ostrzega

i mówi, że rzeczywiście, żebym bardzo uważała, czego oni się w tej chwili boją.

Już nie tak bardzo powodzi, chociaż kolejne deszcze są zapowiadane, ale są to różnego rodzaju osuwiska.

Mówi się też nie bez przytrzyny i pewnie w kontekście z architekturą i klimatem,

że Emilia Romana jest jedną z najbardziej zabetonowanych regionów Włoch

i m.in. dla tego ta woda po prostu nie ma tam, gdzie spływać.

No ale przy takich gwałtownych wyładowaniach atmosferycznych mówi się o tym,

że w ciągu 35 godzin spadło tyle deszu, co przez pół roku,

no to chyba nic by nie pomogło tak naprawdę, realnie trzeba na to patrzeć.

Natomiast no takie rodzaje klimatycznych katastrof będą się zdarzały coraz bardziej.

Ja myślę, że to wszyscy sobie doskonale z tego już zdajemy sprawę.

No i w tym kontekście rozmowa na temat tego, jak budować się wobec takich zmian klimatycznych,

wobec których nikt nie jest uodporniony, prawda? To nie tylko Afryka, ale Europa.

Tak samo. To pytanie nabiera takiego zupełnie innego sensu w tej chwili.

Zdecydowanie. Ja myślę, że nie ma już architekta, który od paru lat,

a to jest tak naprawdę bardzo niedługi okres czasu, bo nam się tak wydaje,

że wszyscy mówimy o tej katastrofie klimatycznej od długiego czasu.

Nieprawda. To jest tak naprawdę bardzo krótki czas,

a czas, kiedy architekci w ogóle rozważają, co należy robić,

jak budować, jak się z tym zmagać, jak podnosić domy,

jak jednak patrzeć na przyrodę, jak patrzeć w przeszłość,

jak sobie kiedyś jednak radzono budując i kiedy po prostu te katastrofy klimatyczne

i tak były w jakimś mniejszym oczywiście natężeniu, ale jednak były.

No i różne po prostu metody były już stosowane,

więc w tej chwili cały czas próbują sobie odpowiadać na to pytanie.

I jeśli ty myślisz teraz, że ja odpowiem na nie,

to oczywiście, no nie mam żadnej złotej odpowiedzi.

Jakbym miała, to pewnie dostałabym już nagrodę architektoniczną Pritzkera,

którą zresztą niedawno, co opowiadaliśmy u nas na antenie,

dostał afrykańczyk Franciske Rhe, mieszkaniec Burkina, Faso, nagrodzony to...

Zresztą to był chyba pierwszy moment,

kiedy w ogóle na Afrykę zwrócono uwagę, prawda, w kontekście architektury,

ale nie ma tych gotowych rozwiązań, co nie znaczy,

że nie musimy nad tym pracować,

że specjaliści z całego świata nie muszą się nad tym zastanawiać

i oni to robią, ale to jest na razie proces,

myślę, że jeszcze bardzo długi,

bo my byśmy chcieli, żeby to tak się udało,

jakby za przyciśnięciem jednego guziczka wszystko zmienić.

Niestety, no w życiu nie jest tak prosto.

My wystarczy, że będziemy zadawać pytania,

spotykać się z ludźmi, którzy być może mają coś na ten temat do powiedzenia

i tego typu relacje właśnie z Wenec i choć nie tylko,

Anny Dudzińskiej w najbliższych wydaniach raportu o stanie świata.

Już za tydzień, reportaż, Anny, tymczasem bardzo ci dziękuję,

serdecznie pozdrawiam, trzymaj się dzielnie, chroni przed deszczem.

Dziękuję bardzo.

Szanowni Państwo, wszystko co robimy w raporcie, wszystkie relacje,

reportaże przygotowywane w Polsce, za granicą,

wszystko to możliwe jest dzięki wsparciu Państwa.

Serdecznie dziękuję za to, że jesteście z nami.

RAPORT O STANIE ŚwiATA

Raport o stanie świata od marca 2020 roku

rozwija się dzięki Państwa zaangażowaniu i szczotrości.

To dzięki Wam możemy opowiadać o świecie przy pomocy dźwięków.

Dzięki Wam ten program jest przygotowywany w profesjonalny sposób

z zachowaniem najwyższej jakości, bo na nią właśnie zasługują słuchacze

raportu o stanie świata.

Z serca dziękuję wszystkim Państwu za wpłaty.

Wasza chojność jest dla mnie ogromnym zobowiązaniem.

Zbiórka na patronite.pl ciągle trwa.

Zachęcam do udziału.

Najchojniejsi patroni raportu o stanie świata to

firma Ampio Smart Home.

Aureus, leasing, kredyt, ubezpieczenia, księgowość.

Sprawdź nas na www.aureus.pl

Hotel Bania, termaliski, w Białce Tatrzańskiej,

oferujący pakiety pobytowe z termami w cenie.

Mikoż Barczewski, 2005 global.

Firma doradcza Credo.

Galmet, polskie pompy ciepła.

Sklep internetowy goldsaver.pl,

w którym sztapkę fizycznego złota kupisz po kawałku

i bez wydawania jednorazowo dużych kwot.

KR Group, firma outsourcingowa.

www.krgroup.pl

Razem w przyszłość.

Polsko-Japońska Akademia Technik Komputerowych

Warszawa Gdańsk Bytom.

Michał Małkiewicz.

Northmaster, marka łodzi motorowych z Polski.

www.northmaster.pl

Firma Software Mill.

Od zawsze zdalni programują dla całego świata.

Dom wydawniczy Muza,

bo świat nie jest nam obojętny.

Pure Play,

transparentna agencja mediowa Digital

i doradca w budowaniu kompetencji in-house.

Uber, myślimy globalnie,

działamy lokalnie.

Agnieszka i Sławek Zawadcy.

A także

Budros, pompy ciepła.

Gruntowe pompy ciepła dla budynków przemysłowych

rodzinnych.

Kompleksowa obsługa.

Liceum Błeńskiej, Gdańsk-Kowale.

Przemyślana edukacja w dobrym miejscu.

Michał Bojko.

CIO Net and Digital Excellence.

Łączymy ludzi i idee.

Grupa Brokerska CRB.

Ubezpieczenie należności dla twojej firmy.

Bezpłatne porównanie ofert.

www.grupacerb.pl

Duna Language Services.

Biorot tłumaczeń do zadań specjalnych.

www.dunabis.

Flexi Project.

Kompleksowy i intuicyjny system do zarządzania projektami

i portfelami projektów.

JMP.

Z miłości do sportu, z najlepszych tkanin

w sercu podhala szyjemy dla was porządną odzież.

Palarnia kawy La Caffo z Augustowa.

LSB Data.

Dedykowane aplikacje internetowe dla biznesu.

Masz pomysł, zrealizujemy go.

LSB Data.com.

Wydawnictwo Uniwersytetu Łódzkiego.

Wydawca książek, serii, krótkie wprowadzenie.

Wszystko, co trzeba wiedzieć.

Leszek Małecki.

Aplikacja Moja Gazetka.

Polska proekologiczna aplikacja zakupowa

z gazetkami promocyjnymi i nie tylko.

Moja Gazetka.

Kupuj mądrze.

Firma Prosper z Sosnowca.

Hurtownia elektroenergetyczna

i właściciel marki czystus.

Firma Odo24.

Optymalny kosztowo

outsourcing ochrony danych osobowych

Odo24.pl.

Tatrzański festiwal biegowy.

Tatra Sky Marathon.

22 lipca biegamy w sercu Tatry i Gminy Kościelisko.

TIKSTO.pl.

Niezależny serwis biletowy.

Sprzedamy bilety na twoje wydarzenia

kulturalne i sportowe.

Drukarnia cyfrowa.

TOTEM.com.pl.

Dla nas książka zasługuje na najwyższą jakość.

Fundacja Wasowskich.

