Żurnalista - Rozmowy bez kompromisów: Rafał Zawierucha. Kłamstwa, policja i Vega?

zurnalistapl zurnalistapl 7/16/23 - Episode Page - 1h 31m - PDF Transcript

Dzień dobry Państwu. Miło mi Państwa powitać w kolejnym podkaście żurnalisty.

Zanim zacznie się rozmowa, chciałbym Państwa w imieniu gospodarza poprosić o wystawienie oceny i obserwację podkastu.

Nie zajmie to Państwu więcej niż kilka sekund. Życzę dobrego odsłuchu.

Dzień dobry Państwu. Rozmowie żurnalisty są przeznaczone dla osób pełnoletnich ze względu na występującą w nich treść.

Pozdrawiam. Czesław Mozil.

Żurnalista. Rozmowy bez kompromisów.

Opowiadał mi o II Wojnie Światowej. Ja to nagrałem na kasetę do szkoły, jak byłem w gimnazjum.

Z babcią i z dziadził się. Mi opowiadali o sytuacjach, wyjazdach, o tym jak żyli.

A ja wiesz, jakiś taki młody gnojek, wiesz, kamera na VHS, no i z nimi zrobiłem wywiad.

Wow, to fajna rzecz.

Wywiad.

To od tego możemy zacząć naszą rozmowę. Dzisiaj o mnie Rafał Zawierucha. Dzień dobry.

Cześć, dzień dobry.

Zobmieliśmy piękny wstęp. Wiem, że bardzo lubisz sny i w nie wierzysz. Jakie miałeś sny jako dziecko?

Bardzo słuchaj kolorowe i intensywne. Od samego początku śniło mi się, na przykład teraz mi się od razu wyrzuciło to, że śniło mi się piekło i niebo.

Śniła mi się chmura w naszym domu, gdzie mieszkaliśmy, która, jak gdyby, ja się jej boję, ale ona leci nade mną.

Czyli że jest, wiesz, no dzisiaj byś to oczywiście mógł na tysiąc sposobów interpretować, ale ja wtedy czułem, że ktoś się mną opiekuje.

Ale to fajny sen.

No, tak mi się teraz przypomniał.

A miałeś dużo snów?

Dużo.

I co tam jeszcze było takiego? Miałeś jakieś lęki, czy to raczej były?

Lęki, stary, ja uwielbiałem horrory. Oglądać, więc generalnie po laleczce czaki to uwierz mi, przez parę lat ja się bałem schodzić do suteryn.

Bałem się, ja stary wchodzić do dziś tak mam, że ja czułem, ja pamiętam, nawet teraz mam od razu gęsią skórkę. Zobacz.

No widzę, ale ja...

Zrób gęsią skórkę, bo nie uwierzę. Ja tego nie gram.

A tego jeszcze nie wiemy.

Dokładnie, nie da się to zagrać.

No wiem.

Ale słuchaj, mam gęsią skórkę na samo wspomnienie, bo schodziłem do suteryn i ja czułem, że coś przeze mnie przechodzi na przykład.

Jakaś chmura. Później wiele razy tak miałem też w życiu.

Ale na przykład bałem się dosłownie pójść, powiedzmy, nie wiem, po cukier, czy po jakieś inne rzeczy, które były w chłodniejszym miejscu w domu u nas.

I zawsze musiałem zaświecić światło jedno, żeby szybko włączyć drugie.

I to było luz, ale tego, co jej było wychodzić, bo musiałeś wejść po ciemku przez jedno pomieszczenie.

Stary, ja tak zajwaniałem po tych suterynach, a potem po schodach, jak już było widno, udawałem, wiesz, cwaniaka i się szło do domu tam elegancko do góry.

A miałeś snich?

I potem mi się to śniło.

I potem mi się to śniło, że schodzę, że jest leleczka czaki, że jest jakiś duch, że są jakieś potwory.

Ale nie tak, żeby się od razu wiesz tam, gdzieś tam w pościel.

Nie?

Nie, aż tak.

Aż takich nie miałem.

To jest straszne.

A miałeś sny, które przerodziły się w rzeczywistość?

Mhm.

Jakie?

Hmm.

To było, słuchaj, tak skracając, wiesz.

Często, często były sny, które się odbywały tak, że wyobrażałem sobie w czasie snu, co się wydarzy, na przykład o lataniu.

Pamiętam, że jako dzieciak uwielbiałem sny o lataniu.

Kochałem latanie i tam w tłumaczeniu oczywiście słownika, bo ja bardzo sobie analizuję.

Lubię to, lubię zapisywać sny.

I też były ciekawe rzeczy, że właśnie nawiązywały do dalekich podróży.

No, ja wierzę w to, że te dalekie podróże się o mnie w życiu działy i dzieją i będą działy.

Ale ja to wyśniłem gdzieś w dzieciństwie.

Z kolei też były takie rzeczy, może nie tylko sny, ale też takie afirmacje bym do dzisiaj nazwał.

Uwielbiałem, na przykład, układać puzzle.

I jako dzieciak uwielbiałem układać jedne puzzle, które później w końcu podkleiłem.

To był S-Klasa Mercedes.

Mhm.

No i tam.

Takie małe afirmacje.

Mogłem wtedy sobie ułożyć latający dywa, ale trochę bym jeszcze czekał.

To do dzisiaj zapisujesz sny?

Tak, tak. Do dzisiaj zapisuję sny nawet do tego sobnia, że są sny, które też często lubię opowiadać,

bo one też wpływają na moje życie.

I to był taki, na przykład, sens z zapasiewiczem, który mnie uczył.

I to było bardzo ciekawe, bo kiedyś siedzieliśmy w sali Kreczmara na studiach w Akademii Teatralnej, we śnie.

I, a ja tam miałem później zajęcia też i w ogóle, ale wcześniej, nie znając tego, zapasiewicz zmarł.

I przysiło mi się, że mój rok siedzi na widowni, a zapasiewicz siedzi z Herbertem na scenie,

którego nigdy nie poznałem, jak z tym Einsteinem.

Ale oczywiście wiemy i znamy i poezja i twórczość.

I słuchaj, on mówi do nas, będzie patrząc na mnie, mówi, pracujcie, pracujcie, my wam szykujemy miejsce.

No, stary. Wiesz, taki sen, nie?

Jaki wieloznaczny, jaka wielowątkowość tego, nie?

Jak wyraźny też był on. Widziałem, jak zapas był ubrany, w co, wiesz, jakie światła na scenie był,

jak my siedzieliśmy jako studenci.

A w dzieciństwie, na przykład, miałem częste takie sny, o których właściwie nikomu jeszcze nie mówiłem,

że miałem wędrówkę ciała astralnego, bo byłem zafascynowany ojcem Pio

i zastanawiałem się, jak to jest ta bilokacja, na czym to polegało.

Bilokacja, później mi się kojarzyło to z czymś innym i tak dalej, ale miałem coś takiego,

że na przykład przyśniło mi się dokładnie, że idę do lodówki, widzę siebie z góry,

że idę do lodówki, otwieram lodówkę i pierwsze, co widzę, to mleko do połowy puste w butelce

i kanapka, nie wiem, z wczoraj, z szynką i z pomidorem.

No, możesz wierzyć albo nie. 632 dzwoni mój budzik, bo o tej wspólkonym położę wstawałem na autobus do liceum,

na 31 numera autobusu.

Idę do kuchni, zapomniałem o tym, jeśli nie otwieram, widzę pół butelki i kanapkę.

No, wiesz, później czytałem o tym, ile tysięcy kilometrów może przebyć ciała astralne,

że jest to możliwe i tak dalej, ale ja w to wierzę, jesteśmy złożeni z ciała i z ducha, no więc...

Tutaj chwila przerwy. Jeżeli słuchasz teraz tego podcastu, pamiętaj by wcisnąć przycisk Obserwuj

bądź Subskrybuj, zależności od tego, na jakiej platformie słuchasz tego podcastu.

Będę bardzo, bardzo wdzięczny, miłego odsłuchu.

No dobrze, a skąd rektor do ciebie przyszło, bo to też nie jest takie oczywiste,

żeby mieć to w sobie, żeby zapisywać sny, żeby zastanawiać się nad snami i je pamiętać.

Wiesz co, chyba też od babci i dziadził się. Moja babcia i dziadziuś dużo mi opowiadali o takich rzeczach,

które się przydarzały ludziom w czasie wojny.

Na przykład mój dziadziuś opowiadał mi od sytuacji, gdzie babcia szła z jabłkami po polu, przez pole

i nagle stanął je na drodze Biały Koni.

I stanął on w lewo, on w lewo, ona w prawo, on w prawo i nagle wyrwał jej tej jabłka i zniknął.

Albo opowiadali mi o światełku, które biegało po wsi.

Latałów zaglądało, to było już zaraz po wojnie.

Więc tę duchowość my się też oni uruchomiły we mnie.

Twoje babcia zaszczepiła ci też zamigowanie do literatury z tego, co udało mi się znaleźć.

Ty pochodzisz z domu, który miał zapach książek?

Dużo się czytało u was?

Nie. Aż tak, żeby był zapach książek, oczywiście rodzice dużo mieli książek, czytali też.

Natomiast nie było tak, że siadaliśmy wieczorem, jak to drzewiej bywało i czytaliśmy pana Tadeusza na przykład.

Ale babcia uwielbiała czytać.

I pamiętam, jak zawsze przyjeżdżałem do babci, to ona była tą osobą, która czytała nam bajki,

albo fragmenty książek, Krabio Monte Cristo na przykład.

Była zafascynowana.

Czy lalką, czy epopeją, czy w ogóle Nysienkiewiczem, Mickiewiczem.

Babcia siadywała i czytała i też nagło znam, gdzieś tam czytała takie fragmenty.

Oczywiście myśmy się tym w ogóle nie interesowali, bo jak żyliśmy na wsi, to było tysiąc rzeczy innych do roboty.

Bieganie po polach, bieganie do zwierząt, sprawdzanie jak tam to wszystko wygląda, sprawdzanie,

czy są jajka z bułki, czy nie, i rozwalanie ich ościane z małkózyką okazywało się, że wszystkie były dobre.

No, ja byłem nic po niej.

No wiem, wiem, ale to dopiero początek tego nic po niej, ten nic po niej później się rozwijał,

ta kariera nic po niej jest naprawdę całkiem, całkiem niezwa.

Hultaj nawet.

Oj, oj, a te bułki z Grzegorzem wiem, że są legendarne, jeżeli chodzi o to.

Ale powiedziałaś, że talent komendyjowy masz po tacie, który ma naturalny luz.

Tata też był takim lużnym ojcem, który pozwalał ci roddaństwu na dużo?

Tak, ale miały też granice, gdzie były granice tego pozwalania,

ale faktycznie doświadczaliśmy dużo i naprawdę tacie zawdzięczam mnóstwo rzeczy,

które też spowodowały, że kształtowałem się gdzieś emocjonalnie, życiowo,

kształtowałem odwagę, zaufanie do ludzi i ciekawość do świata, dzięki tacie i mamie.

No, ale mamie w gruncie rzeczy również, no, bo nie zakazywała tego, co robił tata.

U nas był taki podział, nie było podważania autorytetu w domu,

chociaż, chociaż wiadomo, że mama rządzi w domu.

Nie ma podważania autorytetu ojca, no, bo wiadomo, że mama rządzi w domu.

Natomiast na przykład, no, pierwsze jazdy samochodem, no, to z tatą.

Tata dawał jechać, tata sadał, sadzał na kolana i po prostu uczył nas jeździć autem,

dzięki czemu, no, dzisiaj, no, wiadomo, no, mogę się przyznać,

że prawo nie działa aż tak wstęcz.

Na każdej wiosce po prostu, no, było też inaczej, było bezpieczniej.

Oczywiście może dzisiaj to rozpatrywać, czy to było odpowiedzialne, czy nie,

jakim prawem i w ogóle, i teraz możesz rozdmuchać to do po prostu rangi afery świata

i jak rozdmuchałem, jak, jak rozpętałem II wojnę światową wręcz.

Natomiast, no, co wjeżdżaliśmy na wieś, to ja już tatę po prostu za rękaw,

jako tam 14-latek, 13-latek.

Mówię, tata, czy mogę jechać, tata wtedy się zatrzymywał.

Przesiadałem się i jechaliśmy.

Fajnie chyba wspominasz te swoje dzieciństwo, co?

