Dział Zagraniczny: Czy Fidżi zbuduje naród (Dział Zagraniczny Podcast#188)

6/29/23 - Episode Page - 45m - PDF Transcript

Dzień dobry. Nazywam się Maciej Krzyszewski, a to jest dzieł zagraniczny. Podkast o wydarzeniach na świecie, o których w polskich mediach słuchać niewiele, albo wcale.

Wysłuchasz to rozmów z ekspertami od Ameryki Łacińskiej, Afryki, Azji, Oceanii, a także mniej znanych tematów europejskich, a od czasu do czasu także odcinka solowego, w którym samodzielnie przybliżam ci jakąś historię.

Jeżeli interesują ci podejmowane tu tematy, to możesz wesprzeć moją działalność, dobrowolną wpłatą w serwisie Patronite pod adresem patronite.pl, łamany przez dzieł zagraniczny.

Dziś moim gościem jest doktor Łukasz Kaczmarek z Instytutu Anthropologii i Ethnologii Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu, autor książki Fiji, dzieje jej barwy wielokurtlowości.

Dzień dobry. Dzień dobry. Mówiąc o Fiji pod koniec maja, konkretnie 24 i 25 maja, doszło tam do spotkania tzw. Wielkiej Rady Wodzów, co jest dość dużym wydarzeniem, zważywszy na to, że od 16 lat takie posiedzenia się nie odbywały.

I jeszcze ważniejsze jest to, kto przed nimi występował i zaraz do tego wrócimy, ale zacznijmy od może tej Wielkiej Rady.

Dlaczego ona się nie zbierała przez 16 lat i co to w ogóle jest za ciało, dlaczego ona jest taka istotna dla części mieszkańców Fiji, bo oczywiście nie dla wszystkich.

Niestety dla wszystkich, bo w dalszym ciągu ma dużą siłę oddziaływania, to jest ciało, które powstało przy okazji kolonizacji Fiji przez Wielką Brytanię

i tutaj króciutki opis, co się działo przed tym. Zanim Wielka Brytania zgodziła się w końcu na prośbę wodzów fidżyjskich skolonizować ten obszar,

nie było jednolitego obszaru, które można by było nazwać Fiji, to były różne, mówiąc nudziarsko, wodzostwa czy byty polityczne,

na które kiedyś byśmy mogli powiedzieć plemiona, chociaż nie do końca wypełniały te definicje.

To były po prostu grupy, które doraźnie politycznie budowały takie protopaństwowe instruktury i walczyły ze sobą o wpływy.

I to było niesamowite, kiedy spojrzałem sobie na mapę, na odległości, na to, że Fiji to jest archipelak, który jest z kilka dużych wysp i miliady malutkich,

ale nie opodal, czyli tysiąc kilometrów stamtąd jest Królestwo Tonga, którego wpływy docierały do części wysp fidżyjskich.

I w związku z powyższym tam trudno było utworzyć cokolwiek na terenach fidżyjskich, cokolwiek co by przypominało państwo.

I utrudniało to prowadzenie jakichkolwiek biznesów, tam od początku XIX wieku była dosyć wzmożona eksploracja strony europejskich, amerykańskich, kubców,

misjonarzy, różnych awantorników, którym też to nie do końca było na rękę, bo w każdej chwili ktoś mógł stracić życie albo dobytek.

I w odzowie potrzebowali kilku dekad, żeby zrozumieć, żeby powiększyć swoje wpływy, muszą przestać ze sobą walczyć,

ale nie potrafili wyłonić między sobą, kto miałby być przewódcą, w związku z powyższym poprosili Wielką Brytanię o to, żeby ich skolonizowała,

a ona się na to zgodziła tylko dlatego, że obawiała się, że jeżeli tego nie zrobi, to Francja albo Niemcy się zgozą.

Czyli mówimy teraz w tej chwili końcówka XIX wieku, 1930.

Druga połowa, tak, druga połowa XIX wieku, kiedy Wielka Brytania nie była za bardzo już zainteresowana dalszymi ekspansjami terytorialnymi,

ponieważ byli w sumie niedługo po buncie sipajów w Indiach, byli po wielkich kłopotach z nieposłusznymi maurycami,

którzy się nie dawali podporządkowywać i mieli wielkie też problemy związane z tym, że otworzyły się stany zjednoczone na imigrantów z Europy,

powoli otwierała się Brazylia i nie było za bardzo chętnych, nawet do tego, że mieszka jak w Nowej Zelandii,

nie mówiąc już o takich miejscach jak Fiji, które były daleko od wszystkiego,

w związku z powyższym Wielka Brytania musiała w pewien sposób przeformułować swoje podejście do kolonizacji

i wprowadzano wszędzie system rządów pośrednich, który polegał na tym, że Wielka Brytania wysyłała minimalną liczbę urzędników i żołnierzy.

Starano się lokalne elity uruchomić do tego, żeby między sobą wybrały kogoś, to będzie pośrednikiem między ludnością ordzenną a rządem w Londynie.

No i w przypadku Fiji tą rolę zaczęła pełnić Wielka Rada Wodzów, w której szefem był gubernator przesyłany ze Londyn.

Tak, czyli też specyficzny system. No dziś już jej szefem nie jest gubernator, dziś mamy 40 różnych wodzów.

W tej razie nie wszyscy brali udział, bo na jednym ciądzą za rzuty karne, w związku z czym przybywa poza krajem, ale zrobimy duży przeskok do współczesności.

Zabrali się po 16 latach, bo Wielką Rada Wodzów zniesiono po ostatnim zamachu stanu, a było ich kilka, jeszcze o nich wspomnimy.

Ale zanim przejdziemy dalej, chciałbym od razu zaznaczyć jedną rzecz, że o tym zebraniu tego rocznym dużo się mówiło nie tylko ze względu na to,

że było pierwsze od półtorej dekady, ale też ze względu na to, że przed rozpoczęciem obrad wystąpił zespół Pieśni i Tańca z Centrum Kultury Indyjskiej.

To jest pierwszy raz w historii i to jest też niesamowicie istotne, dlatego że w pewnym momencie ta właśnie mniejszość pochodząca z Indii stanowiła większość w tym kraju.

I zanim przejdziemy do współczesności, czy mógłby Pan wyjaśnić, skąd tak wiele osób i dlaczego w pewnym momencie właśnie przegłonili ludność rdzenną?

Pod względem liczbowym, bo oni zostali przegonieni przez nacjonalistów i teraz samolniejszością.

