Dział Zagraniczny: Na własnych śmieciach (Dział Zagraniczny REPORTAŻ #015)

5/15/23 - Episode Page - 24m - PDF Transcript

Dzień dobry. Nazywam się Maciej Kraszewski, a to jest Dziebra Graniście. Podkast o wydarzeniach na świecie, o których w polskich mediach słuchać niewiele, albo wcale.

Wysłuchasz to rozmów z ekspertami od Ameryki Łacińskiej, Afryki, Azji, Oceanii, a także mniej znanych tematów europejskich, a od czasu do czasu także odcinka solowego, w którym samodzielnie przybliżam ci jakąś historię.

Jeżeli interesują ci podejmowane tu tematy, to możesz wesprzeć moją działalność, dobrowolną wpłatą w serwisie Patronite pod adresem www.patronite.pl, łamany przez dział zagraniczny.

Partnerem tego odcinka jest Audioteca. Dobrze opowiedzialne historie. Jest to platforma, na której znajdziecie największy wybór audiobuków po polsku.

Wiem o tym dobrze, bo sam regularnie z niej korzystam, zwłaszcza w podróży, kiedy mam czas, żeby wysłuchać dłuższych form. Audioteca ma ich 25 tysięcy, bardzo dużo zlicowanych, czasami trudno się aż na coś decyduwać, więc specjalnie dla was mam trzy różnorodne polecenia.

Supernova to reportelski audyserial, który opowiada historię Arkadiusa, projektanta, który na przełomie tysiącleci odniósł nagle oszałomiący sukces, żeby równie nagle zniknąć.

Niesamowita historia, zwłaszcza i początek o tym, jak zwykły chłopak sparczewa podbił London. Kawał rzetelnej dzinnikarskiej roboty, a w dodatku główny narrator Wojtek Oleksiak, to też autor dźwiękowej oprawy działu zagranicznego, więc tym bardziej polecam wam sprawdzenie jego dzieła.

Pozostając przy Wojtkach, to polecam też audiobook Farma Lalek, autorstwa Wojciecha Chmielarza, rewelacyjnie przeżytany przez Janusza Zadurem.

Z Wojtkiem studiowałem na roku, a powieściowe Krotowice, w których rozgrywa się akcja, to w rzeczywistości Kowary, przez które przejeżdżam kilka razy w roku.

Warto sobie zrobić zdjęcie pod wspaniałą mozaiką na ścianie dawnych zakładów włókieniczych, które zresztą też pojawiają się w powieści.

Fabryka Lalek to co prawda druga część całego cyklu o komisarzu Jakubie Mordce, ale możecie ją spokojnie potraktować jako samodzielną pozycję,

bo to po prostu dobry, karkonoski kryminał, który jako gatunek ma potencjał, żeby wyprzeć Nordic Nua.

A skoro jesteśmy na Dolnym Śląsku, to nie można niesięgnąć po trylogiem husycką Andrzeja Sapkowskiego.

To już nie trzy zwykłe audiobooki, tylko całe superprodukcje, czyli zespół aktorów, doborowa muzyka, reżyseria.

Jedziecie pociągiem z Wrocławia do Kłocka, a macie wrażenie, jakbyście siedzieli w teatrze.

Ale przede wszystkim zachęcam, oczywiście po wysłuchaniu dzisiejszego reportażu, do samodzielnego przejrzenia katalogu Audioteki.

W tak bogatych zbiorach na pewno znajdziecie dla siebie wiele godzin doskonałej rozrywki.

Na własnych śmieciach.

Stolica Transylvanii jest jednym z najlepszych miejsc do życia w całej Rumunii.

Chyba, że jest sieromem.

Wtedy trzeba się męczyć w największym przyśmietniskowym getcie Europy.

Autorka reportażu Michalina Kowol czyta Kamila Kalinczak.

W zimie ściany pokrywają się od wewnątrz cienką warstwą lotu.