To był taki, wiesz, to był taki naprawdę, to była taka bestroska,

bestroska lekcja życia.

Ale też jednocześnie wartości, które dostawałem w domu,

budowały też mnie na przyszłość, bo też rodzice uczyli nas podejścia do życia,

do szacunku, szacunku do pracy, szacunku do tego, co się ma w domu,

szacunku do zabawy, które notorycznie rozwalałem i niszczyłem w domu.

Oczywiście za to były kary.

Natomiast też do pieniądza takiego nieco, niemiłości do pieniądza,

a szacunku, że, no, kurde, jak coś chcesz mieć, no to idź i zarób, nie?

Idź i zacznij od czego?

I zacznij od tego przysłowiowego pucy buta,

żebyś za chwilę mógł mieć fabrykę butów.

Ale to też chyba był zamożny dom,

z tego, co wiem, twoi rodzice mieli hurtownie kaset wideo,

czyli było...

Zamożny w kasety, tak.

Troszkę one wtedy były tanie.

Tak, to nie było tak, że byliście całkiem fajni ustytuowani?

Wiesz co, myśmy nigdy się nie...

rodzice jakoś tak szczęśliwie, bo nie szczęśliwie to każdy może sobie wytłumaczyć,

ale jakoś u nas nigdy nie było takiego wartościowania.

Nas zawsze było stać na to, żebyśmy byli dobrze ubrani

i żebyśmy mieli jedzenie.

To, że rodzice w momencie, kiedy mieliśmy trudne czasy,

wytłumaczyli nam, że chleb czerstwy zamoczony w mleku,

polany miodem, to jest rarytas.

Stary, to jest baśn, to jest magia.

No tak, i to potrafi wytłumaczyć tylko i wyłącznie rodzic mądry.

No, a nie taki, który patrzy.

Wiesz, to były też inne czasy, tak naprawdę,

bo wtedy nie był aż takiego dostępu do tego świata luksusu.

Powiedzmy, że gdzieś tam, powiedzmy się, nie wiem,

na śniadania, wiesz, łososia, tak?

No i to jedzą we Francji, powiedzmy, tak?

No i teraz weź wytłumacz temu dziecku,

że on nie zje tego łososia, czy ten ojciec, który by chciał tego łososia,

ale u nas nie ma tego łososia, nie?

Ja pamiętam smak pomarańczy, który ta ta przywoził,

kiwi, które nas ciocia ustawiała w szeregu

i karmiła łyżeczka po łyżeczce, kiwi.

No wiesz, takie coś uczy czegoś, że się docenia,

ale wydaje mi się, że dzisiaj też możesz to przekazywać.

Jest troszkę trudniej, ale chyba też się da,

co widzę po moich siostrzenicach czy siostrzeńcach.

A my powiedzieliśmy trochę o tacie, powiedzieliśmy dużo o dziadkach,

jak jest twoja mama, jak im wspominasz, jako dziecko,

bo teraz jako dorosły to jest na pewno trochę inaczej,

ale jako dziecko, jakby się tam wrócić, to kim była mama?

Mama była zawsze osobą, która kocha i wymaga.

To bym to powiedział najbardziej, że to się czuje

i jedno i drugie, że czujesz, że jesteś i zaopiekowany,

ale i że nie zostawiony sobie na pastwę losu,

że to była taka... to była osoba...

Tata wkraczał na końcu.

Wszystko w porządku.

Nie, jak już było naprawdę grubo, to obchodził Tata.

A mama potrafiła, wiesz, jak w starożytnym Rzymie,

nie od razu Rzym zbudowano, ale z terty gruzów znikały od zaraz.

Mama konflikty rozwiązywała na bieżąco.

To był krótki lącik.

To ciekawe do obrania, co?

A pytałeś się kiedyś, jak oni się poznali?

Tak, wiem, jak się poznali, cudownie.

To też jest takie zestawienie i jak patrzysz na nich,

to powieliłeś trochę system?

Chyba tak.

Wiesz, że...

No, chyba powiem Ci, że właściwie nigdy sobie tego pytania nie zadałem,

mimo że często sobie w życiu mówimy,

że nie tylko, żeby nie być tak, jak rodzice.

Mimo że ich kochamy i tak dalej,

ale patrzymy raczej, żeby nie powielać jakichś tych schematów,

to chyba jest właśnie tak, jak mówisz.

Mimo że ja też jestem wagą, jak moja mama.

A Tata jest ze stycznia, czyli tam jest...

To jest pan...

W styczniu, co jest?

Nie pomogę, nie znam się.

Ale to jest chyba pewnie ktoś, kto obejrzy, to nam napisze potem.

Tak, na pewno.

Ale wiesz co, i to mimo, że ja jestem ten sam znak zodiaku co mama,

to jednak moja żona, która jest bykiem,

ma te cechy, co moja mama.

I to jest cudowne, ale trudne.

Ale Twoje rodzice też nie wierzyli za bardzo w Twoje aktorstwo,

z tego, co udało mi się poszukać.

To kim chcieli, żebyś został?

Ja wiem, że tam po pierwszym razie, jak nie zdałeś do szkoły teatralnej,

to była tam przebąkiwali temat ekonomii chyba, ale to było zawsze?

No słuchaj, po pierwsze było ić na księdza,

bo się dużo zarobi.

To była moja babcia.

To była moja babcia.

Ja byłem zawsze blisko, wiesz, no, byłem ministrantem i tak dalej.

Natomiast jakoś, wiesz co, jakoś wolałem...

Wydaje mi się, że bym miał duży problem z tym, ile grzechów popełniamy ciło.

Chyba tak to ujmę.

Z tego, co wiem, chybaś z celibatem mógłbyś, wiesz?

Wiesz, no to wtedy jest zupełnie inna sfera,

no, bo to jest powołanie.

No dobrze, ale byłeś kochany, byłeś jakby kochającym dzieciakiem,

w sensie, że często byłeś zakochany.

Zresztą te wszystkie podboje liceane, jak dalej.

Tak, byłem wiesz co, ale byłem romantycznie zakochany.

To jest inna rzecz.

To jest zupełnie inna rzecz, wiesz, że nawet wiele kobiet nie wie do dziży,

ja byłem w nich zakochany.

To jest taka klaudia sifer.

No, jeszcze nie wie tego.

Ale się dowie.

No, wiesz, albo Whitney Houston, no, już się nie dowie,

bo już nie ma z nim.

A biedactwo, a już za tyle straciła.

No, widzisz?

A, kiedyś jej powiem.

Może po prostu ty w snach powinnyś szeptać do niej.

Dokładnie, szeptaj mi we snach, szeptaj mi we śnie.

Wiesz co, ale wracając do tego, no to oczywiście,

tak trochę pół żartem, pół serio.

Mój tato na przykład jest organistą,

więc namawiał mnie do tego,

uczył mnie nawet trochę grać na pianinie,

ale ja wolałem sam się uczyć gry na pianinie.

Jakoś nuty mi nieszły.

Wolałem raczej sobie improwizować z instrumentem.

Potem faktycznie była kwestia tego,

żebym chciał, ja bardzo chciałem być murażem.

Chciałem zostać murażem autentycznie.

Potem chciałem być kierowcą rajdowym.

Uwielbiałem jeździć samochodem.

Potem chciałem, miałem przez chwilę taką potrzebę

bycia tajniakiem i detektywem, ale to w dzieciństwie.

A potem faktycznie, jak już było taka dojrzałość, liceum,

no to była ta ekonomia.

To wtedy to było takie wow,

że wszyscy robili te ekonomie,

albo coś z komputerami,

ale to nie była moja bajia w ogóle,

tak, gdyby to nie grzało mnie ani nie ziębiło.

Miałem od początku gdzieś tam te podboje,

takie wyjścia na scenę,

żeby się zrywać z lekcji.

No i w liceum do tego bardzo mocno potrzedłem,

żeby w ogóle w to iść i to próbować.

I mimo, że się nie dostałem za pierwszym, za drugim razem,

dostałem się za trzecim razem.

Z tym tajniakiem to mi gra akurat do tego,

jak doniosłeś na policję do tego gościa,

który ukradł ci 63.

Słuchaj, to był mój obywatelski obowiązek.

Ja byłem tak spejniany stary,

że on mi ukradł te pieniądze i klapki

i zegarek.

No to wiesz, to nie byłoście my.

No wiesz, jedziesz sobie do liceum

na rozpoczęcie roku szkolnego,

a nagle ci koleś po prostu kradnie wszystko.

Bo były dwie takie sytuacje.

No, czy ja słyszałem o czterech?

No, to widocznie masz dobre dojście do tajniaków.

Dobra ukwadyckie lecką policją.

Czy ty cztery razy doniosłeś na kogoś na policję?

Nie doniosłeś, co znaczy doniosłeś?

To jest twoja interpretacja.

Ja nie doniosłem w ogóle.

Ja powiedziałem po prostu, że jest taki czyn,

który zagrażał mojemu bezpieczeństwu.

Niestety, no co?

Dobra, zanim przejdziemy do tego...

Wiesz, to też gnojek był.

Ja się bałem jechać do kiel wtedy.

Wiesz, kielce wtedy to był zupełnie inny świat niż dzisiaj.

Jaki to był świat?

Właśnie świat niebezpiecznej sinicy,

płynącej przez miasto.

By brzmi tak, jakbyś w plecaku do siódarkotyki i tak dalej.

Mam coś cennego, ale wam nie powiem.

Ja, słuchaj, tylko handlowałem tabaką w podstawówce.

I mnie zgarnęli.

I na tym się skończył mój handel.

Znaczy dyrekcja mnie nakryła.

Musiałeś oddać w towar?

Musiałem oddać w towar, który schowałem do kanapki.

Więc słaby był ze mnie przebytnik i dealer.

Może i dobrze.

A jako rodzeństwo byliście mocno zróżnicowani?

Tak.

To znaczy byliśmy różni,

bo Grzesie Kimonika to ścisłe umysły.

A ja i edyta to artystyczne.

Mówię samolitej całą przecież.

Tak, edyta też chodziła do Norwida.

I nawet ostatnio tam miałem spotkanie z młodzieżą,

z uczniami, zarąbiście w ogóle pogadałem

i zadali mi tyle pytań.

Natomiast tak, faktycznie to było tak, że edyta,

jak gdyby nakierowała mnie na to, żeby spróbować.

Ale też w takim życiu, też w wychowaniu

też zupełnie inaczej byliśmy wychowywani.

Monika i edyta były pierwszymi dzieciakami rodziców,

więc bardziej gdzieś tam rygorystycznie dbali o to,

żeby były, nie wychodziły z domu za często,

czy tam po 10, po 22 wracały do domu,

jednak te zasady takie panowały u nas.

Natomiast ja już ostatni, tam najmłodszy,

do Czasła, że założyli rodzinę tam dziecka,

ale to tam, wiesz, to ja zawsze miałem taki sposób,

mówię, no dobra, mam o nie chce mi się tam iść.

Nie no iść, nie, no nie chce mi się.

No, o której wrócisz, nie wiem,

no jakoś za chwilę może nie,

to wróć tak później, no i tak wracałem.

Wróciłem, już spaliłem, tak wracałem o pierwszej,

o drugiej.

Czyli rodzice mieli z tą strasznie łatwo.

No nie zawsze.

No nie, no ja wiem, że nie.

A byłeś najbardziej utalentowany ze swojego rodzainstwa?

To kto?

Grzesiek.

Mój starszy brat jest bardziej utalentowany,

był bardziej trochę czasem leniwy.

To znaczy, że był trochę bardziej leniwy,

znaczy, że był bardzo leniwy,

to raz już tylko zmiękczasz to, żeby cię tutaj nie pobił.

Słuchaj, dokładnie, jak nasze były zawsze,

wiesz co, no chodzi o to,

że miały zawsze taką umiejętność,

a przecież ja mu zawsze zazdrościłem tego,

jak on się uczył matmy,

jaki on był mózg z matematyki,

z chemii, z fizyki,

ale byłem takim naprawdę,

no nie szło mi za bardzo z tą matmą

i szukałem tylko jak uciekać

z tych lekcji trudniejszych dla mnie,

więc tak, więc ten talent raczej taki,

do nauki, do takiego szybkiego analizowania,

czy ten to bardziej Grzesiek miał.

Ja byłem taki, co teraz też wiem,

że to jest też talent,

żeby jednak troszeczkę przeanalizować pewne rzeczy,

zastanowić się, rozmieśnić,

nie podejmować od razu decyzji,

tylko może zobaczyć, co jest bardziej cenne dla mnie.

