Dział Zagraniczny: Byli ludzie, było życie (Dział Zagraniczny Reportaż#018)

8/14/23 - Episode Page - 17m - PDF Transcript

Dzień dobry. Nazywam się Maciej Krzyszewski, a to jest Dziebra Graniczna. Podkast o wydarzeniach na świecie, o których w polskich mediach słuchać niewiele, albo wcale.

Wysłuchasz to rozmów z ekspertami od Ameryki Łacińskiej, Afryki, Azji, Oceanii, a także mniej znanych tematów europejskich, a od czasu do czasu także odcinka solowego, w którym samodzielnie przybliżą ci jakąś historię.

Jeżeli interesują ci podejmowane tu tematy, to możesz wesprzeć moją działalność, dobrowolną wpłatą w serwisie Patronite pod adresem patronite.pl, łamany przez Dzień Zagraniczny.

Byli ludzie było życie. Bośnia i Hercegowina jest jednym z najszybciej wyludniających się krajów na świecie. Najlepiej widać to w Glamoczu, który w ciągu trzech dekad stracił ponad 75% mieszkańców.

Autor Dariusz Kałan czyta Kamila Kalinczak

Glamocz, wciśnięty między pastwiska i wzgórza otoczony oliwkowymi pasami lasów, leży w odludnych rejonach południowo-zachodniej Bośni i Hercegowiny około 200 km od Sarajewa.

Jedzie się doń krętymi górskimi drogami, miejscami mocno wykarbowaniami, które co jakiś czas przecinają dzikie konie.

W miasteczku jest jeden hotel, dwie szkoły, trzy kościoły, boisko piłkarskie, niemal zrujnowany szpital.

I być może więcej kawiarni niż sklepów spożywczych, co potwierdza rytualne zamiłowanie Bośniaków do kawy.

Brakuje tylko ludzi.

Najbardziej rzuca się to w oczy wieczorami, kiedy ulice szybko się wyludniają, światła w oknach, niskich, bezładnych budynków są zgaszone,

a jedyny nocny bar exit pustoszeje na długo przed północą.

Muzyka cały czas gra, a na stole bilardowym czekają rozrzucone bilet, jakby ktoś miał zaraz wrócić i dokończyć partię.

Glamocz należy do miast najbardziej dotkniętych kryzysem demograficznym w Bośni.

W latach 1991-2022 stracił prawie 3,5 tys. mieszkańców, a cała gmina już ponad 10 tys.

i obecnie w tym malowniczym miasteczku mieszkanie wiele ponad 1000 osób.

O ile w liczbach bezwzględnych to niewiele, to już w szerszym ujęciu wyraźnie widać problem.

Z ponad 75% spadkiem liczby ludności w ciągu ostatnich trzech dekad

glamocz należy do miast najbardziej dotkniętych kryzysem demograficznym w Bośni,

która jest obecnie jednym z najszybciej wyludniających się państw na świecie

i według prognoz Krajowego Urzędu Statystycznego w ciągu najbliższych 50 lat

może stracić ponad połowę swoich obywateli.

Byli ludzie? Było życie.

Wspomina z uśmiechem swoją młodość Simo Pilliak, 73-letni emeryt.

Podchodzi tak blisko, jakby wyjawiał jakiś sekret.

Nie było czasu na nudę. Mieliśmy basen, co kilka dni w kinie puszczali nowy film.

Latem nad jezioro przejeżdżały zespoły z Sarajeva i grały muzykę na żywo.

Jezioro szczególnie przeciągało miłośników przyrody odkąd w latach 70.

zbudowano wokół niego bungalowy.

Ale jeszcze większym magnesem dla turystów było unikalne położenie Glamocza.

W sąsiedztwie gór i lasów zaledwie półtorej godziny drogi od Chorwackiego Wybrzeża Adriatyku.

Pół wieku temu miasteczko tętniło więc życiem.

Dziś bungalowe i basen są zdewastowane. Kina też nie ma.

Jesienią zniknął nawet jedyny bank.

Jego siedziba dołączyła do długiej listy opuszczonych budynków.

Wiele z nich ma zabite okiennice lub wybite okna i dziura we dachy.

Sercem miasta wciąż pozostaje hotel Split, nazwany na cześć jednego z najpopularniejszych chorwackich kurortów.

W mieszczącej się na jego parterze restauracji od samego rana schodzą się miejscowi, żeby wymienić najnowsze wiadomości.

I oczywiście napić się kawy.

W dawnych czasach w Glamoczu dobrze się żyło. Mówi siedzący za stolikiem Sinisza Szolak.

Ten barczysty mężczyzna o szerokiej mięsi z tej twarzy to miejscowy historyk i statystyk, który w 1995 roku wyjechał z miasteczka,

ale 8 lat później już z dyplomami uniwersytetów Zbania Luki i Belgradu jako jeden z nielicznych zdecydował się na powrót.