To jest też ta historia XIX wieku, kolonizacja, industrializacja, kształtowanie się współczesnego systemu światowego po wojnach napolońskich,

kongres biedański, zgoda mocarc na zniesienie podległości czy niewolnictwa osobistego doprowadziła stopniowo do zakazu niewolnictwa na całym świecie,

co zawocowywało zmianą relacji na rynku pracy i w bardzo wielu sytuacjach system plantacyjny przede wszystkim, ale też fabryki były oparte na pracy niewolniczej

i żeby kogoś zachęcić do pracy w miejsce niewolników próbowano różnych rozwiązań.

W przypadku południowego Pacyfiku w jaką rolę odgrywał przez jakiś czas Blackbirding, czyli jeździli różni emisariusze,

przekupywali lokalne elity, które im w jakimś sensie oddawały do pracy niby kontraktowej swoich poddanych albo osoby, które dały się oszukać

i to osoby w warunkach takich plantacyjnych podobnie jak niewolnicy musiały pracować i często płaciły za to życie, a prawie nigdy nie dostawały za to wynagrodzenia,

bo jeszcze nakładane na ich koszta utrzymania.

Tak, tam dochodziło do wielu zbrodni, bo firma, która ich dostarczała, miała też obowiązek potem ich odwieźć do domu,

ale często w ramach cięcia kosztów wyrzucano dowody te osoby, no to było po prostu straszne i tego też zakazano

w tym momencie wkroczyły państwa, które zaczęły promować coś, co nazywano indenture system.

Indenture to jest w języku angielskim po prostu kontrakt o pracę i wytworzono nową kategorię tzw. indentured workers.

Później oczywiście pojawiły się opracowania pod tytułem Nowy system niewolnictwa właśnie na ten temat,

ale co jest ciekawe, tutaj skierowano zainteresowanie w stronę krajów z dużymi populacjami, czyli Chin i Indii

i tam otwierano wielkie centra rekrutacyjne, które pozyskiwały pracowników, którzy jeździli np. budować kopalnia

albo koleje w Stanach Zjednoczonych w Australii, pracowali na plantacjach bawełne albo jakichkolwiek innych w Afryce południowej.

No praktycznie na całym świecie tam dokąd przede wszystkim docierał kolonializm brytyjski, ale też praktyk w tym udziału Francuzi.

Także mamy, nie wiem, Mauritius, mamy całe stany w RPA, gdzie jest bardzo dużo indusów, tam przecież swoją pracę zaczynał Gandhi.

Tak, zresztą tam po raz pierwszy doświadczył rasizm.

Myślę, że nie po raz pierwszy, ale...

On twierdził, że jak go wyrzucili, bo on był jednak z tej wyższej kasty i jak go wyrzucili z pociągu z pierwszej klasy właśnie gdzieś w RPA,

to po raz pierwszy powiedział, że odczuł, jak to jest być obywatelem drugiej kategorii.

Okej, myślę, że ze względu na tą organizację on musiał być świadom tego, że to istnieje i również wobec, na przykład, niż chastr indyjskich,

więc stał się pierwszym ofiarą i go to zabolało.

Tak, dokładnie tak.

No to są takie niby niuance, ale to jednak pokazuje, że po prostu, jeżeli jesteśmy otoczeni przez jakieś takie formy, wyzysku, nierówności itd.

I często nawet ich nie zauważamy albo próbujemy je naturalizować.

I czasami jest tak, że jak to spotka nas albo naszych najbliższych, to dopiero wtedy jakaś lampka się zapala

i nagle znajdujemy w sobie motywacja, żeby z tym walczyć.

Ale jeżeli to jest systemowe i brakuje systemowej walki z tego typu regulecami systemowymi,

no to się niestety utrwalają i potem w różnych formach rasizmu, klasizmu i przechodzą na kolejne pokolenia.

Wróćmy do Fiji, bo to jest istotna wiadomość,

bo wyjaśnił pan już, jak działł system sprowadzania robotników, ale trzeba też wyjaśnić, dlaczego właśnie Fiji,

bo tam Brytyjczycy planowali duże plantacje z cieny cukrowej, natomiast doszło do wydarzenia trochę bez precedensów,

a mianowicie po tej kolonizacji, na prośbę, że są samych Fijdliczyków,

oni postanowili urządzić dla nich imprezę w Sydney, gdzie kilku rarystokratów Fijdlińskich zostało zwiezionych,

akurat w czasie, kiedy w Australii była epidemia odry.

Następnie oni zostali sprowadzeni do domu i to jest chyba jedna z najbardziej katastroficznych chwil w historii tego kraju,

bo jedna trzecia mieszkańców zmarła w przeciągu roku.

Myślę, że to jest jedna z kilku niestety, ale różne epidemia falami przychodziły i faktycznie dziesiątkowały całe obszary,

ale trzeba też pamiętać, że indusi też chorowali, tylko że jeżeli chodzi o indusów,

to cały czas wprowadzano nowe grupy.

Tak było postanowione ich sprowadzić, żeby uzupełnić te braki.

Fijdliczy nigdy nie pracowali w brytyjskim systemie plantacyjnym.

Oni ze względu na wytworzone ten system rządów pośrednich byli utrzymywani jako grupa,

o której się mówiło, że ich interesy prulowa będzie pielęgnować, będzie o nich dbać i tak dalej,

ale tak naprawdę chodziło o to, żeby oni byli spacyfikowani i nie przeszkadzali

i żeby oddali część ziemi tej najbardziej cennej rolniczo na potrzeby europejskich plantatorów,

tak żeby gospodarka kolonialna mogła, jak w największym stopniu, siebie sama utrzymywać.

Także to jest na pewno istotne.

Tutaj jest kilka takich zastrzeliń.

Na przykład w momencie, kiedy wodzowie Fijdliczy prosili o kolonizację,

zrobili to także w imieniu wodzów z tej bardziej melanazyjskiej części Fijdzi,

którzy wcale o to nie prosili.

Potem Brytyjczycy już w imieniu nowej kolonii tamtych spacyfikowali przy pomocy oręża

i ich krystianizowali na siłę.

Do dzisiaj mamy pewne takie, powiedzmy, regionalne zadry, które od czasu do czasu funkcjonują.

W każdym razie ta konstrukcja, kiedy w Konstytucji Kolonii zapisano taką frazę

Paramountsy of Fijdjan interest, który native speaker, który kiedyś w mój tekst poprawiał,

próbował nie do końca mu brzmiącą w angielsku poprawić na Fijdzi for Fijdzians,

ale to też oddaje tego ducha.

Oni, kiedy Brytyjczycy się wycofali, zastąpili władzę kolonialną,

czyli ludność rdzenna zastąpiła władzę kolonialną,

a ludność indyjska wcale nie dostała równych praw obywatelskich, pomimo do kolonizacji.