Opiekująca się z puścizną Jerzego Wasowskiego

i wydawca książek Grzegorza Wasowskiego.

Szczegóły na wasowscy.com.

Michał Wierzbowski.

Wayman.

Oprogramowanie wspomagające firmy inżynieryjne

z zarządzaniu projektami.

Stworzone przez polskich inżynierów

dla sektora projektowego.

www.wayman.software.

Zen Market.

Pośrednik w zakupach ze sklepów

i aukcji w Japonii.

Zen Market JP.

Dziękuję bardzo.

To dzięki państwu.

Mamy raport o stanie świata.

Po niedawnych wyborach

paragwaj ma nowego prezydenta

i nowy kongres,

ale nie nową władzę.

Krajem przez ostatnie 70 lat

rządzi elita związana

z konserwatywną partią Colorado.

Elita powszechnie oskarżana

o korupcję i stworzenie systemu

politycznego monopolu,

w którym wszyscy i wszystko zależy

od woli decydentów związanych

z rządzącym ugrupowaniem.

Więcej o tym,

więcej o sytuacji w paragwaju

Marcin Pośpiech.

Przed ostatnimi wyborami

specjaliści od politycznych prognaz przewidywali,

że tym razem może być inaczej,

a prawicowa partia Colorado

wreszcie straci władzę.

Nie dość, że nie straciła,

to jej kandydat w prezydenckim wyścigu

głosowanie wygrał w cughlach,

zachowując spory margines przewagi

nad konkurencją.

A zatem kolejnym prezydentem paragwaju

został kolejny przedstawiciel

partii Colorado.

Santiago Pena ma 44 lata,

jest byłym ministrem finansów kraju

z doświadczeniem w pracy

w Międzynarodowym Funduszu Walutowym.

Zwolennicy mówią,

że jest skutecznym pragmatykiem

przeciwnicy, że marionetką

w rękach swojego promotora,

a zarazem byłego prezydenta

o racjokartesa.

Na penie głos oddało 43% wyborców,

na kandydata Centro Lewicy

Efraina Allegra 27,5%.

Dodajmy, w paragwaju

nie ma drugiej tury głosowania.

Tak tuż po ogłoszeniu wyników

mówił nowo wybrany prezydent.

Świętujemy zwycięstwo naszego narodu,

który w głosowaniu jasno wskazał,

że pragnie pokojów w naszym społeczeństwie,

że pragnie dialogu,

braterstwa i narodowego pojednania.

Ludzie przemówili i wysłali

jasne przesłanie, że nie chcą

awantur, że nie chcą nienawiści,

bo one do niczego nie prowadzą.

Swoją pięcioletnią kadencję

Santiago Pena oficjalnie rozpocznie

w połowie sierpnia. Kiedy będzie ją kończył

w 2028 roku,

jego partia Colorado

będzie rządziła paragwajem przez 75 lat

na przestrzenie ostatnich

ośmiu dekad.

Jak to możliwe?

By to zrozumieć

trzeba sięgnąć do historii kraju.

Od czasu uzyskania niepodległości

w 1811 roku

paragwaj niemal przez cały czas

był rządzony przez autorytarne rządy.

Jedną z najdłuższych była dyktatura

Alfredo Strossnera,

który sprawował władzę przez ponad 34 lata.

Tak w rozmowie z

raportem mówi latinoamerykanista

z uniwersytetów Birmingham Andrew Nixon.

Po tym względem paragwaj krańcowo

różni się od innych państw ameryki południowej.

Nigdzie jednej partii politycznej

nie udało się zdominować sceny politycznej

na tak długi czas.

W mojej ocenie

ten proces rozpoczął się w 1947

roku,

kiedy w kraju toczyła się wojna domowa.

Wygrała ją właśnie

partia Colorado,

której zwolennicy pokonali przede wszystkim

komunistów i liberałów.

Po tym zwycięstwie

przywództwo partii Colorado

zaczęło robić coś,

co moim zdaniem jest kluczowe

dla zrozumienia, czemu właśnie

temu grupowaniu udaje się tak długo

sprawować władzę.

Wprowadzili regułę,

że aby pracować w administracji

publicznej czy w wojsku

trzeba mieć legitymację partyjną Colorado.

Takie działania stały się

powszechne w czasach rządów

Reżimu Strossnera.

To się czymś normalnym i oczywistym.

Co ciekawe, kiedy dyktatura

Strossnera upadła w 1989

roku, partii

Colorado udało się utrzymać kontrolę

nad strukturami państwa

i administracją publiczną.

Czemu tak się stało i jak to możliwe

teoretycznie już w demokratycznym

państwie?

Przyczyn trzeba szukać w historii

15-wiecznej.

W 1864

roku wybucha tak zwana wojna trójprzymierza

między Paraguajem

a koalicją Brazylii,

Argentyny i Uruguaju.

Po sześciu latach walk trójprzymierze

wygrywa, a Paraguaj zostaje

zrównany z ziemią.

Życie traci m.in.

90% mężczyzn.

Historia kraju zaczyna

się na nowo, a wraz z nią

rodzi się skrajne, społeczne

i powstanie.

Mówi pisarz i reporter Wojciech

Ganczarek, autor książki o Paraguaju

sprzedani reportaże

z peryferii, który ostatnie

10 lat spędził w Ameryce

Południowej.

Paraguaj jest krajem o największej na świecie

nierówności w dostępie do ziemi.

Teraz ci właściciele ziemskich,

chociaż z tym ciągu mają dużo,

to nawet nie jest to tak jak kiedyś,

na początku XX wieku w szczególności

był taki właściciel Carlos Casado,

która dysponowała prawie sześcioma

milionami hektarów,

sześć milionów hektarów.

To Polska jako cały kraj ma 30 milionów hektarów,

czyli 6 milionów hektarów to tak jedna,

piąta Polski i to ma jedna spółka, prawda?

No i to jako rekord, ale potem

było jeszcze kilka osób i spółek,

które miały takie gigantyczne ilości

terytorium. Właściwie

w 1914 roku jest taki szacunek,

że połowa Paraguaju, kraju większego

niż Polska, kraju większego niż Niemcy,

bo mówimy o 400 tys. km.

To ma 312 tys. km.

Połowa kraju była w rękach 19 osób.

Znaczy wyobraź sobie, nie wiem,

czy dzielisz Polskę na pół i te pół Polski

to jest 19 osób, to ma.

Można w jednej klasie szkolnej ich zamknąć.

Tak, no na pewno mogli się spotkać na kawie

i się pośmiec całej reszty.

Elity posiadaczy ziemskich,

które ukształtowały się w tym okresie,

władzy już nie oddały,

ale przekazywały ją kolejnym

pokoleniom swoich potomków.

Tak było też w przypadku Paraguajskich

laty fundystów w XX wieku.

Przełom 1989

roku i upadek

reżimu Alfredo Strossnera

też niczego nie zmienił.

Konć się dyktatura, ale dalej rzędzi

ta sama partia.

Ci sami ludzie, te same rodziny,

te same grupy interesów, ci sami właściciele

ziemscy. To nie jest takie rzucanie słów na wiatrze,

a to ta sama grupa. To jest naprawdę

ta sama grupa z imieniej nazwiska,

co ci sami ludzie.

Udowanego i trwającego dekadami systemu

stała się korupcja.

Powiedziałem ci, że tam rządził ten Strossner,

że to była taka długa dyktatura,

oczywiście pięć lat. Jedna osoba,

lubią rządzić najwyraźniej.

Ale nie jest za darmo, żeby tak rządzić

długo. To znaczy musisz kogoś przekupić

dyktaturze, to przynajmniej musisz

przekupić tych, którzy są w twoim

otoczeniu, nie? A czyli on był generalem,

więc miał kolegów generałów, którzy też chcieli

widzieć dyktaturami, prawda? A więc musiał

ich przekonać, żeby nie, że jednak z nim

był dobrze, więc musiał ich przekupić

w kraju realniczym najłaciej przekupić

ziemią, a najlepiej nie swoją, prawda?