Opowiada Maria Rosalia Stojka przez wszystkich znajomych nazywana po prostu Mori.

Kobieta usypia pięciotygodniowego Ivana w salonie, służącym też zasypialnie.

Drewnianym pomieszczeniu obitym bladozłotą tapetą w drobne listki.

Poku jest ciemny, nie ma w nim okien.

Oświetla go jedynie słaba lampka i blask telewizora,

w którym cichobuczą powtórki serialu Obsim Detektywie.

Mori wraz z mężem własnoręcznie z płytki psowych, desek i sklejki

dobudowywała go do jednoizbowej hadki, którą kupili zarówno wartość 1200 złotych.

Wcześniej pomieszkiwali w takiej samej konstrukcji naprzeciwko u jej matki,

ale łącznie z nimi gnieździło się tam już dziesięć osób, więc potrzebowali własnego konta.

Dziś dla siebie i dwóch synów mają więc dwa pokojki i małą kuchnię w przedpokoju,

choć bez wody, którą muszą przynosić skórka wspólnego dla całej dzielnicy.

Zaubikacje służą pobliskie tory kolejowe.

Do ich domu prowadzą wciśnięte między podobne baraki wąskie uliczki,

zasłane plastikowymi miskami, zmokniętą tekturą i innymi, mniej lub bardziej przydatnymi przedmiotami.

Taką drogę pokonuje codziennie do szkoły dziesięcioletni w lawiu.

Bardzo dobrze się uczy, chce zostać strażakiem.

Dawniej chciał pracować przy segregacji śmieci jakiego ojciec.

Mori i jej rodzina są częścią liczącej 1500 osób romskiej społeczności,

zamieszkującej osadę przylegającą do wysypiska Patarut,

w rumuńskiej klusz na poce, stolicy Transylwani.

Miejscu nazywanym największym w Europie przyśmietniskowym gettem.

Pierwsi mieszkańcy osady przy Patarut musieli mieć poczucie humoru, bo jej najstarsza część nazywa się Dallas.

Powstała w latach 60. ubiegłego wieku, gdy zaczęli ściągać turomowie z pobliskich wiosek,

szukający pracy przy segregacji nadających się do recyklingu odpadów z klusz na poki.

Trzy dekady później kolejna dzielnica dostała już bardziej lokalną nazwę – Kantanolui.

Trafiali tam romowie eksmitowani z budynków reprywatyzowanych przez Transylwańską Stolicę po upadku komunizmu.

Część nie chciała opuszczać znajomych mieszkań, więc nowi właściciele uciekali się czasem nawet do podpaleń.

Odkąd mam własne dzieci, żyję w strachu, że i je to spotka, opowiada Mori, której domek stoi właśnie w Kantanolui.

Niektóre rzeczy trzymam w pudełkach, żeby w razie czego szybciej się spakować.

Trzecią dzielnicę nazywa się rampą, czyli po prostu śmietniskiem.

Zasiedlają ją najubożsi romowie.

Ich neregularnie rozrzucone po okolicy baraki zbudowane są z materiałów znalezionych na wysypisku.

Ziemia upstrzona jest rozniesionymi przez wiatr śmieciami, wokół pałentają się wyleniałe psy.

Ale najbardziej znana jest najnowsza dzielnica – Quastay,

ochrzczona tak od centralnie położonej ulicy w Klusz na Pocę,

skąd w 2010 roku masowo eksmitowano romów.

Był grudzień i chociaż na górce tuszy zadalna z władzy przygotowały moduły,

mające służyć przesiedlonym zaskronienie, to dla połowy osób ich zabrakło.

Eksmitowanych rodzin było 76, a domków tylko 40.

Dla 24-letniego wówczas Aleksa Feketaś dziewczyną przydziału nie było.

Przygarnęli ich dawni sąsiedzi z Quastay.

Mieszkali w 11 osób na 16 metrach kwadratowych,

dzieląc się łazienką, z żyjącemi w podobnych warunkach ludźmi z naprzeciwka.

