Żurnalista - Rozmowy bez kompromisów: Iza Połońska. Jak odnaleźć w sobie artystę?

zurnalistapl zurnalistapl 7/30/23 - Episode Page - 2h 3m - PDF Transcript

Dzień dobry Państwu. Miło mi Państwa powitać w kolejnym podkaście żurnalisty.

Zanim zacznie się rozmowa, chciałbym Państwa w imieniu gospodarza poprosić o wystawienie oceny i obserwację podkastu.

Nie zajmie to Państwu więcej niż kilka sekund. Życzę dobrego odsłuchu.

Dzień dobry Państwu. Rozmowy żurnalisty są przeznaczone dla osób pełnoletnich ze względu na występującą w nich treść.

Pozdrawiam Adam Nergaldarski.

Sponsorem podkastów żurnalisty jest Multident Bonding Center.

Najbardziej popularna klinika stomatologii estetycznej w Polsce, doktora nauk medycznych Piotra Trafidło.

Żurnalista. Rozmowy bez kompromisów.

Dzisiaj u mnie Izapłońska. Dzień dobry.

Dzień dobry.

Powiedziałeś, że lubisz ciszę, bo tam masz przestrzeń do spotkania samej siebie. Jaką tam sama siebie widzisz?

Spokojną przede wszystkim, czyli nie w ciągłym biegu, bo taką jestem na co dzień. I radosną.

A czym jest spokój dla Ciebie dzisiaj?

Morzem, który nie ma fal.

Wrociłam właśnie z sopatu.

I tak o tym myślałam dosłownie dwa dni temu, że to jest ten...

Jest jakimś dobrostanem, spokój jest dobrostanem, jest samoświadomością.

Ale to zawsze...

Z głodokim zrozumieniem życia.

Myślę, że tak, że ja w ogóle w środku, w samym środku samej siebie mam takie poczucie szukania bezpiecznej przestrzeni.

Bo myślę, że mój życie nie jest dosyć bezpieczny.

A dlaczego?

Więc ja szukam przestrzeni bezpiecznej.

To dlaczego nie jest? No bo jeżeli szukasz spokój, to znaczy, że go potrzebowałaś.

Tak, tak. Nadal go potrzebuję.

To nie miałaś wystarczająco?

Jeszcze co? A jaki okres życia pytasz?

Bo to jest...

To każdy, no jeżeli wydaje mi się, że spokój budujemy w trakcie dorastania.

Dopiero później, no wtedy dowiadujemy się czym jest, ewentualnie, albo czym nie jest.

Ale twoja interpretacja świata może być zupełnie inna.

Jeszcze co, ja nie miałam ani takiego prostego dzieciństwa myślę, ani czasu dorastania.

A moje życie dorosłe też jest takim życiem niełatwym, mówiąc bardzo oględnie.

Bo dużo się wokół mnie dzieje, takich rzeczy, na których ja do końca nie mam wpływu.

Choć może bym chciała, żeby one wyglądały inaczej, czasem.

A wewnętrznie mam w sobie bardzo dużą potrzebę spokoju.

W ogóle jestem z natury bardzo spokojną osobą.

A jest coś w tej ciszy, kiedy jesteś sama?

Co masz w sobie takiego, czego twoi znajomi nie mogą dostrzec w tobie, kiedy nawet cię bardzo dobrze znają?

Tak, myślę, że jest taki rodzaj odcinania się, wiesz?

Ja mam czasami, nawet z tego powodu, to jest ciekawa rzecz,

że z tego powodu jestem ponad dwóch miesięcy znowu na terapii,

ale jest dla mnie jakiś taki element, w którym ja się lubię odcinać od wszystkiego.

To znaczy być totalnie sama ze sobą.

Lubię swoje towarzystwo, myślę, że z wiekiem lubię je coraz bardziej.

No i tego nie mogę doświadczyć ci inni, bo wtedy ich nie ma ze mną.

No dobra, ale zapytana, co w życiu daje ci największą przyjemność po zaśpiewaniu, mówisz od razu o ludziach?

Bo ja kocham ludzi, tak.

Na kim są dla ciebie ludzie?

No są na pewno pewnego rodzaju lustrem dla mnie, ale są też taką możliwością kreacji,

dlatego że jak głęboko wierzę w to, że każdy człowiek ma jakiś taki rodzaj elementu twórczego w sobie

i tylko w momencie, kiedy następuje to spotkanie z inną osobą, to się uwalnia, że my oddziaływujemy na siebie.

No to jest czysta fizyka przecież.

A kim są? Albo co mówią twoje wybory tych ludzi o tobie?

Że jak spojrzysz sobie na to, dlaczego wybrałaś takich przyjaciół, takich znajomych, takich mentorów?

Co to mówi o tobie, jak sobie spojrzysz na tych ludzi? Kim oni są?

Wiesz co, to mówią o mojej tęsknocie, tęsknocie, tak powinnam powiedzieć, do pewnego rodzaju stabilizacji.

To jest ciekawe, że o to zapytałeś, bo ja nawet ostatnio mam takie rozkminki ze sobą,

że wszyscy moi briscy ludzie czy moi przyjaciele to są osoby i teraz już zupełnie jakby innej pary kaloszy,

ale to są ludzie, którzy są w bardzo długich związkach na przykład,

czyli są przez całe życie albo od czasu młodzieńczego, są ze sobą do dzisiaj,

a przecież ja już za chwilę będę zmierzać w stronę 50, więc to jest szmat czasu, a moje życie tak nie wygląda.

Więc to jest też jakiś sygnał dla mnie, że gdzieś ta, chyba jakiś, no właśnie tego spokoju i stabilizacji,

o ciągle tego szukam w sobie i na zewnątrz.

Jak patrzysz na nich, to uważasz, że tam jest obudowana w tobie jakaś część zazdrości do tego,

że oni tak mają, a ty tak nie masz?

Ja nie mam w sobie zazdrości, myślę, że to jest pewien rodzaj takiej, wypowiedziałam już to słowo tęsknota,

ale w ogóle nie mam w sobie zazdrości o to, wiesz, to jest raczej taki pewien rodzaj przyglądania się światu

i też ludzkim losom, no bo nie wszystko jest czymś życie, ja nie wierzę w tą teorię,

wierzę, że życie jest tylko takim lustrem tego, co to jest w tobie, to życie ci oddaje w taki sam sposób.

Wydaje mi się, że to dosyć duże uproszczenie, bo my jesteśmy w kręgu różnych oddziaływań, nie tylko tych wewnętrznych.

Ale uważasz, że straciłaś coś, nie mając takiego życia jak oni?

Myślę, że nie mam pewnego wglądu, to zna i pewnie on mi nigdy nie będzie dany, tak, no na pewno tak.

A co masz więcej od nich?

No mam wielorakość doświadczeń, czyli różnej interakcji z różnymi osobami jednak,

bo jednak przez to moje życie prywatne, no kilka osób przeszło i budowałam swoje związki,

w pewnym sensie z zupełnie odmiennymi od siebie osobami.

I z drugiej strony też uniknęłam pewnego rodzaju nudy chyba w związku, wiesz, ja popatrz, ja z innej strony...

Was z drugiej strony spokój, ja czytaj nudę.

No tak, to jest właśnie tam, to jest moja, to jest moja contra addiction, bo ja jestem z jednej strony spokojna,

a z drugiej strony, no, jest za mnie niezłe ziółko tak naprawdę i czasami sama muszę na siebie uważać,

bo mam taki drugi biegun, gdzie jestem, no, takim dzikim stworzeniem trochę.

A kim byli najważniejsi ludzie dla ciebie w życiu?

Od samego początku, jakbyś miała tak sobie spojrzeć na to.

No byli takim całym moim światem tak naprawdę, bo jak myślałem o swoim tacie, który był bardzo ważną figurą w moim życiu,

to przez długie lata, na pewno do czasu, kiedy poszłam do szkoły, był takim...

No był kimś, kto mnie objaśniał świat, pokazywał mi wszystko.

A co to znaczy, że objaśniał świat?

No nazywał go za mnie, bo przecież w wieku do pewnego momentu, kiedy ty nie jesteś świadomy,

to przyjmujesz wszystko to, co ci jest serwowane.

Przecież wiesz, że my jesteśmy ty i ja, i wszyscy, którzy tu żyjemy, jesteśmy najgenielszymi kopistami.

My nic sami nie kreujemy, my tylko tak naprawdę na początku,

kopiujemy wszystko to, czego doświadczamy,

nawet przeprowadzono takie doświadczenie na niemowlakach,

chyba w Stanach Zjednoczonych, na niemowlęciu,

które nie było w ogóle stymulowane, leżało w jakimś białym pomieszczeniu

i nie potrafiło się rozwijać,

bo właśnie przez tę stymulację, ale właśnie też przez naśladowanie się rozwijamy,

więc do pewnego momentu my tylko naśladujemy tak naprawdę,

a potem dopiero zaczynamy sami sobie łączyć swoje kropeczki.

A relacje z ludźmi dla ciebie zawsze były łatwe?

Wiesz co, zawsze były dla mnie ważne, nie zawsze były łatwe.

A co to znaczy, że nie były łatwe? Potrafiłaś zawalić przyjaźń, stracić przyjaźń?

Ja myślę, że bardzo długo też nie umiałam chyba wchodzić w takie głębokie relacje,

albo też inaczej powinnam to powiedzieć.

Mam takie osoby, z którymi od początku jestem w głębokich relacjach i od wczesnego wieku

i z jakiegoś powodu nie wiem, skąd się to bierze.

Może to jest mój wewnętrzny impas, coś, co jest dane mnie tylko.

Tak sobie o tym lubię myśleć oczywiście, co jest jakiś wygórowany,

ale jakoś szybko potrafiłam rozeznać, która relacja jest nie dla mnie,

albo która jest jakiegoś rodzaju pozorem.

Ja nie znoszę pewnego rodzaju nieprawdy w życiu.

I w relacjach bliskich, a nie mam ich wiele w swoim życiu,

szukam pewnego rodzaju prawdy.

Zawsze dominanta.

Zresztą mam taką przyjaciółkę, którą mam od dziesiątego roku życia,

przyjaźnimy się do dzisiaj, to jest właściwie moja jedyna przyjaciółka tak naprawdę,

z pełną odpowiedzialnością mogę to powiedzieć.

A robiąc krok w stronę dzieciństwa, lubiłaś słuchać, jak dorośli rozmawiają?

Tak, mało tego spędzałam prawie całe swoje dzieciństwo słuchając,

tego jak rozmawiają dorośli.

Ja się pochowywałam wśród dorosłych, bo jestem jedynaczką.

No i też tak sobie to wizualizowałem.

I dlatego jak przygotowywałem się, to chciałem zacząć od relacji,

bo budowałem sobie dookoła tego, że gdzieś ta chęć rozmowy

i spostrzeżeń i obserwowania bierze się od tego, czego ty powiedziałaś,

że trochę słuchałaś i patrzyłaś.

Wtedy można dużo wniosków wyciągnąć,

a o czym lubiłaś słuchać jako taki słuchacz, tylko i wyłącznie.

Wiesz co?

Różnych rzeczach bardzo mnie zawsze fascynowały w ogóle historię życia ludzi,

więc ja lubiłam słuchać różnych historii dorosłych,

które się snuły dookoła jakichś problemów życiowych,

rozwiązywania ich, jakichś ważnych relacji.

I zawsze mnie interesowało chyba relacje, tak o tym myślę dzisiaj.

Właściwie jak zapytałeś mnie o to teraz na gorąco,

to tak myślę, że relacje były zawsze istotą sprawy dla mnie, czyli drugi człowiek.

A tych ludzi, bo powiedziałaś o tacie, że tata tłumaczył ci świat,

wiem, że babcia ci śpiewała jak jeździłaś jeszcze w wózku.

Ja cytam, byli ludzie w tym domu albo dookoła tego domu, kiedy ty byłaś mała.

Miałam bardzo duże szczęście właśnie do babci, bo miałam dwie babci

i dwie babcie były z daleka od miasta, miały swoje kawałki ziemi

i tam sobie mieszkały, przebywały. Ja do nich jeździłam, pamiętam w wakacje właśnie,

tak to się organizowało, że jeździłam na jedną część w wakacji do jednej babci,

potem do drugiej tam miałam jakieś swoje rodziny kuzynostwo,

ale jedna i druga były bardzo istotne dla mnie, bo jedna była taką moją babcią,

przyjacie łuką, z którą kręciłam włosy, malowała,

wychodziła ze mną w takich moich makijarzach, była cudną taką właśnie koleżanką,

a druga była taką suchą oziem, było trochę babcią, ale też z ogromnym sercem,

patrzącą na mnie z dystansem, jednak bo nigdy sama też nie była nauczona

jakiejś bliskości wielkiej, ale bardzo ją kochałam.

W ogóle one stanowiły bardzo ważne taką obudowę mojego dzieciństwa,

dużo czasu z nimi spędzałam i też myślę sobie, że dużo się przyglądałam

temu jak one funkcjonują, no bo tutaj oj, to jest bardzo ciekawe,

one obie były samotne, jedna i druga babcia były samotne,

kiedy ja już spotkałam je na ich drodze życia.

I pewnie spędzała je z nimi tym samym dużo czasu, a byłaś rozpieszczana?

Nie, ja nie byłam rozpieszczanym dzieckiem, moja mama...

Byłaś jedynaczkiem, babcia była sama i nie byłaś rozpieszczana?

No wyobraź sobie, nie, moja mama tego bardzo przylnowała, wiesz, ja byłam jedynaczką

i mam o to do niej pretensje dzisiaj.

Ja słyszę dopiero, nie mówisz już, nie paliś się sama,

a ma dopiero teraz.

Dlatego, że ja na przykład jak szłam w jakiejś, pamiętam,

było więcej dzieci, to od razu mi było powiedziane,

że jak masz jakąś czekoladę, to musisz się ze wszystkimi podzielić,

nie możesz jej zachować dla mnie, dla siebie tylko.

I to było dla mnie taki jak to, bo naturalną cechą jednak,

jednak jest to, że ty myślisz głównie o sobie, no my gdzieś to mamy

bezcane z mlekiem matki, ale i zawsze musiałam się podzielić,

wiesz, że to stanowi jakiś pewien kłopotu dla mnie do dzisiaj,

dlatego, że ja już w tym takim swoim życiu dorosłem

i ciągle mam, muszę się z tym mierzyć, żeby postawić siebie na pierwszym miejscu,

a nie myśleć najpierw o innych, że to jest...

Zostałam w pewnym sensie wychowana do tego, tak.

Ale tak samo bardzo ciekawą historią jest to, że to pierwsza piosenka,

która się nauczyłaś, to była piosenka Anny German

i zaczynająca się od człowiek los, nie jest bajko-manisnym.

No to jest nawet straszne.

To jest naprawdę. Patrząc na to, jak ta historia nabiera tempa później,

pomyślałem sobie, no...

Tak, że to faktycznie ma jednak przypadków, no nie?

Albo to jest to, co mówiliśmy na początku,

że być może faktycznie w jakimś sensie sobie to wszystko sami piszemy.

Ale ja pamiętam, tata miała taki śpiewnik,

ponieważ mojego dziadka było bardzo dużą muzyką

i ta ta sam grał też na kordonie.

To był taki śpiewnik właśnie z przebojami z Opola, to się tak nazywało.

I tam były nutki. Pamiętam, że to była w ogóle pierwsza piosenka,

którą ja sobie sama rozszyfrowałam na takim pierwszym klawiszu,

jak ja to nazywałam, który dostałam od taty.

I byłam z tego bardzo, bardzo dumna, a ta piosenka nie była prosta.

I mój tata był ze mnie bardzo dumny, że ja byłam w stanie to zaśpiewać,

bo tam wcale nie są proste interwały do zaśpiewania dla dziecko.

I śpiewam czyściu się.

Powiedziałaś w jednym powiadzie, że ty chodziłaś gdzieś dookoła lasu,

w rzek i sobie śpiewałaś?

Tak, tak.

Ja bardzo dużo spędzałam czasu ze sobą i w naturze.

I myślę, że to jest duża część w ogóle mnie.

Właśnie ten spokój.

A widzisz, jak teraz myślę sobie o tym spokoju, który pyta,

że to jest też pewien spokój związany z naturą, z zielenią,

z byciem w jakiegoś rodzaju przyjaźni z naturą.

Nie tego teraz bardzo brakuje, bo mieszkam w samym środku miasta.

I faktem jest, że ja chodziłam godzinami po lesie

i było na tyle bezpiecznie, że ja spotykam jakichś ludzi,

się ich nie bałam i by mi potrafiło nie być, nie wiem,

4 godziny, 5 godzin w ciągu dnia.

I śpiewałam sobie różnego rodzaju piosenki.

Na ile miałeś lat?

5, 6, 7.

Rodzice cię bardzo kochali.

Rodzice mnie kochali, ale wywozili mnie do dziadków.

Dla przylepiej podłożało się, że do lasu.

Wywozili mnie do dziadków, a dziadkowie,

bo mnie też swoje różne zajęcia przecież,

więc ja znikałam na jakąś część nie.

Zresztą ja też byłam takim dzieckiem,

a ponieważ ja byłam bardzo rezolutna,

proszę popatrz na mnie na to,

jest to rezolutna.

Jak to kiedyś powiedział jeden,

to jest strasznie śmieszne,

jak się przeprowadzałam z Wrocławia do Łodzi.

To był 2010 rok.

Już po takich tam różnych swoich

turbulencjach życiowych i przyjechał pan...

To już było po rozwodzie.

Tak, przyjechał pan, który przewoził mi meble

i ja mówię, ja, wie pan co,

ale zapomniałam wyciągnąć gotówki,

bo to była firma przeprowadzkała.

No mówię, niech się pani nie martwi,

pani tak patrzy, ma pani takie oczy,

że ja pani we wszystko uwierzę.

Zapłaci mi pani na miejscu.

Więc chyba wyglądam wiarygodnie.

Wyglądasz wiarygodnie.

No i jak miałeś 4 lata zorganizowałaś

swój pierwszy

koncert.

Tak, no to była taka sytuacja,

że były moje urodziny.