Krajoną. No i tak właśnie zrobił

i ziemię, które były przeznaczone

dla paragwajskich realników lodospanowej

między kolegów. I mówimy o 8 milionach

hektarów, czyli o mniej więcej

powierzchni Republiki Czeskiej.

No 8 milion hektarów, duże ziemi,

jedna piąta paragwaju.

Ale lista paragwajskich bolączek jest dużo

dłuższa, mówi politolog Sabino Mostacchio.

Z pewnością przekupstwo to coś, na co

ludzie często się skarżą.

Ale problemem jest też jakość

usług publicznych, takich jak

edukacja czy służba zdrowia, które

są w opłakanym stanie.

Paragwaj zmaga się też z

przestępczością narkotykową.

Z drugiej strony w ostatnich latach

kraj zrobił spory gospodarczy postęp.

Chociażby w przeciwieństwie do

Argentyny ma stabilną walutę

i nisko inflację, przyciąga

inwestorów, ale ludzie nie do końca

to dostrzegają, bo wszystko

przysłania problem nierównego

podziału bogactwa.

Wskaźniki pokazują wzrost

gospodarczy, ale przeciętny człowiek

nie czuje, by żyło mu się lepiej.

Dobrobyt nie jest równodzielony.

W kraju dochodzi także do

przekupowania wyborców.

Przed ostatnim głosowaniem proceder

ten szeroko opisał New York Times.

Dziennikarze gazety byli świadkami

dowożenia autobusami rdzennej

ludności do lokali wyborczych.

Jeden z miejscowych polityków,

widząc, że w grupie jest także

zagraniczny reporter, takimi słowami

zwrócił się do głosujących,

przy okazji przechodząc z hiszpańskiego

na język Guarani.

Pamiętam o tych pieniądzach,

o których rozmawialiśmy i które zostały

Wam obiesane. Musimy się zastanowić

jakie Wam przekazać.

Tutaj, w tych okolicznościach

nie możemy Wam ich dać.

Nowo wybrany prezydent

Santiago Pena

stanowczy odrzuca zarzuty o

fałszowanie wyborów.

Jak niedawno przekonywał

nieprawidłowości, jak te opisane

przez amerykańskich reporterów,

nie są w stanie przechylić wyborczej

szali na korzyść jednej czy drugiej

strony. Ale jak tłumaczy Wojciech

Ganczarek, polityczna korupcja

w paragwaju, ma także ogólno

społeczny wymiar i odbywa się

w majestacie prawa.

Prosta i doskonale znana.

Ja ci dam, a Ty się zamknij, prawda?

I to też występuje.

W obecnych czasach, gdzieś tam w XXI

wieku, kiedy

mamy taką wysoką produktywność

w ogóle wszystkiego na skalę świata

jest tyle tych dóbr materialnych

bo ich jest sporo.

Mamy, na przykład tutaj siedzimy

z takiej sali, mamy trzy monitory.

Nie wiem czy 40 lat temu

w jednej sali było trzy monitory.

To jest taki głupi przykład, ale jest

świadectwo tego, że teraz

przedmiotów jest dużo i nie są takie drogie.

Więc można je rozdać

i kupić sobie wyborców.

Ci wyborcy będą głosować na ludzi, którzy działają

na pogorszenie ich sytuacji.

Ale jakoś wiesz, już są tak

właśnie skorumpowani.

Te partie polityczne one się nie różnią tak naprawdę.

To jest takie, no wiesz,

nie tyle wybory są jaka

będzie polityka, tylko kto się dobierze

do stołków. Więc jeżeli

mam zagłosować na jednych i zrobią

umasnieś feudalizm i mogę głosować na drugi,

którzy też będą mi umasnieś feudalizm,

a ci mi da co telewizor,

to chociaż z telewizorem zostanę w tym feudalizmie

feudalizmu.

W Ameryce Południowej,

jak podaje Transparenz International

większym problemem niż w Paragwaju

korupcja jest tylko w Wenezueli.

W rankingu Ogólnoświatowym

kraj plasuje się między Rosją

a Mali.

Dla raportu Ostatnie Świata Marcin

w Wenezueli.

Reformatorska partia opozycyjna

Move Forward, czyli

naprzód, wygrała wybory powszechne

w Tajlandii. Wyborcy

odrzucili tym samym partię

wspierane przez i wspierające

arnie, która rządzi krajem od

2014 roku.

Młody i charyzmatyczny

leader partii Move Forward, Pita

Lamdżaroenrat,

szykuje się do objęcia Urzędu

i do głębnego zreformowania

królestwa, ale ani jedno,

ani drugie nie jest pewne. Dlaczego

i dlaczego w ogóle te wybory są

ważne? Porozmawiam o tym

z moim gościem, którym jest profesor Adam Jelonek,

dyrektor Instytutu Bliskiego

i Dalekiego Wschodu Uniwersytetu Jagiellońskiego

w Krakowie. Witam Pana, dzień dobry.

Dzień dobry Panu, dzień dobry Państwu.

Może opowiecmy na początek

kilka słów na temat samego kraju.

70 milionów ludzi

dookoła Laos, Kambodza, Malezja,

Bierma, ponoć kraj cudowny,

piękny, na pewno rozrywane

regularnie kryzysami

politycznymi i zdominowany przez dwie

instytucje, chyba które mają

kluczowy wpływ

na to, czym ten kraj był w historii

i czym jest obecnie, czyli Armia i Monarchia.

Wydaje się, że tych instytucji

jest niestety więcej i ten kraj

jest o wiele bardziej rozdarty,

niż mogłoby się

wydawać. W

1932 roku

dokonała się

tak zwana rewolucja demokratyczna,

chociaż z tą demokracją

ten nowy ustrój polityczny

Tajlandii miał niewiele wspólnego.

Wtedy obalono

Monarchię, Monarchię absolutną

i postanowiono wprowadzić

wzorce zachodnie.

Ale

ci tak zwani promotorzy

dokładnie takich nazywano,

było dwóch takich promotorów

demokracji w Tajlandii

reprezentowali już

dwie różne opcje

demokratyzacja, albo

dwie różne opcje marszu w kierunku

zachodniej polityki.

Jednym z nich był cywil

prawnik

Prydi

a drugim był wojskowy, dlatego, że

ta demokratyzacja Tajlandii

to był pewien sojusz

sił wojskowych

i sił cywilnych.