Byłem w szoku. Przecież przyjaźniłem się z rumunami,

płaciłem podatki, kibicowałem rumuńskim piłkarzom.

Gdyby trzeba było bronić kraju, wstąpiłbym do wojska i oddał za rumunie życie.

Wspomina Aleks.

Wydawało mi się, że nie jestem jak inni romowie, myślałem, że jestem od nich lepszy.

Ale po tym, jak tu trafiłem, nie czułem się jak obywatel.

Nie czułem się nawet jak człowiek.

W pewnym sensie dziękuję władzom miasta za to, że mnie tutaj sprowadziły.

Otworzyły mi oczy, na tę rzeczywistość opowiada.

Choć moduły miały być rozwiązaniem tymczasowym,

to wiele z eksmitowanych w 2010 roku rodzin dalej w nich mieszka.

W miejscu, gdzie żyły dawniej, jest dziś niewielki deptak

z siłownią plenerową i ścieżką rowerową.

Z jednej strony nad całością góry je wydział teologii prawosławnej,

jednego z klużowskich uniwersytetów, z drugiej przed szkole,

imienia czarnoksiężnika ZOS.

Na filmiku z 2016 roku angielski lektor wita nas

w najszybciej rozwijającym się mieście w Rumunii.

Superlatywów jest więcej.

Kluż na poka to także miasto najbardziej wpływowe w zachodniej części kraju.

Kolepka 10 najlepszych uczelni, centrum biznesu i sektora informatycznego.

W rytm dynamicznej, motywującej muzyki,

ujęcia klasycznej architektury starego miasta

i obchodów rumuńskich tradycji mieszają się ze zdjęciami

nowoczesnych wieżowców oraz biur typu Open Space.

Kluż na poka ma być europejską odpowiedzią na Silicon Valley.

Nic dziwnego, że zajęliśmy pierwsze miejsce w rankingu

na najbardziej przyjazne dla obcokrajowców miastów Europie.

Oznajmia lektor i wymienia narodowości żyjące w tym kosmopolitycznym mieście.

Rumunii, Niemcy, Węgrzy i Inni.

I Inni?

Giorgze Zamfir triumphalnie pauzuje wideo wrzucone na YouTube

z niezweryfikowanego konta burmistrza.

Giorgze jest socjologiem, specjalizuje się w tematach kryzysu mieszkaniowego w Rumunii,

w szczególności jego aspektów związanych z nierównościami i dyskryminacją.

Lokalne władze mają wizję tego miasta jako technologicznie rozwiniętego Smart City,

ale istnieje też jego druga wersja, pogrążona w głębokim kryzysie mieszkaniowym

i o rasistowskiej polityce, której celem jest wypędzenie romów z miasta, przekonuje.

Faktycznie, kluż na poka od pierwszego wejrzenia wydaje się miejscem kontrastów.

Odmalowana i zadbana starówka zachęca do spacerów czy kupowania pamiątek

podczas kiermaszu rękodzieła zorganizowanego na rynku.

Na elektrycznych słupach reklamowych przewijają się plansze.

Kluż na poka miastem festiwali, kluż na poka miastem startupów, kluż na poka miastem innowacji.

Za starem miastem zaczynają piętrzyć się, jak siedziby kosmicznych dygnita,

że gigantyczne relikty po epoce brutalizmu. Nawet one mają swoich wielbicieli.

Jednak Pata Rutt, poza jego mieszkańcami, zauważą tylko nieliczni.

Hadki i baraki nie są widoczne ani z głównej drogi, ani nawet z samolotów,

startujących z niedalekiego lotniska.

Władze miasta mają abitny plan zamknięcia getta w Pata Rutt do 2030 roku.

To nasz długoterminowy projekt tłumaczy w rozmowie telefonicznej,

Ola Chemese, zastępczyni burmistrza kluż na poki, Emila Boka.

Ratusz zgadza się na wywiad z Nienacka dopiero kilka miesięcy po wielokrotnych próbach kontaktu.

