Żurnalista - Rozmowy bez kompromisów: Architekt Porządku. Czas na program w TV?

zurnalistapl zurnalistapl 8/20/23 - Episode Page - 1h 34m - PDF Transcript

Dzień dobry Państwu. Miło mi Państwa powitać w kolejnym podkaście żurnalisty.

Zanim zacznie się rozmowa, chciałbym Państwa w imieniu gospodarza poprosić o wystawienie oceny i obserwację podkastu.

Nie zajmie to Państwu więcej niż kilka sekund. Życzę dobrego odsłuchu.

Dzień dobry Państwu. Przypominam, że rozmowy żurnalisty są przeznaczone dla osób pełnoletnich ze względu na występująco w nich treść.

Pozdrawiam i życzę miłego odsłuchu. Roxana Węgiel.

Sponsorem podkastów żurnalisty jest Multident Bonding Center,

najbardziej popularna klinika stomatologii estetycznej w Polsce doktora nauk medycznych Piotra Trafidło.

Żurnalista. Rozmowy bez kompromisów.

A jesteś bardziej znana jako architekt porządku czy jako Agnieszka Witkowska? Jak uważasz?

Jako architekt porządku na pewno.

A myślisz o tym, żeby to też zmienić, jak kiedyś rozmawiałeś o tym z Moniką z dzieciaków-cudaków.

Że ona jest dzieciaki-cudaki, ale jako Monika Hoffman już mało kto kojarzy.

Tak, chyba teraz w ogóle zmieniła coś w profilu, bo mi się pojawiło nazwisko.

Wiesz co, u mnie jest nazwisko, bo jak wysyłam paczki na święta, to moi klienci nie kojarzyli kto to jest Agnieszka Witkowska.

To potwierdza właśnie, że z tego jestem bardziej znana.

Wiesz co, na razie nie odczuwam takiej potrzeby. Jakby dobrze mieć z architektem porządku.

I on to moje takie alter ego bardzo ładnie oddziela mi tak naprawdę, kiedy jestem w domu, kiedy jestem wśród znajomycha, kiedy jestem w pracy.

Jesteś domatorką?

Tak, bardzo. Uwielbiam, uwielbiam być w domu. To mi się zmieniło. Może to jest tak, że od kąt mam porządek.

To lubię w nim przebywać. Ale tak, jestem domatorką, lubię być w domu, lubię sprzątać w nim sobie, dbać o niego.

Bo tak odczuwam po prostu dbanie o dom, o innych, o siebie też, bo po prostu odpoczywam, odpoczywam w domu.

A masz też porządek w głowie? Też potrafisz tak sobie wszystko posegregować i poukładać tak, jak potrafisz to zrobić w pracy?

Wiesz, co są takie momenty, kiedy jest bałagan, kiedy się np. dużo rzeczy dzieje, kiedy prowadzę jednocześnie dużo projektów.

Np. teraz wróciłam z przeprowadzki u klientów, więc jeszcze jestem w tym trybie takiego trochę bałaganu.

Ale później wik się śmieję, że wtedy, kiedy ja sobie sprzątam w głowie, to właśnie kręcę się po domu.

I jak to, jak to on mówi, lotasz po prostu i przekładasz rzeczy skąd, a wkąd.

I tu najczęściej porządkuje sobie pewne tematy, zamykam sobie niektóre rzeczy, czy jest tego twórczego bałaganu, takiego, wiesz, w którym się dużo rzeczy dzieje.

Porządkuje, odgraca, to czego nie potrzebuje, wyrzucam, robię miejsce na nowe.

To jest też bardzo ciekawe, bo w pytaniu na pierwszego idola powiedziała, że tata zazwyczaj ludzie tak nie odpowiadają.

Dlaczego twój tata jest twoim pierwszym idolem?

Wiesz co? Chyba dlatego, że potrafił łączyć różne role.

Był bardzo pracowity, był bardzo kreatywny.

Był moim idolem takim zawodowym i chyba dlatego padła ta odpowiedź, bo patrzyłam na niego, jak ona osoby, która właśnie pracuje na etacie, prowadzi swój kabinę.

Tata do tego wszystkiego jeszcze potrafił wrócić po kilkunastu godzinach pracy i po prostu wziąć się za coś w kuchni, bo uwielbiał gotować.

Więc pod tym względem był moim takim idolem zawodowym.

A jaki to był gabinat?

Physioterapii.

Ok.

Czyli jak wyglądało mnie więcej twoje dzieciństwo, to też mnie zastanawiał, bo to są takie rzeczy, których raczej jest niewiele o tobie.

A wydaje mi się, że to, kim jesteś i jak dzisiaj konstruujesz rzeczywistość, jednak mogło mieć dużo wspólnego z tym, kim byłaś.

Tak.

Wiesz co, myślę, że tutaj bardzo duży wpływ miał właśnie to, jak pracował Tata, że łączył właśnie te role,

że wykonywał, można powiedzieć, niby ten sam zawód, ale w różnych miejscach otaczał się bardzo dużą ilością ludzi.

I to, co mi się bardzo też podobało i na co bardzo zwracałam uwagę, to było to, że Tata miał taką pracę wiesz,

że jego pacjenci, osoby, które do niego przychodziły, to były osoby bardzo wdzięczne.

Wdzięczna mu za to, co robi.

Wiesz, on tak naprawdę sprawiał, że ich nie bolało, więc tą wdzięczność okazywali taką wiesz, nie tylko pieniężną, tylko taką większą.

I wiesz, jeżeli chodzi o moje takie wiesz życie w domu, to ja Tata obserwowałam tak z boku,

jego nie było bardzo dużo, może w naszym życiu, dlatego, że pracował dużo, ale to był ktoś, na kogo czekałam i kogo podziwiałam.

Natomiast mama, mama zajmowała się domem, mama też pracowała, więc tutaj myślę, że konstrukcja była dość taka modelowa.

No tak, ale jak zapytałem Cię o ulubioną bajkę z dzieciństwa, no wiesz, dom.

Tak, wiesz co, ale chyba taki, który miałam też trochę wyobraźni, bo niby troszeczkę inaczej sobie wyobrażałam ten dom,

chciałam, żeby on inaczej wyglądał, czyli gdzieś tam sobie wiesz, śniłam, jak on mógłby wyglądać.

I to jest ta bajka, którą tworzę teraz.

A kim miałeś zostać, jak byłaś dzieckiem?

No właśnie, nie miałem tego zupełnie sprecyzowanego, wiesz, ja naprawdę nie wiedziałam kim chcę zostać.

Wiedziałam, że chcę robić coś wyjątkowego, ale totalnie nie, to nie było tak, że ja wiedziałam, że chcę być, nie wiem, lekarzem, piosenkarką.

Nie się to tak często zmieniało, że ja przez jakiś czas byłam gwiazdą rocka, a za chwilę w ogóle marzyłam o jakiejś rzeczy po drugiej stronie.

Więc naprawdę to nie było nic sprecyzowanego, że marzyłam, że dokończną żyłam konkretnie.

Może dlatego w wieku 35 lat dopiero się dowiedziałam, co chcę robić naprawdę w życiu.

Ale próbowałaś jakieś rzeczy, tak, bo mówisz o Gwieździe Rocka, nie wiem, to grałaś w kapeli?

No zastanawiam mnie, w ogóle jak...

Tak, grałam w kapeli, grałam w kapeli na gitarze elektrycznej.

Ale to dlatego, że w ogóle nauczyłam się grać na gitarze.

Najpierw w mojej rodzice bardzo chcieliśmy grać na gitarze.

Ja oczywiście, jak czegoś chcieli rodzice, to ja stawałam okoniem po drugiej stronie.

Nie, ja nie będę tego robić.

Więc jak rodzice chcieli, żebym uczyła się nagrać na gitarze, to ja mówiłam, że nie.

A później spotkałam Krzyśka z włogimi włosami, który grał pięknie na gitarze.

Ja stwierdziłam, żeby mieć wspólne tematy z nim, to ja też będę uczyła się grać na gitarze.

I pamiętam, że poszłam do mojego taty, że ja już teraz chce grać.

Ja mówię, nie, nie, kochanie, ty masz sumiany zapał.

Więc jak nauczysz się jednego utworu, chociaż na gitarze,

skombinuj o sobie po prostu skądś, ja ci jej nie kupię teraz nowej,

bo to by za chwilę tak naprawdę przejdzie, bo ja próbowałam mnóstwa rzeczy.

I mówi, słuchaj, skombinuj sobie tą gitarę, jak się nauczysz jednego od całego utworu,

zaśpiewasz go, zagrasz, to idziemy do sklepu, wybierasz sobie gitarę, jaką chcesz.

No i nauczyłam się, pamiętam, to jest chyba pięć chwytów, zawsze tam, gdzie ty.

I zagrałam to tacie po miesiącu nauki na gitarze takiej, która była niby klasyczna,

ale miała akustyczne struny, więc bardzo twarde.

Na palce, które nie były wtedy wyrobione, to po prostu była katorga,

miałam pocięte paluchy, ale pokazałam, że tak, jestem gotowa.

Poszliśmy do sklepu, kupiliśmy moją pierwszą gitarę.

I od tamtego czasu chłopak jakby też przeminął,

ale został mi fan zgrania na gitarze, teraz nie wiem,

czy bym potrafiła chociaż zagrać zawsze tam, gdzie ty,

ale to faktycznie przerodziło się w jakąś taką mini pasję.

I grałam w jakimś takim małym zespole,

chyba raz zagraliśmy na jakimś dniu dziecka w Ożarowie Mazowieckim.

I chyba to był ten moment, kiedy stwierdziłam,

że to nie do końca jest dla mnie,

ale gdzieś tam sobie jeszcze brzdąkałam w zeciszu domowym.

A miałaś jeszcze jakieś inne pasje, nie wiem, związane ze sportem,

w perspektywie tego, czy tata był fisioterapeutą i tak dalej?

Nie.

Czy to raczej już tak było, że wszystko wódki rozumiecie?

Nie, wiesz co, ale jakby mogła powiedzieć,

jaką miałam taką najsilniejszą pasję,

to wiesz co, ja byłam zawsze głupia na robotę, naprawdę.

Ja chciałam pracować.

I pamiętam, że moi rodzice byli bardzo na nie,

bo nie chcieliśmy, żebym ja pracowała.

A ja po prostu od młodych lat próbowałam gdziekolwiek,

to mogły być nawet jakieś po prostu małe sprzedaże, wiesz, szkolne.

I ja marzyłam o tym, żeby po prostu mieć swoje stoisko, sklepik,

żeby prowadzić jakiś warzywniak cokolwiek,

byleby już wejść w jakąś taką, wiesz, interakcję biznesową.

Ale myślę, że to się bardzo wiąże właśnie z tym,

że podziwiałam tatę właśnie biznesowo i tak zawodowo.

Ja chciałam jak najszybciej też wejść po prostu na tą drogę,

bo skoro może tyle czasu nie było i dawało mu to taki fan,

no to było coś, w co warto iść.

I pamiętam, że jak szłam na studia,

po kilku takich już pracach dorywczych,

to rodzice postawili mi warunek,

że w ogóle im zależy na tym, żebym skończyła studia dzienne

i będą mi za nie płacić, ale nie mogę pracować.

Tutaj chwila przerwy.

Jeżeli słuchasz teraz tego podcastu,

pamiętaj by wcisnąć przycisk Obserwuj bądź Subskrybuj.

Zależności od tego, na jakiej platformie słuchasz tego podcastu

będę bardzo, bardzo wdzięczny, miłego odsłuchu.

I pamięci, że ja po prostu byłam w tak totalnym rozkroku,

co mam wybrać, no z jednej strony niby wtedy było utarte,

że okej, studia dzienne to są dobre studia

i jak się na tym skupisz, no to później dostaniesz jakąś super pracę i tak dalej.

Gdzieś tam szłam w tym przekonaniu,

ale byłam tak uparta, że tata otworzył mi pierwszy biznes,

z którym było Solarium,

żebym tylko gdzieś po prostu czymś się zajęła

i odpuściła to, że ja chcę gdzieś iść do pracy,

ale i tak na drugim roku znalazłam sobie pracę już w firmie.

Może nie się bali, że ty masz narkotykami handlować,

może ci sprzedaż szła.

Sprzedaż szła mi całkiem, całkiem nieźle faktycznie,

bo chyba pierwszą taką pracą,

gdzie zrobiłam jakieś takie pierwsze, większe pieniądze,

to była sprzedaż kartek na Walentynki,

po prostu na ludzi, ludziom tak na ulicy sprzedawałam,

by tam, wiesz, wyrobić jakąś normę.

No dobra, jak z tym było z tym Solarium dalej,

to był krótki epizod w twoim życiu?

W sumie to był długie epizod,

który nauczył mnie takiego pierwszego prowadzenia biznesu,

samodzielnego, bo miałam tam po prostu wolną rękę

i to było w takim szale wtedy,

kiedy otwieram Solarium, to był 2004 rok,

więc to był, wiesz, totalny wysyp,

po prostu czekoladek na ulicy.

Ale to był taki biznes, który dość szybko udało się ułożyć

i on się po prostu stał dla mnie nudny.

Wiesz, takie to było tylko tak naprawdę odtwarzanie

non stop tego samego schematu.

I to działało, działało dobrze i nie wymagało,

nie wiadomo jakiego zaangażowania.

To było tak zwanym samograjem.

Więc jak już nie widziałam swojej roli

i nie widziałam tak naprawdę możliwości,

żeby coś z tym więcej zrobić,

no bo okej, miałam jedno Solarium,

następnie miałam dwa.

Później się skończyło miejsce do wynajęcia,

więc stwierdziłam, okej, mam dwa.

One sobie tak naprawdę chodzą.

Ustawiłam sobie to, bo weszłam we współpracę z panem

z sklepiku, żeby pomagał mi to ogarniać,

kiedy ja jestem na uczelni.

Więc wymagało to ode mnie, nie wiem,

dwóch godzin zaangażowania dziennie

ale to pokazuje, że też dobrze sobie

organizowałaś to wszystko, więc ty

nawet całkiem nieźle jako studentka

funkcjonowałaś w życiu biznesowym,

byłeś zamorzą studentką.

Tak, byłam zamorzą studentką, która na drugim roku

stwierdziła, że musi iść do pracy

etatowej i tam dostałam warunek

i od mojego szefa,

i od mojego taty,

że moja średnia nie może spać poniżej czterech,

bo szef nie zwolni, a tata zabroni mi pracować.

To nieźle.

Ale to już była praca związana z handelmi?

To była praca

najpierw na infolinii,

więc mogłam to pogodzić ze studiami dziennymi,

bo po prostu byłam

odpowiedzialna za infolinii wieczorną.

Później za windykację,

bo w tej firmie dość długo pracowałam,

ale to było

tak naprawdę wszystko, czego mogłam się

dotknąć w tej firmie, to się zajmowałam,

czyli windykacją i sprzedażą

i potwierdzaniem

pracy, jakości pracy handlowców,

później księgowość,

później relacje inwestorskiej.

To ile znam pracować?

7 lat.

Ty lubisz długie związki?

Tak.

A co sprzedawała się kochany dowiedz?