No jestem wagą, ja też ważyłem dużo.

Dużo rzeczy rozważałem, dużo rzeczy się zastanawiałem,

ale właściwie, tak idąc teraz patrząc na dziś, na życie,

to właściwie jakoś tak się złożyło,

że nie wiem, no dziwnym trafem wszyscy jesteśmy utalentowani.

No dobra, ale z bratem nie zawsze się lubiliście,

to była trudna relacja.

Ale to nie jest za kwestią talentu.

Nie, nie, nie, tak, tak, ale zastanawiałało mnie,

jak ta relacja się zmieniała,

bo ona miała momenty bardzo słabe.

Bardzo, bardzo szorstkie bym powiedział,

więc co jak to wyglądało, kiedy się jak to wyglądało

na przestrzeni lat później?

Wiesz co, no to jest oczywiście duża część prywatności mojego życia,

oczywiście, o co pytasz,

ale chyba powiem tak, że właściwie,

no to jest tak zwane to takie docieranie się rodzeństwa,

właściwie, no ja bym to tak nazwał,

no brat był trzy lata starszy ode mnie,

ja mów dużej mierze przeszkadzałem tak naprawdę,

no bo wpierniczałem się w jego jakiejś już,

że tak powiem, starsze układy między rodziców,

między jakieś tam wychodzenia,

między, między wyjazdy do miasta,

no więc siłą rzeczy on widocznie,

no był gdzieś tam, gdzieś tam był trochę,

trochę nie, nie, nie usatysfakcjonowany,

że musi gdzieś tam ciągle mieć piecze nademną,

bo to tak trochę wyglądało też,

a z drugiej strony też zazdrościł mnie,

mojej, mojej umiejętności rozmowy z rodzicami,

bo ja się na przykład z nimi,

oczywiście były kłótnie,

ale nie aż takie, jakie on prowadził nieraz,

takie wręcz zacietrzewione, nie, takie...

Czyli to można powiedzieć, że byłeś lisusem trochę?

Bardziej dyplomatą.

No lisusem, a on był bardziej szorski.

Bardziej dyplomatą, on stawiał na swoje,

a ja byłem raczej taki,

wiesz, to nie było, to nie było to,

że co będzie, to właściwie,

może trochę tak,

może trochę amarzacji,

może trochę, jak to chcesz tak nazwać,

lisusem, wiesz, ja...

Znaczy, patrzę na jego perspektywę dziecka,

perspektywę nastolatka,

że on ma z nimi, mówiąc kolokwialnie, przejebane.

On ma kosę?

A ty przechodzisz i ty tutaj wszystko przechodzisz,

a ten idealny, zobaczcie na niego.

A swoje wiedziałem, a swoje niestety robiłem.

No właśnie, więc to mnie zastanawiało po prostu,

bo no, bo jednak to buduje

dużo takich negatywnych emocji w dziecku,

bo nie chodzi mi o to, że o ocenianie

z perspektywy twoich 37 lat,

tylko z perspektywy jako dziecka,

jako dziecką musiał być wściekły.

No musiał być, i stąd wynikały

różne nasze konflikty.

A później, ale też sobie robił za mnie jaja,

więc ja wtedy byłem wściekły,

a on miał satysfakcję, wiesz.

A kiedy to się tak ułożyło?

Myślę, wiesz co, że to się ułożyło

właściwie, układało się etapami.

Jego gdzieś tam,

czwata liceum,

jego końcówka liceum,

moja pierwsza liceum, więc tu gdzieś tam,

na tym, potem faktycznie

okres Irlandii,

gdzie też zaczęliśmy gdzieś tam fajną relację

mieć, i potem właściwie

to już

Warszawa, to już Warszawa, on później

był w Krakowie,

później w Irlandii, więc Irlandia,

Warszawa, kiedy on tu przyjechał

już z żoną zamieszkał,

a właściwie oczywiście starcia są

gdzieś tam zawsze, ale już gdzieś tam

dojrzale do tego podchodzimy, no.

No tak się to...

Tak, tak. Wiesz, to też mogło...

każdy z nas miał

swoje życie, każdy z nas już miał swój

rejon, ja już miałem szkołę teatralną

swoich kumpli, swoje środowiska,

on z Irlandii wrócił,

miał swoją firmę budowlaną,

na której musiał też

poświęcić czas,

i to gdzieś tak się dopiero wtedy

zaczęło układać pomału.

No ale słyszałem też, że w dzieciństwie zdarzało ci się

dość sporo kłamać, to prawda?

Nie.

W ogóle.

Takie kłamstwo człowieku.

A czym ty mówisz?

Nic takiego. Naprawdę? Czy sobie już teraz żartujesz?

Może oszalałeś? No ja ja sobie robię, no.

Dużo kłamałeś? Czyli kłamałem, no.

Kłamałem, i to stary prosto w oczy.

To była, to była

po prostu praktyka, aktorska już,

nie, wtedy. Ale to świetne byt

uboczenie w ogóle, Rafał. To była praktyka.

To była, wiesz, to była ta podświadomość

uruchamianie

czynienie świadomym podświadomości już wtedy.

Nie wiem, nie wiem, nie. Wiesz co?

Było, było, bo wiesz co, no,

bo autorytet

często rodziców wiązał się z tym,

że no,

było,

było ciężko, było ciężko, jak gdyby

naturalny odruch był mi powiedzieć

po prostu nieprawde,

żeby nie dostać kary.

Z drugiej strony

później się uczyłem takich właśnie

trochę zachowań, że się przyznawałem

i faktycznie było lżej.

Więc kurde,

więc kurde sam robiłem sobie podgórkę tak naprawdę,

wiesz?

No, tak.

Często kłamałem wyżną, na przykład

kto zniszczył, wiesz, kto zniszczył

samochód, nie, resoraki.

Ja mówiłem, że nie ja po prostu,

a miałem wręcz jeszcze, wiesz, jeszcze

lakier resoraka na ręce, no.

To nie moja ręka.

To nie moja ręka.

To jest w ogóle rodzina

damsów przyklejona.

Dobrze, a to też był

bardzo mocno wierzący dom z tego, co też mówisz

tata, który gra

w kościele, babcia, która mówi, że masz

zostać księdzem,

to jak się w tym odnajdywałeś?

Jakie to były dla ciebie ważne?

Wiesz co, to był

i jest dom, który owszem jest wierzący,

natomiast nie był to

dom przegięty w tej wieży.

Był to taki normalny,

chyba taki dom, gdzie

się rozmawiał

wszystkim, gdzie się komentuje

rzeczy, które są, gdzie się rozmawia

i o polityce, i o

kościele, gdzie, jak

mnie pasowało mi jakieś zachowanie,

powiedzmy, nie wiem, właśnie,

czy księdza, który

gdzieś tam, na mnie, któryś raz

z rzędu krzyknął, to po prostu

zszedłem zambony w trakcie czytania modlitwy

i przestałem być ministrantem, ale

to nie znaczy, że przestałem wierzyć,

no bo też jest, no dzisiaj to

zwłaszcza, no to byśmy mogli godzinami

o tym rozmawiać. Natomiast

to był dom, gdzie były fundamenty,

gdzie były fundamenty oparte

na tych wartościach takich normalnych,

sensownych, logicznych,

takich ludzkich, wiesz,

takich, które moi rodzice też dostali

od swoich rodziców.

Gdzie, no, gdzie mój dziadziuś,

znowuż o dziadziuś czy babcia,

no, ten, byli związani

z tymi, z tymi

powiedzmy, wartościami religijnymi,

a jednocześnie

przyjaźnili się z ludźmi

totalnie spoza kościoła też

i potrafili

czynić ten

najprostszy warunek, czyli kochać

bliźniego swego jak siebie samego, który dotyczy nas

wszystkich, względu na to wierzących, czy nie wierzących

i szanuj drugiego człowieka.

Zobacz, doszliśmy do takich czasów, że trochę trzeba się

tłumaczyć z wierzącego domu.

No, ja się nie tłumaczę, na pytarze mnie,

bo to jest bardzo fajna wartość, to jest wartość

dodana, to jest taki właśnie kręgosłup

fundament tego wszystkiego, to są rzeczy,

które zazwyczaj tak

pozytywnie potrafią nachnąć do tego,

żeby stać się później lepszym człowiekiem,

bo Kościół uczy dobrych wartości,

bo problemem

po prostu jest to, że interpretujemy

od razu wiarę z tym, co się dzieje

w Kościele od Zachrystii, a jednak

mi chodzi bardziej o to, że

czy to było coś takiego, że w niedzielę

szliście do dziadku, właśnie jedliście sobie rosu

ziemniaczki schabowego

to był po prostu taki czas, bo ja patrzę

na to w takich określeniach, że to

powoduje, że wtedy tak chętnie

wracasz do wspomnień tam, gdzie byli dziadkowie,

bo to płuduje piękne

piękne chwile.

Super, że to mówisz, bo też mi się wydaje,

że to jest

że to tak naprawdę

wywodzi się

z rytuału.

To był pewnego rodzaju rytuał

pójścia do Kościoła Rano,

potem wrócenia, przygotowywania

obiadu, siadania

w tej niedzielę razem do stołu,

prawda, rozmowy, śmiania

takiego

bycia razem.

I u mnie tak było, u mnie ten

stół był zawsze pełny.

U nas był zawsze, czy u mnie, czy u

babci, czy u dziadziusia, czy do kogokolwiek

u nas w rodzinie się pojechało,

prawie,

to się siadało do tego stołu

i naprawdę była ta radość.

Byliście taką dużą rodziną?

Od zawsze.

To kto tam jeszcze się znajdował w tym mówisz,

dziadek, babcia, rodzice?

Staszek, miętek, Waldek,

nie no,

moi dziadkowie w ogóle

również przygarnęli kiedyś

dzieciaki do domu,

które później wyjechały do Kanady

po wojnie,

więc ten, jak się wchodziło do nas

do dziadziusia, pamiętam, do domu

dużo mówimy o tym, ale to

jak się wchodziło do niego do domu

to zawsze przybiegała taka

niepełnosprawna

pani, która nie mówiła, mówiła tylko

baba i ona była

trochę wiesz, taki dotknięty palcem

Bożym, jak to się mówiło dawniej,

że na wsi zawsze taki jeden był

i ona słuchaj, ledwo się wjeżdżał do wsi

to ona już biegła

i była pierwsza u dziadziusia, żeby nas

przywitać. A dom był otwarty, bo tam

przychodził każdy, kto chciał

i później u nas tak samo było w domu zawsze,

kto chciał to przychodził, drzwi było

otwarty, ile

razy było tak, że czy ja przychodziłem

ze szkoły, z kolegami, z koleżankami

a w domu akurat była jakaś ciocia

albo przyjeżdżała kuzynka

właśnie z ciocią, no więc

nie będę ci tu wyliczał, ale no tak

no tak było, że dom był zawsze

otwarty i zawsze pełny. Do to jeszcze wracając

do szkoły, no bo byłeś przewodniczącym

gimnazjom dodatkowego, to był

pierwszy rok gimnazjów, a ty byłeś

przewodniczącym, za co zostałeś

zdegradowany. Za tabakę.

Prawda? Tak. Za tabakę.

No bo

no bo co, no bo przygotowałem

referę do tabace, jak to ksiądz

Robak w Panu Tadeuszu wąchał. Jesteś star, jak

można poprzez pewne rzeczy się

uczyć poezji.

Czy literatury

Mickiewicza.

Ksiądz Robak wąchający tabakę

no i myśmy przygotowali z kumplem

taki cały referat na ten temat, no

tylko, że okazało się, że ta tabaka

po prostu według szkoły

były, no, świadczyła źle

o,

wpływała negatywnie na

rozwój społeczności szkolnej, no bo ja ją

też sprzedawałem.

Aczkę, bo ja,

ja wiem, co to ta tabaka, ale zastanawiam

jak się sprzedaję na gramy.

Na pudełka,

brałem stare pudełka po kliszach.

Przyjechałem

od dziadziuś, gdzie dziadziuś uprawiał

tytoń, brałem liście

tytońu, suszyłem je w piekarniku

domu, miałem taki podwieszany

sufit w łazience, gdzie miałem

skrytkę na wszystko,

miałem cukiereczki

miętowe, które ścierałem razem

ze suszonymi liśćmi dopał pudełeczek

po kliszach,

no i sprzedawałem

tabaka za wierucha

i szło brać.