To, że mój chrzestny,

mój ukochany wujek, którego do dzisiaj...

O, właśnie widzisz, zapytałeś

mnie o te... zapytałeś mi w kuzie

o osobę, która była jakiegoś

rodzaju mego mentorem.

To właściwie teraz mogę na to odpowiedzieć.

To był mój chrzestny, mój wujek.

A dlaczego? Wujowiesiek.

Dlatego, że ma w sobie mądrość,

taką mądrość życiową, niewydumaną.

Jest bardzo dobrym człowiekiem.

To bardzo ładny komplement.

Ale, a mnie ciekawiło,

bo ty powiedziałaś, że już wtedy

trochę wiedziałaś, co ci w duszy gra,

jaka jest twoja dusza. A jak spojrzysz

na siebie z tej perspektywy takiej małej

dziewczynki i dzisiaj dorosłej kobiety

uważasz, że z tej duszy

dorosłość trochę ci zabrała?

Czy potrafiłaś przejść przez życie

w perspektywie tych

wartości i tego piękna, które miałaś

jako dziecko?

Już co ja myślę, że to jest właśnie najfajniejsze,

że ja się czuję ciągle wierna sobie.

Że ja czuję ciągle

wierna sobie małą izę.

A jak duży fragment jest jej w tobie?

Znaczy nie ma już jej tak dużo,

bo muszę być mocno odpowiedzialna jednak

i taka, wiesz, radząca

sobie z rzeczywistością bardzo dorosła

za dwoje, tak naprawdę,

a właśnie za nastroju, za mniej, za dzieci.

Ale jest, to jest to,

że cała moja sfera

artystyczna to jest mała izę.

To jest przejawianie się

moich potrzeb, mojego serca, tak naprawdę.

No dobra, jak byś

darła swoje życie z muzyki.

To co tam jest?

W tej szczególnie w tej fazie początkowej?

To byłoby dużo słowa.

To ja też bardzo dużo

atencji zawsze przywiązywałam

do słowa. Nie wiem, skąd się to wzięło, dlatego,

że ja nie jestem z domu intoligenckiego.

Ale

pamiętam radio Grundig

w mojej kuchni, u moich rodziców

i moje słuchania wieczorami

wieczorynki w radio, nie telewizyjnej.

Ja wybierałam ponad

wieczorynkę telewizyjną, wieczorynkę radiową.

I że zawsze magia

radia

była jakimś opią dla mnie.

Zawsze do tego dążyłam, żeby się tam znaleźć.

Ja się tam dosyć wcześniej znalazłam, bo dosyć

wcześniej pracowałam w radio.

Ale do tej pory tak mam. Wiesz, że

scena, w sensie

aktorstwo, coś, co się

rodzi prawie z niczego, to znaczy,

że niewiele masz do dyspozycji,

ale masz wyobraźnię i słowo

jest pewnego rodzaju

taką przestrzenią, która mnie do dzisiaj

zachwyca. I wydaje mi się, że to

jest przestrzeń, która nie ma końca.

Która jest po prostu nie

do

odkrycia do końca. Myślę, że

życia nie starcza na to, żeby

wszystkie tajniki

tych przestrzeni poznać. A na jakich

emocjach się zbudowałaś jako

dziecko, później nastolatkę?

O jakie emocje? Pytasz skrajne?

Pytam tak, jakbyś spojrzała na to,

na taki wachlarz emocji tego, co było

ciebie wśród rówieśników, domu,

u babci.

Dużo wzruszenia,

bo u babci było zawsze bardzo dużo

wzruszenia. Babcia lubiła śpiewać

żadne piosenki. Myślę, że to jest w ogóle

jakaś taka, wiesz, jakiś taki

taki tkliwości, na pewno

czułości, bo tego dużo

w życiu dostałam, ale też

jakiegoś rodzaju

nieprzystosowania. Ja się często

czułam nieprzystosowana na światę.

Dlaczego? Wydawało mi się, że jestem

inny na wież niż wszyscy

i też, ponieważ ja byłam taką

hiper wrażliwym dzieckiem,

bardzo takim w sobnym,

odbierającym

rzeczywistość bardzo głęboko

i też

z perspektywy czasu muszę opowiedzieć,

chyba jednak nad ambitnym, bo to jest

jedna z cech, która jest moją zmorą,

czyli pewnego rodzaju

dążenie

do doskonałości.

Rozkminiam to,

nie wiem do końca skąd się to we mnie wzięło.

Może chciałaś coś komuś udowodnić, pokazać,

że jesteś lepszy, zawsze w ciebie wierzono?

Tata zawsze we mnie

wierzył, mama różnie.

Mama różnie, mama zawsze jakby

ujmowała, wiesz, to, co robiłam,

to nawet jak nie przedstawiałem, może ja byłam

przez na całą szkoj podstawową

część liceum, potem już mi to przeszło,

potem już byłam coraz bardziej świadoma i wiedziałam,

że chcę celować te rzeczy, które mnie

najbardziej interesują.

To byłam zawsze wzorową uczennicą

taką korekt.

Jak

przechodziło do przedstawiania mnie, ta mama

o mnie mówiła, po czym mi tak jakby zdejmowała,

wiesz, z tego, co, to jest

ciąg dalszy tego, co było

w kontekście rozdawania rzeczy, które miałam,

że trzeba było ja się najpierw tym podzielić,

co budziło mój bunt w pewnym sensie.

Może to tylko i właśnie skromność

ludzie też z tamtego pokolenia po prostu

często byli nadwyraz

skromni, żeby nie chcieli się wyróżniać,

tylko chcieli właśnie tak

sobie zabrać, żeby nikt nie był

za zdrosny albo nie gadał o tym.

To może tak być.

Wiesz, mama pochodzi tak naprawdę z niewielkiego

miasteczka, bo urodziła się w głownie

i tam na pewno ta społeczność przede wszystkim

była taką społecznością,

której wszyscy się znali.

Ale też myślę, że

wyróżnianie się nie było najlepszą

najlepszą opcją,

a ja jestem z zupełnie innego rozdania,

ja się lubię wyróżniać, bo

poza tym spokojem ja lubię być widzialna.

Nie wiem, skąd się to

we mnie bierze, to znaczy teraz

już trochę więcej, wiem, bo

jestem po kilku terapjach i w kolejnej i wiem, że

rozmawialiśmy o tym nawet przed rozmą,

że to się wiąże z pewnego rodzaju

miejscami, które są

które były nie ukochane

jednak wystarczająco i że tak naprawdę

za każdym razem to jest jakaś chęć

wyjście i powiedzenia,

popatrzcie, jestem tutaj.

Jak na siebie zwracałeś uwagę

jako nastolatko?

Byłam w teatrze,

śpiewałam już wtedy,

grałam. Przez wiele lat

grałam na fortepianie, więc...

Tak, ale trema tam była potężna i wybrała się

jednak to, żeby... Tak, no ślizgają mi się palce,

po prostu to było coś niesamowitego, że

fizjologicznie po prostu się daje. Byłam

nawet całkiem w tym niezła. Moja pani,

która mnie uczyła w średniej szkole, mówiła, że

mam idealną rękę, to mam o, widzisz,

nawet mam krzywe palce, się śmieje z tego

zostały, ty trzeci czwarty.

Te kilkanaście lat gry na fortepianie

były ślad, ale...

Ale tak, przed taki moment, że po prostu

występowanie przed ludźmi,

bo granie sobie samemu godzinami, bo ja grałam

godzinami, to była fantastyczna

przygoda i też taki rodzaj spotkania się

ze sobą. Jest tam od dziecka

nauczona pracy własnej, to znaczy pracy

ze sobą, co mi dała oczywiście szkoła

muzyczna.

Ale w którymś momencie odkryłam, że jak wychodzę

przed ludzi i gram na fortepianie, to jest taka

bariera, która jest dla mnie barierą

nie do pokonania. Więc dużo łatwiej

mi było wyjść, na przykład powiedzieć

jakiś wiersz, albo zaśpiewać piosenkę,

a dużo łatwiej w ogóle piosenkę.

No i wygrałaś konkursy i lecyzatorskie

i wokalne. Tak, i wokalne, więc to był

jakiś taki naturalny pęd, że ja po prostu

tam ciągle chciałam być.

A poza tym to była taka przestrzeń

tylko moja, bezpieczna.

Lubiłam tam być. Do tej pory

lubię tam być. Ja zawsze myślę, wiersz, że

kiedy wychodzę na scenę, to jestem

w tym miejscu, w którym powinnam być.

No dobrze, a jak było z rówieśnikami?

Bo na razie opowiadasz o muzyce,

opowiadasz o rodzinie, ale w ogóle nie ma

nic o rówieśnikach, ale jeżeli byłaś

taka wrażliwa, to na pewno też byłaś kochliwa.

No byłam, tak.

Tak, było z rówieśnikami.

Byłam. Wiesz, co było różnie?

Pamiętam, że w szkole podstawowej miałam

dwie koleżanki, takie bliskie

i to było kłopot, że one były dwie. Mieszkałyśmy

na jednej ulicy. Było fajnie, bo mogłyśmy

się wymieniać lekcjami, kiedy

kiedy byłyśmy chore na przykład,

ale był pewien rodzaj rywalizacji

najgorzej wtedy, kiedy jest troje dzieci

do wspólnego stołu, kiedy

nie ma par, że nie można się podzielić

w tak zwane parzyste

podgrupy.

Więc gdzieś tam często miałam takie

poczucie, ale jak dzisiaj patrzę

na to z perspektywy czasu, to widzę, że każda z nas

przechodziła przez ten etap, że się czuła

gdzieś tam odtrącona.

No my się trzymałyśmy razem i miałyśmy

takie różne swoje marzenia,

które nam się udało w pewnym sensie

spodziewać, a w pewne mnie,

dlatego że moja właśnie jedna z najbliższych

koleżanek jest dzisiaj

oficerką w policji.

Zawsze o tym marzyła, żeby się tak

wydarzyło. Nasze dzieci nawet przez moment

chodziły teraz do wspólnego przedszkola

i widujemy się czasami.

I to są miłe spotkania.

Ale miałam bardzo takie zróżnicowane

środowisko, bo z jednej strony miałam

właśnie szkołę normalną, z drugiej strony

miałam szkołę muzyczną, ale też byłam

harcelką.

Patrzę tu, ja nie wiem, jak się to doba.

Jak ja to wszystko mieściłam

w jednym dniu, bo i do tej pory tak

mam. Jestem bardzo aktywną osobą.

I do tej pory też w pewnym

sensie tak poznaję ludzi,

że ja mam tych ludzi z różnych

środowisk wokół siebie

ogrom,

ale mam tylko wąską grupę,

z którą jestem w bardzo bliskich relacjach.

To na pewno. No dobrze, ale powiedziałeś

o dwóch koleżankach na razie. Wydaje mi się,

że to twoje życie i przez to, że miałaś

harcelką, tych ludzi musiało się

przewinąć dużo, dużo więcej. Potrafiłaś

się odnaleźć w grupie?

Różnie to było. Myślę, że dopiero się

nauczyłam odnajdywać w grupie na studiach.

To trochę późno, ale to co to znaczy, że

różnie.

Wiesz co, ja miałam taki,

mówiłam o tym wcześniej, że miałam takie

poczucie nieprzystosowania, że zawsze mi się

wydawało, że jakoś tak

im jest łatwiej się ze sobą

porozumieć. Ja się czułam

zawsze jakimś takim, kimś innym, ale nie

lepszym, albo czy gorszym.

Tylko kimś innym. Jakby widzisz zbiór

ludzi i wiesz, że oni mają coś wspólnego,

a ty masz

w sobie coś takiego, co w pewnym

sensie no powoduje, że jesteś

w tym wspólnym zbiorze, a jednocześnie

jesteś ciągle na zewnątrz.

Może to wynika też z jakiejś mojej osobowości.

Ja w ogóle mam tak, wiesz, jak wchodzę do

np. nowego pomieszczenia,

nie wiem czy to znasz, ale ten

pierwszy rzut oka, gdzie masz usięść

i zawsze sobie wybiera miejsce, z którego widzę

i zawsze to jest dla mnie istotne, żeby

widzieć całość i móc obserwować. Jest tam

pewnego rodzaju obserwatorem

i czasem wchodzę w interakcję

a czasem nie.

Taki typ, no.

Jezus tutaj coś ukrywać, no dobrze.

A jak byłeś nastolatką

i już śpiewałaś, wiedziałeś, że to

naprawdę jest bardzo, bardzo

grunt do rozwięcia,

to jakiej karierze marzyłaś?

Chciałam śpiewać. Ale jaka to mogła być

kariera? Bo już wtedy były wokalistki,

które mogłaś chcieć naśladować.

Kto był taki?

Uwielbiałam Edytę Gepert.

Uwielbiałam Hanna Banaszek.

Kochałam Irene Santor,

ale to była taka miłość dziedzicza

na podziadku, tak naprawdę, dlatego, że

dziadek słuchał pani Irene bardzo dużo,

więc ona jakby była w ogóle ciągle obecna

w moim życiu.

Ale w sensie jest nadal, ja ją bardzo cenię,

lubię i myślę, że to fantastyczna osoba.

Była taka wokalistka Mireille Mathieu,

czy ty w ogóle kojarzysz?

Może ktoś z was jeszcze kojarz, taka pani

obcięta na pazia.

Ja się dzisiaj śmieję, że Rafał Kamiski

ma jej fryzurę, często, że on jest obcięty

na Mireille Mathieu, która śpiewała po

francusku. I to był jakiś taki rodzaj

klasy, który mi się podobał.

Wstrząsałam na zawsze Edyt Piaf.

Ja szukam, to jest też taki

ciekawy ryzyz, że jest jakiś rodzaj

dramatu,

chociaż ja go w życiu nie lubię

dramatu, on się gdzieś w pewnym sensie

objawia też w moim życiu, ale

jakiś taki ryzyz, który nie jest

łatwy, którego

ja gdzieś podświadomię szukam,

no bo umówmy się, Edyt Piaf to

nie jest proste życie, w tym głosie też

to słychać.

Ale też przez długich chyba fragment życia

myślałaś, że możesz zostać aktorką?

Tak, no ja w ogóle chciałam bardzo zostać

aktorką. To była taka dążność moja

wliceum, ponieważ ja wliceum,

w pierwszej klasie i ceum wygrałam taki konkurs

w którym posypało się wszystko. Śmieszną rzeczą

jest to, że miałam wyjechać

w nagrodę główną

do Moskwy.

No ale właśnie

się to posypało wtedy. Wszystko

się rozsypało

w sensie związku radzieckiego i nie wyjechałam.

Ale dostałam

w nagrodę pracę w radio

i dostałam

propozycję, żeby zacząć być

aktorką takiego teatru amatorskiego.

No i też te propozycje przyjęłam.

W pewnym sensie to był taki

kluczowy moment dla mnie.

Bo jakby nagle się rozgało

i ziniło, oprócz tego, że miałam

szkołę muzyczną, to pojawił się

bardzo wyraźnie teatr w moim życiu.

Pojawili się też konkretnie aktorzy

dlatego, że z tym teatrem współpracowali

profesjonalnie aktorzy.

A jak tak spojrzysz na swoje życie, to uważasz,

że większy potencjał miałaś muzycznie

czy teatralnie?

Myślę, że to się równa, wiesz?

Że to, że nadal, że akurat w muzyce

czy w śpiewaniu, na całe szczęście

mogę wykorzystywać też

ten potencjał teatralny, bo ja kocham

teatr.

Ale to brzmi jak nagroda pocieszenia.

Tak, myślisz? No nie, no bo...

Ale patrz, ze swojej własnej

woli wybrałam muzykę.

No ale tam ta gęsia

skórka i tak dalej, i tak dalej.

No tak, to pani, która mnie tak

przekierowała, jednak nie na egzaminę

na wydział aktorski, tylko...

Znaczy, powiem ci szczerze,

że tak, ja nadal marzę o tym, żeby jeszcze coś

popróbować w tych

rejonach i być może...

No to musisz żartyć na życie raczej. Tak, i być może

to jest jakaś droga również

dla mnie. Dlaczego nie?

Powiedziałeś, że muzyka w twoim życiu

to taki czarodziejski świat, w którym jest pięknie

i bezpieczne, a uważasz, że

muzyka też może mieć głębokim

rok? Tak.

A muzyka może być zła?

Nie, myślę, że muzyka

sama z siebie nie może być zła.

A na przykład jak jest...

dużo ludzi mówi, że ta muzyka nergala,

to satanistyczne rzeczy, i tak dalej, i tak dalej.

Jak ty patrzysz na to?

To mnie zastanawiałem, autentycznie zastanawiałem

się, jak jeszcze wiem, że ty lubisz głosy,

te wszystkie rzeczy i jak

interpretujesz i wchodzisz w taką

taki nur, to zacznę mówić, że lubisz słuchać

roka w domu, chyba z tego co, z tego co pamiętam.

Więc jak patrzysz na taką muzykę?

Wiesz co, patrzę

jako pewien rodzaj wyrzutu emocjonalnego,

bo muzyka jest tak naprawdę

w najczystszej swojej formie

wyrazam emocjonalności człowieka.

Ona została nam dana, ja zawsze sobie

często tym mówię, że muzyka jest niebem

na ziemi. I naprawdę

serio tak myślę, jest

jakimś elementem

boskości, z którym my tutaj przychodzimy, bo możemy

doświadczać.

I te niełatwe, trudne

emocje, które ludzie wyrzucają

z siebie, jakiegoś rodzaju niezgody

mocnych brzmieni, pozwalają nam

się czyścić i dlatego uważam, że to nigdy

nie może być złe, to jest zawsze

dobre.

Nie potrafię tego

zakwalifikować w

kategorii ciemna, czy ciemności

o, tak. A jaka muzyka może być

mroczna w twojej

interpretacji?

W mojej interpretacji. Co jest dla ciebie taką

mroczną muzyką?

Wiesz co, myślę, że muzyka współczesna,

dzisiaj muzyka klasyczna, może być

bardzo mroczną muzyką.