Zaczynałaś od Walentynek.

Tak, zaczynałam od Walentynek,

a później były to chociażby

usługi telekomunikacyjne,

bo to był też ten moment,

kiedy była transformacja z telekomunikacji polskiej

jako monopolisty

czas, gdzie można było zarobić bardzo duże pieniądze,

zakładając, że byłaś na prowizji.

Byłaś na prowizji? Tak.

To ty w ogóle żyłaś,

solarią, kiedy były czekoladki.

Tutaj transformacja,

to ty potrafiłaś się zakręcić, więc

miałeś taki talent od samego początku,

żeby zarabiać

kasę. Tak, dlatego ja się tak nie cierpliwiłam,

żeby pójść do tej pracy. Wiesz, to nie jest tak,

że oczywiście ja nie wiem, zarabiałam kokosy,

ale

lubiłam po prostu zarabiać.

Tak, tylko kokosy tak zupełnie, zupełnie serio

patrząc na to, że jesteś na tym studiach,

masz jedną solarią, potem otwierasz drugie,

jednak to też jest jakiś nakład finansowy.

Na czymś, to udało mi się je dość szybko

spłacić, bo plan był

4-5 letnie,

jest płaciłam tak naprawdę po 2 latach,

a w pierwszym roku kupiłam drugie,

więc to faktycznie

przynosiło fajne pieniądze,

ale cały czas miałam

niedosyt. No bo mnie zastanawiała o to,

nawet jak ty opowiadałaś o tej swojej obecnej karierze,

to mnie zastanawiał jednak korzeń,

bo wiedziałem, że to nie mogło być tak,

bo ty zastosowałaś dużo mechanizmów,

które stosują, dojrzali biznesmeni,

którzy po prostu patrzą na to i nawet jak

gdzieś w którymś wywiadów

mówiłaś o perspektywie na inną nazwę,

to powiedziałaś, że ta nazwa nie jest seksji,

tylko po prostu, bo ta by się nie sprzedała,

a architekt w porządku już jest czymś po prostu takim,

że naprawdę to działa. Tak,

wiesz, być może te studia dzielne faktycznie coś dały.

Ale my się zastanawiałam, jest to zupełnie serio,

czy studia czy coś dały. Nie,

wiesz co, tak naprawdę to nie,

znaczy mi tak naprawdę już dała dużo szkoła średnia,

bo ja chodziłam do

liceum profilowanego, nie do ogólniaka,

więc

tak naprawdę od pierwszego

od pierwszego roku, od pierwszej klasy my mieliśmy

już ekonomię, ekonometrię,

statystykę, to co

podczas na pierwszym roku studiów na ekonomii

się uczysz, to już miałam w szkole średniej,

więc pierwszy rok był dla mnie totalnie nudny,

bo po prostu to wszystko już miałam,

ale wiesz, to chyba jest

trochę tak, że jak już czujesz, że to jest

to, w czym się właśnie spełnia,

że jak coś robisz, to te rzeczy

wychodzą na większą, na mniejszą skalę,

bo wiadomo, na początku była mniejsza

i możesz wykorzystywać

te swoje właśnie talenty, umiejętności,

no to chłoniesz to, co możesz wykorzystać.

No mnie zastanawia jednak cały czas ten proces

tego, że masz jedno solarium, masz drugie solarium

i idziesz do jednej firmy pracować.

I jeszcze ta stanowisko,

z którego zaczynasz, nie wiesz mi tak, jakby to było

stanowisko za tak duże pieniądze, żeby to było atrakcyjne.

Absolutnie nie było atrakcyjne, to było

z 7 zł za godzinę.

Ale to też było tak, że ty marzyłaś po prostu

dużo większej karierzy jakiejś biznesowej

w takim odniesieniu, że wiedziałeś, że z solarium

to musiałabyś mieć sieć po całej Polsce,

a tutaj wiedziałeś, że możesz po prostu

iść szczebelek po szczebelku coraz wyżej?

Wiesz co, wiedziałam, że

ja naprawdę wiedziałam, że ja potrzebuję pracować,

bo ja się po prostu tam spełniam.

Ja się, wiesz, jakby tylko i wyłącznie

ucząc się, nudzę się.

Nie widzę, co można zrobić,

co można zrobić więcej. W tych solariach

było tak, że też, wiesz,

sieć solarów mnie nie interesowała,

bo wiedziałam, że to już jest taki moment, że

tego jest za duże. Jak ja otwieram solarium,

to moje było trzecie, ożarowie mazowieckim,

to nie jest duża miejscowość.

Jak funkcjonowałam już tak na

pełnych obrotach, to chyba było z sześć

i moje było ostatnie zamykane

ożarowie. Więc

nie chciałam

się rozbijać o kolejne miasta

i po prostu, wiesz, jak sobie wyobrażałam pracę

i teraz dwie godziny zajmuje się tym i tym,

to teraz

mam się zajmować cały dzień tym samym,

tylko jakby zduplikowane. To nie jest to.

No dobrze, ale wchodziłaś na przykład w strukturę

tej firmy i miałaś jakieś marze

sprecyzowane marzenia, co chcesz osiągnąć

w tej firmie? Czy to było tak, że wchodzę

i zobaczę, co będzie?

Chyba zobaczę, co będzie

i wybierałam, wiesz, to też chyba troszeczkę

na posiadomce, bo wszystkie moje

prace takie etatowe były w firmach,

gdzie ja naprawdę mogłam robić wszystko.

Bo wiesz, wziąć studentkę tak naprawdę,

która, wiesz, z takim hura optymizmem, mówi

to ja się teraz zajmę tym, a mogę też się tym zajmować,

a księgowością, a mogę pomóc,

to jest, wiesz, to nie jest normalne, że

się oddaję tak dużo. Więc

to, że mogłam to robić, że miałam

takich elastycznych szefów, to tak naprawdę

dawało mi możliwość spróbowania wszystkiego,

żeby odrzucić też te rzeczy, którymi ja

się nie chcę zajmować. Więc ja się precyzowałam

tak naprawdę robiąc coś. Bukie w coś nie

wejdę, to nie wiem, czy chcę to robić, czy nie.

Było taki moment, że zaczęłaś

coś robić i się okazało, że się do tego nie nadajesz,

albo jesteś kompletnie w tym słaba?

Poczekaj.

W całej tej historii cały czas

bazujemy na tym, że jednym bardzo dobrze sprzedawałaś

i zastanawiałało mnie,

czy było coś takiego, gdzie naprawdę mogłaś

sobie poparzyć ręce, bo próbowałaś

coś zrobić, a czymś kompletnie się nie znałaś.

No oczywiście, spróbowałam na przykład księgowości,

bez przygotowania

i ucząc się tak naprawdę

oglądając

poprzednie księgowania, jak wyglądały

to z tego się uczułam tak naprawdę

księgować dalej.

I były takie momenty, że na przykład już

czułam, że brakuje mi wiedzy,

ale nie miałam potrzeby jej zdobywać.

Bo to nie było coś, co mnie kręciło.

W którymś momencie to już było totalnie odtwarzalne

i to się stawało nudne, więc to był

na przykład temat księgowości, to był temat,

którym zajmowałam się, może przez dwa lata,

ale dlatego, że on mi był potrzebny

do tego, żeby zajmować się w tym samym czasie

relacjami inwestorskimi, czyli jak miałam mówić

jakie mamy przychody,

jak wyglądają wskaźniki,

no to musiałam po prostu w tym być,

skąd to się bierze.

Jak tu łączyłeś życie prywatne z życie zawodowym,

bo życie zawodowe brzmi tak jakby

do babła za krótka już w tamtym momencie.

Wiesz co,

ja miałam przewagę,

jakby życia zawodowego i mam do dnia

dzisiejszego i to jest takie 80-20,

z czego z tych 20 staram się wycisnąć

po prostu jak najwięcej.

A wtedy, kiedy pracowałam,

kiedy prowadziłam solaria i kiedy studiowałam,

to tak naprawdę

to podział był podobny,

to znaczy 80% mnie i mojej energii

po prostu było w pracy.

To mnie jarało, no, sorry.

Każdy ma jakieś fetysze,

no bo mnie zastanawiało też to,

bo ty powiedziałaś w jednym z wywiadów,

że musiałeś odciąć

toksyczną relację i tak naprawdę

wtedy zaczęło się wszystko to,

dlaczego się dzisiaj tutaj spotykamy.

Trochę tak.

I ten, mimo wszystko te 20%

ma dla ciebie bardzo dużo,

bardzo mocno rzutuje na te 80%.

Czyli jesteś powiekiem.

Tak, jestem jak najbardziej

i w ogóle to, że mam

takie pełne przekonanie,

że to, co robię teraz,

jest też możliwe dzięki temu,

że właśnie te 20% jest poukładane

i te 20% to jest 20%,

które bardzo mocno mnie buduje

i bardzo mocno mnie wspiera

i bez tych 20% inne rzeczy też

jest 50%, czy to już zachłandne.

Tak, ale

to jest taki właśnie plan na fuertę

na przykład.

Że będę sobie żyć na fuercie

i tam na przykład zajmę się już tylko

tworzeniem treści.

Albo będę robić zupełnie coś innego.

No dobra, a jesteś tak samo dobra

w ludzi, jak w pracę?

Wydaje mi się, że

jestem coraz lepsza w ludzi,

to znaczy przez to, że pracuję z ludźmi

i poznaję ich z takiej

zupełnie innej strony

i muszę być bardzo

uważna na to, co się z nimi dzieje, chociażby

w procesie odgracania,

to wydaje mi się, że w ludzi jestem już lepsza.

Ktoś u mnie kiedyś

w podkaście powiedział, że największą inwestycją

a pracować w dziale inwestycyjnym,

jaką podejmujemy w życiu, to partner.

Zgadzasz się? Zgadzam się jak najbardziej.

No i co na przykład widzisz

w swoim obecnym partnerze, co on ci daje

w takim odniesieniu do tych

do tych 80%?

Wiesz co, po pierwsze

mamy syna, więc

on przejmuje tak naprawdę bardzo dużo

tych ról, które można by było

przypisywać standardowo do mamy.

Więc

jedno to jest właśnie upiekana

naszym synem, to jest

chociażby gotowanie, w które ja absolutnie

nie jestem dobra, to znaczy ja zapominam czasem,

że trzeba przygotować jedzenie,

zjeść jedzenie, bo ja jestem po prostu czymś zajęta.

A on o tym nie zapomina,

a on o tym pamięta.

W tej chwili też pracujemy razem, więc

odciążam mnie w tych rzeczach zawodowych, które

dla mnie są nudne, czyli teraz właśnie

księgowością

papierami.

I pilnowaniem, żeby to się wszystko spinało,

a nie tylko było fajnie, bo ja często płynę

na fali, będzie fajnie, w coś wchodzimy,

bo będzie fajnie, a niekoniecznie liczę.

Natomiast on jest

tym, który to liczy

i naprawdę ogromnie mnie wspiera.

To znaczy, kiedy ja już przychodzę w trybie

domu i to jest tylko takie sypialnia

tam.

Kąp się, kołać się i po prostu

jutro rano wstanieś, wszystko mnie opowiesz.

Żeby

tutaj już wiesz niczym takim domowym

nie po prostu nie obciążać.

I wiem, że to jest układ bardzo wyjątkowy.

Ale wy też robiliście razem

agencja marketingową, czy zaczynaliście

dopiero razem od firmy sprzątającej?

Zaczynaliśmy

od agencji.

Chociaż znaliśmy się już wcześniej, ale

ja odchodziłam ze swojego pierwszego tatu

i to było takie, wiesz, odejście

z pompą.

Takim, wiesz, że ja po prostu teraz

tworzę firmę, agencję reklamową,

duże A, duże R, w ogóle wiesz, musi być

biurą, musi być asystentka.

Przeniosłam po prostu wcześniejsze swoje

doświadczenie zawodowe na stopy

właśnie prowadzenia swojej firmy.

Więc wszystko musiało być tak, jak ja byłam

przyzwyczajona, że jest w firmie, czyli wiesz, jest

ekspres do kawy, jest ksyrokopiarka,

jest fax, bo to jeszcze te czasy.

A ściągnęłam Pawła

właśnie do tego, żeby on mi pomógł to

rozkręcić tą agencję

i żebyśmy w którymś momencie

układ był taki, że on przyjeżdża do

Warszawy z Poznania

na trzy miesiące, pomaga mi

rozkręcić firmę tutaj, a później

duplikuje tę firmę w Poznaniu.

I jakby nasze relacje miały być

czysto zawodowe.

Chociaż wcześniej mieliśmy historię takie, że

próbowaliśmy być razem, tylko że jakoś

na odległość nam nie wychodziło.

To już nie został.

Czy z tej firmy wyciągnęłaś najlepsze co

wyogłaś? Tak, oczywiście, że tak.

A miałaś moment, że zażalowałaś,

że zaangażowałaś swojego partnera

w swoje życie zawodowe? Tak.

Kiedy

znajmiamy, że jedziemy na pierwsze zlecenie

na sprzątanie.

I wiesz, to był taki moment,

gdzie mówię i ja, pierdziele,

co ja w ogóle wymyśliłam?

Zajebiście przysto inny facet,

o którego wcześniej walczyłam bardzo długo

i chciałam, żeby tu był.

I wyobrażałam sobie, konstruowałam to nasze życie.

W ogóle pisałam jakieś opowiadanie, jak to nasze życie

ma wyglądać, że on w ogóle

będzie maklerem jełdowym, bo chciał być.

Ja będę gdzieś tam w jakichś spółkach

w ogóle właśnie w relacjach inwestorskich

i tak dalej.

I wiesz, będziemy wrazać do jakiegoś wypasionego domu

i w ogóle oddawać się

naszym jakimś ekstremalnym hobby.

A po prostu posażyłam go w

Torbay Case, wiesz, ze środkami

czystości i mówiłam, chodź, będzie fajnie.

Będziemy teraz sprzątać, bo wiesz, musimy wyjść

z naszych tarapatów finansowych.

Ja wymyśliłam, że to będzie firma sprzątająca

i po prostu pierwsze zlecenia to musimy

ogarnąć sami, żeby później

ewentualnie kogoś nauczyć tego robić.

My musimy sprawdzić, jak to się robi.

No i przed drzwiami pierwszej klientki

doszło do mnie takie, że, kurde,

co ty robisz? W ogóle to jest,

wiesz, beznadziejny pomysł.

Ale ostatecznie okazało się, że to było najlepsze,

co mogło być dla naszego związku.

Bo każdy z nas zdjął swoją koronę,

zdjął tak naprawdę

z drugiej strony też jakieś takie,

wiesz, przekonanie, jak ma ta druga osoba

się zachowywać, jak ma wyglądać nasze życie.

Nastąpiło totalne wyzerowanie.

Taki, wiesz, przycisk,

reset.

No bo ten cały pomysł ze sprzątaniem też się

pojawił w nocy, zrobiłaś wtedy jakąś tam

prostą stronę i to pykło.

Ale no, kiedy jechałaś na te sprzątanie,

to miałaś takie wrażenie, że to jest trochę porażka.