Zatrzymajmy się tu na chwilę, bo jak przeskakujemy już w zasadzie do niepodległości

i to bardzo dobrze, tylko wyjaśnimy, że w takim razie od tej końcówki XIX wieku do 1916 roku

Brytyjczycy przyjeźdźli ponad 60 tysięcy pracowników kontraktowych.

Tak, a do tego jeszcze dosyć spora grupa na własną rękę przyjeżdżała,

zwłaszcza z północnych Indii, to byli ludzie z kapitałem, którzy obsługą się zajmowały.

Czyli usługami, handlem.

Tak, jak dojdziemy za chwilkę do tego, co się dzisiaj dzieje, to spojrzymy na nazwiska,

których część się przebijała już wtedy na początku XX wieku,

jako niezależni prawnicy, lekarze i przedsiębiorcy,

którzy wtedy zaczynają budować swoje przedsiębiorstwa, które istnieją w bardzo wielu przypadkach do dzisiaj.

Zatrzymajmy się jeszcze na sekundę, zanim dojdziemy do takiej zupełnej współczesności.

Chciałbym jeszcze zostać w drugiej połowie XX wieku, czyli 1970 rok Fidzi uzyskuje niepodległość

i to jest moment, kiedy jest prawie dwa razy więcej mieszkańców pochodzenia właśnie indyjskiego, niż Fidziczyków.

I Pan przed chwilą powiedział, jak jeden z native speakerów próbował poprawić to hasło na Fidzi, dla Fidziczyków.

Zatrzymajmy się na tym, jak tworzono tożsamość tego nowego państwa,

czy ja tożsamość była dla kogo i kto jest Fidziczykiem,

bo to była też istotna część tej debaty publicznej, kto może tak w ogóle o sobie mówić.

To było bardzo interesujące w jakiś sposób to zarządzania ludźmi, którzy teoretycznie nie mieli nic wspólnego z kulturą zachodnią.

Wprowadzono pochodzące z kultury zachodniej kategorie nacjonalistyczne oraz choćby takie dotyczące własności prywatnej.

I jak szybciutko to się przyjęło, to stawia pod znakiem zapytania, czy faktycznie ta kultura tak bardzo się różniła.

I zdaniem ona była świetnie przygotowana na to, żeby tego rodzaju wynalazki przyjąć.

Brytyjczycy w porozumieniu z wodzami wprowadzili system zarządzania,

który był oparty na brytyjskich wyobrażeniach państwowości.

Wilhelm zwycięsa zaraz po podboju dokonał spisu ziemi i właścicieli.

I powierzchniemy do tych, którzy nie znają historię.

Wilhelm zdobywcy, czyli ten, który z terytorium Normandii poddił Wielką Brytanię,

czy jeszcze wtedy niewielką Brytanię.

No Anglia jest przyległościami, Anglii z przyległościami.

No i mówimy, że od 1066 roku zaczyna się nowożyt na Anglia.

No w jakimś takim dużym uproszczeniu, tak.

Brytyjczycy wspólnie z wodzami wymyśli rejestr właścicieli ziemskich,

jeżeli chodzi o tereny na Fiji, gdzie jednostkami, które posiadały ziemię, były rodziny,

właśnie małe grupy rodzinne, a nie całe klane.

I to wprowadzano do takiego wykazu, który się nazywał Wula Nikałambula.

I obecnie on, dlatego ma takie znaczenie, że w czasach,

kiedy dokonywano pierwszych zamachów stanów w latach 80., później 90.,

posługiwano się tym rejestrem, żeby sprawdzić to z prawdziwym Fijiczykiem.

I w ten sposób wiele osób, które urodziły się na Fiji,

w Fijcijskich rodzinach mówiły tylko po Fijcijsku, nie mogąc znaleźć swoich przodków w tej księdze,

również miały te osoby problemy, żeby korzystać z pełni praw obywatelskich.

A na pewno w tej księdze nie było rodzin indyjskich.

I również w tej księdze oraz tych regulacjach prawnych, które towarzyszyły ich prowadzeniu,

czyli na przykład tej, że te rodziny nie mogły sprzedawać tej ziemi, mogły oddawać ją w dzierżawę.

Ale była kolektywnie zarządzana, tak, bo ta kolektywna się tam też...

Kolektywnie posiadana, ale decyzja i tak wiadomo, jak to się dzieje, ktoś podejmował.

Indusi mieli bardzo ograniczony dostęp do ziemi rolnej, która była podstawą dla większości rodzin jeszcze w XV wieku utrzymania.

Także oni pracowali albo na kontraktach, w biznesach prowadzonych przez Europejczyków,

a ci, którzy wypełnili kontrakt i mieli prawo pozostania Fiji, to była jakby ta trakcyjna część kontraktów,

że może było się wyrywać z Indii i po odpracowaniu okresu kontraktu zacząć na wasą rękę żyć w nowym miejscu.

Te osoby albo musiały dzierżawić ziemię od Fijiczyków,

albo jeżeli miały szczęście, to mogły ją kupować z niewielkiego zasobu ziemi,

która należała do korony brytyjskiej albo była w rękach europejskich.

Także w momencie, kiedy pierwszy raz przyjechałem do Fiji w 2000 roku,

akurat dobieg końca termin dzierżawy wieczystej 99 lat dla bardzo wielu terenów rolnych

i w ramach nacjonalistycznej akcji promowanej przez prawdziwych Fijiczyków,

te ugrupowania nacjonalistyczne, część rodzin Fijińskich odmawiała przedłużenia tej dzierżawy.

I wtedy się zaczęły pojawiać prawdziwe ludzkie tragedie,

kiedy Indusi musieli opuszczać swoje domy, pojawiły się obozy dla uchodźców

oraz pojawiło się zjawisko uchodźstwa,

kiedy Indusi musieli szukać jakiejkolwiek szansy na to,

żeby móc dalej funkcjonować poza obszarem jedynego kraju, który znali.

Duża część tych osób znalazła schronienie w Australii, w Nowej Zelandii, w Kanadzie,

czyli też w ramach British Commonwealth spotkali się z największą pomocą,

ale wiele z tych rodzin spędziło w tych obozach całe lata.

A czy to jest też ten moment, kiedy zaczyna się zmieniać struktura ludnościowa?

Nie, ponieważ wtedy na skutek tych prześladowań kilkadziesiąt tysięcy osób

wyjechało w pierwszych odruchach, w tych pierwszych latach,

a bardzo dużo kolejnych osób wyjechało, nie widząc poprawy sytuacji w kolejnych dekadach.

