Dział Zagraniczny: Czy w 2050 roku urodzi się ostatni Włoch (Dział Zagraniczny Podcast#173)
3/16/23 - Episode Page - 46m - PDF Transcript
Dzień dobry. Nazywam się Maciej Krzyszewski, a to jest dzieł zagraniczny. Podkast o wydarzeniach na świecie, o których w polskich mediach słuchać niewiele, albo wcale.
Wysłuchasz to rozmów z ekspertami od Ameryki Łacińskiej, Afryki, Azji, Oceanii, a także mniej znanych tematów europejskich, a od czasu do czasu także odcinka solowego, w którym samodzielnie przybliżam ci jakąś historię.
Jeżeli interesują ci podejmowane tu tematy, to możesz wesprzeć moją działalność, dobrowolną wpłatą w serwisie Patronite pod adresem patronite.pl, łamany przez dzieł zagraniczny.
Dziś moim gościem jest doktor Piotr Podemski, italianista z Instytutu Komunikacji Specjalistycznej i Interkulturowej Uniwersytetu Warszawskiego. Dzień dobry.
Dzień dobry, tak jest, to się zgadza.
Jak będą się podobał film o małym Adamu?
Jest to film oczywiście zrobiony bardzo profesjonalnie, bardzo dobrze, natomiast zaskakuję tak naprawdę ta konwencja, prządkowo, że o to właśnie firma działająca zupełnie komercyjnie próbuje nas przekonywać do tego, że jest włoszech duży, poważny, problem społeczny i stuje taką wizję bardzo apokalipsyczną tego właśnie, że o to rodzi się ostatni włoch i właściwie na tym się historia tego kraju kończy, to wydawałoby się nie są takie narracje typowe dla właśnie firm prywatnych,
ale potem jednak taka złośliwa natura we mnie wziąła górę i pomyślałem sobie, no jak to?
Po prostu i się marciem o to, że potrzebni są klienci na te ich produkty, konsumenci, mleczne, konsumenci dokładnie.
I naturalnie to nie jest taka do końca akcja społeczna z grzeczności, szlachetności czyste siebie rąca, ale jest to głęboko przemyślany chwyt marketingowy.
No czy on coś pomoże oczywiście, czy on zwiększy włoszech dzietność, to wiadomo, że oni sami chyba są jednak tego świadomi, że jest to działanie bardzo wycinkowe i markowane, ale chociaż zwracają uwagę,
choćby naszą tutaj dzisiaj na problem, który rzeczywiście w włoszech jest.
Ja tylko do objaśnienia, że mówimy o krótkim filmie reklamowym, on ma około 8-9 minut, jest faktycznie bardzo dobrze nakręcony,
jego fabuła opowiada o ostatnim włochu właśnie małej madami, który rodzi się w 2050 roku,
samotnie na oddziale położniczym, później z historii jego rodziców, którzy opowiadają, jak to jest mieć jedyne dziecko w kraju.
Bardzo interesująca produkcja, ale jak sam Pan zauważył firma komercyjna zajmująca się produkcją biszkoptów już od 101 lat.
Natomiast w filmie wypowiada się prawdziwy demograf, wykładowcy do demografii Włoski i 16 lutego, bo filmik został opublikowany właśnie w lutym,
16 lutego towarzyszyła mu też konferencja w Mediolanie, gdzie udział w tej konferencji poza przedstawicielami firmy brali też socjologowie, demografowie,
ale też na przykład burmisz Mediolanu i ministra do spraw rodziny.
I to wszystko w kontekście danych, które opublikował ISTAD, czyli Włoski Instytut Statystyczny.
W 2022 roku było poniżej 400 tysięcy porodów, co jest najniższą ilością od kiedy w ogóle zaczęto prowadzić statstyki w 1861 roku.
Dlaczego rodzi się tak mało Włochów, coraz mniej z roku na rok, no najmniej od połowy XIX wieku?
Właśnie, właśnie, bo od tego warto zacząć, to nie jest przecież tak, że Włosi spanikowali dlatego, że jakieś tam nane się raz pokazały raptem i uznają, że ten rok jest złowiezczy, to jest przecież się pogłębiająca stała tendencja.
Włochów przychodzi na świat coraz mniej, społeczeństwo się starzeje, a wręcz społeczeństwo się kurczy.
To jest tak, że kiedy co roku oglądna ze studentami najnowsze statystyki demograficzne, czące Włoch,
no bo czując takie wprowadzenie do Włoch, trudno nie mówić o tym, jak ogląda kwestia ludności i społeczeństwa ITD,
to pierwsza jest taka podstawowa konstatacja. Teoretycznie do niedawna jeszcze Włochy rosły, jak na drążczach w sensie liczby ludności,
ale oczywiście to są dane bardzo mylące. Włochy rosły tylko i włączy siłą imigracji, zresztą postrzeganej przez wielu jako wielki problem, czego być może potem jeszcze przejdzie.
Jeszcze do tego wrócimy. Ale jeśli patrzeć na tzw. saldo naturale, czyli właśnie niki tylko i wyłącznie biologiczne urodzenia i zgony,
to tutaj widzimy, że Włochy się dramatycznie kurczą już od wielu lat.
Dalej, kiedy zejść na poziom poszczególnych już nie Włoskich regionów, czyli województwa, ale makroregionów, a więc północy, południa i centrum,
to widzimy, że ta opowieść statystyczna o Włoszech, to jest jak zwykle statystyka, czy jak często statystyka, jedna wielkie kłamstwo.
Tak naprawdę były tam dwa różne społeczeństwa. Było południe, które miało przyrost naturalny pozytywny,
ono się rozwijało i tam urodzeń było więcej niż zgonów.
I była północ, która zupełnie dramatycznie już się kurczy, bo tam rzeczywiście ten Adam niemal, że byłby jedynym dzieckiem,
urodzonym nawet i dzisiaj, panowie, że dzieci się właściwie nie rodzą,
natomiast mamy bardzo liczne zgony i tam to społeczeństwo ulega właściwie takie atrofi rzeczywiście,
gdzieś w takim niebytowi, który mamy tam na miejscu. A więc była taka opowieść właściwie trochę dwóch królestwa,
królestwie północy, która się kurczy i królestwie południa, które ciągle dostarcza jeszcze nowych dzieci,
dostarcza tego nowego życia, potem oczywiście w Włoszech się wszystko rozwiązuje metodą migracji,
z południa ci młodzi ludzie jadą na uczelnie, do szkół, do pracy na północ i wszystko się jakoś tam wyrównuje,
ale co się okazało, ta tendencja jest ciągle taką tendencją jeszcze mobilną, ruchomą,
to znaczy południe przejmuje stopniowo północne obyczaje
i kiedy dzisiaj studentami oglądam najnowsze dane z tego roku poprzedniego, to okazuje się, że to już jest nieprawda,
że już południe w Łoch właśnie przyjęło ten północny schemat i tam także nie jest wcale tak,
że jest taka szalona nadprodukcja właśnie noworodków, tylko tam również dochodzimy tej sytuacji,
kiedy mamy więcej zgonów starszych osób, zwłaszcza niż urodzeń. No i pytanie w takim razie, dlaczego tak się dzieje.
Tutaj znowu powiem nieskromnie, że spędzamy nad tymi studentami kilka godzin co roku.
A ja pana zmuszę, że pan to podsumował w kilka minut.
Na tych rozmowie, to prawda, ale oczywiście jestem tam w lepszej sytuacji,
bo nie muszę mówić z głowy tylko ilu studentów, tej opinii, tej reinterpretacji i sobie to wyjaśniamy.