Jako powiadamy o całej twojej karierze

do tamtego momentu,

o takiej dziewczynie, która miała dryg do sprzedawania,

która miała dużą karierę ze sobą

w korpo i tak dalej,

i nagle jedziesz sprzątać do kogoś.

Znaczy wiesz co, nie do końca to było takie

okryte tą porażką,

dlatego, że

przed tym nastąpiła przecież sprzedaż tych usług.

I wyobraź sobie,

że otwierasz firmę w nocy

i jest ta droga, gdzie

znajdujesz szybki

kanał do sprzedaży.

Sprzedajesz ponad 500 kuponów,

500 usług i mówisz

kurczę, wypaliło.

Więc z jednej strony oczywiście, że jak jesteś

myjesz kibel u kogoś, to mówisz

porażka, ale z drugiej strony mówisz

kurczę, jaki potencjał niesamowite,

jak to się sprzedało. Byliśmy pierwszy

w Polsce, więc z jednej strony to tak

napędza, czyli to jest fajnie,

a później dopiero patrzysz,

jakim kosztem, czyli jak

na przykład my potrafiliśmy w ciągu jednego dnia

posprzątać siedem mieszkań. Więc wyobraź sobie,

bardzo zmęczeni wracaliśmy.

Z jednej strony siedem mieszkań, jedno

za drugim po prostu, kwestia logistyki,

układu i byliśmy w stanie tego zrobić.

I my wracaliśmy po prostu trąc

nosem o podłogę. Z jednej

strony myślaby, że jest porażka,

a z drugiej strony kurde.

Wiesz, nie wyobrażam sobie żadnej innej

swojej wcześniejszej działalności, żeby

to się cieszyło aż tak dużym zainteresowaniem.

Żebym ja naprawdę

odrzucała telefony

od klientów potencjalnych, bo już nie mam, gdzie ich

się cisnąć. Co teraz też się powtarza?

No tak, teraz to na pewno.

Ale wtedy też to było tak, że te kupone

chyba były za 50-60 zł, jakoś tak, że

to też dlatego, wiesz, to zastanawiałoby

stwierdziłem sobie, że wow, to jest tanieo.

Tak, to jest tanieo, ale wiesz, naszym celem

było to, żeby klientom

pokazać jak sprzątamy,

jaka jest nasza jakość

i wychodząc od klienta

mieliśmy, bo wiesz, sprzątanie to tak naprawdę

była jakaś tam część

tego procesu. Czyli

wiesz, poznaj mnie, polub mnie, jakby

szliśmy w model.

Ale na koniec była sprzedaż, czyli

byliśmy już rozliczeni za to sprzątanie,

ale później proponowaliśmy sprzątanie

cykliczne, już za regularną cenę

i zostawialiśmy do siebie u każdego klienta

numer telefonu, mieliśmy takie magnesy

na lodówkę, że jak już już będą

po jakimś melanżu, po prostu kiedyś

trzeba będzie szybko sprzątać do nas za dzwonią

i na klatce budynku też zostawialiśmy

zrywki. Więc tak naprawdę to był

wiesz, to był super

tanie, supertanie, możliwość dotarcia do potencjalnych

klientów. Wiesz, oni nam płacili za to,

że my się mogliśmy zareklamować.

Normalnie otwierając taką firmę musiałbym

zainwestować, wiesz, nie wiem,

w reklamę na Facebooku,

w Google'u albo latać z tymi

zrywkami albo komuś za to zapłacić.

A tutaj tak naprawdę ktoś mi jeszcze za to

zapłacił, że mogłam tak naprawdę pokazać

na czym polega moja usługa

i ewentualnie, wiesz, klienci, którzy byli

z polecenia, to byli klienci już za free.

A zastanawiałeś się długo, dlaczego

nie wyszła agencja? To było dla mnie

ciekawe też w perspektywie takiego dziecka

sukcesu i nagle pierwsza taka

porażka. Wiem, spuchliśmy

po prostu. To znaczy, wiesz, z jednej

strony spuchliśmy

w koszty, czyli to co mówiłam, że chciałam

przenieść po prostu, wiesz, z firmę,

która już była stabilną firmą,

i którą było stać na różne gadżety

firmowe i

takie, wiesz, osoby typu asystentka,

która ma odbierać telefonę, którą mówmy się,

jakby przychodu nie generowała i nie była

potrzebna na samym początku, ale uważałam,

że jak ma to być firma, no to ona musi mieć

jakiś, wiesz, musi być jakiś model tej firmy

i troszkę mi zakrzywiło ta praca

po prostu wcześniejsza, że tego się nie robi

w domu, tego się nie robi po kosztach, tylko to się robi,

wiesz, biuro, szylt i tak dalej, tak,

i telefon stacjonarny podłączony musi

być. Więc jedno to, że

spuchliśmy, a dwa to po prostu

nie zapłacił nam duży klient, to znaczy

zachłysnęliśmy się tym, że, łaz,

dobyliśmy dużego klienta, jest

masakrycznie obciążona kosztami

kampania, ale my ją zrobimy,

wiesz, zatrudnienie ludzi, paliwo,

no, masakryczne koszty,

po czym nagle klient duży mówi,

ale ja chciałbym głosić kilka uwag

i wiesz, wiesz,

ale my musimy zapłacić ludziom,

wiesz, my musimy się z tego wszystkiego

teraz rozliczyć i

i finalnie klient nie zapłacił nam

całości. Jakie to były koszty?

Wiesz co,

wtedy wydawały mi się naprawdę

strasznie duże, ale to był kontrakt kosztowy

na osiemdziesiąt tysięcy.

Mieliśmy zarobić św. 150.

No, no ale to wiesz, ale jak

ci klient nie zapłacił, to jesteś, wiesz, osiemdych

do tyłu, czyli wszystko, co tak naprawdę

zbudowałam sobie taką, wiesz, poduszkę

odchodząc z pierwszej firmy,

no to, to tak naprawdę pochłonęły nam

koszty takie, wiesz, bieżącej działalności

plus jeszcze te koszty, które musieliśmy

pokryć, pokryć

kampanii, a i tak nie dostaliśmy całości.

No dobra, a psychicznie

jak się z tego zbierasz?

Ja się zbieram szybko, bo ja od razu działam.

Jakby szukam szybko, bardzo szybko szukam

rozwiązań. Nie

siedzę długo w tej sytuacji, która była,

bo to, to, to było naprawdę

szybkie działanie, jak już, jak widziałam,

że nie idzie to w dobrą stronę,

to nie będzie tak, że się powymieniamy

kilkoma mailami i nam zapłacą, to już szukałam

tak naprawdę rozwiązania, czyli po pierwsze

ciałam się kierą koszty, wiesz, jak najszybciej

co się da po prostu wyciąć, żeby to nie generowało

kosztów, a z drugiej

strony, co robimy nowego, żeby nam to

po prostu wygenerowało teraz tu

duże pieniądze, nie takie, że

wiesz, ja stworzę firmę, która będzie

za rok nam dawała jakieś tam stabilne pieniądze,

nie, tu i teraz, my musimy po prostu mieć

i na tą firmę, i na, na to, co zostawiliśmy

po sobie, no bo musimy się

rozliczyć, tak, z pracownikami, za wnajem

biura i tak dalej. Sprzątanie było pierwszym pomysłem,

czym, którymś z kolei. Pierwszym.

Bo to szczęśliwe.

Naprawdę, to był pierwszy pomysł,

ale też był poparty researchem,

czyli wiesz, my, po pierwsze

my się wszystkich, znaczy, najpierw siebie, w ogóle

czego my potrzebujemy,

co jest takim, wiesz, jakąś taką

właśnie usługą, no bo wiadomo, że to musiała być

usługa, skoro nie mamy pieniędzy

inwestycje, to wiadomo, że to miała być

usługa i co było takiego, co jest potrzebne

po prostu wszystkim, wiesz, jak ta papierowa

lampa z IKI, że ona jest

praktycznie w każdym domu na początku, nie,

póki się nie kupi, to, co jest takiego,

jak ta lampa.

Pytaliśmy siebie, pytaliśmy

swoich znajomych i po prostu to, co do mnie

to jest to, że najczęściej ktoś pyta,

hej, masz kogoś do sprzątania

i wiesz, no to może

w takim razie w to, bo jeżeli wszyscy

naokoło ciebie tego potrzebują

i pytają, no to znaczy, że jak z tym wyjdziemy,

to na pewno chwyci. A czego się dowiadujesz

o ludziach, kiedy u nich sprzątasz?

To może być ciekawe. Wiesz co,

tak, to znaczy,

jak doprowadzaliśmy do czystości,

czyli jak prowadziliśmy taką tradycyjną firmę sprzątającą,

to tak dużo się nie dowiedywaliśmy.

Mam wrażenie. Teraz się dowiaduje

więcej, kiedy wchodzimy w procesy decyzyjne,

kiedy odgracamy,

kiedy, wiesz, pracuje właśnie

bardziej z człowiekiem niż z rzeczami, bo sprzątając,

czyli tak, wiesz, czyszcząc

powierzchnię, świadcząc

usługi sprzątania, to ty się zajmujesz

rzeczami. To jest twoja rola.

Natomiast zajmując się odgracaniem,

organizacją przestrzeni, ty pracujesz

z człowiekiem. Rzeczy to jest na drugim

miejscu, tak naprawdę. Więc tu się dowiadujemy,

tu się dowiadujemy dużo więcej

z człowiekiem. A jak długo,

bo nie sprawdzałem tego, jak długo ta firma

istniała, bądź istnieje, jeżeli chodzi o sprzątanie?

Od 2012 roku.

W 2012 mieliśmy

naszą pierwszą sprzedaż i ona tak naprawdę

istnieje do dniejszego, tylko w zupełnie

innej formie, bo w tym momencie,

kiedy ja drugi raz wróciłam na

etat, to firmę

przejął Big i on ją

przekształcił na sprzątania takie wieżwie

czorne, biurowe, tam,

gdzie tak naprawdę, wiesz, no, łatwiej

od pracowników i łatwiej

z pozycyjności. A jak bycie

z mamą zmieniło twoje podejście biznesowe?

Wiesz co, może

troszeczkę mniej ryzykuję. Może nie

w takim biznesowym wymiarze,

chociaż

w biznesowym też.

Ale nie, poza tym, że zrezygnowałam

zrobienia prawa jazdy na motocykl

i nie skacze już ze spodochronem, to nie zmieniło

za dużo. Bo ty był ten moment,

że wróciłaś na etat?

To też był znowu handel?

To było prowadzenie.

To było trochę tak.

Trochę tak, bo to było prowadzenie

zespołu sprzedażowego, czyli

może już nie ja tak bezpośrednio sprzedawałam,

ale uczyłam innych sprzedawać

i pilnowałam tego, żeby

zgadzały się słupki.

Ale to tak

naprawdę był mi potrzebny

taki moment stabilizacji,

żeby w ogóle wejść w rodzinę,

żebyśmy zdecydowali się obydwoje w jednym

czasie na to, że chcemy mieć dziecko.

Więc w ogóle stąd się pojawił pomysł,

żebym ja wróciła na etat i żeby była

taka druga stabilna noga, bo jak jechaliśmy

na jednym wózku w firmie sprzątającej,

to cały czas nie czuliśmy się bezpiecznie,

bo już raz przeżyliśmy, upadek

i szukaliśmy po prostu, gdzie

może być stabilnie na tyle, żeby młody człowiek,

młodemu człowiekowi zapewnić

dobrze życie.

To co sprzedawaliście w tej firmie?

Sprzedawaliśmy licencje na muzykę.

Co to znaczy licencje na muzykę?

W Polsce jest takie prawo,

ustawa o prawie otolskim prawach pokrewnych,

która nakazuje, że

jeżeli w miejscach publicznych

odtwarzasz muzykę

zalem osiągnięcia korzyści materialnych,

to powinieneś mieć podpisaną umowę,

żeby to robić legalnie

i odprowadzać składki do artystów,

do producentów i tak dalej.

Więc ja byłam w jednej z tych firm

odpowiedzialna właśnie za to,

żeby pieniądze trafiały do kogo trzeba.

To musiała być ciekawa praca.

Tak, bardzo.

To był najciekawszy handel, jaki przeżyłam,

dlatego że tam klient musiał z nami podpisać umowę.

Nie to, że

tak jak z telefonami na przykład,

że klient mógł, ale patrzył

na to, że wiesz, a tu stawka

taka, a tu chce ponegocjować, a tu,

a może z korzystam z innego operatora,

a tutaj tak naprawdę było to nakazane ustawą.

Więc

my mieliśmy zadbać, jakby nasz dział.

Miał zadbać o to, żeby dotrzeć

do tych klientów, którzy już korzystają

tak naprawdę z usługi i tylko i wyłącznie to zalegalizować.

I zrobić to w miarę bezboleśnie.

Czyli chodziliście

po doprecu po salonach fryzjerskich,

samą fryzjerską nie ma podpisanej umowy

i wtedy musicie podpisać umowę.

Tak, i zrobimy to tak, żeby jak najmniej

bolało i żeby było z korzyścią

dla obu stron.

Ale takiego delikwenta, jeżeli nie ma podpisanej umowy,

to musiał mieć jakiś mandat, coś takiego, czy po prostu...

Nie, wiesz, co rozliczał się

za jakiś czas, jakby z której korzystał,

bo wiadomo, że

jeżeli docierał do kogoś, kto prowadzi

nie wiem, taką restaurację,

na przykład nie wiem, od pięciu lata

my do niego docieramy, nie wiem, teraz

no to wiadomo, że już pięć lat korzystał

z usługi, ale gdyby mu kazać zapłacić

za całość wstecz, no to by go to bolało.

Tak, więc tutaj wchodziły

takie już miłe negocjacje.

Ile tam pracowałaś?

Tam pracowałam 2014,

2020.

Sześć lat.

Wow, to faktycznie długie związki.

Ale to dlatego, że ja miałam

naprawdę fajnych szefów,

bo ja tak naprawdę pracując

tam sześć lat, już dwa lata,

byłam architektem porządku.

Tak, to też wiem,

bo to też było akurat ciekawe,

jeżeli chodzi o to wystąpienie i tak dalej,

a byłaś na zwolnieniu macierzyńskim?

Nie bardzo.

Sześć tygodni byłam w domu,

jak Boris przyszedł na świat,

a później macierzyński przejął Tata,

czyli był Tadzieżyński.

Nie był ustawował, nie można tak szybko,

ale ja wróciłam.

No, bo też zastanawia mnie,

że szef mógł cię...

To jest taka miłość taka,

że jeżeli masz takiego pracownika, to co ludzie się nie zdarzają.

Myślę, że wiesz.

Wiem, bo szukam cały czas takiego.

To jest akurat coś wyjątkowego,

a czasami nie masz tak, że po prostu cię to męczy?

No, prawda, nie.

Jeżeli jesteś cały czas głodna?

No, bo w firmie sprzątającej przecież nawet

poza tym, że się trochę baliście,

że po tym upadku to powiedziałeś,

że cię to już trochę nudziło.