Wiemy, jak to działa, że w momencie, kiedy czujemy opresję,

staramy się myśleć o przyszłości nie tylko o naszych własnych biznesów,

ale także przyszłych pokoleń i staramy się pomyśleć o jakimś miejscu,

gdzie będzie podobnie do tego, co znamy, ale lepiej.

Także również z tego powodu ludzie z Polski wyjeżdżali przez całe stulecia.

Zatrzymałem się jeszcze na sekundę przed tym, bo mówił Pan o tym,

że to się zaczęło już krótko po niepodległości,

ale było też tak, że ta społeczność pochodzenia indyjskiego

powstrzymywała się od wzięcia pełni władzy, bo oni już po raz pierwszy w 1977,

czyli siedem lat po uzyskaniu niepodległości de facto wygrali wybory,

ale nie chcieli prowokować, jak mówili tam ci drodzy o sobie, prawdziwych fidżików,

w związku z czym nie utworzyli jeszcze wtedy rządu, natomiast niedługo później doszło do tego,

że znów przejęli władzę i co prawda premierem zrobili redzennego mieszkańca,

ale wzięli większość ministerstw i doszło do pierwszego zamachu stanu.

I tych zamachów stanu było w ciągu następnych lat jeszcze sporo,

w tym roku 2000, czyli właśnie tym, w którym Pan tam przyjechał.

I jak te zamachy stanu też wpłynęły na stosunki pomiędzy tymi dwoma grupami,

bo to często były dość brutalne wydarzenia?

To jest w ogóle oczywiście niezwykle ciekawe zagadnienie,

bo ze względu na konstrukcję systemu neotraducyjnego

nie zachęcano szczególnie do tego, żeby fidżyjczycy kontaktowali się z indusami

poza wprowadzeniem biznesu, czyli tam poza powiedzmy obszarem rynku.

Tu też jakby przypis, nie możemy patrzeć na fidżyjczyku w XIX wieku jako na naród.

To były różne grupy, które się posykiwały różnymi językami.

Skonfliktowane często, często skonfliktowane,

których liderzy tworzyli jedno wspólne ciało rady wozów przy gubernatorze kolonialnym.

Oni dopiero przez wprowadzenie systemu szkolnictwa

i późniejszej niepodległości fidż i poprzedzonej właśnie jakimiś edukacyjnymi różnymi aktywnościami zaczęli się uczyć.

Jesteśmy jednym narodem, możemy siebie rozpoznać,

choćby przez to, że nie jesteśmy indusami albo nie jesteśmy europejczykami,

mają własne języki, własną kulturę i mamy prawo do własnego państwa,

czyli budowano trochę dyskurs narodowy na kontraście wobec tych przyjezdnych.

Czyli wytwarzano cały czas takie poczucie, że indusi niezależnie od tego,

w którym pokoleniów tam już mieszkają, że oni są zawsze nie na miejscu.

I to była jakby taka wpisana w ten system dyskryminacją.

Na konsekwencje nie trzeba było długo czekać,

ale jeżeli chodzi o te późniejsze relacje,

nie da się jakby dwóch grup w tak niewielkim kraju utrzymać zupełnie osobno

w trakcie po prostu wspólnego życia odkrywali czasem, że mają wspólne interesy,

że mogą coś razem zrobić.

I te pierwsze wybory, o których pan mówi, to była właśnie wielka kooperacja

niektórych ugrupowań indyjskich, niektórymi ugrupowaniami fidżiejskimi,

zwłaszcza z tych obszarów, które były przymusowo wcielone do kolonii fidżiejskiej,

z tych obszary nandi i syn-gatoka, takie melenzyjskie bardziej.

Możemy tak w uproszczeniu.

Gdzie nie było jakby sentymentu specjalnego do władzy władzów suwy ze stolicy.

I tam było się łatwiej jakby dogadać, ponieważ tamten nacjonalist

też miał trochę właśnie inny charakter.

Oni sami czuli się w pewnym sensie siłą podporządkowani

i czuli, że ich interesy nie są tak reprezentowane,

jak tej części bardziej polimyzyjskiej.

Być może takie resentymenty odgrywały pewną rolę również w tym,

żeby nie patrzeć na indusów jako na wrogów,

tylko jako na ludzi, którzy z nami tam żyją i musimy sobie jakoś poralić.

W tym sensie to było jakby zupełnie naturalne,

że oni współpracowali jako producenci, rolni,

jako rzemieślnicy, przedstawiciele różnych profesji.

To było też oparte na współpracy związków zawodowych.

Jako taka przemoc na tle nacjonalistycznym występowała bardzo rzadko.

No zdarzało się od czasu w czasie jak były jakieś wielkie protesty,

zwłaszcza na początku XX wieku pracowników rolnych i tak dalej,

to wtedy dawało się ich czasami napuścić jednych na drugi.

Ale to nie było jakby fidżyjska tradycja.

Ale w tych latach 70., 80., partie prawicowe wpadły na pomysł,

żeby w ten sposób zadbać o popularność.

Też konstrukcja systemu wyborczego była taka,

że fidżyjczycy mieli trochę więcej,

jedna osoba miała prawo oddać więcej głosów,

niż pojedyncza osoba indyjska.

To była taka wpisana nierówność w to właśnie po to,

żeby zapewnić pierwszeństwo spraw fidżyjskich.

I w związku z tą liczebnością większą indusów,

żeby zapewnić, że jednak decyzje będą w rękach fidżyjskich.

Ale jako że grupa fidżyjska nie była jednolita,

tam też były walki o popularność, o władze,

w związku z powyższym niektórzy się uciekali już do takich argumentów,

żeby podkręcić konflikt na puścić jednych na drugich.

I zaczęło dochodzi właśnie do odmów przedłużenia dzierża,

do fizycznych napaści na np. manifestacje indyjskie

i palenia indyjskich restauracji.

Po prostu cały taki asortyment tego,

co nacjonaliści potrafią najlepiej, czyli tworzyć konflikt,

który jest całkowicie zbędny.

Mówi pan o nacjonalistach fidżyjskich cały czas.

Ja bym chciał jeszcze poruszyć wątek kościołu metodystów,

bo to też była instytucja, która odegrała w tym wszystkim

bardzo znaczącą rolę.

Kościół metodystyczny pośladam i więcej wyznawców na fidżyj.

To jest związane m.in. z tym,

że metodyści byli pierwszymi misjonarzami,

którzy na poważnie zaczęli tam działalność

i dokonali pierwszego tłumaczenia Biblii na jeden z dialectów fidżyjskich,

który teraz jest zezykiem standardowym dzięki temu.