Poprzedni gospodarz miasta, Sorry na Postu, miał się podać do demisji w 2012 roku

po aresztowaniu i przedstawieniu zarzutów korupcyjnych.

To za jego kadencji miała miejsce eksmisja Romów z ulicy Kłastej,

ale choć reprezentował tę samą partię, co obecna ekipa, to następcy odcinają się od jedno polityki.

Te działania były nielegalne, podobna sytuacja nie może tutaj ponownie mieć miejsca.

Oczywiście życie przy wysypisku związane jest z wieloma ryzykami

i nie widzę takiej opcji, by te rodziny tam zostały.

Jedyną możliwością jest relokacja, przekonuję wiceburmistrzyni.

Nie wszyscy wrócą jednak do klusznapoki.

Rodziny z Patarut mają trafić w różne miejsca gminy.

Rozsianie ich w całym rejonie ma według władz ułatwić ich integrację w społeczeństwie.

Miejscowi aktywiści widzą to trochę inaczej.

Romowie mają trafić na obrzeża i pozostać niewidoczni.

Jedną z osób, które zdołały wrócić do samej klusznapoki jest Alex.

W 2017 roku już z powiększoną rodziną został zakwalifikowany do programu Mieszkań Socjalnych

Współfinansowanego przez Mechanizm Finansowy Europejskiego Obszarów Gospodarczego.

Obecnie sam współpracuje z powstałą Przeratuszu Organizacją,

która nadzoruje drugą edycję programu Relokacji Romów z Patarut.

Wiem, że to brzmi jak szaleństwo, jakbym współpracował z diabłem, śmieję się.

Ale jeśli diabeł robi też dobre uczynki, to czemu nie?

Nowa edycja programu ma zapewnić mieszkania dla 35 rodzin.

Mori i jej bliscy znajdują się na aktualnej liście oczekujących.

Nie wiadomo jednak, kiedy i gdzie będą mogli się przeprowadzić.

Choć przyznawanie lokalii socjalnych ma być teraz łatwiejsze, to wciąż ich brakuje.

Podporą mógłby być rynek prywatny.

Przeratusz dysponuje funduszem, którego celem jest wspomożenie najemców pochodzących z Patarut i opłata ich czynszu.

Niestety wielu właścicieli nie chce wynajmować mieszkań romskim rodzinom.

Ubolewa wiceburmistrzyni.

Choć w 2020 roku Parlament Rumuni przegłosował nową ustawę,

według której za dyskryminację społeczności romskiej grozi nawet do 10 lat pozbawienia wolności,

to wsfinansowanym przez ambasady Niemiec i Holandii badaniu z tego samego roku wynika, że aż 70% Rumunów nie ufa tej mniejszości.

Na pytanie, co miasto robi, by zapobiegać tej dyskryminacji?

Olach MSE odpowiada.

Organizujemy spotkanie, na których pokazujemy dobry przykład.

Żaden sąsiad nie skarżył się na Romów, którzy przeprowadzili się z Patarut w pierwszej tuże programu relokacji.

Gdy Alex oprowadza mnie po kolejnych dzielnicach Patarut,

zagajam go o zdanie na temat rasizmu ekologicznego skierowanego przeciwkoromom.

Odpowiada pytaniem.

A widzisz tu inne narodowości?

Rasizm ekologiczny oznacza, że zanieczyszczenie środowiska nie wpływa jednakowo na wszystkich,

niektóre społeczności są bardziej narażone na jego negatywne skutki.

Europejskie Biuro Środowiskowe, czyli Federacja Pozarządowych Organizacji Ekologicznych,

w 2020 roku wydało raport poświęcony temu, jak ten problem wpływa na społeczności romskie

w między innymi Bulgarii, Słowacji, na Węgrzech czy właśnie w Rumunii.

To właśnie w nim Patarut zostało wyszczególnione jako największe przyśmiet niskowe getto Europy.