No ale cóż, po pierwsze skoro jest taka zmiana i skoro w grę wchodzi różnica między południe a północną,
to myślimy sobie o kwestiach obyczajowych, że od zawsze jest tak, od ludzkiego zawsze,
jest tak we Włoszech, że północno jest krainą bardziej liberalną, krainą bardziej lewicową, postępową,
bardziej lewacką, aby tak niektórzy by powiedzieli, a więc tam decyduje po prostu inny styl życia.
Z jednej strony społeczeństwo paradoksalnie zasobne, które miałoby pieniądze na to,
aby te dzieci przecież mieć i wychowywać, bo nie są to ludzie bardzo biedni,
ale jednak społeczeństwo, które skupia się już teraz na karierze pracy, na życiu przyjemnym
i ten właśnie taki profesjonalno-komercyjny wątek ich życiorysów zaczyna dominować.
Nie jest to szczególnie modne, żeby mieć dzieci, naturalnie w takim społeczeństwie już wyeducowanym, wyzwolonym
istnieje bardzo duża świadomość antykoncepcji, antykoncepcja wszelka jest stosowana,
więc nie ma tego automatyzmu, który to południe, paradoksalnie ratował by tej pory demograficznie,
że te dzieci jednak rodziły się także dlatego, że po prostu świadomość antykoncepcyjna była niższa
i to się zwyczajnie metodą naturalną właśnie działo. A więc to jest ta kwestia pierwsza.
Ci ludzie są bogaci, wyzwoleni, sami o sobie decydują i decydują, że nie chcą mieć dzieci,
bo dzieci to jest pewna komplikacja ich życia zawodowego, ale także pewne ich przyjemności,
które oni chcą w tym życiu mieć, wjeżdżać na seszele itd.
I to nie jest takie proste z noworodkami. To jest jedna kwestia.
Kwestia kolejna to oczywiście zmiana modelu rodziny i wizji kobiety w społeczeństwie włoskim.
Południe nie nadąża, ale już dołącza tej wizji powoli z czasem.
Na północy to już jest w ten sposób oczywiście od dawna.
Czyli myśląc o Włoszech, a zwłaszcza o mitycznej zupełnie Sycylii, mamy wszyscy tutaj takie wyobrażenie
o właśnie tej bardzo licznej rodzinie, wielopokoleniowej, która mieszka w wielkim domu.
No i o czy tych dzieci, tam musi być jej piątka, szóstka, ósemka w ogóle i tak dalej. Tak to kiedyś wyglądało,
a zwłaszcza południu Włoch, taka była sytuacja.
Otóż tego obrazka tej pocztówki już nie ma.
Przepraszam, że przerwę tu panu i wejdę w słowo, ale później może nam to uciec,
a chciałem się na chwilę zatrzymać przy tych kobietach, ponieważ różne badania,
właśnie statystyków, demografów wskazują na to, że im lepsza sytuacja kobiet na rynku pracy,
tym rodzi się paradoksalnie więcej dzieci, bo są dosłownie, że to wszystko, o czym pan wcześniej mówił.
Sięgnąłem do statystyk. Włochy to jest 57% kobiet aktywnych na rynku pracy.
To jest najmniejszy wynik ze wszystkich krajów Europy tej zachodniej.
Dla porównania na przykład w Niemczech to jest 75%, w Szwecji to jest 81%, no możemy tak jeszcze wymieniać.
Czy na tym polu dochodzi do jakiejś zmiany?
Czy to, że kobiety tak długo były poza tym rynkiem pracy, czy coś się może zmienić,
czy jakoś są w jakiś sposób aktywowane w tej chwili?
Dokładnie tak samo w tym przypadku, ta statystyka jest takim wielkim kłamstwem,
bo kiedy patrzymy na dane włoskie, to oczywiście ta liczba, którą pan cytuje,
to jest po prostu wypadkowa, średnia rytmatyczna sytuacji na północy, sytuacji na południu.
To, że są tu dane najniższe w Europie, oczywiście wynika stąd,
że to południe jest w tym zakresie kulą unogi.
Tam aktywność zawodowa kobiet jest tam bardzo, bardzo w niskim poziomie, jeszcze wiele niższym od tego.
I ta północ, która próbuje ścić za trendami nie wiem niemieckimi, austriackimi, francuskimi,
nie wydoli, nie nadąży, nie da rady, ponieważ właśnie południe powoduje ten regles.
Oczywiście tak jak z całą resztą, to się powoli dzieje.
Południe się zbliża, gdzieś tam goni te północ,
idziemy w tym kierunku, nazwijmy go właściwym, typowym dla Europy Zachodniej,
ale jednak cały czas efekt jest taki, że w skarie europejskiej,
jak pan mówi, półchy są na szarym końcu, tak to jest.
Ale paradoksalnie, we włoskim przypadku, to wygląda trochę inaczej.
To znaczy, to potwierdza takie myślenie zewnątrz sądkowe.
To na tym południu, gdzie nie ma wcale warunków finansowych choćby,
ale jednak jest i do tego wracam tej wizji kobiety, bardzo silna presja kulturowa.
To znaczy, jeżeli w wieku, nie wiem, lade dwudziestu oczywiście przesadzam celowo
w celach tutaj retorycznych, kobieta nie wyszła jeszcze za mąż,
nie urodziła pierwszego dziecka, to cały tabun, babek, ciotek
i innych sąsiadek z secyjskiej wioski wstół siedzi na niebrutalnie,
w sensie psychologicznym i usiłuje je wytłumaczyć, że to jest jej powołanie,
to jest jej rola i jeżeli ona tej roli nie spełnia,
to chyba coś jest z nią nie tak jako kobietą i powinna czym prędzej to załatwić,
bo potem cytując takie porzekadło ludowe,
no nikt już jej nie będzie chciał, prawda,
bo jeżeli ktoś w wieku lat dwudziestu, pięciu czy sześciu się nie wydał za mąż,
to znaczy, że coś jest z nim nie w porządku.
I ta presja jakoś tam działała bardzo długa na południu,
skutkowała w końcu tym, że także jej wiek właśnie małżeń zawieranych,
średni wiek, był niższy na południu niż na północy,
ale naturalnie w całych Włoszech on ciągle rośnie, tak,
a więc Włosie zawierają te związki małżeńskie,
gdzie zawierają to osobny temat,
później dużo niż zawierali wcześniej.
No na północy oczywiście jest inna sytuacja, tak,
te kobiety z południa także wyjeżdżają na północ, powtarzam, na studia,
tam robią te kariery, jakoś zasmakują w tej niezależności,
w tym, że te ciotki babki przyspawią w Sycylii,
no nie mogą im mieszać w życiorysie i zaniedecydować,
tylko czują się właśnie kobietami wyemencypowanymi,
a jeszcze jest takie zjawisko, które ja ostatnio też poznałem
w rozmowie z moją przyjaciółką na Apolu,
która mieszka z kolei w Mediolanie, jest osobą w wieku,
w tej parcie mogłabym w tej chwili mieć dzieci,
mówi o tym, że nie odwołnę sobie w ogóle tego,
żeby mieć dzieci w Mediolanie, bo Mediolan dla nich to jest blokowisko.