Drugim z nich był Pibulsankram

żołnierz

wojskowy, generał

który

tak szybko jak

demokratyzacja w 1932

roku się dokonała

wprowadzono instytucje

wolnych wyborów

to tak szybko

jeden z architektów demokracji

w rok później ten demokrację

obalił za pomocą

zamachu wojskowego, zamachu

stanu. A później wprowadził

wojskową dyktaturę, która

w okresie II Wojny Światowej

wspierała bardzo aktywnie

Japonię. W gruncie rzeczy

to jest taki grzech pierworodny

demokracji

tajskiej. Mianowicie

z jednej strony mamy

instytucje monarchii

z drugiej strony mamy te

dwie siły, czyli

bardziej demokratyczne siły

cywilne, które

jednak też nie są jednorodne

wspierają z jednej strony

tam jest bardzo duży podział

pomiędzy samym bankokiem i okolicami

a prowincją. A z drugiej

strony mamy armię

i właściwie od momentu

demokratyzacji tego kraju

demokratyzacji mówię troszeczkę

w cudzysłowie. To od

tego momentu mamy do czynienia

z niezliczonymi

zamachami stanu

zamachami wojskowymi

naliczono, że ich było około 20

w różnej formie

i mamy właściwie całą taką

huśtawkę. Z jednej strony

przychodzi rząd cywilny

ten rząd cywilny okazuje się

bardzo szybko kompletnie skorumpowany

muszę powiedzieć, że już

wielu cywilów zapowiadało

reformy w tym kraju

ale bardzo szybko dawali się

ponieść o tej

skazie azji południowo-wschodniej

czyli skazie korupcji

a później przychodzą żołnierze

starają się to uporządkować

w związku z tym taka huśtawka

to jest właściwie pewna cecha

w ogóle systemu politycznego

Tajlandii. I ostatni wypadek

tego właśnie typu miał miejsce

w 2014 roku kiedy

odsunięto od władzy

Taksina Sina-Wattre

ówczesnego premiera

wojsko weszło do gry

po raz kolejny

i mamy niedzielne wybory

bezapelacyjne zwycięstwo

partii młodych, jak o nich się mówi

move forward. Proszę powiedzieć

co to jest zaugrupowanie, dlaczego

wygrało, dlaczego zdobyło

tak wiele miejsc, 151

miejsc

w parlamencie, 500-osobowym

parlamencie, druga partia

o której za chwilę powiemy

zdobyła 141 głosów

partia

i one obie

teoretycznie byłyby w stanie sformować

rząd, znowu za chwilę powiemy

dlaczego nie jest to takie oczywiste

ale zacznijmy

od tej partii i jej charyzmatycznego

lidera o którym się mówi pan

Pita, Mr. Pita.

Mr. Pita, albo również on ma

taki, taki angielski

nickname, czyli team

to jest człowiek, który

wbrew pozorom

nie jest człowiekiem z rodziny znikąd

dlatego, że

w Tajlandii polityką zajmują się

dynastię.

Jego rodzina to jest rodzina z

wyższej klasy średniej związana

zresztą z poprzednimi

rządami

no powiedzmy sobie szczerze nie każdego

w Tajlandii stać na to, żeby

wysłać swoje dziecko do szkoły

średniej za granicę, a dokładnie

on został wysłany

do szkoły średniej

do nowej Zelandii

i w tej nowej Zelandii zetchnął się

z instytucjami takiej prawdziwej

zachodniej demokracji

i najmniej on to relacjonuje

no i fascynacja tą zachodnią

demokracją doprowadziła do tego, że już

po ukończeniu studiów postanowił

rzeczywiście pójść

tą drogą zachodu

zmobilizował młodzież

jeszcze po drodze Harvard był

po drodze był Harvard, po drodze było

MIT, czyli jest to osoba

bardzo skrupulatnie

wykształcona, chociaż

magisterium akurat robił na uczelni

tajskiej, na uniwersytecie

człowiek, który postanowił

porwać młodzież

ta młodzież zresztą

w kolejnych odsłonach

takiego marszu Tajlandii

ku demokratyzacji odgrywała

bardzo ważną rolę

właściwie kilka razy w historii

Tajlandii okazywało się, że

ta młodzież organizowała marsze

organizowała protesty

w wyniku których to protestów

zawsze jakaś partia

partia mniej lub bardziej

chodziła do władzy, tylko że

kłopot jest taki, że po tym jak już

młodzież zmobilizowała

elektorad to bardzo często okazywało się

że ta młodzież przestaje być już młoda

a później zaczyna

zajmować się dokładnie tym samym

co i starsi koledzy

czyli pobieraniem robieniem

na polityce tak naprawdę

dużego, dużego biznesu

partia jest rzeczywiście

zbudowana właściwie

od zera, jeśli chodzi

o samego pite

rzeczywiście jest to człowiek

o wyjątkowych walorach charzmatycznych

natomiast trzeba

pamiętać, że sama koalicja

która będzie musiała

rządzić już jest koalicją

egzotyczną właściwie

od samego początku

bo partner koalicyjny

czyli Pełtaj to

jest partia która wprawdzie

ma nazwę nową, ale partia

dobrze tają znana

partia populistyczna

ale partia związana przede wszystkim

z wielkim biznesem i z jedną

rodziną która ten wielki biznes

również pod hasłami

demokratyzacji życia

i reformy państwa

reprezentowała

dobrze, ale jak policzymy ich głosy

151 plus 141

w 500 osobowym parlamencie

to wydaje się, że można złożyć rząd

okazuje się, że w warunkach tajskich

nie można złożyć tego rządu

dlatego, że w warunkach tajskich

jest w nowej konstytucji

która została

w konstytucji też w Tajlandii

rozmaitych konstytucji

naliczyć można około 20

dlatego, że właściwie każdy zamach stanu

i każda demokratyzacja

przynosiła zmianę konstytucji

ostatnie władze wojskowe

wprowadziły dość poważne

korekty w konstytucji tajskiej

i w tej chwili

w Tajlandii mamy do czynienia z parlamentem

rewizbowym, jest również senat

senat jest całkowicie zdominowany

przez sektor wojskowy

ale też częściowo przez zwolenników

króla, który bardzo

intensywnie ostatni władza

Tajlandii popierał

popierał ten sektor

wojskowy

no i teraz będzie problem

oczywiście z tym, że

250 osób

i będzie problem, żeby te 250 osób

rzeczywiście poparły

w tym rządu

Senat bierze udział w tym głosowaniu

czyli 750 posłów

i senatorów bierze udział

w głosowaniu, aby

zdobyć większość, trzeba mieć

376 głosów

których te dwie partie

nie mają, nawet jeśli by się porozumiały

Te dwie partie nie mają

oczywiście

jeśli chodzi o

główną partię na przód

przywódca tej partii zwrócił się już

z celem do senatorów

żeby poparli utworzenie

nowego koalicyjnego rządu

niektórzy senatorowie rzeczywiście

odpowiedzieli pozytywnie

na ten apel, ale nie należy się

spodziewać, żeby senatorowie

którzy są wspierani przez armie

rzeczywiście poparli rząd, który

między innymi

głosi tezę o cięciach

wydatków na armie

o zakończeniu

powszechnego poboru w Tajlandii

takie hasła, które na pewno

generałą i pułkownikom, oficerom

armii tajskiej się

nie spodobają

To jest bardzo ważne, może pozostańmy

na chwilę przy tej stronie programowej

bo jedna rzecz to są formalizmy

a druga to jest program obu partii

Czy w ogóle możliwa jest koalicja

od strony właśnie programowej, bo

jeśli partia na przód, partia

pity

głosi potrzebę likwidacji

słynnego artykułu 112

konstytucji tajskiej, który

przewiduje karę do 15 lat więzienia

za zniewagę monarchy

nam może to się wydawać egzotyczne

ale jak rozumiem to jest jeden

z podstawowych elementów tego programu

i element, który budzi

największe emocje

To jest element, który budzi również

emocje, bo partia

na przód głosi reformę

monarchii, rzeczywiście

o ile jeszcze

za ojca obecnego

do władcy

pozycja monarchy w całym

społeczeństwie tajskim była bardzo

bardzo mocna, to trzeba

pamiętać, że rama dziesiąty

obecny władca Tajlandii

nie cieszy się takim poparciem

jest osobą dość kontrowersyjną

który zasłynął z różnych

bardzo dziwnych

zachowań, mówi się

o tym, że dużo pije

że zażywa narkotyki z continent w

Tajlandii wciąż zakazane

że organizował

rozmaitego rodzaju

ekscesy seksualne z płciami

obydwiema

nie jest to człowiek

krystalicznie na pewno czysty

i rzeczywiście partia na przód

stara się wykorzystać

taki spadek poparcia

dla monarchii do tego, żeby monarchię

zreformować i żeby

przynajmniej ta część

tego układu, tej układanki

politycznej, czyli monarchia, która nadal

odgrywa ważną rolę

w ustalaniu, kto będzie

w Tajlandii rządził

żeby ta monarchia rzeczywiście

stała się już wyłącznie

symbolicznym wymiarem

systemu politycznego

Partia Pełtań

nie ma takich zakusów jeśli chodzi o

monarchię, czy możliwe jest

żeby ona sformowała koalicję

ma 141 głosów

w zasadzie prawie tyle samo co

partia naprzód

chyba byłaby bardziej, to też

prośba o opinię, bardziej zjadliwa

dla armii.