Tak, bo wiesz co, jak sprawy się układają już,

czyli wiesz, ta struktura się jakoś

w miarę układa,

tak jak chociażby było w firmie sprzątającej,

gdzie to już była kwestia wprowadzania

nowych pracowników

i oni odtwarzali tak naprawdę

nasz model sprzątania,

naszą czeklistę,

to już było tak powtarzalne,

że to było dla mnie zbyt nudne.

Ja potrzebowałam tak naprawdę pracy,

księgowość, bo tam jest po prostu

jakaś struktura jest jakiś wzór,

to szukałam czegoś dla siebie,

co właśnie będzie takie, wiesz, projektowe,

że każdy projekt będzie inny

i teraz, jak jestem architektem porządku,

no to każdy mój klient jest inny,

każdy dom jest inny.

Każdy klient jest tak naprawdę innym wyzwaniem,

więc to mnie nie nudzi.

Niekiedy pięciodniowa przeprowadzka,

to mnie zaczyna nudzić piątego dnia, nie?

Pytanie nudzić, czy męczyć, ale to też mnie zastanawiano,

bo pójdziesz, że każdy jest inny,

jest tak, jak rozmawialiśmy w perspektywie rozmowy

i mówię ci o tym, że jest wiele,

że jest bardzo dużo podobnych rzeczy,

niektórych ludziach, to w domach nie ma takich...

Wiesz co, tak, ale w domach tak,

w tym, co będziemy robić po kolei,

są oczywiście podobieństwa,

ale chyba to,

że ja nigdy nie wiem, czym klient nas zaskoczy,

powoduje, że jestem,

wiesz, cały czas w gotowości,

cały czas w napięciu do podjęcia kolejnego wyzwania

i to mi wystarcza.

Niekiedy faktycznie nas klient czymś zaskakuje,

czasami można go faktycznie

przyrównać do, nie wiem,

trzeciego wstecz,

ale one są jednak zupełnie inne,

bo tym bardziej teraz,

ja pracuję jeszcze w różnych zespołach,

pracuję już z moimi kursantkami,

więc nawet te zespoły mam różne,

to nie są te same osoby, z którymi wiesz,

codziennie się widzimy, hej, hej, jak tam w robocie,

tylko to są no stop, wiesz,

albo jest zmiana u klientów,

albo jest zmiana w zespole.

A są takie rzeczy, które mówiąc kolokwalnie,

tak,

ludzie mnie w czasem w kursie ają,

jak marudzą.

A dlaczego marudzą?

Wiesz co, to jest coś,

co Tobik mnie czasem uczy,

że mówi, nie wszyscy będą tak zapierdalać,

jak Ty.

Mają swoje ograniczenia,

fizyczne, psychiczne,

że na przykład nie wiem,

czują przeboć co w ani, mówi, Tobie jest w tym dobrze

i Ty się w tym nakręcasz, to jest Twój motor,

a innych to może męczyć, i po prostu

daj im po prostu troszkę

luzu, bo faktycznie,

jak widać, że ktoś zaczyna marudzić, za bardzo kombinować

i takie, wiesz,

jest jakieś takie marudzenie, to ja się wtedy faktycznie

wkurwiam. A pamiętasz, kto był Twoim

pierwszym klientem, jako architekt porządku?

Jak architekt

porządku? Tak, pamiętam.

Pamiętam. Jak było.

Bo to w ogóle wchodzisz i to

jest zupełnie coś innego. Tak,

wiesz co, no wiesz, pewnie jakieś

zdenerwowanie było, jakieś takie,

trochę jak to pierwsze sprzątanie,

że wiesz, zawsze pamiętam ten moment

przed drzwiami.

Mogę tak dobrze nie pamiętać zlecenia, chociaż

pierwsze zlecenie sprzątania, tak samo pamiętam

i pierwsze zlecenie odgracania.

Wiesz, teraz wiem, czego się spodziewać

i wiem, jak

przejmować przestrzeń, bo tego się nauczyłam

w filmie sprzątającej, że to my

przejmowaliśmy inicjatywy i my nie byliśmy

takim, wiesz, gośćmi w domu, którym trzeba

powiedzieć, co trzeba robić, tylko wchodziliśmy

i przejmowaliśmy przestrzeń, mówiliśmy my,

co się będzie działo, chociaż byliśmy u kogoś.

Po to, żeby tak naprawdę odciążyć

tę osobę, do której przychodzimy.

Ale

no to takie, no chyba

tak jak przy każdym zleceniu, takie podniecenie

tym, co się zaraz będzie działo.

A jak bardzo to się różni, jako usługa

wtedy, a dzisiaj?

Wiesz co, no po pierwsze teraz pracuję

w zespołach, więc też

skupiam się nad tym, żeby te swoje siły

troszeczkę rozłożyć.

No i mniej rzeczy,

że tak zaskakuję, jakby wiesz, już

przeszliśmy przez tyle sytuacji różnych,

że ciężko

zaskoczyć w tej chwili, wiesz, jakąś

sytuacją, nie wiem, że ma ktoś czegoś

dużo, albo z czymś, nie wiem, nie może się

rozstać, to nie są już sytuacje, które mnie

zaskakują. A ile doba musiałaby mieć godzin,

żebyś mogła ogarnąć wszystko?

Ale ja nie wiem, czy chcę ogarnąć wszystko,

jest dobrze tak, jak jest. No prawda, tyle

mi wystarcza, jak być, jarem nie to,

że mogę szatkować po prostu tą dobą

tak, jak szatkuję w tej chwili

i że też jestem w takim, a nie innym

układzie, wiesz, rodzinnym,

w którym mogę to szatkować.

Ciąć tam plasterki, cienkie. No bo

wydaje mi się w ogóle, że w innym układzie

to byś nie była szczęśliwa.

Na pewno.

Wydaje mi się, że to byś była bardziej szczęśliwa

z pracą niż ewentualnie z rodziną, w

sensie takim, że gdybym była tutaj

waga, to praca jest

jednak zdecydowanie... Tak,

jest dla mnie bardzo ważna,

ale znowu samą pracą

też nie byłabym szczęśliwa. Wiesz, ja potrzebuję

dla równowagi

nie potrzebuję 50x50,

ale 80x20 potrzebuję.

Bo, wiesz, są takie

momenty, gdzie na przykład, jak nagrywałam

kurs, to

wydawało mi się, że najlepszym układem, takim

wymarzonym po prostu dla takiego, wiesz, chorego

pracocholika, jak ja, to jest to,

żeby odciąć się od wszystkiego

i zajęć się tylko tym jednym projektem,

wiesz, kurs mój zawodowy to był w ogóle,

to jest mój projekt życia, takiego

zawodowego. I ja mówię,

jak rozmawiałam z Bigiem, mówię, słuchaj, czy to

jest możliwe, że miała się odciana 5 tygodni,

jakby ze wszystkiego, wyprowadzam się z domu,

nie ma mnie. Mówię,

że jeżeli tego potrzebujesz, no zorganizujemy,

to okej, tylko jak ty to

przeżyjesz, no i okazało się, że to nie

były dobre przeżycia. Na początku było takie,

wiesz, uaa, ale super, w ogóle,

wiesz, mogę od rana do wieczora zajmować się

tym, czym teraz potrzebuję,

nic mi nie rozprasza, nie muszę nawet z psami

wychodzić na spacer, bo psy są też w domu

i to się okazało tak po 2 tygodniach,

że to wcale nie jest dobre,

bo wiesz, włączają się

tak niesamowite wyrzuty sumienia.

Wydawało mi się, że wiesz, że ja

może mam wyrzuty sumienia takie codzienne,

ale jednak po tych 2 tygodniach, to ja miałam

totalny wyrzut sumienia, ja miałam, nie wiem, jakieś

napady po prostu ulenkowe, że ja jestem

w tym sama, że jednak ktoś,

kto może nawet, wiesz,

w takim tym moim szale zawodowym,

nie wiem, wkurza mnie to, że ktoś mówi,

eee, dobra, daj już spokój weź, odłóż to jutro

jak zajmiesz, odpuść po prostu,

odpoczni, to na co dzień

może mi to wkurzać, ale jednak jeżeli

tego brakuje, no to byłam w stanie

po prostu się zajechać, tak, że wiesz, już nie

ma hamulców, jedziesz, spotykasz ten kraniec

i mówisz, wcale nie jest mi tu dobrze, już lepiej,

gdyby ktoś wcześniej powiedział, wiesz co,

wyłącz ten komputer, dzisiaj ci nie idzie,

pójdzie ci lepiej jutro i wiesz,

jednak ten zewnętrzny głos był bardzo potrzebny.

Czyli taka stacja dokująca twojego życia.

Tak, tak, no.

Ale myślałaś kiedyś na przykład, żeby

z tego pracocholizmu, jak już go nazwałaś,

jednak próbować wyjść,

no, bo nawet jak powiedziałaś

w tym stanie 50 na 50 w przyszłości,

to wydaje mi się, że z dzisiejszym

mindsetem on był nikt.

No, nie, na długo nie.

Wiesz, na jakby najdłuższy urlok,

który ja wytrzymuję, to są trzy tygodnie

i to... No i takie są zaskoczone.

Tak, to jest nieźle, nie?

Tak, że jest takie rozciąganie całkiem nieźle.

To jest bardzo tak i to się zdarza

ostatnio tak, że w ogóle przyjeżdżamy na początku

i od razu bukujemy bilety na dwa

następne wyjazdy, po to, żeby na pewno

nie znalazła się inna, lepsza okazja

wiesz, na to, żeby wykorzystać

ten czas i faktycznie

teraz tak dla higieny po prostu

odbywamy dwa urlopy takie

dwutrzy tygodniowe właśnie na furcie

i tam jakoś tak, tam mam tyle

bodźców, które wystarczą mi jakby

jakoś mnie tak, wiesz, zaspokajają.

Jest, jest ocean, ostatnio próbowałam

surfingu, więc to jest też coś,

co mi bardzo jara i jestem w stanie

zaangażować się wtedy w inne rzeczy,

ale w takiej, wiesz, jakby leżenie tylko to też

no. A ścigałaście kiedyś

z kimś zastanawiałam mnie to ogólnie, czy

patrzysz sobie na innych ludzi, którzy

są jakimiś tam odpowiednikami ciebie,

jeżeli tacy istnieją i czy to nie

było też motywacja, no bo jednak, kiedy

prowadzisz taki zwykły biznes, nawet

perspektywa, jak rozmawialiśmy o solarium, to

od razu wiedziałaś, ile było w konkretnym

mieście, no to jestem przekonany,

że ty też sobie zdajesz sprawę z tego, jak ten

rynek działa i jakie są proporcje

po prostu albo spadku, ścigałaście

kiedyś? Wiesz co, bezpośrednio z moją

branżą nie, jak zaczynałam

z Instagramem, to mimo tego, że

wydawało mi się, że, wiesz, liczby

nie mają znaczenia i to też, jakby wryłam

sobie w głowę, że po prostu to w moim modelu,

kiedy ja mam pozyskiwać klientów

przez Instagram, to mi

nie musi zależyć na liczbach, bo ja nie

myślałam o tym, że, nie wiem, będę

influencerem, tylko uważam, że będę

influencerem samym dla siebie, czyli

mam sprzedawać swoje usługi, usługi jeden

więc to, że będę miała, wiesz, 2-3

tysiące obserwujących nic mi nie da, bo i tak

nie obsurzę takiej grupy, więc był mi

potrzebny ten klient,

ale

ścigałam się z takimi kątami, które

mi się podobały

to mogły być zupełnie innych branży,

wiesz, na zasadzie ktoś ma 24

tysiące obserwujących, no chciałabym

mieć tak, i wiesz, i

dążyłam sobie do tych 24 pod czym, wiesz, 24

no to może ktoś ma 48,

może ktoś ma 100, a ciekawa, jak będzie

dużo się tak naprawdę nie zmieniało,

poza tym, że miałam coraz więcej pytania, skąd to

tak, tak, jako osoby

działające na Instagramie, ale

ścigałam się tylko na liczbę,

nie tak z osobą,

na zasadzie, że muszę osiągnąć to, co

ta osoba, bo wiedziałam, że ta moja ścieżka jest

zupełnie inna, więc trudno ją tak, wiesz,

przyrównać, no bo na co będziemy się tak

naprawdę ścigać, a nie było za bardzo

osób, które działały w mojej branży,

żebym mogła powiedzieć, że ok, muszę zaliczyć

ten i ten, i ten punkt, więc tylko i

wyłącznie robiłam sobie takie, wiesz, zawody, sama

dla siebie na liczby na Instagramie.

No powiedziałaś, nie było, a dzisiaj są ludzie,

którzy patrzyli twój sukces

i próbują robić podobne rzeczy. Ja ich uczę tego.

No tak, nie wiem, ale chodzi mi o to, czy

nawet tych, których nie uczysz,

są tacy ludzie?

Są, ale wiesz co,

są osoby, które robią to, co ja

i które wiem, że

wystartowały na przykład po mnie

i wiem, że idą nawet podobną ścieżką,

jak moja, nie wiem, publikujemy podobne

czy konstruujemy ofertę w podobny sposób,

ale wiem,

że to jest usługa, wiesz, trochę tak jakby

psycholog z psychologiem miał się,

wiesz, ścigać.

I tak każdy klient

znajdzie swojego,

wiesz, swoją osobę, która pomoże

mu się odgrać i to nie są usługi takie,

wiesz, na zasadzie, nie wiem, chcę zdobyć

tą i tą, i tą firmę, tak jak na przykład

w firmie telekomunikacyjnej zależało nam

na tym, żeby pozyskać takich klientów,

żeby ich mieć w portfolio. Tutaj

tak się tego nie da porównać, bo to klient

cię wybiera. No dobrze, ale zobacz,

jednak twoja popularność spowodowała to,

że robiłaś, porządkowałaś

domy bardzo popularnym ludziom.

Więc możesz, może nie chodzić

z trikty o klientów, ale na przykład

to są takie osoby, które uwiarygadniają

twoje umiejętności, pomimo tego, że

to są tacy sami ludzie, jak wszyscy inni, ale

jednak mimo wszystko ładnie

można się nimi reklamować. Mi też

zastanawiało, jak twoja popularność

zmieniła twoje stawki.

No, zmieniła.

Bardzo? No, zmieniła,

ale wiesz co, zmieniła tak, no czy bardzo,

no na pewno pod kątem tego, jak zaczynałam,

no to tak wkrótnie, to na bank.

A jak zaczynałaś, to ile kosztowała

taka przyjemność? Mniej więcej, no bo wiadomo,

że to są pewnie różne koszta od różnych

mieszkani domów. Mój dzień pracy

8 do 10

godzin kosztował 400 zł.

To też nie było jakieś takie

strasznie, strasznie niskie stawki.

No to dzisiaj, ile kosztuje taki dzień?

Nie, to więcej niż dwa razy.

10 razy.

No. Tak?

Coś w tym stylu.

Wiesz co, trudno mi też tak powiedzieć

ci po prostu o tyle,

dlatego, że każdy projekt faktycznie jest

inaczej wyceniany, bo mamy zupełnie inne

zakresy. One nie są takie, wiesz, że

o moja godzina kosztuje tyle, ja tego nie

wyceniam na godzinę, tylko wyceniam to

na stopień trudności, tak naprawdę

zlecenia. Ale co to znaczy stopień

trudności? Pytam zupełnie serio, bo zastanawiam

jak to działa stopień

trudności. Co jest stopień trudności?