Jak wyjaśnia cisza i bliskość natury pasują do jego spokojnego trybu życia.

Powtarzane przez niego w dawnych czasach to popularna fraza na tych terenach.

Rozumie się przez nią nie tylko bogatą ofertę kulturalno-sportową, ale przede wszystkim pełne zatrudnienie, opiekę socjalną

i rzekomo pokojowe współistnienie różnych grup etnicznych z lat komunistycznej Jugosławii.

Ten złoty wiek symbolizuje szator.

Państwowe przedsiębiorstwo leśnoprzemysłowe założono na początku lat 60., które zmieniło region w jedno z centrów eksploatacji lasów i produkcji drewna dla całej Jugosławii.

Większość miała pracę, jakąś bazę materialną kwitłu handel, a ludzie mniej więcej wiedzieli jaka przyszłość ich czeka, tłumaczy szolak.

Ale firmy częściowo sprywatyzowano, częściowo zamknięto w połowie lat 90.

Od tamtej pory w regionie nie ma żadnego dużego pracodawcy, a ci, którzy zostali utrzymują się głównie z rolnictwa i hodowli zwierząt.

Dzisiaj jedynym wspomnieniem po przedsiębiorstwie jest nazwany na jego cześć szator, klub piłkarski grający na poziomie okręgówki.

Ludzie w Bośni są coraz bardziej zfrustrowani, pensje są poniżające, jest dużo niesprawiedliwości.

Opowiada Nikola Radonowicz, absolwent prawa na uniwersytecie w Banialuce, drugim największym mieście w kraju.

Wysoki, krótko ostrzyżony, o sportowej sylwetce i w modnych okularach przeciwsłonecznych w pewnym sensie nie pasuje do mało miasteczkowej rzeczywistości.

Wspomina, że pracując w sektorze prywatnym na własnej skórze doświadczył wielu problemów trapiących jego ojczyznę, w tym wysokiego poziomu korupcji.

Widziałem, jak ludzie są różnie traktowani przez prawo i jak prawo jest zmieniane, żeby zadowolić konkretne grupy.

Wydaje się, że nie będzie wchodzić w szczegóły, choć zastrzega, że nie będzie wchodzić w szczegóły.

Ma nadzieję, że zapomnij o tym wszystkim w Glamoczu, gdzie dostał pracę w administracji publicznej i z dziewczyną z sąsiedni wsi stara się zbudować spokojne życie.

Nie twierdzę, że nie mam większych ambicji, ale na razie dobrze się tu czuję. To jest moje miejsce na Ziemi, oznajmia.

Moja osobowość się została złamana, zanim przybrała jakikolwiek kształt. Nie mam domu, nie czuję, że gdziekolwiek przynależy. Opowiada Jelka Dówniak.

Ta szczupła dziewczyna o rozwijanych rudych włosach od 16 lat mieszka w Banialuce, ale pod wieloma względami nigdy nie opuściła Glamocza.

Miasteczko jest stale obecne w jej życiu. Pojawia się w snach i wspomnieniach, a te wcale nie przewołują bez troskiego czasu nad jeziorem.

Bud zgubiony podczas ucieczki przed bombami, gra w karty z żołnierzami, pogardliwe komentarze innych dzieci migrantów to obrazy, które do dziś prześladują kobietę.

Gdy w 1992 roku w Bośniej wybuchła wojna domowa, Dówniak miała 4 lata.

Do miasteczka zamieszkiwanego wówczas głównie przez serbów wkroczyły serbskie wojska i wymordowały dużą część ludności z innych grup etnicznych.

Niedługo później rodzina Dówniak też musiała uciekać z Glamoczu.

Jako przesiedlańcy wewnętrzni znaleźli schronienie w Belgradzie, a po jakimś czasie przenieśli się do Banialuki, stolicy Republiki Serbskiej, jednej z dwóch części składowej Bośni zamieszkałej głównie przez serbów.

Wojne w 1995 roku zakończyło porozumienie pokojowe z Dayton, które wprowadziło delikatną zasadę równowagi i równości bośniaków, czyli muzułmańskich bośniaków, chorwatów i serbów.

Sprawiło jednak, że konflikty etniczne nie zostały rozwiązane, a jedynie przegaszone, a system polityczny jest tak skomplikowany i zdecentralizowany,

że elity od dekad nie są w stanie poradzić sobie z masową korupcją, słabością instytucji, ingerencją aktorów zewnętrznych, w tym Rosji, Chin i Arabii Saudyjskiej, a także dążeniami separatystycznymi serbów.

Glamocz leży w Federacji Bośni i Hercegowiny, drugiej autonomicznej części składowej Bośni, w której najwięcej jest bośniaków i chorwatów.