I tego doświadczałam, dlatego że

Dominik mój mąż grał

kompozytorów współczesnych,

a ponieważ oni pisali specjalnie

dla niego utwory

znając jego historię,

to też korzystali z niej.

I to dawało pewnego rodzaju dramatyzm

i też pamiętam i doświadczałam

tego, co to znaczy obcowanie

z taką muzyką. To czasem może być

niełatwe, tak. No właśnie, i to jest

bardzo ciekawy, w ogóle, jeżeli chodzi o

interpretacje muzyki i takie prawdziwe

konsumowanie. Jak ty

szukasz przestrzeni na to,

żeby muzykę konsumować

i jej słuchać?

No ja przede wszystkim potrzebuję być sama,

wiesz, żeby słuchać muzyki.

Naprawdę słuchać muzyki. To znaczy,

nie tylko mieć ją jako

jako część pejzażów,

którym jestem, tylko naprawdę z nią

pobyć energetycznie i zrozumieć,

jaki tam jest przekaz, bo naprawdę

wierzę w to, że muzyka ma

coś nam więcej do powiedzenia,

co w tych emocjach.

Ja potrzebuję być muzycznie sama

z tym, czego słucham

i potrzebuję

przefiltrować to przez swoje emocje.

Czyli gdzieś to dotyka mnie,

porusza coś we mnie, jakieś punkty,

które są delikatne

i które są czułe,

albo przechodzi przeze mnie tak, wiesz,

jak przestaw le szkła i nic mi wtedy nie robi.

No to ja się wtedy rozłączam, nie.

Ja mnie zastanawiałam, czy muzyka,

bo muzyka na pewno potrafi

koleksja, a na ile muzyka potrafi

poprawić ci nastrój? Bardzo.

Jakie muzyki słuchasz, kiedy chcesz,

żeby ci poprawiła nastrój?

Brazylijski, bosanowy,

Miecia Szcześniaka słucham, bo to jest

bardzo pogodna muzyka.

To jest jednym z moich chyba ulubionych

wakalistów tak naprawdę w tym ostatnim

czasie. Ale słucham też dużo

symfonicznej muzyki,

dworzaka.

Bardzo lubię malera, chociaż to nie

jest taka optymistyczna muzyka

uwagowana, ale jest to muzyka, która

mi daje odwagę.

Bardzo lubisz trausa,

ale lubię też

ale lubię też betoena.

Ale masz tak, że

muzyka jest,

że szukasz nowości,

szukasz innych rzeczy, albo szukasz

innych rzeczy w tej samej muzyce, czy szukasz

innej muzyki? Nie, szukam

i innej muzyki i często szukam też

czegoś zupełnie nowego

z perspektywy mojego dnia dzisiejszego,

że jak słucham tylko

sztrał sam, myślę tutaj o Ryszardzie

sztrał się, nie myślę o Johannesie

sztrał się, żeby nie posądził o

walce biedańskie, który ok, ma

swój urok, ale jakby nie,

zupełnie nie zaprzątają mojego intelektu.

To szukam pewnego

rodzaju swojej zmiany, no bo

jednak na przestrzeni lat, jeżeli

pomyślę sobie, że śpiewam jakieś pieśni, czy

słucham jakieś muzyki, takie bardziej

skomplikowane i 10 lat temu,

dzisiaj widzę i w ogóle doświadczam jej

zupełnie inaczej, wiesz, takim

ciekawym przykładem jest na przykład też Wagner,

który kiedyś wydawało mi się bardzo

skomplikowaną muzyką, a dzisiaj

kiedy go słucham, a przecież go też

wykonywałam w swoim życiu zawodowym,

a dzisiaj kiedy go słucham, to nagle widzę

takie uproszczenia i mało tego, myślę

sobie, że to było

krojone

na potrzeby

takich gustów bardzo

konkretnych i że to było prawie,

czy to była prawie, że popularna muzyka, jak na to

patrzysz, to tam są

dość proste figury muzyczne

zapisane. Mnie ciekawiej

twojego zmęcienia, jeżeli mówisz, że tam proste figury

muzyczne teksty patrzysz na disco polo.

No słabo patrzę

na disco polo. Dlaczego? Wiesz co,

no bo

to jest taka muzyka, która

jest

pozbawiona

i tekstu, w sensie dobrego słowa,

a dla mnie to jest istotne.

No i

ta prostota

funkcji, które tam

się znajdują, czyli muzyczna

no jest, nie jest

prosta, tylko jest prostacka,

no jest taka, wiesz, uwłaczająca, myślę, gustowi

człowieka, który jest jakoś tam

muzycznie wykształcony, no tak, to są takie

najprostsze,

najprostsze schematy. A uważasz,

że muzyka dzisiaj jest dobrze promowana,

bo mnie zastanawiało to,

że

może powinien być jakiś proces, takich, że

jakiś programy muzyczny, gdzie pokazujesz

ludziom muzyka dzisiaj, w tych wszystkich

największych stacjach telewizyjnych, który mamy, bo

nie ma takich programów, gdzie możesz ludzi

trochę, trochę ludziom otwierać drzwi

do innej muzyki. Czyli edukować, o tym mówisz,

no myślę, że tego nam bardzo brakuje, że w ogóle

my mamy duży kłopot z tym i że to,

co się dzieje na rynku muzycznym dzisiaj

jest wprost od zwierciedleniem tego,

bo dla tego... Brakuła edukacji.

To jest brak edukacji, tak, brak świadomości

tego, że są różne gatunki muzyczne.

No weź pod uwagę, choćby ten fakt,

że nie ma w szkole podstawowej, już

obowiązkowej muzyki.

Naprawdę? No tak, jest wiele

szkół, które nie mają muzyki już w tej chwili.

Zazdroszczę tym dzieciakom.

Nie, co smakuję się, bo czułem, grałem na tym flecie.

Ale dobrze, że grałeś.

Czyli poznałeś jakieś notki.

Dzięki temu dzisiaj potrafisz wybrać coś z dobra, co

złe. My w ogóle tak nie mamy.

Jeżeli to dzięki temu fle to...

To znaczy, wiesz co, wiesz, no ja jestem

z takiej, no właśnie, to trzeba sobie

powiedzieć, ponieważ ja jestem ze świata

z tej, z tej takiej...

No to jest jednak niewielka ilość społeczeństwa,

która tam zagląda.

Ale miałam tę wielką frajdę mieszkać

w różnych miejscach w Europie

i też obcować z ludźmi, którzy w tej

muzyce funkcjonują.

I patrzeć, jak się edukuje właśnie społeczeństwa

do odbioru tej muzyki,

to jesteśmy daleko w tyle, no bo tutaj

prym wiadomo Niemcy, którzy właśnie dzieci

tam nie ma dziecka, które by nie wzięło

udziału, na przykład w czerodziejskim flecie

zainscenizowanym, czy w szkole,

czy gdzieś tam, czyli tą swoją kulturę

wyższą, oni cały czas przerabiają

na takie struktury niższe,

proste, bo śpiewają to też

w formie piosenek, ten najbardziej

karkołomne arie, po prostu dzieci to śpiewają

w przedstawieniach szkolnych

i potem ci ludzie siadają na widowniach

i po prostu są odbiorcami sztuki.

My tego nie robimy, nie kulturujemy.

No tak zwłaszcza, jak Rosja, no przecież w Rosji zawsze

było tak, że jednak to wszystkie

dzieciaki były wysyłane do filharmonii,

do pery, do teatru.

To było masa, masami po prostu

wysyłane, jednak

to koniec z końców później przynosi

efekty, bo zarazasz tym każdego.

Każdy to zna, chociaż w najmniejszym,

w najprostszym, największe klasyki

tego wszystkiego jednak, ludzie

w Rosji pod tym kątem są mocno wyelukowani,

jak to sobie słyszymy. No tak, bo to stanowi ich,

wiesz, na ich mapę po prostu, tak, ich mapę

pewne wygodzają do znań,

a my, ja w tej chwili,

wiesz, to jest taka moja synteza tego,

co się dzieje u nas, co ja widzę też u siebie

w mieście, czyli w mieście Łodzi,

która obchodzi 600-lecie w tej chwili,

że my ciągle myślimy,

że gdzieś tam to, co jest zewnątrz,

to jest lepsze niż to, co my mamy.

I że to jest nasz największy kłopot,

my jesteśmy ciągle w jakimś ogromnym

kompleksie, kulturalnym, zwłaszcza.

A mi się wydaje, że z jednej strony mamy to,

że wszystko jest lepsze, a z drugiej strony

mamy to, że my jesteśmy najlepsi, że nie ma środka.

No tak, 44.

Że po prostu, gdyby był środek

tej całej, tego całego,

to tej całej zabawy, to bylibyśmy

gdzieś mniej więcej w prawdzie.

Bo ani nie jesteśmy najsłabsi, ani nie jesteśmy po prostu

najlepsi, a bojamy się

dookoła skrajności. A jak słuchasz płyt?

No w sensie takim, czy słuchasz płyt,

czy słuchasz playlisty, jednak

dzisiaj płyt zostały zepchnięte tak daleko

na margines, że już są niezauważalne.

Nawet jak dzisiaj artyści wydają

muzykę, to jednak dużo

bardziej wydają,

bardziej wydają single niż płyty.

No ja słucham płyt.

Tego, co mnie naprawdę

interesuje, to nawet wiesz, jak wychodzi

na wykrążek, to zawsze próbuje sobie

tak wygospodarować czas, żeby

przesłuchać całość. No bo wiem,

jak wygląda ten proces kształtowania

i wybierania doboru materiału.

Jestem ciekawa, co ten artysta chce mi powiedzieć.

Co tam jest zaklętego.

Albo co ja sama jestem w stanie odnaleźć

słuchając

tego, co ma do zaproponowania.

Tylko, że z drugiej strony, no,

wiesz, no rynek się tak zmienia w tej chwili

jak wymusza

na nas pewnego rodzaju zachowania, że

słucham też singli,

no, ale nie słucham playlist.

Nie, to zupełnie...

No to widzicie, słuchasz tych singli. Proszę Cię, słuchasz playlist,

ale teraz się wyrzekasz ich teraz.

Nie, w ogóle nie słucham, nie słucham,

słucham singli, wtedy sięgam specjalnie

po piosenkę, wiesz, i słucham je kilka razy.

Tak mam. No tak naprawdę,

ponieważ ja w ogóle nie słucham radia,

ani nie oglądam telewizji, jestem po prostu

poza systemowa, pod tym względem.

Ja sobie wybieram różne rzeczy.

Szukam w internecie,

gdzieś tam oczywiście swoją wiedzę,

to jest śmieszne, że my w tej chwili czepiamy swoją wiedzę

w dużej mierze

z mediów społecznościowych, no tak jest,

nie oszukujmy, bo tam nie oszukujmy się,

bo akurat w moim zawodzie tak jest, że musisz

jakąś tam część swojego dnia

na tych mediach

spędzić po prostu gdzieś tam, na wierce,

że ja sama tego nie robię, ktoś robi to za mnie,

to jakimś tam czułem okiem, muszę spojrzeć,

czy to idzie w tę stronę, którą ja bym chciała,

czy to szło, czy nie.

No i tak, i wtedy,

ja wiesz, jak mam czas, no bo nie zapomnijmy o tym,

że ja mam jednak dwoje dzieci, mnóstwo spraw.

No i musisz się edukować muzycznie,

więc nawet nie sprawdzasz, co one tam słuchają.

Nie, moja córka słucha tego, co chce sama,

nie sprawdzam, nigdy tego nie robiłam.

A dalej gra na gitarze? Gra.

Gra, teraz mam wrócić wiollonczela jedna do domu

i zarzeka się, że wróci do tej wiollonczeli.

Ale gra, tak, piszę swojej piosenki,

mam dużo takich swoich fajnych

ukrytych talentów, ona jest bardzo taka

osobna, zupełnie z największym

moim wyzwaniem, ponieważ jest

w pewnym sensie

zupełnie przeciwieństwem mnie.

Trafiła kosoneka.

Tak, tak, to jest takie, że jeśli

śmieje, ponieważ, o,

na przykład pytałeś mi o horoskopy,

to ja na przykład bardzo dużą uwagę

przywiązuję do numerologii.

Numerologia odgrywa jakąś tam rolę

w moim życiu, całkiem sporą.

Opowiedz.

No, ja na przykład jestem jedenastką.

To jest chyba królewska, czy jakaś taka...

Ja nawet nazywa się to mistrzewskimi drzwami.

Ale pamiętam dzień, bo to od tego

momentu odgrywa jakąś tam rolę, kiedy z

Dominikiem odkryliśmy, że on też jest

jedenastką.

I naprawdę tego nie planując, nasz syn

się urodził też jedenastką.

Mało tego. Wydam dwie płyty

i każda z tych płyt, numer katalogowy tych

płyt, po sumowaniu to jest

jedenaście.

Więc to jest jakaś taka, taki rodzaj

wibracji wokół tych dwóch jedynych, które

dookoła mnie się kręci.

I oswaiłam to już ze sobą,

bo oczywiście

mam taki umysł wątpiący i taki analityczny

i często wiesz taki

racjonalny.

Ale z drugiej strony myślę sobie, że jeżeli już jest tyle

tego wokół mnie, to znaczy, że gdzieś tam

jakaś

jakiś powód istnieje.

Ale zainteresowała się tym dalej?

Nie, tak naprawdę tylko

w kontekście tych naszych

numerologicznych

koencydencji, które się wydarzyły

za mną i z Dominikiem.

Natomiast no, wiem tylko tyle,

że to jest, że to jest

liczba właśnie mistrzowska

i że to jest jak, że to

przytrafia się duszom, które

są duszami dojrzałymi.

No i pewnie tak jest.

A przeklinałaś kiedyś tą swoją dojrzałość?

Tak, czasami tak, zdarzało się.

I kiedy?

Już co myślę, że był taki moment, kiedy się rozwodziłam,

kiedy kończyło się moje pierwsze małżeństwo.

Myślałam sobie, że po prostu

ten rodzaj

takiej

no takiej nadodpowiedzialności,

którą ja w sobie mam,

która jest

fajna, ale bardzo często jest też po prostu

ciężkim plecakiem do noszenia.

Jest uciążliwa.

No, że fajnie byłoby

być dzieckiem

takim

dzieckiem w dziecku, a ja chyba w dzieciństwie

byłam bardzo szybko właśnie dojrzała.

Ze względu na to, że przebywałam bardzo dużo z dorosłymi.

I potem

sobie gdzieś to odbijałam.

Ja myślę, że teraz jestem bardziej dzieckiem, niż byłam

kiedykolwiek wcześniej.

A czego uczy może? Tak, rozpad małżeństwo.

Taką osobę, jak ty.

Nie wiem, czy rozpad małżeństwo czegoś uczy.

Tak naprawdę, wiesz. Myślę, że to był taki

etap, w którym widzieliśmy, ponieważ

nasze rozstanie było

no widzieliśmy, że już dalej

nie możemy pójść razem.

Nie mieliśmy jakichś dramatów,

nie kłóciliśmy się.

To się wszystko odbyło w bardzo kulturalny sposób.

Wyczerpał się nasz wspólny czas.

Ja już czułam, że chcę się rozwijać zupełnie inaczej,

nie w obrębie akurat tej relacji,

bo już mi się zrobiło za ciasno.

Z drugiej strony też były

zupełnie inne oczekiwania, więc po prostu

się nie mogliśmy iść

równolegle, bo ja sobie tak wyobrażam

dobrą relację, kiedy można iść

równolegle

i podziwiać świat razem.

Czasami opierając się

na jednym ramyniu, czasami na drugim.

Ale równolegle.

Ale też i wiesz, nie zabierając sobie widoków,

bo ja myślę, że to jest bardzo istotna

sprawa, żeby mieć ten rodzaj

bolności przed sobą. No to może tego uczy

rozwód, że na przykład

wiesz, co to znaczy za ciasno

albo wiesz, jak nie chcesz.

No tak, tak.

Na pewno tak. To w tym kontekście tak,

że wiedziałam, czego nie chcę i że potrafiłam

wybrać

coś, co było

moje po prostu, tak, czyli

wybierałam siebie w tamtym momencie.

Ale czekaj, a to jest bardzo

ciekawe w takim wypadku. No bo

rozmawialiśmy o tym w dzieciństwie,

że mama mówiła, że wiesz, trzeba się dzielić

czekoladką i tak dalej, i tak dalej.

To jak podejmuje się wybór, że wybierasz

siebie i to wiesz, że

to jest coś takiego, gdzie

mama by pewnie powiedziała, że trzeba walczyć,

trzeba to poukładać i trzeba dać czas

i z tego za ciasno znaleźć przestrzeń.

No mało tego, myślę, że ta mama

wiesz, bym nie ciągle mówiła i jakby

dlatego też trwał tak długo ten związek,

bo ten związek całkiem sporo trwał

w moim życiu, ale

ja z drugiej strony jestem

taką rebelliantką, no wiesz, w środku.

To co mówiłam, że z jednej strony

jest spokojna, z drugiej taka sama

dla siebie detonująca siebie

buchowa. I to się właśnie wydarzyło,

że ja po prostu przejęłam stery jako

że jest wolną osobą,

ja mam bardzo dużą

potrzebę wolności

i do pewnego momentu potrafię

czasami właśnie w Stanach

zakochania, myślę, że to

do pewnego momentu tak było w moim życiu,

że potrafiłam zrezygnować z siebie

a potem przychodziły takie momenty przebłyski,

nagle wiesz, wychodzisz nad wodę i myślisz sobie

kurczę, hello,

badasz sytuację, wiesz, hello

moja wolność została w jakiś

sposób zabrana.

Nie mam już na to ochoty, chcę ją odzyskać.

A co jest wolnością w związku

dla Ciebie?

Wiesz, co wolność

z samostanowienia o sobie

to jest wolność w związku.

Nie mówię tutaj o takich rzeczach,

że

jesteś wolny i po prostu robisz wolny

i robisz to, co chcesz.