Czy ona byłaby bardziej zjadliwa dla armii?

To jest też trudno do końca powiedzieć

dlatego, że to jest partia

powiedzmy sobie szczerze prywatna

to jest partia

którą stworzył

kiedyś właśnie

Taksins i Navatra

jeden z poprzednich premierów

Tajlandii

wówczas ona nazywała się

czyli Tajowie kochają Tajów

partia właściwie bez programu

partia populistyczna

ale partia która przede wszystkim broni

interesów biznesu

zresztą partia która popadła

również bardzo wyraźny

konflikt z armią

konflikt no o co przede wszystkim

o pieniądze

bo to jest główny element

o które te wszystkie

trzy elementy sceny politycznej

się kłócą

została zdelegalizowana

sam Taksin musiał się udać

na wygnanie, dobro wolne wygnanie

no ale osadził zaraz później

na stanowisku

premiera swoją siostrę

partia zmienia nazwę

natomiast cały czas jest to partia biznesu

ona również jest

w pewnego rodzaju konflikcie

z armią

natomiast prawdopodobnie rzeczywiście

i trwają w tej chwili rozmowy

dotyczące tego

żeby do

owej koalicji

dołączyć mniejsze

ugrupowania

przekonać część senatorów

i stworzyć w ten sposób

rząd, no przynajmniej w takim kierunku

działa

od niedzieli nowy

designowany na premiera

przywódca partii naprzód

a sam Taksin Sinałatra

czy on odgrywa jakąś rolę w tej rozgrywce

to już jest pan wiekowy 73

lata jak pan powiedział jest

poza teoretycznie rozgrywką

ale niektórymi jej

elementami steruje

czy on może włączyć się aktywnie do gry

aktywnie nie sądzę

natomiast on steruje właściwie tą partią

i jest

pewnego rodzaju niepisanym

przywódcą partii

reprezentującej sektor biznesowy

sektor przemysłowy

to jest także

ta partia też w znacznej mierze

jest uzależniona

od jego imperium

finansowego to imperium

funkcjonuje mimo że sam Taksin

jest skazany prawomocnym wyrokiem

na dwa lata więzienia

akurat Inluk

jest skazana Sinałatra

jest skazana prawomocnym wyrokiem

na pięć lat więzienia

oni nie wracają

właściwie do Tajlandii

formalnie powinni te wyroki odsiedzić

ale w sposób

rysowy cały czas tą sceną polityczną

Tajlandii grają

z pewnym dystansem pan mówił o tym

o żywieniu wśród młodych

Tajów nie należy się

spodziewać że to co się w tej chwili

stało i na co patrzą

media jednak z ogromnym

animuszem powiedziałbym takim medialnym

że to zmieni realnie

sposób funkcjonowania

tego kraju

moje doświadczenia z Azji Południowo-Wschodniej

to są takie doświadczenia

z tym razem pojawia się pewna nowa partia

nowy prezydent

nowy przywódca

i on

rodzi mnóstwo nadziei

zwłaszcza nadziei

w tym świecie zachodnim

dlatego że w samych tych krajach

już ludzie przywykli do tego, że kolejni

charyzmatyczni przywódcy

najczęściej tych zmian

wcale nie przynoszą

i tych fal demokratyzacji

w Azji Południowo-Wschodniej było wiele

a skutek był niestety zawsze ten sam

czyli wszystko wracało

do normy

i do starych

autorytarnych czy

takich parademokratycznych rozwiązań

bardzo dziękuję prof. Adam Jelonek

dyrektor Instytutu Bliskiego

i dalekiego wschodu

Uniwersytetu Jagiellońskiego

był gościem raportu o stanie świata, dziękuję

dziękuję panu, dziękuję państwu

i do zobaczenia

i do zobaczenia

i do zobaczenia

i do zobaczenia

i do zobaczenia

i do zobaczenia

i do zobaczenia

i do zobaczenia

i do zobaczenia

i do zobaczenia

i do zobaczenia

i do zobaczenia

i do zobaczenia

i do zobaczenia

i do zobaczenia

i do zobaczenia

i do zobaczenia

i do zobaczenia

i do zobaczenia

i do zobaczenia

i do zobaczenia

i do zobaczenia

i do zobaczenia

i do zobaczenia

i do zobaczenia

i do zobaczenia

i do zobaczenia

i do zobaczenia

i do zobaczenia

i do zobaczenia

i do zobaczenia

i do zobaczenia

i do zobaczenia

i do zobaczenia

i do zobaczenia

i do zobaczenia

i do zobaczenia

i do zobaczenia

i do zobaczenia

i do zobaczenia

i do zobaczenia

i do zobaczenia

tiasta

żebyśmy w Ameryce

Tak to właśnie widzę. Istnieje ogromna przepaść między fantazją a rzeczywistością.

Kiedy jesteśmy młodzi, wydaje nam się, że musimy znaleźć właściwego partnera,

właściwego mężczyznę, właściwą kobietę, by żyć długo i szczęśliwie.

Bo skoro się kochamy, to co może pójść nie tak?

O, niestety. Życie uczy nas, że to szalenie trudne.

Los to opowieść o związku opartym na wielki miłość, ogromnym przyciąganiu,

który bardzo szybko zmienia się w pełną goryczy wojny.

Kiedy się zakochujemy, mamy mnóstwo oczekiwań.

Jednocześnie do każdej nowej relacji wnosimy stare rany z dzieciństwa.

To samo robią nasi partnerzy. Każdy szuka takiej miłości, jaką zna.

Atara, główna bohaterka losu, miała bardzo trudnego ojca.

Przyzwyczaiła się więc do szukania miłości w relacjach z trudnymi mężczyznami.

Cóż, w wielu aspektach jesteśmy skazani na klęskę.

W naszych dorosłych relacjach staramy się uleczyć nasze rany z dzieciństwa,

a to najczęściej nie działa.

Często decyduje więc los, tytułowy los.

Ten los nie liczy się z naszymi planami, usielnymi próbami, nadziejami.

Mówisz, że często oczekujemy, że miłość będzie piękną historią.

Tymczasem zamiast szczęścia pojawia się rozczarowanie.

W ten sposób gorszkniejemy i dokonujemy codziennych aktów zemsty.

A jednak relacja się nie kończy.

W swojej książce piszesz o rodzinie, ale wydaje mi się,

że ten sam mechanizm można zaobserwować w społeczeństwie.

Mam oczywiście na myśli israelskie społeczeństwo.

Bo historia Atari, Alexa, Racheli, Mano i pozostałych twoich bohaterów

nie dzieje się w społeczno-politycznej próżni.

Ta historia nie mogłaby się wydarzyć nigdzie indziej

w Stanach Zjednoczonych Polsce czy Kenii.

Jest bardzo wtopiona w israelski krajobraz.

A zatem czy te bliskie, intymne relacje oparte na konflikcie

funkcjonują nie tylko w rodzinie, ale także w israelskim społeczeństwie?

Ależ tak, oczywiście.

Społeczeństwo israelskie w wielu aspektach jest taką bardzo dużą rodziną.

Wszyscy jesteśmy od siebie nawzajem zależni i to w sensie egzystencjalnym.

Jednocześnie strasznie dużo nas dzieli i te podziały w społeczeństwie israelskim są skrajne.

Książka pokazuje je w intymnym ujęciu, wewnątrz jednej rodziny.

Mamy staruszkę Rachel, która w młodości walczyła w ultraprawicowym israelskim podziemiu.

Jej starszy syn jest lewicowym liberałem, zaś młodszy staje się religijnym ortodoksem.

Atara, córka pierwszego męża Rachel, która poznaje Rachel po śmierci ojca

i coraz bardziej się do niej zbliża, jest z młodszego pokolenia.

Jej syn służy w bardzo niebezpiecznej jednostce wojskowej i wraca do domu z traumą.