Tyle, że akurat miasteczko, jak i całą gminę prawdopodobnie nadal w większości zamieszkują serbowie.

Według spisu powszechnego z 2013 roku stanowili tam 43,5% ludności. Nowszych danych nie ma.

Dla serbów to źródło dyskomfortu. Od drobnych spraw, takich jak pieczątki z herbem chorwacji na oficjalnych dokumentach,

po bardziej istotne, jak obowiązkowa nauka historii bośni i chorwacji oraz języka chorwackiego lub bośniackiego w szkołach.

Poprzekreślane znaki drogowe w cyrylicy, regularny widok w drodze do Glamocza również sprawiają, że wielu serbów czuje się tu niemile widzianych.

Region jest generalnie uważany za spokojny. Lokalna policja podaje, że w 2021 i 2022 roku w Glamoczu zgłoszono odpowiednio tylko 12 i 17 przestępstw, głównie kradzieży.

Incydentów o podłożu etnicznym lub religijnym w ogóle nie odnotowano.

Dominującą emocją wydaje się tu być apatyczna harmonia, wynikająca z tego, że wszyscy zmagają się z podobnymi trudnościami, co dobrze widać w restauracji hotelu Split,

gdzie mieszkańcy z różnych grup etnicznych i o różnych wyznaniach spędzają czas na przyjaznych pogawędkach.

Jelka Dówniak twierdzi jednak, że pod tą powierzchnią nadal kłębią się urazy i inne toksyczne emocje.

Jeśli zostaną odpowiednio zagospodarowane, mogą zmienić region w kolejny ból głowy.

Pokój i pojednanie opierają się na kruchych podstawach. Uważę Dówniak.

Nie chcę, żeby moje dzieci zostały w Glamoczu.

Przyznaję w lokalnej pizzerii Blagoj Soldat szef organizacji humanitarnej,

dostarczającej ciepłe posiłki chorym i biedniejszym mieszkańcom Glamocza.

Z lekko siwiejącymi, przeżadzonymi włosami i lekkim uśmiechem przypomina Montdrego księdza.

Jego 11-letnie córka i 8-letni syn podążą zatem drogą wielu innych młodych,

którzy po ukończeniu miejscowej szkoły podstawowej lub średniej

wyjeżdżają na studia lub za pracą do bania luki, mostaru, zarajewacze w ogóle za granicę.

Zwykle to tam zakładają rodziny, wracają już tylko na wakacje albo długie weekendy.

Soldat nazywa Glamocz mikrokosmosem bolączek, bośni i hercegowiny,

czyli kraju, ludzi zawiedzionych, ograniczonymi możliwościami ekonomicznymi,

zaniedbaną infrastrukturą, złą jakością powietrza, korupcją i brakiem nadziei,

że przyszłość przyniesie jakiekolwiek pozytywne zmiany.

Tylko w latach 2011-2019 zbośni wyjechało około 400 000 osób, czyli co dziesiąty obywatel.

Współczynnik dzietności na poziomie 1,3 nie tylko jest najniższy w Europie,

ale według danych Funduszu Ludnościowego Narodów Zjednoczonych,

oznacza, że na całym świecie mniej dzieci rodzi się tylko w Korei Południowej.

To połączenie, załamania liczby rodzących się dzieci i emigracji na dużą skalę sprawia,

że dalsze wyludnianie się kraju jest nie do powstrzymania.

Jak twierdzi draszko Marinkowicz, demograf z Uniwersytetu w Bania Luce.

Potwierdzają to badania ONZ z 2021 roku, według których czasową lub stałą emigrację

rozważało 47% bośniaków w wieku od 18 do 29 lat.

Chociaż tendencje odśrodkowe, podsycane przez Serbie i Chorwację,

przybierają na sile bośnia nadal znajduje się pod parasolem ochronnym USA,

które prowadzą konsekwentną politykę stabilizacji, czyli utrzymywania równowagi

między trzema głównymi grupami etnicznymi tak, żeby żadna nie narzucała swojej woli pozostałym.

Skutkiem ubocznym jest jednak bezład polityczny wielu instytucji państwowych.

W ciągu ostatnich lat nie powstała żadna wspólna i kompleksowa strategia,

która bezpośrednio odnosiłaby się do kwestii rozwoju demograficznego.

Mówi z goryczą Marinkowicz.

Mimo przyznania bośni w grudniu statusu kraju kandydującego do Unii Europejskiej

i masowego poparcia dla integracji wśród wszystkich trzech grup etnicznych,

szanse na wejście do Unii są iluzoryczne.

Bo nic nie wskazuje na to, że elity zjednoczą siły, żeby wspólnie wzmacniać

praworządność i prawa podstawowe, walczyć z korupcją i przestępczością zorganizowaną.

