Żurnalista - Rozmowy bez kompromisów: Katarzyna Zdanowicz. Czy dziennikarze mogą zmienić świat?

zurnalistapl zurnalistapl 6/4/23 - Episode Page - 1h 44m - PDF Transcript

Dzień dobry Państwu. Miło mi Państwa powitać w kolejnym podkaście żurnalisty.

Zanim zacznie się rozmowa, chciałbym Państwa w imieniu gospodarza poprosić o wystawienie oceny i obserwację podkastu.

Nie zajmie to Państwu więcej niż kilka sekund. Życzę dobrego odsłuchu.

Dzień dobry Państwu. Rozmowy żurnalisty są przeznaczone dla osób pełnoletnich ze względu na występującą w nich treść.

Pozdrawiam. Widobambino.

Żurnalista. Rozmowy bez kompromisów.

Dzisiaj u mnie Katarzyna Zdenowicz. Dzień dobry.

Dzień dobry. Trochę się boję.

Naprawdę?

No tak maglujesz tutaj.

Nie. Gdzie?

To plotki i wiadomówienia.

Czy maglujesz?

To się okaże.

Czy maglujesz? Ja słuchałem sobie tylko tych twoich rozmów.

Tylko zazwyczaj to ja zadaję pytanie i odpowiadam.

A tutaj trochę się rol odwróciłem.

Ale oczywiście przyjmę zaproszenie. Także też wielkie dzięki.

To dla mnie duży zły, że zaszczyt patrząc na twoją całą karierę.

I tak dalej i tak dalej. Więc wydaje mi się, że masz bardzo dużo do powiedzenia patrząc też na drogę, którą przeżyłaś.

Zawsze doceniałeś to, co masz teraz?

Nie.

A kiedy zacząłeś doceniać?

Właśnie się zaczyna. Zastanawiam na tym, czy zacząłem już doceniać.

Okej.

To trzeba chyba wrócić się... Wiesz co? Doceniam i nie doceniałam.

Ja jestem takim typem zadańowca i mam wyznaczone cele i zadania, które lubię sobie odchaczać na swojej liście.

I moim pierwszym celem było najpierw wyrwanie się z Bydgoszczu, z tego bliższego miasta i to, żeby pójść do centrali warszawskiej.

No bo tutaj toczyło się cały centrum życia politycznego, społecznego, kulturalnego, czyli takie centrum dziennikarstwa.

Jak już to zrobiłam, to po prostu odznaczałam tego, jako wow, wielki sukces i w ogóle złapałam Pana Bogasa nowi.

Tylko odstawiłam sobie haczyk na swojej liście.

Potem, jak zrobiłam coś, co mnie bardzo interesowało i chciałam, zająło to czasami krótszy albo dłuższy okres.

To znowu haczyk i tak tymi haczykami.

Ale dzisiaj z perspektywy czasom mogę powiedzieć, że doceniam.

A potrafiłaś w swoim dzieciństwie pomimo wielu trudności, które cię spotkały odznaczyć, że była miłość w domu?

Ciężkie pytanie. Byłam, bo to nie tak, że jej nie było.

Ale czy ja wtedy o tym myślałam?

Na pewno nie, dlatego pytam do rosłej kobiety.

Dziecka już niestety nie mogę zapytać, wydaje mi się, że dzisiaj masz dużo szerszy perspektywę, żeby do tego wrócić niż wtedy.

Wtedy tak nie myślałam, bo byłam skupiana na tym, co się aktualnie dzieje.

Na tych relacjach też między mną a rodzicami właściwie na tym już kiedyś powiedziałam.

Domu, które de facto po części był w pewnych momentach takim szpitalem.

Ale dzisiaj doceniam i uważam, że miałam bardzo duża szczęście między innymi,

zaraz i tego, że różnica między moją mamą a tatą wynosiła 25 lat.

Jak na lata osiemdziesiąte, jeśli śmieję, że moja mama była taką transgenderką.

Które już, można powiedzieć, że wyznaczała nowe trendy.

Bo wtedy to nie było takie popularne i mordne.

Ale ta różnica między mną a ojca spowodowała, że ja generalnie miałam i ojca,

i dziotka.

Tak, tak, to widziałem, że dość często to podkreślasz, tylko zastanawiałam mnie,

bo w jednym wywiadzie jest 25, w jednym 26, zresztą szukałem prawdy.

25 chyba, jak się poznali, jak zeszła w ciążę, to jak mi urodziła, miała 26.

Ok, teraz raz rozbiałaś wszystkie wątpliwości.

A jako dziecko odczuwałaś dużą różnicę w wieku między rodzicami?

Później już była zauważalna.

To znaczy, że już później, wiesz, na początku to oczywiście w ten sposób to nie patrzyłam,

tylko tata zawsze był tatą, ale później już ta różnica była dosyć spora.

No, jak moja mama miała 50 lat, nawet nie, nie całe 50 lat,

natomiast miał 70 siłą rzeczy, to już było też inne pokolenie.

I taka różnica trochę nie do pogodzenia to jest tak,

że mój tata już chciał założyć się ciepłe kapcie, chociaż zawsze go było pełno

i nie był takim typem faceta, który usiadł przed telewizorem i siedział

i oglądał tylko filmy, seriale, tudzież, informacje.

Natomiast mimo wszystko już było widać po nim pewne oznaki zmęczenia.

Moja mama chciała funkcjonować, żyć i tak dalej, ale potrafiło się bardzo dopasować.

O dzieciństwie właśnie mówisz głównie w tonie tym, że jak myślisz o sobie,

to pojawiam Ci się tylko i wyłącznie smutne obrazy.

Chciałbym zapytać Cię przewrotnie, który moment Twojego dzieciństwa był najlepszy?

Co było w nim najpiękniejsze?

Chyba beztroska przedszkolna.

Wbrew pozorom pamiętam najbardziej, jeżeli mówimy o takim momencie szczęśliwym,

takim, że w ogóle niczym się nie przejmujesz.

I okej, ktoś powie, jak można pamiętać przedszkolę.

Nie wiem, czy to było tuż przedszkołą, czy zerówka,

ale tu mniej więcej mam takie pewne obrazu, które gdzieś tam przechodzą mi do głowy.

Jak sadzasz, to wszystkie tam mi się swoje.

Bawisz się w nauczycielkę, bo wtedy chciałam być nauczycielką,

albo rozkładasz sobie taborety i wtedy udajesz tego ojca,

bo ojciec zawsze coś tam pisał, bo często wykonywał jakieś prace biurowe.

Rozkładasz ten zeszyt i próbujesz naśladować to, co on.

I generalnie właściwie nie potrzebowałam żadnych zabawek,

tylko wystarczyło mi te trzy taborety, to pisanie,

ojciec gdzieś w domu i na tym się kończyło.

A później przyszła troszkę szara rzeczywistość,

ale to nie jest tak, że ja bym chciała sobie robić jakieś malterologii,

i że wszystko było złe.

To jest, powiedziałam to w takim kontekście i w taki sposób,

że czasami takie obrazy tak bardzo dominują naszą świadomość,

że one od razu wypychają się na ten plan pierwszy

i musiałabym naprawdę mocno sięgnąć pamięcią w głąb,

żeby sobie przypomnieć jakieś takie, nie wiem, wesołe, wesołe momenty,

różniejszym okresie.

No bo nawet jak miałeś już 10 lat, no właśnie to jest naturalna,

a druga sprawa, tak działają media i tak działają ludzka głowa,

że zapamiętujemy to, co jest dla nas najbardziej wyraźne,

dla nas jest smutek, a nieszczęście.

No jakoś tak mi utkwił wyjątkowo bardzo,

chociaż to nie jest tak, że oczywiście pamiętam,

jak siedziałam z mamą i coś tam robiłam do szkoły,

jak oglądaliśmy nasz ulubion sport,

chociaż mi sport się nie, mnie sport się nie trzyma,

jazdę figurową, świetne, świetne,

widowisko telewizyjne i tak dalej.

Więc pamiętam, jak byłam zakochana w tym filmie

z Patrickiem Swayze i wirujący seks,

jak po prostu moim marzeniem jest zawsze,

i zawsze było i jest zatańczyć taki taniec,

więc mam nadzieję, że kiedyś, nie wiem,

czy sama sobie sprezentuje taką lekcję,

czy ktoś mi sprezentuje,

ale że dojdzie do skutku,

pewnie bym tej jaskółki nie zrobiła,

bo trochę jestem strachliwa,

ale widzisz, to są takie momenty,

które też pamiętam z dzieciństwa.

No dobrze, to teraz wróćmy do tej dziewczynki,

która miała 7 lat, miała te zdjęcie mamy,

płakała w łazience w szkole i była smutna.

Jak patrzysz na tamtą dziewczynkę, którą byłaś,

co ty dzisiaj powiedziała w perspektywie tego,

co dzisiaj zrobiłaś, co udało ci się osiągnąć

i jak wysoko jesteś?

Że nie jesteś sama,

że nie chowaj swoich emocji w głąb siebie,

że powiedz to komuś,

czytacie przez swoim najbliższym otoczeniu,

że rozmawiaj o tym

i nie bój się tych emocji okazywać.

To nie jest tak, że trzeba wszystko trzymać

w głąb siebie

i zachować wszystko dla siebie.

I taka byłaś?

Chowałaś wszystko?

Taka byłam. Aż dziwne, że wykonuję taki zawód,

który do faktu jest dla ludzi,

bo mam wrażenie, że jestem introvertyczką.

No nie, często ludzie tak mają w telewizji.

Ale się przełamałam,

ale poczułaś to, że stałaś się

tym

ekstrawertykiem, czy czasami po prostu

czułaś to, że teraz jest ten czas,

w którym właśnie ubieram

maskę telewizyjną i wychodzę

do pracy, bo to też jest we mnie.

No bo pytanie, czy potrafisz być taka w domu,

taka ekstrawertyczna?

Czy dopiero stajesz się taka, kiedy musisz iść do pracy

i musisz coś zrobić tam?

To jeszcze są dwie różne rzeczy.

Jesteś w swoim żywiole.

Bo ja kocham swoją pracę, tak? Czyli idziesz

i się spełniesz i wszystko jest okej,

ale jak już kończysz tą pracę i nagle

pojawią się inni ludzie

z pracy i z pracy i tak dalej, to

jakby trochę się przez długie, długie lata wycofowałam,

czyli trudno było ze mną nawiązać się kontakt.

Ja pamiętam taką sytuację, jak poszłam

jeszcze pracując z KTVN 24 przez długi czas,

chodząc do charakteryzacji

i przechodząc, wsiadałam, malowałam się, wychodziłam.

Byłam oczywiście bardzo miła i kulturalna,

ale bez jakichś takich wielkich rozmów

i gatek.

I one po pewnym czasie, jak już mnie poznały,

a trwało to nie tydzień, dwa, tylko miesiące

i mówię, no to tak, jesteś

dosyć fajna. A początkowo,

jak wchodzisz z zimnym bieżem,

z rokiem takim zachowaniem stricte

od A do Z, robisz swoje i wychodzisz,

no to jakby nie wzbudzasz

za wiele sympatii,

więc nazwało mi królową

lodą, więc złamałam królową lodą charakteryzację,

ale jak się okazuje, inaczej,

to było inaczej, powiedziałem, przy bliższym

znaniu, zyskuję.

Więc mam nadzieję, że

od tamtego czasu to było parę lat

dobrych temu, mam nadzieję, że to się zmieniło.

A spełniałaś wszystkie marzenia, które mogłaś

w ogóle mieć, będąc tamtą dziewczynką?

Nie, ponieważ bardzo,

ale to bardzo chciałam być aktorką,

natomiast

nie poszłam w aktorstwo,

tutaj mam żal do mamy.

Żartuję, nie chciałam i zapisać na kółko.

Mieszkaliśmy

w Solcu Głujawski, mała miejscowość

pod Wydgoszczą, żeby pójść

na kółko totalne, do domu kultury,

czy do pałacu kultury, to wtedy Wydgoszcz

funkcjonował pałac, i pewnie dalej funkcjonuje

kultury, no to trzeba było,

to wiązało się z dojazdami,

a ponieważ nikt nie miał na to czasu ochoty,

byliśmy wtedy jeszcze bez samochodu, więc w ogóle

nie wchodziło w grę, więc oczywiście moje marzenia

aktorskie dawmy o czy odleciały,

więc zostało mi tylko pani nauczycielka,

gdzie mogłam się w to bawić, albo

wiesz dziennikarstwo, ale też już o tym mówiłam,

podkreślam to, bo to jest takie, wiesz, fajne w kontekście

tego, że i dzieciaki, często jak

zadajesz pytanie, kim chcesz być,

niektórzy potrafią to sprecyzować się, niektórzy nie,

ale jak bardzo ten wpływ

tego rodziców i takiego

otoczenia, który trochę ci gdzieś kieruje

na pewne tory,

jest on jednak duży,

mówię tu o tym, że jak ja się urodziłam

i to autentyczne są słowa,

na pierwsze słowa, jakie

mój ojciec powiedział do mnie, tutaj oczywiście

zdaję relację mojej mamy, to jest to,

tym moja kochana dziennikareczko,

więc spełniłam trochę jego marzenia,

no bo on chciał być dziennikarzem, tak mi się życie

pokierowało trochę inaczej, że nie był,

ale gdzieś to tam przerzucił na mnie.

Jak już zaczęłaś o tacie, to powiedziałaś,

że był słaby i nie umiał ochronić cię

przed życiem towarzyskiem, które polegało czasami

na piciu alkoholu, twoja mama

stresowała się, jak wyglądało twoje życie z mamą,

kiedy ona chorowała.

Mimo tego wszystkiego ty lubiłaś być w domu,

czy raczej szukałaś wyjścia,

bycia gdzieś na podwórku wśród znajomych?

To było takie specyficzne lata 90.,

gdzie wiadomo, jak to w latach 90.

bywało w różnych zakładach,

że zanim wyszli z zakładów,

to już mieli parę promilów,

promili alkoholu

we krwi i czasami się nie stroniło

tego alkoholu, ale

to też nie jest tak, że mój ojciec

zaniedbywał te swoje obowiązki,

wszystko było i funkcjonowało dobrze

do pewnego czasu, po prostu

w pewnym momencie wsiąkał go,

wsiąkał w to, to takie życie

nazwijmy to towarzyskie, czy jakby zakładowe

i takie, które wiązało się

z alkoholem.

Miał z tym absolutnie problem,

potem znowu jakby wracał

i wszystko było ok.

Nigdy nie myślałam, żeby być poza domem,

ponieważ lubiłam siedzieć w domu, bo byłem introwertyczką.