Tylko masz prawo

do swojego własnego rozwoju,

masz prawo do niezgadzania

się z pewnymi rzeczami, które

być może mogły być wspólne, a Ty już w tej chwili

widzisz, że nie może, żeby one były wspólne,

że

druga osoba daje Ci przestrzeń na

zrozumienie

czy daje Ci czas na to, żebyś zrozumiał

czego Ty tak naprawdę szukasz.

Że Cię widzi. Ja myślę, że wolność

w związku polega na tym, że jesteś widziany.

Czy to jest ciągle o tym samym, wiesz, że...

A w czym się zakohiwałaś?

W wyobraźni.

W wyobraźni i też pewnego rodzaju inności,

bo Cię wszyscy moi

partnerze życiowi zawsze byli w pewnym rodzaju

coś innym niż reszta.

Czyli trochę w tym,

jak Ty się czułaś, kiedy byłeś dzieckiem.

Tak.

Bingo.

Ale w Twoim życiu też była

ta sytuacja, kiedy miałeś 22 lata

i zginął, zmarł

Twój partner. To są w takich

chwilach na przykład. Jesteś bardzo młodą dziewczyną.

Pomaga Ci muzyka, gdzie szukasz

pomocy.

Wiesz co, to był bardzo trudny czas.

Bardzo.

I właśnie muzyka mnie wtedy zawiodła.

To znaczy, ja siebie zawiodłam w muzyce,

bo to był taki moment, kiedy miałem bardzo duży kryzys

swój, wokalny.

Ja wyszłam na egzamin, nie mogłam go dośpiewać do końca.

Za stresu.

I wtedy mi tak naprawdę

pomagały książki, czyli słowo

i słuchanie.

Duża ilość słuchania muzyki.

Potem pomogła mi miłość,

bo się zakochałam

dość szybko w kimś innym,

ale to była taka szalona miłość,

nierozważna zupełnie.

Taka miłość ratująca Ci życie.

Często się tak zdarza, jak to

moja ukochana babcia, o której mówiłam,

wspominała, o to akurat o tym związku.

Mówiła, że to jest taki związek, który

jest związkiem przejściowym do tego, żeby mogło

wydarzyć się coś większego. I w pewnym sensie

miała rację, bo potem dopiero pojawił się

mój pierwszy mąż.

Jak wyglądał Ciebie szalona miłość?

To był człowiek

gitarzysta Flamengo.

Czyli totalne zaprzeczanie

spokoju.

Z którym jeździłam po Europie,

śpiewając różne rzeczy.

Śpiewając również na ulicy, bo ja mam

za sobą taki epizod, że w czasie

studiów śpiewałam na ulicy,

co było bardzo uwalniające, wspaniałe.

Takie gypsi. W ogóle prawie

wjeźdliśmy gypsi live.

No i tak,

bardzo taką wolną osobą,

która paliła jointy

i generalnie nie miała żadnych zobowiązań.

Myślę, że do dzisiaj ich nie masz.

Że nie mamy ze sobą kontaktu, czasami

gdzieś tam w odznajomych usłyszę, ale

że on tak żyje po prostu, tak chciał

żyć. Ja się w pewnym momencie

do tego pociągu

doczepiłam,

ale potem się zorientowałam, że o nie, nie,

to w ogóle nie jest moja przestrzeń, że

na jakiś moment to było fajne,

też uwalniające bardzo różne emocje,

ale na dłuższą metę

to nie jest o mnie. A kiedy poszłaś

na pierwszą terapię, bo wiedziałeś, że już

jesteś już po kilku, to kiedy była

pierwsza? Po pierwszym

rozwodzie, byłam na pierwszej

terapii. I to było

bardzo duże zderzenie z rzeczywistością?

To było spore zderzenie

z rzeczywistością, to było przede wszystkim

rozprawienie się z figurą mojego taty

w życiu. No najistotniejszą

tak naprawdę w życiu kobiety, jak zawsze.

A tak naprawdę

za alkoholizmem mojego taty.

No bo to też tłumaczy, że jest

to małą samotność, o której powiedziałem

wcześniej.

No można było się domyślić,

że gdzieś dookoła tego

jest to obudowane, a szczególnie, że

na mięso tamtych czasów

to też nie było

coś, co było

piętnowane, bo tak, upraszczając

wszyscy to mieli.

Przysy to mieli i myślę sobie, że w ogóle,

że ja urodziłam w siedemdziesiątym, szóstym

roku, też w ogóle,

jak prehistoria.

Ja pamiętam

tą szarość, wiesz. Ja pamiętam

tą beznadzieję.

I smutek

jakiś taki na ulicach i w sklepach

i w ogóle wszędzie i w ludziach.

I mój tata, który był

tak naprawdę taką bardzo,

jak dzisiaj patrzę na to z perspektywy

czasu, to jestem do niego bardzo podobna.

Z całej rodziny jestem najbardziej podobna

do jego taty. I zresztą

na myśli, że myśmy się bardzo kochali

tak naprawdę. Chociaż nasze relacje

dorosłe wyglądały różnie.

To przed samym jego odejściem

udało nam się pojednać

tak bardzo pięknie.

To myślę,

że jego taka hiperwrażliwość,

którą miał w sobie, ale też

bardzo kochał

życie.

I ta rzeczywistość, w której przyszło mu

żyć, była po prostu dla niego bardzo

często, no nie do wytrzymania

tak naprawdę, że

stąd się pojawił alkohol. Alkohol był jakąś

ucieczką, tak, w skrócie.

No zagłoszenie myśli. Często

jeżeli człowiek jest tak wrażliwy, a dodatkowo

twój tata grał na akordeonie. Tak,

ta świetnie śpiewał. Ja w ogóle to śpiewanie

też mam po tacie. To wszędzie, gdzie się pojawiał

w żywimową instrumenti i miał

taką,

no widzisz, to jest chyba w ogóle coś, co

jest dla mnie najważniejsze w śpiewaniu, czyli

takie dzielenie się

z drugim człowiekiem. Śpiewanie dla mnie jest

pewnego rodzaju opowieścią,

ale wspólnym byciem.

Jak to mówi jeden z moich kolegów

aktorów, gadaniem do drugiego człowieka.

Ja tego szuka, mój ojciec to miał.

Mój tata,

na każdej takiej właśnie, ja to z dzieciństwa,

pamiętam, imprezie rodzinnej.

To była jakaś taka naturalna, ja to, naturalna

umiejętność, ja to widzę wśród,

wśród

w Gruzji, jak byłam,

to był dwa tysiące chyba piąty rok,

byłam na takim turnę.

To oni to mają też,

że się dają do stołu i po prostu

to z rozmowy wynika nagle śpiewanie

i że to jest taka naturalność.

Nie ma żadnego napuszenia,

nie ma sceny, nie ma reflektorów,

nie ma specjalnego przygotowania

i to strasznie w nim kochałam.

Taką bezpośrednieść

i do niego ludzie lgnęli, on miał

taką,

taki rodzaj, jakiegoś takiego właśnie,

takiego elementu w sobie, który sprawiał,

że ludzie go lubili, upogadną osobą.

A ty na terapii odkryłaś też

jakieś fragmenty siebie,

które zakopywałaś bardzo głęboko

i były niezauważone,

a były jakimiś automatyzmami w twoim życiu?

No tak,

mało tego wiesz, ja to odkrywam do tej pory,

no to jest, wiesz, wiesz, znasz to,

znasz to, myślę, że wiesz, ja mam taką

niebośna terapię nigdy, nie idę, nie idę.

Polecam ci,

polecam ci, bo teraz uwaga,

ja naprawdę uważam, że każdy,

każdy powinien iść na terapię, po osiągnięciu,

no, bo w zdaniu matury, po osiągnięciu

pełnoletności. Nadal nie jest na matury.

Ale ty osiemnaście lat

już skończyłeś. Tak, to prawda.

Dowód masz. A nie, czasem

mam w trakcie wyrobienia. A, nie masz też.

Piękne. Skończyłam się ważność,

nie skończyłam się ważność do wody.

Że każdy powinien iść na terapię,

bo to jest uwalniające, to jest jakiś,

wiesz, no terapii, na jednej terapii się

zazwyczaj chyba nie kończy, dlatego, że my się ciągle

zmieniamy

i ciągle mam jakieś elementy, które potrzebują

tego, żeby tą skorupę z siebie zrzucić,

uświadomić z siebie bardziej siebie.

Terapia jest o samoświadomości, o mechanizmach,

które nam i rządzą. To jakie mechanizmy

to wam rzuciły, by tak pięknie mi uciekłaś z tego.

Ja nie wiem, czy ja chcę o tym opowiadać,

to jest boleczne, wiesz, to jest nadal,

ponieważ ja teraz jestem w takiej dosyć

mocnej i trudnej terapii

ze sobą, no prawda, dlatego, że

ja przeszłam

przez ostatnie lata dosyć takie skrajne

doświadczenia, no, bo

no, ci, co mnie znają wiedzą, że jednak

śmierć mojego męża była takim

mimo, że wiedzieliśmy, że ona

może nastąpić, no, była trudnym

doświadczeniem. Ja przez to przeszłam

w miarę

nieźle, przeszłam

to razem z dziećmi

i tutaj wtedy nie byłam na terapii,

ale no, niestety tak się wydarzyło, że moje

dziecko starsze w ubiegłym roku

no, samo potrzebowało

terapii, czyli jakby ten

efekt lockdownu, pandemii,

plus nasze doświadczenia życiowe, to wszystko

się zbudowało w taką kulę

śnieżną, że ona już sama

zaczęła wołać o pomoc i właściwie

to spowodowało, że ja zaczęłam też

szukać pomocy. To był element,

którym nie rozkodował.

Tutaj chwila przerwy. Jeżeli słuchasz teraz

tego podcastu, pamiętaj by wcisnąć

przycisk Obserwuj, bądź Subskrybuj.

W zależności od tego, na jakiej platformie słuchasz

tego podcastu będę bardzo, bardzo wnięczny,

miłego odsłuchu.

No, do tej pory stałam całkiem

na dwóch nogach. No, bo też mówiłaś, że po

śmierci Dominika, przyszedł moment

pandemii, gdzie zderzyłaś się

z depresją. Tak, no, ale to była taka

wiesz, mówiłam o tym, do Ani

Maruszeczko, to była ta

właśnie taka, no to było takie obniżenie

na stroju, oczywiście było mi trudno, bo

ja nie znoszę być

zamknięta.

To jest najtrudniejsze dla mnie,

to doświadczenie bycia zamkniętym

w domu, przestrzeni,

której nie mogę korzystać, to było w ogóle

jakiś, no, kosmos.

Mhm.

Ale ja sobie z tym poradziłam, zaczęłam

uprawiać jogę, medytować,

czytać, uspokajać się,

jakaś w tym urządzać,

natomiast sytuacja z moją

Kariną mnie po prostu

no, zdetonowała zupełnie. I tutaj

patrzyłam, co się ze mną dzieje,

wiedziałam, że natychmiast potrzebuję pomocy.

Na szczęście potrafiłam to też

w sobie zauważyć, bo myślę, że to jest,

że to jest umiejętność dzisiaj, no.

No, ale to też wynika z tego,

że już wcześniej

byłaś na terapii i potrafisz pewnie obserwować

samą siebie, no, to następuje rozwód,

następuje terapia. Tak.

Jak później się znowu zakochać? Jak się czuje?

Czujesz na nową o tyle brzuchu, to jest zupełnie

inne zakochanie, bardziej świadome?

To, o którym mówisz w tej chwili, tak.

To było bardzo świadome,

to było jakiś taki rodzaj

iluminacji, ja przeszłam rodzaj iluminacji

z Dominikiem, tak.

Ale był w ogóle jeszcze ktoś wcześniej,

ale to nie był tak poważny, czy to od razu się wydarzyło?

Nie, to się wydarzyło od razu.

To się wydarzyło od razu po tym moim właśnie

pierwszym małżeństwie.

I to było mocne, to było takie

niespodziewane, które coś sobie przeczuwaliśmy,

chyba, ja o tym często mówię, że myśmy

to przeczuwali jeszcze, jak studiowaliśmy razem,

bo przecież studiowaliśmy razem,

ale nieuczernie braliśmy rówieśnikami.

Było rok mocno. To się po prostu tak,

po prostu się to wydarzyło,

to myślę, że chyba to nie miało innej,

jakby nasze życia gdzieś tam

ze sobą się do siebie zbliżały, jak takie dwie komety

i to się po prostu

musiało wydarzyć,

że trafiliśmy na siebie.

Czuję się o tyle w brzuchu, czuję się pewien

rodzaj głębokiego wglądu.

Ja myślę, że jak się spotyka

miłość, taką prawdziwą,

to więcej rozumiesz, o sobie,

o świecie, o tym człowieku,

którego spotykasz,

wszystko nagle staje ci w takim

wyrazistym obrazie.

A ty miałeś kiedyś taki obraz

mglisty

swojego życia?

Bałaś się kiedyś, że twoje życie

będzie przeciętnością? Będzie słabizną?

Nie spełni twoich oczekiwam?

Tak, tak. W pierwszym małżeństwie tak miałem,

wiesz? Dlaczego?

Pamiętam ten moment, kiedy się urodziło

moje pierwsze dziecko Karinka i takie moje

zagubienie, czy ja będę jeszcze w ogóle

kiedykolwiek robić to, co kocham najbardziej,

bo ciągle muzyka mnie jednak ciągle

gdzieś tam wołała,

a byłam na tamtym etapie mojego życia,

bardzo daleko od tego.

I to był taki moment

strachu, że ja już po prostu

nie, jakby wszystko już tak właśnie

oddałam tej osoby, z którą byłam wtedy,

tak

dobrowolnie wtedy, bo sama zdecydowałam,

ale odeszłam

od siebie, czyli zostawiałam siebie

w poczekalni. I to był taki moment

niewyrazistości, tak.

To był strach?

Ja nie wiem, czy to był strach,

wiesz, co to był jakiś rodzaj, mimo wszystko

braku dostępu do siebie, myślę,

braku

dostępu wynikającego pewnie też

ze strachu, z tego, czy ja sobie poradzę

w życiu, czy ja

czy jestem dość dobra,

bo to są jeszcze te pytania, wiesz,

te pytania, o których mówię, czyli ta taka

dążność do bycia

najlepszym w czymś, bo tak

zostałam wychowana, zresztą system

muzyczny, czy edukacja muzyczna

w Polsce, do tej pory to ma,

co jest straszne.

Proro-rosyjskie. Proro-rosyjska szkoła.

Podem pan z Niemiec, który chwalił tylko

i wyłącznie za pozytywne rzeczy też o tym

właśnie ja czytałem i to było naprawdę

bardzo ciekawe doświadczenie, nawet

w perspektywie czytania tego, że

ktoś może cię chwalić za to, kiedy robisz coś

dobrze, a nie ganić za to, kiedy robisz

coś źle.

A jak zmieniało cię macierzyństwo?

Zmieniam nie nadal.

No tak, ale zobacz, w tej pierwszej

fazie, jednak między twoimi dziećmi jest kawałek

czasu, więc na pewno wydaje mi się,

że też byłaś dwiema zupełnie różnymi

matkami.

No tak, na pewno tak. Teraz jestem dużo

bardziej taką spokojną matką, bo już

wiesz, wiesz... To zaczęło, że nie byłaś

spokojną na początku. Tak, ja w ogóle bardzo

w pierwszym macierzyństwie

byłam taką wystraszoną bardzo

matką. O wszystko.

O to, że jak ją niosę na rękach, to może mi

wypaść i może jej się coś stać.

To są takie emocje, które kobiety

bardzo dobrze znają,

ale są trudnymi emocjami do przeżycia

i do takiego właśnie spokojnego funkcjonowania.

Czy dziecko już w tym okresie siedzi,

kiedy powinno, czy chodzi, czy mówi,

czy daje mu wszystko to,

co potrzeba do takiego rozwoju intelektualno

emocjonalnego, tak jak powinnam.

No i efekt był taki, że moje dziecko

jeszcze nie chodziło, a już mówiło fantastycznie, bo ja

do niej cały czas na tych

spacerach, wtedy mieszkaliśmy we Wrocławiu.

Mówiłam, naprawdę

opowiadałam i czytałam, czy znam jej

wierszę i ona mówi pięknym

językiem, to na pewno.

Muszę tej odejść.

A oglądam swoje tiktoki po prostu.

Moje dziecko, czasem ogląda, tak.

Czasami ogląda, ale wiesz, to jest śmieszne,

bo ona była pierwszą, która założyła tiktoka,

no bo wiadomo, ma 16 lat.

Po czym była pierwszą, która z niego zeszła?

Bym powiedziała, mama o ten tiktok, to jest bzdura.

Nic tam nie ma, tam są tylko niektórzy

mają jakieś fajne treści, ale ludzie w moim wieku

to przeważnie wrzucają tam jakieś bzdury.

I ona prawie nie jest taktywna na tych mediach

społecznościowych, co sobie bardzo chwalę.

No tak.

Jestem bardziej aktywna od niej.

Nie ma kto jej tam zepsuć ewentualnie tylko

i wyłącznie mama.

W dobrym mówieniu.

Załóżmy, załóżmy, że

twoja relacja z Dominikiem była

wyjątkowa i to jest w wielu rozmowach

słuchałem sobie tego

i też nie chcę powielać tego,

o czym zawsze mówisz,

ale była taka rozmowa

najważniejsza dla ciebie

z nim, bo by bardzo dużo rozmawialiście

ze sobą, która często jednak

wraca do ciebie?

Wiesz, co? Było i tak dużo.

Ja myślę, że ta jedna z tych

ostatnich rozmów, kiedy mieliśmy

przed jego ostatnim wyjazdem do

szpitala, to była taka

no tak, najmocniejsza rozmowa,

dlatego, że wtedy mi powiedział, że

po raz pierwszy, że nawet gdyby się okazało,

że ma jeździć na wózku,

to

chcę tego, chcę dalszego życia takiego,

bo przez wiele lat było tak, że jeżeli

miałby się okazać, że ma nie być

sprawny, to on nie chce żyć.

Ale tak było do momentu, kiedy nie było

Julka w naszym życiu.