W zasadzie całej israelskie społeczeństwo jest w tej powieści.

Każdy z bohaterów wnosi do tej historii swoje rozczarowania i wielkie nadzieje,

które ścierają się ze sobą na tym niewielkim skrawku Ziemi.

Telefantasje o wspólnym życiu, które w rzeczywistości niestety nie działają.

W ostatnim czasie bardzo mocno tego w Izraelu doświadczamy.

Porozmawiajmy o Rachel.

Starszej pani, bojownicca o wolności niepodległość w czasach mandatu palestyny

jeszcze zanim Izrael stał się niepodległym państwem.

Jest takie zdanie, które wraca w twojej książce i to właśnie Rachel je wygłasza.

Musisz wiedzieć skąd jesteś, skąd pochodzi twoje imię.

Wybrzmiewa z niego świadomość, jak ważne jest to, by znać swoje korzenie,

jak nie wolno nikogo pozbawiać prawa do poznania własnej historii.

A jednak Rachel należy do tego grona Izraelczyków,

którzy poświęcili swoje życie, swoją młodość, rodzinę

a mimo to poświęcenie ich nie zostało nigdy uznane.

Czujemy, jak bardzo Rachel jest rozczarowana.

Mówi na przykład, kiedy moi przyjaciele ginęli, chowaliśmy ich byle gdzie,

jakby byli niki.

Kiedy ginęli bojownicy Hagany, byli traktowani jak bohaterowie.

Wydaje mi się, że historia Rachel pokazuje rozłam w pamięci.

Już na samym początku istnienia współczesnego Izraela

jest luka w odpowiedzi na pytanie, skąd pochodzimy.

I ten konflikt wynikający z zaniedbania pamięci wydaje się wracać.

Zgadzam się, Żydzi słynął wręcz z tego, jak bardzo są podzieleni.

Jest taki dowcip, że gdyby dwóch Żydów znalazło się na bezludnej wyspie,

to zbudowaliby trzy synagogi.

Dwie by im nie wystarczyły, choć do trzeciej nikt by nie chodził.

Tak więc nawet w bardzo wczesnym okresie historii współczesnego Izraela

między rokiem 40 i 47, zanim utworzono państwo Izrael,

Izraelczycy byli już bardzo podzieleni.

Było mnóstwo grup, które walczyły w tej samej sprawie,

by powstał niepodległy Izrael, a jednocześnie walczyły między sobą.

Grupa, w której walczyła Rachel, zwana Lehi,

była bardzo skrajną organizacją podziemną, z nienawidzoną i wykluczoną przez wszystkie pozostałe.

Bojownicy Lehi zwalczali bowiem przede wszystkim Brytyjczyków, a nie Arabów.

Rachel i jej przyjaciele wierzyli, że z Arabami można żyć w zgodzie.

Trzeba tylko wyrzucić Brytyjczyków.

To było bardzo niepopularne stanowisko i członkom Lehi

groziło niebezpieczeństwo niemal ze wszystkich stron.

Rachel była kobietą, bojowniczką,

co nie zdarzało się zbyt często w tamtym czasie i była bardzo odważna.

Oddała wszystko, co miała – młodość, rodzinę.

A kiedy państwo Izrael zostało utworzone w 1948 roku,

została z niego niemal całkowicie wykluczona.

Tacy ludzie jak Rachel nie mogli nawet znaleźć pracy, drzwi nowego państwa były zamknięte.

To była dla niej wielka zniewaga.

Miała poczucie ogromnej niesprawiedliwości,

że jedna grupa doszła do władzy, a druga została całkowicie wymazana z pamięci.

Dlatego żyje przeszłością, tragicznymi i bolesnymi wspomnieniami z podziemia.

Rachel jest postacią fikcyjną.

Ale w Izraelu są tacy ludzie jak Rachel,

którzy czują, że historia powstania państwa Izrael,

opiewająca Ben Guriona, bojowników Hagany,

w skrócie lewice syjonistyczną,

pomija istnienie prawicy syjonistycznej,

którą reprezentowała,

właśnie, Rachel.

I są ludzie, którzy mają z tym problem,

że zostali zapomniani,

że ich poświęcenie nie zostało docenione.

To prowadzi mnie do obecnej sytuacji politycznej w Izraelu.

Premier Izraela Beniamina Taniachu,

jego partia polityczna, Likut,

chyba właśnie zyskuje popularność,

bo współczesna prawica Izraelska

wyrosła na tym poczuciu,

że lewica z Ben Gurionem na czele

zawoszczyła pamięć.

Być może, ale nie chciałabym porównywać Rachel do premiera Taniachu,

czyli Kudu.

Myślę, że Rachel nigdy by nie zagłosowała na Taniachu.

Byłaby przeciwko korupcji,

byłaby przeciwko reformie wymiaru sprawiedliwości.

Bo dziś w Izraelu nie chodzi tak naprawdę

o podział na prawice i lewice.

To, co się dzieje, jest historią osobistą Beniamina Taniachu,

który niegdyś był jednym z najbardziej

namiętnych miłośników państwa Izraela.

To, co się z nim stało,

postrzegam w kategoriach tragicznej opowieści miłosnej.

Nytaniachu był premierem przez długi czas.

Zrobił bardzo dużo dla naszego kraju.

Mimo, że w wielu kwestiach się z nim wówczas nie zgadzałam,

to jednak potrafiłam dostrzec, jak bardzo kochał Izrael.

Ale wszystko się zmieniło, kiedy Izrael go zdradził.

A on zaczął się zachowywać,

jak przemocowy mąż, którego zdradziła żona.

To był moment, kiedy został oskarżony w trzech sprawach karnych

i rozpoczął się jego proces.

Myślę, że to go całkowicie zmieniło.

I ciężko się na to patrzy.

No tak, Nytaniachu stał na czele prawicowego likodu,

ale nie ma nic, nie ma nic.

W tym momencie, że nie ma nic,

nie ma nic, nie ma nic.

W tym momencie, że nie ma nic,

nie ma nic, nie ma nic.

No tak, Nytaniachu stał na czele prawicowego likodu,

ale był przecież liberałem.

Wychował się w Stanach Zjednoczonych,

wyznawał demokratyczne wartości.

Zawsze bronił sądu najwyższego,

który był pod ostrzałem innych partii politycznych.

Ale wszystko się zmieniło,

kiedy zaczął się proces.

Nytaniachu stał się podejrzliwy.

Zaczął manipulować mediami,

nadużywać swojej pozycji,

krzywdząc w ten sposób własny kraj

i jego obywateli.

Jesteśmy ofiarami tej skorumpowanej polityki.

Od czasu, kiedy zaczął się proces,

przestało mu zależeć na kraju.

A Izrael jest bardzo kruchem krajem.

Nie mamy konstytucji.

Od początku istnienia państwa

żyjemy w egzystencjalnym zagrożeniu.

Nytaniachu wszystko to wie.

Rozumie jak niebezpieczna jest ta sytuacja.

Ale mimo to nie ustępuje.

Przeciągną ten kraj przez wiele wyborów,

by wreszcie wrócić do władzy.

A kiedy mu się to udało,

zamiast zająć się poważnymi, realnymi problemami,

które trapią Izrael,

rozpoczął tę sądową batalję.

Dlaczego?

Tylko po to, by móc wybrać sobie

sędziów do swojego procesu.

Nawet kiedy to teraz mówię,

trudno mi uwierzyć, że to może być prawda.

Ale tak wygląda rzeczywistość w Izraelu.

Przemier jest gotowy

zrujnować własny kraj.

Tylko po to, by zatrzymać

swój prywatny proces.

By uchylić się przed ręką

sprawiedliwości.

Aby to się udało,

nie waha się dawać ultra-ortodoxom

ogromnych pieniędzy.

I władze.

Daje władze

najbardziej skrajnie prawicowym

ekstremistom, faszystom, ultra-ortodoxom

i zwalcza liberalnych Izraelczyków.