Wiesz co, jak mamy na przykład tylko odgracanie

tak, to mamy tylko i wyłącznie tak naprawdę

naszą pracę fizyczną

i wsparcie mentalny klienta.

Ale kiedy mamy na przykład rozpakowywanie kartonów

to inaczej

wygląda moja praca, kiedy ja pakuję te kartony

i z klientem odgracam się w jego starym domu

i ja wiem co jest w tych kartonach

a inaczej wygląda praca, na zasadzie na przykład

teraz mieliśmy taką przeprowadzkę, 340

kartonów, w których nie wiem co jest.

Nie wiem. Świetna zabawa.

Świetnie, jajko z niespodzianką, bo po prostu otwierasz

360 jajek z niespodzianką

i to nie jest tak, że ty wiesz co to

jest i gdzie masz to położyć.

To jeszcze musi przejść przez proces

decyzyjny klienta, czyli ja tak naprawdę

wiesz mam wtedy kombonat kartonem, czyli robimy

i odgracanie, i organizację

wiesz gdzie to ma stać w domu

i cały układ funkcjonalny domu, więc

to są zupełnie inne rzeczy, jak wchodzę do domu

który na przykład jest już w jakiś sposób zorganizowany

ale jest tylko i wyłącznie zagracone

to ja pracuję nad tym wiesz

wsparciem mentalnym w odgracaniu

żeby klient faktycznie zostawił sobie

te rzeczy, które są mu potrzebne

żeby nie wpadł w efekt, ojoj, nie wywalił

po prostu wszystkiego, bo za chwilę się odkupi

czyli będzie właśnie miał ten efekt

więc to są wiesz, ten stopień

trudności każdego zlecenia jest faktycznie

inny. A jest

sezonowość w twojej branży?

Zauważam w przeprowadzkach

tak, że do września po prostu

ostatnio rozmawiałam właśnie z

Ollą, z którą pracujemy

najdłużej, czy jest

sezon i okazało się, że chyba w większość miesięcy

jest faktycznie sezonem

No tak, gadamy z pracownikiem

I zawsze jak mówię, że będzie

spokojnie i to znaczy, że będzie

hardcore, bo teraz wezmę

sobie trochę wolnego, bo jest wtedy hardcore

ale wiesz co, na takie najwyraźniejsze

sezony, jeżeli chodzi akurat o przeprowadzki

to jest przed świętami, bo wszyscy są

na święta, żeby święta już zrobić któreś

nieważne, które, czy wielkanosne

czy Bożego Narodzenia, żeby zrobić

w nowym domu, albo przed wrześnię

żeby dzieci już poszły w jakimś tam

nowym miejscu do szkoły, więc teraz

jesteśmy w takim totalnym sezonie i to jest

przeprowadzka na przeprowadzkę nam nachodzi

To jak dzisiaj najczęściej pozyskujesz

klientów, to też mnie zastanawiał

Spolecenia, teraz

spolecenia, to znaczy

klienci, którzy się do mnie zgłaszają

muszą się na kogoś powołać

żebym się mogła zająć

bo też za ciebie jest długa kolejka

Tak, tak, po prostu, żeby to jakoś tak

muszę nadać jakiś priorytet, a też

mam, wiesz, mam w tej chwili

80 kursantek

80 takich, które już były

na warsztatach i tak dalej, czyli

poznałam je osobiście

wiem jakie są

i im po prostu przekazuję te zlecenia

i wiem, że one sobie dadzą z tym radę

z niektórymi działamy, tak jak teraz

działamy po prostu w timie, czyli

jak wiem, że to jest normalnie, to jest

jakaś praca, którą ja bym robiła

np. z Olą, która ze mną pracuje na stałe

robiłybyśmy, nie wiem, 5-7 dni

no to ja po prostu mówię ok, ile ma to

zająć, musimy się rozpakować w 3 dni

no i ja po prostu wtedy dzwonię do 6 osób

bo wiem, że będziemy w stanie to ogarnąć

bo to jest jakby do przemnożenia tylko przez liczba osób

To jest już duża firma, kolejna

Wiesz co, tak, tak

i ona się znowu, wiesz, ona znowu

nabiera jakiś takich innych

kształtów i znowu umożliwia

jakieś takie, no, budowanie czegoś

większego, tutaj nie ma zatrzymania, tak naprawdę

bo wiesz, najpierw rozwijałam

swoją markę, zależało mi na tym, żebym

to ja pozyskiwała klientów, ale to tak naprawdę

też było dość krótko, bo za chwilę

miałam plan, żeby powstał kurs

i żeby szkolić innych

teraz Big się ze mnie śmieją

cholery ty robisz w ogóle te przeprowadki

mówię, że mogłabyś ich nie robić, ja mówię, no tak, mogłabym

ich nie robić, z jednej strony to lubię

a z drugiej strony mam szansę na to, żeby

pracować właśnie z dziewczynami, które

wiesz, uczę tego zawodu

i tak się dobrze nie nauczą, jak właśnie

u klienta już. No tak, to prawda, ale

mnie też zastanawiał, bo mówisz, że biznes cały czas

rośnie, jak patrzysz na media społecznościowe

uważasz, że był jakiś pik, teraz się

zatrzymało, czy uważasz, że cały czas rośnie

to tak jak rozwoł, mnie zastanawia twoja optykę

czy wiesz co, był

taki moment, gdzie faktycznie, no, to pędziło

ale wydaje mi się, że też jakby, może troszkę

zmienił się Instagram, może

trochę, znaczy nawet nie trochę, mocno zmieniły się

moje treści, bo na początku

to były takie treści typowo na

zdobywanie, na zdobywanie obserwujących,

czyli to były wyzwania, to były

takie, wiesz, treści dla każdego

przydatne bardzo i zresztą też

mojej dziewczyny, mojej kursantki

uczą tego, że jeżeli chcesz

uderzyć do szerokiej grupy docelowej,

no to to muszą być takie tematy, które

interesują wszystkich, trochę jak są z

lampą z Ikei, nie? Jeżeli każdy się zastanawia

jak wyczyścić piekarnik, jak wyczyścić

płytę, jak wyczyścić lodówkę, wiesz, my

nie sprzedajemy takich usług, ale dzięki temu

docieramy szeroko do klientów,

którzy interesują się swoim domem,

interesują się tym, w jakim

są otoczeniu, albo im jest w tym dobrze,

albo nie, ale docieramy

w ten sposób właśnie do szeroko do grupy

docelowej. I ja na początku

faktycznie moje treści, no to były

właśnie takie poradnikowe dla

wszystkich. No to była Ula Pedantula

w dużej mierze, to mi się też tak

odręczyło. Tak, robiłyśmy podobny, można

powiedzieć, robiłyśmy podobny kontent, tyle, że Ula

na YouTube'ie, a ja na Instagramie.

Ale miałaś większe marzenia związane z

YouTube'em, bo ty też mnie zastanawiał, o szczerze,

że patrząc na twoje konto na Instagramie,

myślałem, że YouTube będzie równie duży,

bo to są takie rzeczy, które na YouTube'ie

właśnie w perspektywie Uli się całkiem źle przyjęły.

Wiesz co, ja nie chciałam robić tak naprawdę

tych samych rzeczy, które Ula

wiesz, jakby poradnikowych,

bo w ogóle z Ulą się bardzo lubimy, a jest

taka plotka, że my się nie lubimy,

to też jest w ogóle przy dziwnach

historia. Ja wiedziałam, że tam jest zagospodarowane

to przez Ule i to działa ok.

I nie chciałam po prostu robić drugi

raz tego samego. Wiedziałam, że na Instagramie

robię to w inny sposób,

bo robię to na relacjach, robię to

tak bardziej bezpośrednio, robię to mniej

profesjonalnie, to nie jest taki film

profesjonalny, czyli jestem w stanie też

zrobić to niższym nakładem

i finansowym i czasowym, bo teraz

jak nagrywamy odcinki na YouTube'a,

to ja wiem, ile to kosztuje i to kosztuje bardzo dużo,

żeby to było fajne jakości, żeby to się dobrze

oglądało, więc nie chciałam ponosić tych kosztów,

ale chciałam po prostu robić coś, co

będzie sprawiało, że mojej konto na Instagramie

będzie, będzie rosło.

No bo mnie też zastanawiał, czy nie przejęłaś tej wajchy

w biznes, a odpuściłaś trochę media

społecznościowe. Nie.

No bo na przykład te wszystkie treści, które były u Ciebie

na Instagramie,

one na Tik Toku byłoby

złotem. No,

ale to, że to nie Tik Tok mi w ogóle

jakoś nie kręci. Tam jest w ogóle za szybko

i nie ma relacji. A ja lubię relacje.

Lubi mieć relacje z ludźmi,

wiesz, możemy mówić o tym, były wymiarowo tak,

czyli relacje, po prostu relacje nagrywania,

ale relacje też takie w ogóle z tą społecznością.

Jak wrzuciłam kilka,

wiesz, Tik Toków, to się okazało, że tak naprawdę

wiesz, to tam jest taka studnia,

nie, wrzucasz, a z drugiej strony,

jak konsumuje,

konsumuje Tik Toka, to

widzę, że to jest tak strasznie szybko, wiesz,

jak się tak napracuje, jak ktoś wiesz,

to po prostu wiesz, pachna z tego. Ale przed chwilą wracamy do

tego twojego obońcowania i czasami to lubisz

w innej perspektywie.

Nie, Instagram to jest moje miejsce i to

zwiedziałam, że tutaj jakby, tu będę.

Tu też coś tam przechodzi czasami,

wiesz, przerzucamy po prostu treści,

ale to nie jest coś, co się

zaangażuje. Dobrze, z twoich

usług korzystali m.in.

Lewandowska, Wojciechowska, Rozanek, Szalongowska,

Pisarek, Maja Bohosiewicz, Mama Ginekolog.

Kto z nich płaciła, kto z nich był reklamą?

Poczekaj, jeszcze raz.

Lewandowska. Płaciła.

Wojciechowska. Płaciła. Rozanek.

Szalongowska. Płaciła. Pisarek.

Płaciła. Maja Bohosiewicz. Płaciła.

Mama Ginekolog. Płaciła. Wszystkie.

Nie wymieniłeś tych, które nie płaciły.

Wiesz, co miałam na samym początku,

jak zaczynałam, ale to faktycznie

konto było takie, wiesz, nie wiem,

chyba jeszcze nie miałam dziesięciu tysięcy,

to wchodziłam w bartery.

Wiesz, co,

to chyba nie zdradzę jakoś strasznie.

Na przykład z siostrami ADHD

do Ilony, nie, do Mileny.

Zgłosiłam się

w ogóle nagrami taką wiadomość,

że startuję, bo faktycznie to były

to były moje początki,

że startuję właśnie z biznesem,

że widzę, że się przeprowadzają

i widzę po prostu,

przed jakim wyzwaniem stają, a ja się właśnie zajmuję

takimi rzeczami, że to jest totalna nowość

w ogóle na rynku i czy ja się mogę pokazać

po prostu u nich, wiesz, na mediach społecznościowych,

bo wiedziałam, że po prostu ich konto

żyre niesamowicie i czy ja

mogę je rozpakować po prostu za to,

że będzie o mnie wspominać.

I wiesz, to była dla mnie po prostu super

reklama i to były takie, wiesz, moje pierwsze

trochę takich dotych klientów, wiesz,

żeby się pokazać, tak,

ale później już przyjęłam

zasadę, że po prostu płacimy wszyscy

i faktycznie

te osoby, które wymieniałyś, to nie były bartery.

No dobra, ale siostra to na pewno nie była jedyna,

jedyny barter, bo zastanawiamy, bo to był

bardzo dobry traf, bardzo dobry wybór.

To był bardzo dobry wybór, tak. I bardzo długo się dobijałam

do dziewczyny.

Tylko go jeszcze wybrałaś, no bo wydaje mi się, że masz nosa.

Poczekaj.

Nie, bo z tych takich osób

najbardziej znanych, to naprawdę i dobre.

No dobrze, no ale to nie muszą być jakieś turbo znane.

Wydaje mi się, że też

jednak celowałaś, no bo siostry, to też nie był

taki oczywisty wybór, tak mi się wydaje.

Znaczy, u nich to była kwestia tego, że one

wiedziałam, że potrzebują mojej usługi,

bo to też zauważy, że to są zawsze osoby,

które są w jakiejś sytuacji, najczęściej

tej przetrowadzkiej, tak.

U Mali to było tak, że ona do mnie napisała

i to taką, wiesz, wiadomo, że po prostu

mnie potrzebuje i pojechałam normalnie

na konsultacje, wyceniłam usługę, zresztą

ja też o tym wspominała, że ona normalnie płaciła

wiesz, jako klientka.

Ja się dowiedziałam od Tobie, od Mai. Tak?

No bo ona na tym Instagramu jednak spamowała

Ciebie, pomimo tego właśnie, że

że płaciła, a jak patrzysz

na ludzi, którym pomagasz

jak różnie oni mieszkają

i jak różne mają potrzeby, no bo wymieniliśmy

ludzi, którzy mają bardzo duże mieszkania

najprawdopodobniej, Dorota teraz zmieniła

na 75 metrowe. Wiem, bo ich przeprowadzali się.

I nawet nagraliśmy

z tego jakichś, w trawizji był jakiś odcinek

sobie. No widzisz,

więc jako nie mieszkają. Bardzo różnie?

Różnie, różnie.

Wiesz co, mają różne zainteresowania,

mają różne pasje, a

wiesz, no, jeżeli możesz sobie

wyobrazić pasje martyny, na przykład

no to, to, to po prostu, tak

to po prostu jest w tym domu, nie?

Więc faktycznie mieszkają, mieszkają różnie.

To są faktycznie duże domy, no bo

oni też bardzo często, no pracują

w tych domach, wiesz, nawet,

nawet na Instagramie, czy

na jakichś innych mediach społecznościowych

mają zupełnie inne potrzeby

i na inne rzeczy też my

jako ekipa musimy zwracać uwagę

na coś, na co wiem,

że na przykład taką moją super mocą

prowadzenie Instagrama jest to, że wiem,

że niektóre rzeczy na przykład nie mogą się

pojawić. Wiesz, kiedy coś relacjonujemy,

bo nasze szczęście ogromne

polega na tym, że jeszcze poza tym,

że to są klienci, to jeszcze pozwalają nam

relacjonować, bo nie u wszystkich klientów mogę

relacjonować, co robimy.

Więc

przypomniało mi się

coś o odnośnie klientki, która kiedyś

się nie zgodziła, znaczy była

zdziwiona właśnie, żeby musiała zapłacić, a nie

doszło do współpracy właśnie.