A potem ta perspektywa się zmieniła

i kiedy wyjeżdżaliśmy na tę ostatnią

operację, to powiedziałam i pamiętaj kochani,

że jeżeli nawet by się miał okazać, że mam wrócić

tu na wózku, to chcę wrócić na wózku,

żeby już nie musiała tego nosić ze sobą.

I to to była bardzo...

Dominik był wszystkich

bardzo świadomo osobą, ale nasza relacja

była zadziwiająca. Nawet jak o tym mówię, to jest to

takie...

no, dajomujące ciągle dla mnie, że myśmy

potrafili rozmawiać o tak trudnych rzeczach,

bo przecież ostatecznych rzeczach i takich,

które dla większości osób

są...

Jeszcze sami ludzie pytają naprawdę o tym rozmawialiście,

to jest jakaś bójda. Ja mówię, no nie, no normalnie

o tym rozmawialiśmy, bo...

żeby o tych największych strachach

żeby je przeżyć

w jakiś taki

sposób, który

jest osobą, w sensie emocjonalno-mentalnym

i też

w pozycji twojego serca,

to musisz to oswoić,

musisz o tym rozmawiać,

musisz tam zajrzeć,

twoja świadomość musi tam

dojechać,

porozglądać się po tych tematach.

No, a tam jest bardzo dużo

mroku na pierwszy rzut oka,

smutku, bólu,

krzywdy i niesprawiedliwości.

Niesprawiedliwości losu.

Jak czujesz się,

kiedy patrzysz na to wszystko

i to jest tak trochę na zasadzie, że

oswajasz coś, co

tak naprawdę możecie pochłonąć.

No bo kiedy Dominik odchodzi

to to, co oswoiłaś,

właśnie cię zabiera.

No bo dostajesz się tym smutkiem,

niesprawiedliwością, złością

i tymi wszystkimi emocjami, które

oswajałaś, kiedy był.

Wiesz co, ja w pewnym sensie próbowałam

tę waichę, wiesz, przewrócić na drugą stronę,

czyli pójść w tę stronę światła,

czyli dziękować za to, że w ogóle był

w moim życiu, bo do dzisiaj

tak myślę, że to, że myśmy się spotkali

i że w takim momencie

życia ja go spotkałam, a on mnie

to było jakaś

i już to powiedziałam,

to było jakiś rodzaj iluminacji

i było w tym,

wbrew temu pierwszemu wrażeniu,

które jest takim właśnie mrokiem

tam było

bardzo dużo jasności

i Julek jest takim dowodem

na to, że to jest jasność.

Ale to też jest ciekawa akurat, bo

to Dominik chciał,

żebyście mieli dziecko

i co finalnie zmieniło twoje zdanie na ten

temat, co powiedział ci,

że uwierzyłaś, ej no dobra

to ma sens, to ma znaczenie.

Nie powiedział mi, wiesz, ja patrzyłam

na jego relacje z moją córką,

dlatego, że on się stał,

oprócz tego, że jest tatą

biologicznym Juleka, no to

jest tak naprawdę tatą mojej karinki.

Prawdziwym tatą. Ja na sobie go wybrała,

ona do niego mówi,

do dzisiaj mówi, że to jest jej tatą.

No ponieważ ze swoim tatą

ma taką relację

na odległość, ale też taką

w tej chwili

dość trudną, dlatego, że ona go rozlicza

za te lata, kiedy on

się słabiej nią zajmował

i Dominik

z karinką stworzyli taką relację,

która była

zjawiskowym takim połączeniem,

zrozumieniem, dorastaniem,

ponieważ on sam przez wiele lat

myślał, że nie będzie miał dzieci,

to ona się stała takim

jego dzieckiem

i tyle ciepła

ile włożył w te relacje i takiej

czułości, uważności

pokazało mi, że nawet jeżeli

to będzie kolejne takie moje macierzyństwo

samotne w pewnym sensie,

a takie było też, no bo te

wszystkie rzeczy takie techniczne, które

można wykonać przy dziecku, no to było z góry wiadomo,

że będę musiała zrobić to sama,

bo Dominik nie był w stanie,

to będzie w stanie przynajmniej tę drugą

część zagospodarować,

czyli tego ciepła, obecności,

bliskości, budowania

świata,

tego czegoś, co jest tak bardzo ważne.

No bo to potwornia odważna decyzja.

Tak, no tak, no okazało się,

że teraz możemy z perspektywy czasu

powiedzieć, że tak, że

potwornia odważna.

I później przychodzi ten dzień,

kiedy Dominika już nie ma.

To pamiętasz ten czas,

czy on przelatuje przez palce?

Ja go bardzo dobrze pamiętam.

Wiesz, to jest taki czas,

jakbyś wrzucił slow motion,

to ja pamiętam wszystkie te dni.

To było trzy miesiące

bardzo trudne, dlatego że Dominik

leżał w szpitalu w Lublinie,

tam miał operację, ja byłam z

dziećmi w Łodzi, myśmy byli

całą rodziną zaangażowani wtedy

czas, Dominika nie jednego dnia

nie spędził sam w szpitalu.

Codziennie ktoś o niego był,

nigdy nie był sam. A dla mnie

logistycznie to było extremalnie trudne,

ja nawet jak patrzę na to teraz,

to myślę sobie, że jak to jest możliwe,

że ja to ogarnęłam, bo ja byłam dwa razy

w tygodniu w Lublinie, zostawiam

raz, dwa dni, a drugi raz jadąc

do Lublinia zostawiam, właściwie jecham

rano i wracam wieczorem, żeby

tylko z nim być, ale zawsze byłam

trzy dni w tygodniu, czyli na te siedem dni

byłek miał wtedy przecież cztery lata,

malutki był, bardzo mnie

potrzebowało, więc musiałam być też z nimi

na miejscu. A w takich chwilach

jesteś sama, albo chcesz być sama, czy

otaczasz się bliskimi?

O jakich chwilach, o tych chwilach

odchodzania, mówisz?

Wiesz co, bardzo dużo

czasu potrzebowałam być sama,

tylko z dziećmi

i tylko z takimi najbliższymi

przyjaciółmi, to jest też tak zupełnie niezwykle

może zjawili się w moim życiu przyjaciele

z czasów liceum, nagle

się objawili,

mimo że nie mieliśmy bardzo długo kontaktu

ze sobą, to oni nagle stworzyli

jakiś taki rodzaj pierścienia wokół mnie

i pozwoli mi

przez ten czas przejść, ten najtrudniejszy

bez zadawania

żadnych pytań, po prostu byli.

Byli, przychodzili do mnie, wspólnie gotowaliśmy,

rozmawialiśmy,

dochodziliśmy z dziećmi.

Pamiętasz, kiedy

czułaś, że

ten smutek, taki głęboki

smutek zaczynacie opuszczać,

że widzisz już trochę więcej szczęścia

w swoim życiu

bo to jest też bardzo

bardzo trudne wyjście

z takiej głębokiej żałoby.

Wiesz co, ja tak naprawdę miałam cały czas

poczucie takiej

nie tylko żałoby, bo to

z tym odchodzeniem, ponieważ myśmy się z nim mierzyli

dosyć długo, wiesz, myśmy trzy lata wcześniej

Dominik miał taką poważną operację

rok po urodzeniu Julk'a,

pierwszą taką poważną operację,

kiedy nam powiedziano, że zostało mu

pół roku życia tak naprawdę, co było

strasznym ciosem, dlatego że

kiedy decydowaliśmy się na Julk'a,

to Dominik był w fantastycznej formie,

jak się Ulek urodził też.

I to nas nagle tak złapało

jak to z Glejakiem,

no nieoczekiwanie, taka

tykająca bomba zagarowa.

I wtedy to był

duży strach i pamiętam,

że bardzo dużo rozmawialiśmy na ten temat.

Chociaż można sobie rozmawiać,

no to jest tak, możesz się przygotować,

a potem ten etap

przechodzenia przez różne emocje

jest zaskakujący

i powiem Ci, że nadal on jest dla mnie zaskakujący.

To nie jest tak, że ja jestem ciągle

w żałobie, bo ja z tej żałoby bardzo szybko chciałam

wyjść i też jakby wszystkie moje

działania zawodowe

były skierowane w tę stronę,

żeby być ciągle aktywnym i szukałam tej aktywności.

To jednak zaskakuję

mnie to, że czasami mam

takie elementy, że jak ktoś mnie zapyta

tak nie jestem na to przygotowana.

To ja to

jestem zupełnie tak jakby puściła.

Wszystkie stałabym

na takiej bardzo hybotliwej platformie

i nie miała się czego złapać.

Że jestem bezradna zupełnie,

że jestem bezbronna,

że można po prostu mnie zaatakować.

I nie mam żadnej

tafli ochronnej na to,

że te emocje natychmiast się wam nie

wzbierają.

Dlatego, że myślę, że

jak się spotyka taką duszę,

która jest bardzo, bardzo bliska,

to jesteś z nią na zawsze powiązany.

I że mimo wszystko

odczuwasz jej brak fizyczny.

Dopóki ty jesteś w tej przestrzeni fizyczności

to odczuwasz jej

brak jej fizyczności cały czas.

I przede wszystkim

odczuwam brak do tej pory

takiego silnego zrozumienia.

To jest

najtrudniejsze do akceptacji, że

nie mogę

rozmawiać z kimś

w taki sposób, że się czuję totalnie

zrozumiana.

Ale zrozumiana nie tylko

na podstawie

sensów słów,

tylko tego wszystkiego, co one ze sobą niosą,

całego ładunku emocjonalnego,

przeżycia.

Są takie osoby, z którymi

nie wiem, czy było ci dane,

ale z głową i jakby

dokładnie wiesz, że ta osoba

dogłębnie rozumie, co to znaczy.

Twoja ekspresja

jest dla niej czytelna,

a jej ekspresja dla ciebie jest czytelna.

Myśmy mieli coś takiego.

Pierwszego spotkania po wielu latach

oboje to czuliśmy

i to było niesłychanie silne.

Myślę, że to się rzadko zdarza po prostu ludziom.

Rzadko, albo tylko i wyłącznie

raz w życiu, bo to też taka

najgłębsza intymność.

To jest coś dużo bardziej

intymnego niż dotyk.

Jednak kiedy wiesz,

że ten drugi człowiek wie, co myślisz

i wiesz, co chcesz powiedzieć

i potrafi dokończyć

za ciebie

zdanie, ale

to też jest

bardzo niebezpieczne w tym wszystkim,

bo myślę, że zdajesz sobie sprawę,

kiedy wiesz na przykład, że pierwsze

małżeństwo się wypala

i wiesz, że jest w nim za ciasno.

Prawde, że pukając do innych drzwi

po prostu może być lepiej.

No bo czujesz się

nieszczęśliwa w jakimś tam

układzie, a kiedy jesteś

tak bardzo szczęśliwa

i czujesz tego rodzaju intymność,

to

późniejsze elementy życia

mogą być jak taka układanka

puzdi, gdzie widzisz, że żaden element

nie pasuje.

No to głębokiej prawdziwe, co powiedziałeś.

Jak ty z tym żyjesz?

No przecież jesteś nadal bardzo młodą kobietą,

która

wie, że chce się spełniać, chce

żyć. Myślę, że

chcesz czerpać z życia pełnymi garściami

i jak układasz sobie to

w głowie?

Wiesz, co mam taką, takie

przyzwolenie na

to, żeby droga mnie wzięła, wiesz?

Nie wiem czy rozumiesz, co mam na myśli.

Tak, że chcę się dać pochłonąć po prostu.

Tak, że idę, mam pełną akceptację,

naprawdę bardzo kocham życie, kocham

spotykać ludzi, kocham spotykać

nowych ludzi, lubię też

w pewnym sensie krować te sytuacje,

w którym spotykam ludzi, którzy mnie interesują.

A z drugiej strony chce mieć taki

rodzaj takiej

ciekawości, ale też takiej gotowości

dziecka w sobie, na to,

co się przydarzy. Jednak ciągle

i to się pewnie pojawiło w sumie

dosyć niedawno we mnie,

że mam taką

zgodę na to, że

z jednej strony jestem gotowa na to, co

życie może przynieść w sensie takim, że mogą

przyjść jakieś nowe związki

albo

taki scener, z którego sobie jeszcze

nie wyobrażam i ciągle mam takie

poczucie, że dużo dobrego

jeszcze przede mną. A z drugiej strony

umiem już sobie wyobrazić sytuację,

w której jestem

sama, już zawsze.

I to jest pewnego rodzaju

uwaga, moja uwaga, dlatego, że był

taki okres czasu, że w ogóle nie byłam

w stanie o tym mówić, tak jak mówię dzisiaj.

Pamiętam, że jak mi to powiedziała

pierwszy raz moja przyjaciółka, to po prostu się

popłakałam. Ale że co, że

nie wyobrażałeś sobie bycia samej

ze sobą? Nie, że po prostu

przez cały życie

już nie spotkam miłości, wiesz, jak gdzieś

się bardzo też definiuje przez miłość

w swoim życiu ostatecznym.

Może jestem takim samotnikiem i taką osobą,

który lubi być ze sobą, bo ja

mogę swoje towarzystwo, ja potrafię sobie znaleźć.

Ale pytanie, czy lubisz, czy zostałaś

nauczona jego, bo to jest...

Nie, ja lubię, ja po pierwsze jestem nauczona.

Na początku właśnie byłaś uczona

trochę bycia. Tak, ale ja lubię ze sobą

być, wiesz, ja lubię siebie, nie mam

snu, po to z drugiej strony. Ale wiesz, że ludzie, którzy żyją

całe życie w izolatce mówią, że też je lubią.

To może tak.

A bo potem mówisz, że też, bo potem

mówisz, że definiujesz się przez miłość.

Ale definiuję się przez miłość,

jakby moje całe życie to pokazuje, że ja

po prostu gdzieś

spełnienia

szukam tam, tak. Myślę, że to jest

ta najważniejsza

najważniejszy przejaw

mojego życia. A zawsze siebie kochałaś?

Nie.

Nie, był bardzo długi okres

czasu, kiedy miałam do siebie ciągle pretensję,

wiesz. I za co to pretensje?

Przeróżne za to, że jestem, nie wiem,

za gruba,

wiesz, to my najczęściej mamy to, że

za źle wygląda, że czegoś nie potrafię

do końca zrobić, że to jestem nieporadna.

To wynika też

w dużej mierze wynika, niestety

z kształcenia artystycznego.

Bo my jesteśmy ciągle poddawani

tego rodzaju ocenom.

I sami siebie też poddajemy tym ocenom.

No i rywalizujacie.

I rywalizujemy ze sobą, tak. To wydaje mi się, że

jest co największym motorem

do takich kompleksów,

nie lubienia siebie, nie kochania, ale

miałeś kiedyś taki moment, że nie lubiłeś

tego, jak myślisz, to jest dla mnie bardziej

ciekawe.

Hmm. Ciekawe pytanie

mi zadałeś.

Myślę, że nie, że

nie miałam takiego momentu, że nie

lubię tego, jak myślę.

Że zawsze sobie, że zawsze

sobie ufam jednak w tym myśleniu, że

gdzieś szukam

takiego, szukam swojego kompasu

i że wierzę temu

kompasowi w sobie.

A zgubiłeś kiedyś ten kompas?

Wiesz, w którą stronę dzisiaj idziesz?

To jest zaskakująca

być może odpowiedź.

Nie wiem, w którą stronę idę, w sensie.

Nie wiem, tak od mnie

droga poprowadzi.

Jak gdzieś widzę

moją

może nie cel, bo ja nie wiem, co jest celem.

Myślę, że nikt nie wie, co jest celem.

Chociaż zadaję swoim studentom takie

pytania na pierwszych zajęciach

jak siebie widzisz za 10 lat.

I sobie też zadaję takie

pytania, ale to mówimy

w sensie

zawodowym. Natomiast życiowym

za 10 lat

siebie bym widziała

z moimi dziećmi dorosłymi.

To jest jakiś taki

taki rodzaj

wyobraźni to widzę.

Jakieś takie spełnienia dla

mnie, czego bym pragnęła

dla siebie.

Dzieci moich

i ich rodzin.

A to nie jest znowu dzielenie się czekoladą?

Pewnie tak.

Dzielenie swojego życia w dzieleniu

się czekoladą. Może mam ja rację.

Ale jak jest największy

hedonizm związany z twoim życiem?

Jak masz myśleć tylko i wyłącznie o sobie?

To jest czas

tylko dla mnie, na rzeczy, które lubię.

Czyli na przykład oglądanie filmu, na które

nie mam czasu normalnie, albo słuchanie

muzyki, zjedzenie czegoś, co lubię.

A poddajmy to

takie pytanie naszej rozmowie.

Wolałabyś dzisiaj

mieć dużo większą karierę?

Czy być u boku kogoś i być

naprawdę zakochana?

Dzisiaj.

To znaczy, czy wolałabym

coś innego niż moje życie teraz o to mówisz?

Po prostu możemy urozmaić

ci jedno mnogę twojego życia. Robisz

albo bardzo dużą karierę obecnie.

Albo jesteś również bardzo

zakochana.

Wiesz co, myślę, że

bardzo mi w tej chwili zależy na tym, żeby

się realizować zawodowo.

Że to jest mój priorytet

na ten moment. Że ja wiem,

co znaczy kochać.

Ja byłam mocno zakochana

w swoim życiu. Oczywiście to byłoby

pięknie, gdyby się mogło przydarzyć jeszcze.

Ale nie wiem, czy to się przydarzy.

No to zobaczymy.

Natomiast to nad czym

w jakimś sensie mogę mieć jakąś

wpływ. Tylko, że wiesz, to jest bardzo niebezpieczne.

To słowa kariera,

sukces.

Ja tego trochę unikam,

dlatego, że

co to znaczy tak naprawdę?

Jak to zmierzymy?

Byłabyś jak sanach.

Nigdy bym nie była

jak sanach, myślę.

Dlaczego? Że to jest niemożliwe.

Bo to musiałabym być w jej wieku,

żeby być jak sanach. Ja już nie jestem

w tym wieku i też

nie potrafię.

Co prawda

byłabym bardzo nieuczciwe, gdybym powiedziała, że ona się sprzedaje,

bo mam wrażenie, że ona jest uczciwa.