Czujemy się zdradzeni.

Dlatego my, obywatele, rozpoczęliśmy

piękny ruch protestacyjny.

Wiemy, że nikt nam nie pomoże,

jeśli nie zrobimy tego sami.

Stało się to jasne, że Beniamin Netaniachu

nie jest w stanie być dłużej

więc śledzić każdy jego krok.

Myślę, że protesty to jedno z najpiękniejszych

zjawisk, jakie miały miejsce w Izraelu

od bardzo dawna, bo wreszcie

jesteśmy solidarni.

To ciekawe, że jeden z największych

politycznych skandali ostatnich lat

w kogoryach emocjonalnego dramatu.

Mówisz, że to

opowieść o tragicznej miłości

między Beniaminem Netaniachu

a Izraelem.

Beniamin Netaniachu

to mężczyzna o złamanym sercu,

który postanawia się zemścić.

Oni chyba nie tylko złamane serce,

jest też bardzo wściekły.

Mnóstwo w tym uczuć,

które znamy

z książek, z życia.

No właśnie,

z historii rodzinnych, historii miłosnych.

I to jest coś,

co mnie uderzyło w twojej książce,

że bardzo trudno jest znaleźć granicę

między tym, co prywatne

a tym, co polityczne.

Prywatne, osobiste czyny

mają polityczne konsekwencje

i vice versa.

Czy taki jest Izrael,

że nic nie jest w 100% prywatne

i nic nie jest

w 100% polityczne

i wszystko się ze sobą splata?

Myślę, że tak właśnie jest.

Bardzo trudno oddzielić życie prywatne

od życia politycznego, bo te dwa światy,

jak powiedziałeś, splatają się ze sobą.

Miłość, zdrada, bycie niewiernym,

wszystko to dzieje się też w polityce.

Obecna sytuacja polityczna

jawi mi się jako tragiczna

historia miłosna.

Przypomina mi historię

Bibliiny o królach,

którzy postradali zmysły.

Przypomina mi

szekspirowskie dramaty.

To jest wielka tragedia, osobista

i narodowa. Nadal nie wiem,

jaki będzie jej finał, ale teraz

przeszywa nas uczucie wielkiej tragedii,

że premier pozwól, że odniosę się

do innych, stosuję przemoc domową.

Jest tym, który miał nas chronić,

jak ojciec.

I kiedy tego nie robi,

jest to bardziej niebezpieczna sytuacja,

niż atak wroga z zewnątrz.

Znacznie bardziej niebezpieczna.

Przedstawiasz

Benjamin Netaniachu

jako złego ojca,

ojca, który zdradza swoje dzieci,

ojca, który stosuje

przemoc, jest to krótny.

I to oczywiście

przywodzi mi na myśl

kolejną postać z twojej książki.

Wow.

Nigdy tak o tym nie myślałam.

Postać

ojca Atary

o imieniu Mano.

On także walczył w podziemiu,

jako młody człowiek

przeżył wielką tragedię i miłosną,

która była następstwem

traumatycznego doświadczenia,

ale więcej nie powiemy,

żeby nie zdradzać fabuły.

Jako młody człowiek

powiemy, żeby nie zdradzać fabuły.

W każdym razie

wtedy właśnie staje się okrutny.

Rządny zemsty.

Rani swoje dzieci,

rani swoją córkę Atare.

Nigdy wcześniej nie myślałam

o takim powiązaniu.

Ale to prawda. W książce

jak życie w Izraelu pełne wyzwań

i zagrożeń powoduje w ludziach

zespół stresu pourazowego,

który bardzo trudno zaleczyć.

Ojciec Atary, Mano,

walczył w podziemiu razem z Rachel.

Tam się spotkali i zakochali w sobie.

Przez jeden rok byli małżeństwem.

Potem stało się coś strasznego,

co spowodowało, że Mano nie mógł już

zapłacić.

Więcej nic nie powiem,

ale to dla mnie było oczywiste,

że nie dźwigał wspomnień

z czasów, kiedy walczył.

Nie potrafił sobie z tym poradzić.

Musiał zapłacić za to najwyższą cenę,

ale nie tylko on, także jego rodzina.

Atara, jego córka,

jest ofiarą jego przemocy.

To z kolei pchają w bardzo

dźwięk z mężem.

Bo jak powiedziałam na początku naszej rozmowy,

nie podejmujemy wolnych decyzji.

W wielu przypadkach o naszym losie

decyduje dzieciństwo, nasi rodzice.

To, czego nauczyliśmy się o miłości,

kiedy byliśmy bardzo mali.

Atara uczyła się o miłości

od bardzo trudnego mężczyzny

i potem tego właśnie szukała

jako dorosła kobieta.

Nawet jeśli wiedziała, że to nie jest

tak jak powiedział kiedyś Freud,

zawsze szukamy tego, co znamy.

To ciekawe, że te same dramaty, te same

traumy naznaczają historię rodzinne

i historię polityczne.

Mówiłyśmy o polityce,

zrobiłyśmy niespodziewaną

analogię między bohaterem twojej książki

i Benjaminin Netaniachu.

To oczywiście temat otwarty

na różne interpretacje.

Ale oprócz dużej polityki

jest codzienne życie

i tragedie,

którego dotykają

nie są mniejsze.

Na przykład twoja bohaterka Rachel

była niezwykle

radykalna w młodości

i jest niemniej radykalna jako staruszka.

Mieszka w mieście żydowskich osadników

na zachodnim drzegu

i dlatego jej starszy syn

przestaje odwiedzać

swoją dziewięćdziesięciu

kilkuletnią matkę.

To jest dramat.

O tak.

I to jest właśnie Israel.

Ludzie o skrajnych poglądach,

którzy nie są w stanie się

ze sobą zgodzić.

Nawet jeśli są z tej samej rodziny.

Bardzo uparci ludzie,

szczególnie ci, którzy są idealistami.

Idealiści zawsze mniej rytowali,

bo było ich zbyt

wielokrotnie.

I tak naprawdę,

nie jest to,

że nie jest to,

że nie jest to w stanie się

jakichś wierchniał,

bo było ich zbyt

wielu w mojej własnej rodzinie.

Już jako dziecko się ich bałam.

Bałam się politycznych kłótni w domu.

Kiedy Rachel pojawiła się

w mojej książce,

nie byłam pewna, czy zdołam

opisać tak fanatyczną kobietę.

Zastanawiałam się, jak będę mogła się z nią zidentyfikować,

ale krok po kroku, pomału, zanurzając się w jej duszy, zastanawiając się, co sprawiło,

że stała się tak skrajnym człowiekiem, zaczęłam analizować osobowość ludzi,

dla których ważniejsze są idee od bliskich.

Rachel nie była specjalnie dobrą matką, a nie żoną.

Myślę, że jest to bardzo interesujące i prawdopodobnie bardzo ważne myślenie,

że to zdanie pada zresztą w twojej książce, że Israel budowali ludzie, którzy bardziej poświęcali się idei, niż bliskim.

Czy to jest grzech pierworotny Izraela? W cudzysłowie oczywiście.

To, że tylu ludzi, szczególnie na samym początku, walczyło o ideę, a nie o ludzi.

I to przechodzi na kolejne pokolenia i ten problem przyjmuje nowe kształty.

Czy to jest innego zbyt innego?

Prawda, tak, myślę, że jest coś o tym.

No tak, coś w tym jest.

Państwo zostało zbudowane przez bardzo ideologicznych ludzi.

No tylko, że gdyby nie byli tak ideologiczni, nie zdołali by zbudować państwa, a więc potrzebujemy takich ludzi.

Takie jest los.

Takie jest los.

Tylko, że drugie, trzecie pokolenie, powinno być już inne.

Wykształcić nowe umiejętności, które pozwoliłyby się nam jako społeczeństwu bardziej zjednoczyć.