Ale ty miałeś łeb. No, miałem łeb,

bo wcześniej sprzedawałem plakaty, jak rodzice

mieli, kurtownie kaset.

To były też pamiętam, nie wiem, czy pamiętasz

słynne takie plakaty, kobieta z noeską,

mapa na hiblu, wiesz,

tak dalej, no to myśmy,

ja i mój brat też, sprzedawaliśmy

te plakaty w szkole nauczycielką, no

wtedy nie miały kłopotu z nielegalnym

handlem, a tu proszę.

Powiedzieli, że też silnie buntowałeś

się w tym okresie, no nie zastanawia

tak naprawdę, naprawdę co to był za

bunt w twoim wykonaniu.

Nie wiesz co, no to był bunt,

to był bunt tego,

że nagle fokus

ułaga rodzicielskiej miłości

przekierowana jest ze mnie, z najmłodszego

na nowe dzieci, które przyszły do domu,

bo to był ten bunt, to był

bunt w momencie, kiedy rodzice założyli

rodzinny dom dziecka, mimo że z nami

o tym rozmawiali, 16 lat, no tak,

więc wiesz, hormody szaleją i tak dalej,

ale to był

właściwie taki, no

taki, nie wiem, półroczny bunt,

raz

no dobra, no strajkowałem

no jejku, no i tyle,

nie jadłeś, czy co?

Nie, właściwie

to

bardziej przepraszam,

to był chyba

strzał w kolano,

bo ja się nie odzywałem,

ale tak dzisiaj patrząc, to może

dobrze, w sensie

patrząc z dzisiejszej perspektywy

tak naprawdę, to może nawet

i rodzice się ucieszyli, bo mieli

chwilę spokoju, że nic nie gadałem.

A ile się nie odzywałeś?

No

parę dni na pewno

było.

Łe, to ja myślałem, że tak rzucisz,

że 4 tysiące z tymi nie gadałem.

Ja bym nie dał rady dłużej.

To jest jak

papkin stary, wiesz,

milczeć post

milczenie, wszystko frażka,

milczeć trzeba 6 miesięcy,

że na papkina to było dużo, dla mnie

stary to był naprawdę, uważam,

że było metodę, wybrałem na strajk chyba.

Chyba taką głodówkę mogłem wypuść lepiej.

Może tak, chociaż głodówkę nam kiedyś

siostry zrobiła, ale to inna rzecz.

No w każdym razie to był taki mój bunt,

ale później, jak gdyby

zrozumiałem całą sytuację, zrozumiałem

to, że to są dzieci,

które, no

no wiesz, potrzebują

miłości podstawowej potrzeby,

nie mają, nie dostali

od rodziców, którzy są alkoholikami,

czy różne inne

rzeczy robią, no i

zobaczyłem w tych dzieciach te tęsknoty

i nagle też potraktowaliśmy

je jak swoje własne rodzeństwo.

Ale też był taki moment takiego wprowadzenia,

nawet kiedy wy wyjeżdżaliście na wakacje

i jeszcze twoje rodzice nie mieli rodzinnego domu

dziecka, zapraszali już te dzieci

i jeździliście z nimi. A tam łatwiej

było ci zaakceptować?

Tak, tak, to było,

to było wtedy super było, no bo wtedy

jest tam, wiedziałem, że oni przychodzą,

może poćwiadownie i zaraz wrócą, nie wiem,

tylko coś tak, nie

spodziewałem się wtedy jako

dzieciak, że mogą być

nowe dzieciaki, nowe rodzeństwo na stałe.

Ale to musiałeś być rozpieszczone,

bo jeżeli tak zaakceptowałeś,

to znaczy, że po prostu myślałeś,

że możesz coś stracić, coś, co jest ci dane

i że jesteś oczkiem w głowie,

z tego co mówi, że jeszcze świetnie grałeś

w tę całą zabawę, widziałeś, że idealnie

rozgrywasz brata w domu.

Brata, siostry. No, wszystkich

idealny Rafał i teraz może przyjdzie

do pełnego. No właśnie, było takie zagrożenie,

wiesz, wtedy, ale faktycznie

jest to, była

ten lęk, przed tym, że

tego nie będzie potem, nie?

Ale potem, dzięki temu

w tym momencie

dostałem jeszcze jedną lekcję,

tego, że to wszystko

wcześniej przygotowało mnie do tego, żeby

wyjść już na swoje drogi

i zobaczyć

własną wartość.

I to było niezwykle cenne, zbudowane

przez te wszystkie sytuacje i przez rodziców,

że miałem poczucie własnej wartości,

nie egoizmu, nie, jak gdyby

zapatrzenia się w siebie, tylko tego, że

ok, wiem kim jestem, wiem skąd pochodzę

i wiem i dokąd idę, jak u gogena.

I wydaje mi się, że to też jest

dziś tak, też ja lubię

o tym rozmawiać z młodymi ludźmi, z nowym

pokoleniem, które idzie,

które ma naprawdę wiele zagrożeń,

jeżeli chodzi o właśnie, o

poczucie własnej wartości,

o depresję,

o różnych tych rzeczach,

z których mi sobie nie radzą, na przykład

jest

raport, mądre głowy bodajże,

tam u Martyny też widziałem

Wojciechowskiej,

gdzie jest opisany taki, no dosyć

klarowny, ile, że ponad połowa

dzieciaków nie wierzy w siebie,

że wiesz, nie wierzy w swojej umiejętności, że

w szkole nie ma, czuje się niechciana

i stary, ja mówię tak,

wiesz, z moimi doświadczeniami,

gdzie ja widziałem, co to znaczy

umiejętnościane dziecko, tak?

Widziałem rodziny dom dziecka, który był u nas

w domu, widziałem te dzieciaki, które przychodziły,

a widzę na kogo wyrosły,

nie wszystkie, no bo niestety

tak jest życie,

że niestety, no, jest bardzo trudno

takim dzieciakom

wyjść na swoje, natomiast

kiedy widzę niektórych podopiecznych

rodziców, którzy dzisiaj są

po prostu na takim etapie,

że zagieliby Ciebie i mnie razem,

to byś nigdy nie powiedział,

że oni mają taką przeszłość,

a dzisiaj jak łatwo nam mówić

o dzieciak, który ma wszystko

mówi, że jest niechciany.

Jakie to są, jakie dzisiaj,

jak wydaje mi się, trzeba o tym rozmawiać

z nimi, ale wydaje, nie wiem,

może też jest kwestia tego,

że za bardzo

chyba ten świat

wirtualny na nie wpływa

i buduje im złudną rzeczywistość.

No takiej, której

nie ma i tak w rzeczywistości, poza tym,

nie ma, to jej nigdy nie było.

No, ale wiesz, ja lubię właśnie o tym gadać

z nimi, bo

ci młodzi ludzie się często otwierają i widać,

jaką oni mają potrzeby rozmowy o tym.

Każdy ma potrzeby rozmowy, niezależnie od wieku,

wydaje mi się, że my ogólnie, jako ludzi,

tylko nie każdy ma czas dla nich.

Bo my ogólnie nie mamy czasu, nie chodzi już

nawet dla nich, tylko dla samej siebie często

biegniemy i nie widzimy tego, co już minęliśmy,

bo po prostu po cały czas patrzymy do przodu,

żeby nie potknąć się i żeby się

nie wywrócić, a do twojej młodości

ten swoje osiemnastki nie pamiętasz, zrobiłeś

tam, gdzie zagraliście aspekt tak w liceum?

Pamiętam ją do pewnego czasu.

Do 21.

22.

Kiedy wjechała

inna popitka, niż myślałem.

A zdarzało ci się dużo

bawić przed osiemnastką?

Nie.

I wiesz co,

te zabawy

przed osiemnastką były takie

już związane z liceum.

Tam imprezowaliśmy,

bawiliśmy się bardziej

przy okazji grupy teatralnej, którą mieliśmy.

Tydą osiemnastkę to już jest

a czyli dopiero w liceum.

Okolice osiemnastki.

16, 17 lat,

8 lat, bo ja byłem

ten pierwszy rok w gimnazjum, czy tam

nie wiem ile tam miałem, 16-17 lat

to idziesz do liceum.

16-19

to ten okres,

były już liceum,

i to było tu wszystko się działo.

Liceum byłem też

i gdzieś tam w taki stronę poszedłem,

ale na piwko się czasem szło z kumplami starszymi.

Jak ty to rozgrywajesz, że ty byłeś

przewodniczącym liceum?

Stary, patrz w oku u siebie

i zobacz ile rzeczy, ile ludzie

rozgrywają, więc śmieje się,

ale...

Po prostu teraz już dałeś komuś innym

uhandlować tabak, a czegoś teściutkę.

Ja zostałem to innym.

Po prostu o to mi chodzi.

Nie, no słuchaj, zrobiłem dobre,

po prostu dobre flow miałem,

bo ja lubiłem działać.

Lubiłem działać dla innych,

po prostu. No dobra, ale ty poszedłeś

do tego liceum, zmieniłeś na inna, potem

do tamtego wróciłeś. No tak,

ale i do tamtego wróciłem, jak mi okradli,

więc się przekonałem

do tego podstawowego, czyli do Norwida,

i już tam zostałem, i tu zostałem przewodniczącym.

No domyślam się, bo tam nie byłeś

ładwuch tygodni, to wszystko się wydarzyło

w 3-4 dni.

Ale bym był jeszcze jeden dzień, kto wie.

Może bym był delegatem.

To prawda,

miałeś dużo dziewczyn w okresie licealnym?

No...

Nie, nie, nie równocześnie.

Gentleman. No.

Ale tak serio, serio, dużo miałeś dziewczyn?

Nie, przeciętnie.

Ja poczekam ile to znaczy

przeciętnie, bo może po prostu...

No a tyle miałeś w liceum.

Uch, dziewczyn.

Przeciętnie. No.

To mieliśmy tyle samo.

A może to same w ogóle?

Nie, nie, nie. Ja się tak daleko nie zapuszczałem.

Ja wiem, że jestem lokalnym patriotą.

Nie, słyszałem, że łabałeś serduszkę.

Tak?

Słuchaj, to masz, mówię,

ci masz dobre wtyki, naprawdę.

Nie, ja bardziej...

Widzisz, ja bardziej

w Norwida szedłem,

raczej drogą norwidowską, czyli ten taki

niezdobyty,

niezdobyty kryształ, tak?

Niezdobyty, ale

potem chwilę, później na rynku, jesteś

kogutem, który rozdaje jaka wielkanocne,

poznajesz dziewczynę z Turcji,

której brat przyjeżdża, jest wojską

i mówi, że nie, nie, ty się z nim spotykaś,

nie będziesz. Dlaczego?

Uczta zelale. To mnie

tak, to po turecku.

Ale

dlaczego? No bo

u nich no jest taka kultura.

Że ona nie może się spotykać

z, wiesz, ze, ze mną.

I posłuchała brata?

I ją za, co posłuchała, tam nie miała

nic do gadania, bracie. Proszę Cię,

dzisiejsze, wiesz, dzisiejsze kobiety mówiące

o tym, żeby miały głos, to przy nich to

był pikłoś, bracie. Tam brat

przyjechał, spakował palizeczkę,

ona tylko ząbki umyła, bracie

i już miała, wiesz, normalnie

szklankę, szklankę lodu na pokładzie

lotniczym, jeśli polecieli samolotem.

Ty dobrze znosiłeś rozstania

jako dziecko? Nie, strasznie.

Co to znaczy strasznie w Twoim słowniku?

To był ból serca, bracie.

To były rozdarte serce,

to były pioruny

uderzające, to były cierniekujące,

to były momenty, gdzie

tworzyłem tyle wierszy

pisałem tyle

w pamiętnikach, których

nigdy nie wysyłałem, bo był taki czas,

że się dostawało pamiętnik od kogoś,

wpisywało się tam i

i się go miało zwracać, złote myśli.

Kurde, stary, ile ja ich później znalazłem

w domu.

Właśnie bałem je oddawać

te swoje myśli.

Bo ktoś się dowie, co ja myślę.

Wiem, wiem, wiem, to bardzo.

Albo listy nie wysłane.

Wiesz, źle listów nie wysłałem.

Ale pisałeś je z myślą w wysłaniu?

Pisałem je o wysłaniu. Ok.

Nagle na poczte było za daleko.

Albo szkoda było mi na znaczek.

Poprędzy, to się się odpieć groszy.