Ale grała trasa

koncertową pod szyldą kabanosów.

Biedna

sanach.

W sensie, że jej to wypomina rzeczywiście.

Nograła. Tak, no wiesz, na marketing

się wiadomo. Młodzi ludzie myślą zupełnie inaczej,

niż myślimy my.

My, czyli ja mówię moje pokolenie.

Mamy ciągle... Właśnie, dziękuję, żeby wyrzuciłaś z tego walka.

No nie, no jesteś dużo młodsza do mnie,

nie mogę wam cię tam zostawić.

Przecież mogłoby być

niemalże moim synem tak naprawdę.

No widzisz? No właśnie.

Trzeba było robić. Trzeba było myśleć

szybko, tak, mieć wzdrosłego syne

dzisiaj, ale no wiesz co,

ja z jednej strony to

muszę powiedzieć, że ja to podziwiam, bo ja myślę,

że gdybyśmy my,

będąc zaradnym pokoleniem,

ale jednocześnie zupełnie niezaradnym,

w sensie takim marketingowo-biznesowym,

zaradnym w sensie

zdobywania, wykształcenia,

osiąganie jakichś tam swoich

celów, które wtedy można było

sobie osiągać, żeby, nie wiem,

wiesz, no dla mojego pokolenia

wielką rzeczą było

wyjechanie na przykład na

studia za granicę, tak, no to było już

w ogóle uchwycenie Pana Boga

zarogi, jak mogłeś

po prostu wyjechać z tego kraju.

To nie było dla każdego

dostępne, tak jak ja dzisiaj mam

to w to nie wjeżdżał na Eros Musa, tutaj tam

są obywada nami świata, myśmy

nie byli. Z dobycie wykształcenia

było też wielką sprawą, tak, takiego

solidnego, dobrego wykształcenia.

No ale ja właśnie, ja Sana jest za to

szczerze powiedziawszy podziwiam

co sobie tak cheszkuje, ale

to jest po prostu wielka

wielka rzecz, żeby tak marketingowo

to

ugrać, a szczególnie, że ty sama

powiedziałeś o tym, że ona wszędzie brzmi tak samo

i to jest

raczej jasna i oczywista, wydaje mi się, że

cała reszta dookoła nie jest

ograna wybitnie

szczerze powiedziawszy, no bo na pewno

jest to dużo lepiej

zrobione marketingowo, niż ona sama

śpiewa. Tak, no sztab

ludzi dookoła nie i bardzo dobrze myśli

i świetnie ją sprzedaje, tak, myślę, tak.

Tylko poza zdrości.

Ale ty byłaś skrojona na duży sukces,

jak spojrzysz na siebie

oczami przeszłości?

Co to znaczy być skrojonym na sukces?

Musisz mi to wytłumaczyć.

Z dolnym, charyzmatycznym, pięknym

i uroczy i posiadającym

co coś.

Znaczy, na pewno posiadam

to coś.

Nie umiem o sobie mówić, że jestem piękna,

bo... No i jesteś, no dobra.

Dobrze, dziękuję bardzo.

Ale wiesz, ja nie mam tego w sobie, to jest

zadziwiające, bo nawet widzisz, ty mi to mówisz,

byłam dwa dni temu na takim spotkaniu

w jednym z fajniejszych teatrów w tym kraju,

pani dyrektor się z nas naprzeciwka,

wszyscy ci to mówią.

Ja mówię, no może mi to mówię, ale wiesz,

to ja w ogóle jakby się nie definiuję

w tych kategoriach, tylko że...

To, żebyś się definiowała, byłoby niebezpieczne,

ale posiadanie tej świadomości

byłoby całkiem komfortowe.

No to może nie posiadam tej świadomości,

to jest mój błąd, wiesz.

Bo gdybym pewnie, gdybym wcześniej ją posiadała,

to byłoby mi łatwiej.

Bo ja z tym bardzo długo...

z tym miałam kłopot właśnie, też to wynika

stąd, że

widzicie siebie z zewnątrz.

Myśmy siebie rzadko wydzielić zewnątrz.

W sensie widzieliśmy się, że jest rzadko nagrani.

Ja miałam ten przywilej,

że pracowałam w radio, więc dość szybko

oswoiłam się ze swoim głosem.

Ale obserwowanie siebie

na zewnątrz to jest zupełnie coś innego,

niż wiesz, czucie siebie w środku.

To by się wydaje, że coś robisz,

a na zewnątrz okazuje się, że to zupełnie inaczej

wygląda niż ty sobie to wyobrażasz.

To jest trudne pytanie, które mi zadały.

Ja mam z tym kłopot, to wynika też

do uczonej mojej skromności, wiesz, że...

Dzielimy się.

Dzielimy się, no właśnie.

Wszyscy byli tak zdolni.

Wszyscy nie byli tak zdolni, to na pewno.

To tutaj to wiem, że nie.

Wyróżniałam się tak wśród

swoich rówieśników na pewno

i że to było od wczesnych lat.

Myślę, że gdybym była bardziej

uporządkowana ze sobą, tak jak sanach,

to pewnie byłaby taka szansa.

No to jak musiałabyś być bardziej uporządkowana?

Sporo, wiesz.

Ja jestem ciekawy, bo to jednak całkiem nieźle

gdzieś tam uciekasz.

Nawirujesz się, tak?

Ale gdzie musiałabyś być uporządkowana?

Bo zawsze mówisz, że byłaś trochę dorosła,

chociażby ta śmierć tego partnera,

kiedy miałeś 22 lata, to są rzeczy,

które jednak powinny porządkować

takiego młodego człowieka.

Jeżeli gdzie ty tam nie byłaś niepoporządkowana?

No wiesz, ale potem ten mój

epizod z gitarzystą Flamengo

był takim epizodem, który

też wszystko wywrócił, jakby kilka lat

takiego porządkowania się ze sobą.

Te moje wybory

czasami były takie

szalone, tak bym powiedziała,

bo nawet ten pierwszy

związek poważny, który nie był

małżeństwem, który właśnie zakończył się śmiercią Andrzeja,

też był takim dosyć dużym ryzykiem,

taką moją trochę ucieczką

z domu rodzinnego, tak naprawdę.

Mówiliśmy tutaj przez moment o relacji

z moją mamą, która jest relacją

w tej chwili dobrą,

ale był taki czas, że nie była

to łatwa relacja między nami.

My się wiesz, tak ścieramy

dość mocno, jeśli śmiejemy,

że wytrzymujemy ze sobą jeden dzień,

a potem to już jest trudno.

Naprawdę, mamy

po prostu zupełnie inną

energetykę, inną

emocjonalność. Nie jest 11.

Nie, jest 7.

Jest 7, jest panną, tak jak moja córka

zresztą, co jest mi

zadane jednak i zawsze się śmieję,

że największą mają nauczycielką jest moja córka.

No dobrze, to co tam się działo, że

chciałaś uciec z domu rodzinnego

z Andrzejem?

Wiesz co, to był dom właśnie,

taki dom, w którym moja mama

stosowała bardzo wiele

zasad, które były sztywnymi

zasadami, w których ja się nie miściłam,

już wiesz, to i był pewien

rodzaj takiego, takiej bezczułości

jednak, że to jest

to coś, czego ja szukam, dlatego

widzisz, powiedziałam, że definiuję się przez miłość.

Myślę, że z tego powodu, z braku

tej czułości w domu, takiej

ja ją miałam z tatą, bardzo dużą,

ale potem tata też się gdzieś, ponieważ

się rozbiedli.

No nie było tego po prostu

w domu, byłam z mamą, a mama

ma dosyć utrudniony dostęp do swojej

emocji. Ona się szczelnie obudowuje,

do tej pory tak jest.

I uciekałam

przed lodówką, no, przed zimnem

uciekałam.

A kiedy rodzice się rozwiedli?

Ja miałam 17

lat, ale już taty nie było

w domu dłuższy czas, zanim się

rozwiedli. Czyli właściwie

liceum też byłoby staty tak naprawdę.

Nie buntowałaś się?

Wiesz co, ja wtedy byłam bardzo

zajęta, myślę, że moim buntem była ta moja

nadaktywność, bo ja byłam aktywna

właśnie w szkole i tutaj było szkoła

muzyczna i teatr, jeszcze harcerstwo

i tu jakieś inne rzeczy aktywności

tego było całemu, to mnie cały czas

nie było w domu i z jednej strony

można się cieszyć z tego, że byłam nadaktywna

a z drugiej strony widać, jak bardzo z tego domu uciekałam

i żeby było śmiesznie, to tak odwrócę

teraz. Moje dziecko

starsze, generalnie wszystko z mamą

się. Ona

jakby mi oddaje to, wiesz,

że to z jednej strony jest mój sukces,

że moje dziecko lubi być ze mną, lubi

moje towarzystwo i lubi być w domu, bo się

czuję w nim bezpiecznie. A z drugiej

strony czasem mam takie kurcze,

czy to jest, aby na pewno takie dobre

i bezpieczne, że ona nie szuka

na zewnątrz, ale potem sobie myślę ok, no

przyjdzie czas, to na pewno poszuka

najważniej, żeby się czuła bezpiecznie,

myślę, że to jest, jeżeli

ja się mogę podzielić czymś, co sama

znam ze swojego doświadczenia, to jest właśnie

ta

ta wiadomość o sobie,

że ważne w życiu jest poczucie

bezpieczeństwa i takiej przystani,

no tak. Ale zobacz, no bo

wydaje mi się, że jednak te bezpieczeństwo

jest najbardziej

ugruntowane, kiedy odnajdujemy je w sercu,

a nie kiedy

szukamy jego na zewnątrz bądź w kimś.

No tak, ale...

Bo z tego, co mówisz, to ty szukałaś tego

bezpieczeństwa w kimś.

Tak, ale wiesz, co teraz mówiliśmy o domu

rodzinie, to jest zupełnie co innego, no bo dziecko,

żeby ukształtować w sobie ten

dom w sobie, czyli to

bezpieczeństwo w sobie najpierw musi mieć

zapewniane pewnego rodzaju warunki,

czyli musi się czuć bezpiecznie w domu.

Ja myślę, że w tym domu tak do końca

bezpiecznie się nie czułam, że to stąd

wynika. Natomiast sama

ze sobą dzisiaj, jako dorosła osoba

dobrze się czuje.

No dobrze, no ale zobacz, jak ile

jesteśmy lat dalej.

Ale budowały ciebie.

Jesteśmy, a nigdy nie wiadomo jak długa jest droga,

wiesz, to jest zawsze, ja mam to,

przepraszam, że to mówię i to jest tak,

czasami to jest tak, trochę koledzy się zaniosły,

że z ostatnie na przykład byłam na takim

festiwalu mojego

i się żegnaliśmy tam, któryś dzień z kolei

i koleżanka do mnie mówił

to się tak zawsze żegnasz. Ja mówię

słuchaj, bo nigdy nie wiadomo, kiedy się

żegnam ostatni raz.

No i wiesz, wtedy jest taki rodzaj

cisza następuje,

ale ja naprawdę tak myślę.

Ja naprawdę tak myślę, bo

z całej pięknoty życia, którą nam się przydarza,

który ja kocham bardzo,

wiem, że życie jest

no nieobliczalne, ono

jest, ono się jakby toczy

w taki sposób, że my jesteśmy dzisiaj,

ale jutro może nas nie być, no.

Jesteśmy jak tam o tyle.

A jak kamuflujesz dzisiaj smutek?

Przez aktywność.

Właśnie, bo to też było coś takiego, że mi się wydawało

nawet, jak powiedziałeś o tym

epizodzie, jak byłaś dzieckiem, że miałeś tam bardzo dużo rzeczy.

Tak. Z Mardominik.

Bardzo dużo rzeczy.

Nadal robię to samo, tak?

Tak, dlatego jestem w terapii teraz, wiesz,

i też się temu przyglądam, nawet ostatnio

chyba to nawet widać, bo jestem

trochę, tak trochę, chyba zamiłam ostatnio

ten single, który wyszedł,

ale poza tym się już dzieje trochę mniej,

że przyglądam się sobie

bardziej. No, taka rozkminka mam. Ciągle jestem

w jakiejś, no lekturz z nas

nie jest, no, jestem w podróży ze sobą

samą, no, to jest najważniejsza podróże, bo

odbywamy na tej planecie.

Ale nurkujesz coraz głębiej?

Nurkuję coraz głębiej, tak.

No tak, myślę, że życie tego dla mnie wymaga.

Wiesz co, to wymaga też do mnie mój

polityczny umysł. Ja,

znaczy, widzisz, bo nawet jak rozmawiamy,

no, jestem takim ciężkim partnerem

do takich głębokich naturzeń,

bo, bo

pierwsze, jakoś bardzo umiem

asertywnie

bronić tego swojego środka, bo jestem

naprawdę, no, hipra wrażliwą osobą

i, i gdzieś wydaje mi się,

że ten środek po prostu

zasługuje na to, żeby go chronić,

że to jest takie

magiczne miejsce.

I wydaje mi się, że ty często chronisz

to sama przed sobą.

Tak, myślisz?

Tak, że to jest twoje, a usłyszenie tego nagłos

to jest zupełnie coś innego, niż posiadanie

wiedzy, że to masz.

No tak, no, ale od tego mam terapię,

właśnie, że

żeby o tym rozmawiać na głos,

wiesz, to wtedy,

to wtedy jest łatwiej. W każdym razie,

no, na pewno z takich

fajnych rzeczy śmiesz,

trochę śmiesznych, wiesz, że na przykład

nie biorę żadnych leków, nie, nie,

nigdy nie brałam żadnych leków, ale

wypowiedziałam takie zdanie chyba w

lutym, w jednej rozmowie

takiej też publicznej,

że no, udało mi się

przez to przejść z jakąś taką domą. Dzisiaj już tego

bym tak nie powiedziała. Jednak wydaje mi się,

że jeżeli jest

taka konieczność, żeby

z farmakologii korzystać, to po prostu

powinno się to zrobić, bo można sobie

zaoszczędzić

no, cierpienia i też czasu po prostu.

Można skrócić ten czas

takiego, tego niedobrego

czasu. A jak wiadomo, nie wiadomo

ile czasu mamy. A jak wiadomo, nie wiadomo

ile czasu mamy, tak.

Jeszcze wrócę w taki wypadku do muzyki, no, bo rozmawiam

o ważnych rzeczach. A uważasz, że

dzisiaj muzyka jest właśnie o

mało ważnych rzeczach, albo jest

o rzeczach po prostu nieistotnych?

Zależy, kto ją robi, wiesz.

Rozmawiamy o popularnej muzyce. Tak.

Muzyka popularna, niestety

o nieistotne rzeczy.

Nawet dzisiaj wydaje mi się, że

zobacz, był taki moment, chyba on nadal

jest, szczerze powiedziawszy, że

muzyka alternatywna stawała się takim

popem.

Ale ona, czym bardziej stawała się popem,

tym bardziej teksty

zostały być bardziej jałowe.

I zastanawiał mnie z takiej perspektywy

osoby, jak ty, która jest wykształcona,

która zna się na tym,

czy nie odczuwa się

trochę takiego...

Chce to być bólu oczywiście, bo to jest na

dużycie, ale takiego, że jest

smutek tego wszystkiego, że sobie patrzeć

na zdolnych ludzi, którzy

zastosowują się do papki

ze względu na to, żeby jednak cały czas

trzymać się

tego szczytu, że nie chcą wyznaczać

jakości, ale zastosowują się do tego,

co po prostu jest popularne.

No jest to smutek.

To jest to smuteczek, świetnie

przybora to nazywało. Jest smuteczek,

dlatego że, wiesz, to nikt

nie czuwa dzisiaj. To jest

bolesne dla mnie, bo wydaje mi się,

że wiesz, kiedyś było tak, nie wiem, czy

znasz tę historię, ale kiedyś było tak, że

wszystko to, co się pojawiało w takim

mainstreamie piosenkowym,

nazywało się coś takiego, było coś

tak jak giełda piosenki.

I na te giełde piosenki, najwięksi

tekściarze pisali piosenki, które były

zalakowane w kopertach, bez imienia

i nazwiska. Czyli jak się dała

ta komisja, to nie wiedziała, która piosenka

jest Pana Młynarskiego, Pani Osiecki,

Pana Kowty, czy jakiegoś tam Pana

X czy Y.

Oni to po prostu czytali i wybierali

z tych tekstów te właściwe teksty.

Czyli była to w pewnym

sensie jakaś taka

czystość, czysta gra.

Dzisiaj to tak w ogóle nie istnieje, to znaczy

dzisiaj nie ma już tego sita,

które odsiewa to, co

wychodzi w tak zwany mainstream.

Bo każdy może wrzucić do tej

sieci, ile chce i wszyscy narzekamy

na to, że po prostu ktoś ostatnio opowiadał,

słyszałam to wczoraj,

że na swoją skrzynkę jeden z dziennikarzom muzycznych,

że na swoją skrzynkę jednego dnia dostał

prawie 200 piosenek, nowych piosenek.

Wyobrażasz sobie to?

To jest po prostu

niewobrażalna ilość, to znaczy ile tego jest w ciągu

roku. Z jednej strony to jest piękna,

bo każdy może. No tak, bo każdy może,

oczywiście. Ale wiesz, to jest inaczej,

kiedy masz taką na przykład taki port,

że wrzucasz swoją muzykę

w e-muzyka i ona

jeżeli tam spełnisz jakieś wymagania,

no to ona może być wszędzie w tych mediach streamingowych

puszczane i każdy może jej słuchać,

ale czymś innym

jest ten element, kiedy muzyka

przydostaje się do głównych mediów.

No, czyli ciągle to są radia,

stacje radiowe,

nawet te playlisty, o których mówisz

i tam powinno się

znajdować to coś, co jest najbardziej wartościowe,

czyli jakoś wyselekcjonowane.

A ja mam wrażenie, że nikt

na to nie patrzy, że to wcale nie jest tak.

To, co jest najbardziej

słuchane, czy wyselekcjonowane, to jest to,

co ma najwięcej odsłon.