I oni jakby czują się najbardziej związani

z taką sferą państwowości, tak jak kościół katolicki w Polsce.

I ze względu na to, że są wyznaniem dominujący,

walczą także o zachowanie pozycji dominującej,

a są podważani ze wszystkich stron,

przez kościoły inne ewangeliczne,

typu Ładwentyści 7 dnia są bardzo aktywni.

Kościoły różne, pętak ostalne.

I to jest dosyć ciekawe w ogóle pod kątem obserwacyjnym,

jak zachowuje się kościół, który dominuje w odniesieniu do innych kościołów.

Bardzo ciekawa jest pozycja kościoła katolickiego w Fiji,

który ma zupełnie inną twarz niż Polsce,

ponieważ jest kościołem mniejszościowym,

musi pokazywać swoje przyjazne liberalne oblicze

oraz wielu księży katolickich walczy o demokrację

i prawa człowieka w tym kraju.

To jest naprawdę bardzo interesujące.

I właściwie to tło wszystko tłumaczy.

Ludzie, którzy uczestniczą w ugrupowaniach nacjonalistycznych Fiji,

oni nie są wszyscy metodystami.

Czasami jest tak, że podobnie jak wszędzie na świecie,

także obszarowo jest dominacja jednego kościoła nad innymi.

Na przykład tam, gdzie prowadziłem badania w północnym VT-lewu,

tam akurat jest większość katolików.

I to przypadkiem jeżeli o mnie chodzi wyszło,

nie kierowałem się tym kluczem, kiedy prowadziłem swoje badania,

ale dało mi to ciekawe obserwacje.

I bym powiedział, że właściwie nawet to nie chodzi o to,

że to jest kościoła metodystyczne,

ale o pewną formę dialogu między kaznodziejami,

tymi ministrami kościoła metodystycznego,

które są też trochę podobne,

jeżeli chodzi o kapłanów innych wyznań pochodzenia protestanckiego,

gdzie dosyć często osoba prowadząca jakieś ceremonie krzyczy po prostu,

albo dająca kazanie krzyczy na swoich wyznawców,

ich ochrzania za to, jak się źle prowadzą

i że czeka ich gnie w Boży.

Autorytet można powiedzieć, że jest w pewnym sensie budowany,

nie na dialogu, tylko na pewnym narzucaniu pewnych wizji.

Bo też pytam do tego,

bo oni popierali te kolejne zamachy stanu bardzo otwarcie,

a nawet w 2005, czyli pomiędzy dwoma różnymi zamachami dokonanymi,

zresztą przez ten samą osobę,

przewodniczący właśnie tej kognigacji metodystów,

ale on napisał taki list publiczny,

w którym stwierdzał, że zadaniem nowych władz

powinno być uniemożliwienie innym wyznańom,

niż chrześcijaństwo ochrony prawnej.

I tu jakby też bardzo jasno wskazywał,

że rzeczywiście chodzi o hinduizm.

Tylko to jest opowieść o wielu kontekstach,

bo kiedy spojrzymy na to, co się działo w ogóle w koloniach brytyjskich,

jeżeli chodzi właśnie o kwestie wyznaniowe,

to widzimy też pewne hierarchie wyznań,

czyli w czasach brytyjskich na górze stał kościo anglikański,

ponieważ monarchia, monarchini była głową tego kościoła,

i wtedy Brytyjczycy niespecjalnie zabiegali o to,

żeby osoby, które nie są anglikami, brytyjczykami,

należały do tej wspólnoty.

Dlatego inne wyznania miały otwartą drogę do walki o duszę,

i jeżeli chodzi właśnie o fidget,

największą karierę zrobili metodyści, to przypadek.

Była taka hierarchia, że anglikani,

bo to chrześcijaństwo dosyć często zwalczano wręcz kościół katolicki,

ponieważ anglikanie mieli swoje rachunki krzywt otwarte z katolikami,

i często na przykład w wielu miejscach w koloniach brytyjskich,

Chińczycy, którzy chcieli zostać chrześcijanami,

specjalnie wręcz zostawali katolikami,

żeby zachować pewną taką świadomość, odrebności.

To są bardzo ciekawe rzeczy, ale może trochę na inną rozmowę.

Teraz ja bym tak szczególnie nie demonizował tylko i wyłącznie kościoła metodystycznego,

bo tak jak mówiłem, aktywni też w tym względzie są przedstawiciele tych,

powiedzmy agresywnie, misyjnie działających kościołów ewangelikalnych,

i niektórzy są jeszcze bardziej skrajni niż metodyści,

jeżeli chodzi o stosunek do innych wyznań,

albo ludzi o innej narodowości.

Bez wątpienia ludzie pochodzenia indyjskiego,

wśród nich było wiele więcej osób, które wyznawały hinduizm,

albo Islam, ale też całkiem spora grupa przyjęła chrześcijaństwo różnego rodzaju.

Także tu możemy raczej mówić, że to była forma wskazywania,

że chronimy się przed obcością, niż że chronimy chrześcijaństwo.

Ja zrobię szybkie podsumowanie ostatnich kilkunastu lat,

bo to jest bardzo skomplikowana historia,

ale żeby zrozumieć to, co się dzieje obecnie,

a konkretnie w zeszłym miesiącu musimy to jakoś przedstawić.

W największym skrócie w 2000 roku doszło do zamachu stanu,

który zrobił Frank Beini Marama, wojskowy.

W 2006 zrobił drugi zamach stanu.

Tak, ale w 2000 roku był zamach Georgea Spighta.

No tak, faktycznie, a on jego później jeszcze dodatkowo obalił.

Była tam krótka przerwa,

ale faktycznie od w 2006 roku doszedł do władzy w wyniku przewrotu zbrojnego,

wówczas zawiesił tę wielką radę wodzów,

od której zaczęliśmy naszą dzisiejszą rozmowę jeszcze do niej ze sekundy wrócimy.

Rządził przez 16 lat do grudnia zeszłego roku.

Najpierw zupełnie dyktatorsko, później powoli luzując zasady.

Wygrywał kolejne wybory,

niektóre na początku w kontrawersyjnych okolicznościach,

ale później faktycznie wygrywał.

I mamy grudzień zeszłego roku,

kiedy ponownie jego ugrupowanie wygrało wybory,

ale po raz pierwszy od dłuższego czasu

nie miało wystarczającej ilości głosów, żeby utworzyć rząd,

w związku z czym partii opozycyjne przejęły władzę.