Ja tak naprawdę nawet w szkole podstawowej

za bardzo nie miałam

za dużo koleżanek

i zawsze miałam takie wrażenie,

że trochę nie pasuję do tego

otoczenia i do klasy,

że po pierwsze, potem już miałam zupełnie inne

zainteresowanie i tematy, którymi się zainteresowałam

i wcale nie mówię tutaj o chorobie mamy,

ale chciałam, wiesz,

być tam dziennikarką, mi interesowało coś innego,

dzieciaki dalej siedziały

na podwórku, badały w klasy, w gumę

i tak dalej, a to jakby

niespecjalnie mi interesowało. Ja wolnałam siedzieć na kocu

i pisać sobie, udawać, że piszę sobie książkę

albo projektuję, tak to się kończyło.

Czyli miałam koleżanki, ale starsze.

Do dzisiaj ci to zostało. Trochę tak,

ale wiesz co, im jest tym starsza tym

jakoś młodsi tam jelgną.

To chyba im plus jest.

Wiesz,

trochę się czuję młodzoną. Czyli jako jedynaczka

w młodsi całkiem nieźle.

Tak, wiesz, zawsze dzieciaki chcą

mieć siostra albo brata,

ponoć nigdy,

ale to nigdy nie zadałam takiego pytania,

czy będę miała siostra albo brata,

czyli tak dobrze wiedziałam, że się w tej sytuacji

odnajdę, że

właściwie po co mi, no, ta uwaga

potem będzie skierowana na kogoś innego

czyli i tak dalej bez sensu.

Tato opowiadał ci też o reportażach Pana

Kapuścińskiego. Wiem, że

wspólnie czytaliście i rozmawialiście.

Ty pamiętasz, wyjątkowo, o którejś z tych rozmów?

Nie, to są takie przybłyski,

i takie, wiesz, migawki.

Bardziej pamiętam, jak się dziwim, że telewizorem oglądamy

wiadomości panoramy, i co tam jeszcze było,

telekspres i obowiązkowe punkty

programu, bo był taki, że jednak oglądało

się trzy wydania.

I powiem ci, że przy trzecim wydaniu, czyli

przy wiadomościach małe dziecku, już mu serdecznie

dosyć, tak, bo się wierci.

Mówili to samo w poprzednim.

Moja mama do tipory nie rozumie tego.

Jak można się dzieci oglądać trzy razy to samo.

Teraz już nie ma tego samego.

To teraz już nie ma, tak, ale wcześniej patrząc

z perspektywy dzieciństwa, jakby w ogóle tego nie rozumiała

i później przez długie lata też nie rozumiała.

Ja też nie. Dzisiaj na to patrzę zupełnie inaczej

i jakby wiem, czemu

pewnie miał to służyć, czyli zbudowaniu

sobie, wiesz, swojej opinii.

Spotkałaś kiedyś kogoś podobnego

z podobnym głosem do twojego taty?

Nie. A to ciekawe pytanie.

Nie.

Nawet się nigdy też oczywiście na tym nie zastanawiałam,

ale miał tak charakterystyczny głos, że jak

wiesz, dzwonił czasami do pracy,

jeszcze było takie, nie było komórek,

były takie stacjonarne telefony, to

jak nie musiał się przedstawiać, miał tak charakterystyczny,

chrypowaty głos, że

wszystko od razu wiedzieli, że, wiesz,

że dzwoni. Mam nadzieję,

że trochę odziedziczyłam ten głos

po nim. Nie mam chrypy, co prawda,

ale moja mama z kolei też uważa, że ma fajny

głos, aczkolwiek jak się nagrywa, to brzmi

jak facet. I zawsze tego nie rozumiałam,

jak normalnie, jak ciebie słucham i brzmi,

że ok, a jak się nagrywasz,

nie wiem, o co chodzi, jakaś

reakcja z mikrofonem

jest nie ta.

Co lubił czytać? Mówiaś o nim, że był

oczytany.

Nie pamiętam, wiesz, dokładnie, ale

ten książek było multum.

On uwielbiał, bo był w ogóle takim molem

książkowym, więc zawsze gdzieś tam, jak wyjeżdżał,

to musiała być książka, no wtedy też nie było

jakiejś tam rozbudowanej telewizji, że

siedział tylko przed telewizją, oglądał

programy, więc czytał niesamowicie,

ale z racji tego, że jednak wychowało się

trochę w innych latach, to więc to

czytanie i ta kultura czytania była też

inna i generalnie bardzo

lubiła, ale to bardzo historia, więc

był taką żywą

historią w dosłownym

tego słowoznaczeniu, ale też w przenośni,

ponieważ jakikolwiek temat

może rzuciłeś, powstanie styczniowe,

listopadowe, pierwsza wojna światowa,

druga wojna sierwa, cokolwiek chcesz, jeżeli chodzi

o przemiany dotyczące Polski, to był

w stanie rzucać pewnymi

datami, już nie mówiąc nazwiskami

zdarzeniami tak

po prostu z podpalca.

Tak patrzysz do niego dzisiaj jako

dziennikarka, on mógł być dobrym

dziennikarzem? Mógłby

być i patrzę

bardziej pod takim kątem, że chciałabym,

żeby jednak

zobaczył to, co robię i chciałabym

zobaczyć jego uśmiech na twarza,

właściwie go tak posadzić przed telewizorem

i

zobaczyć jego

reakcję i minę

jak

na przykład występuje w wydarzeniach tak o 18

50, zawsze chciał i to było jego marzeniem,

żebym prowadziła główne wydanie

informacyjne, więc

odhaczyłam na swojej

liście.

Twój tato napisał dwie książki, które są w

szufladzie, ty wiedziałaś o nich, kiedy one

powstawały? Wiesz, to on napisał,

to jeszcze chyba przed,

kiedy się urodziłam, albo

byłam na tyle mała, że one już być może

wtedy powstawały, w każdym razie, jak już miałam

taką świadomość i o tym się dowiedziałam, że w ogóle

coś takiego funkcjonuje, to

one już były.

Jestem w trakcie czytania

jednej i moim takim

zamiarem i pomysłem, muszę

przejść jeszcze przez fabułę, jest to,

żeby trochę to może ulepszyć,

może pozmieniać,

ale nie w sensie fabułę, tylko może w stylistych

i tak dalej i wydać.

Jesteś pod wrażeniem, jak to czytasz?

Jestem, historia w jego

stylu jest, czyli dzieje się w okolicach

międzywojennych,

też jakieś akcje kryminalne odchodzą,

więc to się dosyć

lekko czyta, ale jestem

dopiero nawet nie dotarłam jeszcze do połowy,

to jest fajnie, gdyby to było

już

miało inny wymiar, to jest jeszcze na takich

starych, chociaż to też ma duży

sentyment i dużą wartość, no bo to jest

maszyn opis, tak, stare jeszcze pożółkłe

ale to zupełnie inaczej się czyta

trochę mi czasu, więcej zajmuj, niż jak bym

to miała w komputerze.

A widzisz taką zbieżność tego,

jak on się posługuje słowa,

a jak ty się posługujesz słowa?

Czy raczej pisaliście, piszecie zupełnie inaczej?

Nie, to są zupełnie dwa, wiesz, dwa różne

style, ale mimo, że dwa różne

style, to nie

myślałem, czytając

początkowo jego książkę, że to będzie taki styl

tak, jak kiedyś pisało się

książki, wiem,

to wyrazić

słownie, ten język był taki bardziej

okrągły

teraz mam wrażenie, że

polscy autorzy

piszą z taką większą matwością

taką, że to się czyta

po prostu, to płynie, tak jakbyś mówił

do tego

czytelnika

a te zdania tworzone wcześniej

były inaczej konstruowane i to widać

się w tym pisaniu, ale to

nie jest na tyle język jakiś patetyczny

który by mi

odstraszał i tak dalej

jestem ciekawa, jak rozwinie się bardziej

fabuła, w którą stronę

pójdzie. Pierwsza, to mogę zradzić

pierwsza książka

i tytułu drugiego nie pamiętam

pierwsza książka, bo tą czytam, to jest Czarnąka

więc o kobiecie miłości

wojna, wszystkie elementy

które interesują

potencjalnie czytelnika teoretycznie są

a spędzaliście ze sobą inaczej

czas niż ten, o którym już rozmawialiśmy

bo on się przewija w wielu różnych wywiadach

z tobą, że to właśnie było oglądanie

wiadomości, telekspresu, tych wszystkich

programów, które trzeba, że byłaś

dziennikareczką i tak dalej, a mnie zastanawia

czy to była też taka relacja

że bawiłaś się właśnie misiem

i tata przychodził i mówił, że pobawmy się

razem w sklep

to nie pamiętam, najwyżej mógł być

najwyżej moim uczniem

więc na pewno to

absolutnie mógł siedzieć i uczyć się wierszyków

i to na pewno robił

ale kolejną taką rzeczą, którą pamiętam

która mi utkwiła w pamięcie, to jest to, że nigdy nie zesupiłam

bez niego, to znaczy

siedział na łóżku i musiałbyś ten

gest objęcia wiesz ręką

nawet było jakieś takie powiedzenie, że

teraz daj skrzydło

czy skrzydełko, no bo dzieci są małe, więc robią

zdrabniać, więc musiałam mieć to skrzydełko

i dopiero wtedy mogłam wiesz iść

spać

a wy możecie powiedzieć jedną rzecz, że generalnie

mam tyle historii

swoich opowiedzianych

na kartach zeszytowych

że tak powiem, ponieważ

oprócz tego, że pisał książkę czy wierszę

moja mama się na niego wkurzała, ponieważ

no wiesz czasami było różnie

nie było za dużo pieniędzy w domu

to też nie, że jakoś tam oczywiście była bieda

i głodowaliśmy, absolutnie jetypowa, zwykła polska

rodzina, ale mój ojciec po prostu

nie uweny, pisał wierszę

moja mama się wkurzała, jak to wierszał

i wtedy musiałbyś się wytretować pokój, czy ja

za to coś kupię

no więc był taką trochę duszą artystyczną

ale chcę ci powiedzieć, że też miał taką

taką sytuację i taki rytuał

że opisywał większość

dnia

czy dni, może niecodziennie

czyli tworzył taką kronikę z mojego życia

od momentu kiedy się urodziłam

od jak czekał na tę urodzinę, jaki to był poranek

tam wszystko jest zapisane

pierwsze ząbki, pierwsze włosy, wszystko było

wklejone itd.

Jestem w telewizji Solec, kaseta, jeśli śmieję, że po prostu mamy tyle kaset z jednym aktorem, czyli ze mną.

Tych fałche słów, że aż szkoda, żeby to jakoś tam utrzeciło po tym wartość, że nawet oczywiście nie lubię się oglądać, żebyś miał też jasność, bo jak ja zobaczę siebie z grzybką i tamtejszą modą, to mam dużo zastrzeżenia, ale to jest wrocze.

No, niewątpliwie, nawet przecież macie te nagrania, kiedy byłaś w radio Maryja, ale, a były jakieś rytuały? Coś, co robiliście razem? Ty, mama i tata?

Nie. Takich rytuałów nie było. Przynajmniej wiesz, nie absolutnie nie pamiętam.

Znaczy, rytuał był, nie dotyczyło bardziej mnie. Znaczy, rytuałem było to, że mój ojciec zawsze rano wstawał i zawsze robił kawę. Mamie, no, minie.

Co najwyżej mleko, w butelce dawać. I moja mama się na niego potwornie, nerwowała i mówi, ale dlaczego? Przecież jeszcze godzinę mogę pospać.

Ja on wtedy miał taki rytuał. Tak to pewnie mają też ludzie starsi, bo lubią często rano wstawać, prawda, bo są w tej aktywności pewnie takiej spolej największej.

Ja wtedy chciał usiąść do tego stołu i wtedy rozmawiać, zanim ona poszła do prace, to on musiał z nią wszystkie tematy omówić, albo nawet w, w, w, w, w weekend.

I były wielkie dyskusje, które się odbywały, więc to był taki, taki naprawdę rytuał. I zawsze on, on robił tą kawę, pamiętam, przez cały życie ojciec podawał moje mamie, moje mamie kawę.

Nie jest jakiś spektakularny rytuał, ale, ale, ale dzisiaj sobie nie wyobrażam, żeby to, żeby facet nie podawał kobiecie kawę. No bo to są takie, wiesz, kalki czasami z dzieciństwa gdzieś zobrazowane.

Były zupełnie innoby czaje. Też ten świat wtedy wyglądał zupełnie, zupełnie inaczej. A co masz po rodzicach?

Myślę, że taką determinację siłę walki i to, że od chyba takich najmłodszych lat wmawiali mi, że mam się nie przejmować wieloma rzeczami i to wbrew pozorom bardziej tata, tylko jak sobie coś wymyśle, to mam do tego dążyć.

To chyba mam po rodzicach.

A jesteś artystką, trochę jak tata?

Jestem niezłom artystką.

O, i to nie wątpię.

Tutaj, tutaj jest szeroki bach, ale nie wiem, czy coś nadaje do debaty publicznej.

Nie, nie, tak aż nie, tak głęboko i daleko nie będziemy rozmawiać, żartuję oczywiście.

Natomiast myślę, że, myślę, że jest, mam taką, ale oczywiście ja generalnie mam dużą dwójstość w sobie.

I często jak ktoś na mnie patrzy i myśli sobie o, blondynka o takich łagodnych rysach twarzy, to pewnie jest taka właśnie łagodna.

A we mnie są różne pokłady różnych osób, więc w zależności od tego, która się uaktywnia, to taką osobą jestem, więc czasami trudno nadążyć.

To jaką osobą jesteś?

Dzisiaj? Teraz? Bo to możemy...

Potrzebę w kategoriach niczym, więc...

Dzisiaj jestem tą łagodną Kasią, ale, ale, ale zdarzają się takie...

Ale widzisz, bo często jest tak, że w Polsce takie mam wrażenie, że ludzie tą uprzejmość i to, że jak ktoś jest miło wobec ciebie, kojarzy ze słabością.

Nie wiem, czy nasz czasami...

Co raz rzadziej, ale tak.

Dziś te te łatki są gdzieś, no, musisz być silne.

Kobieta chce coś, nie wiem, zdobyć, osiągnąć, musi być silna, musi przyodzieć tą, wiesz, zbroję wręcz ubrać te męskie, wiesz, spodnie, żeby ona gdzieś mogła funkcjonować.

Więc czasami jestem taka, czasami jestem miła w zależności od sytuacji, ale ostatnio staram się, ale to tutaj jest perspektywa czasu, dojrzałości też i wieku, że cieszę się, że mam cztery silot.

Jest to jakąś tam wielką tajemnicą, nawet zamieściłam to, że zdjęcie w swoich socialach swojego czasu, ponieważ przez tą świadomość i swoją dojrzałość mogę być taka, jaka chcę i nie muszę nikogo udawać.

W takim sensie, wiesz, właśnie mieć te jakieś takie zbro i tak dalej, jak być może, jak być może kiedyś.

Ale udawałaś? Tak jak spojrzysz sobie tak bardzo, bardzo uczciwie na siebie?