Czyli jakby na takim

wolnym rynku, jak najwięcej,

na przykład młodzieży się tym zainteresuje,

bo to oni głównie

robią te klikalność

i na Instagramie

i odsłuchań na Spotifyu,

bo młodzież tam siedzi przecież.

Dzisiaj wydaje mi się, że tam jest bardzo dużo,

już bardzo różnych ludzi, jednak,

ale no nie, no to...

No tak, no moje powalenie też tam jest oczyszczący.

Chociaż w mniejszym stopniu,

bo ja mam wielu znakomitych

znajomych, przyjaciół

z kręgu sztuki,

takiej szerokiej sztuki,

znakomitych aktorów, realizatorów,

również muzyków,

którzy w ogóle tam nie zaglądają.

Po prostu nie ma ich w tej rzeczywistości.

Mhm.

Dla mnie po prostu, bo ja nie oczekuję

od debiutantów, żeby opowiadali

o ważnych rzeczach, nie oczekuję od młodych ludzi tego.

Zresztą jest taki świetny raper Oki,

który, pamiętam,

już był mnie na podkaści i powiedział o tym,

że ja mam 19 lat, co mam powiedzieć, mądrego.

Ładne.

I tak jak sobie myślisz o tym,

no zwłaszcza jest Igor Herbut, który potrafi

ładne rzeczy, za tobą też jest Fish,

który też potrafi piękne rzeczy.

Vito Bambino, ta ostatnia płyta, to jest pięknie

napisana płyta, zresztą kontaktowałem się

z Vitem i mówiłem do niego, że jejku to jest tak

pięknie, pięknie napisane.

I tam jest taki jeden fajny

wers, że bracie ja się o Ciebie

martwiej, bo nie szuka Ciebie d ja, bo

szukam Ciebie ja. I to jest

Vito tam ma świetnie, przerotnie

przekniwione wersen, też jest Cortez.

I gdzieś od ci ludzie powinni być

wyznacznikiem tego, o jakich

rzeczach powinniśmy mówić w muzyce,

bo muzyka naprawdę, to, co ty

powiedziałeś, żeby dać Cię ponieść w drodze,

wydaje mi się, że jako młodzi ludzie dajemy

się ponieść muzyce. My idziemy z tą muzyką,

którą gram w dusze.

To też nie brało się z przypadków,

więc to są dla mnie ważne rzeczy,

a też ważne rzeczy dla mnie taką, czy

ty uważasz, że muzycy powinni

wypowiadać się na tematy takie, jak

polityka chociażby.

Że to są ludzie, którzy mogą zmienić

perspektywę tego, jak

odbiorcy patrzą na rzeczywistość.

To jest niełatwe pytanie,

wiesz, myślę, że bałabym się wtedy

o nich, gdybym faktycznie o tej polityce

mówili, bo wiesz, jak to jest,

zwłaszcza w dzisiejszych czasach, natychmiast

masz jakąś, jesteś

sklasyfikowany, a to jest bardzo niebezpieczne

dla artysty. Na przykład dla takiego

Igor'a herbuta, którego uwielbiam sama też

i kocham tę wrażliwość.

Miałam wielką radość zaśpiewać z nim na

wspólnym koncercie i też obserwować

go od tyłu, jak

wygląda jego zaangażowanie w śpiewanie.

To jest po prostu rozwibrowana

cudowna istota.

Przypomniał mi się mój afters Igor.

Wspaniała.

Zresztą mówiłam mu to niejednokrotnie.

To myślę sobie, że

wiesz, są takie osoby, które są jak takie,

ja naprawdę myślę, że artyści są elfami

na tym świecie. Wiesz, oni są z innej materii

utkani, niż taka cała

całość populacji.

Coś tam nam mają pokazywać.

No i są pewnego rodzaju też

sentezą.

Czyli nie mogą dzielić, a mówienie

o polityce w pewnym sensie

sprawia, że zaczynasz dzielić ludzi,

zwłaszcza w tym czasie, w którym my w tej chwili żyjemy.

No to są tylko skrajności.

Nie ma elementów wspólnych.

Mi się wydaje, że naszą rolą

właśnie jest

kreowanie cały czas i

przypominanie ludziom, że musi być wspólna

płaszczyzna. Wspólna płaszczyzna

do

porozumienia.

I tutaj nie mam tej jasności. Uważam, że

artysta powinien być neutralny

politycznie.

Że to jest lepiej dla niego.

Ale teraz inna rzecz.

Jeżeli swoją twórczością jest w stanie

wzbudzić taką refleksję

w swoim odbiorce, że ten odbiorca

wie, że coś, a nie coś innego

to znaczy, że on oddziaływuje

również politycznie, tak? W sensie

świadomościowo oddziaływuje.

Ale teksty typowo polityczne?

Znaczy, no chodźmy, jak to wypowiedzi,

bo już nie mówię o tekstu. Pomiędzy. No ja wiem,

myślisz o pewnego rodzaju postawie.

No a jak ty patrzysz na to?

Wróćmy role, ja jestem ciekawa,

jak młode pokolenia to myśli.

Ale to bardzo miło, że jestem młodym pokoleniom,

ale wiesz co, to jest

kwestia gatunkowa

na pewno, bo wydaje mi się, że

w takich gatunkach jak rap

jest dużo więcej przestrzeni

na to, żeby móc tym

zarządzać. Z komentować rzeczywistość.

Tak, tak. Naprawdę tam jest dużo więcej

i nawet wypowiedzenie się publicznie nie grozi

tym, z czym grozi,

kiedy robisz muzykę mainstreamową.

Typową taką, powiedzmy,

w dużych mediach. No bo rap jest w radjach

itd., ale raczej duże media

w internecie gdzieś tam nie komentują

tego, co rapper

powiedział i wydaje mi się, że tutaj

ten rapper nie byłby

tak skondensowany na krytykę jak

ktokolwiek inny w takiej muzyce. Gdyby to Dawid

podsiadło chociażby powiedział, to wtedy

cała Polska by o tym mówiła.

A kiedy by to powiedział

nawet popularny rapper

no nie wiem, jest taki raperek BDoS

i tam miał takie wersy

w jednej z piosence, nie przeszkadza mi chłopak

z chłopakiem itd.

Ale o tym nikt nie mówi,

pomimo tego, że to jest bardzo wyrazista

postać jedna z największych albo

bądź największa dzisiaj na polskim rynku

muzycznym

i tam wydaje mi się, że to się

dzieje, bo jest

kilku raperów, którzy gdzieś tam

jednak zabierają głos w przestrzeni

muzycznej,

co prawda, no bo oni nie za bardzo udzielają

wywiadów, więc wywiadach raczej tego

nie mówią i to jest też

bardzo duży ich komfort, że oni po prostu tego nie muszą

robić, no bo oni sprzedają płyty,

sprzedają koncerty,

to mówią na koncertach, no nie?

Tak na soku zresztą

bardzo mocno

byłem rok temu na

koncercie Sokoła

w Płocku na festiwalu, gdzie

ze sceny mówił jebać pis, więc

wydaje mi się, że

po prostu gdzieś tam to jest

osadzone dużo bardziej w tej kulturze,

ale tej mainstreamowej

nie i to jest też

to jest każdego biznes, tak naprawdę

tak zupełnie serio, to poza tym, że to jest każdego pasja

każdy to kocha

to jest ich biznes i teraz

czy oni chcą

dzielić swoją wypłatę na pół

to jest bardzo egoistyczne, ale

bardzo prawdziwe, to jest prawda o nas, o

jako ludziach i

możemy kogoś podziwiać jako artystę, ale

musimy pamiętać, że to jest artysta, to nie jest

ktoś, kto ma wiele, który zarabia na tym, tak,

ale też nie ma, może nie mieć specjalistycznej

wiedzy, jeżeli chodzi o

tematy, druga sprawia jest taka, że

oni czasami może nie chcą mówić o swoich

to względu na to, że ich poglądy nie są

takimi

poglądami, jakie ludzie

myślą, że oni mogą mieć, bo to jest druga sprawa

co jest bardzo

bardzo ciekawe, więc ja

to patrzę w ten sposób

wiadomo, że chętnie bym posłuchał, jak

tacy ludzie

mówią, ale też zrozumiałem to, że

czym więcej mówią, a czym mniej śpiewają, tym gorzej

wypadają

No tak, ja myślę, że najlepiej jak sztuka mówi za nas

to jest ten

myślę, że tak, że to jest

quintesencja

tego właśnie, jeżeli chodzi o sam przekaz

artystyczny, a z drugiej strony

wiem, że ja ci coś powiem, to jest tak, tak jak

to słynne zdanie

Wojciecha Młynarskiego

opuściłaś mnie inteligencję, no nie, czy nie

opuszczaj mnie inteligencję, bo

w pewnym sensie tak się wydarzyło po

1989 roku, że ta inteligencja

zajęta budowaniem właśnie tego

tej

platformy dla sztuki, która się nagle stała

marcyjna, bo bardzo dużo takich

figur w tym naszym artystycznym

życiu gdzieś tam odeszło właśnie

na, budowało swoje teatry, swoje

przestrzenie, bo nagle się pojawiła taka

możliwości, świetnie z tego skorzystali

i fajnie, że to się wydarzyło,

ale faktem jest, że

z drugiej strony zaprzestano

edukowania społeczeństwa, co

w czasach PRL-owskich

gdzieś w pewnym sensie

ciągle było obecne, bo ja

na przykład czuję się, ja to często

powtarzam, ja się czuję wychowanką

polskiej telewizji. Mnie telewizja

w ogromnym stopniu wychowała, dlatego

że no myśmy wtedy nie mieli

innego dostępu do takiej szerszej

treści niż przez telewizję,

bo to co dzisiaj dla was jest naturalne,

czy internet i to, że

wszystko jest na, na wyciągnięcie ręki

dla nas nawet znalezienie nut,

ja tego nigdy nie zapomnę, bo po prostu

znalezienie odpowiednich nut to było

czasami dryfowanie, czy jeżdżenie

pomiędzy kolegami, czy nawet nagrań

proszeni, żeby ktoś

zobaczył, czy w jakimś sklepie muzycznym

jakiegoś nagrania nie znajdzie, bo szukaliśmy

go długo, więc, bo jesteśmy takim

dzikim pokoleniem, ja nigdy nie zapomnę

takiej fajnej historii, którą Dominik miał

z Łukaszem Borowiczem, wybitnym dyrygentem

jakieś dzijne koncerty

zagraniczne, to

wyobraź sobie, że zostawiali

w hotelach wszystkie ubrania, które

mieli w walizkach

i wkładali do nich płyty

i płyty CD

i płyty winylowe, które mogli kupić

tam na miejscu i przywieźć

te nagrania do Polski i wracali tylko

w tym, co stali

i Dominik z Wielączalą tak naprawdę

i robili to po prostu

powielokroć

Łukasz ma całe mieszkanie

ja u siebie też

sporo tych rarytasów

bo te

czas

bardzo często określa się szary,

ale właśnie takie historie są bardzo mocno kolorowe

no, w ogóle wiesz, te relacje międzyludzkie

były, myślę, dużo bardziej

głębokie

ale to też zmienił gdzieś tam internet

i zresztą oglądałem teraz świetny serial

o tym

on jest osadzony w końcówce

w końcówce XIX wieku

i tam główna postać

rozstaje się

ze swoją dziewczyną

i, znaczy, zabierają tego

gościa i ona sobie zdaje sprawę,

że ona nie wyjdzie, on mieszka

no i jakoś nie ma się zresztą skontaktować

oni są wielce zakochani w sobie

i ona zaczyna krzyczeć, gdzie ma wysłać list

i dopiero wtedy chyba zaczynasz to

rozumieć, że

dzisiaj nie mamy tego problemu

i wiadomo, że technologia daje wiele

ale tak samo dużo zabiera

no bo

pewnego rodzaju spotkania, intymność

rozmów

została zamieniona tym, że

wolimy zamiast z kimś pójść na kawę

naprawdę porozmawiać, wolimy do kogoś zadzwonić

no bo jest szybciej, bo nie będziemy stali

w korkach i tak dalej i tak dalej

nie musimy do kogoś jechać

możemy po prostu porozmawiać ze sobą

przez telefon albo wymienić kilka wiadomości

na Messengerze

więc dochodzimy do tego, że

zaoferowano nam coś

ale to co ty powiedziałaś, co łączyło ciebie

z Dominikiem

wytwarza się w ludziach tylko i włączy wtedy

kiedy oni się widzą, oni się czują

przez współobecność

to jedna kwestia, ja to widzę właśnie wśród młodych ludzi

bo przecież też z nimi pracują

mam dzieci

że ja się o to najbardziej boję

zaniku

takiej gotowości na drugiego człowieka

bo jednak to, że na przykład

ja jeszcze byłam dzieckiem

do którego domu potrafili przyjść znajomi

nie zapowiedziani

bo przecież nie

zanim mieliśmy telefony komórkowe

ja pamiętam taki czeski dywogę telefonu

mnie w domu nie było

w końcu chyba w szkole podstawało

jak mieliśmy dopiero pierwszy telefon w domu

no po prostu ktoś

przychodził, pukał do drzwi

i się zjawiał w domu i tak się odbywała rozmowa

tak się umawialiśmy

dzisiaj jest to nie do pomyślenia

moje dziecko do mnie mówi jak to mam o to

tak ktoś mógł przyjść, po prostu zapukać do drzwi

i powiedzieć ci, że jest

ja mówię no tak

więc świat się jawi zupełnie jako inna rzeczywistość

dlatego ci ludzie też są zupełnie inni

tak zupełnie, zupełnie

inni i zobacz jak na początku

narzekano na

te pokolenie dzisiejszych 20 latków

że im się nie chce, że jak o 16

kończą pracę to o 16 odkładają telefon

i dziękują a nagle inni ludzie patrzą

na to im kurde

to jest życie

to znaczy, że on od 16 naprawdę żyje

że ma swoje życie, już nie pracuje

a nie, że pracuje ponad godziny

dla firmy, która nie jest jego firmą

on ewentualnie może dostać awans

gdzie awans nie jest tak bardzo wynagrezany

że ci ludzie młodzi

nie patrzą już tylko i wyłącznie na

na to, że ta kasa jest taka ważna

że oni rozumieją, że luksusem jest czas

to, że jednak mogą coś z tym czasem robić

nawet jeżeli grają potem w gry

to jest ich czas

to jest luksus

a ludzie, którzy są zagłonieni przez pracę

nie mają tego luksusu

i nawet jak kochają tę pracę

to przecież często to są najfajniejsze lata życia

to jeździłaś z kolegą

i się powiłaś

z kolegą i też z tobą

tak, więc pomyśl sobie

jakie to jest ciekawe

wiesz co, ale myślę sobie też, że

np. różnica między moim pokoleniem

a tymi kolejnymi polega na tym, że myśmy

po prostu, bo widzisz to, że

oni mogą usiąść i mają

środki na to, żeby ten czas jakoś

spędzić inaczej, to znaczy czują się

bezpieczni też finansowo

nasze pokolenie nie czuło się bezpiecznie

finansowo, u nas było ciągle za mało pieniędzy

tak naprawdę, to jest

ja to pamiętam ze swojego pokolenia

po prostu bardzo dobitnie, że myśmy

ciągle go nie i za tym, żeby mieć

na cokolwiek, na tenisówki

przecież nie było niczego po prostu

my jesteśmy wychowani w braku

a wy już nie macie

wy już tego nie czujecie, bo to nie była wasza rzeczywistość

więc inaczej też te rzeczywistość

zupełnie odczytujecie

i ja wiesz, ja widzę to też

po moim dziecku starszym, który też

ma swoje granice bardzo określone, że

ona potrafi powiedzieć, że już

o tej godzinie to skalażanko się nie będzie kontaktować

bo ona chce odpocząć, ja na bardzo jasno

te granice stawia, ja czegoś takiego w ogóle

nie umiałam robić, ja nawet do tej pory

czasami mam z tym kłopot, wiesz, że

już teraz umiem wyłączyć

telefon, jak kładę się spać

czy gdzieś tam, że jak nie mam dzieci przy mnie

to się odłączam zupełnie od świata

zewnętrznego, że już nie

nie przyjmuje telefonów, ale długo mi

to zajęło, żeby nie być dyspozycyjny

myśmy byli nauczeni

na świat, po prostu, w którym żyliśmy, że

mamy być dyspozycyjni i mamy

oddać wszystko, wtedy

jesteś wart, jak umiesz oddać wszystko

ja pamiętam taki, o, to jest śmieszne

jak zaczynam pracować w radio

to myśmy przecież pracowali z pagerami

no i taki pager mógł cię

po prostu o każdej porze dnia i nocy

obudzić, pamiętam tę sytuację, kiedy

się po prostu jechało

na złamanie karku, bo trzeba było dojechać

była jakaś sytuacja, jak byłam reporterką, że to nie

nikt się nie martwił, ty miałaś być

dyspozycyjna i koniec, no tak, taka była umowa

niesamowite, jak to się

zmieniło, no i przecież nie minęło

jakiś tam olbrzymi okres czasu

z drugiej strony minęło, wiesz, minęło

ponad 20, jednak minęło

no i co, ale zobacz, to 20 lat

no, myślisz, to jednak nie jest

aż tak dużo, że patrząc na to, jak

bardzo dużo się zmieniło, bo też jesteśmy

w takim miejscu, w Europie, które bardzo

szybko się rozwija

jesteśmy naprawdę, tak jak się już odetnie

te wszystkie tematy polityczne, zupełnie

naprawdę jesteśmy w bardzo dobrym miejscu

i w bardzo dobrym czasie,

jeżeli chodzi o to, gdzie się znajdujemy

i jak to wszystko

wygląda, bo pomyśl sobie teraz te 20

lat do tyłu, jak wyglądała Polska

uuuu, no w ogóle, wiesz, standard

życia się bardzo zmieniło, tak?

zupełnie, oczywiście inną rozmawiamy, zmieniło się

bardziej standard niż

rzeczywistość ludzi, tak w sensie

to, jak spojrzysz na to, zastępnie do

porównania, tak, ale wiesz,

taka prosta rzecz, no, jak ja chodziłam do

to po prostu było jakieś instrumenty

po prostu trzy na krzyż,

jakiś lepiej nastrojony fortepian

w sali koncertowej, a teraz

właściwie każda instytucja

to ja mówię tylko ze swojego podwórka, każda

instytucja muzyczna, czy właśnie

szkoła muzyczna ma swoją super sale

koncertową, ze świetnym

instrumentem, ale nie jakimś tam instrumentem,

tylko takiej światowej klas instrumentem

koncertującym, myślę tutaj

o fortepianach, tak, wszędzie to też

jest, co chwila

tak naprawdę, uzupełniane to

cały instrumentarium, to jest

niesłychane, no, pod tym względem żyjemy

w fantastycznym czasie,

no i trzeba też to umyć doceniać,

to ja się umiem, ja na przykład umiem się

z tego cieszyć, wiesz, że jak jadę

do różnych filharmonii w tym kraju, patrzę

na to, jak to fantastycznie wygląda

i w jakich wątkach ludzie też odbierają sztukę,

bo to też jest ważne, ja pamiętam

po prostu swoje kabaryt potem

na przykład, oni

zaczynali, jak ja byłam

w liceum, no to myśmy

słuchali w jakichś salach gimnastycznych

po prostu, siedzieliśmy

na materacach, po prostu w jakimś

takim, w pocie tych

sal gimnastycznych

albo gdzieś tam w jakichś klubach

studenckich, ciasnych

zadymianych i

dzisiaj po prostu ludzie się dają kulturalnie

przychodzą ubrani wieczorowo

i cieszą się dobrym

kabaretem, no to duże różnice.