Apatia i marazm będą się zatem pogłębiać, a wydatki socjalne w tym świadczenia emerytalne

dla starzejącej się populacji zwiększać.

Żeby jeszcze bardziej zaciemnić obraz, ekspert dodaje, że obecnie to nie niskowy,

kwalifikowana męska siła robocza opuszcza bośnie jak jakieś 20 lat temu,

ale dobrze wykształceni mężczyźni i kobiety.

Takich glamoczów będzie tylko przybywać, mówi Marinkowicz.

Kto ponosi odpowiedzialność za sytuację glamocza?

Ameryka wypala emeryt piliak, nie zastanawiając się nawet sekundę.

Jej grzechem, wyjaśnia, było zniszczenie Jugosławii, co sprawiło, że wszystkie nowo powstałe kraje stały się małe i słabe.

To zresztą powszechny pogląd na Bałkanach.

W ankiecie Instytutu Badawczego Galup z 2016 roku 77% respondentów z bośni stwierdziło,

że rozpad Jugosławii przyniósł więcej szkód niż pożytku, co było drugim, najwyższym wynikiem po Serbii.

Stany zjednoczone są popularnym chłopcem do bicia.

Oskarża się je też o przekształcenie bośni w Protektorat, co jest odniesieniem do tego,

że skomplikowany system polityczny został ustanowiony z udziałem negocjatorów amerykańskich w Dayton,

a do dziś znaczący głos w sprawach wewnętrznych ma zagraniczny administrator wybierany przy wsparciu Waszyngtonu.

Inni, jakielka downiak, obwiniają lokalnych polityków.

Bo, jak mówi downiak, zamiast skupiać się na rozwiązywaniu najbardziej palących wyzwań,

jak złe prognozy demograficzne, zanieczyszczenie powietrza,

czy brak reform prawodawstwa zbliżających bośnie do Unii Europejskiej,

rozpalają konflikty etniczne i przejmują aktywa państwa.

Arif Kowaczewicz, przewodniczący islamskiej wspólnoty w Glamoczu,

zwraca jednak uwagę, że to sami obywatele wybierają swoich liderów,

a zachodnie rządy odpowiadają przede wszystkim za własne społeczeństwa.

Skala naszych problemów powoduje oczywiście niezadowolenie i utratę obiektywizmu.

Mało kto szuka winy w sobie.

Łatwiej jest wskazać winnego, gdzie indziej, mówi Kowaczewicz.

Mieszkańców łączy za to poczucie fatalizmu co do przyszłości miasteczka,

które w idealnym świecie mogłoby być topową atrakcją turystyczną bośni.

W szarej rzeczywistości czeka je jednak dalsza zapaść.

Średnia wieku w naszej gminie to prawie 60 lat i bezradykalnych zmian

za mniej więcej dwie dekady Glamocz stanie się pustą przestrzenią,

komentuje historyk szolak, zniknie z powierzchni ziemi.

Tak po prostu.

I to już wszystko w tym odcinku podcastu Dział Zagranicznym.

Na kolejny zapraszam za tydzień, tradycyjnie w czwartek po południu.

Ta audycja postaje dzięki wyjątkowej społeczności słuchaczych i słuchaczy.

Jeżeli chcesz to również możesz wesprzeć moją działalność

dobrowolną wpadą w serwisie Patronite pod adresem www.patronite.pl

łamane przez Dział Zagraniczny.

Dzięki takiemu finansowaniu produkują nie tylko ten podcast.

Dział Zagraniczny to różne rodne informacje o wydarzeniach w Ameryce Łacińskiej,

Afryce, Azji o Ars Oceanii,

które publikują na mojej stronie internetowej www.działzagraniczny.pl

a także na Instagramie, Facebooku czy YouTube.

W każdym z tych serwisów znajdziesz mnie wpisując w wyszukiwarce Dział Zagraniczny.

Do usłyszenia!

Machine-generated transcript that may contain inaccuracies.

Bośnia i Hercegowina jest najszybciej wyludniającym się krajem świata, już niedługo ma stracić ponad połowę swoich obywateli. Nigdzie nie widać tego lepiej niż w Glamoču, gdzie jest wszystko, tylko nie ludzie.

Autor: Dariusz Kałan Czyta: Kamila Kalińczak Autorka ilustracji: Iza Dudzik

📖 Przeczytaj na stronie ➞ https://dzialzagraniczny.pl/

🔊 Wysłuchaj w aplikacjach ➞ Spotify, iTunes, Google Podcasts, Pocket Casts, Stitcher, Overcast, Podplayer i Podkasty.info

Jeżeli podoba Ci się ten reportaż, możesz wesprzeć powstanie kolejnych dobrowolną wpłatą w serwisie Patronite ➞ https://patronite.pl/dzialzagraniczny