Jeżeli byłaś taką introwertyczką...

To znaczy, wiesz, słowo udawać, bo każdy z nas wyciągnie różne interpretacje tego słowa, udawałam w takim kontekście, że pochodzę też raczej z domu, który nauczył mnie, żeby nie pokazywać swojej emocji na zewnątrz.

Czyli być po prostu takim twardym zwartem do działania i gotowym, ale bez okazywania emocji swoich na zewnątrz, jakkolwiek one były bróżne od radości po smutek, a teraz uważam, że nie mam na to najmniejszej ochotę.

To dużo zmiano.

Ale to wydaje mi się, że to daje mi to dojrzałość i to w jakiś sposób chciałabym, żeby...

A czy właściwie dojrzałość? Taka większa otwartość na wiele różnych sytuacji.

W szkole byłaś prymuską?

Była malnie z tym z tego dumna.

Powtarzał mojemu synowi, że generalnie ma pod tym kątem fantastyczną mamę, że mnie nie interesują oceny aż tak bardzo.

To znaczy, rzeczywiście reagowałabym, gdybym miał tróję, był zagrożony, albo by przejechał całą szkołę na trójach.

Ale nie oczekuję od niego, że będzie miał ze wszystkiego piątki szóstki.

Natomiast mój synek jest trochę wpatrzony we mnie, w takim kontekście, że przegląda te moje stare, zeszedł, patrzy, jakie tam miałam oceny na świadectwo i on chce być lepszy niż ja.

Więc jak ja miałam w podstawówce, z jakiejś klasy, teraz chodzi do szóstej, średnią powiedzmy, pięć, cztery, czy pięć, pięć, to on musi mieć pięć, siedem.

Bo musi udawać, że jeszcze będzie lepszy od matki.

To ciekawe. I udaje mu się?

Na razie tak, bo to jeszcze mały klasy.

Zobaczymy, co będzie w średniu.

Słyszałem, powtarzam, że nie ma to żadnego znaczenia. Najważniejsze to jest to, że jak za egzamin, bo to się licza absolutnie.

I ile tej wiedzy faktycznie zostanie mu w głowie, a nie tylko nauka od oceny do oceny.

Ale przyjdzie czas, że na pewno to zrozumie.

Dobyt gorzsze do liceum dojeżdżałaś codziennie, czy mieszkać w jakimś internacie?

Dojeżdżam codziennie pociągiem.

Pociąg był moim drugim damem.

Ojej, to naprawdę było...

Cztery lata. Duża determinacja.

Ale tak byłam zdeterminowana, żeby jednak wyjść z Solza Kujawskiego.

Chociaż tam też było liceum, żeby pójść do dobyt gorzczy, więc chyba nawet nie ma rodziwa, wiesz.

A dlaczego wybrałaś rozszerzony język niemiecki?

A tak jakoś się pokierowało, ten mojej losy się pokierowało, by się to inaczej startowałam na inną klasę, na klasę o innym prefilu.

No nie muszę się nie dostałaś.

Nie dostałam się.

Dostałam się do tej szkoły, ale nie na ten profil.

I to był profil, o ile pamiętam, z rozszerzoną matematyczną.

Na pewno.

Tymaktycznie masz kilka osobowości.

Zbrew pozorom.

Wcale nie lubiłam języka polskiego, tylko lubiłam matematyka.

Kochałam wręcz.

Do tego stopnia, że potem gdzieś tam pani próbowała mi skierować jeszcze w podstawówce na jakieś takie badania w poradnim psychologicznej,

żebym ja mogła przerabiać się w klasie rozszerzony materiał z matematyki,

a nie uczyć się z dziećmi w klasie, ponieważ według niej już byłam gdzieś dalej, dalej, dalej.

Na tych lekcjach się nudziłam.

Zrobiłam mały psiku z pani, ponieważ, jak ona mnie zgłosiła do tego, no to ja wybrałam sobie historię.

Nie była zadowolona.

To byłaś fajną nastolatką?

Fajną, aczkolwiek dzisiaj chyba bym chciała ten czas na stole trochę inaczej przeżyć.

Czyli jak?

No bardziej tak bym była dzisiaj bardziej szalona.

Czyli nadrobiła różne historie, które mi się wtedy nie przydarzyło, albo wynikały z mojego takiego wyboru oczywiście świadomego.

Na przykład wcale bym tak szybko nie poszła do pracy,

bo na to, że pójdziemy do pracy, będziemy pracować, mamy naprawdę sporo czasu w swoim życiu,

a wtedy nic nie interesowało, nie interesowało mi nie żadne wyjazdy, żadne obozy,

tylko interesowało mnie to, że muszę pójść do pracy.

Nie tylko w celach zarobkowych, ale już zobaczyć jak to w tym radio jest, jak w gazecie,

bo ja na pewno mi coś po drodze ominię, więc z tego to też wynikało.

Dzisiaj bym miała cofność ten czas, to bym sobie troszkę wrzuciła na luz.

A to byłaś taka spięta?

Chyba zdeterminowana, żeby już, wiesz, powoli wsiąkać w ten świat.

Słowo zdeterminowana jest złe,

bo to jest tak jakby zawsze za wszelką cenę chciała, to też nie jest tak.

Po prostu tak bardzo mnie to interesowało i tak bardzo chciałam zobaczyć jak to wyglądać środka,

że jak poszłam do radia plus, pamiętam, wytgoszczy, kończąc ósmą klasę,

to ten naczelny trochę popukał się w głowę i powiedział przejść dziecką, może w liceum

i zobaczymy co wtedy będziesz mogła robić i wyobraź sobie, że ja za rok do niego znowu przeszłam,

jak mi zaprosił za rok.

I coś tam robiłam, nagrywałam gdzieś setki, gdzieś tam jeździłam z tym mikrofonem i tak dalej.

Pamiętam, że wtedy też pracował w tym radiu mój chłopak ówczesny Michał

i sytuacja wyglądała pięknie, póki nie dowiedział się, że lepiej zarapię niż on.

No i czar miłości Krysu i nie było premia, żartuję, że nie było chłopaka,

ale to była taka pierwsza sytuacja, nazwijmy to damsko-męska,

gdzie jednak ten poziom zarobków w dużym cudzysłomu odegrał znaczącą rolę.

Ty wtedy wiedziałaś, że zostaniesz tym kim jesteś dzisiaj?

Znaczy chciałam zawsze być dziennikarką i tak to się wszystko poukładało.

Ale nie wierzyłaś raczej trochę niżej, wydaje mi się, że wierzyłaś w siebie na takiej przestrzeni,

że tylko największe cele, raczej półśrodki nie wchodziły w grę z tego, co opowiadasz o sobie.

Nie chciałam zostać w redakcjach lokalnych z czystego względu, ponieważ po pierwsze chciałam

w tym poznać wtedy takim topem wśród dziennikarzy, był Tomy Klis.

Chciałam poznać jego. Chciałam poznać tę telewizję później już od kuchni,

ale najlepsze ośrodki, w ogóle centrala, bo środki są w mniejszych miastach,

ale ta centrala jest oczywiście w Warszawie, tutaj się toczy to wszystko.

Tutaj masz wrażenie, że jesteś w centrum tych wszystkich wydarzeń,

więc jakby ten cel był o tyle jasno sprecyzowany, że tutaj jest główny ośrodek wszystkiego.

No to tym bardziej jest ciekawy ten wybór studiów w Poznaniu.

Wybór studiów w Poznaniu, wiesz, co? One były tak wybrane tylko dlatego, żeby te studia mieć,

ale wcale tak naprawdę studia mnie interesowała, tylko mnie interesowała już praca.

I w czasie tych studiów i pracowałem już w gazecie wyborczej.

Ludna jestem, bo ciągle pracowałam i pracowałem w gazecie wyborczej.

W radziu gra.

I potem tak, i potem w radio, i potem ośrodku TVN24 jako producentka,

więc one ze mną były, gdzieś funkcjonowały i znowu nie wykorzystałam tej szansy,

czyli tego życia studenckiego, takiego na maksa,

i wielu różnych pewnich znajomości, które się zawiera w czasie takiego życia,

ale czy ja żałuję ten, żałuję, że tak akurat pokierowało się moje życie?

Absolutnie nie.

No potem być może, kto wie, nie byłabym tutaj, nie byłabym dzisiaj w Warszawie,

może bym została, nie wiem, w Poznaniu, w Toruniu, gdziekolwiek.

No dobrze, mieszkałaś w tym okresie, bo chyba na drugim roku już pojazd

zaocznie o studiach z tego zapamiętałam, że pierwszy rok jeszcze był...

W Toruniu.

Cały czas mieszkałam potem w Toruniu.

Ok, właśnie.

Więc no bo tam wtedy była moja siedziba, gazety wyborczeń i wszystkich innych mediów,

więc tak sobie dojeżdżałam.

I nie korzystałaś z tego Torunia?

Tak kompletnie, kompletnie naprawdę, pracowałaś tylko i wyłącznie?

Nie, no oczywiście, że korzystałam, tak.

Gdy dzisiaj pamiętam klub Moskwa.

Oj, Łandrzeja.

Czy podwierz, podaniałami, tak, prawda, no takie kultowe.

Podaniałami to jest bardziej kultowe niż pewnie Moskwa, ale...

Moskwa już chyba nie ma.

Być mało, że dawno nie byłam też w Toruniu, ale...

Klepi wino teraz zostało.

Czy na przykład, nie wiem, no są...

Pierwsza naleśnikarnia, tak.

Która, która wiesz powstała i pamiętam czasami, no, kończyło się czasami o czwartej rano

i się szło gdzieś tam potem do pracy, ale człowiek był młody, zdrowy

i dalej też jestem zdrowa, ale już nie tak młody.

Gdzie, nie, nie, nie, nie, nie robiło to absolutnie dla mnie żadnego znaczenia,

tak, wręcz dostawało się drugiej mocy.

A miłość miała dla ciebie znaczenie w tamtym okresie?

Czy w tamtym okresie miała znaczenie nie na tyle, żeby miłość wygrała?

Czyli przegrała z czym?

Z pracą i z Warszawą.

Mhm, czyli byłaś z kimś i ten związek się skończył, bo pojechałeś do Warszawy.

Tak, byłam z kimś i związek się skończył, pojechałam do Warszawy,

pamiętam dzisiaj, jak dziś sytuację, że obiecałam, że to jest tylko na chwilę

i że właściwie nie wiadomo, jak się potoczę ten los w Warszawie,

no bo jedziesz właściwie w ciemno.

I nawet doprowadziłam do tego, że mój wtedy chłopak pomógł mi się spakować

z tego wtedy bydgoszczy już, z bydgoszczy.

Przewiózł mi te swoje rzeczy do Warszawy, potem parę razy jeszcze tam,

parę razy, paręnaście razy dojeżdżą, ale po pewnym czasie mu się znudziło.

A to była długa miłość?

Czy to była długa miłość?

Mam powiedziała, że jedna z ważniejszych.

Bo nie podejrzewałbym cię o krótkie romansy.

Tutaj chwila przerwy. Jeżeli słuchasz teraz tego podcastu,

pamiętaj by wcisnąć przycisk Obserwuj bądź Subskrybuj.

Zależności od tego, na jakiej platformie słuchasz tego podcastu

będę bardzo, bardzo wnięczny, miłego odsłuchu.

Jak długo zbierałaś się po tym 2003 roku?

Bo to był taki rok, który dał ci dość intensywnie w kość,

bo w styczniu znaraka zmarła.

Bezmarł brat twojej mamy, w lutym odszedł twój tata,

a parę miesięcy później urmowała twoja babcia

i w tym wszystkim jeszcze mama znowu zachorowała.

I mi nie było.

W sensie to wszystko tak, jak tylko mogłam, to od razu uciekałam.

Zgadnictwo.

W pracy, ja wiem, doskonale uznaję sobie sprawę.

Więc to chyba pozwoliło mi jakoś przetrwać i nie myśleć o tym wszystkim.

Ale bardziej dzisiaj nie myślę o sobie,

tylko zastanawiam się, jak moja mama to przetrwała.

Bo to dla niej również trzy osoby

właściwie odeszło, a ona jeszcze musiała zebrać się w sobie

i mieć na tyle siły, żeby walczyć

i taką silną głowę, żeby wygrać tą walkę po raz drugi.

Więc to było dla mnie niesamowite.

Wtedy oczywiście tego tak nie odbierałam

i chyba dużo nawet na ten temat nie rozmyślałam.

Ja w ogóle bałam w takim szoku,

że ja zaakceptowałam to, że mojego taty nie ma,

czyli w sensie, że zmarł.

Myślę, że po dobrych trzech latach, dwóch latach

się zawsze wydawało, że on gdzieś jest.

I ja wiem, że to jest dziwne, jak ja pewnie to opowiadam,

ale zdaję sobie oczywiście tego sprawę.

Natomiast myślę, że osoby, które tego nie przeżyją

i nie mają...

Gdzieś tam nie utraciło kogoś bliskiego,

nie są w stanie nawet w 50% zrozumieć tego,

co druga osoba czuje.

I jak potrafi sobie stworzyć trochę swój alternatywny świat,

wierząc, że ten ktoś jest,

albo że za chwilę przyjedzie,

albo nie wiem, albo odsuwać od siebie myśl...

Ja w ogóle chcę myślać, że byłam wręcz taka

wyzuta z emocji, byłam zła na siebie,

ponieważ nie potrafiłam płakać.

Jesteś na pogrzebie swojego ojca.

Widzisz...

Mam takie, wiesz, parę jakichś obrazów

że widzę swojego kolega ze szkoły podstawowej,

to bardzo utchiło mi w pamięci,

ponieważ nie mieliśmy kontaktu, de facto,

od szkoły podstawowej,

zobaczyłam jego na pogrzebie,

ale nawet na pogrzebie zastanawiałam się,

co jest ze mną nie tak,

bo ja na pogrzebie nie płaczę,

a nie mam, nie jestem na żadnych środkach

uspokajających i tak dalej.

Czyli to też jest jakaś bariera ochronna,

albo to, że masz nie pokazywać swoich emocji na zewnątrz,

że ten okres takiego...

Ja chcę powiedzieć, że rozsypki,

ale tej żałoby dopiero przeszedł

bardzo, bardzo późno,

czyli po wielu, wielu miesiącach,

niejczonych nawet w latach.

Ale musiałeś to później odchorować?

Czy to się przeciągnęło w nieskończoność

i przepadło?

Nie, nie, to gdzieś...

To jest bardziej takie,

że to dochodzi do ciebie,

że ten stan już nie wróci.

A to doszło do mnie w sposób bardzo absurdalny,

kiedy stoisz na peronie

polskim, a czy w Gdgoszczy.

Mój tata zawsze chodził w kapeluszu z takim na seserkiem.

Kiedyś były takie modne.

I w krawacie.