To znaczy wielkie miasta, spieszące się wszędzie ludzie,
metra, autobusy, tramwaje, biegi od sklepu do sklepu
na zajęcia ZIOGI i TDITP, a ona pamięta swoje dzieciństwo w ten oto sposób,
że ona się gdzieś tam nawś bawiła z tabunem całym kuzynów,
że biegali po świeżej właśnie zielonej trawce,
o ile akurat słońce jej w neapolu nie wypaliło,
że była to rodzina właśnie taka, w której byli ci wujkowie i ciotki
obecnie już w tych dzieciach, bo w łosi dzieci uwielbiają, rozpieszczają,
nawet mówi się o tym, że nie jest do końca jasne,
czy to kult Bambino Gesu, dziesiątka Jezus sprzyja kultowi dzieci,
czy odwrotnie, tak? Bardzo w łosi kochają dzieci,
że aż muszą mieć kult Bambino Gesu, bo to łosawia,
jak gdyby tych miłość do dzieci, więc tego wszystkiego,
tej słody, czy rodzinnej, tego takiego klanowego, plemiennego,
niemalże wspólnego wychowania dzieci przez całą społeczność,
w Mediolanie nigdy nie będzie. I zanim tej moje przyjaciółki,
to jest w ogóle bezduszne, nieludzkie, żeby dziecko wrzucać między bloki
do jakiegoś właśnie żłobka przedszkolenia całe godziny,
bo ma musia będzie jeździła, trzeba liniania metra w Mediolanie,
tutaj z powrotem, z pracy do pracy, do sklepu i z rozwani tych innych rzeczy.
Więc tych warunków takich mentalnych dla południowców,
jeśli nawet mają pieniądze i żyją na północy w tej chwili,
no to właściwie nie ma, tak?
Nie ma też wywarunków infrastrukturalnych, ponieważ dużym problemem włoch
z tego, co rozumiem, jest brak żłobków i przedszkoli,
a tych przynajmniej publicznych są prywatne,
ale jak podkreślił na przykład altrokonsumo,
czyli największa organizacja konsumentów we Włoszech,
średnio taki żłobek kosztuje 480 euro miesięcznie,
przy czym znaczna część tych młodych rodziców zarabia do 1000 euro,
czyli z połowy ich pensji za miesięczny żłobek dla dziecka.
Za chwilę jeszcze wrócimy do współczesności.
Chciałem się na chwilę cofnąć, pan jest też historykiem.
Jest taka część opowieści w Włoszech,
ale interesuje mnie pana opinia na ten temat,
że ten boom powojenny, który miał miejsce w całej Europie,
we Włoszech korzeniami sięga jeszcze do etapu musoliniego,
że musolini postawił bardzo silnie na politykę prorodzinną.
Czy pan się z tym zgodzi, że faktycznie to,
co działo się w latach 50-tych, to jest jeszcze końcówka lat 30-tych
i tamtejsza polityka wodza?
Jeśli chodzi o związki między tym,
zrobił musolinie latem 50-tymi,
to to jest do dyskusji, czy te związki występują takie genetyczne,
przecznowe, skutkowe, ale fakt, że musolinim bardzo mocno
inwestyował w politykę prorodzinną,
prora się mówiło natalistyczną,
to nie podlega dyskusji, oczywiście, że tak zrobił.
I tutaj możemy całą mój taniej natychmiast wymienić środków,
które musolini stosował, żeby pobudzić rozrodczość włochów.
Na mój ulubiony plakat, w którym się spotkałem,
kiedyś czytając źródło z epoki faszystowskiej,
to był plaka, który wisiał sobie na ulicach
z bardzo rosłownie brzmiącym hasłem
Multiplicate V, czyli rozmnażajcie się.
I takie plakaty wisiały po włoskich miastach,
oczywiście to było bardzo dosłowne.
Dalej musolini przyznawał medale dla kobiet,
które miały co najmniej średnioro dzieci,
a więc takie sytuacje się musiały w miarę często zdarzyć,
że skoro te medalei było w ogóle komodawać, faszyści organizowali
też nawet takie dość makabryczne z dzisiejszego punktu widzenia.
Feministki nas nie polubią do takiej opowieści.
Zawody na ten temat, ile, przepraszam za wrażenie,
mleka jest w stanie kobieta udoić z własnej piersi
i która tego mleka dawała więcej,
ta była lepszą matką i była za to jakoś przez musolinię go premiowana.
A więc oczywiście, że były tego typu rzeczy.
Z drugiej strony jednak, rzeczywiście włoskie kobiety
samotnie wchowujące dzieci, czyli siłge sieroty,
wielką opieką. Był taki specjalny Narodowy Instytut,
ona zje onmi, opery nacjonalne, maternita infancja,
więc Narodowy Instytut Matki i Dziecka,
który oferował właśnie tylko, że przytółek, łaskawy chleb,
ale też dla tych dzieci opiekę medyczną,
jakieś zajęcia sportowe, w ogóle wielka badbałość,
tak, o zdrowie, tak zwaną puerii, kulturę,
to słownie kulturę posiadania, wychowania dzieci, tak,
więc to wszystko było ważne. Wtedy jeszcze też wchodziła
przecież higiena, to byli bardzo prości ludzie,
w którym jeżdżę na alfabeci, trzeba było ich uczyć,
tego, jak to robić, aby ta świętenność nie mogła,
wtedy jeszcze bardzo wysoka we Włoszech mogła jakoś spaść.
No ale pamiętajmy, że w tej polityce Mussolinię,
jak się często podkreśla, krwiło oczywiście pewne drugie dno
i było to dość demoniczne. Mianowicie Mussolini
mówiła tym bezrodnych ogródek, że oto numero forca,
że liczba to jest siła, że po to on chciał ten naród
hodować, niemalże jak kurczaki w jakimś tam
kurniku, żeby po prostu mieć większą potęgę
militarno-polityczną pod swoimi żądami
i mówił, że jak chce się być Imperium, trzeba mieć
100 milionów. To tak idealnie tak naprawdę
mówiło 60, że to by go urządzało, bo jak się będzie miało
do tego do osłowniców, tak, bo jak nie, to się
będzie kolonio, to będziemy podbici przez innych,
a więc Mussolini tak bardzo na poziomie rasy, krwi to
postrzegał, że jeżeli naród będzie się kurczył, to będzie podbity
przez innych, a żeby on podbije o takie mojego życzenie, to on
oczywiście musi rosnąć. I tutaj co ciekawe, Mussolini
mógł, mówiąc potocznie, koty drzeć z kościołem
katolickim walczyć o rząd dusz nad Włochami,
jako totalitarista, nie dobrze widział to, że
w jakiejś innej organizacjach we Włoszach, która też ma
ambicje, próbuje rządzić umysłami Włochów, ale akurat
w kwestiach prorodzinnych, to jak mówiają często z Bośliwi,
papiaż plus 11 a potem plus 12, to szli ręka w rękę
z Mussoliniim, bo do czego już on zachęcał, no właśnie
żeby zawierać sacramentalne katolickie małżeństwa,
żeby potem w tych małżeństwach aż do śmierci zgodnie żyć
we Włoszech nie było przecież rozwodów, i aby płodzić
jak najbardziej liczne dzieci, bo dla papieża był to darot
Boga i dowód dobrego pożycia małżeńskiego, a dla Mussoliniiego
byli to przeszli żołnierze, pracownicy, obywatele
czy płatnicy podatków, a więc rzeczywiście
Mussolini miał na tym punkcie taką obcesję, taką rzecz biologiczną,
seksualną można powiedzieć, sam przecież był takim samcem alfa,
więc to płodzenie dzieci musiało mu szczerze imponować nie tylko w własnym wykonaniu,
ale także w wykonaniu narodu, który był pod jego opanowaniem
i ku temu zmierzał.
Czy zgodzi się Pan też z taką hipotezą, że w związku z tym,
że ta jego polityka prorodzina, nazwijmy ją tak chociaż oczywiście
to drugie dno, o którym Pan teraz mówił, ona nawet nie było drugim dnemonem,
ono było na pierwszym planie w tej propagandzie, tak, ale zmierzam do tego,
czy to sprawiło, że po wojnie Włochy
odpuściły tę politykę prorodzinną, dlatego że tych dzieci
się bardzo dużo i faktycznie te 60 milionów zostało osiągnięte w latach 50.,
ale czy też ta spuścizna faszystowska miała na to wpływ,
że Włochy przestały dbać na przykład o żłobki i przedszkole,
a takie robiły to chociażby Francja, Niemcy Zachodnie, Wielka Brytania?