Ale odnośnie ich

domów, tak, mają te domy wyjątkowe

i mają, wiesz, na przykład, ja się śmieję

zawsze, że w takich domach musi być szafa na statywy,

nie? Normalnie,

jak nie jesteś fotografem, to nie potrzebujesz takich miejsc,

że nie potrzebujesz Insta ścianek,

na przykład nie za dużo widać, bo jest ktoś,

kto nie chce za bardzo pokazywać

całego swojego domu, więc musi mieć

takie miejsce, w którym będzie, na przykład,

nagrywać relacje, ale nie będzie widać

całości, nie? Będzie ciężko

zidentyfikować, gdzie

w którym miejscu jest, w jakiej przestrzeni.

Więc to są takie wyjątkowe

rzeczy, na które trzeba po prostu zrusić uwagę

i właśnie chociażby pod względem

relacjonowania, że są pewne rzeczy, które

no, nie, po prostu nie, nie mogą wyjść.

A jest ktoś,

komu, mówiąc kolokwialnie, chciałabyś ogarnąć do?

Wiesz co, Ania

i Robert byli ostatni na liście.

Tak naprawdę z osób, które

tak, wiesz, jak pojawiałam się

u tych osób takich popularnych, co też nie

było w ogóle, ja tego nie zakładałam, to było coś,

co tak naprawdę, wiesz, wyszło

i w którymś momencie

pojawiła się taka lista, u kogo bym chciała

jeszcze, nie? I te osoby

po prostu tak po kolei, to już nie była

z mojej inicjatywy, tylko te osoby

żeby po prostu, jak widziałam, że aha,

będzie przeprowadzka, tu tylko, wiesz, czekałam

tak, zresztą tak jak, tak jak

napisałeś do mnie, to ja mówiłam, że ja sobie afirmuję

po prostu, że hmm, fajnie jakby

się odezwała, no i w którymś momencie

do tego kontaktu dochodzi

i tak wykreślałam sobie z listy

i chyba już teraz na liście nie mam

nikogo. Kto było na tej liście?

No, Martina chociażby,

a Martina była jedną z pierwszych, która się

do mnie zgłosiła i to było dla mnie po prostu

coś takiego, wiesz, wow, nie? Ja wtedy

naprawdę poczułam, że to jest coś

niesamowitego, nie? Ja w ogóle nie wierzyłam, bo

ona do mnie zadzwoniła po prostu

zapytać o jakieś pojemniki i mówi, proszę, co za kobieta

w ogóle dzwoni w piątek, wiesz,

gada ze mną jakiś pojemnik, a ja mówię

jak ona się przedstawiła, wiesz, tam

wiesz, czy ja rozmawiam z

Martyną Wojciechowską? Tak,

ale przecież ja mówię z tą Martyną

Wojciechowską, wiesz, dla mnie to było takie

niesamowite i to chyba było dla mnie też

taki trochę chrzest, wiesz, przed tym, że

że faktycznie kolejne osoby mogą się

pojawić, no i później to były właśnie

no, chociażby Gosia Rozenek

to tak, tak mówiłam, że

to było takie, takie fajne, bo

czasami ktoś mi

pisał, że wiesz, o, perfekcyjna

i coś tam, mówię, nie, nie, w ogóle

nie ta bajka, mówię, ale w sumie

jakoś tak połączyć się w jakimś

projekcie, to byłoby fajne, no i pach, przeprowadzkę.

No to dobrze, Naldzo, jeszcze są

tylko trzy razy wiska, daję myśleć, że

jednak było tam więcej, bo nie wymieniłem

przecież wszystkich. Nie, nie wymieniłeś

wszystkich, wiesz co,

teraz tak naprawdę stawiałabym na takie

zupełnie

musiałaby to być

osoba, która ma jakąś niesamowitą

pasję, bo to by było coś, co

mnie, coś, co by mnie kręciło, coś takiego

wiesz, totalnie, totalnie

odpalonego, bo no już

przeprowadzka chociażby, ani Roberta

była też taka dość egzotyczna, że wiesz, że

wyjeżdżaliśmy, chociaż wcześniej też mieliśmy

zagraniczne, ale tam była ona dużo, dużo

większa, więc to też było, wiesz, takie

totalnie surrealistyczne.

No tak, to jest coś takiego,

co sobie ciężko chyba na początku

wyobrazić, bo w ogóle

jaka to jest duża logistyka.

Jest, jest, no wiesz co, planowanie

tego wszystkiego i

no w ogóle, wiesz, bycie w ich domu

i nawet planowanie tego ich życia,

wiesz, mówię już tak o wszystkich,

nie, że, że

no to jest niesamowite,

niesamowity przywilej, wiesz, być z nimi

w ogóle w tych, w tych momentach,

bo to są takie, wiesz, myślę, że

dla wszystkich wyjątkowe momenty, kiedy się urządzają

w nowym domu, kiedy żegnają się

ze starym otoczeniem, ludźmi

i pojawiają się nowe rzeczy

i to, że wiesz, gdzieś tam

możemy, czuję, że mamy wkład w to,

jak oni będą funkcjonować,

jak się będą relaksować w tych swoich domach,

jak będzie ta ich codzienność, tak naprawdę

wyglądała, z czym się będą witali, tak naprawdę

rano, schodząc do kuchni.

A jak dużo tego, co robisz, to są twoje

autorskie pomysły, a jak dużo

jest zapożyczeń od innych ludzi,

jeżeli chodzi o patenty, jakieś rozwiązania

w tym, co robisz, zastanawiałam, ja to też

no, bo musiałaś gdzieś poszukiwać, no, by

przecież wszystkiego nie wymyśliłaś. Tak, znaczy,

przy co myślę, że to, tak jak z resztą

też polecam moim kursantkom, no, mamy

pinterest, mamy media

społecznościowe, jak widzisz, że jest coś fajnego,

no, to po prostu sobie to zapisujesz

i jeżeli jest opcja to wykorzystać, to to

wykorzystujesz, ale

część rzeczy wychodzi na zasadzie, wiesz, prób i

błędów. Jeżeli chodzi o to, jak

się czyści, co, jakim sposobem,

no, to jest kwestia ok, mam

trzy sposoby, wypróbuję, który jest najlepszy,

no, bo tutaj nie wymyślisz dużo

nowego, ale jeżeli chodzi o organizację,

no, to już musisz tak naprawdę, musisz

mieć tą, można powiedzieć, bazę

w głowie, co tutaj można zrobić, co można

zastosować. No, bo właśnie chodzi mi głównie o organizację

tak naprawdę, no, bo wydaje mi się, że w tej

całej zabawie organizacja jest najtrudniejsza.

Tak, znaczy, wiesz co, to, czego na pewno

trzeba się nauczyć, to nauczyć się

ruchu w jakichś przestrzeniach, tak,

czyli tej ergonomii, żeby nie było tak, że

klient później się, wiesz, przez pół życia

łapie prawą ręką zalewę ucho, że coś

ma nie po tej stronie zmywarki i jest mu

niewygodnie. To już jakby

zasady ergonomii wtedy wchodzą

i to, żeby po prostu, no, poruszać się,

poruszać się sprawnie po przestrzeniach, czy

żeby pewne rzeczy były

połączone logicznie ze sobą, kategorię

rzeczy, bo my na przykład, tak jak

chociażby u Nikoli, robiliśmy

przeprowadzkę bez, bez niej.

To znaczy, robiłyśmy odgracanie

do starym domu, przewoziliśmy rzeczy do

nowego, ale ich tam już nie było,

oni przyjechali na, na rozpakowane

dom i tylko chyba dwa razy dzwonili

gdzie coś jest. Więc, wiesz, to

oznacza, że musisz tak połączyć

kategorię, żeby wszystko było

logiczne, żeby oni do tych swoich

rzeczy dotarli, bo wchodzą do domu, którego

jeszcze nie znają i jeszcze mają w nim swoje

rzeczy, ukożone wszystko go i zupełnie

zewnątrz. Ty jesteś

swojego rodzaju fenomenem, myślę, że też sobie

zdajesz z tego sprawę, a mnie zastanawia,

czy ludzie zajmujący się

podobnymi rzeczami, jak ty,

są popularni w innych krajach.

Tak, jak najbardziej.

Chociażby the home edit, to oczywiście

to są troszkę, jakby

twory medialne. Nie znam

ich historii, jeżeli chodzi o takie,

wiesz, wykonywanie, wykonywanie usług,

ale też, chociażby,

jak patrzę na konta, wiesz, na Instagramie,

to też są osoby, które działają

w Stanach i wiesz, widzę, że mają fajne, duże

konta firmy, też już takie,

wiesz, czy to działające na zasadzie

franczyzy.

Ale wiesz, firmy to jest jednak nie to samo,

co ty, no bo ty budujesz społeczność,

ludzie ciebie kochają, naprawdę ludzie ciebie

kochają. Pomyśl sobie, że ty masz

wyznawców. To jest tak, jak rozmawialiśmy

Matyus i Bloggers, to jest prawda o tobie,

że ci ludzie przychodzą, żeby ciebie zobaczyć,

bo ty jesteś tą panią, która to ogarnia.

Tak, dlatego mówię, że jestem uzależniona

od egogłasków, uzależniłam się od nich

odkąd to, wiesz, jakby

odkąd działam zawodowo w strefie

też takiej publicznej. Wcześniej to nie było

potrzebne, bo to byli tak naprawdę, to było

mniejsze otoczenie, to byli klienci, to byli

współpracownicy, to był szef,

ale to nie były

osoby takie, wiesz, totalnie zewnątrz,

czyli ja po prostu, wiesz, też czuję ten doping

osób, które obserwują

mojej konto i to też jest coś, wiesz,

połączone to wszystko

jakoś

tak wyjątkowo mnie napędza,

że nie jestem w stanie się naprawdę tym znudzić.

Nie zastanawiam, czy ty masz w ogóle

jakikolwiek hate, bo jednak

kompletnie chyba go nie zauważałem,

jeżeli jest. Wiesz, co jest?

Tego, wiesz, co ja tego też jakoś

tak nie odbieram

jako hate, bo to zwykle

zakładam, że to jest czymś problem, że

ma z czymś problem.

Czy to jest, najczęściej

przy jakiegoś rodzaju współpracach,

że coś nie podejdzie po prostu, nie podchodzi

jakiś produkt, nie podchodzi jakaś marka

i ja też patrzę na ten komentarz i mówię

się chyba w ogóle nie znamy, ja mówię

skąd wy się wzięliście, tak, jakby nigdy wcześniej się nie uaktywniliście

a teraz tutaj po prostu leci jakaś

fala, ale to po prostu

uczy tego, żeby też

sprawdzać historię

współprac tak chociażby u innych

influencerów, jak to wyglądało, jak się zachowała ich społeczność

jak reagowała.

A dzisiaj jako influencerka masz

bardzo duże propozycje współprac?

Wiesz co, no w mojej ocenie tak.

No co to znaczy w twojej ocenie?

No to są na przykład współpracę

sadorskie, które są już, wiesz, rocznymi kontraktami

które

są na

dobre pieniądze.

Co to znaczy dobre pieniądze?

Lubisz tak otwarcie, gadać o pieniądze.

No nie wiem, no to wydaje mi się, że to nie powinnam

o tym mówić.

Dlaczego, dostałaś jakiś kontrakt na więcej niż pół miliona złotych?

Czut mniej.

Widzisz, dało się.

Jakoś z tego wybraliśmy.

No właśnie, i do takich kontraktów

odpisujesz rocznie pięć, sześć?

Nie, no bez przesady, bez przesady.

Nie, no jeden, dwa.

Okej, no to jest całkiem niezrozobawo.

Ale tak, ale to są super pieniądze.

No i bardzo je szanuję też, bo też

wiesz, czasami

jak słucham nawet, nie wiem,

innych influencerów, którzy opowiadają

o współpracach, to czasem mam

wrażenie, że mówią o tych

firmach jakoś tak, wiesz, nie do końca

doceniając to, że w ogóle to jest super,

że taka firma widzi w tobie

wartość, chce połączyć

tak naprawdę, połączyć się z tobą

i też, wiesz,

produkt z twoim wizerunkiem.

To jest super, w ogóle to jest super

jakby docenienie twojej pracy

i no to są faktycznie dobre pieniądze,

ale to nie jest tak, że płacą tylko

i wyłącznie zależenie. To jest po prostu

mnóstwo materiału, tak, mnóstwo materiału,

który musi powstać, który musi powstać

z sensem. Ja jeszcze mam takie kopnięcie,

nie lubię tworzyć rzeczy bez sensu, dlatego

też TikTok do mnie nie przemawia,

bo tam jest dużo rzeczy takich bez sensu i mówię

tak, ej serio, to trenduje, przecież to jest bez sensu.

Ja lubię jak jest, wiesz, początek, rozwinięcie

i koniec, nawet w rolkach,

dlatego ja zawsze mam długie rolki, albo

one nawiązują do czegoś, jeżeli są krótkie,

więc żeby powstały, wiesz,

materiały reklamowe, w których jest

osadzony produkt, jest lokowanie,

ale to wszystko nadal jest wartościowe

dla społeczności, a nie tylko takie na zasadzie

koppan,

no to to wymaga dużo pracy, naprawdę.

Przecież zobacz, jak ty ciężko na to wszystko

pracowałaś, tak zupełnie, zupełnie serio.

Nawet jakbyś robiła koppan,

abyś wiedziała, że to jest dobre,

no to nadal bardzo ciężko na to pracowałaś.

No tak, bo wcześniej była ta prasowa wykonana.

Tak, jeżeli wiesz, że no zbudowanie

takiego dużego profilu kosztuje bardzo dużo czasu,

bardzo dużo pracy i wydaje mi się, że

to, że ty równocześnie rozbijałaś to

i że właśnie potrafiłaś sobie napisać do kogoś,

żeby zrobić to w barterze, wiedząc ile to

cię czasu kosztuje na samym początku,

przecież to były też poniekąd no strzały na ośle.

Tak.

No bo nie miałaś pojęcia, czy to może złapać,

czy to nie może złapać.

A był pomysł na program w telewizji,

no bo przecież miałaś to cykliczne występy,

Dzień Dobre.

Były jakieś problemy? Były jakieś pomysły na program?

Tak. Wiesz co, pomysły były i są.

Tak naprawdę nadal.

I za każdym razem, kiedy odbijam się od ściany,

to wtedy wracam do pomysłu

pierdole robię YouTube'a po prostu.

Zrobię to wszystko, co chcę, tylko zrobię to na YouTube'ie.

I są już na YouTube pierwsze odcinki takie,

które są moimi modelowymi,

czyli tak jak ja bym chciała,

żeby to wyglądało. Tylko, że

w telewizji tak naprawdę, jakby

to było moje takie, wiesz, dziwko trochę,

jak się okazało, że nie wystarczy

wejść z dobrym pomysłem, z dobrym scenariuszem

na to, dobrym, wiesz, jakąś taką,

nie wiem, świetną fabułą, coś, co będzie, po prostu

czymś ludzie będą się jarać.

Bo wiesz, ja mam próbkę na Instagramie,

wiem czym się ludzie jarają, że po prostu ta przeprowadzka

to jest coś, czym żyją.

Nie robiliśmy przeprowadzkę goś i Rozenek,

ona była chyba taka najbardziej relacjonowana na bieżąco

z kilku kanałów.

No wiadomo, Gosia. To co, a jej było tak, że ja wchodziłam do żabki

i Panie w żabki co się mnie pytały, to co?