Urodzony w Krakowie, wiesz, to może się składa, no.

Chyba to ma jakiś sens.

Ale mieszkałeś w domu studenckim,

gdzie z tego, co mi się udało też,

dowiedzieć bardzo, bardzo, bardzo

dużo imprezowaliście.

Jak wyglądały te imprezy? Jaraliście,

działo, opowiadaliście o tym, kim zostaniecie,

jak będą wyglądały wasze kariery? Zastanawiam

mnie to.

To były dobre imprezy.

To były imprezy, gdzie naprawdę

nie było limitów.

To było życie

po bandzie, ale według zasad.

Mamaliśmy zasady te, które można było złamać.

Ale nie przegienialiśmy pały.

W sensie

jak przychodził trzech w domu

do nas co drugi dzień, no to było luz.

No to co, no przeżyli tyle

i poszedł. No ale na przykład

nie było zdarzenia takiego, żeby

ok, policja przyjeżdżała.

Ale

może nie było takiego zdarzenia, żebyśmy

kurwa, poczekam.

Cały się zgubiłem.

Ok, robiliśmy

wszystko w ramach, powiedzmy, to

tego, żeby to, co robimy,

nie wyszło na jaw.

Na przykład.

Jak sekta brzbisz.

Nie, no nie, no jak jeździliśmy, wiesz,

no nie, udało się, udało się

udało mi się prawie

uchować, że jeździłem bez prawka, na przykład.

Nie? Do czasu, aż nie policja złapała.

No i wtedy trzeba było

trochę poczekać.

Ale, ale,

ale

no to były inne czasy, no to był

taki rock'n'roll studencki.

No właśnie tego jestem ciekawy, no, czy właśnie to było takie

artystyczne. To było tak, jakbym woleciał sobie

w latach sześćdziesiątych, siedemdziesiątych do

Kalifornii.

Ja się tak czułem, wiesz, na

podstawie filmów, które się oglądało,

wiesz, na podstawie

książek, które się czytało

takiego,

takiego przekraczania

tej, tej, tej,

tej takiej granicy,

żeby się dowiedzieć, jak smakuje życie.

Muzykę jakąś się słuchało, wiesz,

no Lady Punk i te wszystkie, wiesz, ale uwielbiałem

takie zespoły old-skulowe,

jak mojej siostry słuchały, wiesz,

czy tam metalikę mój brat

słuchał, czy, czy mama, mama

z papa, z eagles.

No i one, on, oni gdzieś też

mnie budowali w takiej, w takiej poezji,

w takiej poetyce, więc te imprezy

później były też pełne tej muzyki,

na przykład, tak, albo oglądanie

filmów stary razem, na przykład,

gdzie się siadało z kumplami i faktycznie

się opowiadało, że

o, kiedyś polecimy sobie do nowego

Jorku albo do Kalifornii, czym to w ogóle

jest, jak to smakuje, ale

nie było tak, że

rozwalaliśmy życie,

tylko jednak było dążenie do tego,

żeby iść step by step, czyli ja wiedziałem,

że jak jestem w prywatnej szkole teatralnej

w Krakowie, za co sam

częściowo płacę, częściowo moi rodice,

to już sam zarabiałem też,

bo jeździłem w grupach teatralnych

i sam sobie

zarabiałem na to życie,

potem wiedziałem, żeby

dostać się do szkoły teatralnej, zawodowej,

czyli prawdziwej, państwowej,

żeby się dostać do Warszawy, żeby ją

skończyć, gdzie też była impreza,

ale się wiedziało, że się

no, że to jest ta podróż, kurczę, że to

nie jest tylko to, że ok, ja teraz

będę znany z tego, że jestem znany,

tylko żeby zapracować na to,

co się ma,

że tak.

I te imprezy były potrzebne, wiesz,

wtedy tego nie poznał.

No eksperymentowałeś, poszukiwałeś siebie,

wydaje mi się, że to był czas.

Tak, no jak Kliodikaprio kręcił

Tytanika, no to on przecież

wtedy miał, ile, dwadzieścia parę lat,

a

dziesiąty siódmy,

nie pamiętam, to był Tytanik.

No nie ważne, ale był młody.

Chyba tak, był młody i bracie

on grał w gry telewizyjne

w hotelu.

To był ze mny czas, jestem zastanawiał,

i to był roztaj wyglądano, opowiadasz o latach sześćdziesiątych,

ale patrzę na ręce, nie widać

śladów z trzikawek,

więc chyba tylko...

Bez igły szło.

Nie, wiesz, co właśnie o tym mówię,

że nie przekraczałem tych takich

może mocnych granic,

które też znowu wracając do dzieciństwa,

gdzieś były też powiedziane,

nie, nie.

A to fajne życie miałeś, widzę, że

jako nawet o tym opowiadasz, to się uśmiechasz,

że to musiały być fajne czasy,

a wydaje mi się, że młodość polega na tym,

żeby później czerpać z niego, kiedy jesteśmy

dorośli, bo jednak wielu rzeczy

już z tamtego okresu raczej nie przeżyjesz.

No, chyba, że jesteś wiecznym

Piotrusiem Panem, nie?

No, ale to i tak już nigdy nie smakuje,

tak jak wtedy, kiedy jarasz i ty jarasz trawę

i opowiadasz z kumplami o marzeniach,

o tym, co możecie osiągnąć,

bo wtedy jeszcze we wszystko możesz wierzyć,

a dorosłość pozwala ci myśleć o tym,

że jednak tam ten pociąg już odjechał.

Więc teraz fragment

warszawianki Kuba Żulczyka,

że tam główny bohater

mówiła, wydaje mi się, że mi już

odjechał cały peron, więc

to pokazuje ci dorosłość.

Peron, tak, ale jeszcze jesteś na dworcu,

może trzeba zobaczyć

inny peron.

Więc tutaj o to mi głównie chodzi.

Przejdźmy do ciekawego tematu.

O, czyli tamte były po prostu...

Tamte było, tamte było Tobie.

Jak dużo miał?

Bo to jest też ciekawe, że

dzisiaj każdy chce mówić o sobie.

Każdy sobie wyobraża,

że właściwie ja wszystko wiem,

ja wszystkiego doświadczyłem,

wszędzie byłem, a tak naprawdę zaszpowiedzenie.

Byłeś, widziałeś.

Ale ty to chyba...

No to akurat to idealnie się składa

do tego powiedzenia. Jak dużo miałeś

kobiet w swoim życiu?

Jak ważne one były dla ciebie?

No...

Kobiety zmieniają życie, kobiety zmieniają człowieka.

Wiesz co?

Właśnie...

Mnie nie zmieniały chyba.

Cholera, tak sobie pomyśle.

A byłem trudny egzemplarz.

Bo jak czułem,

że ktoś mnie chce zmienić, to zwiewałem.

No...

A miałeś fajne związki?

Tak, cudowne.

Najwspanialsze,

aczkolwiek, kiedy poznałem moją żonę,

to tamtych nie ma.

No dobrze, ale jednak

przeszłości nie wymazałeś, więc

w jakim segmentie ludzi się poruszamy,

te wszystkie partnerki różniły się od siebie?

Czy ty wiedziałeś kogo ty potrzebujesz w swoim życiu?

Różniły się.

Ale wiedziałem, że na każdym etapie

potrzebuję właśnie takiej osoby.

I to chyba było najlepsze,

co mi się zawsze przytrafiało.

Tak.

Jakie to coś, a nagle skromne wypowiedziach,

rafał.

Słuchaj, bo to są dla mnie bardzo takie

neurologiczne, powiedziałbym

intymne sprawy.

Wiesz,

co z tego ci powiem? Wow, tak. Będzie

wiele lajków.

Zrobimy z tego viral, 15 sekund.

Mamy, wiesz, 10 milionów

zawieru halowelas, tak.

Dajmy ludziom prawdę, po prostu.

Zabieru halowelas.

Zabieru halowelas była taka, że

oczywiście uwielbiałem to.

Uwielbiałem tego

romansu, podrywanie.

Taką

zdobywanie.

To było przepiękne, fantastyczne.

Wiesz, takie

wejście na ten etap

w relacji

Damskomęskiej, gdzie

wiesz, że to jest ten flirt

w tym najpiękniejszym słowa znaczeniu.

Ten taki filmowy, ten taki

literacki.

Dzisiaj jest cholera niebezpiecznie

bo zaraz Cię może oskarżyć

o to, że ją molestujesz.

Albo, że się krzywo spojrzałeś, to już jesteś

nie wiem, wiesz

już traktujesz kobietę gorzej.

No, nie wiem,

nawet dzisiaj wiesz, byłem w knajpie

stary i wiesz. I gadaliśmy

z kumplem normalnie o

różnych rzeczach, no i pani się pyta

kawę

jak coś zimną, no

wiesz.

Obraziłeś panią?

Nie, no nie, właśnie

wiesz, ja się za wstydziłem, no powiesz,

no

Dzisiaj są dziwne czasy akurat.

No dziwne, dlatego omówię, ale z drugiej strony

te dziwne czasy sami sobie narzucamy.

Więc też sobie

sami się ograniczamy, sami sobie

nadajemy kajdany, tak żyjemy.

Chcemy mieć wolność, a ogradzamy

całe osiedla.

Robimy monitoring przed złodziejami, a tak

naprawdę monitoring służy temu, żeby

widzieć, co sąsiad robi.

No tak, to jest duży fragment

prawdy.

Ale jeszcze wracam do kobiet. A co lubiłeś kiedyś

w kobietach, a co lubisz dzisiaj? Może to są

zupełnie różne rzeczy, może kiedyś właśnie

pociągały in artystki

takie typy, takie jak ty, trochę

niedozdobycia, trochę niedostępna.

Dzisiaj zupełnie coś innego cenisz

w kobietach.

W kobietach zawsze

ceniłem i cenię to,

że po prostu są prawdziwe.

Jeżeli kobieta nikogo i niczego

nie udaje. I że nie musi

przed nikim i przed niczym

zmieniać swoich gdzieś

pewnego rodzaju fundamentów

życia

rock'n'roll'a

i bycia

kobietą. Ja kocham w kobiecie

to, że kobieta jest kobietą.

Że

jest, czuje się

i widać, że jest kobietą.

Bardzo nie lubię, natomiast kiedy kobieta

przeklina

takie coś mam, że wieś, te przekleństwa

są dla mnie takie, ale to też może wynikać z

tego, że nigdy nie słyszałem, że moja mama

przeklinała.

To też może być zbudowane przez to.

Natomiast, więc to może być gdzieś tam

autorytet być taki. Natomiast później

już tak mówiąc dalej serio

i będę w tym

klimacie, to

absolutnie było coś, co zawsze ceniłem

i co zawsze lubiłem.

A zarazem

też uwielbiałem

to, że kobieta zna swoją wartość

i w jakim jest

po prostu.

Jeżeli przekroczysz jej granice, to ci o tym powie.

To jest

świadome kobiety ci się zawsze podobały,

bo to jest jednak duża świadomość własnej wartości

siebie, swoich potrzeb.

Nawet te nieświadome były

świadome tego akurat.

Dobrze, a 10 dni

po swoich urodzinach wziąłeś ślub z batą.

Ślub coś zmienia?

Cholera faktycznie.

Myśmy

krótko planowali ten ślub.

Wiesz co? Wydawało

mi się, że kiedyś powiem, że nic

nie zmienia.

Natomiast dzisiaj już prawie

rok, prawie

pół roku ponad

myślę, że zmienia

jedną zasadniczą rzecz.

Jest to cudowna zmiana dla mnie osobiście

uważam, bo jest to przejście

z takiego

bezpiecznego

pełnego komfortu kręgu

w którym jesteś

do totalnie nowej sfery

w którym wiesz, że faka

możesz popełnić tylko raz.

Że jak dać ciała to tylko

raz.

Dawniej można było się, wiesz,

tutaj coś przespróbałeś

jako facet, coś tam się stało

nie wyszło, coś OK

ale tu gdzieś dla mnie osobiście

jest to tak mocne i tak silne

znowuż nie tyle formalnie

co duchowo.

A ja zawsze

starałem się być

uczciwy wobec siebie, różnie to było

później się ponosiło

tego konsekwencję.

Natomiast to jest ten świat,

ta przestrzeń, w którą wszedłem od małżeństwa

jest

wspaniała, jest cudowna, bo wtedy lecisz

na dwie pary skrzydeł

i wiesz, że jak spadasz to są

drugie skrzydła, które cię uratują

zawsze na dobre i złe

ale właśnie

jak dać ciała

to nie będzie przebacz.