On zawsze chodził w krawacie, bo to stara szkoła,

stara kultura.

Nieważne, czy szedł trzepać dywan,

czy szedł na zakupy na rynek w Solcu Kujawskim

i zawsze przeszedł w krawacie.

I nagle widzisz,

i mi się zawsze wydało, że on gdzieś tam idzie,

że kogoś widziałam w tym kapeluszu, to widziałam jego.

Dziwna wyobraźnia, prawda?

Nie.

Jak w pewnym momencie sobie zdajesz sprawę,

że widzisz faceta

w podobnym wieku w kapeluszu

i to nie jest on.

I to jest taki ten moment, który gdzieś do ciebie przychodzi,

nie potrafię tego słownie opisać.

Natomiast to jesteś takiego,

co wtedy sobie uświadomiasz,

że ten czas już nie powróci, że wszystko jest

zamknięte.

No i wtedy dopiero zaczynasz rozmawiać,

m.in. na przykład z mamo, tak, o tym.

Bo dla nas, jakby śmierć tata,

też była jakimś tematem tabu.

No nawet opowiadałaś to w jednym z wywiadów,

że jak wspominacie,

to tylko i włącznie z tego czasu

był zdrowy.

Był taki fragmentu własny.

No dobrze, ale nie płakałaś na pogrzebie,

ale a płakałaś wtedy,

kiedy miałeś do niego pojechać wieczorem,

nie pojechałaś, bo chciałaś pojechać rano

i nie dojechałaś i dowiedziałaś się rano,

że on nie żyje?

Pewnie tak, ale znowu mam zamazany obraz,

skłamałabym, czy bym powiedziała, że tak,

płakałam, byłam w takim szoku.

To wiem, to pamiętam,

że też trudno było mi w to uwierzyć.

Ja w ogóle mam taką przypadłość,

że z wiekiem na szczęście to się odwraca

i dziękuję bardzo, ponieważ jak

teraz powiedziałbym,

że stało się coś katastroficznego.

Nie wiem, ktoś nie żyje, ktoś umarł, coś się wydarzyło.

To moja reakcja pierwsza

jest taka, że ja reaguję śmiechem.

Ja wpadam w jakiś historyczny śmiech

i znam, kto jakiś stoi obok

i mówię, że z nią chyba coś jest,

nie tak,

jak można się śmiać.

Ale to nie wiem, czy to jest reakcja obronne organizmu,

tak po prostu mam, że

najpierw reaguje i śmiecha,

a dopiero później przychodzi ten moment,

tak, taką mam reakcję na stres.

Więc nie chcę powiedzieć,

że wtedy się śmiałam, bo to nie był

absolutnie temat do śmiechu,

ale myślę, że na pewno

w pracy podeszłam do tego na chłodno,

pozwoliłam sobie na emocje

w domu, przejechałam z Torunia

do solca, potem do

dobyt goszczy.

Ale pamiętam,

że jechaliśmy jeszcze z naszym

przyjacielem, takim, który

od wielu lat, rodziną,

którą moja mama się przyjaźniła,

samochodem do szpitala

i taki obraz, który pamiętam, to te puste łóżko.

Puste łóżko w szpitalu powoduje, że

znowu masz nawrót

niesamowitych emocji, a jednocześnie

taki miałam paraliż,

że też nie dopuszczasz do siebie

tej informacji, że go nie ma.

To jest pokręcona opowieść, prawda?

Zupełnie naturalna taka,

która po prostu jest prawdziwa,

a prawdziwe opowieści polega na tym,

że są ludźmi, a każdy

czy każdy człowiek ma swoje prawo

do przeżywania

swojego życia.

A też twoim wyborem, to dużym wyborem,

wydaje mi się, że była ta Warszawa,

nie bałaś się kompletnie?

Wyjeżdżaś tutaj?

Bałam się, ale wiesz, to ja mam taki,

wiem, jak to nazwać, bo to jest tak,

ale wiesz, mając 20 lat

niewiele jesteś w stanie przewidzieć, co się wydarzy,

jak to będzie wyglądało, masz większą zdolność

do ryzykowania, ponieważ nie masz

żadnych obciąż, nie masz dzieci, kredytu,

rodziny,

nie wiem, zobowiązań

wcześniejszych, więc

idziesz,

była taka możliwość, pojawiła się, bo

pojechałam jako producentka

wydarzeń, więc dla mnie to była

pewnego rodzaju przygoda i wyzwania,

z którego po prostu skorzystałam.

I oczywiście na początku mieszkałam z kolegą,

on wynajmował już wcześniej mieszkanie,

więc ja wynajmowałam

pokój w tym mieszkaniu, znaleźćmy się

jeszcze zbyt goszczy.

I

chyba moim jedynym

marzeniem i celem

wtedy było tak, żeby przedłużyli mi

okres próbny, który trwał 3 miesiące,

bo wszystko może się, wiesz,

wydarzyć, i dwa, żeby mieć

dla niego na czynsz,

i jako tak się utrzymać, wiesz,

więc to nie jest

jakiś duży spektrum

oczekiwań,

a o innych rzeczach w ogóle nie myślałam.

Chyba być może

za lekko poszłam, ale gdybym zaczęła

sobie wyliczać, co się stanie, gdy po 3 miesiącach

nie wiem, wyrzucą, nie podpiszą ze mną

mowę, albo coś to, to być może na

taki krog mi się nie zdecydowało.

Trochę spontaniczności w takim wypadku miałeś, bo taka

prymuska, taka, wiesz, myśląca, tylko i

wyłącznie opracuje. Nie będziemy odczorowywać ten.

Słuchaj, to są twoje zaklęcia.

Kiedy weszłaś do

dużych mediów, to tak sobie je wyobrażałaś, że tak

mogą wyglądać?

Na początku byłam bardzo zapascynowana.

A później

trochę wiadomo, że

jak się poznaję, tak samo jak pewne osoby

od środka,

w sensie poznaję się pewne osoby, no to

dochodzisz do tego środka i do wnętrza, więc

nie zawsze tak kolorowo

i to wszystko wygląda.

A to znaczy, że nie zawsze ta praca

jest ładna jak na bizji,

że wszyscy są mieli uśmiechnięci

kulturalni

i kolorowi, bo tak nie jest,

ale z czasem też oczywiście

zrozumiałam, że człowiek sobie

nawet nie zdaje sprawy,

jak dużo to jest stres, jak dużo to jest

spęd, też odpowiedzialność

i ten czas, który ciągle się za czymś

goni i właściwie

to powinnaś wszystko zrobić na wczoraj, a nie na jutro.

No dobrze, ale tam poznajesz

swojego idola. Pamiętasz pierwsze

odskania z Tomaszem Lisem?

Pamiętam, bo to było kolegiem redakcyjne,

więc

też wyczekiwałam na to kolegiem

redakcyjne, żeby zobaczyć,

jak ona wygląda. Pieszczon

nie zaskoczył mi je w żaden sposób

ani pozytywne, ani negatywne,

po prostu siedziałam, słucham,

z ma do powiedzenia.

Dobrze było się od niego uczyć.

Uwagi, które miał,

były uwagami celnymi,

jak zapamiętałam wtedy tam ten czas,

było bardzo nerwowo.

Ale tak mi się wydawało, że tak

to po prostu powinno wiesz funkcjonować

i wyglądać. No to akurat fajnie to

podprowadziłaś, bo to mnie też zastanawiał,

bo dzisiaj się przyjmuje zupełnie inne

standardy niż kiedyś

i inaczej stawia się granicę, inaczej

się traktuje pracownikami według teorii

przynajmniej tego,

tego, jak to powinno wyglądać. A dziennikarze

z kilkoma dekadami doświadczenia

w mediach ponowną język, jak na budowie

i przekraczało się granicę

w każdym możliwym celu i fregmencie

pracy. Zacznijmy

od tego, czy ty się w ogóle z tym zgadzasz, że tak było.

Że było tak brutalnie i źle.

Ubrutalnie. Ale myślę,

że to też jest kwestia lat 90.

My zapominamy jedną ważną rzecz.

W tamtych latach dopiero kształtowały się wolne

media. Kształtowała się

też demokracja, wolne media i tak dalej.

Więc de facto nikt nie za bardzo wiedział,

w jakim kierunku, a do tego pracowali

tam ludzie, którzy chcieli coś stworzyć,

chcieli oczywiście coś osiągnąć.

Budowali to wszystko, gdzie też było

nacechowane nie tylko stresem,

ale pewnymi obciążeniami.

I myślę, że to wynikało

też z tego, że po prostu inaczej,

najzwyczajniej nie potrafili. No też wywodzili

się z innych, wcześniejszych środowisk,

które tak, a nie inaczej funkcjonowały.

To jest jakbyś przełożył kalkę z jednego

do drugiego.

I oczywiście to, co dzisiaj

nazwiemy mobbingiem i tak dalej,

w tamtych czasach też można

byłoby pewnie wiele sytuacji podpiąć,

ale

nikt z nas, podejrzewam,

czy wielu z nas nie miało

nawet takiej świadomości, że można

funkcjonować zupełnie inaczej.

W miarę jak ta demokracja nam się rozwija,

jak te standardy w nas też przechodzą,

my się cały czas ich uczymy,

no to następuje zupełnie inna

historia i zauważamy,

że może być inaczej.

Ale wiesz co mówimy to oczywiście o mediach,

ale wczoraj rozmawiam z moją koleżanką,

to samo dotyczy

korporacji niezwiązanych z mediami, innych

biznesów, gdzie inaczej one funkcjonowały

w latach dziewięćdziesiątych,

jak prezesami byli głównie panowie,

prawda, i był taki bardzo,

nie chcę powiedzieć, że zamordysm,

ale krótkie trzymanie

tego pracownika, bym powiedziała, wręcz nas

meczy, a zupełnie teraz

inna jest kultura pracy

i na inne wartości zwraca się

w tej relacji między pracownikiem

tak samo jest i było w mediach.

Ale uważasz, że teraz się zmieniło?

Uważam, że się zmieniło.

Oczywiście wiele rzeczy jest do

zrobienia i jeszcze wiele,

bo tak naprawdę

prawda jest taka, że wszystko zależy od ludzi,

z którymi pracujemy, ale uważam, że

ludzie bardzo

mają teraz po pierwsze odwagę

chęć,

ale przede wszystkim odwagę

postawienia jasnej granicy,

żeby nie przekraczać w swoich granic.

I oczywiście znowu to wynika z pewnego doświadczenia

i z pewnej dojrzałości

osób, które pracują w danych branżach

również i w mediach, jako

20-letnia dziewczyna

mimo, że może

nie podwały mi się pewne zachowania

czy

język, którym

ktoś się posługiwał,

no to nie miałam w sobie na tyle odwagi,

żeby wstać i powiedzieć

hej, prawda?

Gdzieś patrzysz, jak to wszystko funkcjonuje

i z tym się wewnętrznie zgadzasz

albo nie zgadzasz. Cieszy mnie to,

że młode pokolenie, wychowane

w zupełnie innych już standardach

i w innej przestrzeni, a de facto

trochę inmy im to, a może nawet

i bardzo łatwiliśmy,

ma tą możliwość, że może od początku

stawiać jasno granice. No dobrze,

to wszystko to, co powiedziałeś,

powoduje to, że rodzi się z automatu

pytanie, czy zatem można oceniać

pana lisa, czy pana skworza w ostatnich

czasach i innych, za to, co robili

kiedy właśnie takie były standardy,

kiedy tak wyglądała

rzeczywistość pracy i tak naprawdę

nikt jej nigdy nie znał, bo sami ją tworzyli

wtedy w Wolnej Polsce.

Wiesz co, nie to, że uchylem się odpowiedzi,

ale nie chciałabym nikogo oceniać

ani lisa, ani tego drugiego

pana, którego de facto nie znam,

uznam go z artykułów

presowych, ponieważ

każdy powinien się puknąć

w swoją pierś i naprawdę

przeanalizować swoje zachowanie

i zobaczyć,

jak zachowywał się wcześniej

i pytanie, czy koloryzuje

tą dzisiejszą rzeczywistość

i wcześniejszą rzeczywistość,

czy nie,

więc chciałam, żeby ktoś sobie sam

na to odpowiedział, natomiast rozumiem też ludzi,

którzy mają potrzeby o tym mówienia, że tak

to wtedy funkcjonowało i teraz to nie odpowiada,

albo nie odpowiadało w tamtym

czasie, bo

domyślam się

i jestem w stanie całkowicie zrozumieć,

że takie reakcje, czy takie zachowania,

o których piszą, mocno wywarły

na nich na tyle wpływ, że albo niektórzy

zrezygnowali z zawodu,

albo gdzieś

mierzyli się ze swoimi traumami

przez wiele lat.

No dobrze, a przykład dużo lżejszego

kalibru, pan Kraśko,

jak patrzysz sobie na jego sytuację,

uważasz, że pod czymś takim powinien

przestać istnieć w mediach, czy to jest coś,

tylko że wystarczy przeprosić i

jedziemy dalej?

To jest właśnie ciekawe,

nawet nie ciekawe,

to są takie sytuacje, które każdy ma

swój kręgosłup moralny.

W moim kręgosłupie moralnym

nie mieszczą się takie sytuacje.

Ale to w moim.

Zrezygnowałabyś?

Powiedzmy, że gdyby

Piotr Kraśko zrezygnował z dziennikarstwa,

nie uważasz, że zrobiłby dobrze dla

dziennikarzy?

To jest bardzo dużą

bardzo duży dorobek

swój dziennikarski

i naprawdę ma bardzo...

To jest takie pytanie, jakie postawimy,

czy jedna, czy dwie sytuacje

całkowicie się wykreślają, czy przekreślają

w przyszłość. To jest też taka cienka granica

między jednym postawieniem

wyroku, czy tak, czy nie.

Na pewno Piotr Kraśko

ma niesamowity dorobek dziennikarski

i na pewno bardzo mocno też

służył się do wydowania polskich

ludziów, ma niesamowitą, ogromną

wiedzę.

Ale

po ludzku

trudno

mi zrozumieć,

że mógł

tak postąpić, jak postąpił.

Nie mieści się to w moim kremu sobie moralny.

Nie odbierając mu

zasługi

dla, wiesz, dla mediów,

dla tego, jakim jest

dziennikarzem, jak i prowadzi

wiadomości, serwisy informacyjne,

jaką ma wiedzę.

Ale to moje ocena.

Zastanawiała mnie i zadałem to pytanie

ze względu na to, że pamiętam, jak słuchałem sobie rozmowy

z panem na sztubem, który powiedział,

że to polityce wprowadzili

w dziennikarzy

te rzeczy, że oceniamy i za ich życie prywatne,

a nie za to, jakimi są profesjonalistami.

I teraz

to jest bardzo interesująca teza.

Czy życie prywatne zmienia to, jakim

jesteś dziennikarzem i specjalistą, bo

wiedziałeś, że Piotr Kraśko jest całkiem niezbym specjalistą?