Sytuacja jest o tyle skomplikowana, że Tomu Mussolini,
powtarzam z powodów, których mówiliśmy, był fanem wysokiej dziedzietności,
a i przed nim i po nim trochę było także rządy włoskie patrząc takim okiem
zimnego ekonomisty, widziały raczej problem przeródnienia we Włoszech,
przeródnienia i bezrobocia. I przecież sprzyjano wręcz emigracji z kraju.
W tej momencie liczb, oczywiście nie mam w głowie bardzo dokładnych,
ale w okresie między uzyskaniem jedności narodowej w XIX wieku,
a wybuchań I wojny światowej, wyjechało z Włoch
kilkadziesiąt milionów ludzi, niejednocześnie, na przestrzeni 50 lat powiedzmy,
ale to ciągle jest ogromna liczba. To oni zasilili taki miastak,
Nowy Jork, Filadelfia, Boston, to oni zbudowali Amerykę,
to pokłosiem tego mówiąc...
Amerykę południową jest wspomniania Ameryce południowej.
Właśnie, po pokłosiem tego jest papież Bergollo, który jest papieżem Włochem z Argentyny,
no też się on stąd dokładnie bierze.
Ja mam taką hipotezę, że Argentyńczycy to są włosi, którzy przypadkowo mówią po hiszpańsku.
Ale nawet z tego co wiem w XIX wieku była bardzo poważna debata,
czy aby w Argentynie język włoski nie powinien być językiem urzędowym,
dlatego że hiszpańscy czy politycznych, ale tak życiowo,
to byli w dużej mierze włosi po prostu taki, chcieli ten swój język zatrzymać.
No więc właśnie, skoro się trzeba było pozbywać nadmiaru ludzi z Włoch,
no to nie było to automatyczne dla każdego włoskiego rządu,
żeby aby teraz dbać mocno o rozrodczość i tak dalej.
Po wojnie znowu.
Jeśli była kontynuacja, bo od tego zaczął pan mówić na ten temat,
to jest tak po prostu, że przecież po wojnie Włochy były Włochami katolickimi,
Włochami chadeckimi.
Rządziła partia tak zwana Watykańska, partia kościelna, sześcijańska demokracja.
A więc do czego się oni mieli namawiać?
Do tego, aby była rodzina, przypominam, aż do lat siedemdziesiątych właściwie nie było w ogóle.
Rozwodów małżeństwo raz zawarte było na wieczność.
Dzieci oczywiście, że miały się rodzić.
I tutaj było to samo przez jezrozumiałe.
Dalej na południu włoskim zwłaszcza ten konserwatyt, ten model rodziny po prostu był.
I był faktem tak zwanym obiektywnym.
Trudno było z nim w ogóle debatować.
I nie uważano, że trzeba wiele robić.
Wiemy też o tym przecież, że politycy prawicowi także i w Polsce patrzą jednak z pewną taką
podejrzliwością, czy nawet niechęcią na instytucje typu żłopci przedszkola i tak dalej.
Bo ideałem katolickim byłoby to, aby dziecko pozostało w domu pod opieką matki.
I aby matka poświęciła się i tak le włoszech było bardzo długo.
Wychwaniu tych dzieci na dobrych włochów, na dobrych katolików.
Właśnie gdzieś tam przy ognisku domowym na miejscu.
Instytucje zaś tego typu jak żłopci przedszkola to są zdaniem wielu wynalazki dość lewackie.
Czyli takie, w którym oto państwo, myślę gdzieś tam socjalistyczne, weźmie te dzieci pod swój bud
i wychowa inaczej niż by to zrobili sami rodzice.
Czyli nie było tak oczywistych względów, żeby akurat katolicy, włoscy, uwładzy bardzo parli na to,
aby dzieci zabierać, odrywać odmatek, matki posyłać do pracy i tak było bezrobocie.
I aby te dzieci szły do jakiejś instytucji pod opiekę pań realizujących agendę ideologicznie, być może wątpliwą.
Wróćmy w takim razie do współczesności.
I pytałem też o tego muselinie i jego nie bez powodu.
Dziś na czele rządu stoi premierka, która wywodzi się z partii post-waszystowskiej.
Niektórzy mówią, że wcale nie takiej post.
I bardzo stawia na prorytykę prorodziną.
Przypomnę, że Meloni, kiedy jeszcze kandydowała na bormistrzenie Rzymu w 2016 roku, kandydowała będąc w ciąży,
bardzo mocno podkreśla swoje przywiązanie do rodziny.
Jeszcze w listopadzie zapowiedziała podwyższanie becikowego o 50%
oraz takiego specjalnego dodatku finansowego dla wszystkich rodzin, które mają powyżej trójki dzieci.
I chciałbym poświęcić dzisiaj trochę uwagi.
Po pierwsze, czy uważa pan, że to jest powrót do korzeni?
W tym rozumieniu faszystowskim mówiąc prost.
Czy to jednak wynika też z dbania o zapaść demograficzną, która we Włoszech postępuje?
Co kieruje Meloni w jej działaniach?
Myślę, że tutaj nie ma żadnego konfliktu,
że te dwie rzeczy się znakomicie wspomagają i działają tutaj w pewnej synergii.
Dlatego, że z jednej strony, kiedy posłuchamy sobie tych samych demografów,
którzy występują w filmiku właśnie o naszym Adamie urodzonych ostatni Włoch,
to to mamy matematyczne fakty.
Włochy się straszliwie starzeją, dzieci nie ma.
Za chwilę się budżet państwa nie zepnie, ponieważ są ogromne koszty opieki medycznej,
czy wypłacania nawet emerytur tym osobom, które są wieku emerytalnym
i już nie można tego odstąpić, to jest absolutny minimum naszej cywilizacji.
Podpowiadając po niektórzy, że błogosławieństwem tutaj jedynym dopuszczalnym możliwym
naturalnie będzie imigracja i to jest jedyne wyjście.
Ale pani Meloni, przecież nie może się na to zgodzić,
bo cała jej linia polityczna, jej grupowanie, jej ideologia straszy właśnie Włochu w tym,
że o to mamy nie uchodźców, a nachodźców,
że o to trwa jakaś inwazja tych tzw. imigrantów na Italię
i my jako niemalże rycerze krzyżowcy musimy powstrzymać ten najast bisurmanów
i utrzymać nasze katolickie Włochy przeciwko nim w gotowości
jakbym w furtece chrześcijaństwa na południowym wschodzie.
W takim razie imigracja odpada.
Cóż więc robić?
Oczywiście Meloni, wychowana w partii Włochu postwa szystowskim,
nie może nie wracać myślę do tamtych czasów.
I dla jej środowiska jest to rzeczywiście ogromne dokonanie Mussoliniiego,
to, że państwo wtedy dbało o te matki, dbało o te dzieci.
Oni nie patrzą na to pod kątem krytycznym,
że dbało po to, że była to hodowla mięsa armatniego,
potem na przyszłe wojny Mussoliniiego,
tylko cytują konkretne fakty, by były te domy opieki,
była ta polityka, by były te szkoły, by były te darmowe,
w czasy, ferie, nad morzem, w górach ci bardzo biedni włosi.
Państwo włoskich zapakowało do wagonów i zawiozło po raz pierwszy
na przykład te dzieci zgrudnicą, zwłaszcza nad morzem.
Więc to samo nasze państwo dziś powinno robić,
powinniśmy się twórczo jakoś tam inspirować ducze.