No to jakim jesteś mężem?

Z fantastycznym.

A naprawdę? Słuchaj, jestem

wiesz co, jestem

świeżym mężem przede wszystkim.

Jestem

mężem, który się nie cierpliwi

który

czasem nie daje

dobrego

zrozumienia

ale jestem mężem, który

kocha

i widzi swoje słabości po prostu.

Dobrze, Atlas

już chodźmy do takiego twojego życia

i życia aktorskiego, bo z tym mężem

to widzę, że prawdę się nie dowiem.

Jak mówisz, że jesteś dobry.

Wszystkie te.

Wykorzystujesz swoje umiejętności aktorskie w prawdziwym życiu?

Powiedz prawdę.

Wiesz co?

Czasami tak.

Czasami tak.

I to

w takich rzeczach

gdzie widzę, że

mam do czynienia

z ludźmi, którzy to kochają

kochają kontakt

z ludźmi, którzy uprawiają ten zawód.

Natomiast nie używam

nigdy

nie używam aktorstwa do tego

żeby

żeby komuś zainponować

albo żeby kogoś

zwieść

albo żeby

przed kimś pokazać jakim ja jestem

fantastycznym aktorem.

Mówię, tutaj to poczucie własnej wartości

które znowuż mam zbudowane

i lubię mieć zbudowane.

I

kurde ja lubię wchodzić

na scenę czy plan filmowy i tam robić to.

A codziennie lubię być sobą

po prostu.

Wiesz, taki moment, że popisywałaś się tymi umiejętnościami

no bo to jest...

Opowiadając do wcipy tak.

Opowiadając do wcipy kocham to robić.

Uwielbiam opowiadać do wcipy.

Weź mi opowiedź mem.

Tak żebym się zaśmiał.

No wiesz, ale

do wcipy są formą

aktorską.

Miałeś taki moment, że

to wszystko się tak idealnie układało.

Zobaczyłeś, że twoja kariera

to jest taka mozolna droga, krok po kroku

po prostu wydarzyło się wtedy, kiedy powinno się wydarzyć,

żeby to wszystko było płynne.

Nie ma już takiego momentu, że nagle poczułeś,

że trochę ci może odbija, trochę jest za dobrze,

trochę się robi za przyjemnie.

Za każdym razem, jak tak miałem

to

działo się w moim życiu coś, co mnie zbijało

z tego poczucia. I wtedy

z dotykałem ziemi

pierdzielało się piasek

i uuczyło się takiej pokory.

To kiedy tak było ostatni raz?

Ostatni raz tak było

też, kiedy też

miałem jakieś tam

doświadczenia, powiedzmy

zawodowe, które mogłyby się odbić

na mnie.

A z drugiej strony

to uważam, że było bardzo dobrze, bo

też zobaczyłem, że ok,

jedną rolę robić, którą się kocha

i ludzie kochają.

A do drugiej roli przykładasz serce

wszystko, a ludzie cię zjadą i zmieszają.

I wtedy masz świadomość

tylko jedną, że jak gdyby to jest zawód,

który bierze na siebie i dobro i zło

i musisz sobie z tym poradzić,

ale jednocześnie jest to zawód, który

cię właśnie uczy tej pokory.

I to jest najpiękniejsze w tym zawodzie,

więc to było gdzieś tam takie.

I wtedy miałem do dyspozycji przenieść

to na życie prywatne,

albo to zrozumieć, stłamsić,

jakby pokonać,

wydrzeć się, wykrzyczeć, nie wiem,

wybiegać, pójść, pójść,

zrobić jakieś takie

rzeczy, które powolnią mi

od tego.

No i zobaczyć, gdzie jestem

w jakim momencie. I gdzieś tam szczęśliwie

właśnie w życiu się takie rzeczy

raczej, że jak miałem

jakieś tam załamania sercowe, powiedzmy,

związane z tymi

nielicznymi kobietami, które były w moim życiu,

to...

Nieliczny.

O, słyszałeś, zobacz. A grzebałeś tam,

co się wypadzie. Myślę, że nie słyszysz.

Ale...

Więc gdzieś tam odjechałem totalnie

na jakiś tydzień, dwa,

jakieś tam używki różne.

Po czym było tą pnięcie takie, że no

i miałeś

moment, że okej, albo idziesz w lewo, albo w prawo.

Albo się dalej gdzieś tam

chcesz bawić w to

takie, wiesz, bycie

niezależnym i jak gdyby nie branią

odpowiedzialności, no albo bierz odpowiedzialność

stare i jedziesz dalej, no.

No dobrze, czyli wiemy, że mówisz teraz o filmie

Patryka Wegi. Żałowałeś chociaż

przez moment, że wzięłeś tę rolę?

Nie, raczej się...

Raczej się smuciłem,

że to

poszło w innym kierunku.

Co to znaczy? Wiesz co?

Że nie było w tym filmie dystansu

do postaci.

Że nie pojawił się dystans do postaci.

Ale to był dystans... Który pojawił się

dystans Patryka do Patryka?

Myślę, że reżysera

do całości. Myślę,

że tak, bo...

dla mnie to było fantastyczne

po prostu taką postać.

I to było tak abstrakcyjne

i obce, że

nie żałuję.

To jest tak, jak gdybym miał, nie wiem,

dostać

rolę, nie wiem, jakąś negatywną

inną, nie wiem, z czasów II Wojny Światowej

powiedzmy, no to co,

mógłbym jej nie przyjąć, bo to jest

ktoś, tak?

Ale tutaj raczej nie mówimy o tym, że

to było po prostu traktowano ten film

raczej średnio, zresztą dostalić

takie antenagrody

za to, więc też mnie zastanawiało, jak taki gościek,

który ma bardzo dużo uśmiechu sobie,

jest pozytywnym gościem, bardzo miłym, serdecznym,

poznaliśmy się też chociażby na skłoszu, więc wiemy,

jak jesteście, jak dużo masz w sobie ciepła

i wydaje mi się, że to też może ci dać dużo

bólu, takiego prawdziwego bólu,

nie takiego, który jest internetowym hejtem,

tylko jednak czymś zdecydowanie więcej.

Tak, oczywiście, że tak, zgadzam się z tobą,

bo to jest ból tego, że po prostu chciałeś

i wierzyłeś, że to wyjdzie

świetne kino.

Tak, to rzeczywiście, że to bolik, natomiast ten ból

też przekuwam w to,

że no to też są emocje potrzebne,

może gdzieś w przyszłości do innej roli, którą

zagrałem. No dobrze, dzisiaj to już jest refleksja,

to już jest przetrabiona, to już wiesz,

no właśnie. Ale wtedy na świeżo,

w tej na świeżo wiesz, co było, było lekki,

wiesz, taki

no, było

wkurzenie na to, oczywiście,

że to poszło w tym kierunku,

natomiast też była świadomość, że no, nic

nie zrobisz, nie jesteś montażistą,

nie jesteś reżyserem, nie jesteś producentem

tego filmu. Nie masz wpływu na

efekt końcowy.

Dostajesz scenariusz, który

tobie się pokazuje,

wydaję fantastyczny, masz

agenta, który ci to proponuje,

który mówi, że tak, idźmy w to,

no to co będziesz obwiniał?

Agenta, reżysera, siebie,

no nie, no nie ma, albo możesz obwiniać

wszystkich i siebie, włącznik, teraz

powiedzieć tak, straszne to było, że

dałem takiego ciała i dupy

do wejść, no albo stajesz znowu, że

odpowiedzialnie i mówisz, ok,

ta sytuacja

uczy mnie tego, żeby w przyszłości

trzy razy się na tym zastanowić,

może wyczuć już bardziej.

Ale jak zobaczyłeś film, no bo

zobaczyłeś go przed premierą? Nie.

Tylko na premierze zobaczyłem.

Ok, a to już, na premierze, już wiedziałeś,

że będzie źle? Nie.

Nie.

Czyli ty nie spodziewałeś się tego, że ten

film może się taki mecham odbić?

Nie. Byłem się tego, że

będzie film tak

bardzo krytycznie oceniony.

Tego się nie spodziewałem. Oglądając

nawet, myślałem sobie ok, no jest to

życie opisane.

Faktycznie on,

postać, którą gram, taka jest.

No tak się zachowuje, tak działa,

tak tworzy,

tak wpływa na innych,

tak się zmaga ze sobą.

No to wiesz, no to poznajesz ją

i grasz, no ja bym tak nie zachował się

w wielu historiach, w wielu sytuacjach.

No, zupełnie dla mnie to jest akurat naturalne.

Przejdźmy do bycia artystą, to chyba coś zupełnie innego niż te 20, 30 lat temu.

Jak ty patrzysz na te zmiany? Nawet rozmawialiśmy o tym chwilę przed rozmową,

że kiedyś to było trochę taki zapach wody, pognieciona koszula,

a dzisiaj to jest bardzo higieniczne jedzenie, treningi, bieganie.

Ten artyzm też się zmienił.

Tak, ten artyzm się mocno zmienił.

Wydaje mi się, że ludzie, którzy są artystami, się nie zmienili.

Dzisiaj za bardzo do czynienia mamy chyba z ludźmi,

którzy sami się okrzyknęli artystami.

I oni próbują wmówić innym, co jest sztuką.

Takie mam trochę poczucie.

Dawniej się uprawiało ten zawód, wykonywało ten zawód.

Z pasji, z miłości do przekazania ludziom pewnych rzeczy.

A dzisiaj często się ten zawód wykonuje dla osiągnięcia jeszcze innych korzyści,

co oczywiście jest cudowne, że taką możliwość mamy.

I to jest wpisane w ten zawód.

Natomiast szkoda, że czasami mamy do czynienia z ludźmi,

którzy sami okrzyknęli się artystami na podstawie tego, są promowani.

No tego dawniej nie było.

Środowisko, mało tego, nie promowani nie tylko przez dziennikarstwo, załóżmy szeroko mówiąc,

ale promowani przez środowisko.

Ale zastanawiam nie kto taki jest na przykład,

bo nie do końca rozumiem, że ludzie, którzy okrzyknęli się sami artystami

i są promowani przez środowiska, to brzmi jak influencerzy.

No to ty powiedziałeś.

No bo oni też się bardzo mocno rozgościli w muzyce.

No to też ty mówisz.

No nie, no dobrze, no mówiąc za to liczby.

No jeżeli influencer robi piosenkę, piosenka ma 100 milionów wyświetleń,

no to nie mówię o tym ja, tylko mówię o tym ze 100 milionów wyświetleń.

No i zastanawiam mnie to, czy zapraszasz ich również do tego, do kina, by promowali kino?

No niektórzy tak robią.

No niektórzy zapraszają tych ludzi do kina, żeby promowali kino,

bo promując kino, ten ktoś, kto robi to kino zarabia.

Więc jest ten rynek przez to, że jest tak nieuregulowany,

są różne wewnętrzne problemy i konflikty.

Wiesz, nasze środowisko jest wspaniałe, cudowne,

a jednocześnie bardzo, bardzo niespójne i niezrzeszone.

Na przykład podam Ci, o, podam Ci jaką historię, był piknik zabytkowych MCD-sów w Skolimowie,

dom aktora, weterana w Skolimowie, gdzie przybywają legendarni twórcy, aktorzy,

którzy są zapomnieni.

I obdzwoniłem kolegów, żeby przyjechali, żeby się spotkali,

w ogóle taka fajna akcja, Jaskieł Baska, ktoś tam śpiewa,

przyjeżdżają zabytkowe samochody, jedziemy do Konstancina,

do parku niedziela, wiesz, pełno ludzi w ogóle.

No słuchaj, jednej ręki mi wystarczy, żeby policzyć,

kto się pojawił ze środowiska.

Ale to jesteście tak bardzo zajęci, czy tak bardzo udajecie,

żeby po prostu...

No to jest pytanie do nas, to jest moja wina też.

Wiesz, to nie ma co patrzeć, oj, to jest wina kogoś, nie, to jest nasza wina.

Że my nie chcemy dbać o nas samych, o nasze, o nasz jakiś rozwój,

odbanie o młodych ludzi, którzy kończą szkoły teatralnej,

nie mają gdzie pracować, na przykład, nie?