To nie chodzi o życie prywatne, to chodzi o coś innego,

że

są pewne zawody,

które stawiają się na pewne

świeczniki, albo są bardziej weksponowane.

I od pewnych zawodów

wymagamy trochę więcej.

I taka jest

rzeczywistość, również dotycząca

jakby dziennikarzy. Skoro mówimy o pewnych

sytuacjach, że nie wolno

pewnych rzeczy robić, no to

nie wyobrażam sobie sytuację, że nie wolno pewnych rzeczy

robić, a ja je robię.

Jest to zamazany obraz

przekazu. I zawsze

taka sytuacja powoduje, że

mając tak duży dorobek

gdzieś nagle podważa swoją wiarygodność.

I to nie są

to jest oczywiście nasze życie

prywatne, ale skoro mówimy

publicznie i wypowiadamy pewne

sądy,

wypowiadamy pewne opinie,

mówimy ludziom, de facto

jak mają

żyć. Albo co powinni robić.

Nie lubię tego stwierdzenia, bo ja nie mówię

ludziom, jak mają żyć. Staram się

przekazywać im fakty. Ale bardzo często

dziennikarzy mają taką

łatwość

wypowiadania swoich opinii, ocennych

opinii, no to nie możemy

z drugiej strony mieć pretensji

do tych ludzi, którzy nagle powiedzą

to dlaczego, skoro

mówisz tak, a robisz inaczej

dalej funkcjonujesz

w danym zawodzie.

Może Piotr Kraśko nigdy nie był publicystą.

Wydaje mi się, że on właśnie

był gościem, który przedstawia fakty

i nie ma go w tym wszystkim.

Ale to jest tylko i wyłącznie moja ludźna dygresja,

bo zastanawiałby właśnie to

tym, że to jest zupełnie inny temat niż pan nic,

ale jednak

bardzo pokrewny.

Oczywiście nie z publicystą.

Pytanie czy jest, czy nie jest publicystą, bo

też prywadzie nie chce rozmawiać

o Piotrze

Kraśko. Ale

opowiadamy w materiałach

informacyjnym o tym, że

kierowca

jechał bez prawa jazdy.

Wiemy, że tego nie należy

robić, wiemy jakie są tego konsekwencje

i tak dalej.

Ja też, żeby była jasność, żeby to nie było

wyciągnięte z kontekstu,

już będzie wyciągnięte

z kontekstu, że

ja nie chcę oceniać Piotra

Kraśki, ponieważ ja nie jestem od oceniania.

Wiesz, ja

mam taką jedną

zasadę, że

skupiam

się i mówię o sobie

i stosuję odpowiedzialność

jednostkową, a nie zbiorową.

I na tym dobrze wychodzę.

Bardzo dobrze.

Zobaczymy, czy po tym podkach ścierów.

Trzy lata temu

jeszcze się zastanowiłaś, jak się przedstawia, czy

dziennikarz, dziennikarka

czy prezentarka. Dzisiaj już wiesz, jak się

przedstawia? Dziennikarka.

Co się zmieniło przez te trzy lata?

Zawsze miałem z tym problem, bo mi się wydawało, że

słowo dziennikarz jest

zarezerwowany tylko dla osób, które naprawdę

bardzo mocno zapisały się w tym dziennikarstwie,

takim telewizyjnym, prasowym i że

ludzie bardzo często nadużywają słowa

dziennika, że wystarczy, że ktoś pojedzie na jakiś

materiał, nagra kogoś, już uważa,

że po prostu jest dziennikarzem albo zrobił jeden materiał

dziennikarzem. Jest to absolutne wypaczenie

jak dla mnie. I jest trochę zdywaluowanie

tego zawodu, więc

dlatego to słowo często nie przechodziło mi przez gardło.

Bo mi się wydawało, że jeszcze nie jestem takim pełnym

dziennikarzem. Ale patrząc

przez pryzmat tego, co

robi i co zrobiłam

od... Dlatego też chciałam wyjść

spoza tego stołu prezenterskiego i stąd pisałam

do tygodnika polityka.

Stąd robię też czy podcasty, czy

program

walka o życie, czy nawet informacyjny,

że uważam, że patrząc

przez to, na ilu płaszczyznach

działam,

mam prawo już dziś mówić o sobie, że

jestem dziennikarzem, a nie tylko prezenterem.

Myślałaś kiedyś nad zmianą

zawodu?

Kiedyś tak, a to są to takie...

są... Przechodzą takie momenty, kiedy jesteś

tak wkurzony i czasami bezradny

w

sytuacjach, które ci otaczają, a które

na które nie masz wpływu, że masz

tak po ludzku taką złość w sobie, że

mówisz kończestne.

Ale to są takie sytuacje, nie chcę powiedzieć, że

jednodniowe, no ale to takie dosyć

krótkoterminowe, gdzie

potem jednak

ochłoniesz z tego wszystkiego

z tych emocji

i robisz swoje, idziesz po swoje

i realizujesz się

w tym...

Były jakieś alternatywne plany już?

Miałaś jakiś pomysł na to? Nie, to są takie biesz,

plany w głowie, tak, aczkolwiek

przebranżowanie się oczywiście byłoby trudne,

bo trzeba byłoby

na nowo znaleźć oczywiście pomysł

na siebie, ale dzisiaj w ogóle o tym

nie myślę, i

to moje przejście z TVN-u do

Polsatu, uważam

za...

że wydarzyło się to w bardzo

dobrym momencie mojego życia

i też pozwoliło mi się rozwijać na wielu różnych

płaszczyznach,

ponieważ oczywiście informacje to też już

mówiłam, że mam wpisane już w DNA,

ale człowiek jednak dojrzewa zmienia się

i chciałby dotknąć troszkę

innych sfery i płaszczyzn,

a wykorzystując swoje doświadczenie

i brażliwość, uważam,

że można to wszystko ładnie ze sobą łączyć.

Dobrze, jeżeli już zahaczamy

o wrażliwość, to który dzień

w pracy był twoim najtrudniejszym?

Wiesz co,

wiele takich dni, to nie ma takiego jednego,

no oczywiście, wiesz, będę standardowa

na powiem, że katastrofa z mojej skali, to wszyscy

powiecą, prawda, ale jeżeli nie powiesz o te ostatnie

takie momenty z takich historii

i newsów, które się ostatnimi czasami

wydarzały, to

nienawidzę, nie jestem obojętna wobec

krzywdy, która się dzieje wobec na przykład dzieci,

czy w ogóle ludzi w kontekście, czy

wiesz, osób starszych i tak dalej, więc

oczywiście wiesz, pewnie do czego piję, do śmierci

kamilka,

to oczywiście nie ma porównania

z katastrofą, wiesz, słoneńską, to są

tak dwa różne

rzeczy i tak, znaczy rzeczy,

dwa różne wydarzenia,

że tego absolutnie nie

nie porównuję, ale tam,

gdzie dochodzi do pewnej przemocji, takiej

bezsilności i

braku zmian w systemie

nieporadności

systemowej, to powoduje,

że najzwyczajniej, no wiesz, buntuje

się w sobie, no bo też jestem mamą

dwunastolatka, nie wyobrażam

sobie takiej sytuacji, też nie powiem nic

odkrywczego, ale emocje

cisną się, łzy się cisną

i też napisałam, że

nawet się cieszyłam o ile w tej sytuacji

można się cieszyć, ale wiesz co mam na myśli,

że nie musiałam informować o tym,

że to dziecko nie żyje,

a jego historię omżyłam też poza

poza, nie wiem, nazwijmy to

swoimi wydaniami, zwanymi deżurami

i tak dalej, tylko gdzieś obserwujesz

los, czasami są takie sytuacje, które

ci bardziej łapią za serce,

a czasami, czasami mniej.

Sytuacja i historia Kamila

niewątpliwie do takich sytuacji

należy, nie bardzo. Dobrze, a prywatnie

było coś takiego, co pomyślałeś,

że może ci nie dać pracować,

bo zawsze

z trudnymi rzeczami uciekałaś w pracę,

więc zastanawiam mnie, czy kiedyś emocjonalnie

czułeś, że możesz nie dać rady.

Przez

moje życie prywatne?

Nie.

A myślałeś o sobie kiedyś w kategorii

robota, jeżeli chodzi o pracę?

Tak, takiego bardziej stachanowca,

wiesz, ale takie mam też trochę określenie,

wiesz, a że

taka jestem i trochę trudna, nademną

nadążyć, że ktoś robi jedną rzecz,

a ja w tym czasie robię już trzy,

ale taki mam charakter i powiem ci, że

nie chciałam tego w sobie zmieniać,

bo ja wiem, że bym się zamęczyła.

I może po mnie tego nie widać, ale ja mam

ADHD, no, mnie po prostu energia

roznosi, ja w stanę o godzinie siódmej,

mogę przejść do domu od 23, ja dalej jestem

nakręcona.

I naprawdę wytrzymanie ze mną

czasami graniczy z cudem.

Biedny ten morsz, biedny.

A dlaczego naprawdę tak? Naprawdę, naprawdę

odeszłeś z TVN-u?

To jest tak, powiem ci jedną historię,

która też

którą lubię powtarzać.

Ona teczy się małżeństwa.

Jak dwojej ludzi się rozstaje

bardzo mi się nie podoba,

bardzo, że

nagle zaczynają opowiadać

o sobie różne brudne

historie, dlatego że

przez jakiś czas tworzyli ten związek

różnie w związku bywa, to nie jest tak, że

zawsze są tylko złe sytuacje,

zazwyczaj to jest sinusolida,

są góry i dołe,

a potem nagle się opowiada tylko to,

co było złe.

W tej opowieści wśród nawet swoich znajomych

i jakby

odcinam to od siebie, bo to nie jest tak, że

jedna strona ma rację, druga

nie, więc ja ze swoim pracodawcą

wymieniłam się swoimi argumentami

dlaczego chciałabym odejść

jak to wygląda, on powiedział mi

swoje rzeczy i uważam to za rozmowę

zamkniętą,

znaczy poufnął między

między nami i wydaje mi się, że gdybym

o tym publicznie mówiła, to też świadczy o mnie

w kontekście i braku klasy,

a nawet na pewno nie trochę

szacunku.

A to sinusolida była na dole?

Akurat tylko odchodziłaś?

Jednak tylko dziwą jedną rzecz, że

jednak przez wiele lat tam byłam, ja się cieszę, że

byłam w TV24, chociaż

znaczy przyszłam de facto z Polsatu,

z Polsatmią do TV24 wróciłam

do stacji Matki,

ale i było tam wiele, i też dużo się

nauczyłam i absolutnie

nigdy bym nie wymazała tego okresu

ze swojego życia, ale w pewnym momencie

pewne drogi ci się rozchodzą i pewne etapy

się gdzieś kończą, to to jest jak

sklepsydrą, tak, jak ten piasek z góry

opadnie.

I wszystkie te ziarenka są na dole, to już

nigdy mnie spowoduje i nie ma

takiej siły, żeby one nagle wstały

i poszły do góry, więc pewne etapy

trzeba gdzieś

pozamykać, po prostu iść dalej.

Z mojej...

No dobrze, ale z mojej perspektywy to wygląda tak jakby

ktoś przyszedł, czyli Polsat

i powiedział, mamy na ciebie pomysł.

To pomysł jest trochę bardziej rozległy i większy

niż to, co możesz realizować w TVN-ie.

Było tak?

A może ja miał na ciebie pomysł?

Może tak, tylko...

Może ja miałem na ciebie pomysł, co chciałabym

robić, a Polsat

dał mi taką możliwość.

Ok, czyli tak było.

Czyli tak. Powiedziałam o krepsydrze.

Nie podobała ci się też jednoznaczna narracja

TVN-u?

Nie...

Nie...

To tak...

Pytasz mnie znowu odpowiedzialność

zbiorową, a ja ci powiem, że odpowiadam

jako jednostka i pracujący

w magazynie Polska i Świat.

Nigdy, przy nigdy nie było

takiego...

takiej sytuacji, przynajmniej nie pamiętam,

żebym musiała za jakieś wydanie

się wstydzić, albo

żebym wyszła z za tego stołu prezenterskiego

i powiedziała, jest...

ale to był materiał zły.

I szanuję tych dziennikarzy, którzy pracują

w Polska i Świat,

ponieważ

wiem, że dawali z ciebie wszystko i dają

i zwracają uwagę

na standardy dziennikarstwa.

Ja wiem, że to jest taka...

Nie wiem, jak to nazwać.

Nie lubię tego słowa

a propos standardów

dziennikarskich, bo ono w ostatnimi czasach

jest mocno wyświetane.

Ale ja jestem wychowana

w tej starej szkole dziennikarskiej

i one są mimo wszystko dla mnie bardzo ważne

i to nie jest nigdy...

znaczy nigdy. Nie mów nigdy, bo to jeszcze nie wiadomo,

co się wydarzy, ale nie zrobiłam

w swoim życiu czegoś, czego

mogłabym się

wstydzić

i...

co by godziło w mojej poczucie

postrzegania dziennikarstwa.

Dobrze, no to wychowała się też

na telewizji publicznej

i rozmawialiśmy o wstydzie.

To jak patrzę już na telewizję publiczną

czujesz wstyd, że to tak wygląda?

Jak patrzę na telewizję publiczną

nie patrzę, bo nie oglądam

i cieszę się, że nie oglądam.

Proszę ci, powiedziałaś, że oglądasz konkurencję

no to też wasza konkurencja.

A oglądam konkurencję

z drugiej strony.

Serio, jak mi pytasz naprawdę

nie oglądam telewizji publicznej.

Dlaczego?

Nie lubię tego przekazu.

A uważasz, że TVN robi dokładnie

to samo tylko z drugiej strony?

Oglądam TVN.

Ale z racji tego, że jesteśmy

konkurencyjną stacją, nie namówisz mnie na rozmowę

dowyczące, wiesz, TVN i tak dalej.

Ale wiesz co, bo to też jest takie...

Oczywiście to nie jest tak, że

ja nie mam swojego poglądu na pewne rzeczy.

Mam również poglądy polityczne

i tak dalej.

Jesteś człowiekiem jednostką myślącą

i tak dalej. Natomiast

nie wierzyłabym się sama w sobie,

ponieważ moim zadaniem jest

polityczność. Więc nie zdobędziesz

w tej rozmowie

odpowiedzi na swoje pytanie,

jaki jest TVN, a jaki wiesz...

Ale co to jest politycznego? Mi chodzi o to,

czy ten sposób komunikowania

jest dokładnie ten sam.

Ale wiesz,

do czego pijesz i tak dalej?

Nie, do czego? Ja mówię ci zupełnie serio.

Mi chodzi o to, czy uważasz, że mechanizmy

są dokładnie takie same tylko na zupełnie inną stronę?

Jak się opowiem, czy są...