W rozmowach z jego mieszkańcami często przewija się temat problemów zdrowotnych

wynikających z sytuacji higienicznej w osadzie i bezpośredniego sąsiedztwa zanieczyszczeń,

jako pary ze śmietniska, ale również hałasu pochodzącego z pobliskiej drogi szybkiego ruchu,

kolei i lotniska. Zanieczyszczony jest tu praktycznie każdy zmysł.

Weź powąchaj sobie, jeśli naprawdę chcesz to poczuć.

Morii podaje mi kurtkę, którą jej mąż nosi do pracy przy segregacji śmieci.

Śmierdzi resztkami jedzenia, toaletą, palonym plastikiem, dymem spożarów na śmietnisku, narzeka kobieta.

Jej mama, Fiorentina, ma 45 lat i również pracuje przy recyklingu na stacji obróbki PET.

Do Patarut trafiła po eksmisji.

20 lat temu powiedziałabym, że to miejsce jest chororem, ale teraz to po prostu dom.

To dom, który wykańcza cię psychicznie i fizycznie zabija cię, wypełnia cię bakteriami.

Kobieta przejeżdża palcem po parapecie, na jej skórze pozostaje czarna smuga.

Kąpie się, jestem czysta, a za dwie godziny ścieram sobie kuszę z głowy.

Ten osad oblepia nam płuca i narki.

Pulmunolog Bogdan Minku opowiada mi, że w Patarut odnotowuje się wysokie,

kilkusetkrotnie przekraczające normy poziomy pyłu zawieszonych.

Wiosną i latem dochodzi do tego siarkowodur z rozkładających się śmieci.

Zimą nie jest lepiej, bo mieszkańcy, by się ogrzać, rozpalają piecyki,

a w ich barakach nie ma odpowiedniej wentylacji dodaje.

Z jego badań wynika, że w ciągu ostatnich pięciu lat

w ponad połowie miejscowych domostw zmarł co najmniej jeden członek rodziny.

Przyczyną śmierci były głównie rak, choroby serca i płuc.

77% ankietowanych cierpi na choroby przewlekłe.

Połowa z nich z różnych przyczyn nie przejmuje leków.

Prawie wszyscy ankietowani zdawali sobie sprawę z tego,

że odpady i zanieczyszczenie powietrza w miejscu,

w którym żyją, negatywnie wpływają na ich stan zdrowia.

Wśród problemów zdrowotnych u dzieci Bogdan Minku wskazuje przede wszystkim astme

i powtarzające się infekcje dróg oddechowych.

Mojego doświadczenia w publicznej służbie zdrowia wynika,

że władze nie reagują na cierpienie, ale reagują na bodźce finansowe.

Tutaj bodziec jest taki.

Jeśli moim pacjentem jest dziecko z częstymi infekcjami

i za 40 lat rozwinie się u niego przewlekła choroba płuc,

to opieka nad nim stanie się bardzo kosztowna.

Ja wiem, że mówię o sytuacji z dalekiej przyszłości,

ale inwestowanie w ich leczenie teraz na dłuższą metę

zaoszczędziłoby miastu dużo pieniędzy, przekonuję.

Flaviu, syn Mori, zaraził się Anginą przez zabawę w zakażonych odpadach.

Tak przynajmniej tłumaczył jej lekarz.

Dzieci moich sąsiadek i znajomych zaczynają chorować w wieku dwóch, trzech lat,

gdy zaczynają bawić się na zewnątrz.

Niektóre chorują często, nie rosną, są anemiczne.

Mają inny odcień skóry i wcale nie dlatego, że są romskie, zauważa kobieta.

I dodaje, że u dziewczynek oraz kobiet dodatkowo do infekcji dróg intymnych

prowadzi brak dostępu do czystej bieżącej wody.

Alex zaprowadza mnie do jednego z jej źródeł.

Wśród rozbełtanej brei i walejących się śmieci widać dwie betonowe obręcze,

ułożone jedna na drugiej.