Tyle jeżeli chodzi o kwestie polityczne,

natomiast obecnie premierem w związku z tym od grudnia

jest były pułkownik Rabułka,

który jest sklejał w tym zamachu stanu z 1986 roku.

No to jest bardzo ciekawe,

bo się wydawało, że ta postać zostanie na zawsze wykluczona

w życiu publicznego,

właśnie nawet nie zapomniane, wręcz potępiona.

Ale to jest, jakby można powiedzieć, materiał na całkiem fajną książkę o demokracji,

o walce, o prawa, o to, kto jest ten dobra, kto jest ten zły,

jak działa polaryzacja i na takie rzeczy, które dobrze znamy z Polski.

I wydaje mi się, że to nie możemy tak jedno wymiarowo podchodzić do tego,

ponieważ tak, lata 80., kiedy city venue Rambuka był wojskowym,

to była jeszcze zimna wojna.

Czyli wtedy w grę wchodziły bardziej lub mniej poważne obawy o to,

czy gdzieś nie infiltrują Fiji komuniści.

I to było fajne podglebie dla takich populistów nacjonalistycznych, jak Rambuka.

On w pewnym sensie był przedstawicielem dołów społecznych.

Oczywiście jest bardzo dużo spekulacji,

że jednak sznurki pociągali bogaci wodzowie,

ale to za każdym razem, kiedy coś się dzieje na Fiji,

to szuka się jakiś ukrytych mocodawców.

W każdym razie tam faktycznie chodziło o to,

żeby bronić w tych pierwszych zamachach lata 80.,

interesów pewnej grupy ludzi kontrolujących, gospodarkę,

pochodzących z tych słowy bardziej polinezyjskich obszarów,

czyli tych, które tradycyjnie dzierzyły władzę,

żeby nie oddać tej władzy temu wschodniemu Fiji,

które jest bliżej, powiedzmy, Australii, również kulturowo,

w swoim warunkach.

Tak, a ten zachód jest bliżej Polinezji.

Też są bardzo ciekawe właśnie dla nacjonalistów historię.

Pianowicie, jak ludzie z Tonga osiedlali się w zachodnim Fiji

i byli przyjmowani do plemion Fijijskich jak swoje,

mimo że mówili jeszcze trochę innym językiem, inaczej wyglądali.

Także to jest bardziej opowieść o otwartości kultury,

niż o stereotypowej zamkniętości plemion tych tradycyjnych.

One były bardzo otwarte, bardzo płynne,

ale w każdym razie jest to też dowód na to,

że Fiji zawsze było pograniczem kulturowym,

a nie jakąś enklawą typowego modelu jakiejś kultury.

To jest bardzo fajne w przypadku Fiji,

bo tam można mówić o darzym ciągu istniejącej wielokulturowości,

pomimo że ona jest dla kogoś to przyjeżdża z zewnątrz zupełnie niewidzialna.

Niedostrzegalna.

No właśnie, to zatrzymajmy się przy tym,

bo to jest kolejna rzecz,

dla której dzisiaj się spotykamy i rozmawiamy,

bo 14 maja, czyli dwa tygodnie przed spotkaniem tej wielkiej rady wodzów,

doszło do dość wyjątkowego wydarzenia,

czyli nowy premier, Rabuka,

spotkał się między innymi z przedstawicielami społeczności Indo-Fiji-skiej,

ale też oczywiście było całe jego ugrupowanie i tak dalej,

byli reprezentanci kościoła metodystów

i to było spotkanie mające na celu wielkie pojednanie narodowe.

On przepraszał za swoją rolę w tym zamachu stanu w latach 80

i za swoje też późniejsze dokonania,

które miały miejsce już w XXI wieku.

Kościół tutaj ustami swojego,

też aktualnie przewodniczącego tej kongregacji przepraszał

za ich, z kolei wspieranie tych zamachów stanu

i za próbę dyskryminacji,

mniejszości pochodzenia indyjskiego.

Z kolei Mahen Ratchodri,

czyli pierwszy Indo-Fiji-czyk na stanowisku premiera w 1999 roku,

jego rząd przetrwał tylko miesiąc,

bo został obalony w zamachu stanu.

On na tym spotkaniu przyjął tę przeprosinę

i też mówił o tym,

że teraz Fiji powinno kroczyć nową drogą

w celu narodowego pojednania i tak dalej.

Dlaczego właśnie teraz?

I czy to jest faktycznie szczery ruch ponadnarodowy,

czy mówimy o konkretnych ugrupowaniach politycznych,

które próbują coś na tym ugrać,

a Kościół przy okazji się do tego dołącza?

Czy faktycznie coś na Fiji się dzieje takiego,

co sprawia, że możemy mówić o wielokulturowym narodzie

od tego momentu,

albo przynajmniej o pracy nad takim wielokulturowym narodem?

Po pierwsze, Fiji nie jest samotną wyspą.

Fiji zawsze od czasu, kiedy istnieje,

jako państwo o tej nazwie,

zresztą w języku Fiji nie ma słowa Fiji,

bo to jest z języka tondrańskiego.

Oni od czasu, kiedy istnieją,

byli częścią jakiegoś międzynarodowego systemu.

To były kolonie brytyjskie,

a współcześnie to British Commonwealth,

czyli wspólnota brytyjska.

Mimo, że Rabuka po swoim zamachu stanu

też zniósł Monarchię, tak?

Krórowa Brytyjska przedstawia się długą państwą.

Teraz Karol III z leszem ciągu nominalnie Monarchą,

mimo, że mają prezydenta, to co w ogóle nie złe szpagaty.

Fiji kilka razy w reakcji

na te swoje zamachy wojskowe

było wykluczane z wspólnoty brytyjskiej.

Wtedy się nagle okazywało,

że wcale nie są tacy niezależni,

jak im się wydawało

i że nie mogą prowadzić po swoich brexitach

czy wypierw Fijciach, nie wiem, jak to nazwać,

nie mogą prowadzić tak niezależnej polityki,

jakby chcieli.

I stopniowo ta świadomość była coraz większa,

coraz większa.

Jeżeli chodzi na przykład o zamach George's Pipe'a,

tam doszukiwano się tego,

że był sponsorowany przez indyjskich importerów

różnych dubr, których interesy były zagrożone,

mimo, że był na tle nacjonalistycznym

i obalił indyjskiego premiera,

tam też jest taki rodzaj elegancji,

który polega na tym,

że do końca się nie wyświetla tych spraw,

bo być może zbyt wiele ważnych osób

mogłoby zostać wtedy umoczonych.