Nie. Dałeś już tezek,

sam się kopałeś.

Czy są takie same tylko na drugą stronę?

Ale nie, to ja nie patrzę na to, że

oglądasz, to ze względu na tym, że się zgadzasz.

Tylko, że to jest komercyjna telewizja, to jest

telewizja publiczna, więc oglądasz konkurencję, która

jest komercyjną. Oglądam konkurencji, śledzę,

jakie mają materiały, porównuję też

do materiałów, które są u nas

do tematów, jakimi się

zajmują

i bardzo wnikliwie

to wszystko analizuję i oczywiście analizuję.

Oni robią w drugą stronę, zapewne

to samo.

I tyle, uważam, że absolutnie

inaczej.

Cieszę się, że

pracuję w wydarzeniach.

I tak powinno wyglądać media w Polsce i

wyglądają dzisiaj?

W ogóle media w Polsce.

Nie, wolałabym, żeby był powrót do, ale

tego się już nie da zrobić do sytuacji

sprzed wielu, wielu, wielu lat, jak ja oglądałam

i jeszcze

z pozycji kanapy

media.

Ale to jest jakby niemożliwe,

bo tak jesteśmy spolaryzowani

i tak nastawieni

na tak silne

emocje, że tego się pewnie

już nie da zrobić.

Aczkolwiek uważam dalej

i podkreślę, że

dziennikarz musi być polityczny,

czy powinien być polityczny.

Ja nie występuję

w publicystyce, tylko w informacjach

i ja nie wychodzę założenia,

że mój widz jest, przepraszam

za określenie, głupi,

że potrafi sobie wyciągnąć odpowiednie wnioski.

Wystarczy mu podać pakiet

informacji z wielu stron.

Bardzo ładna wizytówka

widza, w czym Polsat jest lepszy

od TVN-u?

Polsat ma swoją drogę

i ten jest nową kwestia,

czy znowu

będziemy oceniać, a ja nie chcę oceniać.

TVN jest inny,

Polsat też jest inny.

Mogę z kolei powiedzieć, że wychodząc

z Polsatu news wiele lat temu,

czy w ogóle Polsatu, a patrząc na to,

jak teraz wygląda i nie żeby to była jakaś laurka,

to bardzo mocno się zmieni

w kontekście rozrósł, jako grupy

i tak dalej. Zmienił się wizualnie,

zmienił się

no, wizualnie już powiedziałam

i chciałam powiedzieć, że rozrósł się

na wielu różnych płaszczyznach.

Więc

uważam, że dzisiejszy dziennikarz

powinien być trochę

multitaskowy, czyli chcąc

być w dziennikarstwie, jest takie stare powiedzenie,

które mówi, że dziennikarstwo to jest opowiadanie

historii

i ok, i teraz przekładając na język

dzisiejsze, ale do tego masz wiele różnych narzędzi.

I

akurat w moim przypadku,

Polsat dał mi wiele różnych możliwości

na wielu różnych formach.

Dla mnie w tym momencie, odpowiadając

na twoje pytanie, dla mnie, osobiście dla mnie,

jako dla Katarzyna Zdanowicz, nie dla wszystkich

był lepszy.

Pięknie.

Którzy dziennikarzy mają największy potencjał

w Polsce, jak spojrzysz na tych

młodszych jeszcze od ciebie?

Jezus Bielu

pewnie jest

z takich

dziennikarzy.

Ponieważ

chcesz nazwiska?

Niech będzie komuś miło.

Potem przejdziemy do tych, co będzie

mniej miło.

Musisz się zastanowić.

U was w stacji, kto jest tak chwilę po 30

albo przed 30 mi naprawdę

może zrobić karierę twoim zdaniem.

Teraz cię utrudniłem, jak nikogo

nie znasz i się tam do nich nie odzywasz.

Wszystkich znam.

Ale nikt nie może zrobić karierę.

Nie, proszę cię, na co to?

Pomyśl.

Wrócimy do tego pytania.

Dobrze, wrócimy. A ty miałaś

jakiegoś takiego swojego mentora, poznałaś

Tomasza Lisa, rozczarował cię, był

później jakiś inny idol, mentor?

Wiesz co? Jeszcze jedna historia.

Nawet nie tyle, żeby mi

rozczarował, ile po prostu ja zmieniłam

się diametralnie

i on w pewnym momencie naturalnie

przestał być moim mentorem.

Czyli to, że w wieku 20 lat

masz jakiegoś mentora, to nie znaczy, że w wieku 30-40

lat będziesz miał tego samego.

Nawet bym powiedziała, że to byłoby nawet dziwne.

Szczególnie, jak tego poznajesz, bo to znaczy, że

wiesz, że nie jest półbogiem jednak.

To znaczy, że po prostu wiesz, że to jest normalna osoba,

która stworzyła te media

też w Polsce i miała

duże wkład w to wszystko.

Ale jednak poznajesz na swojej drodze

wiele innych osób

i się okazuje, że

inni w danym momencie

do siebie bardziej pasują

z przemowa. Zapomniałem pytanie.

No pytałem ci o to, czy miałeś innego mentora później.

Czy miałeś kogoś takiego, kto był drogo wskazem?

Nie.

No tak, już wtedy z duża dziewczynka

już twarda i idę

i idę po swoje.

Ale czy to coś złego jest?

Nie, zupełnie nie. Ale pasuje do Ciebie.

Nie miałem.

Jakiegoś takiego mentora,

inaczej nie nazywałem

tych ludzi mentorami,

ale były osoby, które

bardzo

szanuję. Ok, to powiedz kogo?

Ja jestem bardzo ciekawy.

Na przykład Adama Pieczyńskiego.

On ci odnala strona?

Odnala smie.

Ale tak samo z naszego podwórka

tego, tego polsotowego

wiele osób

szanuje.

Więc to też nie jest tak,

tylko po jednej stronie,

a po drugiej nie.

Ja nie patrzę na to, że to są jakiekolwiek stronę.

A uważasz, że w dziennikarstwie

jest pewna granica wieku,

którą już jest niebezpiecznie przekraczać

ze względu na to, że możesz już nie dojeżdżać?

Wiesz co, no pewnie

jak w każdym zawodzie.

Ale jeżeli mnie pytasz, czy jak masie

nie wiem, 64 lata, czy

osiąga się w wiekę merytalnej,

trzeba iść na meryturę, to absolutnie nie.

Bo

to doświadczenie i wiedza powinna być

wykorzystywane trochę głębiej,

być może na innych odcinkach,

ale zdecydowanie

to nie są ludzie, którzy powinni

odchodzić, więc tutaj

absolutnie tak bym nie powiedziała.

Poza tym wiesz, to jest tylko wiek biologiczne

wydanie na ile masz

sprawność swoją umysłową,

na ile dalej jesteś otwarte, masz chęć

do działania.

Chciałabym, żeby ktoś mi powiedział, że w wieku 64 lat

bardzo teraz dziękuję, pani idzie na meryturę.

Wolałabym sobie zdecydować o tym,

tak samo pewnie jak w wielu innych zawodach.

Ale nie uważasz, że kilka karier

jest już trochę przedłużonych, nie musimy rozmawiać

o nazwiskach, ale że powinni

skończyć, bo niszczą swoją legendę?

Nie powiedziałabym tak, tylko bym powiedziała

inaczej, że czasami powoduje to,

że inni nie mogą wejść,

a też mają duży potencjał.

I to nie chodzi o to, żeby

te osoby musiały odejść,

tylko żeby móc dopuszczać inne osoby

do tego, żeby one albo mogły się trochę

od nich uczyć, albo mogły gdzieś podobne rzeczy

robić, no bo kiedyś ktoś musi

sobie zastąpić. I teraz mamy sytuację taką,

że w związku z tym, że bardzo długo

nie wchodzimy w pewne role,

będąc jako młodzi, czyli nie zdobywamy de facto

tego doświadczenia, nagle się okazuje,

że tak naprawdę nie ma wielu speców w wielu różnych

dziedzinach, bo ciągle są też

ci sami. Więc to ustąpienie

trochę pola, jest zejście ze sceny,

tylko ustąpienie pola powoduje, że

że miejsca

scena jest tak duża, że można się też pomieścić.

No dla mnie to jest interesujące, bo

wydaje mi się, że te moje pokolenie

dzisiejszych 30-latków, jest ich bardzo, bardzo

mało w takich dużych mediach.

No do tego właśnie mówię, że scena jest tak tyle

dużo, że można się wierzyć, gdzie się posunąć

i pomieścić.

A prawda jest taka, że to nie jest tak, że zdobędziesz

ktoś wyjdzie, a to od razu wskoczysz

na jego miejsce, no bo

tego zawodu czy pewnych

ról trzeba się najzwyczajniej

uczyć. Szczególnie, że tych mediów

dzisiaj w Polsce jest naprawdę dużo.

Tak, to nie jest tak, że masz 3 telewizje

i 2 gazety, już nic więcej nie ma,

tylko naprawdę jest dużo tych redakcji.

I dużo i niedużo, no tak,

przez pryzmat tego, jak to wyglądało wiele wcześniej,

oczywiście teraz mamy wysyp tego

i duże rozrost.

Dobrze, a podobają Ci się porównają do Magdymołaka?

Kiedyś miał z tym problem, teraz już nie.

Dlaczego miałeś problem?

Wiesz co, bo tak...

Chcesz budować się z swojej

nazwisko, nawet nie chodzi o budowanie swojego

i tylko chcesz być sobą.

Ale potem miałam

taki okres, że nawet było mi miło,

że mnie porównują

do Magdymołek, chociaż ja absolutnie nie widzę

żadnego podobieństwa, nie wiem, że Ty widzisz

we mnie Magdymołek, uważam, że jesteśmy

kompletnie różnymi osobami.

Magdymołek serdecznie pozdrawiam, jak będzie oglądała,

ale

no to też jakby

przysłużyło się, że to zainteresowanie

moją osobą na pewno wzrosło.

To porównanie do siostry Magdymołek

nie czemu rzeczywiście jesteśmy siostrami, więc odpowiadam,

że tylko telewizyjnymi i tak dalej, więc

a potem, jak już dochodziło, że jestem jeszcze młodszą siostrą

Magdymołek, więc

się rozpisywały gazety,

więc to na pewno mi w jakimś momencie też

ułatwiło

przejście na tą stronę taką

być może na to rozpoznawalną.

A uważasz, że to, że dziennikarze stają się gwiazdami,

pomaga im czy przeszkadza?

Pytanie, co dla kogo znaczy gwiazda?

Piotr Kraśko, gwiazda.

Kamil Durczok, swojego czasu gwiazda.

Tomasz Lisg, gwiazda.

Wybija się akurat takie nazwiska,

gdzie

trzeba o inną definicję tego wszystkiego.

Nie ma to znaczenia,

czy ktoś jest gwiazdą.

Pytanie jest takie, czy jakby nie

zatraca

siebie w tym wszystkim

i czy

nie zatraca tej trzeźwości

oceny sytuacji i również i siebie.

To oznacza,

że

osoby, które są na świeczniku

tak się traktuje.

Znaczy mówi się, że to jest gwiazda,

ale wolałabym, żeby za tym

szło

zastanawiam się

dłużej, ale

chcę powiedzieć jedną rzecz, że chciałabym,

żeby za tym określanie

gwiazda szedł dobrobek

merytoryczny

dobrobek jakichś w tym przypadku

dzinnikarski, a nie to,

jak to wygląda

i z samego faktu,

że jest na danym stanowisku

czy na danym szczegół

wiesz o co chodzi, no bo jakby można

na palcach jednej ręki policzyć

ilu mamy prezenterów wydań głównych

i to, że ktoś prowadzi wydań

główny, nie znaczy w mojej opinii,

że od razu jest gwiazdo.

Dobrobek dzinnikarski,

dobrobek zawodowy jakkolwiek to nazwiemy

dla mnie dopiero pretenduje

kogoś do tego, że możemy

o nim mówić, że jest gwiazdem.

Ale często

przy takich określeniach rdzą się różne pokusy,

które powodują, że

jak jesteś na samym szczycie, no bardzo szybko z tego konia

również można spaść, jak historia pokazała.

Tak.

Jak jest z twoim podcastem? Ty miałaś

kogoś, kto cię zainspirował?

Kogoś, kto pokazał ci, że chciałabyś

zrobić w takim stylu?

Jak skąd w ogóle się wziął

ten cały pomysł?

Bo się wziął z bardzo krótkiej

właściwie zainspirował mi do tego.

Teraz uwaga, Piotr Wydwicki na czerwnej interie

to był taki pierwszy impuls

w rozmowie ze mną.

Powiedział mi, że jest taka możliwość

i co ja na to, ponieważ byłam po napisaniu

książki ze żonami Himalajstów,

więc generalnie czułam te rozmowy

i bardzo mocno weszłam w ich świat i w te emocje,

w tym kobietom na różnych etapach życia.

I szczerze mówiąc trochę o podkaście

też myślałam wcześniej, ale

też nie miałam sobie jakby tyle odwagi

i też takiej możliwości,

żeby to robić, więc to wszystko

czasowo się ładnie splotło.

Uwielbiałam swego czasu Barbara Waltersa,

ona nie prowadziła absolutnie podkastów

z racji wieku innych środków,

przekazu, które wtedy funkcjonowały,

ale ten sposób, jak ona rozmawiała

z tymi ludźmi prosto,

krótka potrafiła z nim wydobyć

różne informacje, swego czasu

mi utkwił w

pamięci i jakbym miała

wskazać jakąś dziennikarkę,

którymi

swego czasu bardzo mocno imponowała

to między innymi była ona.

I to było takie, wiesz, proste pytania,

które powodują, że jednak człowiek się otwiera,

ale bardzo dużo do uminy pisanie tej książki,

bo jednak spędzenie z kimś kilkunastu godzin

i dotarcie do takich głębokich

emocji powoduje, że się zastanawiasz,

że jednak potrafisz tych ludzi otworzyć

i się razz do nich i jeszcze ci opowiadają

takie historie,

które myślę, że

które po pewnym czasie myślałam, że jednak skasują

i nie dadzą

tego do publikacja, się okazało, że jest inaczej.

Dlaczego tak mało dziennikarzy

ma swój podcast?

Może są zafiksowani na to, że

tylko to, co robią, to jest to, co mówiłam

to też nie jest tak,

że każdy dziennikarz po pierwsze musi

czy powinien mieć podcast.

No nie, ale chodzi mi o to, że

dziennikarzy robi to z miłości, z pasji

i wydaje mi się, że Dariusz Rosiak

nie wiem, czy słyszałaś jego

świetny podcast

i to też ja jego historia, ogólnie o tym podcastie

nie wiem, na ile ją znasz, jest genialny.

Znam, bo czasami też

historię podcastu nie znam, ale znam

jego spotkastu

Dariusza Rosiaka. Było tak, że żadna redakcja

go nie chciała, wpadł na pomysł

zrobienia podcastu i zupełnie niezależnego.