O to, jak wygląda właśnie działania, praca na planach filmowych,

gdzie oczywiście każdy chce zarobić, każdy jest,

każdy robi swoją rolę najlepiej, ale potem, żeby może jakoś też pomóc

gdzieś na przykład właśnie takiemu skolimowowi, że te gwiazdy,

te największe twarzy przyjeżdżają tam po to, żeby powiedzieć ludziom,

że takie miejsce jest chociażby, po to, żeby ci ludzie,

którzy poświęcili czas mając te samochody zabytkowe,

spotkali się z nami tam, na przykład, żeby za chwilę ci ludzie mogli,

na przykład, zrobić aukcję obrazów i zapłacić za coś.

I tak dalej, i tak dalej, ale to trzeba się ruszyć.

Mam poczucie, że nam się często nie chce ruszyć w sprawach,

które dotyczą nas, ruszamy się w zupełnie wszystkich innych kwestiach,

które nas nie dotyczą.

Dzisiaj jesteśmy stawcami wszystkiego dookoła.

Ale też może przez to, że wszyscy dla siebie jesteście konkurencją

i każdy patrzy na to głównie tak, bo to jest najprostsza optyka do tego.

Wiesz co, konkurencją...

Jesteśmy konkurencją, która powinna być w dobrym słowach tego znaczeniu rozumiana.

Że wygrywa casting lepszy,

a nie ten, kto ma więcej lajków,

czy powie głupszą rzecz.

No tak jest.

No stary, no wiesz, no...

Długo też zastanawiałem się, czy o tym Tobie mówić,

ale wydaje mi się, że jesteśmy w takim momencie,

w tym pomieszanym świecie,

że czasem mam wrażenie,

że nawet nie wiemy kim jesteśmy.

Wypowiadając pewne rzeczy,

czy udzielając jakichś wywiadów,

czy krzycząc różne hasła,

które niszczą w ogóle ludzi.

No ale zobacz,

ważnym takim fragmentem rzeczywistości

jest dać sobie z tego sprawę,

że Twoje słowo ma bardzo duży zasięg.

I teraz trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie,

czy masz taksło na duży zasięg,

jaki wiedzę, żeby móc coś powiedzieć.

I teraz druga sprawa jest taka,

co jeżeli się mylisz,

a zasięg poszedł.

No ja się na pewno mylę.

Każdy się z nas myli,

właśnie o tym jest ta historia.

Ja na bankie mylę i to, co mówię teraz,

to może być totalną nieprawdą stary.

Ale to są pewnego rodzaju wartości

i drogi, którymi kieruje się w moim życiu.

No to jest też Twoje życie.

My jesteśmy pewnego rodzaju historiami.

Wiesz, to jest najbardziej unikalne w życiu,

jest to, że takiej historii jak Twoja nie ma już.

Oczywiście, natomiast kierunki,

które pomagały mi w moim życiu,

są, bo to są uniwersalne rzeczy.

Jak jednak zwrócenie uwagi na

szacunek do drugiego człowieka.

Czym on jest dzisiaj, nie?

Czy to jest ten sam szacunek, który był 50 lat temu?

Czy podanie ręki drugiemu człowiekowi,

z którym zakładamy jakiś interes,

to jest to samo, co było 50 lat temu?

No nie, niektóre rzeczy się wycierają.

Jak mówisz o szacunku do innych ludzi,

to miałeś taką rolę, do której rozmawialś z paparacją.

I powiedziałeś, że zadawałeś mu pytanie,

jakie pytania mu zadawałeś?

Na przykład, dlaczego on to robił,

gdzie była granica wchodzenia,

czyjąś prywatność za ucznienie.

No i on odpowiadał,

jak to było dawniej, jak to jest teraz.

Dzisiaj paparacji już właściwie nie istnieje,

bo sami udostępniamy całe życie.

Jesteśmy każdy z nas,

jest w ogóle odrębnym kanałem medialnym.

Każdy z nas ma własne media,

w których nie wiadomo, co jest prawdą, a co fikcją.

Bo dzisiaj masz zasięg tak szybki,

przepływy informacji jest w tak zawrotnym tempie,

że dzisiaj cały świat żyje

okrętem podwodnym,

który pojechał szukać Tytanika.

No dobra, ale ile osób się zastanowiło,

jakim trzeba być nieroztropnym kolesiem,

żeby zapłacić 250 tysięcy,

żeby wsiąść na taką łódź.

Po to, żeby se zobaczyć Tytanika.

No, to niewątpliwe,

ale jednak,

ale jednak jest największa fakt,

że to są biedni ludzie, których szukamy.

No i to jest jeden,

ale dwa po prostu chodzi o to,

że szukamy i biedni ludzie,

ale też ktoś robi z tego biznes,

bo w to klikamy.

Oczywiście, no na tym to dzisiaj polega

właśnie dlatego też o tym mówię,

o tym jak gdyby całym,

właściwie no,

świecie medialnym,

świecie dziennikarstwa,

które dzisiaj polega często na tym,

bo jak powiemy dzisiaj,

ja bym ci rzucił nas wisko,

kto ze środowiska się źle zachowuje,

Morafał Zawierucha powiedział teraz,

że ten i ten i ksiński, miściński

i to zrobił to,

i stary, jaka fala.

Wow, czy ja już to byśmy normalnie płynęli

jak Tytanik, no?

No tak, dobrze, że to się nie zapisało,

że tego ogrodnika tak przed rozmową

dokładnie, ogrodnika albo kota.

O Jezus, ale o tym kocie mówię brzydkie rzeczy,

że to kot na babę straszne jest.

Jak byśmy w ogrodzie, to Panie.

O Jejku.

Ale to nie zapisałeś tego.

No nie, nie zapisałem tego. Jak głęboko patrzysz w siebie

i miałeś sobie tak odpowiedzieć na pytanie,

to większy masz talent, aktorski czy reżyserski?

Uwielbiam wymyślać sceny

jako reżyserskie.

Kocham to

i mam nadzieję, że to marzenie się spełni.

Kiedyś

i chyba

i chyba ten talent bym chciał dalej

rozwijać. Na razie jeszcze go nie podjąłem,

chociaż

wyreżyserowałem słuchowisko w Teatrze Polskiego Radia

i to była cudowna robota.

Nawet nagrodzę tu coś.

Tak, Don Quixote.

Za debiut reżyserski.

Ale stary, no to jest coś pięknego

i myślę sobie, że

ta

wyobraźnia, czyli te sny, czyli to, co gdzieś tam

się działo, nawiązywanie

przecież tak, jak robiło Wielce,

czy przecież Skorcese, czy Tarantino,

czy Hitchcock, jak robił,

czy

inaritu. To są

reżyserzy, którzy, czy

polański, to są reżyserzy, którzy

czerpali z tego, co przeżyli,

co dokonało się w ich

życiu. Czyli ta,

to co powiedzieć, czyli indywidualna droga, która

jest niepowtarzalna, takiej drogi już nie ma.

No nie ma. I nigdy nie będzie.

I oni to mieli, więc to jest, myślę,

to jest moje marzenie też.

Dobrze, a aktorzy w Polsce zarabiają za mało?

Myślę, że tak, zwłaszcza

jest różnica między aktorem, który

na przykład jeszcze jest w szkole, na studiach teatralnych,

powiedzmy, czy filmowych.

Nie mówię tu o prywatnych szkołach,

które, no, to już inna rzecz,

ale

jest duża różnica między

aktorami, studentami

aktorstwa, którzy doświadczają

planu, czy uczą się, czy są na takich,

powiedzmy, jak mają lekarze

no, to się nazywa

rezydentura, czy praktyki,

praktyki, na przykład

są u

sędziów, czy adwokatów, tak, masz te praktyki,

tak, i tam masz,

czasem za darmo coś robią, tak,

no to zarąbiście, by było na przykład

stworzyć taki system, żeby

aktorzy mieli takie praktyki, powiedzmy,

na planach, czy w różnych miastach,

czy w teatrach, żeby tworzyć na przykład takie rzeczy,

natomiast potem właśnie to

doświadczenie, by wtedy

zbudowało pewnego rodzaju minimum,

dzięki któremu

aktor kończącyż studia teatralne,

zawodowe, państwowe

mógłby właśnie dostawać

minimalną, pewnego rodzaju

zapewnioną, czasem

niestety jest tak, że no, że

aktorzy mało zarabiają, bo

masz agencje aktorskie, na przykład, które mają

w swoich agencjach po 50

aktorów, no i przecież ten agend

nie będzie ci walczyło każdego tak samo,

no jasne, że nie, bo on dostanie

od każdego tyle samo, no to po co ma walczyć?

On ma tam taki duży wór i mówi tylko

tutaj jest casting, tu jest casting, wysyłat,

wyśle i do wielu i...

Ale to jest też sygnał, myślę

i ja też bardzo dużo o tym

rozmawiamy, i też między

właśnie agentami, wśród agentów i tak dalej

i fajnie, że ten proces trwa

i on się zmienia tak nierewolucją,

bo to nie chodzi o to, żeby teraz zrobić bunt

tak, przeciwko komu, no

przeciwko komu, no to jest... No nie wiem, że sami możecie sobie pomóc

Dokładnie, i producent, i reżyser,

i aktor, i reżyser castingu,

i agent, my jesteśmy tym samym,

powinniśmy być tym samym. No bo robicie to tak,

że ten, twój pomysł powodowałby

to, że po prostu wszystko szłoby dużo lepiej,

płynniej, naturalniej,

powiedzmy, że średnia podniosłaby się

z automatu, żeby były po prostu większe umiejętności

i większe doświadczenie i po prostu

wszyscy ludzie wchodzące do tej branży z automatu

powinni być lepsi, a lepsze kino

no to z automatu też po prostu lepsze pieniądze,

że pieniądze większe zainteresowanie

nawet patrząc na platformy

streamingowe, a ile aktor z dobrym

nazwiskiem w Polsce dostaje za film.

Tak pira z drzwi, no ty wiesz,

no Rafał, jesteś dobrym aktorem, więc nie możemy rozmawiać

o twoich, bo im powieś, że masz umowę,

ale to są większe kwoty niż pół miliona za rola?

Można dostać takie pieniądze w Polsce?

Słuchaj, to jest,

to jest proces, który

jest negocjowany, po prostu negocjujesz

to, no i to tak jakbyś

mnie zapytał, wiesz, no, zapytaj

prawnika, czy może od jakiejś

dostać ileś X, no jakby to są

negocjacje,

no, kiedyś

bardzo często się mówi, że się o pieniądzach

nie rozmawia i tak dalej,

no wydaje mi się, że się rozmawia, tylko

że to jest duże niebezpieczeństwo,

że jak gdyby zaczęło się mówić

o pewnych rzeczach,

no to też z kolei masz kolejną

falę, która by była

o, a oni zarabiają tyle,

a ludzie nie mają co jeść i tak dalej,

i tak dalej, no, wydaje mi się,

że

aktorzy

godnie żyją

i godnie zarabiają

jeśli

mądrze prowadzą swoją karierę.

A to nie o to chodzi.

Rozmawialiśmy o tym,

że życie bycie artystą

nie powinno być to, że masz być biznesmanem.

No wiem.

Bo tutaj mówisz o tym, że jeżeli jesteś biznesmanem,

to świetnie będziesz żył z zawodu aktora.

Tak, tylko że fajnie jakby

tym biznesem zajmował się nasz agent.

I tu jest jeszcze jedna rzecz,

że masz

mnóstwo młodych, zdolnych ludzi,

którzy są często nie zauważeni,

a mogliby

zarabiać więcej.

Ale z drugiej strony

myślę, że ten zawód jest tak nieregularnie

i tak niesprawiedliwy.

No, że często

ktoś, kto jest totalnym

drewnem, zrobi więcej,

niż ten, wiesz,

zawodowy, czy

utalentowany akt.

Dobrze, a słyszałeś o takich

wynagrodzeniach na poziomie

400 tysięcy złotych w Polsce

za rolę?

Czy słyszałem?

Wiesz, co nie interesuje mi się kolegami?

Rafał, Jezus Maria.

Kiedy idziesz ta skłosza, musimy pogadać

na skłoszu.

No to świetnie, że wszystko

nie interesuje się kolegami, a to prawda, że

więcej dostajesz 700 tysięcy złotych

za rolę?

Słuchaj,

prawda jest taka, że

dobrze inwestuje, zarabia na pieniądze.

No wiem, na początku w złoto.

Za pierwszą rolę

filmową, główną.

Popi, bo to było, że przejeźdź ciężko przez gardło.

O ja.