Tak że jeżeli chodzi o cenę tego, co się dzieje teraz,

no to musimy oczywiście poczekać 15-20 lat,

być może znowu się pojawi jakaś partia,

która będzie chciała na konflikcie zarabiać,

aby przynajmniej zdobywać popularność,

ale jeżeli chodzi o ten moment,

to ja oczywiście bardziej intuicyjnie odpowiadam.

Wydaje mi się, że po drodze się wydarzyło

w ciągu ostatnich kilku lat kilka rzeczy,

mianowicie COVID,

oraz zawierowania na rynku energetyczno-paliwowym,

które też były bardzo dotkliwe

w tych obszarach świata,

dodatkowo globalne ocieplenie,

które też spowoduje, że Fiji utraci

ilość procent swoich obszarów,

co powoduje, że w większym stopniu

trzeba być otwartym na współpracę międzynarodową.

W tle dzieje się bardzo wiele różnych rzeczy,

typu rosnąca aktywność Chin,

które dążą do tego, żeby sobie budować sojusze międzynarodowe,

ale też uzależniać o zmaite obszary

wzorem dawnych państw kolonialnych,

które też próbują się zawsze mieszać

w sprawy tych małych krajów.

To na przykład bardzo dużą rolę na forum ONZ-u,

kiedy przychodzi do głosowań,

dlaczego ONZ-u nie można zreformować,

ponieważ jest bardzo dużo krajów,

w których każdy ma wtedy swoją podmiotowość,

trzeba pewnie osobno umieć rozmawiać,

albo umieć się wpłynąć na jego decyzję.

Przy czym Fiji jest relatywnie ważnym graczem,

jeżeli chodzi o południowy pacyfik,

ponieważ jest jednym z niewielkich krajów,

które przekliczają milion mieszkańców

i oni są traktowani jako dosyć istotny partner,

nawet przez Australię,

ale teraz, żeby móz lepiej się dogadywać

z australiczykami, którzy tam są takim lokalnym mocarstwem,

ale też zachowywaj dobre relacje z Indonezją,

obóz Chinami,

trzeba mieć wizerunek kraju odpowiedzialnego

i chyba po tych wszystkich latach,

zwróćmy uwagę, że zamachy prowadzone przez Baini Marame,

czy właściwie Baini Marame,

one miały na celu postulatywnie

obronę demokracji i walkę z dyskryminacją Indusów.

Tak, to cały czas powtarzał.

On to powtarzał jednocześnie,

arrestując dziennikarzy,

nawet takich, którzy brodili praw człowieka

i to też jest dosyć ciekawe.

Także byśmy szukali takich topornych porównań,

moglibyśmy spokojnie powiedzieć,

że Franki jest Józiem Piłsudskim

i że...

Tak, własną berę ze kartuską.

Dokładnie. I że jest tego rodzaju świętym właśnie.

I no, że w czasie, kiedy pierwszy raz byliśmy na Fiji,

byliśmy w bibliotece uniwersytetu w Suwa,

nagle się włączył alarm,

poproszono wszystkich, żeby pójść do domów i nie wychodzić,

było słuchaj strzały i się okazało później,

że to była próba zamachu na Baini Marame,

który był wtedy szczególno dowodzącym sił zbrojnych,

a atakującymi była grupa żołnierzy z jednostek spencjalnych,

którzy mieli bardzo antykomunistyczne postulaty

później w swojej komunikacji.

I oni traktowali właśnie szefa sił zbrojnych

jako zdrajcę, który pcha Fiji

w ręce komunistów, socjalistów i inna gender LGBT.

Także faktycznie, jeżeli chodzi o takie oceny

programu politycznego i pewnych konsekwencji,

Baini Marama jest bardziej pośrodku,

jego najgorźniejsi przeciwnicy to jest tak zwana

konserwatywna prawica.

Ja to próbuję tak powiedzieć, żeby to było zrozumiałe na rynku polskim,

a te przemiany, które teraz obserwujemy,

zwróćmy uwagę, że Rambuka ma już,

on jest urodzony w latach 40-tych,

ujdę w stronę 80-tych,

i być może nie chce odejść w Niesławie

i trafić do podręczników jako lokalny grabacz,

nie wiem, wszelkich szans Fiji na rozwój.

Trudno powiedzieć, to są głowy polityków.

Wiem, że w czasie, kiedy Rambuka był odsunięty

od wszystkiego, on się czuł zdradzony

i porzucony przez swoich mocodawców

i wręcz wygłaszał pewne aluzje

pod adresem właśnie wodzów,

że jakby się zaczęły kłopoty, to go zostawili samego,

a kiedy był popularny, to wtedy strali za nim murę.

Zakończmy może w takim razie tym wątkiem,

od którego też zaczęliśmy, wielka rado wodzów.

Ona zebrała się po tych 16 latach,

jak sam Pan wspominał, poprzedni premier Bani Marama

publicznie opowiadał o tym,

że robi ten zamach stanu tym ostatnim w 2006 roku,

po to, żeby właśnie między innymi ratować prawa mniejszości.

Dlatego rozwiązał tę radę,

ale zrobił też inną rzecz,

a mianowicie rozwiązał wcześniejszy sposób

zarządzania tymi ziemiami,

kolektywnymi, o których dzisiaj bardzo dużo Pan opowiadał,

bo one stanowią w zasadzie podstawę tego całego sporu,

też sami fidziczy często mówią o sobie itd.

czyli właściciele ziemi,

tak się określają, a nie jako fidziczycy.

No i mamy to zebranie wielkiej rady wodzów.

Dwa tygodnie po próbie pojednania

występuje przed nimi grupa

pieśni i tańca,

właśnie prezentująca tradycje indyjskie.

Wszystko wygląda pięknie,

natomiast pierwsza decyzja, jaką oni podejmują,

to jest powrót do dawnego

sposobu zarządzania ziemiom

i w dodatku już nie będę przetaczał

konkretnych procent, ale chodzi o to,

że najpierw zarabiają wodzowie,

a dopiero później cała reszta.

Tłumaczenie jest takie, że chodzi o to, że jest duża emigracja

ich i ludzie na emigracji nie inwestują

z powrotem w lokalną społeczność,

dlatego oni muszą mieć więcej pieniędzy,

żeby tutaj reinwestować itd.

Nieważne. Na sam koniec chodzi mi tylko o to,

że w tej całej rozmowie przejawiało się

często to, że ci wodzowie jednak

trzymają tę swoją pozycję,

żeby być może stali też za niektórymi z tych zamachów

stanu, żeby utrzymać swoją

decydującą rolę w kwestiach

związane pojednania i tak

ostatecznie muszą się rozbić

o tę kwestię ziemi, i czy dla

fidziczyków, tych, którzy się określają jako

właśnie fidziczycy, a nie indofidziczycy,

czy to jest w ogóle kwestia do dyskusji,

czy ewentualna reforma stanu

posiadania ziemi w przyszłości może

się zadziać, czy to jest już taka czerwona

linia, której na razie Nikt nie myśli przekraczać.