Wrobicie się, zdążycie, dajcie radę.

Jak ja po prostu patrzałam, jak ludzie tym żyją,

to mówię, kurczę, to jest do telewizji.

Tylko nagle się okazuje, że masz,

wiesz, taką ścianę pod tytułem Sponsor jest,

a nie, ale mam dobry program

i sama jestem zajebista.

I wiesz, nagle się okazuje,

że kurde, chodzi o Sponsora,

czyli będziemy robić jakiś badziew,

byle by się ulokowało.

Co nie, wiesz, jakby

wiadomo, że Sponsor musi się pojawić,

bo ktoś tu musi finansować, nie,

ale okazuje się, że

nie wystarczy, nie wystarczy dobry pomysł.

No jasne, że nie. To co, jest telewizja.

A znowu też telewizja zjada dużo

tego budżetu, tak,

bo znalezienie Sponsora

obecnie wydaje, znaczy, no nie jestem

w tym specjalistką, ale biorąc pod uwagę,

jak ja bym miała inwestować pieniądze,

że wiesz, kurczę, jeżeli mamy dać tyle i tyle

za program i będziemy, wiesz, przez 5 sekund

po prostu i to będzie rozsiane

po grupie docelowej, nie wiadomo jakiej,

a mamy tutaj tak naprawdę kanal

na Instagramie, gdzie mamy statystyki

i wiemy, co się dzieje, no to przekładamy

ten budżet i mamy super działania, nie.

Które są długofalowe i które

mogą po prostu prowadzić do sprzedaży

bezpośrednio i mieć wyniki. Więc ja się nie dziwię,

że jakby tutaj jest, wiesz, taki

rozstrzał i nie każdy, po prostu nie każda

firma na beztrąstku pracuje, po prostu chcę wejść

w telewizję, bo to jest takie przepalenie

trochę budżetów, wiadomo, tak, a nie każdy

ma kasę na tylko ich wyłącznie

działania wizerunkowe. No,

bardziej wydaje mi się, że niż w firmie

tobie telewizja byłaby

in-plus, niż w tej firmie, która

ewentualnie by się reklamowała, bo

wydaje mi się, że ty trafiasz

do społeczności internetowej, ale mogę się mylić,

bo tego akurat nie sprawdzałem,

więc nie wiem, a

ta publiczność, powiedzmy, Gosi Rozenek

jest zupełnie inną publicznością,

no, bo ze względu na to, że to trafia

do ludzi, którzy trochę losowo włączyli

telewizję i to leci, a też u Ciebie

jest ten efekt wow, jest przed i po.

Jednak ludzie lubią metamorfozy.

Tak, na to czekają, no.

Ale, wiesz, też takie właśnie możliwość

zajrzenia i takiego, wiesz, też patrzenia,

żeby, wiesz, wiadomo, że

na Instagramie, na relacjach, mimo

tego, że oczywiście wybieram to, co

może się pojawić, a co nie, ale

to jest jednak takie, wiesz, mniej

reżyserowane, nie? Że tam się czasem

coś wydarzy śmiesznego, czego w ogóle

nikt nie zakładał i że to jest prawdziwe,

i że to jest normalne, że

trafiamy na jakiś, nie wiem, na jakiś

problem i to nie jest problem, taki, wiesz,

szczapy, byle nam się coś ulokowało,

na przykład, tylko, na przykład okazuje

się, że, ojej, faktycznie, jakaś tam, nie wiem,

półka nam przeszkadza, trzeba ją ciąć, kto

nam to wytnie, wiesz, jakieś takie, wiesz, historie

po prostu z tego zlecenia,

takie prawdziwe, takie niereżyserowane

i to też jest ogromny, ogromny plus,

ale o programie marze, tak,

można tego mieć. Wow, no to duża,

duża rzecz. I też wydaje mi się, że fajnie,

no, zobacz, tak w rzeczywistości,

perfekcyjna pani domu, no to był sukces.

Wszystkie programy doroty ślągoskiej

to sukces,

sukcesem, też był program pani

do wbor w bursacie.

Tak. Więc wydaje mi się, że te wszystkie programy

takie dookoła porządkowe, remontowe

i tak dalej, one się mają naprawdę, naprawdę

nieźle

i ta twoja popularność jest

jeszcze niezmonetyzowana w tym fragmentzie

w latach, co jest ciekawe w ogóle, że

ty jeszcze tego nie zmonetyzowałaś,

że robisz środki do pielęganacji domu.

Tak, to może dlatego też,

że, wiesz, no, nie jestem

lubię we wszystkim mieć łapy

i to jest mój minus,

więc muszę wybierać priorytety,

jakby muszę ustalać priorytety. I moim priorytetem,

tak naprawdę między,

można powiedzieć, między tym, że albo

ciśniemy, żeby się znaleźć w telewizji, bo wiadomo,

że to jest, wiesz, trochę jak z domem, nie?

Dajesz sobie pół roku i w końcu znajdziesz.

I tutaj mogłam się uprzeć

i iść w tą stronę,

tym bardziej, że już jakieś rozmowy

były prowadzone,

albo iść w to, żeby

stworzyć swój kurs. I to jest

coś, co mnie bardziej buduje

i coś, co jest takie, wiesz, nagrałam

to, nagrałam to raz,

27 godzin po prostu

gadania, plus warsztaty, które się

odbywają stacjonarnie. I to jest coś, co

mi pracuje cały czas, na moich zasadach.

I to też jest coś, co ja mogę jeszcze

rozbudowywać i rozbudowujemy, co to

stale, tak? Bo pewnych rzeczy w ogóle nie zakładałam,

że się będą działy na przykład to,

że będę pracowała z kursantkami,

że będę ogarniała, wiesz, duże przeprowadzki

w kilka dni, bo mam po prostu tyle ludzi,

wiesz, do dyspozycji,

którzy z jednej strony mogą budować doświadczenia,

z drugiej strony, które umożliwiają mi to,

żebyśmy realizowali szybciej zlecenia, czyli

możemy realizować zlecenie więcej.

A to jest dzisiaj twoja, no, twój największy zysk,

jeżeli chodzi o kursy?

Nie. Znaczy,

to tak, tu można powiedzieć, że będzie pół na pół.

Czyli pół na pół z tym,

co działa w Internecie.

W ogóle to, zobacz, a zaczynamy od korzenia,

który jest najmniejszy.

No.

Wow.

A kiedy pomyślałeś, że ten kurs może być

tak dużym sukcesem?

Wiesz, co ja zakładałam, że

jak nagrywałam kurs, siadałam do niego,

do pierwszych nagrań, to

mówi za projekt, sprzedamy 30, będzie super.

Bo wiedziałam też, że to nie będzie

kurs i to nie jest ani kurs.

Ale mówię, dobra, jak sprzedamy

30, to będzie spoko.

I jakby czuję, że to jest coś, dlaczego mogę

się właśnie odciąć.

I być może w jakiejś dłuższej perspektywie

więcej osób stwierdzi, że chce to robić.

I

pierwszego dnia sprzedaży sprzedaliśmy 70.

To było takie, że

i tu się nie kończy. My musieliśmy w którymś momencie

zamknąć sprzedaż warsztatów, bo już nie mieliśmy

jakby zakontraktowany, wiesz,

sali. Jeszcze tam upchnęliśmy

dwa terminy, ale w którymś momencie mówię, nie,

dobra, stop, my się musimy zorganizować. Ja zakładałam,

że to z 15 osób kupimy.

Nie spodziewałam się, że aż tak szybko to trafi.

Tylko żeby były osoby w mojej społeczności,

które czekały dwa lata na to,

aż ja to nagram. Bo ja dwa lata wcześniej

powiedziałam, że zrobię to.

No i to tak sobie wiesz, wiedziałam,

że ten projekt im dłużej jest w mojej głowie, tym

jest większy, tym jest cięższy, tym ciężej

w ogóle do niego usiąść.

Ale jak to już się zadziałało,

to były osoby tak nagrzane na to, bo

nie chciały, że chcą to po prostu robić, już się do tego

przygotowywały. Część już nawet zaczynała

stawiać swoje pierwsze kroki, ale potrzebowało

tak naprawdę systemu. Czyli jak ja to robię,

jak ja to wyceniam, jak ja zakładam

czas pracy, jakby jak to wszystko

się dzieje. Ja tam po prostu zradziłam wszystko,

co robię, wiedząc, że nie wszyscy będą

w stanie to wykorzystać. Prawie nikt.

Nie, wiesz, to są osoby, które widzę,

że jakby idą dobrą drogą

w swoim tempie, ale

nie każdy jest w stanie poniść te same koszty

i nie mówię o finansie.

No jasne, że tak chodzi o pracę, głównie o pracę.

Ja zresztą miałem taką fajną rozmowę z Klaudią

Halecią, ale to już po podkaście rozmawialiśmy o tym,

że gdyby ktoś miał przejść jej drogę

i się to wydaje, o, taka droga tam,

ale gdyby ktoś miał to przejść, to by się nie chciało

po prostu, przeciętna moczekowi by się po prostu

nie chciało przejść tej drogi, bo to było za dużo

wyrzeczeń, za dużo czasu, który się teoretycznie

wydało w tamtym okresie

zmarnowanym i żeby brać to wszystko

na klatę, to naprawdę trzeba

ciężko trenować codziennie, a nie wycisnąć

ten ciężar jednego dnia, kiedy dostajesz

te wiedzę i ty mówisz o wiedzy,

którą nabywałaś dzień po dniu

nawet jeżeli bierzesz ten

warsztat, bierzesz ten cały kurs,

to jest wiedza, którą bierzesz

i ty nie wiesz, ten człowiek

nie wie, skąd ty ją masz, ale ty dokładnie

wiesz, gdzie popełniałeś błędy, że przyszłeś

Alfa Miomego, mi nie było tak, pek pasuje,

pek pasuje, to nie był karamin.

Oczywiście tak, było mnóstwo błędów,

to ja o tych wszystkich błędach zresztą też,

jak jest cały moduł o tych błędach po prostu

na zasadzie, że wiesz, możesz tego uniknąć

oczywiście możesz popełnić swoje, inne,

bo tam nie byłam, ale

mam takie poczucie, że oddałam tam

wszystko, co jest potrzebne, to znaczy, gdyby

miato miało w swoich rękach 5 lat temu

no to byłabym jeszcze dalej.

A gdzie przestrzeliłaś biznesowo

w tym projekcie?

W projekcie architekta, czy

w kursu w projekcie architekta?

Wiesz, co cały czas się waham

jakby odnośnie

otoczenia zasobów ludzkich.

Jakby tu mam

największy kłopot, czyli

z jednej strony wiesz, czuję, że

byłoby nam lżej, gdyby

było nas więcej, ale z drugiej strony

mam cały czas taką, wiesz, siedzącą

zadrę, nie puchni,

nie puchni. Wiesz, mimo tego, że wiem, że

to jest duża firma już i potrzebuję

jakby obsadzenia różnych stanowisk

no mówię, ale ja tu umiem robić,

ja dawam go zrobić.

Trochę takie, wiesz, siama siama, nie?

Tak

na stałe

to

raz, dwa, trzy, cztery.

A nie na stałe?

A oprócz tego współpracujemy, po prostu z firmami

zewnętrznymi, które świadczą dla nas

usługi i tu jest chociażby moja

kochana agencja, 9.9 zł,

czyli wszystkie właśnie kwestie moich

współprac, ale też chociażby

rozwoju właśnie kanału

na YouTube,

etere, to też

zrobimy tak naprawdę razem, czyli już

jakby...

ja nie lubię wieść

w plecaczku innych ludzi

i szukam osób, z którymi

mogę współdziałać, a nie na zasadzie

wiesz, ja cię zatrudniam, ja cię jeszcze muszę pilnować

i jeszcze ci powiedzieć, co masz zrobić.

Wole, po prostu osoby, z którymi mamy

ten sam cel, czy to finansowy,

czy to no najczęściej tak finansowy

i obydwoje dbamy o to, żeby to dowieść,

czyli wchodzę po prostu w spółki

na poszczególne projekty w tej chwili,

i tak się rozwijamy, a nie tak bardzo właśnie

zatrudniając kolejne, kolejne, kolejne osoby.

A cały czas jesteś na wznoszącej?

Mhm.

A zastanawiałam mnie, jak już wspomniałeś o etere,

to... to się opłaca,

czy lepiej byłoby współpracować z inną marką?

Jeszcze za wcześnie, żeby to ocenić.

To znaczy na pewno, wiesz,

jak współpracuję z marką,

no to wiem jakie mam działania do zrobienia

i po prostu w którymś momencie wystawiam

fakturę. Tu jest kwestia zainwestowania

i poczekania, co dalej będzie.

Wiesz, to nie jest...

to nie jest tak, że ja teraz, wiesz, co miesiąc

zasamiam faktury, za to, że sprzedaję ilęśta metere,

tylko po prostu

zostały zainwestowane pieniądze, dałam sobie

czas na to, żeby to pracowało,

no i z założenia chcę rozwijać tą

markę, a nie wyciągać w tej chwili z niej

z niej pieniądze, czyli to co

to co się pojawi, będziemy

będziemy rozwijać o kolejne produkty.

A to jest największa inwestycja w twoim życiu?

Taka naraz, no?

Poza mieszkaniami?

Jak duża to inwestycja?

No z mojej strony było prawie 200 tysięcy,

ale nie byłam sama w tym.

Tak, to jeszcze jest tam wspólnik.

No jeszcze mam wspólników, wspólniczki.

No to jest jej wspólniczkami.

Wymieniłam. Agencja 9 zł.

A, okej. Czyli to

oni. I jaką masz

perspektywę na markę, bo to na pewno masz perspektywy,

jakąś taka to ma rosnąć.

Wiesz co, na razie ją sobie

obserwuję, bo to jest w ogóle, wiesz co,

to jest przeciekawe.

Bo ja ostatnio sobie wymyśliłam,

że ja tworzę cały czas dla nowych projektów

kolejne swoje alter-ego, wiesz.

I tak jak na przykład architekt w porządku jest taką

personą, dziewczyny z sąsiedztwa,

takiej, wiesz, takiej bardzo,

taka bardzo, bardzo jak ja,

o tyle etery taka, wiesz,

jest taka trochę inna.

I ja też w etery jestem trochę inna, więc

wiedziałam, że to będzie taka, w tej chwili

moja jeszcze próba na osadzenie się

w takiej bardziej dorosłej roli,

takiej może bardziej romantycznej,

takiej, wiesz, wyważonej i tak dalej,

może takiej, nie takiej krzyczącej, jak na

co dzień na, na Instagramie.

Ale perspektywa jest taka, że chciałabym,

wiesz co, stworzyć, stworzyć

fajne, fajną linię produktów,

gdzie wszystko do siebie będzie pasowało,

gdzie

to wszystko będzie przyjemne i będzie

wspierało tak naprawdę w takim regularnym

utrzymywaniu czystości.

Czyli z jednej strony masz architekta, który mówi

odgracamy, sprzątamy, czystimy,

szorujemy, a z drugiej

strony mamy tą taką eteryczną

agę, która mówi, a teraz utrzymujemy

to wszystko w czystości.