No olbrzymia i to jest różnica

jeszcze, gdzie ja tego dotykałem,

że tak to właśnie wyglądało

i zobaczcie, w perspektywie tego naprawdę

tego ostatniego czasu to tak wszystko

przyspieszyło, no Unia Europejska otworzyła

bardzo szeroko drzwi

i wydaje mi się, że naprawdę mamy

zupełnie inną i fajną wartość

dzisiaj, jeżeli chodzi o miejsce, w którym

jesteśmy, a jak patrzysz sobie na te

czasy, jak bardzo zmieniły się

wartości ludzi?

Ja zmieniły się bardzo.

No jakie?

No to jest właśnie to,

o czym już wspominaliśmy, no

ludzie szukają zysku teraz

bardzo często, szukają sukcesu w życiu.

Zmieniła się definicja sukcesu w życiu.

A co to znaczy dzisiaj sukces, oznaczało kiedyś?

Bo kiedyś dla inteligenta

sukces, no to było wykształcenie,

to była, to był największy ogląd świata,

jaki był możliwy, tak? Ja to pamiętam

z takich domów inteligenckich, do których

dane mi było chodzić i którymi

się zachwycałam.

Znajomość,

wyjazd, na przykład

podróżowanie po świecie,

bycie w tych miejscach, które są kolebkami

kultury, no to było jakieś

osiągnięcia, sukces, że możesz

tego doświadczyć, doświadczali tego

nieliczni. A dzisiaj sukcesem

jest, no co, myślę, że

wystarczająco pełne konto,

dobry samochód,

jakaś tam fajna limuzyna.

Dla niektórych to będzie

dobry życie oczywiście, no bo też te wartości

są różne, z różnych domów wyniesione.

Ale myślę, że to się diametralnie zmieniło,

że na pewno nie intelekt

jest pewnego rodzaju jakąś

nabilitacją dzisiaj. A w moim

pokoleniu to jeszcze tak było.

Ale to jest ciekawe, bo wydaje mi się też,

że tak jak rozmawiam z młodymi ludźmi

tutaj, jak przychodzą,

że

że oni rozumieją na przykład, że ktoś,

kto jest popularny,

kompletnie nie musi być mądry.

I wydaje mi się, że to jest już duża lekcja

tego, że zaczynamy dostrzegać to, że ktoś,

kto jest popularny, nie musi być mądry.

I druga sprawa jest taka, że jak ktoś jest bogaty,

to też kompletnie nie musi być mądry.

Może być nawet przeciwieństwem mądrości.

I

zawsze mnie interesuje optyka.

Optyka, jak się na to patrzy,

że

że ci młodzi ludzie,

no bo wydaje mi się, że oni są

bardzo skrajni. I sam tacy właśnie, którzy

doceniają swój czas

i tacy, którzy właśnie doceniają kasę.

Taką najprostszą wartość,

najbardziej namacalną.

Bo to wszystko, o czym rozmawialiśmy,

przez całą tę rozmowę,

to są rzeczy, które

doceniasz, kiedy

stajesz się coraz bardziej dorosły

i coraz bardziej życie cię sprawdziło.

No bo wielu rzeczy pewnie nie

byłaś w stanie przewidzieć, no bo, no jakimś

w sumie. No bo jak, tak.

A wtedy, kiedy one cię dotykają,

ty wiesz czym jest ten dotyk

i wiesz też czasami,

że z tego dotyku można dużo wyciągnąć.

A zazwyczaj czasami ten dotyk

traktujemy, interpretujemy jako sam ból.

A z tego

bólu wychodzą czasami naprawdę

bardzo, bardzo piękne rzeczy,

które zmieniają nas na

dużo, dużo dłużej,

niż ten ból miał na nas tak naprawdę

odcisnąć jakiekolwiek.

Więc no, o czym ty teraz marzysz?

To jest, to jest bardzo ciekawe.

To jest ciekawe, bo ja ciągle marzam spokoju,

wiesz, to jest ciągle taki mój motyw

przewodnic, jest nudne nawet w kontekście

tej rozmowy. Ale tak, ja marzę

o spokoju, o jakiegoś

rodzaju możliwości

i przestrzeni

na to, żeby twórczo się bardziej

rozwijać, bo ja ciągle mam takie, wiesz, mam takie marzenie

na przykład, żeby mieć swój dom,

a w tym domu mieć swoje studio, żeby

dojść do takiego momentu w życiu, żeby mogła

sobie tak zanurkować się

w muzyce,

w jakichś różnych doświadczeniach

z samplami elektronicznymi, popróbować

sama, na własną rękę,

poryzykować, popisać sobie swoje własne

piosenki.

Co prawda zaczęłam to troszeczkę,

ale ciągle nie mam wystarczająco czasu na to,

no bo zabierają mnie rzeczy, które są

tutaj, teraz, no rzydko mnie zabiera,

mówiąc krótko. No dobrze, ale czekaj, bo teraz tak,

nazwijmy ten spokój.

Marzysz o spokoju.

Ja już zrozumiałem, czy ten spokój był kiedyś

jak bądź dzieckiem, a teraz chcę zrozumieć,

czym on jest w wizualizacji przyszłości.

Wiesz co, myślę, że to jest

takie pogodne bycie

spokojne, czyli po

takie poczucie, że

to miejsce, w którym jestem, jest bezpieczne

i stabilne,

bardzo fajnie, jeżeli ktoś

przy mnie byłby,

kto rozumiał, o czym ja jestem,

bo to jest też trudne, wiesz, myślę,

że na przestrzeni wieku,

czym jesteśmy coraz starsi, to to jest...

Ja to dostrzegam, jako swoją trudność,

być może ona jest

tylko moja osobnicza, ale

znalezienie

kogoś, kto chciałby

się też dowiedzieć, tak naprawdę,

nie byłby tylko zewnętrzny, bo to

z nami artystami to też często tak bywa,

że my jesteśmy bardzo trakcyjni na pierwszy rzut ok.

Potem ktoś dostrzega ten

bałagan. No bałagan to wiadomo,

że jest nowo, inaczej nie bylibyśmy

artystami, wiesz, to jest tak, to na zewnątrz

jest fajnie, a potem, żeby

było tak fajnie na zewnątrz, to coś tam się musi

zadziać w środku i oczywiście się dzieje

zawsze, jest jakiś rodzaj chaosu.

Nie, ale chodzi o taki rodzaj, myślę,

zrozumienia na poziomie duchowym,

duchowy emocjonalnym,

że to jest dla mnie bardzo ważne.

Myślę, że bardzo bym chciała nadal uczyć,

bo uwielbiam to robić i mało tego,

czym jestem coraz starsza, to znajduję w tym

coraz więcej przyjemności

i bardzo dużo się sama uczęt tych młodych

ludzi, co jest kurczę

takim... Nawet to moi koledzy się śmieją,

że to jest takie, to jest trochę wampirze,

wiesz, że jak się uczy młodych ludzi,

to pobierasz od nich energię i coś w tym

jest, ale

w takim kontekście ja bardzo lubię,

kiedy ludzie się rozwijają obok mnie,

kocham to, nigdy nie byłam takim

nauczycielem, który, nie wiem,

ma rację i uważa,

że po prostu jest jedna, najmojsza racja,

tylko zawsze staram się ich

zobaczyć w ich

uwarunkowaniach, też w swoich ograniczeniach,

no bo każdy z nas je ma i jak

się przy odkrycie tego jest w ogóle, wiesz,

kamieniem po prostu

filozoficznym do posunięcia

się dalej, chciałabym

muczyć na pewno tak. Chciałabym jeszcze pożyć

po prostu, wiesz, tak po prostu

dobrze pożyć, móc

wyjeżdżać, poznawać

nowych ludzi,

patrzeć jak moje dzieci się rozwijają,

jak rosną.

Bardzo ważne jest dla mnie to, żeby robiły, co

kochają i tutaj naprawdę

mogą nawet być

owcowymi albo mechanikami samochodowymi.

I w ogóle nic mi to nie robi.

Uważam, że po prostu najważniejsze, żeby

byli szczęśliwi. No dobrze,

ale już powoli zmierzając do końca, o czym

byłaby piosenka, gdybym miała

być o tobie.

O kurczę, wiesz, pierwsze, co mi

w przodu głowy to o niebie.

O jakieś błękitności,

chyba tak, o jakieś lekkości.

Ja w takim rozpędzie jestem, do jakiejś

lekkości. Wydaje mi się, że ja

teraz

wiem, czy to będzie wynikać z tej rozmawy,

bo musimy dotknęli tak dużo różnych rzeczy

w sumie, choć kręcimy się w kółko.

No bo ja wyciskam ciągle

z tej samej pomarańczy, wiesz. Tak, tak, normalnie

ciągle wyciskasz te cytryny, że ja cię, wiesz,

jednak zrzucam z siebie balast.

I nawet teraz, jak zaczęłam,

to wrócę znowu do tej terapii. A to są cudze

bagarze? Z tego samolotu, które wyrzucasz?

Nie, to są moje bagarze, jednak, że wiesz,

my się tak skrzętnie, bo jednak ja jestem

takie dzielności, że

już byłam harcerką i takie po prostu, jak

ja sobie nie dam rady, dam sobie rady, jestem

dzielna, mundurek

na plecy, wojownika

strój i jedziemy, tak.

W działaniu się tutaj po prostu

wszystko okaże, stary się tam, wiesz,

hartuje i trzeba to robić. A teraz

dostrzegam, że to nie do końca

takie jest, no, że jak się przeładujesz, to po prostu

możesz się przewrócić i nie wstać, mówiąc

krótko, tak, że trzeba patrzeć

na ten balans. I to jest tak też ku

drodze, że

wbrew pozorom

to młode pokolenie, które zaczynamy

być coraz bardziej takie samoświadome siebie,

no, bo jednak

literatura, do której mają dostęp,

ale też wydaje mi się, że coraz bardziej

świadomi nauczyciele, jeżeli się tacy zdarzają,

bo to różnie bywa w polskich szkołach,

ale zdarzają się, ja na przykład nie mogę

narzekać, jeżeli chodzi o moje dzieci, to

powoduje, że one są coraz bardziej

samoświadome i one szybciej

są dojrzałe, jednym pod względem

i takiego umiejscowienia

siebie.

Dobrze.

O niebie.

O niebie. A to byłaby smutna, czy wesoła

piosenka?

Wesoła, znaczy to byłaby pogodna, bo wesoła

to jest, wiesz, wesołość.

Wesoła jest tylko pola.

Kojarzę mi się, wiesz, z ważnością

jakąś taką... Nie, nie,

lubię szlachetność jednak.

Szlachetność jest ważna dla mnie.

Szlachetność jakaś...

kurczę, no powiem, to wyrafinowanność,

tak, ja lubię wyrafinowane rzeczy,

lubię dobry smak.

Bardzo zwracam uwagę

na formę, ona jest dla mnie ważna.

Dlatego lubię, na przykład sztukę,

no wydaje mi się, że sztuka jest bardzo

ważna w życiu.

Lubię dobre słowo, lubię poezję,

lubię malarstwo, lubię teatr.

Właśnie z tego powodu, bo kocham formy.

Ale bardzo ciężko chyba

o nią, tak, zupełnie, zupełnie

serio.

No w dzisiejszym świecie.

No bo, bo opowiadasz cały czas

o ludziach, trochę z poprzedniej

epoki, posługując się każdym

ze nazwisk, nie wiem,

jak mówiłaś o nikim, kto jest

dzisiaj.

No mówiliśmy o Igorze herbucie,

którego też bardzo, bardzo lubię.

Nicenia.

No to takie na siłę, na ciągę.

Nie, to nie jest na siłę.

No tak niestety jest.

No wiesz, no ja mam...

nie mogę udawać, że jestem

z innej epoki, niż jestem

i że tam gdzieś jest moje serce,

że ona tam jest.

Ja na pewno szukam nowych doznań,

czy jakieś tam doświadczeń,

ale...

No niestety, no różnice pokoleniowe

istnieją, one istnieć będą zawsze

i to nie jest nic złego.

Myślę, że to jest jakiś rodzaj

dobrej wymiany.

Ciągle wierzę, że ona jest możliwe

i wierzę, jak tak patrzę na

mojego syna, na przykład, który ma teraz

9 lat i on do mnie mówi, mama,

ta ostatnia piosenka to taka dziwna,

co nagrałaś.

No ja mówię, dlaczego dziwne?

No bo wszystko jest elektroniczne.

Ja wolę jakieś instrumenty

akustyczne i mówi to 9-latek.

To nagle tak sobie myślisz o jej,

znaczy ja nie wiem, co będzie za 10 lat,

za 5 z nim w jego rozwoju, ale

na ten moment to sobie tak możesz myśleć,

a może to będzie tak, wiesz, ponieważ

wiemy to już z historii, że to wszystko

jest sinusoidą, że to się tak, wiesz,

to czy są wybrzuszenia, zagłębienia,

że historia wraca, kołem się toczy.

Różne rzeczy mogą być przed nami.

Ja myślę, że ty będziesz widział więcej,

niż ja, że prawdopodobnie...

Słuchaj, nie wiemy tego,

ale prawdopodobnie.

Musimy się bardzo ładnie pożegnać.

Prawdopodobnie twoja dwór droga

jest jakby sięga dalej, niż moja.

Dlaczego?

Więc jak będę tam po drugiej stronie,

to czasami mi tam sygnalizuj.

No dobra, a jeszcze przejdźmy do głosów,

no bo ty lubisz głosy.

Ty uważasz, że głosy coś więcej mówią?

Ono są...

Ono mówią nas wszystko.

No dobra, co to znaczy wszystko?

Wiesz, co zdradzają takie rzeczy, które my

często chcemy ukryć. Mają taką bliskość

w sobie. Na przykład ja widzisz,

mówiłam cię od razu, to jak od razu się spotkaliśmy,

powiedziałam, że ja ciebie lubię z głosu.

Ja ciebie naprawdę lubię z głosu, to masz taką

bliskość w głosie.

Słychać na przykład, że jesteś taką ciepłą osobą,

która lubi się przytulać.

Myle się?

To właśnie, że masz taką,

że jesteś też czułą osobą.

My w głosie

naprawdę

cały ten kompas, który mamy w oczach

mamy też w głosie.

A co jest w twoim głosie?

Ja myślę, że słuchać podobnie,

że ja jest tam bardzo, znaczy słuchać moja

możliwość

i taką, moją skrytość też myślę,

że słuchać. Bardzo.

Bo ja to, jak siebie, ponieważ znam siebie na wylot

z nagrywania różnych rzeczy

już się do tego przyzwyczaiłam.

Pamiętam, że pierwsze lata

takiego studiowania siebie było trudne.

Bo przecież

mój zawód wymaga ode mnie takich zewnętrzności.

Ja to lubię, to jest strasznie śmieszne, że właśnie te

moje

dektory w te i w te po prostu są tak przeciwstawne,

bo ja kocham być na scenie, a z drugiej strony

wjeżdżam do Gdyni, albo

wjeżdżam do

Sopotu i patrzę ile tych ludzi tam jedzie

i sobie myślę, gdzie tych ludzi wszystkich tam ciągnie,

jak oni mogą tak odpoczywać.

Jak ja nie lubię takiego tłumu,

a potem wychodzę na scenę i uwielbiam

tak, kiedy jest dużo ludzi, więc to

no, tak.

Czyli jesteś wyjątkowo.

No tak, jestem wyjątkowa.

Ty też jesteś wyjątkowy

i każdy z nas jest wyjątkowy.

Wszystko mi zepsułaś.

Jak to wodnik, wiesz,

jesteśmy to, jesteśmy

braćmi, ja jestem wodniczką, wiesz,

w horoskopie, więc to...

Ja ciągle równam, wiesz, że to jest...

A postrzelaj, bo ja jestem z jakiegoś zodiaku.

No...

Ciekawe.

Jak trafisz, to kończymy.

A jak nie trafię, to rozmawiamy kolejną godzinę.

Kolejne dwie.

Niemiergodne, matko.

Nie myślam o tym, ja wiesz co, nie umiem tak.

No, to właśnie, ale to masz, nie miałeś o tym, nie wiesz, że jakbyś

Jesteś rakiem? Nieee, dobra.

A byłaś kiedyś u wróżki? Byłam.

I co ci wróżka powiedziała?

No, wywróżyła mi mojego drugiego meża, wyobraź sobie.

I już więcej nie pójdę do wróżki.

I to jest piękna płyta. Bardzo Cię dziękuję.

Dziękuję.

Machine-generated transcript that may contain inaccuracies.