Cała ta sytuacja być może

ma takie podłoże przyziemne,

ale trzeba też pamiętać,

że ci gospodarze

i ta OK, nie wszyscy

traktowali indusów

jako nachodźców

czy intrusów.

Dla wielu z nich obecność

i chęć indusów tego, żeby uprawiać ich rolę

była jedyną szansą na to,

żeby zarabiać na tym jakiekolwiek pieniądze.

Także to nie jest po prostu jednoznaczne

i tereny objęte

tym spistem Wula, Nikała,

Mbula to jest

oczywiście większość terytorium fidzji,

ale nie całość. Pamiętajmy, że

najcenniejsze rolniczo obszary

były wcześniej zabezpieczone dla korony brytyjskiej

i one w dalszym ciągu

są w rękach, no można powiedzieć

niekoniecznie kolektywnych fidzyjskich,

ale w rękach prywatnych

albo w rękach państwowych

i z tego zasobu też można korzystać.

Wydaje mi się, że być może

obecność premiera Czandry,

że byłego premiera Czandry

na tych uroczystościach, oznacza,

że pewne rzeczy się robi tak,

żeby elektorat to kupił,

ale pewne rzeczy zostały

ustalone.

Pamiętajmy, że prezydent fidzji

wywodzi się z ugrupowania

Franka Benjamina Ramy.

Także niestety tak działa demokracja,

że są kompromisy

dla wszystkich stron one są zgniłe.

Od czasu do czasu,

które ze stron próbuje

burzyć równowagę i wtedy

jest szansa, żeby doszło do zmian,

ale najczęściej się kończy chryją.

Wszyscy mogą potem za to płacić cenę.

Jeżeli to jest zrobione

łopatą, co adresuje

to nazwiska Georgia Spider,

zamiast po prostu na drodze

rozmów i wzajemnym

szacunkiem. Więc wydaje mi się,

że ta instenizacja,

o której pan często wspomina,

ona być może

rokuje dobrze, jeżeli chodzi o atmosferę

postępowania na przyszłość,

że wiadomo, że te różne

interesy będą się ścierać,

ale być może

długo dojdzie do

takiego etapu,

kiedy wszyscy zrozumieją,

że na przykład dla turystów,

którzy są olbrzymim źródłem

dochodu narodowego,

bo wiele ciekawszym jest kraj,

gdzie jest wiele kultur,

wiele różnych rzeczy, na których można

skupić uwagę,

można sobie obejrzeć indyjską świąty,

nie, tu można sobie obejrzeć

fidżyjską wioskę

i postnorkalować.

Zrozumienia tego, co my widzimy,

że to jest obraz, który jest

adresowany do nas.

Przyjeżdżajcie do nas, my,

może mamy swoje problemy,

ale to was nie dotyczy.

Jesteście zawsze mile widziani

i się nie martwcie, nie będziemy

już do siebie strzelać.

Może na tym, w takim razie zakończmy,

a będziemy też obserwować

ten proces społeczny, który tam zachodzą

i faktycznie za kilka lat ta ocena

będzie bardziej dokładna po

zdanie. Pokazuje, że

Fiji jest jednym z ponad setki

państw na świecie,

jest to bardzo fajny,

normalny kraj, gdzie od czasu do czasu

szaleją politycy,

ale cóż.

Cóż. Przypomnę,

że dziś moim gościem był doktor Łukasz Kaczmarek

z Instytutu Antropologii i Etnologii

Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu

i też autor książki, to jest akurat pozycja naukowa,

a nie reportaż, ale warto

przeczytać, jeżeli kogoś bardziej

czyniją te dzieje fidzijskie, to jest...

Starałem się nie napisać tego w sposób straszny.

Nie, jest, czyta się to szybko i sprawnie.

Także przypomnę jeszcze tytuł Fiji,

gdzie i barwy wielokulturowości

i wydawnictwo poznańskie wydało

i to jeszcze stare wydawnictwo poznańskie

po obecnie wydawnictwo poznańskie, które bardzo gorąco pozdrawiam.

Właśnie dobrze znamy.

Wydaje głównie reportaże itd.

Mówimy o Białym Kroku tutaj. A tu mówimy o Białym Kroku,

ale jesteś do zobycia w internecie,

a ja mam też PDF i bardzo serdecznie

polecam. Dziękuję serdecznie za rozmowę.

I to już wszystko w tym odcinku

podcastu Dział Zagranicznym.

Na kolejny zapraszam za tydzień

tradycyjnie w czwartek po południu.

Ta audycja

postaje dzięki wyjątkowej społeczności

słuchaczek i słuchaczy.

Jeżeli chcesz, to również możesz wesprzeć moją działalność

dobrowolną wpłatą w serwisie Patronite

pod arysem patronite.pl

łamane przez Dział Zagraniczny.

Dzięki takiemu finansowaniu

produkują nie tylko ten podcast.

Dział Zagraniczny to różnorodne informacje

w wydarzeniach w Ameryce Łacińskiej,

Afryce, Azjiu, Ars Oceanii,

które publikują na mojej stronie internetowej

DziałZagraniczny.pl

a także na Instagramie, Facebooku czy YouTube.

W każdym z tych serwisów

znajdziesz mnie wpisując w wyszukiwarce

Dział Zagraniczny.

Do usłyszenia!

Machine-generated transcript that may contain inaccuracies.

Rdzeni Fidżyjczycy wielokrotnie przeprowadzali zamachy stanu, żeby tylko nie dopuścić do władzy potomków imigrantów z Indii, którzy przeważali nad nimi liczbowo. Dziś przepraszają i proponują budowanie wspólnej przyszłości. Czy to początek narodu, który pół wieku temu był nie do pomyślenia?

O różnych tożsamościach Fidżi opowiada dr Łukasz Kaczmarek z Instytutu Antropologii i Etnologii Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu, autor książki "Fidżi. Dzieje i barwy wielokulturowości".

Nagrania możesz odsłuchać na stronie: https://dzialzagraniczny.pl/

Lub w aplikacjach: Spotify, iTunes, Google Podcasts, Pocket Casts, Stitcher, Overcast, Podplayer i Podkasty.info

Jeżeli podoba Ci się ten podcast, to możesz mnie też wesprzeć dobrowolną wpłatą w serwisie Patronite: https://patronite.pl/dzialzagraniczny