Nie szoruj, utrzymaj to po prostu

regularnie, dbaj o tą przestrzeń.

Czerp z tego przyjemność, ten czas,

który poświęcasz w domu na to, żeby

zetrzeć po prostu, wiesz, takie codzienne

po prostu kurze, łapki i tak dalej,

to jest też czas dla Ciebie, właśnie po to,

żeby sobie w głowie pewne rzeczy

poukładać, żeby dbając o przestrzeń,

pokazywać, że dbaj

tak naprawdę o swoich bliskich, tworząc

im fajne otoczenie, w którym

spędzacie wspólnie czas, bo czasem

jest go tylko 20%

i fajnie, żeby to było po prostu w fajnej

atmosferze, przyjemnej, a nie w kłótniach

po prostu o to, że jest znowu bajzer.

Czytają sobie ostatnio codzkulturowy

i tam jest o tym, jak sprzedają się

wszystkie produkty, zahaczając

oczywiście o czas i rodziny,

świetnie wbiłaś.

I tam jest właśnie ta książka

opowiada o tym, że jak w różnych kulturach

różnie sprzedają się produkty, ze względu na to,

że ludzie mają różne przyzwyczajenie

i że w każdej

w każdej kulturze po prostu mówisz o czymś

w trochę inny sposób, ze względu na to,

że inaczej ludzie spędzają ze sobą

czas i inaczej sprzedajesz odkurza,

czyli inaczej sprzedajesz środki do czystości,

ale genialnie to

genialnie to wypadło akurat,

ale to będzie olbrzymia firma? Twoim zdaniem.

Nie.

Nie czuję tego,

ale nie potrafię Ci powiedzieć dlaczego.

Nie czuję, że to będzie wielka firma, wielki koncern.

Nie.

Nie czuję tak tego.

Masz jeszcze jakieś pomysły? Na pewno masz.

Przecież Ty się jak nudzisz, coś wymyślasz.

Tak, wiesz co?

Poza tymi swoimi realizacjami

takimi, wierzę,

ten program musi powstać.

Nie ma szans, żeby nie powstało.

No tak, ale też to musi powstać niedługo.

Ja nie chcę na ten przyszły rok,

bo tak czuję, że te rzeczy,

które miałam zrobić, które były takie

najbardziej, wiesz, że muszą się zadziać,

to się musi zadziać i zamknąć w tym roku,

a w przyszłym roku

czuję na to gotowość,

że mogę się tym zająć,

bo czuję, że architektura,

czyli ta kwestia kursu,

że to jest coś, co już działa, to jest fajnie napędzone,

wiesz co, mam,

przy okazji architektury

odkryłam ogromną misję, żeby rozwijać branżę.

To jest dla mnie coś, wiesz, wow.

Rozwijam branżę, dyglateringu

i organizacji przestrzeni, wiesz.

Nie tu, że ja sobie tworzę firmę,

nie tu, że ja sobie robię franczyzę,

bo franczyza już jakby ten cel minął.

Nad nim jest to, że

to jest tworzenie całej branży.

A jeżeli mam tworzyć branżę,

to muszę teraz wygenerować jakieś miejsce,

gdzie będziemy mogli

rozdzielać jakoś fajnie z automatu

zlecenia, chociażby, które do mnie trafiają,

bo, wiesz, ja przepalam bardzo dużo zlecań,

wiem, widzę, ile jest pytań na Instagramie,

a czy może pani podać wycenę.

No nie mogę tak przez Instagram podać wyceny,

tak, to wymaga mojego zaangażowania.

Spotkania, chociażby online,

przejrzenia, zdjęć chociażby,

móc powiedzieć, co tam jest do zrobienia,

na ile to jest czasu, jaka jest potrzebna ekipa.

Więc wiem, że tego po prostu trafia mnóstwo

i jest mi tego szkoda. A z drugiej strony,

wiesz, mam osoby, które są gotowe na zlecenia,

więc potrzebuję tylko takiego łącznika

i żeby to nie było jakieś rzeczy.

To jest tutaj dochodzą ludzie, na razie mówimy

z osobowym, za którym, powiedzmy, bierzesz odpowiedzialność,

potem masz podwykonawców, których bardzo łatwo rozliczyć

w perspektywie tego, jak miałaś to chociażby

w agencji reklamowej, więc da się wyciągnąć

ewentualne konsekwencje

bądź nie, a wszędzie, gdzie pojawiają się

ludzie i pojawia się dużo ludzi,

generują się też konflikty.

To tak, to na pewno.

Próbuję tutaj wyłączyć jak najbardziej czynnik ludzki,

czyli żeby to się odbywało

trochę jak taka giełda

i wiem, że nie zrobię tego sama,

ale wiesz, co ze wszystkim, co miałam zrobić,

chodziłam z kursem w głowie 2 lata

i mówię, kurownie, zrobię tego.

I nie dlatego, że ja nie wiem, co mam powiedzieć,

ja wiem, co mam powiedzieć, tylko przerażą

mnie etap tego, że tam

ki za złożeniem, bo ja sobie to złożę, ja to sobie nagram,

ja to sobie złożę i tak jak teraz u Ciebie

siedzę przed kamerą, to ja tak siedziałam

pewnie za 40 parę godzin, no stop

gadając i to było dla mnie ok, ja sobie

nie to składałam, montowałam budzi.

Sama też to robiłaś? To wszystko robiłam sama,

ale najgorszy moment jaki był dla mnie,

to mimo tego, że ja uwielbiam

sprzedawać tak na żywo, możemy sobie pohandlować,

ale jak mam handlować

do ludzi, których nie widzę, no no way

i wiedziałam, że tam są jakieś takie

opcje, co to trzeba powiedzieć

w jakiejś minucie, jakiejś rzeczy,

jakiejś, musi być jakiś schemat, ktoś nad tym

pracował, trzeba to tylko powtórzeć,

w ogóle tego nie czułam i jakby sprzedaż

tego, to do mnie nie przemawiało

i wiesz, chyba te 30

patrzyłam w perspektywie tego, że

ja to sprzedam przez Instagram, bo

tutaj nie widzę ludzi, ale ja

z nimi piszę, oni jakoś reagują, mamy ich,

a jak ja mam sprzedać na jakiś webinarach,

webinar

i ja tam widzę tylko siebie

i to leci na żywo i tak się wygłupiamy,

że tam do kogoś coś mówię i napędzam

jakieś emocje

i po prostu

pojawiła się osoba, która była mi do tego potrzebna

i trafiłyśmy na siebie, wiesz, kurczę, jedząc

wspólnie obiad na trawniku,

nasi blogers nie w tym roku tylko w poprzednim,

która powiedziała, ej, a dlaczego ty nie,

kolejna osoba, która powiedziała, ej, a dlaczego

czy nie wydałaś kursu?

Ja mówię, wiesz co, bo przeraża mnie to i to,

hej, ale ja wydałam już taki kurs, swój,

w swojej branży, to wcale nie jest taki złe,

mam to obcykane, potrzebne nam były

dwa dni, żeby ona się do mnie odzwała

i powiedziała, hej, a może ja bym była twoim wydawcą?

I poszło.

Tak, więc innymi rzeczami

trochę zakładam, że wiesz, z jednej strony

to jest ha, ha, ha, afirmowanie,

ale

to jest kwestia też gadania o tym

i jako tym gadasz, to nagle się okazuje,

że ktoś mówi, hm, a ja mam kogoś

znajomego, kto robi takie rzeczy, tak?

Ktoś, nie wiem, ktoś pracuje na aplikacjach,

ktoś pracuje na tym i to

się zbliża po prostu do celu, tak?

No dobra, ale mnie zastanawiały też,

jeżeli chodzi o ciebie, konflikty między

ludźmi, jeżeli chodzi już nawet o między

kursantami, między ludźmi, których ty bierzesz

później do siebie, nie wiem, jak to działa,

jeżeli chodzi o te franczyzy i tak dalej.

Jak sobie radzisz z takimi sytuacjami,

gdzie są jakieś napięcia?

To jestem ciekawy.

Tak, rzeczywiście, a jeszcze szczególnie

po tyłu śmiechu. Tak,

no tak, bo to jest coś, co nad czym ja pracuję,

ale ja najczęściej

daję przestrzeń, jakby mam,

wiesz, z kursantkami, to ja mam

odpowiedną też pozycję, nie, więc to

jest też tak, że ja tak bezpośrednio

w tych konfliktach nie uczestniczę, ja o nich

wiem, na przykład, że ktoś tam, ze sobą,

coś tam miał, miał,

nie wiem, miał jakieś, ale

ale ja mam wrażenie, że ja tworzę w ogóle taką,

wiesz, to trochę jednorazcową

branżę, że to są, prawda, osoby, które rzadko,

kiedy mają konflikt.

Wiem, że czasem ktoś tam gdzieś z kimś się

nie dogada, ale to nie są takie konflikty,

wiesz, o nam i to, o nam i tamto.

To nie są, nie nazwę tego

konfliktem, ale w typowych konflikach,

które bywają w jakichś innych rzeczach,

to ja najczęściej się wycofuję i daję

moment, żeby to się uspokoiło

i obserwuję sobie to, tak można powiedzieć,

trochę z boku. I tylko, że mówię, to nie są

konflikty, które dotyczą moich kursantach,

bo tam nie ma nic, co bym nazwała,

że jest jakimś tam konfliktem. No nie wiem, dziewczyny

się pokucą o to, która pierwsza się zgłosiła

o coś, albo, nie wiem, jakieś takie

pierdoły. To nie są konflikty.

To nie można tego tak nazwać.

I tu wiem, że też,

wiesz,

to zabrzmi dumnie.

Że wyznaczam taki nastrój,

w którym my mamy działać.

To znaczy, te zlecenia naprawdę

nie są proste. I jakby tutaj

wybijanie jakichś, wiesz, komuś,

szpil czy robienia jakichś takich konfliktów

po prostu nie ma sensu. I wydaje mi się,

że ja pokazując przez te lata

jak się to dzieje na tych zleceniach,

że to jest, wiesz, że to jest jednak tak,

działamy raczej euforycznie.

Że są, są oczywiście problemy.

Są fakupy. Są takie rzeczy, że, wiesz,

że wychodzę za samochodu i robisz, aaa,

kurwa, nie. Ale wracam

z powrotem i to ja jestem tym, tą osobą

przed klientem, która zachowuje spokój

i nad wszystkim panuje. Chociaż wiem,

że po prostu tam się sypie.

Jest coś nie tak, coś nam nie wychodzi.

Nie można naprawić. I najlepiej tak, żeby klient po prostu

klienta tym dodatkowo nie stresować, bo on

jest w swoim stresie. W swoim stresie przeprowadzkowym,

w swoim stresie, że my i u niego jesteśmy,

ruszamy jego rzeczy i tak dalej.

Więc wydaje mi się, że udało mi się to

przekazać

po prostu kursantkom. I w kursie

i podczas warsztatów,

że to są naprawdę osoby, które wchodzą

i mają tak podobny flow do siebie,

że

to jakoś tak naturalnie, naturalnie fajnie wychodzi.

I tych konfliktów póki co nie zauważam.

Może dziewczyny mają jakieś między sobą,

ale to do mnie nie dochodzi.

Strasznie wygodna pozycja.

Strasznie.

Ale mam swoich szpiegów.

Pła w to w ogóle nie wierzę.

Pałra kontrola, pałczyk, że ty pracowałaś.

Szukałaś ludzi,

którzy słuchają radio.

No dobra,

ale w tym całym pracocholizmie już

pobudzi zmierzając do końca. Jak się

relaksujesz?

Zostrzątanie to mówiłam.

Ja się naprawdę relaksuję, coś tam zmieniają,

coś tam sprzątają, coś porządkując.

Największym moim resetem,

największym odpoczynkiem jest sen.

Kocham spać i mogę spać w każdej pozycji.

Wszędzie w ogóle

nie ma problemu. Położę się wszędzie,

15 minut mi wystarczy, żeby się wyspać.

Naprawdę. Takie mówisz.

Złapać taki power nap.

No i spędzając w czas,

co ostatnio byliśmy

na zjeżdżalniach,

w takim wielkim parku wodnym pod Warszawą.

Jak wchodzę w tryb dziecka,

czyli robię to, co moje dziecko najczęściej,

taką bistroską totalnie

zabawę, to jest to,

kiedy się resetuję, kiedy się odłączam,

kiedy po prostu

czerpie taką totalnie czystą

radość, właśnie niezwiązaną z pracą,

że nie myślę wtedy o pracę.

I to samo przeżywam na furcie.

Kocham tą wyspę po prostu.

Ja się cieszę, jak dziecko, jak widzę kraby.

I to jest naprawdę

takie totalnie nieprzemyślane,

takie, wiesz, gapię się bez sensu

w fale, albo

znajomy uczy mnie

serwowania

i po prostu jaram się,

jak wpłyniemy na ocean, którego się boję,

tak w ogóle, mam do niego duży respekt,

ale widzę, że wschodzi na nim słońce,

a z drugiej strony są fale i ja czekam

na tą swoją. I te fale mi po prostu

totalnie, wiesz, gdzieś tam kotują

i to jest coś, ja po prostu totalnie

wyłączam głowę, nie myślę o tym, co mogę robić

następnego, bo faktycznie, kiedy chwilę się nudzę,

to zaczynam wchodzić, wiesz, w tryb

planowania, co możemy jeszcze zrobić.

A zróbmy to, a zróbmy to, a z tymi tu

połączymy siły, zrobimy tak, no to jest

taki, wiesz, ja mam strategia bardzo mocnego,

więc to się, to się aktywuje,

jak się nudzi. A kiedy byłeś tam pierwszy raz?

Na furcie.

Pierwszy raz na furcie, ojej!

Ojej!

Ojej, dawno, no.

To było jeszcze,

jak chyba przed architektem porządku,

czy żeby tak,

no to było chyba chwilę przed architektem

porządku.

To trochę czasu rzeczywiście.

Tak, ale wracam tam i czuję się, wiesz,

bardzo bezpiecznie, tam, bardzo bezpiecznie,

bardzo dobrze. No to na koniec.

Czego chciałabyś się jeszcze w życiu nauczyć?

Wiesz co?

Chciałabym się nauczyć

trochę odpuszczać,

ale tak trochę,

trochę, bo

czuję, że

czuję, jak się eksploatuję.

I chciałabym się nauczyć takiego

zarządzania właśnie tą,

tą energią, tą swoją siłą

i tego, żeby faktycznie

może czerpać jeszcze więcej,

albo

przełożyć może za jakiś czas właśnie te

proporcje, o to, co mówiłam, że wiesz,

bo wiem, że to wymaga nauki, to nie jest tak,

że zadzieje, że ja przełożę

proporcje, wiesz, z 20, 80

na 50, 50 to jest coś, czego ja się

chyba muszę nauczyć, to się nie

stanie samo. A wiesz, to jeszcze jedna rzecz

mnie ciekawi. Na ile lat się czujesz?

Ja się zatrzymałam

na 30

i trzymam się tego.

I tak to skończmy.

Bardzo ci dziękuję. Dziękuję.

Machine-generated transcript that may contain inaccuracies.