Tego nie powie oczywiście, ale te fakty takie jest to myślenie,
bo to są czasy wielkości włoch i czasy na pewno świetności.
To bez dwóch zdań takiej polityki rodzinnej,
a więc do tego wróćmy.
To dobrze, ale zatrzymajmy się na sekundę.
Czy uważa pan, że jej się to uda?
Pytam do tego, bo zapowiedziała też w styczniu tego roku,
że wybuduje przede wszystkim na południu, o którym pan już wspominał,
że tam głównie dzieci wychowywały się wśród rodzin.
I tam są największe problemy z tą infrastrukturą poświęconą młodym rodzinom.
Ona zapowiedziała, że wybuduje prawie 2000 nowych żłobków i 300 przedszkoli.
To wszystko ma być sfinansowane z 3 miliardów euro,
które błochy dostaną od Unii Europejskiej.
Natomiast wszystkie te projekty stoją w miejscu.
Jeżeli nie znaczną się przed czerwcem tego roku,
to tych pieniędzy z Unii po prostu nie będzie.
Ten fundusz nie zostanie uruchomiony.
Czy pana zdaniem to jest problem tej niesławnej włoskiej administracji,
czy biurokracji w tym przypadku?
Czy stoi zatem coś innego?
To oczywiście jest złożone zagadnienie.
Znaczy budowanie czegokolwiek w południowym wywłoszach jest zawsze bardzo trudne.
Mamy rozmaite tortności od mafi począwszy,
która bardzo lubi wygrywać wszystkie przetargi naturalnie
i realizować to na swoje potrzeby.
To znaczy jest to budowane formalnie na papierze w super standardzie,
więc musi dużo kosztować.
Jak się okazuje, potem są to domki z kart,
które się zawalą w większym powietrzu,
bo pieniądze idą do kiszeni mafii.
To jest pierwszy powód.
Drugi powód to rzeczywiście mało sprężysta,
mało elastyczna biurokracja na południu Włoch.
Przerost zatrudnienia z jednej strony, z drugiej strony biurokracja,
która wcale nie działa i nie próbuje działać.
Uważa, że potrzeba tam więcej, powiedzmy, bizansium
takiego dekorum i uroczystości, biur i pałaców i barmurów,
niż prawdziwej budowy.
A po kolejnej jeszcze, to przecież nie chodzi głównie o budynki.
To znaczy na południu Włoch wszyscy o tym wiemy,
jest masa pustostanów.
Są te domy za jeden euro, sławne.
Czasem sądok, ale w tych wioskach przedszkolę
by byłby dość bardzo koncepcją.
Ale oczywiście są te trochę też takie rzeczy.
Natomiast mamy właśnie tych budynków masy
w każdym takim miasteczku powiatowej wielkości,
powiedzmy, sobie w Płowniowe Włoszech.
To jest budowę. To chodzi bardziej o to,
żeby wyraźnie pieniądze na przystwo sobie,
nie może tych starszych budynków, nawet to,
co spokojnie można zrobić.
Chodzi o tam o kadry wykwalifikowaną,
która byłaby w stanie to wszystko prowadzić.
No i chodzi też o to, żeby ci ludzie chcieli
tamte dzieci, tych żłobków, czy przedszkoli posłać.
A tymczasem, jeżeli powtarzam,
rodzinny schemat, czy taki kod kulturowy
jest taki, że matka, która daje dziecko
przedszkola jest matką wyrodną,
to budowanie przedszkoyu tutaj niespecjalnie cokolwiek
pomoże, po pierwsze tak to jest.
Po drugie te kobiety włoskie na południu,
naprawdę w tej chwili bywają często
bardzo poglądy, no radykalnie lewicowe
głosując, czy to na Ruch Pięciu Gdiazd,
czy to na teraz najnowszą liderkę
partii demokratycznej Elisz Lein,
która mówi o sobie, że jest lesbiko,
a przez to wcale nie jest mniej kobietą,
a więc tak, że ten model kobiecości
bywa realizowany. I tutaj, tak jak często
to się mówi przy polskich funduszach unijnych,
nie tyle chodzi o to, żeby wylać beton,
bo to najłaciej, tylko chodzi o to,
że ten beton potem nie był taką typową,
jak się mówił we Włoszech Katedrum na Pustyni,
czyli wybudujemy wielki budynek,
postawimy go po środku małego
włoskiego miasteczka i dalej już
się nic potem nie stanie, bo ten budynek
się okaże martwy, w takim sensie
mentalnościowym i w sensie braku kooperacji
z środowiskiem lokalnym na miejscu,
czyli nie dziwi mnie to wcale, że pieniądze
unijne mogą być, ale nie da się ich wydać,
ale tak się je uda wydać, to te pieniądze
będą jak zwykle wydane nieco w błoto
wyrzucone, ponieważ to nie zmieni
kompletnie, zwłaszcza mentalności
i obyczajów włochów.
Zostajemy jeszcze przy pieniądzach.
Włochy mają jeszcze jeden problem, który jest bardzo często
podawany jako jeden z tych powodów,
dla których rodzi się tak mało dzieci,
a mianowicie niepełność zatrudnienia.
Według oficjalnych danych rządowych 3 miliony osób
pracuje na kontraktach krótkoterminowych
albo bez w ogóle żadnych kontraktów,
według największego związku zawodowego
we Włoszech 105 milionów ludzi.
To jest podobny problem jakima Hiszpania,
inny południowy kraj, gdzie też są problemy
demograficzne, problemy z wyłudnieniem,
bo tamtejszy rząd wprowadził serię reform,
która poszła
w kierunku zmiany
i zapewniania kontraktów
nawet na takich śmieciowych etatach,
które teraz de facto właśnie etatami się staną
i odnosi sukcesy.
160 tysięcy młodych ludzi
na rynku znalazło dzięki temu pracę
długoterminową.
We Włoszech mamy odwrotną sytuację.
W ostatnich dniach Melonii zaproponowała
poluzowanie zasad
i jak ona mówi
zwiększenie elastyczności
na rynku pracy, pójście na rynku pracodawcom
i tak dalej. Jak jest
rozumowanie za tym?