Założył Patronite, a na tym Patronite

ma teraz 100 tysięcy złotych miesięczni

założył jego podcast, bo nikt nie chciał mu coś pracować.

Wiesz co, jest pewnie dużo takich

też sytuacji, że ktoś

decyduje o naszym losie, co mam robić

i właśnie determinacja jego

spowodowała, że akurat dopiął swojego joc

i ma tym duży sukces.

Wiesz co, nie mam zielonego pojęcia, dlaczego

tak się dzieje, że małodzinka, że ma podcast.

Nie wiem, czy to wynika z braku czasu,

może chęci, może możliwości,

może chęci tej możliwości czasami

przebicia.

Moja definicja dziennikarstwa,

już powiedziałem, że jest multitaskowa.

Dzisiaj, czyli mamy na tyle różnych

narzędzi, że jedno, drugiego

nie wyklucza i można się

gdzieś, inaczej nie gdzieś, tylko

można się rozwijać na wielu

polach. Kogo podcast chciałabyś usłyszeć?

Kogo podcast?

Mamy listę marzeń, możesz strzelać do kogo chcesz.

Kogo byś chciałabyś usłyszeć?

Żeby miał swój podcast.

Kogo mu chciałabyś usłyszeć, żeby miał swój podcast?

Przechodzą mi nazwiska,

które nie są związane akurat

z mediami, więc również

pytaż mi o medialne

historie, tak?

Pytałem o dziennikarze.

Poczekaj, no daj mi się zastanowić,

kogo podcast bym chciała mieć,

może ktoś akurat będzie miał taki podcast,

załatwi mu od razu pracę.

Taka poważna persona, jak ty,

wywołująca do tablicy.

Bez przesady. Podcast, podcast.

Jestem ostatnio bardzo mocno

wchłonięta w zdrowie

i tak poszłam trochę tym

torem, kogo czytam

i kogo chciałabym

usłyszeć.

Widziesz, że dwa razy mi pytażą nazwiska

i dwa razy będziemy musieli robić pauzę.

Najwyżej to wmontujesz.

Nie, nie, nie, to jedno do jednego

pojawia się, uciekam od tego, co ty się bałaś,

że ci zablokuję, bo tu idzie wszystko po prostu.

Podcast Koko.

A nie wiem.

Z dziennikarza.

Z dziennikarza, z dziennikarza.

Ale może nie szukaj newsowych,

może szukaj lifestyleowych.

Może ktoś taki Alan Martin pro cop.

A to nie miał takiego podcastu już?

Mam taki kanał na YouTubie,

ale ja kiedyś do Marciny

napisałem, że musi to lepiej technologicznie

ogarnąć, bo jest to strasznie

technologiczne, ale jest świetne, maritoryczne.

Ja tego nie wyminiłam, bo ja kojarzę, że on coś się wiesz,

coś mam wyjść, że...

Razmowy.

Razem ze swoim znajomym przyjacielem, kolegą.

Ok.

Bardzo lubię słuchać kuźniara,

ale to też mówimy o takich,

którzy jeszcze nie mają takiego podcastu.

W redakcji

wydarzeń jest

wiele fajnych i ciekawych osób,

które mają

zupełnie...

które nie tylko żyją informacją,

ale mają też ciekawe

hobby. Nie wiem, czy mogę zdradzać,

ale widziałabym

Piotra Michalaka,

Marcina Fijołka,

takie osoby, które

mają ciekawe spostrzeżenia

na wiele różnych

sytuacji.

To z takich newsowych historii.

A z poza newsowych,

lifestyleowych.

Niestety ja mówię też, że człowiek ma jakąś taką pustkę i dziurę w głowie, jeżeli chodzi o...

Bo ty tylko polsatowskie szukasz, bo

po prostu, a z nimi nie rozmawiasz na tych korytarzach

Królowa Lodu, już ustaliliśmy.

Królowa Lodu to była w TeFan24.

Przyspiesimy.

Nie, nie, nie, nie. Po prostu Królowa Lodu

przedłużyła swoje rządy. To, że zmieniłaś

bajkę, to nie znaczy, że zmieniła się postać.

Nie, nie. Tam wszyscy

są rozmawiają.

To jest niesamowite. Muszę taką mą dygresję zrobić, że jak wychodziłam

z Polsatu TeFan24 i wróciłam po 9 latach.

Prawie wszyscy ci sami ludzie.

Tak, prawie wszyscy, ale to wiesz,

wchodzisz właściwie i masz wrażenie, że

nie widzisz ich 9 lat, prawda? No to jest spara różnica.

Ale nie odczuwasz takiego, wiesz, ani dystansu,

ani, no wchodzisz jakby do siebie, w sensie

z nasz tych ludzi i to

przyjęcie było, było bardzo miłe.

Dobra, to idziemy

w drugą stronę, czyli

ale tych, których też znam

Piotr Jaceł, no masz

podkaz swój, prawda?

Bo prowadzi bez polityki.

No widzisz, wszystkie nazwiskie

przychodzą takie, które

mają podkaz

albo widza okazja, jakkolwiek to.

Tak, to już się dość mocno zazębiło.

Pięć lat temu powiedziałaś, że bycie dziennikarzem jest coraz trudniejsze,

ponieważ trzeba mieć dużo samo zaparcia,

by nie iść na łatwiznę. A co to jest na łatwiznę?

Na łatwiznę to jest właśnie to,

że ulegasz

pewnym swoim emocjom

patrząc, jak bardzo mocno

płynie to życie

polityczne, jak bardzo jest

rozpolitykowane i jak bardzo

jesteśmy

po dwóch stronach

barykat, żeby nie iść na płaszczyznę,

czyli nie zaprzedać swoich ideów.

Ja nie miałam na myśli, że już pięć lat temu

tak czas szybko leci, absolutnie to podtrzymuje

i można dzisiaj iść

bardzo mocno na łatwiznę

i spowodować,

że jesteśmy po jednej

stronie tej opcji,

jakiejś opcji politycznej albo po drugiej stronie politycznej,

tylko czas

prędzej czy później to wszystko weryfikuje

i ta ocena może być różna.

Bardziej ci się podobałem dzisiejsza media, czy te,

które już były? Te, które były.

A dzisiejsze? Jak byśmy

do tego dzisiejsza media? Zdecydowanie

mi, dlatego, że uważam,

że też media się zdevaluowały

w wielu historiach, kiedyś

nawet w

to jest jakby podejście do zawodu, kiedyś

były i karty mikrofonowe,

i jakieś egzaminy takie,

nie każdy mógłby się tym dziennikarzem,

trzeba było naprawdę najpierw nosić te kable,

pażyć te kawy i tak dalej,

zanim się było redaktorem, potem medytorem,

potem

potem, potem, potem

prezenterem i tak dalej,

a dzisiaj po prostu wchodzisz

i od razu masz wszystko jakby

podane prawie, że na tacy.

Mówię to w bardzo dużym uproszczeniu,

co powoduje, że często

są ludzie

nieczęsto wróci.

Zdarzają się też ludzie, którzy wchodzą

do tego zawodu,

zdarzają się ludzie przypadkowi, którzy

wchodzą do tego zawodu.

Bez takiej swojej, też nie lubię tego słowa,

ale tu innego nie znajdę.

I pasji.

I dokładnie tak.

Dla kariery, dla pieniędzy

każdy ma jakiś tam inną...

No, ok, rozumiem, że chcesz powiedzieć pewnie,

że wcześniej te media były lepiej opłacane

i te pensji były lepiej opłacane,

aczkolwiek to też nie jest tak, że

każdy ma swoją

jakąś tam motywację i swój cel.

Dzień metal, dla kariery

niektórzy dla pieniędzy.

Dobrze, to porozmawiajmy o pieniądzach, jak już wywołaś

wilka z lasu. W dziennikarstwie są bardzo dobre pieniądze?

Nie mogę na rzekać.

Powiedziała nieprawda.

To nie jest tak, że zarabiasz zdecydowanie

po wyżej średnich krajowych.

70 tysięcy złotych w twoim wypadku miesięcznie.

Damentuję, żeby nie było.

Proszę zapisać, a tutaj, która to jest minuta

i tak dalej,

żeby tutaj nie były jakieś historie.

To tylko same gwiazdy zarabiają.

Podobno.

Ale co jesteś gwiazdą?

Na widocznie, nie.

Jeszcze daleko, daleko.

Ja nie wiem, czy chciałabym mieć taki status.

Ja w ogóle

nie lubię jak ktoś

mówi o mnie

gwiazda,

a najbardziej nienawidzę określenia celebryta.

To są słowa, które mi absolutnie,

a to jest słowo, które mi absolutnie

nie przechodzi, uważam, że trochę jest w Polsce.

To jest zdewaluowane.

Czyli znowu idzie to,

idzie za tobą to swoje,

gdzieś tam to, co zrobiłeś.

Tylko, że w jakimś momencie się pojawiłeś

i

odcinasz kupiał okupon od tego,

nie wiem, co jesteś ubrany

albo nie ubrany. I okej,

tego też nie naguję, ktoś tak im pomóc

na swoje życie, proszę bardzo,

ale denerwuję mnie to,

że osoby, które

nie stoją

i nie pretendują do tego, żeby być

tak nazywane, wrzuca się wszystkie

do jednego worka.

O celebrytku? Tak,

zdarzało się.

Prostuję od razu.

Dlaczego nie chcesz, żeby syn poszedł

w klimaty medialne?

Przecież musi mieć to w genach.

No trochę, no gdzieś tam,

mam fantastyczne opowieści dotyczące

Maxa, jak słuchaj, dziecko

w wieku 6 lat poszło do szkoły

i po 2 tygodniach

przychodzi i mówi, mam o tym,

ja to z tej szkoły wypiszczę.

Wiem, jak się ma jakiś szkołą,

jakiś tam, no widać, jakiś kontakt nawiązały

z tymi dziećmi, oni w ogóle nie wiedzą,

kto to jest Donald Trump.

Nie znają tego polityka, tego polityka,

to są takie, wiesz, historie, gdzie to dziecko jest

przeciąchnięte, bym nie, było przeciąchnięte

bardzo mocno

informacjami,

ale też zdarzały się

takie historie, że np.

bawił się w demonstrację,

bo na przykład oglądał wszystkie demonstracje,

a propos trybunału, a propos parasolek

i tak dalej, więc też potrafił

różne hasła wykrzykiwać na ulicy,

więc czasami się śmieję, że strach było z nim

gdziekolwiek wychodzić, ale

jest to też ciężka praca.

Nie chcę też znowu uprawić

martyrologii, bo oczywiście zdaję sobie sprawę,

że jest wiele zawodów,

które mają o wiele trudniejszą

pracę z zagrożeniem

życia i tak dalej,

ale nie jest to na pewno

łatwy zawód, żeby się w nim

po pierwsze utrzymać, żeby

właśnie nie zboczyć ze swojej ścieżki,

zwyjmę do swoich ideów

czy zasad dziennikarskich, a trzecia

z prawa to jest tak, że

jak już jesteś w tym zawodzie,

jak on funkcjonuje, ile wymaga

od ciebie wysiłku, czasu

i też czasami

i też i poświęcenia,

no to po prostu chciałbyś oddać

temu dziecku trochę inną i łatwiejszą

drogę, chociaż wcale nie znaczy,

że to, co wy wierzę, będzie łatwiejsze.

Na razie śpiewa w domu Selindiony

i wszystkie inne piosenki

takich kobiet, które mają potężne głosy,

więc czuje się jak na stadionie narodowym

odgrywa scenki, więc na razie

bliżej mu do piosenkarstwa i aktorstwa

może spełni akurat moje

a on spełni moje,

więc może jakoś to się tam

poukłada, chociaż wcale nie uważam, że

zawód aktora jest o wiele

łatwiejszy niż ten świat medialny.

Zawsze chciałaś być mamą?

Nie.

No właśnie.

Wyszła jakoś tak.

Ale wiesz co,

nigdy się na tym też nie zastanawiałam, nie miałam

zaplanowane, że

w tym roku inaczej, nie miałam zaplanowane,

że wjejdę za, może urodzi dziecko,

będę miała rodzina, albo nie będę im miała.

Jakoś tak podeszłam do tego,

jak z wyjazdem do Warszawy.

Tylko to trochę dłużej niż

trzy miesiące okresu prawnego, wiesz?

Trochę spontanicznie,

ale

wiesz co, chyba bym się mało tego,

nawet na to nie zdecydowała,

nie,

gdyby nie Marcin, który powiedział, to jest

dobry czas. Ok.

No i tak to poszło.

Jakoś urodziło się dziecko.

W życiu bym zawsze chciała mieć dziewczynkę.

Bardzo cię przegraszam, Makciu, ale ty znasz tą opowieść.

Bardzo zależało mi na tym,

na tej dziewczynce, nie wiem dlaczego, że chciałam

mieć tą dziewczynkę do tego stopnia, że jak poszłam

do lekarza i pani tam już

do ginakologii, ona mówi, jaka jest płeć,

to już chciałam poznać i powiedziałam.

I byłam tak święcie przekonana, że będzie to

dziewczynka, więc ona mówi, że będzie chłopczyka,

a ja mówię, to niemożliwe. Wyszłam z tego fotela,

zeszłam z tego fotela,

wyszłam prawie, że obrażona.

Bardzo chciałam mieć dziewczynkę, mam chłopca

i powiem Ci, że z perspektywy oczywiście nie mam

dziewczynki, więc nie mam porównania,

ale

nie wyobrażam sobie teraz, pewnie to ma,

każda matka mówi w ten sposób, żeby miała

dziewczynka, nie chłopca, no to widzisz, los

jest tak pokrętny, że jednak wiadomo,

kto na kogo

ma trafić, więc

tak jest. Czego dajesz najwięcej

swojemu synowi?

Szybciej odpowiem, czego nie daję.

Czego za mało daję.

Czasu. W siedem lat go nie widziałaś.

No właśnie, więc teraz jest ten czas

nadrabiania tego wszystkiego, aczkolwiek

to jest coraz bardziej trudny okres, bo to

jest już okres trochę buntu. Te dzieci

buntują się znacznie wcześniej, niż pewnie my

się buntowaliśmy i mają szybci ten okres

dojrzewania, więc nie jest łatwo,

a będzie pewnie jeszcze gorzej,

przynajmniej pewnie do 18

roku życia, jak nie, jak nie później.

Czy co mu daję?

Mam nadzieję, wolam, że w dołon odpowiedział

co mu daję, mam nadzieję, że daję

mu miłość, mam nadzieję, że daję

mu szeroką perspektywę patrzenia

na świat i tu

się podpiszę, nawet

za niego teraz to powiem.

I mam nadzieję, że daję mu taką

swobodę w byciu sobą

i wyrażaniu

siebie.

Myślę, że

może być

szeroka perspektywa patrzenia na świat,

de facto to się w tym zawiera.