O wtedy było złoto tanie.

A cały czas je masz?

Tamto? Nie.

Już parę razy sprzedałem.

Co w co inwestowałeś?

Te 700 tysięcy złotych

to jest tylko pokazy.

Słuchaj, puszki

takie,

kolekcjonerskie.

Aluminium.

Tabakę.

Słuchaj, bo zaraz dokładnie, bo zaraz pójdzie też fama, że

zawierucha zarobił 700 tysięcy na czymś.

A ja cię o połowę obciąłem, sorry.

Ja nie wiedziałem.

Ty mi podrodziłeś tak jak normalnie z wygranej lotto.

To już pójdzie.

Teraz na połowę.

Wiesz co?

Ważne, żeby zarabiać

tyle,

ile po prostu

na danym etapie

jesteś warty jako

aktor ze swoimi umiejętnościami.

I to, myślę, jest spójne z tym,

że jesteś artystą.

Na przykład patrzą na rzeźbę czy na obraz.

Wiesz, że włożyłeś wysiłku, wiesz, że włożyłeś pracy,

ale też wiesz,

na przykład dzisiaj na ten obraz

poświęciłeś dwa dni.

Natomiast, żeby ten obraz namalować

dwa dni, malowałeś 10 lat.

I to jest świadomość, którą powinni

mieć artyści.

Ale czasami by dwa dni stworzysz coś

bardziej genialnego, niż stworzyłeś 10 lat.

O tym mówię, ale jest to tak cenne wtedy,

że nie liczy się to, ile poświęciłeś czasu.

Ale pytanie teraz, co?

Czemu oceniamy cenne, jeżeli cenne

jest to, bo ludzie tak to wyceniają?

Tylko tak.

Najlepszym filmem w Polsce jest

365 dni.

Oglądalność.

Tak, najbardziej ludzie to wycenili.

Tylko wiesz, teraz masz pytanie o

pewnego rodzaju, nie wiem.

To jest biznes, film to jest biznes.

Właśnie dlatego nawiązywałem do tego,

że teraz pytanie, co jest wartościowe,

co jest biznesem,

co ludzie kupują,

co ludziom dajemy.

Kac Vegas

jest znakomitym filmem,

jest genialnym filmem.

Był też, zdaje się, jakaś polska

wersja nawiązania,

która nie była jakimś

rewelacyjnym kinem.

O Jezus.

To było gorzej zjechany niż niewidzialna wojna.

No i pytanie.

Czy tam byli źle aktorzy?

Nie. To była petarda.

Właśnie. Czy tam był zły scenariusz?

Nie.

To szło nie tak, wiesz.

To ciekawe.

A powoli zmierzając do końca,

bo na kończy nam się czas.

To jest ryzyko, jeszcze kończąc.

Film to jest ryzyko, sztuka jest ryzykowna,

ale warto ją robić

i tworzyć, bo

jeżeli sztuka w ogóle wynika

z pewnego rodzaju miłości

do tworzenia,

do człowieka,

któremu tworzysz tę sztukę, to co pisał Norwit

w pewnym tydionie.

To jest pewnego rodzaju

nawet powiedziałbym

ten boski element

w sztuce, która ma

generalnie zaprowadzać, dyskutować

ze światem, poruszać ważne

sprawy, ale ma

szerzyć dobro.

Ma tworzyć, że jesteś dobrym,

że jesteś lepszym człowiekiem.

To jest sztuka.

Z tego się wywodzi sztuka.

Była sztuka przez bardzo długi czas?

Mówię o sztuce przez duże gie.

Mówię o sztuce.

Kiedyś na pewno tym to był,

a czym był świat bez aktorów,

bez kina, bez teatru?

Niczym. Świat byłby

światem.

Myślę sobie, że

nie istniałby taki świat,

bo to są emocje.

To są emocje, to są wzruszenia,

to są pewnego rodzaju

baśnie i przestrzenie,

których

właściwie czasem

nawet nie ma w rzeczywistości, są

nienamacalne,

ale dotykają właśnie tej przestrzeni

w nas, nienamacalnej,

gdzie dokonuje się ten

cud.

No to już powoli kończąc do zajęcia

jakieś fajne i śmieszne pytanie.

Ja lubię takie tematy,

ale...

Oglądałeś film Krzysztofa Stanowskiego

o Natalii Janoszek?

Film?

To na YouTubie jak Krzysztofa publikował?

Wiesz, co nie oglądałem

na YouTubie żadnego filmu,

chyba całego w ogóle.

Dobra, a słyszałeś o tym?

Słyszałem o tym.

Słyszałem o tym.

No słyszałem o tym.

Jak bardzo duże.

Słuchaj, każda odpowiedź, którą teraz dam,

na pewno

będzie odpowiedzią

nie taką

ani w jedną, ani w drugą.

Słuchaj, myślę sobie tak,

że

kurde, mogę odpowiedzieć inaczej?

Możesz.

Jepitolę. Trzeba wstawać

rano

i patrzeć w lustro i widzieć siebie.

Że dalej jestem sobą.

Uważasz Natalii za dobrą aktorkę?

Wiesz, co? Nie znam jej aktorsko.

Nie znam jej znamy osobiście,

natomiast nie znam jej

jako aktorki.

Nie oglądałem z nią.

Jeszcze filmu.

To się świetnie składa.

No nie, na kurde mówię.

Możesz się śmiać.

Możemy teraz powiedzieć, że ciśnijmy BSS,

czegoś tak dalej. Słyszałem, tylko wiesz co?

Nie lubię dokładać się...

Nie lubię tego.

Rozumiem, ja sobie rozumiem,

tylko po prostu to twoja branża.

Co z tego, że to powiem?

I teraz znowuż.

Ktoś powie wyświetli, ktoś nie wyświetli.

Trzeba być fair w stosunku do siebie.

No i tyle.

No co ci powiem więcej.

No dobrze, byłeś porównywalny do Pana Szyca

przez bardzo długi czas. Widziałeś Warszawiankę?

Pana Szyca. Najlepsza woda.

Nie, jeszcze nie.

Jeszcze nie widziałem.

Ok, a oglądasz coś ostatnio?

Tak, oglądałem Sway. Ostatnio.

Wendy'a obejrzałem.

Straszne kino, powiem ci szczerze.

I dla szczęścia było 5 odcinków.

Ale ktoś mi to powiedział, że to jest świetne.

A powiem ci, że to było tak słabe.

Obsesja.

Nie wiem, czy to widziałeś.

Stary, męczyłem się

z żoną.

I chcieliśmy naprawdę, żeby to było

coś się wydarzyło.

A tam nic się nie wydarzyło.

Nic. Kompletnie nic.

Nie będę ci opowiadał. Nie oglądaj.

Natomiast drugą, natomiast fantastyczne kino

przejrzałem i aż dziwne, że to

przeoczyłem

obietnica

The Pledge

z Jackiem Nicholsonem.

Kurde, stary, co za kino?

2002 czy III rok, bodajże?

Nie wiem, wróciły ostatnio na platformę

jakoś, ale to przeoczyłem totalnie.

A Jacka Nicholsona prawie wszystko poleciałem.

No prawie, bo to

Sway przepiękne kino.

Kapitalne.

No Jack Nicholson fenomenalny.

Kołam tego wariata, kołam tego gościa.

A widziałeś Yellowstone,

gdzie Kevin Costner gra główną rolę

i sam to wyprodukował? Nie.

Obejrzeć muszę.

Musisz. To byłeś.

Ja mam problem. To jest dobrze napisane.

Bardzo. To bądź tak.

Tam jest każde słowo, jakby człowiek potrzeb do każdego słowa

przytulił je, wygłaskał.

To jest potrzeba właśnie,

wchodzę ci w słowo, bo to jest to, czego

u nas potrzeba w Polsce.

Ludzi, którzy piszą scenariusze, które są

ważne, biorąc

z życia rozmowę i przekładając

ją na życie, a na film, a nie kopiując.

U nas często,

jak siadamy do, mam problem ze strony,

że nikt tak nie mówi, jak oni piszą.

A oni twierdzą, że tak mówią.

No stary, nikt nie mówi, o, masz herbatę.

Jaką pijesz herbatę?

Dobrą, a wiesz, co się stało?

Stary, no, prosty przykład

Top Gun.

Hmm. Hmm.

No stary, kawa.

Pan Wolf.

Tak, tak, tak, tak, masz rację.

Hmm. Masz rację.

Nie mówisz, jak jest dobra kawa, że jest

dobra kawa.

To jest podstawa, oni to kuźwa wiedzą w Hollywood.

No, stary, to jest podstawa.

Nie mówisz czegoś, patrz na,

na Maverick.

Przychodzi Tom Cruise,

Tom Cruise,

to jeszcze było to,

to jeszcze było Shamba,

jak ktoś dopisał, Shamba,

to jest zbyt na rodzinie,

ale, ale wchodzi on do knajpy

i dostaje ten rachunek, nie?

No. I dostaje rachunek, a ja mówię,

nie, magia, to jest kwintesencja

tego, jak u nas robimy scenariusze,

jak oni robią scenariusze.

Wchodzi, bierze rachunek

i robi tak.

No i wiesz,

nie mówi, ile,

nie ma zbliżenia na rachunek,

nie ma tam 2,5 tysiąca złotych.

Rozumiesz? No, ale właśnie to są takie

małe rzeczy, dlatego ja kocham. To są małe rzeczy,

które są na wyciągnięcie ręki, tylko my

wydaje mi się, mało wierzymy w te małe rzeczy.

Mało wierzymy, że widz jest inteligentny.

Ja kocham Yellowstone właśnie za to wszystko,

co ty powiedziałeś, bo Yellowstone jest dokładnie,

dokładnie to, to jest genialnie

napisane i to jest tak dobrze zrobione.

Jeszcze są dwa seriale,

priquale tego serialu, które są doskonałe.

To muszę zobaczyć. Nie zmieniłbym tam nawet słowa

i w ogóle nawet nie wyobrażam sobie,

że można było to zrobić lepiej, a tak

w tamtej gry Kevin Costner grał

Yellowstone w tym kolejnym,

w tym kolejnym priquelu,

bo to było później powstało,

ale jest oczywiście zapowiedzią

Gra Harrison Ford i

w trzecim nie pamiętam i też jest

aktor tego samego pokroju, tam taki

rozpierdol, tak silne są te wszystkie postacie,

No i czym byłby świat bez tego?

To jest bardzo ciekawe.

Wiesz co, to jest interesujące, co powiem,

ale wydaje mi się, że świat

zawsze by to wymyślił.

Gdyby tego nie było, świat i tak by to wymyślił.

A ja lubię, że ty zawsze mówisz coś, coś

zinteresujące.

Niewątpliwie. Rafał,

będzie musieli zrobić trzecią rozmowę, bo nie mamy czasu?

Dobrze. A ja mam jeszcze masę pytań.

A ja jeszcze chciałbym ci tyle rzeczy

powiedzieć, których nikt nie chce słyszeć.

No właśnie, ale niestety nie masz czasu.

Jak zawsze. Nie mam czasu. To zacznijmy wywiad,

może. Tak, zacznijmy.

Na razie pogadaliśmy.

Właśnie, o tych wszystkich kobietach.

Znaczy, nie, Rafał, słuchaj, to musiał być wywiad,

bo musiałeś się bardzo mostochamować.

Czy tarcze hamulcowe są wymienione?

Tak, byłem ostatnio na serwisie.

A, bo to 700 tysięcy,

ta jest klasa, to kosztuj.

No wiesz.

Niewątpliwie. Bardzo ci dziękuję.

Niesamowite, niesamowite, ale, ale wiesz...

Wiesz, kiedy ostatni raz się widzieliśmy?

Przed serwisem.

Na pewno, na pewno. To było 24 grudnia.

Co?

2021 roku. Co?

My się widzieliśmy? Ja się z tobą spotkałem

I tam? Tak.

Gdzie? Serio.

My się widzieliśmy, my nagrałyśmy podcast

i jechałeś, jechałeś na Wigilię.

Wow.

No to był tak ważny. Ale już byłem żonaty?

Nie.

Ok, ok, ok.

A czy to chyba to jest, chyba to jest

to małożeństwo, które w nikt nie wiedział, tak?

W wydatym czasie.

Ale pamiętasz, że byłeś łysy?

Ile chciałeś mi powiedzieć, dlaczego?

No bo nie miałem włosów.

Dzięki.

Machine-generated transcript that may contain inaccuracies.