To jest oczywiście wszystko do wyjaśnienia, to zależy
kogo pytamy. Jeżeli pytamy
włoską Lewicę, która w społeczeństwie
ma dość szerokie poparcie i jest taka duża
nazwijmy to rozszczeniowość
ze strony pracowników i tradycyjnie
we Włoszech jest bardzo duża siła
związków zawodowych, które biją się do upadłego
oprawa pracownicze,
to naturalnie ich zdaniem należałoby
te kodeksy wszelkie usztywnić
i dać młodym ludziom
właśnie te etapy, te umowy o pracę
bo póki co pracują w takich dwóch
systemach zwany do śmiesznie
KOKOKO to jeden
a drugi to KOKOPRO
czyli to jest kooperacja
kontynuowana, trwała
na projekcie lub
właśnie tylko jako osoba jest zatrudniona
nie w firmie, a przy firmie
jest proszona jako ekspert, tak
koordynowana współpraca
i w takich przypadkach, ci ludzie młodzi
znowu media włoskie są pełne
narzekaniem na ten temat
właśnie, że nie da się
w takich warunkach założyć
rodziny, dostać kredytu
choćby na mieszkanie, a w związku
z tym wychować dzieci
zresztą włoscy
mileristii, czyli ci, którzy żyją za 1000 euro
to pojęcie pochodzi zresztą z Hiszpanii
a nie z Włoch, no właśnie też o tym
dokładnie mówią, że oni dla tego są
tymi mamunii, tymi maminsynkami
którzy w wieku lat 37 mieszkają
jeszcze u mamusi, nie dla atlego
jak mówią o tym Niemcy czy Anglicy
że są tacy nieporadni, że są tacy
wygodni i chcą tylko wyrywać
dziewczyny na dyskotekach, a potem
już nie mieć żadnej odpowiedzialności, tylko mamusia ugotuje
spagetti w różnych tam kolorach i sosach
tylko po prostu nie stać ich
finansowo na to, aby się samodzielnić
aby mieć własne mieszkanie, a gdzie stąd
jeszcze do dzieci, od mieszkania
od pracy stałej, od rodziny
domu do dzieci, a więc
tak to widzą lewicowe środowiska
i to jest dość oczywiste, ale one
jak mówił u nas klasyk, już były
już rządziły i to niczego nie dało
teraz zaś dominuje ta
właśnie prawicowa optyka
i zwłaszcza w tym kierunku popycha
Melonii Koalicjant czyli Mateo Serwini
na czele stojący dawnej
Ligi Północnej. Liga
ale także i pani Melonii jest wyrazicielką
tych środowisk, oni
reprezentują przede wszystkim naktorat
z północy Włoch, tej północy
produkujący jak się mówi tych regionów
rozwinięty gospodarczo, typu Lombardia
typu Veneto, typu Emilia Romania
i Piemont, gdzie
właśnie kluczowy jest głos przedsiębiorców
a oni mówią, nie możemy
ludziom, którzy są niekompetentni,
leniwi, niechętni, a już ci południowcy
zwłaszcza wiadomo, że oni są przecież
kompletnie niegodni zaufania
oni chcą przyjść do pracy,
nie pracować, a mieć od razu kontrakt na 3 lata
i potem my się nie możemy ich w ogóle pozbyć
jeżeli jakieś kontrakty wprowadzicie
to my wolimy w ogóle ich ogromnie
zatrudniać, tylko radzić sobie z tymi ludźmi,
którzy już tutaj mamy, a więc ta prawicowa
czy w tym przypadku liberalna w sensie
rynkowym perspektywa mówi o tym, że
im bardziej będziemy usztywniać warunki
zatrudnienia i utrudniać pracodawcom
po zbycie się ewentualnie złych pracowników
tym większe będzie bezrobocie, bo
pracodawcy nie będą ryzykowali
zatrudniając byle kogo natychmiast na taką
bardzo obwarowaną, obetonowaną
umowę o pracę
no i właśnie pani Melonii ku temu
teraz steruje, mówi dobrze, to ja wam pomogę
i wam ulżę, to wy tych ludzi bierzcie
do pracy chociaż na chwilę, żeby w ogóle dać
możliwość sprawdzenia się
jak wam się okażą jako pracownicy
dobrze, to wtedy ich zatrudnijcie na dużej
jak nie to nie, ale nie jest to ukłon
właśnie nie w stronach tych, jak mówi pani Melonii
i jej koalicjanci, rozhisterizowanych
Lewaków, proletariuszczy, którzy
pomylili właśnie Włochy z
jakimś krajem komunistycznym, który miałby
tylko być dyktakturą proletariatu
tylko chcemy sprzyjać tym, którzy ciężko pracują
zarabiają, budują ten kraj
i budują jego PKB
a bezrobocie przecież jest bardzo duże
a deficyt publiczny i dług
jest również bardzo duży, więc nie ma za bardzo
tej, z czego dopłacać jeszcze
trzeba wprowadzać dyscyplinę
finansów publicznych, to jest istotne
zatrzymałem się w takim razie przy tych właśnie pracodawcach
z północy, Venet, o który pan wymienił
jest raport z połowy 2021 roku
tamtejszego związku
przedsiębiorców, który skazuje na to, że już
co piąta firma w tym regionie
wystuje we własną, prywatną politykę
prorodzinną, to jest albo prywatne
becikowe, namawianie właśnie kobiet
żeby rodziły, to jest zakładanie
własnych żłobków, własnych przedszkoli itd
jest bardzo rozbudowany system, co firma
jest w zasadzie inny, bo to zależy tak naprawdę
od trochę inwencji
właściciela, często właścicieli prezes, to jest ta sama osoba
i właśnie Veneto jest takim regionem
który też jest jednym z tych
kół napędowych przemysłu
ale bardzo dużo tamtejszych firm to
są przedsiębiorstwa średniej wielkości, które
stają w rękach rodzin.
Rozumiem, że to sprzyja też prowadzeniu
tego typu polityki, tym bardziej jak się znate
problemy demograficzne. Co z resztą
kraju, co z dużymi przedsiębiorstwami
w innych, na przykład w Medilanii czy w Turinie
czy w Trieście
i co z południem. Czy to może być tak, że
trochę sektor prywatny weźmie
na siebie odpowiedzialność za to, czego nie
jest w stanie zrealizować państwo?
To już włoszę trochę jak w Polsce, że gdzie
dwóch włochów, tam trzy zdania, trzy opinia
co da mi dwie narracje i dwie wizje
rzeczywistości. Póki co
w mediach przeważa ta narracja raczej
o krwiopilicach, pracodawcach,
którzy właśnie nie chcą
w ogóle kobiet zatrudniać w wieku
rozrodczym, którzy robią
tragedie i ogromne karczemne
awantury, jeżeli kobieta zachodzi w ciążę
i oczekuje, żeby pracodawca
potraktowała ją właściwie w tej sytuacjach
się powinno i aby respektować jej pana
pracownicze. A więc ta
wizja do tej pory się bardzo przebijała
i tutaj właśnie choćby ruch pięciu gwiazd, czy partia
szlano bardzo mocno artykułowały tego
rodzaju haspo, że trzeba wreszcie im
tym bogaczom, kapitalistom, krwiopilicom
dobrać się do skóry.
Kiedy pan zaśmówi o tych badaniach, których słyszałem
właśnie na dotyczących regionu, też Wenetoi
i różnych innych regionów północnych, no to
można powiedzieć świadczy to o takiej dużej
dojrzełości i społecznym
odpowiedzialności biznesu, że o to
to jednak nie są tylko i wyłącznie krwiopilicy,
którzy chcą zarobić ostatnie euro
wycistoń z tych pracowników,
tylko jednak dbają, być może trochę
jak ci od producentów słodyczy i
reklamy z filmikiem o
urodzonym ostatnim Adamie, no
myślą trochę długofalowo w popycie
na własne towary, o to, że jednak w tym
kraju ktoś musi w ogóle mieszkać, żeby ta firma
za 30-40 lat miała sens, to
nie chodzi o to, żeby te firmy jeszcze pięć lat
prowadzi potem zamknąć, chodzi o to, żeby jeszcze dalej coś się działo,
ale jednak idzie to zupełnie wbrew
tej rozwowszechnionej póki co opowieści.