Twój scen jest nadal podobny do twojego taty?

Trochę się zmienił

od tego czasu, jak się

urodził, ale myślę, że

zdecydowanie jest podobny do mnie, chociaż

jestem miksem mamy i taty, więc pewnie coś

z dziadka

dziadka dziadka ma, ale

dalej uważam, że jest

tak, że ta pana mamusia w sensie wyglądał

niż tata, po tacie został

tylko na razie ząb, ale jak założa

paradentystyczne, to i zęba nie będzie.

Czyli

tata podjął decyzję, ale

cała reszta mamy. Niestety, bo mamusi

ma też charakter. Niestety?

No niestety, no niestety, bo to wiesz,

dwie osoby o podobnym charakterze to też

czasami ciężko, żeby się dogadać.

Miałam tak podobnie z ojcem, że ja byłam

typowy ojciec charakteru i nam

mieszło często dogadywanie się. Byliśmy

ci czasami, że pamiętam do dzisiaj sytuację,

że moja mama musiała nas godzić,

że spotykaliśmy się w połowie

korytarza, czyli przedpokoju,

mieszkałam w mieszkaniu, żeby

móc się pogodzić, bo ja nie zrobiłam pierwszego kroku,

mam też nie, ale w połowie nam jakoś

szło, więc potrzebowaliśmy takiego rozjemce,

żeby nas tutaj

pogodził i ukoił te wszystkie konflikty,

z tym jest też

ma swój charakterek,

ale

powiedziałem, że to na razie synuś mamuś,

a potem się zmieni.

Jesteś lepszą dziennikarką czy partnerką?

Dziennikarką.

Naprawdę.

Dlaczego?

To znowu nie do mnie.

Nie, to nie podjęłaś

decyzję.

Jestem lepszą

dziennikarką niż partnerką, dlatego,

że jestem partnerką bardzo...

Nie wiem, czy to można powiedzieć o okresie

to w słowie wymagającą,

ale bym to tak

określiła.

Jestem partnerką, która

wymaga,

ma jasno określone

i gdzieś tam pewnie zdefiniowane

też

swoje potrzeby

i niełatwo je czasem

gdzieś tam

sprostać, ale to niewielika,

bo to tak wyjdzie, że jestem

zboną, po prostu jest

bardzo pachny,

to musimy dłuższy fragment

pójść za 30 sekund.

To absolutnie nie o to chodzi

po prostu wiem,

czego chcę i też wiem, jakich zachowań

nie toleruję. Absolutnie jestem

zwolniczką partnerstwa.

Nie jestem, też tak byłam wychowana

w domu, że te relacje mimo wieku

były partnerskie między rodzicami,

nie było żadnego

patriarchatu

i czasami to

ale też dlaczego jestem lepszą dziennikarką

niż partnerką, ponieważ

to też wynika, wszystko się jednak

ogranicza do czasu.

Mi po prostu często nie ma

i wytrzymanie z kimś

kogo często w domu nie ma

z racji swoich różnych obowiązków

czy rzeczy, które sobie wynajdzie

jest dosyć

trudne, ponieważ tak naprawdę

druga strona, prędzej czy później

mierzy się trochę

odnościa. I teraz zniesienie tego

wszystkiego też jest wymagające.

Piękna okrągła odpowiedź.

Na początku, bo tak zdecydowanie

a potem, bo tak on to wytnie

na rolkę. Musiłeś

odkręcić.

Kiedy postanowiłaś pójść

na terapię?

Nigdy nie byłam. Naprawdę?

Myślisz, że pewnie masz to

zapropon książki, tak? Czy nie?

Czy to istotne? Naprawdę nigdy nie byłaś? Nie.

Bo gdzieś

między wersami dało się wyczytać, że

że coś takiego w twoim

życiu się pojawiła. A miałaś takie pomysły?

Na terapię?

Miałam.

A propos przepracowania

trochę dzieciństwa i przepracowania

tego, co się wydarzyło tych takich trudnych

momentów.

Zabrakło czasu?

Nie. Nie tyle, że

zabrakło czasu, chociaż pewnie to też.

Ciężko byłoby mnie

zmusić,

bo to ktoś nie może z tego zmusić.

Musić siebie, żeby pójść i otworzyć się

przed osobą, ale nie na gulie terapii,

bo ja wiem, że wielu osobom one

pomagają. I one są po to, żeby

tak,

żeby tam opowiedzieć o swoich trudnościach

i skutkują.

Ale

mam terapeutem domu. Przez wiele lat

miałam

takiego terapeuta.

Ma na imię Marcin.

Więc

Marcin słuchał

moich bolączek, czy różnych

historii tram.

Ale

od długiego, długiego czasu już

terapeutą nie jest, bo już

przepraszam za określenie, to będzie bardzo

kolokwialne, ale zajechałam i terapeutem.

Żartuję oczywiście.

Ale

nalóż musiałam

odpuścić w pewnym momencie, bo

ile można słuchać.

Do końca.

Tyle ile trzeba.

Jaką jesteś kobietą? Co lubisz?

Zupełnie egoistycznie.

Jezus, to ja lubię.

Nie mam świra

na punkcie...

Jezus, w ogóle ty zawsze uciekasz

w to, co nie, a nie to w przód tak.

Widzisz, to może powinna być na terapię.

Po tak

myślę sobie głośno, no bo nie mam świra

na punkcie

materialistycznie do tego teraz

spodeszłam, jaką jestem kobietą.

A

myślę, że ciekawą.

A mogę to spokojnie oczywiście

rozwinąć ciekawą,

bo mam takie wiele różnych

przestrzeni, które mnie, wiesz, interesują.

Jestem kobietą, z którą inaczej.

Jestem absolutnie kobietą, z którą nie można się nudzić.

Bo Cię nie ma.

Nie tyle.

Jak już jestem, to też nie można się

ze mną nudzić, więc wiesz mi, że czasami

dobrze, że mnie nie ma.

Więc to taka opinia

od

moich

też wcześniejszych

partnerów.

To to to jest to, że akurat tutaj

zmudzić się na pewno

nie można.

Ale pijam do tego, czego, jaką

nie jestem, w sensie, że nie ma jakiegoś

takiego w sobie zakupochorizmu,

podążania za modą.

To w ogóle są jakby rzeczy, które specjalnie

mnie aż tak bardzo

interesują.

Uwielbiam

wyjazdy. Właśnie

pokochałam od pewnego momentu, bo

bardzo mi ich brakowało przez brak

czasu.

Lubię dobrze zjeść, lubię

dobry film obejrzeć.

Jestem miła,

szartuję,

wrażliwa. Jeden,

na pewno mogę być z całą świermą się powiedzieć o sobie, że

nie można się ze mną nudzić i jestem

wrażliwa, ale dopiero

czy empatyczna, przy bliższym

poznaniu.

Po tobie widać, że ty jesteś wrażliwa

i kochana.

Czy już nie? Nie królowaladu?

No ja tak nigdy nie określiłem ci o to.

Wszystkie negatywne rzeczy o sobie to co

powiedziałaś.

Świetny podkaz wyjdzie.

Dobrze, ta adrenalina to jest ważna część

ciebie?

O, i kobieta, która kocha adrenalina.

I to z tego pewnie bardzo.

Ja powiedziałam, że nie można się ze mną nudzić,

ale to też szepie do

adrenalinę.

Ubielbiam, wręcz chyba jestem tak

trochę uzależniona od niej, że jak mam

trochę wolnego i adrenalina zaczyna spadać,

to ja nie funkcjonuję.

To jestem po prostu nieżywa, próbuje

znowu się naładować

czymś w jakikolwiek sposób, żeby znowu

odzyskać tą energię

do działania. Nadłuszczą metę za pewno

jest to złe, to pewnie mi każdy lekarz

powie, ale na razie

tak gdzieś funkcjonuje.

Znaczy nie

uznaję na razie słowa balans,

a inaczej uznaję,

wiem, że warto te światy łączyć,

ale jest mi cholernie trudno.

Kiedy imprezowałaś

najwięcej w swoim życiu?

A miałam

taki okres

byku

30 paru lat.

Ale tak zabrzem, jakbym imprezowała,

jakbym

nie wiem, co

robiła, ale

był taki

okres, gdzie bardzo mocno

miałam taką potrzebę i chęć

wychodzenia do ludzi.

Ja w ogóle nie lubię teraz

słowa znowu, czego ja nie lubię.

Nie lubię imprez

typu

klubów,

klubów, dyskotek itd.

Nie mówimy o takim imprezowaniu,

ale lubię imprezować

w mniejszym gronie,

w takiej przestrzeni, w której czuję się bezpieczna

w swoim, gdzieś tam,

w takim prywatnym otoczeniu.

I bardziej jest to

z...

Są to długie, gdzieś tam

do rana wieczory oparte na

wiesz, na gadaniu, nie tylko

na gadaniu, ale nie jakoś tak

klubowo

czy dyskotekowo.

Nigdy tego nie miałam

i nigdy mnie do tego nie specjalnie

ciągnęła. Nie to, że w ogóle stronie

od tego, absolutnie nie, ale lubię imprezować

w swoim najbliższym gronie.

No dobrze, a co spowodowało to, że chciałaś

wyjść do ludzi?

To jest ten okres, który przegapiłam

będąc cały czas w pracy

od tam dwudziestego roku życia, że

trochę mniej, czyli próbujesz nadrobić ten czas

bardzo łatwo psychologicznie wytłumaczyć.

Nie miałeś tego czasu, czy nie miałeś tego czasu,

ponieważ byłeś się zapracowany, miałeś

inne priorytety w głowie, więc

nie znamenęły np. życie studenckie, takie typowe

życie studenckie, więc pewnie to nie jest tak, że

ono przejdzie, tylko ono do ciebie

w pewnym momencie swojego życia wróci

i jakby się odezwie taka

potrzeba gdzieś wychodzenia,

poznawania ludzi,

funkcjonowania też ich otoczenia.

A później nastąpił taki moment, że

znowu nie miałam takiej ochoty, więc znowu się zamknęłam

w sobie.

Nasze zamknęłam też za poważnie.

Gdzieś tam byłam pochłonięta innymi rzeczami

i to znowu gdzieś tam się ponownie odrodziło,

więc to chyba tak można wytłumaczyć.

Jeszcze nie odpowiedziałaś na moje pytanie,

jak to się stało, że chciałaś zacząć wychodzić coś

na nagle, bo tak wychodzę.

Wiesz co, to jakoś tak niebowolnie,

bo znaniesz grupę ludzi,

która cię

intryguje, ciekawi,

z którymi się dobrze czujesz,

oni prowadzą pewien sposób

życia, to znaczy lubią, byliś tam spędzać

weekendy poza domem,

albo w domu, albo gdzieś wyjeżdżać

i automatycznie wciągasz w to środowisko,

więc to jest takie dosyć bardzo

naturalne.

Pewne osoby gdzieś tam stają na twojej drodze życia

i spędzasz z nimi więcej

czasu. To spędzanie więcej czasu

ja nazywam imprezowaniem.

Ktoś powie, że to jest tylko spędzenie czasu,

ale mówię o takim imprezowaniu

w sensie czasu tylko i wyłącznie

dla mnie zdala od pracy i obowiązków

stricte domowych.

Ok, to jest bardzo interesujące.

Nie wierzę.

Myślę, że

może to było, ale

jeżeli ty nazywasz to imprezowaniem, to wydaje mi się,

że to był jakiś natężony okres. A to już w ogóle

byłaś mamą w takim wypadku? Po 30?

Tak, tak, tak. Czyli mama poszła w miasto.

To już musiałam odreagować. Trochę macierzyństwo.

Wszystko w granicach gdzieś tam

każdy potrzebuje odreagować.

Różne, różne historie.

To to, wiesz, no

pełnisz wiele rólno i w pracy

i jako mama też jesteś

kobietą, więc też potrzebujesz

czasami poczuć się

kobietą w takim kontekście, że

mieć tylko czas dla siebie

na swojej

przyjemności, zadbanie nawet o siebie.

Prawda jest taka, że przy takim

tempie życia wiele relacji gdzieś gaśnie

takich koleżeńskich, bo nie masz

czasu. No, nie nigdy też nie byłam

jeszcze w Polsce cieniu, czy potem

w TVN24, mając program od 21

wychodząc od 23.

Siłą rzeczy ja nie funkcjonowałam w tym bronie tych ludzi

za bardzo

w takim kontekście dowarzyskim, ponieważ ja

pędziłam do domu, no bo Max

był mały, a Rano też potrzebował

mamy, bo to już zasypiał, więc

ciągle masz jakieś w głowie dylematy.

Iść, nie iść, zostać, a może to dziecko będzie

jednak na ciebie czekało, a jak nie będzie czekało

to, a może potem Rano będzie zmęczona

i tak dalej, są to ciągle jakieś

dylematy i wyrzuty sumienia,

że znowu ci winiemy, a więc

mojej wyrzuty sumienia powodowały, że jak ja pójdę

a mnie nie ma w domu, a powinnam być

i to wszystko mielisz w sobie,

aż w pewnym momencie potrzebujesz, to się wszystko

gromadzi, gromadzi, gromadzi, aż w pewnym momencie

po prostu gdzieś musi to ujść, jednak

musisz wyjść, prawda? I mieć ten czas

dla siebie i dla swoich znajomych.

A masz dużo znajomych?

Dzisiaj, dzisiaj masz więcej czasu.

Nie.

A potrafisz dbać o relacje?

Tak, ale ci znajomy oczywiście

się zmienią na wielu etapach życia,

ale myślę, że to jest takie naturalne, ktoś mi

ostatnio sobie dał, wiesz, tam już nie mam z kimś

z kimś kontaktu, a przecież kiedyś byliśmy

gdzieś naturalnie pewne historie się wypalają,

a tworzą się gdzieś nowe relacje, w związku z tym,

że właśnie maszynne zainteresowania,

chcesz o czymś innym rozmawiać i tak dalej,

więc nie mam takich znajomych

od podstawówki czy liceum,

bo wtedy o te relacje specjalnie też nie dbałam.

A mam dzisiaj

takich znajomych, którzy

odpowiadają mi w sensie światu poglądowym,

w sensie tego,

czym rozmawiamy, jak spędzamy czas.

Nie jest to

wielka grupa, ale

ale ja nie lubię dużych grup,

więc akurat

mi to pasuje.

Dobrze, że ten podcast nagrywaliśmy sami

i nie była trzeciej osobie jako współpracącego.

Bardzo i to bardzo.

Ci dziękuję, mam nadzieję, że nie było tak strasznie.

A momentami.

Momentami nie zagiołeś, ale...

Nie, nic ci nie zagiołem, bardzo ci dziękuję.

Bardzo dziękuję.

Cześć, cześć.

Machine-generated transcript that may contain inaccuracies.

Zapraszam Was do odsłuchania naszej rozmowy.