Na szczycie krótki, smutny kurek,

przyszaśnięty kamieniem, by trzymał się w miejscu.

Wyłączy się z niego cienki stromyczek wody,

przy gruncie mieszający się z brudną mazią błota.

Ze stereotypami walczy się poznając innych ludzi.

Ja przecież mam złe doświadczenia z rumunami,

a wcale nie uważam, że wszyscy rumuni to rasiści.

To ważne, by romskie dzieci chodziły do klasy z dziećmi rumuńskimi czy węgierskimi.

Wtedy będą mogły się nawzajem poznawać, mówi Alex.

Praca uwagę, że w szkole najbliższej patarut, 87% uczniów,

jest pochodzenie romskiego.

Tu nie ma jedynie cmentarza.

Przestają nas segregować dopiero po śmierci, stwierdza.

Dzieci przydzielone są do szkół najbliżej miejsca zamieszkania,

a w tamtej okolicy mieszkają głównie romowie,

tłumaczy te sytuacje wiceburmistrzyni MS-e

i wymienia inwestycje, jakie kluszna poka robi w miejscową edukację.

Miasto finansuje przed szkole dla dzieci z patarut,

organizuje transport do pobliskiej szkoły i wydaje bony na posiłki.

Zajmuje się też nagminnym zjawiskiem porzucania nauki

przed uzyskaniem dyplomu ukończenia.

To wyobraź sobie dzień w szkole z perspektywy romskiego dziecka.

Budzisz się koło wysypiska, nie masz wody ani prądu,

nie masz czystych ubrań, nie masz komórki, fajnych butów, jedzenia,

nie masz pieniędzy na książki, a tym bardziej na korepetycje.

Będąc romskim dzieckiem bardzo ciężko jest skończyć szkołę,

komentuje jednak Alex.

Tymczasem on uważa wiedzę za kluczową,

dlatego z kilkoma mieszkańcami osady założył społeczną stację,

radiopata. Na jej antenie ogłaszają nabory do szkoły,

dzielą się kontaktami do lekarzy, prowadzą audycję na temat problemów

gnębiących lokalną społeczność, jak prostytucja

czy uzależnienie od narkotyków.

Ale bywa też mniej poważnie.

W radiopata brzmi przede wszystkim manele,

mieszanka muzyki romskiej i popu.

Każdy ci powie, że to badziew, a potem okazuje się,

że zna wszystkie kawałki, śmieje się Alex.

Mężczyzna zachowuje optymizm.

Jesteśmy na takim etapie, jak afroamerykanie

w Stanach Zjednoczonych w latach sześćdziesiątych.

Potrzebujemy romskich aktywistów i myślicieli.

Może dopiero za pięćdziesiąt albo za sto lat,

ale coś się zmieni, przekonuję.

Również Mori obserwuje zachodzące w swojej społeczności

pozytywne przemiany.

Coraz więcej rodziców regularnie posyła swoje dzieci do szkoły.

Młode dziewczyny wiedzą już, że nie muszą rzucać edukacji,

nawet jeśli zajdą w ciążę.

Walka o lepszą przyszłość nie jest już domeną młodych idealistów.

Ludzie w każdym wieku organizują się i łączą,

by wspólnie zmieniać coś w społeczności.

Sama Mori współpracuje z organizacjami pozarządowymi

i ułatwia kontakty między fundacjami i mieszkańcami Paterut.

Chyba znalazłam swoje powołanie.

Dziesięć lat temu każdy tutaj żół własnym życiem

zajmował się tylko swoimi problemami.

Teraz ludzie widzą, że być może każdy tutaj ma własną historię,

ale za to nasz cel jest wspólny.

Pytanie jeszcze, jaki jest prawdziwy cel relokacji mieszkańców Paterut.

Socjolog Géorgé Zamphir twierdzi, że zapowiedzi ratusza o likwidacji getta

do 2030 roku skierowane są nie do nich,

tylko do deweloperów luksusowych mieszkań.