Północ jest innowacyjna,
północ jest dumna z tego właśnie, że
prowadza nowe standardy i że potrafi
w sposób racjonalny, zachować się
i szlachetny, a więc
jeżeli to się tam dzieje, to są to
dobre, bardzo prostykinę przyszłość,
aczkolwiek żeby to było
zupełnie na masową skalę
i żeby to pomogło rozwiązaniu
tych problemów, które mamy, to ja w to jednak
nie wierzę, na ile znam
właśnie, przepraszam bardzo za głos krytyczny
jednak rzeczywistość takich
film rodzinnych włoskich, może tak
od
Florencji na południe jednak bardziej niż tam
w Mediolanii, Wylecji, bo tam bywają
rzeczywiście dziwni ludzie, w sensie dziwnie
pozytywni ludzie, tak, którzy są bardzo mało
włoscy, są bardzo tacy jak się mówi
habsburscy, austriacki
środkowe Europejskie, no właśnie
to jednak, to nie jest takie oczywiste
no też mam takie teraz doświadczenie, że
pobytło ostatniego we Włoszech, gdzie
okazało się pan Hodyrasz, u którego
czy dość mieszkać był z Wrednikiem
Melonii, ale sam powiedział potem
o sobie, że wcześniej ten głosował też na poprzedników
jej i to by w imieniu parę nazwisk
co sugerowało, że po prostu był
tym postfaszystą później
głosił, co prawie z jednej strony taką teorię, że
świat się już kończy i że jego wnuki
będzie ostatnie pokolenie, to trochę
w związku z tym, co też w reklamie Adamo
i o tym, że ma takie poczucie gdzieś
syłkowości, właśnie czujesz
ta rasa, ta krew, włoska gdzieś już
zanika, ale zaraz potem się okazało, że
zatrudnia w swoim hoteliku imigrantów
za oczywiście bardzo, domyślam się, że
jednak niskie stawki i to w ogóle
nie przeszkadzało, czyli nie jest tak, że
nawet ten, kto tak bardzo myśli
które tym dobrym narodu włoskiego
krwi i rasy, to potem zachowuje się
bardzo odpowiedzialnie dba o spółę
baterii i będzie fundował kobietom
darmowe przedszkola i jakieś te długie
urlopy macierzyńskie, tylko jednak
dominuje chyba takie byśnanie dość
krótko, trwałe, krótkowzroczne
właśnie, żeby ten biznes drobny, rodzinny
tu i teraz rozwijać. Wene to
to jednak firmy natyśli rodzinne,
to tradycji rodzinne, ale firmy duże
stosunkowo i tam takie
menedżerskie myślenie na większą skalę
nie ma więcej sensu i miejsca.
Zaraz jeszcze wrócę do wątku, który pan
teraz prosi już na koniec naszej rozmowy, ale
wcześniej chciałem poruszyć jeszcze
jeden wątek, bo cały czas rozmawiam
o młodych rodzinach i o dzieciach,
ale to o czym już pan kilka razy wspominał
włochy się starzeją. W tej chwili co
czwarty włoch ma powyżej 65 lat
i mimo, że prawdopodobnie znaczna część
słuchających nas osób nie zdaje sobie
tego sprawy, to jest najstarsze społeczeństwo
świata po Japonii. Najstarsze w Europie
za wyjątkiem Monako, ale Monako
możemy wyłączyć z tego spisu z wiadomych powodów.
Co z tymi starszymi włochami?
Czy rozmawialiśmy teraz o różnych
pomysłach na to jak zwiększyć dzietność,
jak pomóc właśnie młodym pracownikom,
którzy może chcieliby założyć rodzinne itd.
A co z włochami, którzy mają powyżej 65 lat?
Czy robi się też coś dla nich,
żeby sprostać ich potrzebom, bo będzie ich
przecież coraz więcej? Tak, tak.
Są takie też zupełnie przejmujące
dane, statystyki, schematy, które
zestawiają na przykład w proporcji
dzisiejszych pracowników i emerytów.
No i wiadomo, że coraz bardziej emerytów tam
przybywa, a tych pracowników w tej
proporcji ubywa, to jest niepokojące,
ale jest zupełnie, że dramatycznie wygląda to,
kiedy producujemy w proporcji
dzieci do emerytów właśnie.
Oczywiście, że kiedyś było dzieci
dużo więcej niż emerytów. Była
krótsza przewidrana do włodzie życia,
ci ludzie szybciej umierali, a dzieci
rodziło się dużo. Więc te włoche były takim
wesołym barakiem, który prawda tam
rozbrzmierał, krzykamy dziecięcymi
i robił świetne wrażenie. A teraz te włochy
tam starców, no bo oczywiście ta proporcja
jest dokładnie odwrotna, czyli dużo więcej
emerytów niż dzieci w tym samym roku,
w tym samym czasie tak to wygląda.
Rząd Meloni, jako rząd prawicowy, jako
rząd, który bazuje tak, że na pewno
w duchu religijnym, konserwatywnym
ma bardzo wielu wyborców
dokładnie w tej grupie, właśnie
w grupie emerytów i osób starszych,
więc jest naturalnym również, że się
kunił jakoś szczególnie zwraca i próbuje
się nimi zająć. Przede wszystkim jednak
w tych reformach, które ogłoszono,
o których mówiono, ja to strzegam taką oto troskę,
żeby odciążyć troszkę
rozmaite domy opieki, hospicja
i podobne instytucje,
bo wyraźna jest tam taka
myśl o tym, że człowiek starszy
powinien mieć prawo do przebywania,
a nawet już w sensie dość prakabryczny,
ale jednak umierania
we własnym domu.
Że powinno państwo zapewnić właśnie
taką usługę i takie doglądanie
tych starszych ludzi, jakby
z dochodzeniem do ich mieszkania,
do ich domu, aby tam zaglądały
do nich pielęgniarki, aby ktoś im
dostarczał zakupy, aby bronić
się przed tym, żeby wszystkich tych staruszków,
często teraz już też bezdzietnych, albo takich,
co do których właśnie z południa rodzina wyjechała
na północ i tam robi wielką karierę,
żeby państwo obsługiwało ich tylko
z doskoku niejako w ich prywatnych
mieszkaniach i w tych tych przestrzeniach,
a nie żeby wszystkich wyciągać
do tych właśnie klinik
i innych miejsc, bo tam znowu po prostu
nie ma miejsca dalej, nie ma
po prostu tam też personerów do tego, żeby tak to
wyglądało. To jest także chęć
zaoszczędzenia brutalnego, bo powtarzam
Włochy, są krajem, mówiliśmy o Japonii
i o starości, to to są również krajem
ogromnym właśnie
długopublicznym. Japonia w tym
bryluje na świecie, jak wiadomo, to jest inna jednak sytuacja,
inna rzeczywistość. Jestem upoświęcony
odcinek podcastu sprzed trzech lat, jeżeli ktoś
to interesuje, to tak. Ok, przy okazji udał nam się
zrobić reklamę, zrobić jeden temat,
natomiast rzeczywiście jest
tak, że Włoch nie stać
na to, aby zwiększyć jakoś istotnie
finansowanie tej polityki poświęconej
starszym ludziom. Więc jeżeli to się uda
zrobić taniej u nich w domu, z tym, że
ktoś przyjdzie im wręczyć butelkę
z mlekiem kartonik, raczej z mlekiem
i jakiego paczka makaronu, to jest to też próba
takiej ucieczki do przodu przed tymi kosztami,
które doprowadzą za chwilę Włochy do
bankrudstwa, chyba że dolejemy tam
trochę świeżej krwi
z zewnątrz. No właśnie, na tym
zakończmy. Niedawno w
Kory Redral Serra była recenzja
do Polski Roberta Bolbiego. Ta książka
po polsku nazywała by się Ostatni Włośni.
Autor jest statystykiem, tak jak wspominałem
z PiSy, pracował też w Narodowym
Centrum Dokumentacji do Spraw Dzieci
i Młodzieży i pisze tam o wielu
rzeczach, ale z recenzji wyciągnęłem przede wszystkim
tą informację, że podliczył dane
z lat 2019-2022
do października 22
konkretnie i według oficjalnych danych
Włochy w tym czasie straciły 950
tysięcy mieszkańców, ale on
podaje, że ta strata
sięgnęłaby tak naprawdę miliona
600 tysięcy, gdyby
nie właśnie imigracja netto.