Zdać się bardziej wyrozumiałymi, patrzeć na siebie z większą łagodnością.

Szukam łagodności w bardzo trudnym kraju.

Tak jak Atara, szukała łagodności w swoim bardzo trudnym małżeństwie.

No cóż, nie potrafię porzucić tej analogii.

Tak jak mówiłeś wcześniej, bo突然nie czuję się, że to jest tak w porządku.

Zerująca szalef, to było podobało ci się. Dziękuję bardzo.

Dziękuję, mój podobał.

No właśnie.

I tak, zgadli państwo, mamy kilka egzemplarzy losu, zeruj i szalef.

Proszę się zgłaszać na adres raport Rosiaka Małpa, Gmail.com.

I to już prawie wszystko w tym wydaniu raportu o stanie świata.

Dziękując jeszcze raz wszystkim patronom za wsparcie.

Przypominam o naszym spotkaniu w Krakowie, 27 maja o godzinie 16.

Szczegóły w państwa skrzynkach pocztowych w serwisie Patronite.

Adrian Bąk, Kris Wawrzak, Dariusz Rosiak.

Dziękujemy za dziś. Zapraszamy na przyszły tydzień.

A na koniec jeszcze raz coś z Izraela.

Aviv, Pek.

Do rusz, ripuj.

Do rusz.

Do rusz, ripuj.

Do rusz.

Do rusz, chłopca.

Na ceb, na ceb.

Na ceb, na ceb.

Na ceb, na ceb.

Na ceb, na ceb.

Na ceb, na ceb.

Na ceb, na ceb.

Na ceb, na ceb.

Na ceb, na ceb.

Na ceb, na ceb.

Na ceb, na ceb.

Na ceb, na ceb.

Na ceb, na ceb.

Na ceb, na ceb.

Na ceb, na ceb.

Na ceb, na ceb.

Na ceb, na ceb.

Na ceb, na ceb.

Na ceb, na ceb.

Na ceb, na ceb.

Na ceb, na ceb.

Na ceb, na ceb.

Na ceb, na ceb.

Na ceb, na ceb.

Na ceb, na ceb.

Na ceb, na ceb.

Na ceb, na ceb.

Na ceb, na ceb.

Na ceb, na ceb.

Na ceb, na ceb.

Na ceb, na ceb.

Na ceb, na ceb.

Na ceb, na ceb.

Na ceb, na ceb.

Na ceb, na ceb.

Na ceb, na ceb.

Na ceb, na ceb.

Na ceb, na ceb.

Na ceb, na ceb.

Na ceb, na ceb.

Na ceb, na ceb.

Na ceb, na ceb.

Na ceb, na ceb.

Na ceb, na ceb.

Na ceb, na ceb.

Na ceb, na ceb.

Na ceb, na ceb.

Na ceb, na ceb.

Na ceb, na ceb.

Na ceb, na ceb.

Na ceb, na ceb.

Na ceb, na ceb.

Na ceb, na ceb.

Na ceb, na ceb.

Na ceb, na ceb.

Na ceb, na ceb.

Na ceb, na ceb.

Na ceb, na ceb.

Na ceb, na ceb.

Na ceb, na ceb.

Na ceb, na ceb.

Na ceb, na ceb.

Na ceb, na ceb.

Na ceb, na ceb.

Na ceb, na ceb.

Na ceb, na ceb.

Na ceb, na ceb.

Na ceb, na ceb.

Na ceb, na ceb.

Na ceb, na ceb.

Na ceb, na ceb.

Na ceb, na ceb.

Na ceb, na ceb.

Na ceb, na ceb.

Na ceb, na ceb.

Na ceb, na ceb.

Na ceb, na ceb.

Na ceb, na ceb.

Na ceb, na ceb.

Na ceb, na ceb.

Na ceb, na ceb.

Na ceb, na ceb.

Na ceb, na ceb.

Na ceb, na ceb.

Na ceb, na ceb.

Na ceb, na ceb.

Na ceb, na ceb.

Na ceb, na ceb.

Na ceb, na ceb.

Na ceb, na ceb.

Na ceb, na ceb.

Na ceb, na ceb.

Na ceb, na ceb.

Na ceb, na ceb.

Na ceb, na ceb.

Na ceb, na ceb.

Na ceb, na ceb.

Na ceb, na ceb.

Na ceb, na ceb.

Na ceb, na ceb.

Na ceb, na ceb.

Na ceb, na ceb.

Na ceb, na ceb.

Na ceb, na ceb.

Na ceb, na ceb.

Na ceb, na ceb.

Na ceb, na ceb.

Na ceb, na ceb.

Na ceb, na ceb.

Na ceb, na ceb.

Na ceb, na ceb.

Na ceb, na ceb.

Na ceb, na ceb.

Na ceb, na ceb.

Na ceb, na ceb.

Na ceb, na ceb.

Na ceb, na ceb.

Na ceb, na ceb.

Na ceb, na ceb.

Na ceb, na ceb.

Na ceb, na ceb.

Na ceb, na ceb.

Na ceb, na ceb.

Na ceb, na ceb.

Na ceb, na ceb.

Na ceb, na ceb.

Na ceb, na ceb.

Na ceb, na ceb.

Na ceb, na ceb.

Dałusz i gór.

Dałusz.

Dałusz i gór.

Dałusz.

Dałusz i gór.

Dałusz.

Dałusz i gór.

Dałusz.

Dałusz i gór.

Dałusz.

Dałusz i gór.

Dałusz.

Dałusz i gór.

Dałusz.

Dałusz.

Machine-generated transcript that may contain inaccuracies.

W Hiroszimie szczyt G7, w Xi'an spotkanie Chin i pięciu krajów Azji Środkowej. Wojna w Ukrainie, rola Chin, zwalczanie skutków zmian klimatycznych to tematy, co do których wiele różni globalną Północ i Południe. Prezydent Zełenski ma osobiście przybyć do Hiroszimy – czy wpłynie to zmianę stanowiska niektórych państw Południa wobec wojny? Chiny kontynuują polityczną i gospodarczą ekspansję w Azji. Co na to G7?

W Tajlandii opozycja bezapelacyjnie wygrywa wybory, co nie znaczy, że sformuje rząd. Czy armia jej na to pozwoli?

W Paragwaju nie ma zmiany po wyborach. Krajem ciągle rządzi skorumpowana elita. Dlaczego?

Jak wstawić twarze w miejsce liczb. Porozmawiamy z wybitnym francuskim filozofem i dokumentalistą, którego film o wojnie w Ukrainie właśnie wchodzi na ekrany.

Czy historia Izraela to opowieść o zawiedzionej miłości, w której dominuje przemoc i zdrada? W programie spotkanie ze znakomitą izraelską pisarką.

A także korespondencja z Włoch, gdzie dramatyczne opady pustoszą północ kraju, a w Wenecji rozpoczyna się Biennale Architektury.

Oraz: o uzurpatorach i samozwańcach, których akceptujemy, bo inaczej się nie da.


Rozkład jazdy: 

(2:17) Rona Kenan – The Teacher

(6:31) Bogdan Góralczyk o szczycie G7

(27:33) Bernard-Henri Lévy o swoim nowym filmie „Slawa Ukraini”

(46:23) Slava Wakarczuk, Okean Elzy - UA So Beautiful

(49:15) Świat z boku - Grzegorz Dobiecki o uzurpatorach i samozwańcach

(54:52) Anna Dudzińska o silnych opadach we Włoszech

(1:04:05) Podziękowania

(1:09:33) Marcin Pośpiech o wyborach w Paragwaju

(1:20:14) Adam Jelonek o zwycięstwie opozycji w Tajlandii

(1:36:53) HaBanot Nechama - So Far

(1:40:38) Agata Kasprolewicz i Zeruya Shalev o historii Izraela

(2:06:52) Do usłyszenia

(2:07:19) Aviv Peck - דרוש ריפוי (Potrzebne uzdrowienie)