W 2020 roku w bezpośrednim sąsiedztwie Paterut

rozpoczęła się budowa mega projektu transylwania Smart City.

Miejscowi i zagraniczni inwestorzy przeznaczyli na powstanie

nowoczesnego zamkniętego osiedla 700 milionów euro.

Na terenie 35 hektarów ma powstać dziesięć tysięcy mieszkań,

centrum handlowe i małe lokale komercyjne do tego własna szkoła,

hotel i spa, a nawet park i sztuczna jeziora.

W tym projekcie nic nie jest smart, Sarka Alex.

I co ci ludzie będą ze swojego mieszkania

za setki tysięcy euro patrzeć na getto, obserwować walkę klas

i wdychać powietrze za śmietniska? Pyta.

Jestem pewna, że odpowiedzialni za ten projekt

podejmują wszelkie potrzebne działania.

Odpowiada pytana o komentarz zastępczyni burmistrza.

Deweloperzy transylwania Smart City odmówili komentarza.

Pierwsza część budowy ma się zakończyć w drugiej połowie 2023 roku.

I to już wszystko w tym odcinku podcastu Dział Zagranicznym.

Na kolejny zapraszam za tydzień, tradycyjnie w czwartek po południu.

Ta audycja postaje dzięki wyjątkowej społeczności słuchaczek i słuchaczy.

Jeżeli chcesz, to również możesz wesprzeć moją działalność

dobrovolną w patom w serwisie Patronite pod adresem patronite.pl

łamane przez Dział Zagraniczny.

Dzięki takiemu finansowaniu produkują nie tylko ten podcast.

Dział Zagraniczny to różnorodne informacje o wydaniu

w Ameryce Łacińskiej, Afryce, Azjiu, Ars Oceanii,

które publikują na mojej stronie internetowej DziałZagraniczny.pl

a także na Instagramie, Facebooku czy YouTube.

W każdym z tych serwisów znajdziesz mnie wpisując wyszukiwarce Dział Zagraniczny.

Do usłyszenia!

Machine-generated transcript that may contain inaccuracies.

Stolica Transylwanii jest jednym z najlepszych miejsc do życia w całej Rumunii. Chyba, że jest się Romem - wtedy trzeba się męczyć w największym przyśmietniskowym getcie Europy.

Autorka: Michalina Kowol Czyta: Kamila Kalińczak Autorka ilustracji: Kasia Kozakiewicz

📖 Do przeczytania ➞ https://dzialzagraniczny.pl/

Jeżeli podoba Ci się ten reportaż, możesz wesprzeć powstanie kolejnych dobrowolną wpłatą w serwisie Patronite ➞  patronite.pl/dzialzagraniczny

Partnerem tego odcinka jest Audioteka – dobrze opowiedziane historie. Jest to platforma, na której znajdziecie największy wybór audiobooków po polsku, jak również dźwiękowe superprodukcje i seriale reporterskie. Specjalnie dla Was wybrałem kilka tytułów wartych wysłuchania spośród 25 000 pozycji w zbiorach Audioteki:

"Supernowa" to reporterski audioserial, który opowiada historię Arkadiusa: projektanta, który na przełomie tysiącleci odniósł nagle oszałamiający sukces, żeby równie nagle zniknąć. ➞ https://web.audioteka.com/pl/cycle/88fd4381-f8d0-4b32-b540-c92237923081

"Farma lalek" autorstwa Wojciecha Chmielarza, rewelacyjnie przeczytana przez Janusza Zadurę, to kryminalna historia z Karkonoszy. ➞ https://audioteka.com/pl/audiobook/farma-lalek-marginesy

"Trylogia Husycka", jak nieoficjalnie nazywa się cykl Andrzeja Sapkowskiego poświęcony wojnom relijnym przetaczającym się w XV w. przez Dolny Śląsk, to z kolei superprodukcja z doborową muzyką i zespołem aktorów. ➞ https://audioteka.com/pl/search/cycle?query=Trylogia%20husycka