I wylicza, że żeby
podtrzymać w ogóle działanie systemu, żeby
do budżetu spływały jakiekolwiek pieniądze
itd., Włochy muszą przyjąć od
200 do 250 tysięcy
imigrantów rocznie, ponieważ
zastępowalność pokolenia działa w ten sposób, że
nawet gdyby Włoci teraz zaczęli masowo
zakładać rodzinę i zaczęłyby się
rodzić dzieci na wszystkich ulicach
powrót do lat 50-tych, to po prostu
władzą rady uzupełnić tego braku
osobowego wystarczająco szybkim czasie
i musiałoby dojść do jakiejś kryzysu.
I mówię o tym dlatego, bo tak jak już pan
wcześniej wspominał, Meloni oczywiście
ze względu na swoje przekonania, na to skąd pochodzi itd.
Bardzo często mówi o tym na jeździe,
o tym, że się trzeba przy tym bronić,
ale to nie są problemy, które nastąpią
za 10 czy 20 lat, to są problemy, które nastąpią
we Włoszech już w tej chwili. Czy są
jakiekolwiek oznaki tego, że ona sama
albo jej środowisko polityczne
zmieni to nastawienie, bo po prostu
bez imigrantów Włochy, najzwyczajniej
świecie sobie nie poradzą?
No cóż, gdyby przyjąć
takie interpretacje dla pani Meloni
i środowiska przyjazdną, to można powiedzieć,
że oni od początku tym myślą
i właściwie my
niepotrzebnie, sztucznie załkowicie
tworzymy jakiś obraz sporu i konfliktu.
Oni mówią wyraźnie, że oni nie są przeciwko
imigracji, rozumieją potrzebę
imigracji, oni są przeciwko
nielegalnej imigracji. To znaczy,
to, żeby przebywali ludzie z Europy
z Polski czy Ukrainy na przykład,
to nie jest dla nich duży problem.
Problem dla nich jest to, że
przybywają ludzie przewożeni na pontonach
przez tak zwanych skafistich,
czyli tych przemytników, którzy na te
robią ciężkie pieniądze, bo
ci imigranti muszą płacić tysiące euro
za mało komfortowy mówiąc
dość makabrycznym językiem. Bilet na tę łódkę
kilka dni temu się taka łódka
wywróciła w brzeży kalabry i 100 osób
zginęło. 200 metrów niemalże od brzegu
włoskiego, więc mieli dużą nieszczęść,
bardzo dużo też dzieci. To też jest historia,
która we włoskich mediach jest bardzo obecna
w tej chwili, gdy się spotykamy. No właśnie
i sytuacja wygląda w ten sposób, że jak gdyby
mówi pani Meloni, oczywiście przyjmujmy
imigrantów, ale to my musimy decydować,
kto przyjedzie, a nie owi, że zimieszkowie,
którzy biorą ciężkie pieniądze
z tych ludzi sporo jeszcze umrzane morzu,
a więc próbują troszeczkę prawicowi politycy
odwrócić albo kota agonem,
albo odwrócić stolik i powie,
że oni raczej się pochorają
z troską nad losem tych imigrantów
i oni to włoch wpuścić, ale nie tą drogą,
że musi to być w ten sposób cywilizowany,
że muszą być jakieś kryteria,
kogo wpuszczamy, kogo nie,
no i na pewno nie właśnie przez
wzburzone fale morza śródziemnego,
tylko zupełnie innymi metodami, nad którymi
mówią politycy włoscy,
popracujmy razem z Unią Europejską.
To jest dość ciekawe, bo oni akurat wręcz
Unią Europejską zachęcają do większej mobilizacji
aktywności w tym kierunku.
Tutaj mają jedyny punkt taki sprzeczny
kości zgodę z polskim rządem,
bo co to oznacza, jeżeli Unia
ma działać solidarnie, mocno i twardo,
no to na przykład niech, że Unia
Włochom pomaga w tej sprawie i niech się
Unia w to i wszystkie państwa członkowskie
angażują. I tutaj polski rząd
oczywiście w pewien zgrzyt to wszystko wprowadza,
ponieważ nie ma ochoty na to, aby Unia Europejska
jeszcze się polską posługując, ratowała
Włochy, tak, więc tutaj suwereniści
dochodzą do tego jedni i drugi, że jednak
w tej kwestii nie zgadzają.
Czyli tak to wygląda, ale póki co mamy
takie oto realia, że do drzwi
Włoch, czy do włoskich brzegów tak biją,
zrozpaczą tysiące ludzi
właśnie z Afryki, nie tylko północnej,
ale i z Afryki z Obcacharyjskiej, bo
to nie są gdzieś głównie Arabowie, to są
głównie ludzie właśnie czarno skórzy
z takich krajów, jak wybrze, kości słoniowej na przykład,
jak z Sudan południowy także, czy nawet
z Bangladeshu, bo i takie kraje, czy Nigeria
jest bardzo wielkim dostarczycielem także
oczywiście migrantu do Włoch i wobec
tego się trzeba jakoś zachować, no, według
niektórych włosi zachowują się nie
humanitarnie, ale pani Meloni,
być może jest to rezygranie
swego atrybutu kobiecościa, być może
jest to szczere, ona te łzy
roli naprawdę, płacze, kiedy patrzy
na te zabaweczki, na te
dzieci, na te sytuacje, które się tam
w Włoch'ach zdarzają, a więc ona nie próbuje
mówić tak absurdalnie, że inigracji mówimy
nie, jesteśmy samowystarczalni, bo
wie dobrze, że nie jesteśmy
i nie ma mowy, żeby to bez inigracji się odbyło
mówi tylko o tym, że może my wybierajmy
i nie tych ludzi z Afryki północnej
może innych wolimy ludzi, ale
w każdym razie to my musimy o to zdecydować, a nie
gangie przemytników.
Zakończmy na tym, dziękuję panom
bardzo serdecznie, przypomnę, że dziś
mają gościem był doktor Piotr Podemski, czyli właśnie Italianista
z Instytutu Komunikacji Specjalistycznej
i Interkulturowej Uniwersytetu Warszawskiej.
Dziękuję serdecznie. Dziękuję bardzo.
I to już wszystko w tym odcinku podcastu Dział Zagranicznym.
Na kolejny zapraszam za tydzień,
tradycyjnie w czwartek po południu.
Ta audycja postaje dzięki wyjątkowej społeczności
słuchaczek i słuchaczy.
Jeżeli chcesz, to również możesz wesprzeć moją działalność
dobrowolną wpadą w serwisie Patronite
pod adresem www.patronite.pl
ułamane przez Dział Zagranicznym.
Dzięki takiemu finansowaniu produkują nie tylko ten podcast.
Dział Zagraniczny to różnorodne informacje
o wydarzeniach w Ameryce Łacińskiej,
Afryce, Azji, Warsoceanii,
które publikują na mojej stronie internetowej
DziałZagraniczny.pl
a także na Instagramie, Facebooku
czy YouTube.
W każdym z tych serwisów znajdziesz mnie
wpisując w wyszukiwarce Dział Zagraniczny.
Do usłyszenia!
Machine-generated transcript that may contain inaccuracies.
W zeszłym roku we Włoszech urodziło się najmniej dzieci od połowy XIX wieku. Kraj ma też drugie najstarsze społeczeństwo świata po Japonii. Kto będzie zarabiał na emerytów, skoro brakuje młodych?
O włoskich problemach demograficznych opowiada dr Piotr Podemski, italianista z Instytutu Komunikacji Specjalistycznej i Interkulturowej Uniwersytetu Warszawskiego.
Nagrania możesz odsłuchać na stronie: https://dzialzagraniczny.pl/
Lub w aplikacjach: Spotify, iTunes, Google Podcasts, Pocket Casts, Stitcher, Overcast, Podplayer i Podkasty.info
Jeżeli podoba Ci się ten podcast, to możesz mnie też wesprzeć dobrowolną wpłatą w serwisie Patronite: https://patronite.pl/dzialzagraniczny